Tak jak obiecałam drugi rozdział z dedykacją dla ciebie Natalie ♥ - mam nadzieję, że matura poszła ci dobrze ;)
„Bo tylko kobieta potrafi ujrzeć w prawdziwym skurwielu kogoś
idealnego, z kim chce zostać do końca życia.”
Louis
Dalej nie potrafiłem uwierzyć, że to robi. Po jakiego
wpisuje ją do tego pieprzonego dziennika? Nie może jak cywilizowany człowiek
pogadać z nią? Dorośli ludzie, którzy się kochają i są w związku rozmawiają!
Nawet ja rozmawiam z Nessie – pomińmy fakt, że nasza dyskusja zawsze jest
przewlekana przekleństwami oraz głośnym tonem, ale rozmawiamy!
-Ósma trzydzieści, Tommo. – Oznajmił poważnym tonem,
wręczając mi zeszyt.
-Nadal sądzę, że to zły pomysł. – Wzruszyłem ramionami.
-Zmienisz zdanie jak poznasz kogoś ważnego. – Zmarszczyłem
brwi.
Co to w ogóle znaczy, że poznam kogoś ważnego?!
Co to w ogóle znaczy, że poznam kogoś ważnego?!
-A, co jeśli mnie nie wpuści, mądralo, huh? – Kiwnąłem na
niego głową.
Chciałem się przekonać czy on ma już wszystko idealnie zaplanowane.
Chciałem się przekonać czy on ma już wszystko idealnie zaplanowane.
-Jeżeli cie nie wpuści, bo będzie brała prysznic do drzwi
przyjdzie ktoś inny. Wtedy powiesz... – westchnął głośno, po czym przeczesał
dłonią włosy. –Powiesz, że znasz Aladyna.
– Zmarszczyłem brwi.
-Radzę ci ograniczyć te wszystkie bajki, kretynie.
-A jeśli dalej nie będzie otwierać, powiedz: Skrzacie, proszę.
-Ty... – Zacząłem powoli, nie chcąc go denerwować. Jego stan
cholernie mnie martwi. –Może poproś, żeby cie psychiatra przebadał, co?
-Masz iść do Ness. – Wycedził przez zaciśnięte zęby.
–Gwarantuję ci, że nie będziesz żałował.
-W co ty grasz? – Zapytałem pewnie, jednak nadal wolno.
–Najpierw mi ją odbijasz i się ukrywacie, teraz karzesz mi ją odzyskać, ale
mówisz, że nawet jeśli do mnie nie wróci, będę szczęśliwy. Ty serio jesteś
pojebany, Malik. – Mulat zazgrzytał zębami i zakrył sobie twarz dłońmi.
Siedział tak dłuższą chwilę kręcą głową na boki oraz powtarzając, że w to nie wierzy. Po niespełna pięciu minutach kolejny raz zaciągnął się mocno powietrzem i spojrzał na mnie ze spokojem w oczach.
Siedział tak dłuższą chwilę kręcą głową na boki oraz powtarzając, że w to nie wierzy. Po niespełna pięciu minutach kolejny raz zaciągnął się mocno powietrzem i spojrzał na mnie ze spokojem w oczach.
-Przyjaźnimy się od sześciu lat…
-Umiem liczyć. – Warknąłem.
-W takim razie zrób to.
-Ona się załamie. – Pokiwałem głową na boki z niedowierzania.
–Chcesz ją doprowadzić nawet do gorszego stanu niż ja?
-Tak.
-Pojebało ci się całkiem w tym łbie?! – Miałem teraz
całkowicie w poważaniu fakt, że wydarłem się na całe pomieszczenie, a ludzie
przyglądali się mi jak jakiemuś psychiczne choremu człowiekowi.
-Ness jest silna, dlatego sobie poradzi. Boję się, że ten
chuj... – Wskazał na list z groźbą, który nadal leżał przede mną. –Ją skrzywdzi.
Bądź przyjacielem i zajmij się moją Blondyneczką.
– Pokiwałem przecząco głową. –Nie bądź złamasem, stary zrób to, a wtedy poznasz
tajemnicę.
-Tajemnicę? – Noo, muszę przyznać, że teraz to mnie
faktycznie zaciekawił. Lubię sekrety.
-Prawdziwy powód wyjazdu Ness. – Wyszczerzyłem oczy.
–Zasługujesz na prawdę, Lou, ale Ness na razie niezbyt śpieszno do wyjaśnień.
Uwierz mi, że warto tam dziś iść.
-Ale…
-Obiecaj, że to zrobisz.
-Stary, ja…
-Obiecaj. – Wycedził przez zaciśnięte zęby, na co po kilku
sekundach się zgodziłem.
Chciałem wypytać jeszcze Malika o tą zagadkę, jednak czas widzeń minął. Westchnąłem jedynie, po czym zabrałem ten pieprzony notes i wyszedłem. Będąc już na parkingu wsiadłem do swojego samochodu, uruchomiłem silnik i pojechałem do domu.
Chciałem wypytać jeszcze Malika o tą zagadkę, jednak czas widzeń minął. Westchnąłem jedynie, po czym zabrałem ten pieprzony notes i wyszedłem. Będąc już na parkingu wsiadłem do swojego samochodu, uruchomiłem silnik i pojechałem do domu.
W Londynie nadal panowała zima, ale plusem tej pogody było
słońce, które coraz mocniej świeciło. Spuściłem nieco szybę, aby trochę
świeżego powietrza wpłynęło do wnętrza auta. Jechałem przepisowo, ponieważ
dzisiejszego dnia nie musiałem się śpieszyć, po za tym musiałem przemyśleć cały
ten dziwaczny plan Zayna.
Z dwudziestodwulatkiem znałem się od piętnastego roku życia,
od kiedy uciekłem z bidula razem ze Stanem. Mulat pomagał mi z Mattem w sposób
finansowy oraz załatwili jakieś mieszkanie, gdzie spędziłem rok. Jakby na to
nie patrzeć to zawdzięczam im wszystko co mam. To właśnie Zayn nauczył mnie
ścigać się. Nigdy tego nie mówiłem, ale imponował mi tym, że już w wieku
szesnastu lat wygrał z tym cieciem – Zackiem. Był moim wzorem – zawsze
znajdował wyjście z opałów, a jego plany – nie oszukujmy się – są arcygenialne!
Czasem zastanawiam się, czemu ten idiota się marnuje? Na spokojnie mógłby
założyć jakąś dobrze prosperującą firmę – chociażby ze sprzętem motoryzacyjnym.
Malik jest najlepszym mechanikiem w całej Anglii i wie o tym każdy. Wszyscy
chcą, żeby podrasował im auta lub motory i solidnie mu za to płacą. Ja… Ja po
prostu go nie rozumiem, gdybym ja miał takie umiejętności już dawno bym
zrezygnował ze wszystkich przekrętów, ale nie mam nic. Żadnego powodu do zmiany
swojego dotychczasowego życia. Zayn to cholerny farciarz, który zawsze dostaje
wszystko, mimo że wcale tego nie potrzebuje. Ma wszystko, ale idiota tego nie
docenia. Weźmy na przykład jego i Nessie – rozkochał ją w sobie nawet się nie
starając. Ba! On nawet nie próbował, a teraz, kiedy został uziemiony, co robi?
Poddaje się. Rani ją oraz wystawia na cholernie trudną próbę. Znam Donavan dość
długo i wiem, w jaki sposób zareaguje na wiadomość, co zrobił jej ukochany
chłopak. Kiedy jej to powiem… Znienawidzi go. Ale ten pacan – mimo, że jest
całkowicie pojebany na wiele sposobów, ma różne odchyły, tą swoją manię
porządkowania wszystkiego, jest cholernie impulsywny i dotąd nigdy nie był w
poważnym związku – zasługuje na szczęście jak każdy.
Zaparkowałem mojego nowego Nissana, którego Malik dla mnie
wyremontował na podjeździe. Powoli wysiadłem z wozu, po czym trzasnąłem
drzwiami i wszedłem do wielkiej willi, gdzie panował kurewsko radosny nastrój.
Z czego oni się cieszyli?! Mnie nie było do śmiechu, bo mój brat siedzi w
mamrze – co w sumie sam sobie załatwił, ale to szczegół. Danielle razem z
Liamem grali w szachy, Matt z Michaelem grali na konsoli, a Moon lizał się z
Shirley – co było niesmaczne. Ta laska była jak ospa – każdy ją miał. No może
oprócz mnie, bo jeszcze nigdy nie miałem ospy i jej także. Zatrzasnąłem z
hukiem brązowy prostokąt, a następnie rzuciłem się na sofę obok Andersona.
Westchnąłem głośno z braku sił oraz… Czy to, co Malik chce zrobić będzie
odpowiednie? To… Oboje będą cierpieć.
-Co jest Tomlinson? – Mruknął starszy brat Zayna, dlatego na
niego spojrzałem i potrząsnąłem głową z niedowierzania.
-Ten twój brat, ma nasrane we łbie.
-Żadnej nowości nie odkryłeś. – Wzruszył ramionami, dalej
poświęcając całą uwagę FIFIE. –Co znowu wymyślił genialny Zayn?
-Zapytaj go.
-Pytam ciebie. – Warknął.
-Tajne przez poufne, stary. – Uniosłem barki jak Mike kilka
sekund wcześniej. –Powiem ci tylko, że znowu bawi się w Mikołaja. Wszystkim
chce dogodzić, ale to on najbardziej na tym ucierpi.
-Pieprzony gówniarz. – Mruknął pod nosem. –Co ta lalunia z
nim zrobiła? Zanim poznał tą Księżniczkę nie
pakował się w taki syf.
-Tak, bo wcześniej tylko włamywał się do rządowych systemów.
– Prychnęła Olson. –Lou, mów co on znowu wymyślił?
-Nie mogę, obiecałem.- Uniosłem dłonie na wysokość głowy,
chcąc aby w ten spokój się ode mnie odwaliła i zakończyła to pierdolone
przesłuchanie. –Muszę się napić. – Wstałem i skierowałem się do kuchni. Z lodówki wyjąłem butelkę piwa, które
otworzyłem i wziąłem porządnego łyka. Alkohol przyjemnie rozprowadził się po
moim gardle, chociaż w małym stopniu mnie uspokajając. Nagle w mojej głowie
przemknęła groźba Donavan: „Przestań
chlać jak popierdolony, bo wyślę cie na odwyk, mówię poważnie Louis”.
Nessie się myliła, bo ja wcale nie byłem uzależniony od
picia. Robiłem to tylko i wyłącznie w chwilach, kiedy byłem wkurwiony oraz
rozdarty pomiędzy swoimi sprawami. W obecnym przypadku chodziło o tą drugą
opcję. Nie dość, że miałem kłamać w oczy dziewczynie, którą nadal kocham to na
dodatek miałem ją zranić w imieniu mojego najlepszego przyjaciela. Innym
rozwiązaniem było oczywiście olanie całej sprawy, w końcu co mi teraz może
zrobić Zayn, skoro siedzi w pace? NIC. To było cudowne uczucie… Wiedza, że ten
frajer w żaden sposób nie skrzywdzi mojego słoneczka.
Osobną kwestią była jeszcze ta niesamowita tajemnica, którą
cholernie bardzo pragnąłem poznać. Skoro nie moja zdrada była przyczyną wyjazdu
blondynki, to co nią, do kurwy było?! Przecież nie wyjechałaby bez powodu i
mogę dać sobie uciąć rękę, że na pewno kłóciłaby się z ojcem, żeby zostać.
Donavan nie jest typem laski, która od tak się
podporządkuje, co to to nie. Dziewiętnastolatka zawsze się wykłóca i pokazuje
ten swój zadziorny charakterek, który nie tylko kurewsko mocno pociąga, ale
również zajebiście wkurwia. Jest taka uparta…
Kiedy skończyłem opróżniać szklaną butelkę, poszedłem do
góry i wszedłem do swojej sypialni. Od razu rzuciłem się na wielkie łóżko, po
czym schowałem twarz w puchatej
poduszce.
Stałem oparty tyłkiem
o czerwone ferrari i paliłem papierosa, dokładnie lustrując miejsce, w którym
się znajdowaliśmy. Zayn miał właśnie dzisiejszego wieczoru ścigać się z
niejakim Zackiem o tytuł mistrza, a atmosferę podsycał fakt, że mój przyjaciel
zaliczył jego laskę.
Przedmieścia Hackney
były co kilkanaście kilometrów obstawione ludźmi organizatorów wyścigów –
goście zarabiali gruby hajs – którzy mieli informować o policji patrolującej
teren. Na parkingu stało dość sporo aut, a przy nich kierowcy oraz laski w
skąpych spodenkach, kusych topach lub po prostu górach od kostiumów
kąpielowych.
-Siema, Tommo! – Odwróciłem głowę, aby spojrzeć na osobę, która właśnie mnie wołała. W moją
stronę zmierzał właśnie wysoki szatyn w czarnych rurkach oraz koszuli w czerwono
– czarną kratę, na której miał skórzaną kurtkę.
-Cześć, Adam. –Przybiłem sztamę z Donavan’ m, a później chłopak przywitał się z Liamem,
Danielle, Mattem. Na końcu poszedł do swojego najlepszego przyjaciela, którym
był Malik. Rozmawiali dłuższą chwilę, po czym siedemnastolatek wrócił obok
mnie.
-Słuchaj, stary... – Chłopak zakłopotany podrapał się w kark, kiedy zwracał się do Liama.
–Pożyczyłbyś motor? Mi starzy skasowali kluczyki, po tym jak oblałem w-f. -Spuścił głowę, a ja parsknąłem cichym śmiechem.
Jak to możliwe, żeby mieć zagrożenie z wychowania fizycznego?! Przecież to niedorzeczne, żeby zostać udupionym z tak banalnego przedmiotu, ponieważ wystarczy ćwiczyć, a on?! Ten idiota, gdy ma zajęcia idzie na wagary, albo chowa się w bibliotece. Raz nawet mówił, że własna siostra go kryła! To takie popieprzone, a zarazem śmieszne.
Jak to możliwe, żeby mieć zagrożenie z wychowania fizycznego?! Przecież to niedorzeczne, żeby zostać udupionym z tak banalnego przedmiotu, ponieważ wystarczy ćwiczyć, a on?! Ten idiota, gdy ma zajęcia idzie na wagary, albo chowa się w bibliotece. Raz nawet mówił, że własna siostra go kryła! To takie popieprzone, a zarazem śmieszne.
-Stary, jak zarysujesz...
– Wskazał na niego palcem, na moment odrywając się od swojej dziewczyny, z
którą cały czas leci w ślinkę.-Oddajesz kasę, wiem, że twój stary ma dużo szmalu.
Payne razem z Olson
oraz Andersonem znają się od przedszkola. Według Matta, ta dwójka od pierwszego
spotkania złapała kontakt i wystarczyło tylko, żeby skończyli trzynaście lat,
aby zostali parą. Teraz buzują im hormony, dlatego mają taką chcicę na siebie
nawzajem.
-Mam trochę obcięte
koszty, jak mówiłem nie zdaję z w-fu. Zresztą… Nie zarysuję. – Prychnął i złapał
za maszynę. –Zrób mi przysługę i postaw trochę kasy na mnie, huh?
-Mhm. – Niezadowolony
siedemnastolatek odepchnął się od maski wozu i niechętnie ruszył w kierunku
Todda – organizatora, aby obstawić na Donavana kilkaset funtów. Ciemny blondyn
wrócił, gdy Adaś poszedł na linię startu.
-Ale ty wiesz, że on
przegra, tak? – Zapytałem tylko dla upewnienia.
-Masz mnie za idiotę?
– Warknął, mrożąc mnie spojrzeniem. –Przecież ten cieć zawsze przegrywa, ale to
mój brat. – Wzruszył ramionami. –Dzięki Adasiowi zaliczam sztukę, a ja w ten
sposób mogę mu się odwdzięczyć. Po za tym to tylko dwie stówy, jeśli starzy mi
nie dadzą kieszonkowego, zawsze mogę się ścigać. – Uśmiechnął się beztrosko, a
później wrócił do swojej dziewczyny.
Kurewsko zazdrościłem
im tego uczucia oraz więzi. Odnaleźli się w tak śmiesznym wieku i od dobrych
dwunastu lat trzymają się razem. To chyba jest te całe przeznaczenie, coś typu:
„Dwie osoby spotkały się przypadkiem, a okazuje się, że czekali na siebie całe
życie”. Też bym chciał kiedyś przeżyć taką miłość. Miłość, w której się
zatracę. Która mnie poruszy i sprawi, że będę bujał w obłokach. Taką miłość jak
w piosence Taylor Swift Love Story – zakazana, która nie powinna istnieć, ale
jednak coś dało jej prawo bytu. Uczucie, które zakiełkowało w młodości i
trwałoby po stare lata mojego życia. Chciałbym poznać dziewczynę, która
namiesza mi w głowie. Dla której będę w stanie poświęcić wszystko.
Po pokoju rozniosło się głośne pukanie do drzwi. Nie miałem
najmniejszej ochoty na żadne rozmowy, ani zwierzania się Danielle, dlatego też
nie dawałem znaku życia. Ciche skrzypnięcie spowodowało, że z moich ust
uleciało cichutkie „kurwa”, jednak
dalej leżałem bez ruchu. Materac ugiął się pod wpływem ciężaru osoby, która na
nim przysiadła, a następnie głośno westchnęła.
-Gdzie Zayn? – Zapytała szeptem. Po głosie rozpoznałem, że
to ta mała idiotka Shirley, a może i Stacy…?
Zresztą to w tej chwili nie jest istotnie. Odetchnąłem z ulgi, iż moim
gościem była córka McKibben’ a, a nie Olson. Najwolniej jak tylko potrafiłem
podniosłem się do siadu tylko po to, aby kulturalnie z nią porozmawiać.
Brunetka wyglądała na smutną oraz zmęczoną, o czym świadczyły
podkrążone oczy oraz… Wydaje mi się, że ta lalunia cholernie schudła od czasu,
kiedy ostatnim razem ją widziałem.
-Dlaczego o to pytasz, huh? – Kiwnąłem na nią brodą, przy
okazji marszcząc brwi. Nie rozumiem, co z nią jest nie tak.
-Muszę wiedzieć, gdzie on jest. – Jęknęła zrozpaczona. –Ja… - Uniosłem brew. Cóż… W tej chwili nie zamierzałem przeszkadzać w wyznaniach, na
które właśnie zbierała się Shirley. –Co takiego on widzi w niej, Louis? – Popatrzyła na mnie tymi błagającymi niebieskimi oczami, dlatego nie potrafiłem
być dzisiaj dla niej chujem.
-W Nessie?
-Tak, w Nessie. Dlaczego woli ją ode mnie? – Pociągnęła
nosem będąca bliską płaczu. Cholera.
-Nessie jest… To naprawdę wyjątkowa i wartościowa
dziewczyna. Nie chodzi tutaj o jej urodę, mimo że jest prześliczna, ale przede
wszystkim o charakter. Nessie potrafi walczyć o to, co kocha, czego bardzo
pragnie. Jest gotowa pójść w ogień za swoich bliskich. Ona potrafi poświęcić
wszystko dla osób, które kocha, aby były bezpieczne. Rzeczą, która jednak
najbardziej przyciąga uwagę są te piękne sarnie oczy, w których pomimo
nienawiści zawsze jest miłość. Sekret tkwi w tym, że Nessie cholernie stara się
być suką dla osób, które ją skrzywdziły, ale ma na to zbyt dobre serce. – Spuściłem głowę, bo właśnie uświadomiłem sobie, iż Zayn się przeliczył i jego
plan diabli wezmą, ponieważ Donavan nigdy
go nie znienawidzi. Wiem to z własnego doświadczenia - gdybym faktycznie
był jej obojętny nie martwiłaby się o mnie, nie szantażowałaby mnie odwykiem.
-Mówisz o niej w ten sposób… Jakbyś…
-Jakbym, ją kochał? – Prychnąłem wchodząc jej w zdanie.
Nastolatka niepewnie przytaknęła.-Bo ją kocham.– Wzruszyłem od niechcenia
ramionami.
-To dlaczego pozwoliłeś Zaynowi ją sobie odbić?
-Bo jeśli kogoś kochasz, to pozwalasz mu na bycie
szczęśliwym nawet, jeśli to szczęście daje mu ktoś inny.
-Czyli powinnam pozwolić mu być z Nessie, tak?
-Nie, Shirley. – Pokiwałem przecząco głową. –Zayn chce ją
skrzywdzić, ponieważ ma dość starania się. Ten palant, znów jest wolny jak
ptak…
~***~
Włóczyłem się po okolicy i zastanawiałem się, czy na pewno
powinienem godzić się na umowę z Malikiem. To mój przyjaciel, ale Nessie… Nie
mogę zabrać jej szczęścia oraz zranić jej uczuć, ponieważ ten idiota nie
potrafi wymyśleć innego pomysłu jak tylko złamanie jej serca. Powinien inaczej
to rozegrać, w końcu to geniusz! Gość wymyślił plan, aby włamać się do konwoju
wojskowego, wykradł dane i był gotowy dać się zabić za nas wszystkich, a teraz
co robi?! Idzie na łatwiznę, bo po co się starać oraz walczyć o laskę, którą
jak sam powiedział kocha, skoro można zranić Donavan i wrócić do swoich dawnych
przyzwyczajeń?! Rozumiem, że cholernie się o nią martwi, zresztą ja mam
podobnie, ale to jest cios poniżej pasa. Nie powinien mnie o to prosić, a ja
nie miałem się na to wszystko godzić.
Wszedłem do kawiarni, aby odrobinę się ogrzać i wypić coś
ciepłego. Lokal był całkiem przytulny, dlatego jestem pewny, że Nessie cholernie
by się tutaj podobało. Podszedłem do długiego kontuaru oraz usiadłem na wysokim
krześle barowym obok…
-Co tu robisz? – Kiwnąłem w kierunku szatyna.
-Siedzę, Tomlinson. – Westchnął od niechcenia. –Czego się
spodziewałeś?
-Może zwykłego cześć,
wróciłem, tak jak moja siostra do Londynu? – Wycedziłem przez zaciśnięte
zęby.
-Jesteś na tyle tępy, żeby sądzić, że bym cie o tym poinformował
po tym co zrobiłeś Ness? – Uniósł na mnie brwi. –Już wystarczy, że teraz muszę
trawić tego kretyna.
-Zayn to twój przyjaciel.
-Był nim do czasu, kiedy nie zaczął kręcić z moją siostrą.
Nie ufam mu w tej kwestii, bo jestem przekonany, że ją skrzywdzi.
-Adam, miałeś dać im spokój. – Wtrąciła groźnym tonem
niewysoka Latynoska podchodząc do lady.-Coś podać? – Uśmiechnęła się do mnie
przyjaźnie.
-Gorącą czekoladę, na dworze jest niezła pizgawica. – Odwzajemniłem gest, a później dokładnie przyjrzałem się kelnerce.
Była cholernie niska, mogła mieć z metr sześćdziesiąt - nie więcej. Jej brązowe fale opadały
kaskadami na ramiona oraz piersi, które były zasłonięte żółtym uniformem. Po
lewej stronie mundurka było wyszyte imię Marisa.
Miała też niezły tyłeczek, dlatego nie mogłem się powstrzymać od oblizania
górnej wargi, ale poskutkowało to tylko z bólem, ponieważ dostałem w łeb od
tego frajera.
-Nie gap się na nią, jest moja. – Warknął, na co przewróciłem
oczami.
-Doradź mi coś. –Uniósł brwi.
-Louis Tomlinson potrzebuje mojej rady? – Zdziwił się, ale
nie było to dla mnie szokiem. Nie lubił mnie od czasu, kiedy zacząłem spotykać
się z jego malutką siostrzyczką, którą za wszelką cenę chciał przede mną
chronić. Niestety… Nie udało mu się.
-Ktoś grozi Zaynowi. – Zacząłem.
-Mało mnie to obchodzi, Tommo.
-A powinno, bo to zmierza do Nessie. –Oczy Adama były teraz
we mnie piorunami, a palce zacisnął na brzegu blatu w ten sposób, że mogłem
podziwiać żyły na jego dłoniach.
-Co ten gnój jej zrobił? – Wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Na razie nic, ale pragnie tylko jej bezpieczeństwa, dlatego
chce ją zranić.
-Zaczekaj. – Zmarszczył brwi. –Chce ją skrzywdzić, żeby nic
jej nie groziło? – Wyszczerzył oczy.
-Mniej więcej. – przytaknąłem. –Ktoś mu grozi, że skrzywdzi
Nessie, a z racji tego, że Malik jest uziemiony przez trzy miesiące… - Wzruszyłem ramionami. –Chciał, żebym jej pilnował.
-Jak to jest uziemiony?
-Siedzi w mamrze, to długa historia, dlatego nie pytaj, bo
to też miało na celu ochronę twojej siostry.
-Co ten dupek wymyślił? – Westchnął, poddając się.
-Jedyne co musisz mi obiecać jest to, że pomożesz jej się
pozbierać i nie znienawidzisz mnie, ani Zayna.
-To moja siostrzyczka, zawsze jej pomogę, kretynie. – Prychnął na odczepne więcej się do mnie nie odzywając i ignorując.
Marisa postawiła przede mną szklankę z gorącym napojem,
który powoli wypiłem i rozgrzałem się. To było niczym nektar bogów – niebiańsko
pyszne i dodające energii, sprawiające, że cała moc wracała. Nie wiem jak długo
siedziałem, ale na dość dużym zegarze była już godzina dwudziesta. Zapłaciłem
za czekoladę i żegnając się z Donavan’ em zwykłym narka, stary wyszedłem.
Wsiadłem w samochód, którym pojechałem pod blok Nessie.
Siedziałem jednak w fotelu i przyglądałem się oknu, w którym paliło się
światło.
Nie chcę jej krzywdzić, nie mogę tego zrobić mojej Nessie.
Minęło trzydzieści minut, to też wysiadłem z auta oraz niepewnym krokiem ruszyłem w stronę klatki, a później schodami do mieszkania blondynki.
Nie chcę jej krzywdzić, nie mogę tego zrobić mojej Nessie.
Minęło trzydzieści minut, to też wysiadłem z auta oraz niepewnym krokiem ruszyłem w stronę klatki, a później schodami do mieszkania blondynki.
Na klatce dało się usłyszeć krzyki oraz… Płacz?! Co do
cholery?! Szybciej zacząłem przeskakiwać stopnie. Będąc już przed wejściem,
zauważyłem, że drzwi są uchylone, a wrzaski nie ustawały tylko się nasiliły.
Nie zważając na nic, wszedłem do domu i zlustrowałem pomieszczenie. Ogarnęła
mnie furia – chodź to i tak zbyt łagodne określenie – kiedy zobaczyłem tego
gnoja szarpiącego za włosy przerażonej dziewiętnastolatki.
-Mówiłem, że masz mi pomóc pogrążyć Tomlinsona, a ty co
zrobiłaś?! – Zaśmiał się nerwowo, Jeremy. Miałem ochotę rozkurwić mu mordę.
–Pieprzysz się z Malikiem, tym samym załatwiasz sobie ochronę! Ostrzegałem co
może się stać, gdy mi nie pomożesz, Ness!
-Tylko ją tknij, Jer. – Zagroziła drżącym głosem, który
powoli tracił swoją siłę. –A klnę się na wszystko, że… - Zaczerpnęła głośno
powietrza, gdy wielka łapa Stana zetknęła się z policzkiem blondynki. Z ust
dziewczyny uleciało ciche syknięcie bólu. –Zabiję cie, jeśli tylko zrobisz coś
mojej córce. – Woah! Córce?! Jakiej znowu córce?!
-Zamknij usta, Ness, bo za chwilę zamkniesz oczy. – wyjął zza
paska pistolet i uniósł lufą brodę Donavan. Jaką
córkę, do cholery?! Dłużej nie
potrafiłem na to patrzeć. Wkurwiony ruszyłem na dwudziestodwulatka, po czym
mocno przyłożyłem mu w głowę. Mężczyzna lekko zachwiał się na nogach, tym samym
zdjął z celownika moją dziewczynę… To znaczy, dziewczynę Zayna.
Nie kontrolowałem teraz siebie i zacząłem okładać swojego
dawnego przyjaciela. Wymierzałem ciosy, które spoczywały na jego twarzy, a w
między czasie tłumaczyłem mu, żeby odpierdolił się raz na zawsze od Nessie.
-Lou, przestań. – Usłyszałem za sobą ściszony głos Donavan, a
później maleńkie dłonie złapały za moje barki i odciągnęły mnie do tyłu.
–Zabijesz go.
-O to właśnie chodzi, Nessie. – Wysapałem. –Chciał cie
skrzywdzić, celował do ciebie z pistoletu!
-Nie zniżaj się do jego poziomu. – Wywróciłem oczami, a
później odwróciłem się i pozbierałem z podłogi zwłoki poturbowanego Jeremy’ go,
po czym wyrzuciłem z mieszkania Nessie, następnie zamykając drzwi na klucz.
Kiedy wróciłem do salonu, blondynka trzymała w ramionach i
tuliła do swojej piersi małą szatynkę. Niepewnie postawiłem kolejny krok do
przodu oraz przełknąłem głośno ślinę. Cholera…
-Nessie. – Sarnie oczy uniosły się na mnie zupełnie jak
niebieskie.
-Mamusiu, to ten chłopak z twojego zdjęcia! – Zawołała
radosna dziewczynka. –Jak masz na imię?
-Louis, ty musisz być tym Skrzatem. – Stwierdziłem. Moje serce przyśpieszyło pracy. Boże, czy
to możliwe, żeby one usłyszały te głośne bicie?!
-Znasz mojego Aladyna?
– Jej oczy się zaświeciły, a ja przytaknąłem z kamienną twarzą. –Gdzie jest
Zayn? – Spojrzałem na blondynkę, która zabroniła mi cokolwiek mówić kiwiąc
głową na boki.
-Za niedługo wróci, musiał załatwić coś ważnego. To z tobą
rozmawiałem przez telefon… - Westchnąłem, przypominając sobie sytuację sprzed
kilku tygodni.
-Tęsknię za nim. – Stwierdziła ze smutną minką, a kilka
sekund później upadła na kolana przez szczeniaka rasy bernardyn. –Dingo! – Warknęła. –Uważaj jak biegasz, mogłam wybić zęby. – Mimo tak kurewskiej sytuacji
zaśmiałem się pod nosem zupełnie jak Nessela.
-Darcey, idź do swojego…
-Czyje to dziecko, Nessie? – Wtrąciłem. –I nie kłam, że
Adama, bo więcej nie dam się nabrać. Gdyby twój brat był jej ojcem… – Wskazałem
na kilkulatkę, która tarzała się po ziemi z psem, cichutko chichocząc pod
nosem. –Gdyby to była prawda… - Pokiwałem przecząco głową. –Powiedziałaś
Jerowi, że to twoja córka!
-Wyjdź z mojego mieszkania. – Warknęła, wycierając mokre od
łez policzki.
-Najpierw mi odpowiedz, do cholery! Kto jest ojcem tej
małej?! – Wrzasnąłem, będąc coraz to bardziej wkurwiony. Okłamała mnie tak
wiele razy wciskając kit, że to dziecko jej brata. Jaki miała w tym cel?
-Wynoś się, Louis!
-Nie wyjdę, dopóki nie usłyszę odpowiedzi, Nessie! Zacznij
gadać, jeśli chcesz się mnie pozbyć, bo na twoje nieszczęście mam sporo czasu. – Uśmiechnąłem się triumfalnie wiedząc, że tym ją przekonam do mówienia.
-Okay! – Krzyknęła zdenerwowana. –Chcesz odpowiedzi, huh?! – Kiwnęła na mnie brodą, dlatego szybko pokiwałem pionowo głową. –Darcey to twoja
córka. Jesteś ojcem mojego dziecka…
_________________________________
Chyba najbardziej w tym rozdziale podoba mi się kocówka oraz retrospekcja Louisa...
Nie wiem co mam wam dziś napisać, ale chyba nie muszę mówić, że był to ostatni rozdział tej części? Jeśli chodzi o drugą to już zaczęłam ją pisać i też mam kilka rozdziałów, które osobiście mi się podobają, ale wy... No cóż musicie jeszcze poczekać.
Zaczęłam również pisać kilka rozdziałów nowego ff, z... W roli głównej xdd - tak, wiem, zołza ze mnie, ale chcę was jeszcze potrzymać w niepewności, ponieważ historia będzie o... Tego też dowiecie się później ;)
Dziękuję wam za komentarze ♥
Dziękuję wam za komentarze ♥
Miłej niedzieli, miśki ;**
Ps. pierwszy rozdział drugiej części już za tydzień ;)
Genialny rozdział w koncu Louis dowiedział się prawdy ! Nie moge doczekać się drugiej części .
OdpowiedzUsuńWeny i do następnego :* <3
Cudowny a ta końcówka mnie rozwaliła*-* Tommo w końcu wie o Darcy... <3
OdpowiedzUsuńO rzesz kurwa, ja pierdolę, tan rozdział jest taki ashcfvedvhbrwdvbhrf !!
OdpowiedzUsuńAkcja z Jeremy'm najlepsza ! Dobrze, że Lou dał mu w mordę.
Louis wreszcie dowiedział się, że Darcey jest jego córką. Rychło w czas :D
Czekam na pierwszy rozdział drugiej części.
Pozdrawiam, Cynical Caroline.
save-me-ff.blogspot.com
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie <3
Czekam na next xx
OMG!!! genialny rozdział xD. Nie mogę się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńWOW.PO PROSTU WOW. NIE WIEM CO MAM POWIEDZIEĆ NA TEMAT TEGO ROZDZIAŁU :O JA PO PROSTU.. UGH.. BRAKUJE MI SŁÓW! JEST ŚWIETNY, GENIALNY, ZAJEBISTY NO NAJLEPSZY I ZDECYDOWANIE JEST TERAZ MOIM ULUBIONYM *_* NO KURCZE TYLE CZEKAŁAM NA TE OSTATNIE SŁOWA! CAŁĄ PIERWSZĄ CZĘŚĆ! :D TO BYŁA TORTURA CZEKAĆ NA KAŻDĄ NIEDZIELE I MIEĆ NADZIEJĘ, ŻE MOŻE TO TERAZ NASTĄPI!
OdpowiedzUsuńTAK JAK PISAŁAM POD POPRZEDNIM - JESTEM ROZDARTA.. NIE WIEM CO MAM MYŚLEĆ NA TEMAT ZAYNA BO PRZEZ TE OSTATNIE ROZDZIAŁY WDARŁ SIĘ DO MOJEGO SERCA - ZAWSZE BYŁAM ZAYN GIRL, ALE CHODZI MI O TWOJE FF. :)) JEST CUDOWNY I NIE MA INNEJ OPCJI! TAKI BEZINTERESOWNY, KAŻDY BLISKI JEST WAŻNIEJSZY NIŻ ON SAM... :') JEST TAKI GENIALNY I TAK BARDZO GŁUPI W JEDNYM! SPALIŁABYM TEN DZIENNIK! <3 SAMA WIDZISZ, ŻE CIĘŻKO MI SIĘ SENSOWNIE WYSŁOWIĆ, ALE HEJ! NIE WIŃ MNIE ZA TO! TO TWOJA WINA! PO PROSTU TE EMOCJE I WGL! *_*
BARDZO, ALE TO BARDZO DZIĘKUJE CI ZA TĄ DEDYKACJĘ! ZAŁOŻĘ SIĘ, ŻE NAWET NIE ZDAJESZ SOBIE SPRAWY Z TEGO JAK WIELE TO DLA MNIE ZNACZY! JESTEŚ WSPANIAŁA MISIU! xx
MAM TYLKO JESZCZE NADZIEJĘ, ŻE DRUGA CZĘŚĆ NIE ZŁAMIE MI SERCA, BO W SUMIE TO NIE WIEM CZEGO MOGĘ SIĘ SPODZIEWAĆ! :O
CZEKAM DO NIEDZIELI! I MAM NADZIEJĘ, ŻE SZYBKO MINIE MI TEN TYDZIEŃ ;*
CO DO MATUR TO PISEMNE POSZŁY MI CHYBA DOBRZE, ALE USTNE JESZCZE PRZEDE MNĄ WIĘC PROSZĘ TRZYMAJ KCIUKASY 15 I 21 ;***
KOCHAM I CAŁUJE
NATT ❤
Nareszcie Louis zna prawdę omg! Świetny rozdział :))
OdpowiedzUsuńJeju ile ja czekałam na ten moment
OdpowiedzUsuńaaaaa Louis nareszcie się dowiedział
jej rozdział jest cudny
po prostu idealny
nie mogę się doczekać reakcji Lou
czekam na kolejny
MASZ OGROMNY OGROMNY TALENT
ściskam Mela:**
Aaaaa czekam teraz na reakcje Lou! Dziękuję Ci wgl bardzo mocno za ten rozdział, wiesz (bo zawsze o tym pisze xD) że uwielbiam Louisa! :)No i ciekawa jestem też, czy on jej w końcu powie to co ma powiedzieć, zgodnie z planem Zayna i jak ona zareaguje... Znów tyle pytań i trzeba czekać cały tydzień na odpowiedzi! Ach kocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! xx
@Little_Sinner13
No w takim momencie ! jak możesz :( rozdział świetny jak zawsze <3 Olls :***
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńczekam na dalsze części :)
jestem zachwycona tym blogiem!
czekam na dłuższe rozdziały :>
http://art-of-killing.blogspot.com/
no nareszcie!!
OdpowiedzUsuńJejku jesteś fantastyczna i masz ogromny talent do pisania; buźka i czekam na dalsze losy... :)
OdpowiedzUsuńJejku cudo! Nie moge sie doczekac reakcji Lou. Tylko szkoda ze nowy rozdzial nie dzis bo bym miala cudny prezent na urodziny. Czekam na next/ Zuźka
OdpowiedzUsuń