niedziela, 10 maja 2015

33. Red Lights

Tak jak obiecałam drugi rozdział z dedykacją dla ciebie Natalie ♥ - mam nadzieję, że matura poszła ci dobrze ;)




„Bo tylko kobieta potrafi ujrzeć w prawdziwym skurwielu kogoś idealnego, z kim chce zostać do końca życia.”

Louis

Dalej nie potrafiłem uwierzyć, że to robi. Po jakiego wpisuje ją do tego pieprzonego dziennika? Nie może jak cywilizowany człowiek pogadać z nią? Dorośli ludzie, którzy się kochają i są w związku rozmawiają! Nawet ja rozmawiam z Nessie – pomińmy fakt, że nasza dyskusja zawsze jest przewlekana przekleństwami oraz głośnym tonem, ale rozmawiamy!
-Ósma trzydzieści, Tommo. – Oznajmił poważnym tonem, wręczając mi zeszyt.
-Nadal sądzę, że to zły pomysł. – Wzruszyłem ramionami.
-Zmienisz zdanie jak poznasz kogoś ważnego. – Zmarszczyłem brwi.
Co to w ogóle znaczy, że poznam kogoś ważnego?!
-A, co jeśli mnie nie wpuści, mądralo, huh? – Kiwnąłem na niego głową.
Chciałem się przekonać czy on ma już wszystko idealnie zaplanowane.
-Jeżeli cie nie wpuści, bo będzie brała prysznic do drzwi przyjdzie ktoś inny. Wtedy powiesz... – westchnął głośno, po czym przeczesał dłonią włosy. –Powiesz, że znasz Aladyna. – Zmarszczyłem brwi.
-Radzę ci ograniczyć te wszystkie bajki, kretynie.
-A jeśli dalej nie będzie otwierać, powiedz: Skrzacie, proszę.
-Ty... – Zacząłem powoli, nie chcąc go denerwować. Jego stan cholernie mnie martwi. –Może poproś, żeby cie psychiatra przebadał, co?
-Masz iść do Ness. – Wycedził przez zaciśnięte zęby. –Gwarantuję ci, że nie będziesz żałował.
-W co ty grasz? – Zapytałem pewnie, jednak nadal wolno. –Najpierw mi ją odbijasz i się ukrywacie, teraz karzesz mi ją odzyskać, ale mówisz, że nawet jeśli do mnie nie wróci, będę szczęśliwy. Ty serio jesteś pojebany, Malik. – Mulat zazgrzytał zębami i zakrył sobie twarz dłońmi.
Siedział tak dłuższą chwilę kręcą głową na boki oraz powtarzając, że w to nie wierzy. Po niespełna pięciu minutach kolejny raz zaciągnął się mocno powietrzem i spojrzał na mnie ze spokojem w oczach.
-Przyjaźnimy się od sześciu lat…
-Umiem liczyć. – Warknąłem.
-W takim razie zrób to.
-Ona się załamie. – Pokiwałem głową na boki z niedowierzania. –Chcesz ją doprowadzić nawet do gorszego stanu niż ja?
-Tak.
-Pojebało ci się całkiem w tym łbie?! – Miałem teraz całkowicie w poważaniu fakt, że wydarłem się na całe pomieszczenie, a ludzie przyglądali się mi jak jakiemuś psychiczne choremu człowiekowi.
-Ness jest silna, dlatego sobie poradzi. Boję się, że ten chuj... – Wskazał na list z groźbą, który nadal leżał przede mną. –Ją skrzywdzi. Bądź przyjacielem i zajmij się moją Blondyneczką. – Pokiwałem przecząco głową. –Nie bądź złamasem, stary zrób to, a wtedy poznasz tajemnicę.
-Tajemnicę? – Noo, muszę przyznać, że teraz to mnie faktycznie zaciekawił. Lubię sekrety.
-Prawdziwy powód wyjazdu Ness. – Wyszczerzyłem oczy. –Zasługujesz na prawdę, Lou, ale Ness na razie niezbyt śpieszno do wyjaśnień. Uwierz mi, że warto tam dziś iść.
-Ale…
-Obiecaj, że to zrobisz.
-Stary, ja…
-Obiecaj. – Wycedził przez zaciśnięte zęby, na co po kilku sekundach się zgodziłem.
Chciałem wypytać jeszcze Malika o tą zagadkę, jednak czas widzeń minął. Westchnąłem jedynie, po czym zabrałem ten pieprzony notes i wyszedłem. Będąc już na parkingu wsiadłem do swojego samochodu, uruchomiłem silnik i pojechałem do domu.
W Londynie nadal panowała zima, ale plusem tej pogody było słońce, które coraz mocniej świeciło. Spuściłem nieco szybę, aby trochę świeżego powietrza wpłynęło do wnętrza auta. Jechałem przepisowo, ponieważ dzisiejszego dnia nie musiałem się śpieszyć, po za tym musiałem przemyśleć cały ten dziwaczny plan Zayna.
Z dwudziestodwulatkiem znałem się od piętnastego roku życia, od kiedy uciekłem z bidula razem ze Stanem. Mulat pomagał mi z Mattem w sposób finansowy oraz załatwili jakieś mieszkanie, gdzie spędziłem rok. Jakby na to nie patrzeć to zawdzięczam im wszystko co mam. To właśnie Zayn nauczył mnie ścigać się. Nigdy tego nie mówiłem, ale imponował mi tym, że już w wieku szesnastu lat wygrał z tym cieciem – Zackiem. Był moim wzorem – zawsze znajdował wyjście z opałów, a jego plany – nie oszukujmy się – są arcygenialne! Czasem zastanawiam się, czemu ten idiota się marnuje? Na spokojnie mógłby założyć jakąś dobrze prosperującą firmę – chociażby ze sprzętem motoryzacyjnym. Malik jest najlepszym mechanikiem w całej Anglii i wie o tym każdy. Wszyscy chcą, żeby podrasował im auta lub motory i solidnie mu za to płacą. Ja… Ja po prostu go nie rozumiem, gdybym ja miał takie umiejętności już dawno bym zrezygnował ze wszystkich przekrętów, ale nie mam nic. Żadnego powodu do zmiany swojego dotychczasowego życia. Zayn to cholerny farciarz, który zawsze dostaje wszystko, mimo że wcale tego nie potrzebuje. Ma wszystko, ale idiota tego nie docenia. Weźmy na przykład jego i Nessie – rozkochał ją w sobie nawet się nie starając. Ba! On nawet nie próbował, a teraz, kiedy został uziemiony, co robi? Poddaje się. Rani ją oraz wystawia na cholernie trudną próbę. Znam Donavan dość długo i wiem, w jaki sposób zareaguje na wiadomość, co zrobił jej ukochany chłopak. Kiedy jej to powiem… Znienawidzi go. Ale ten pacan – mimo, że jest całkowicie pojebany na wiele sposobów, ma różne odchyły, tą swoją manię porządkowania wszystkiego, jest cholernie impulsywny i dotąd nigdy nie był w poważnym związku – zasługuje na szczęście jak każdy.
Zaparkowałem mojego nowego Nissana, którego Malik dla mnie wyremontował na podjeździe. Powoli wysiadłem z wozu, po czym trzasnąłem drzwiami i wszedłem do wielkiej willi, gdzie panował kurewsko radosny nastrój. Z czego oni się cieszyli?! Mnie nie było do śmiechu, bo mój brat siedzi w mamrze – co w sumie sam sobie załatwił, ale to szczegół. Danielle razem z Liamem grali w szachy, Matt z Michaelem grali na konsoli, a Moon lizał się z Shirley – co było niesmaczne. Ta laska była jak ospa – każdy ją miał. No może oprócz mnie, bo jeszcze nigdy nie miałem ospy i jej także. Zatrzasnąłem z hukiem brązowy prostokąt, a następnie rzuciłem się na sofę obok Andersona. Westchnąłem głośno z braku sił oraz… Czy to, co Malik chce zrobić będzie odpowiednie? To… Oboje będą cierpieć.
-Co jest Tomlinson? – Mruknął starszy brat Zayna, dlatego na niego spojrzałem i potrząsnąłem głową z niedowierzania.
-Ten twój brat, ma nasrane we łbie.
-Żadnej nowości nie odkryłeś. – Wzruszył ramionami, dalej poświęcając całą uwagę FIFIE. –Co znowu wymyślił genialny Zayn?
-Zapytaj go.
-Pytam ciebie. – Warknął.
-Tajne przez poufne, stary. – Uniosłem barki jak Mike kilka sekund wcześniej. –Powiem ci tylko, że znowu bawi się w Mikołaja. Wszystkim chce dogodzić, ale to on najbardziej na tym ucierpi.
-Pieprzony gówniarz. – Mruknął pod nosem. –Co ta lalunia z nim zrobiła? Zanim poznał tą Księżniczkę nie pakował się w taki syf.
-Tak, bo wcześniej tylko włamywał się do rządowych systemów. – Prychnęła Olson. –Lou, mów co on znowu wymyślił?
-Nie mogę, obiecałem.- Uniosłem dłonie na wysokość głowy, chcąc aby w ten spokój się ode mnie odwaliła i zakończyła to pierdolone przesłuchanie. –Muszę się napić. – Wstałem i skierowałem się do kuchni. Z  lodówki wyjąłem butelkę piwa, które otworzyłem i wziąłem porządnego łyka. Alkohol przyjemnie rozprowadził się po moim gardle, chociaż w małym stopniu mnie uspokajając. Nagle w mojej głowie przemknęła groźba Donavan: „Przestań chlać jak popierdolony, bo wyślę cie na odwyk, mówię poważnie Louis”.
Nessie się myliła, bo ja wcale nie byłem uzależniony od picia. Robiłem to tylko i wyłącznie w chwilach, kiedy byłem wkurwiony oraz rozdarty pomiędzy swoimi sprawami. W obecnym przypadku chodziło o tą drugą opcję. Nie dość, że miałem kłamać w oczy dziewczynie, którą nadal kocham to na dodatek miałem ją zranić w imieniu mojego najlepszego przyjaciela. Innym rozwiązaniem było oczywiście olanie całej sprawy, w końcu co mi teraz może zrobić Zayn, skoro siedzi w pace? NIC. To było cudowne uczucie… Wiedza, że ten frajer w żaden sposób nie skrzywdzi mojego słoneczka.
Osobną kwestią była jeszcze ta niesamowita tajemnica, którą cholernie bardzo pragnąłem poznać. Skoro nie moja zdrada była przyczyną wyjazdu blondynki, to co nią, do kurwy było?! Przecież nie wyjechałaby bez powodu i mogę dać sobie uciąć rękę, że na pewno kłóciłaby się z ojcem, żeby zostać.
Donavan nie jest typem laski, która od tak się podporządkuje, co to to nie. Dziewiętnastolatka zawsze się wykłóca i pokazuje ten swój zadziorny charakterek, który nie tylko kurewsko mocno pociąga, ale również zajebiście wkurwia. Jest taka uparta…
Kiedy skończyłem opróżniać szklaną butelkę, poszedłem do góry i wszedłem do swojej sypialni. Od razu rzuciłem się na wielkie łóżko, po czym schowałem twarz  w puchatej poduszce.
Stałem oparty tyłkiem o czerwone ferrari i paliłem papierosa, dokładnie lustrując miejsce, w którym się znajdowaliśmy. Zayn miał właśnie dzisiejszego wieczoru ścigać się z niejakim Zackiem o tytuł mistrza, a atmosferę podsycał fakt, że mój przyjaciel zaliczył jego laskę.
Przedmieścia Hackney były co kilkanaście kilometrów obstawione ludźmi organizatorów wyścigów – goście zarabiali gruby hajs – którzy mieli informować o policji patrolującej teren. Na parkingu stało dość sporo aut, a przy nich kierowcy oraz laski w skąpych spodenkach, kusych topach lub po prostu górach od kostiumów kąpielowych.
-Siema, Tommo! – Odwróciłem głowę, aby spojrzeć na osobę, która właśnie mnie wołała. W moją stronę zmierzał właśnie wysoki szatyn w czarnych rurkach oraz koszuli w czerwono – czarną kratę, na której miał skórzaną kurtkę.
-Cześć, Adam. –Przybiłem sztamę z Donavan’ m, a później chłopak przywitał się z Liamem, Danielle, Mattem. Na końcu poszedł do swojego najlepszego przyjaciela, którym był Malik. Rozmawiali dłuższą chwilę, po czym siedemnastolatek wrócił obok mnie.
-Słuchaj, stary... – Chłopak zakłopotany podrapał się w kark, kiedy zwracał się do Liama. –Pożyczyłbyś motor? Mi starzy skasowali kluczyki, po tym jak oblałem w-f. -Spuścił głowę, a ja parsknąłem cichym śmiechem. 
Jak to możliwe, żeby mieć zagrożenie z wychowania fizycznego?! Przecież to niedorzeczne, żeby zostać udupionym z tak banalnego przedmiotu, ponieważ wystarczy ćwiczyć, a on?! Ten idiota, gdy ma zajęcia idzie na wagary, albo chowa się w bibliotece. Raz nawet mówił, że własna siostra go kryła! To takie popieprzone, a zarazem śmieszne.
-Stary, jak zarysujesz... – Wskazał na niego palcem, na moment odrywając się od swojej dziewczyny, z którą cały czas leci w ślinkę.-Oddajesz kasę, wiem, że twój stary ma dużo szmalu.
Payne razem z Olson oraz Andersonem znają się od przedszkola. Według Matta, ta dwójka od pierwszego spotkania złapała kontakt i wystarczyło tylko, żeby skończyli trzynaście lat, aby zostali parą. Teraz buzują im hormony, dlatego mają taką chcicę na siebie nawzajem.
-Mam trochę obcięte koszty, jak mówiłem nie zdaję z w-fu. Zresztą… Nie zarysuję. – Prychnął i złapał za maszynę. –Zrób mi przysługę i postaw trochę kasy na mnie, huh?
-Mhm. – Niezadowolony siedemnastolatek odepchnął się od maski wozu i niechętnie ruszył w kierunku Todda – organizatora, aby obstawić na Donavana kilkaset funtów. Ciemny blondyn wrócił, gdy Adaś poszedł na linię startu.
-Ale ty wiesz, że on przegra, tak? – Zapytałem tylko dla upewnienia.
-Masz mnie za idiotę? – Warknął, mrożąc mnie spojrzeniem. –Przecież ten cieć zawsze przegrywa, ale to mój brat. – Wzruszył ramionami. –Dzięki Adasiowi zaliczam sztukę, a ja w ten sposób mogę mu się odwdzięczyć. Po za tym to tylko dwie stówy, jeśli starzy mi nie dadzą kieszonkowego, zawsze mogę się ścigać. – Uśmiechnął się beztrosko, a później wrócił do swojej dziewczyny.
Kurewsko zazdrościłem im tego uczucia oraz więzi. Odnaleźli się w tak śmiesznym wieku i od dobrych dwunastu lat trzymają się razem. To chyba jest te całe przeznaczenie, coś typu: „Dwie osoby spotkały się przypadkiem, a okazuje się, że czekali na siebie całe życie”. Też bym chciał kiedyś przeżyć taką miłość. Miłość, w której się zatracę. Która mnie poruszy i sprawi, że będę bujał w obłokach. Taką miłość jak w piosence Taylor Swift Love Story – zakazana, która nie powinna istnieć, ale jednak coś dało jej prawo bytu. Uczucie, które zakiełkowało w młodości i trwałoby po stare lata mojego życia. Chciałbym poznać dziewczynę, która namiesza mi w głowie. Dla której będę w stanie poświęcić wszystko.    
Po pokoju rozniosło się głośne pukanie do drzwi. Nie miałem najmniejszej ochoty na żadne rozmowy, ani zwierzania się Danielle, dlatego też nie dawałem znaku życia. Ciche skrzypnięcie spowodowało, że z moich ust uleciało cichutkie „kurwa”, jednak dalej leżałem bez ruchu. Materac ugiął się pod wpływem ciężaru osoby, która na nim przysiadła, a następnie głośno westchnęła.
-Gdzie Zayn? – Zapytała szeptem. Po głosie rozpoznałem, że to ta mała idiotka Shirley, a może i Stacy…?  Zresztą to w tej chwili nie jest istotnie. Odetchnąłem z ulgi, iż moim gościem była córka McKibben’ a, a nie Olson. Najwolniej jak tylko potrafiłem podniosłem się do siadu tylko po to, aby kulturalnie z nią porozmawiać.
Brunetka wyglądała na smutną oraz zmęczoną, o czym świadczyły podkrążone oczy oraz… Wydaje mi się, że ta lalunia cholernie schudła od czasu, kiedy ostatnim razem ją widziałem.
-Dlaczego o to pytasz, huh? – Kiwnąłem na nią brodą, przy okazji marszcząc brwi. Nie rozumiem, co z nią jest nie tak.
-Muszę wiedzieć, gdzie on jest. – Jęknęła zrozpaczona. –Ja… - Uniosłem brew. Cóż… W tej chwili nie zamierzałem przeszkadzać w wyznaniach, na które właśnie zbierała się Shirley. –Co takiego on widzi w niej, Louis? – Popatrzyła na mnie tymi błagającymi niebieskimi oczami, dlatego nie potrafiłem być dzisiaj dla niej chujem.
-W Nessie?
-Tak, w Nessie. Dlaczego woli ją ode mnie? – Pociągnęła nosem będąca bliską płaczu. Cholera.
-Nessie jest… To naprawdę wyjątkowa i wartościowa dziewczyna. Nie chodzi tutaj o jej urodę, mimo że jest prześliczna, ale przede wszystkim o charakter. Nessie potrafi walczyć o to, co kocha, czego bardzo pragnie. Jest gotowa pójść w ogień za swoich bliskich. Ona potrafi poświęcić wszystko dla osób, które kocha, aby były bezpieczne. Rzeczą, która jednak najbardziej przyciąga uwagę są te piękne sarnie oczy, w których pomimo nienawiści zawsze jest miłość. Sekret tkwi w tym, że Nessie cholernie stara się być suką dla osób, które ją skrzywdziły, ale ma na to zbyt dobre serce. – Spuściłem głowę, bo właśnie uświadomiłem sobie, iż Zayn się przeliczył i jego plan diabli wezmą, ponieważ Donavan nigdy go nie znienawidzi. Wiem to z własnego doświadczenia - gdybym faktycznie był jej obojętny nie martwiłaby się o mnie, nie szantażowałaby mnie odwykiem.
-Mówisz o niej w ten sposób… Jakbyś…
-Jakbym, ją kochał? – Prychnąłem wchodząc jej w zdanie. Nastolatka niepewnie przytaknęła.-Bo ją kocham.– Wzruszyłem od niechcenia ramionami.
-To dlaczego pozwoliłeś Zaynowi ją sobie odbić?
-Bo jeśli kogoś kochasz, to pozwalasz mu na bycie szczęśliwym nawet, jeśli to szczęście daje mu ktoś inny.
-Czyli powinnam pozwolić mu być z Nessie, tak?
-Nie, Shirley. – Pokiwałem przecząco głową. –Zayn chce ją skrzywdzić, ponieważ ma dość starania się. Ten palant, znów jest wolny jak ptak…
~***~
Włóczyłem się po okolicy i zastanawiałem się, czy na pewno powinienem godzić się na umowę z Malikiem. To mój przyjaciel, ale Nessie… Nie mogę zabrać jej szczęścia oraz zranić jej uczuć, ponieważ ten idiota nie potrafi wymyśleć innego pomysłu jak tylko złamanie jej serca. Powinien inaczej to rozegrać, w końcu to geniusz! Gość wymyślił plan, aby włamać się do konwoju wojskowego, wykradł dane i był gotowy dać się zabić za nas wszystkich, a teraz co robi?! Idzie na łatwiznę, bo po co się starać oraz walczyć o laskę, którą jak sam powiedział kocha, skoro można zranić Donavan i wrócić do swoich dawnych przyzwyczajeń?! Rozumiem, że cholernie się o nią martwi, zresztą ja mam podobnie, ale to jest cios poniżej pasa. Nie powinien mnie o to prosić, a ja nie miałem się na to wszystko godzić.
Wszedłem do kawiarni, aby odrobinę się ogrzać i wypić coś ciepłego. Lokal był całkiem przytulny, dlatego jestem pewny, że Nessie cholernie by się tutaj podobało. Podszedłem do długiego kontuaru oraz usiadłem na wysokim krześle barowym obok…
-Co tu robisz? – Kiwnąłem w kierunku szatyna.
-Siedzę, Tomlinson. – Westchnął od niechcenia. –Czego się spodziewałeś?
-Może zwykłego cześć, wróciłem, tak jak moja siostra do Londynu? – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
-Jesteś na tyle tępy, żeby sądzić, że bym cie o tym poinformował po tym co zrobiłeś Ness? – Uniósł na mnie brwi. –Już wystarczy, że teraz muszę trawić tego kretyna.
-Zayn to twój przyjaciel.
-Był nim do czasu, kiedy nie zaczął kręcić z moją siostrą. Nie ufam mu w tej kwestii, bo jestem przekonany, że ją skrzywdzi.
-Adam, miałeś dać im spokój. – Wtrąciła groźnym tonem niewysoka Latynoska podchodząc do lady.-Coś podać? – Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
-Gorącą czekoladę, na dworze jest niezła pizgawica. – Odwzajemniłem gest, a później dokładnie przyjrzałem się kelnerce.
Była cholernie niska, mogła mieć z metr sześćdziesiąt  - nie więcej. Jej brązowe fale opadały kaskadami na ramiona oraz piersi, które były zasłonięte żółtym uniformem. Po lewej stronie mundurka było wyszyte imię Marisa. Miała też niezły tyłeczek, dlatego nie mogłem się powstrzymać od oblizania górnej wargi, ale poskutkowało to tylko z bólem, ponieważ dostałem w łeb od tego frajera.
-Nie gap się na nią, jest moja. – Warknął, na co przewróciłem oczami.
-Doradź mi coś. –Uniósł brwi.
-Louis Tomlinson potrzebuje mojej rady? – Zdziwił się, ale nie było to dla mnie szokiem. Nie lubił mnie od czasu, kiedy zacząłem spotykać się z jego malutką siostrzyczką, którą za wszelką cenę chciał przede mną chronić. Niestety… Nie udało mu się.
-Ktoś grozi Zaynowi. – Zacząłem.
-Mało mnie to obchodzi, Tommo.
-A powinno, bo to zmierza do Nessie. –Oczy Adama były teraz we mnie piorunami, a palce zacisnął na brzegu blatu w ten sposób, że mogłem podziwiać żyły na jego dłoniach.
-Co ten gnój jej zrobił? – Wycedził przez zaciśnięte zęby.  
-Na razie nic, ale pragnie tylko jej bezpieczeństwa, dlatego chce ją zranić.
-Zaczekaj. – Zmarszczył brwi. –Chce ją skrzywdzić, żeby nic jej nie groziło? – Wyszczerzył oczy.
-Mniej więcej. – przytaknąłem. –Ktoś mu grozi, że skrzywdzi Nessie, a z racji tego, że Malik jest uziemiony przez trzy miesiące… - Wzruszyłem ramionami. –Chciał, żebym jej pilnował.
-Jak to jest uziemiony?
-Siedzi w mamrze, to długa historia, dlatego nie pytaj, bo to też miało na celu ochronę twojej siostry.
-Co ten dupek wymyślił? – Westchnął, poddając się.
-Jedyne co musisz mi obiecać jest to, że pomożesz jej się pozbierać i nie znienawidzisz mnie, ani Zayna.
-To moja siostrzyczka, zawsze jej pomogę, kretynie. – Prychnął na odczepne więcej się do mnie nie odzywając i ignorując.
Marisa postawiła przede mną szklankę z gorącym napojem, który powoli wypiłem i rozgrzałem się. To było niczym nektar bogów – niebiańsko pyszne i dodające energii, sprawiające, że cała moc wracała. Nie wiem jak długo siedziałem, ale na dość dużym zegarze była już godzina dwudziesta. Zapłaciłem za czekoladę i żegnając się z Donavan’ em zwykłym narka, stary  wyszedłem.  
Wsiadłem w samochód, którym pojechałem pod blok Nessie. Siedziałem jednak w fotelu i przyglądałem się oknu, w którym paliło się światło.
Nie chcę jej krzywdzić, nie mogę tego zrobić mojej Nessie.
Minęło trzydzieści minut, to też wysiadłem z auta oraz niepewnym krokiem ruszyłem w stronę klatki, a później schodami do mieszkania blondynki.
Na klatce dało się usłyszeć krzyki oraz… Płacz?! Co do cholery?! Szybciej zacząłem przeskakiwać stopnie. Będąc już przed wejściem, zauważyłem, że drzwi są uchylone, a wrzaski nie ustawały tylko się nasiliły. Nie zważając na nic, wszedłem do domu i zlustrowałem pomieszczenie. Ogarnęła mnie furia – chodź to i tak zbyt łagodne określenie – kiedy zobaczyłem tego gnoja szarpiącego za włosy przerażonej dziewiętnastolatki.
-Mówiłem, że masz mi pomóc pogrążyć Tomlinsona, a ty co zrobiłaś?! – Zaśmiał się nerwowo, Jeremy. Miałem ochotę rozkurwić mu mordę. –Pieprzysz się z Malikiem, tym samym załatwiasz sobie ochronę! Ostrzegałem co może się stać, gdy mi nie pomożesz, Ness!
-Tylko ją tknij, Jer. – Zagroziła drżącym głosem, który powoli tracił swoją siłę. –A klnę się na wszystko, że… - Zaczerpnęła głośno powietrza, gdy wielka łapa Stana zetknęła się z policzkiem blondynki. Z ust dziewczyny uleciało ciche syknięcie bólu. –Zabiję cie, jeśli tylko zrobisz coś mojej córce. – Woah! Córce?! Jakiej znowu córce?!
-Zamknij usta, Ness, bo za chwilę zamkniesz oczy. – wyjął zza paska pistolet i uniósł lufą brodę Donavan. Jaką córkę, do cholery?!  Dłużej nie potrafiłem na to patrzeć. Wkurwiony ruszyłem na dwudziestodwulatka, po czym mocno przyłożyłem mu w głowę. Mężczyzna lekko zachwiał się na nogach, tym samym zdjął z celownika moją dziewczynę… To znaczy, dziewczynę Zayna.
Nie kontrolowałem teraz siebie i zacząłem okładać swojego dawnego przyjaciela. Wymierzałem ciosy, które spoczywały na jego twarzy, a w między czasie tłumaczyłem mu, żeby odpierdolił się raz na zawsze od Nessie.
-Lou, przestań. – Usłyszałem za sobą ściszony głos Donavan, a później maleńkie dłonie złapały za moje barki i odciągnęły mnie do tyłu. –Zabijesz go.
-O to właśnie chodzi, Nessie. – Wysapałem. –Chciał cie skrzywdzić, celował do ciebie z pistoletu!
-Nie zniżaj się do jego poziomu. – Wywróciłem oczami, a później odwróciłem się i pozbierałem z podłogi zwłoki poturbowanego Jeremy’ go, po czym wyrzuciłem z mieszkania Nessie, następnie zamykając drzwi na klucz.
Kiedy wróciłem do salonu, blondynka trzymała w ramionach i tuliła do swojej piersi małą szatynkę. Niepewnie postawiłem kolejny krok do przodu oraz przełknąłem głośno ślinę. Cholera…
-Nessie. – Sarnie oczy uniosły się na mnie zupełnie jak niebieskie.
-Mamusiu, to ten chłopak z twojego zdjęcia! – Zawołała radosna dziewczynka. –Jak masz na imię?
-Louis, ty musisz być tym Skrzatem. – Stwierdziłem. Moje serce przyśpieszyło pracy. Boże, czy to możliwe, żeby one usłyszały te głośne bicie?!
-Znasz mojego Aladyna? – Jej oczy się zaświeciły, a ja przytaknąłem z kamienną twarzą. –Gdzie jest Zayn? – Spojrzałem na blondynkę, która zabroniła mi cokolwiek mówić kiwiąc głową na boki.
-Za niedługo wróci, musiał załatwić coś ważnego. To z tobą rozmawiałem przez telefon… - Westchnąłem, przypominając sobie sytuację sprzed kilku tygodni. 
-Tęsknię za nim. – Stwierdziła ze smutną minką, a kilka sekund później upadła na kolana przez szczeniaka rasy bernardyn. –Dingo! – Warknęła. –Uważaj jak biegasz, mogłam wybić zęby. – Mimo tak kurewskiej sytuacji zaśmiałem się pod nosem zupełnie jak Nessela.
-Darcey, idź do swojego…
-Czyje to dziecko, Nessie? – Wtrąciłem. –I nie kłam, że Adama, bo więcej nie dam się nabrać. Gdyby twój brat był jej ojcem… – Wskazałem na kilkulatkę, która tarzała się po ziemi z psem, cichutko chichocząc pod nosem. –Gdyby to była prawda… - Pokiwałem przecząco głową. –Powiedziałaś Jerowi, że to twoja córka!
-Wyjdź z mojego mieszkania. – Warknęła, wycierając mokre od łez policzki.
-Najpierw mi odpowiedz, do cholery! Kto jest ojcem tej małej?! – Wrzasnąłem, będąc coraz to bardziej wkurwiony. Okłamała mnie tak wiele razy wciskając kit, że to dziecko jej brata. Jaki miała w tym cel?
-Wynoś się, Louis!
-Nie wyjdę, dopóki nie usłyszę odpowiedzi, Nessie! Zacznij gadać, jeśli chcesz się mnie pozbyć, bo na twoje nieszczęście mam sporo czasu. – Uśmiechnąłem się triumfalnie wiedząc, że tym ją przekonam do mówienia.
-Okay! – Krzyknęła zdenerwowana. –Chcesz odpowiedzi, huh?! – Kiwnęła na mnie brodą, dlatego szybko pokiwałem pionowo głową. –Darcey to twoja córka. Jesteś ojcem mojego dziecka… 
_________________________________
Chyba najbardziej w tym rozdziale podoba mi się kocówka oraz retrospekcja Louisa... 
Nie wiem co mam wam dziś napisać, ale chyba nie muszę mówić, że był to ostatni rozdział tej części? Jeśli chodzi o drugą to już zaczęłam ją pisać i też mam kilka rozdziałów, które osobiście mi się podobają, ale wy... No cóż musicie jeszcze poczekać. 
Zaczęłam również pisać kilka rozdziałów nowego ff, z... W roli głównej xdd - tak, wiem, zołza ze mnie, ale chcę was jeszcze potrzymać w niepewności, ponieważ historia będzie o... Tego też dowiecie się później ;) 
Dziękuję wam za komentarze ♥ 
Miłej niedzieli, miśki ;**
Ps. pierwszy rozdział drugiej części już za tydzień ;)  

14 komentarzy:

  1. Genialny rozdział w koncu Louis dowiedział się prawdy ! Nie moge doczekać się drugiej części .
    Weny i do następnego :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny a ta końcówka mnie rozwaliła*-* Tommo w końcu wie o Darcy... <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O rzesz kurwa, ja pierdolę, tan rozdział jest taki ashcfvedvhbrwdvbhrf !!
    Akcja z Jeremy'm najlepsza ! Dobrze, że Lou dał mu w mordę.
    Louis wreszcie dowiedział się, że Darcey jest jego córką. Rychło w czas :D
    Czekam na pierwszy rozdział drugiej części.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział!
    Uwielbiam to opowiadanie <3
    Czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG!!! genialny rozdział xD. Nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW.PO PROSTU WOW. NIE WIEM CO MAM POWIEDZIEĆ NA TEMAT TEGO ROZDZIAŁU :O JA PO PROSTU.. UGH.. BRAKUJE MI SŁÓW! JEST ŚWIETNY, GENIALNY, ZAJEBISTY NO NAJLEPSZY I ZDECYDOWANIE JEST TERAZ MOIM ULUBIONYM *_* NO KURCZE TYLE CZEKAŁAM NA TE OSTATNIE SŁOWA! CAŁĄ PIERWSZĄ CZĘŚĆ! :D TO BYŁA TORTURA CZEKAĆ NA KAŻDĄ NIEDZIELE I MIEĆ NADZIEJĘ, ŻE MOŻE TO TERAZ NASTĄPI!
    TAK JAK PISAŁAM POD POPRZEDNIM - JESTEM ROZDARTA.. NIE WIEM CO MAM MYŚLEĆ NA TEMAT ZAYNA BO PRZEZ TE OSTATNIE ROZDZIAŁY WDARŁ SIĘ DO MOJEGO SERCA - ZAWSZE BYŁAM ZAYN GIRL, ALE CHODZI MI O TWOJE FF. :)) JEST CUDOWNY I NIE MA INNEJ OPCJI! TAKI BEZINTERESOWNY, KAŻDY BLISKI JEST WAŻNIEJSZY NIŻ ON SAM... :') JEST TAKI GENIALNY I TAK BARDZO GŁUPI W JEDNYM! SPALIŁABYM TEN DZIENNIK! <3 SAMA WIDZISZ, ŻE CIĘŻKO MI SIĘ SENSOWNIE WYSŁOWIĆ, ALE HEJ! NIE WIŃ MNIE ZA TO! TO TWOJA WINA! PO PROSTU TE EMOCJE I WGL! *_*
    BARDZO, ALE TO BARDZO DZIĘKUJE CI ZA TĄ DEDYKACJĘ! ZAŁOŻĘ SIĘ, ŻE NAWET NIE ZDAJESZ SOBIE SPRAWY Z TEGO JAK WIELE TO DLA MNIE ZNACZY! JESTEŚ WSPANIAŁA MISIU! xx
    MAM TYLKO JESZCZE NADZIEJĘ, ŻE DRUGA CZĘŚĆ NIE ZŁAMIE MI SERCA, BO W SUMIE TO NIE WIEM CZEGO MOGĘ SIĘ SPODZIEWAĆ! :O
    CZEKAM DO NIEDZIELI! I MAM NADZIEJĘ, ŻE SZYBKO MINIE MI TEN TYDZIEŃ ;*
    CO DO MATUR TO PISEMNE POSZŁY MI CHYBA DOBRZE, ALE USTNE JESZCZE PRZEDE MNĄ WIĘC PROSZĘ TRZYMAJ KCIUKASY 15 I 21 ;***
    KOCHAM I CAŁUJE
    NATT ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie Louis zna prawdę omg! Świetny rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju ile ja czekałam na ten moment
    aaaaa Louis nareszcie się dowiedział
    jej rozdział jest cudny
    po prostu idealny
    nie mogę się doczekać reakcji Lou
    czekam na kolejny
    MASZ OGROMNY OGROMNY TALENT
    ściskam Mela:**

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaaa czekam teraz na reakcje Lou! Dziękuję Ci wgl bardzo mocno za ten rozdział, wiesz (bo zawsze o tym pisze xD) że uwielbiam Louisa! :)No i ciekawa jestem też, czy on jej w końcu powie to co ma powiedzieć, zgodnie z planem Zayna i jak ona zareaguje... Znów tyle pytań i trzeba czekać cały tydzień na odpowiedzi! Ach kocham to opowiadanie!
    Pozdrawiam! xx
    @Little_Sinner13

    OdpowiedzUsuń
  10. No w takim momencie ! jak możesz :( rozdział świetny jak zawsze <3 Olls :***

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny rozdział! <3
    czekam na dalsze części :)
    jestem zachwycona tym blogiem!
    czekam na dłuższe rozdziały :>
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. no nareszcie!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku jesteś fantastyczna i masz ogromny talent do pisania; buźka i czekam na dalsze losy... :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejku cudo! Nie moge sie doczekac reakcji Lou. Tylko szkoda ze nowy rozdzial nie dzis bo bym miala cudny prezent na urodziny. Czekam na next/ Zuźka

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja