niedziela, 18 stycznia 2015

17. Young Again

O mój Boże!! Jestem taka podekscytowana tym rozdziałem i ciekawa waszej reakcji!! 
+ Bardzo ważna sprawa pod rozdziałem, proszę o przeczytanie chociażby ze względu na odrobinę szacunku...


Przecież nie musi Cię kochać cały świat. Czasem wystarczy tylko jedna osoba.”

Zayn 

Siedziałem przy stole i piłem kawę przy okazji paląc papierosa – co było moim codziennym rytuałem, ponieważ nigdy nie zwykłem jadać śniadań, po za tym nie chce mi się codziennie robić naleśników – o wiele bardziej preferuję wyjście do jakiejś kawiarni.
-Cześć, Zayn. – Nade mną pojawiła się postać Danielle, która złapała za mój kubek i upiła kilka łyków czarnego napoju. –Powiedz Louisowi, że pojechałam do szpitala.
-Zaraz wychodzę, napisz mu kartkę i podpisz mnie też. – Mulatka głośno westchnęła, a później przystała na moją propozycję. Z szuflady wyjęła żółtą karteczkę samoprzylepną, na której nabazgrała wiadomość i przypięła ją na lodówkę, ponieważ Louis zawsze zaczyna dzień od tych posranych płatków.
-Lecę, nie pakuj się w kłopoty. – Cmoknęła mnie w policzek, a później wybiegła z domu niczym pocisk.
Naprawdę kochałem moją kuzynkę, ale samo jej stwierdzanie faktu oraz próśb, żebym trzymał się z dala od jakichkolwiek drak były nie na miejscu zważywszy chociażby na fakt, że nasza praca już sama w sobie jest ryzykowna. Zresztą musiałem załatwić bardzo ważną sprawę dotyczącą Dani oraz Tomlinsona, dlatego od tygodnia wychodzę w celu „dopisaniu kilku nazwisk do mojego dziennika”.
Zgasiłem peta w popielniczce, a brudną szklankę włożyłem do zmywaki, po czym poszedłem na korytarz, gdzie z garderoby zdjąłem moją skórzaną kurtkę oraz ubrałem buty. Udałem się do garażu i zabrałem jeden z kluczyków wiszących na haczykach. Wsiadłem do czarnego Nissana Juke Kuro, którego ostatnio kupił sobie Liam – często wymieniamy się swoimi autami, dlatego to nie był jakiś haniebny czyn, że pożyczam jego furkę bez jego zgody. Wyjechałem z garażu, a później z piskiem opon pojechałem pod dom tego kutasa Stana.
Od siedmiu dni miałem nowe hobby, a mówiąc prościej śledziłem go od wypadku Payne’ a chcąc się zemścić za to, że moja Dani tak cholernie cierpi fizycznie oraz psychicznie. Tak naprawdę nie byłem złym gościem dopóki ktoś nie krzywdził mojej rodziny, bo wtedy byłem gotowy nawet zabić. Jestem silnie związany z moim kuzynostwem od czasu, gdy rodzice wysłali mnie do Londynu w wieku piętnastu lat w ramach kary za liczne bójki oraz wyrzucenie ze szkoły.
Byłem zmuszony przeprowadzić się do mojego kuzyna Matta, którego starsi jeszcze nie byli tak całkowicie pochłonięci pracą – wyjeżdżali tylko na tydzień lub półtora w miesiącu, co dawało nam dwanaście, a czasem nawet osiemnaście tygodni laby –ale nie to było najgorsze, starsi zapisali mnie do pieprzonej szkoły z internatem i z przymusu musiałem chodzić w cholernym mundurku oraz bardziej przykładać się do nauki, to właśnie stąd mam tą dziwną fobię ciągłego księgowania. Louis twierdzi zupełnie jak Anderson oraz Liam, że to głupie, pedantycznie i nieźle popierdolone, ale przynajmniej mam uporządkowanie życie, a oni? Jeden chodzi nadąsany, bo jego laska cały czas go spławia, drugi pokłócił się ze swoją przyjaciółeczką, która jest byłą tego pierwszego, a trzeci? Trzeci leży w śpiączce i walczy o życie, ponieważ nie potrafią rozplanować planu działania i działają pod presją, idą na żywioł. Sami są sobie winni, ale jako że za niecały miesiąc mamy święta postanowiłem okazać swoją dobroduszność i pomóc tym życiowym nieudacznikom.
Czekałem cierpliwie, aż ten idiota wyjdzie ze swojego domu, by móc za nim pojechać oraz dowiedzieć się jaki przekręt tym razem szykuje, ale kiedy wyjechał tym swoim gratem jedyną rzeczą, którą zrobiłem było włożenie na nos moich czarnych okularów, włączenie radia oraz pojechanie za nim. Jeremy kierował się w stronę mieszkania Matta, ale jak się później okazało zmierzał pod blok, w którym od niedawna mieszkała moja nowa przyjaciółka Ness.
Po naszym ostatnim spotkaniu nawet ją polubiłem, co jest naprawdę wielkim wyczynem, ponieważ od momentu gdy Tomlinson przyprowadził ją do domu, żeby nam przedstawić byłem zdania, że ta dziewucha tylko się z nim zabawi, a potem ucieknie – przyznaję, pomyliłem się co do tej blondyneczki, okay? Próbowała mu pomóc i wyciągnąć go z tego całego gówna, ale Louis jej na to nie pozwolił, a odwdzięczył się zdradzając Ness z Jessicą. Wtedy nie zareagowałem, bo nie miałem takiej potrzeby tylko, że gdyby teraz zrobił Donavan takie świństwo rozkurwiłbym mu głowę o najbliższą ścianę – bądź co bądź byłem od niego lepszy w Street Fight, zresztą nie tylko w tym, bo jak twierdzi nie jaka Savannah w łóżku też go przewyższam, a z racji tego, że jestem bardzo dobrze wychowany nie wypada mi się wykłócać z tak bystrą kobietą.
Oczekiwałem aż ten chuj wreszcie raczy wyjść, ale na razie wcale się na to nie zanosiło, dlatego wsłuchałem się w wiadomości, które właśnie podawano w radiu. Powoli zaczynało mi się nudzić, więc zacząłem nerwowo stukać palcami w kierownicę, aż w końcu Jer przerwał moje męki i wyszedł… W towarzystwie Ness i jakiejś małej dziewczynki – Louis mówił, że jego lala buja się z jakimś dzieckiem, ale ponoć to córka jej brata… Tylko dlaczego nasza Blondyneczka rano wychodzi ze swoją bratanicą i Stanem? To pewnie jakaś grubsza sprawa, a ja rozwiążę ją niczym prawdziwy Sherlock Holmes.
Jechałem za nimi utrzymując odpowiednią odległość, aby nie zaczęli niczego podejrzewać aż do przedszkola. Z czystej ciekawości poszedłem za Ness, kiedy odprowadzała tą małą i dokładnie obserwowałem jak się z nią żegna. Nie było w ich zachowaniu nic podejrzanego, dlatego szybko się ulotniłem z powrotem do samochodu. Nessela wróciła do Jeremy’ go, porozmawiali trochę chociaż… Właściwie to się pokłócili, a później pojechali. Byłem w stu procentach pewien, że teraz obrali cel naszego domu, ponieważ mieliśmy odbyć spotkanie z Jason’ m w sprawie kolejnego zlecenia, dlatego postanowiłem skoczyć coś zjeść, bo mój brzuch dawał o sobie znać.
Wszedłem do lokalu, w którym ostatnio byłem z Donavan i nawet usiadłem przy tym samym stoliku. Po chwili podeszła do mnie laska Adama w celu przyjęcia zamówienia.
-Możemy pogadać?
-Ma to związek z twoim zamówieniem? – Mruknęła znudzona, w sumie to jej się nie dziwię, ponieważ przychodzę tutaj codziennie i wypytuję ją o uroczą blondyneczkę za kasą, z którą się przyjaźni, ale zawsze mnie spławia. 
-Tak, ma. –Pstryknąłem palcami wskazując przy okazji na nią oraz zagryzając dolną wargę. –Siądziesz?
-Jestem w pracy. – Dodała tym samym tonem.
-Odpowiesz mi na jedno pytanie, a potem przyniesiesz naleśniki i dam ci spokój.
-Obiecujesz?
-Masz moje słowo. – Powiedziałem z powagą.
-Okay, pytaj. – Wzruszyła ramionami.
-Czy twój kochaś ma dziecko?
-Co?!
-No wiesz, córkę… Taką małą szatynkę. – Pokazałem gestem ręki mniej więcej wzrost tej dziewczynki, którą widziałem dzisiejszego poranka.
-Darcey? – Powoli przytaknąłem. –To przecież córka Ness, coś jeszcze czy…?
-Naleśniki, kobieto. Naleśniki.
-Posraniec. – Podsumowała patrząc na mnie jak na kompletnego idiotę, a później poszła po mój przysmak.
W tej właśnie chwili nastąpił przełom w mojej sprawie – Louis się zdziwi jak się dowie, że to wcale nie bratanica Blondyneczki, a córka.
-Smacznego. – Postawiła przede mną talerz pełen placków, które zacząłem szybko zjadać. Kątem oka widziałem jak rozmawia ze swoją przyjaciółką i dyskretnie mi się przyglądają. Olałem je, ponieważ mój mózg teraz pracował nad dedukcją oraz bezproblemowym rozegraniu tej sprawy – obmyśliłem wszystkie za i przeciw oraz przeanalizowałem prawdopodobne błędy jakie mogły wystąpić. Podszedłem zapłacić, a przy okazji wcisnąłem w dłoń ładnej kasjerki mój numer telefonu, po czym wyszedłem. Znów wsiadłem do wozu, ale tym razem pojechałem prosto do domu.
W salonie siedzieli prawie wszyscy po za Louisem, który wydzierał się wniebogłosy, a później przyszedł Weston.
-Malik, idź po swojego przyjaciela. – Bez żadnych uwag wbiegłem po schodach, a później zapukałem do drzwi sypialni Tomlinsona.
-Tommo, Jay przyjechał! – Kiedy nie otrzymałem odpowiedzi, zacząłem uderzać pięścią w powierzchnię używając coraz więcej siły, no bo jeśli się zdrzemnął muszę go obudzić.-Louis, do kurwy wychodź! – Wrzasnąłem na tyle ile pozwoliły mi siły w płucach. Zrezygnowany zbiegłem po schodach, aby po chwili usadowić się na jednym z foteli w towarzystwie kuzyna oraz tych ciot, którymi gardziłem.
-Gdzie jest Tomlinson? – Wycedził przez zaciśnięte zęby nasz zleceniodawca, mordując mnie przy okazji wzrokiem. Phi, że niby Wielki Zayn Malik miałby się tego przestraszyć?! Ten człowiek jest przezabawny, dlatego powinien pomyśleć nad pracą komika zamiast emerytury policjanta.
-Zaraz przyjdzie, daj chłopakowi chwilę czasu, masturbuje się. – Uśmiechnąłem się w najgłupszy sposób w jaki tylko potrafiłem, a kilka minut później na dół zbiegła Ness. Nerwowo przeczesała dłonią włosy i niemalże pobiegła do kuchni, zaraz za nią poszedł Stan. Nie minęło nawet sześćdziesiąt sekund, a oni zaczęli się wydzierać. Nie chciałem się wtrącać – mimo, że coś kazało mi ruszyć dupę i pójść zobaczyć co robią – bo nie mam do tego uprawnień, po za tym nie mam w planach chodzić z poharataną buźką. Dopiero w momencie, kiedy coś się stłukło wkroczyłem do akcji. Żwawym krokiem wszedłem do kuchni i przeleciałem po nich wzrokiem – Ness przerażona wpatrywała się kawałeczki potłuczonego kubka Tomlinsona, a Jeremy ściskał za jej nadgarstek, który powoli przybierał barwę fioletu. –Co tu się kurwa odpierdala?! –Wrzasnąłem zwracając tym samym ich uwagę na mnie.
-Zastanów się czy warto, Ness.- Po tych słowach ten kutas wyszedł, a Blondyneczka odetchnęła z ulgą. Schowała twarz w swoich drobnych rękach, którymi kilka sekund później przeczesała włosy głośno wzdychając.
-Wszystko gra? –Złapałem, a raczej chciałem złapać za jej dłoń w celu dodania jej otuchy oraz pokazania, że wspieram ją – w końcu Jer to psychol.
-T-tak, pewnie. Szufelka i zmiotka są tak gdzie zawsze? –Niepewnie przytaknąłem, a ona szybko wyjęła rzeczy, o które pytała i zaczęła sprzątać resztki kubka Supermana, który Louis dostał na urodziny od Danielle.
-Wiesz, że zawsze możesz mi powiedzieć. – Złapałem dziewczynę za ramię nie pozwalając tym samym odejść. Odwróciłem ją do siebie i spojrzałem prosto w oczy. –Może jestem przyjacielem Louisa, ale tobie też mogę pomóc, Ness wystarczy powiedzieć. – Powiedziałem pewnie, ale ona była zbyt przerażona faktem, że mogę oraz chcę jej udzielić pomocy.
-Okay. – Wzruszyła ramionami. –Ale wszystko jest w jak najlepszym porządku, Zayn. – Tsa, a ja jestem Chris Brown, już na pierwszy rzut oka widać, że laska rżnie głupa.
-Dobra, powiedzmy, że ci wierzę, ale w razie czego masz mój numer. – Przytaknęła, a później pobiegła do salonu. 
Boże, co ta dziewczyna robi ze swoim życiem? Jest taka głupia dając sobą manipulować Jeremy’ mu. Niech okaże trochę inicjatywy i pokaże mu z kim ma do czynienia – przecież to Nessela Donavan, która pobiła jakąś lalunię w klubie tylko dlatego, że podwalała się do jej faceta, a teraz jakaś ciota przesuwa nią jakby była pionkiem w szachach.
Poszedłem za nią do salonu, gdzie siedział już Tomlinson i mordował wzrokiem Stana, a Jay produkował się tłumacząc nam co mamy dla niego wynieść z konwoju wojskowego.   
-Wiesz już Tomlinson, co masz dla mnie zdobyć? – Lou przytakną nawet na niego nie patrząc.-Nie spieprz tego gówniarzu, bo wiesz o co toczy się stawka!
-Słyszałem. –Warknął. –A teraz wypierdalaj z mojego domu! – Wkurwiony Jay prychnął jedynie, a później wyszedł trzaskając z impetem drzwiami.
-O czym on mówił? – Ze zmarszczonymi brwiami popatrzyłem na blondyneczkę, która jako jedyna odważyła zabrać się głos.
-Nie twoja sprawa! – Louis uniósł się wielce, a później wstał i zbiegł po schodach do piwnicy. To oczywiste, że chłopak musi nieco wyluzować, przecież Weston grozi mu śmiercią tej laleczki, a on jest w sytuacji bez wyjścia – czyli podsumowując Louis jest tak samo posrany jak Ness.  
-Pójdę już. –Oznajmiła ze smutkiem, który szybko zmienił się w ton oziębłej suki, kiedy Jeremy wstał w celu odwiezienia jej do domu. Donavan trzasnęła drzwiami, a między nami zapanowała cisza, którą postanowiłem przerwać. Westchnąłem głośno, a potem wyjąłem z kieszeni paczkę fajek i zapaliłem jedną. Wypuściłem dym prosto w twarz Andersona, który teraz siedział przede mną na stole łapiąc się za głowę.
-Spieprzaj, cioto. – Warknął, a ja kulturalnie wstałem i wyszedłem bez słowa, po czym wsiadłem do samochodu oraz pojechałem na dalsze zwiady Ness.
Blondynka najpierw odebrała tą małą, później poszły na lodowisko, z którego wyszły po jakiś dwóch godzinach – jeszcze nigdy w swoim życiu tak cholernie się nie wynudziłem, a spędziłem cały dzień z Danielle na zakupach i u kosmetyczki. Odwiedziła jeszcze swój rodzinny dom i dopiero około siódmej wróciła do swojego mieszkania. Odczekałem jakieś pół godziny, a później wbiegłem na odpowiednie piętro i zadzwoniłem do drzwi. Nie musiałem długo czekać, żeby mi otworzyła, ale wyglądała jakby zobaczyła ducha.
-Co tu robisz, Zayn? – Jej głos delikatnie zadrżał jakby czegoś się obawiała, ale już moja w tym głowa, żeby wyśpiewała mi wszystko jak na spowiedzi.
-Nie zaprosisz mnie do środka? – Oparłem się dłonią o framugę drzwi i czekałem na jakąś reakcję z jej strony.
-To nie jest dobry pomysł.
-Czemu?!- Wrzasnąłem, ale pożałowałem tego w chwili kiedy mocno złapała i ścisnęła moje usta w dziobek. Nagle któreś z drzwi się otworzyły, a wyszła przez nie stara babcia w jakiejś zwiewnej halce – będę miał traumę do końca życia.
-Co się tutaj wyprawia, Nesselo?
-Pani Charlotte... – Szybko puściła moje wargi, a później naciągnęła koszulkę starając się zasłonić prawie nagi tyłek. –Ja…
-Kto to jest? – Wskazała na mnie.
-Zayn, Zayn Malik – Przedstawiłem się grzecznie i nawet podałem jej dłoń, ale zołza nawet nie uraczyła mnie głupim uśmiechem. Suka. –Jakiś problem? – Wzruszyłem ramionami.
-Tak, hałasujesz i panoszysz się jakbyś był u siebie. – Powiedziała z dumą, po czym wypięła klatkę jak pawica, mimo że wyglądem przypominała indora. Głupie, stare babsko!
-Cisza nocna zaczyna się o dziewiątej, po za tym mój tata jest właścicielem, dlatego z całym szacunkiem pani Charlotte proszę nie wtykać nosa w nie swoje sprawy. –Wycedziła przez zaciśnięte zęby blond lala. –Zayn, idź już.
-Najpierw sobie porozmawiamy. – Objąłem ją ramieniem i wepchnąłem do pomieszczenia, a następnie zamknąłem drzwi. Zdjąłem buty, po czym chciałem pójść do salonu, ale Ness skutecznie mi to uniemożliwiła.
-Wyjdź stąd, proszę. – Jęknęła błagalnie.
-Czego ty się boisz? Ten chuj tutaj jest?!- To niemożliwe, żebym go nie zauważył, nie spuszczałem z oczu jej klatki nawet na… Cholera! Odwróciłem się tylko na minutę, żeby obczaić tyłek jednej z laseczek, które wracały… Skądś.
-Aladyn! – Moją uwagę przykuł pisk wydobywający się z ust szatynki. –Mamusiu, patrz to jest Aladyn! –Mała istotka wskazała na mnie swoją chudą rączką i zachichotała, co – muszę przyznać- było całkiem urocze.
-Darcey, możesz…
-Tak właściwie to Zayn, ale możesz mówić Aladyn. – Przeczesałem swoje włosy, które ostatnio trochę urosły więc wyglądem mogłem przypominać postać z bajki Disneya – w sumie nawet mojej ulubionej. Dziewczynka kolejny raz cichutko się zaśmiała. –Ness, zrób herbaty i porozmawiamy. – Dziewiętnastolatka wywróciła jedynie oczami, ale nie ruszyła się nawet na milimetr. –Dobrze wiesz, że nie ruszę się stąd dopóki ze mną nie porozmawiasz. – Jej wzrok powędrował na tego małego Skrzata, który swoimi dużymi niebieskimi patrzałkami przeszywał mnie na wskroś. –Przecież wiesz, że nic jej nie zrobię, nie jestem pedofilem, okay?
-Niech będzie. – Westchnęła, a później z lekkim zdenerwowaniem poszła do kuchni.
-Pooglądasz ze mną bajkę?
-Tsa, czemu nie? – Darcey złapała za mój nadgarstek – co trochę mnie zdziwiło, ponieważ dzieci w jej wieku są zazwyczaj nieśmiałe wobec obcych, a ona była bardzo otwarta – i zaprowadziła do salonu, gdzie pchnęła na sofę oraz usadowiła się obok. Złapała miskę z popcornem, którą ustawiła pomiędzy nami, po czym usiadła po turecku. Zdjąłem kurtkę, która – nie ukrywam – blokowała mi troche ruchy w podrzucaniu ziarenek kukurydzy oraz łapaniu jej ustami, a później już w spokoju wlepiałem oczy w telewizor. –Darcey? – Zapytałem, a moja towarzyszka przeniosła swoje spojrzenie na mnie. –Gdzie jest twój tata?
-Pracuje.
-Gdzie dokładnie? – Wzruszyła ramionami.
-Mamusia mówiła, że jest bardzo zajęty, ale to dobry człowiek, który bardzo mnie kocha. – Uśmiechnęła się leciutko, a później zmarszczyła brwi jakby nad czymś się zastanawiała. –Znasz mojego tatusia?
-Chyba tak, ale najpierw sam muszę się dowiedzieć. Jak będę coś wiedział to ci powiem, okay? –Szepnąłem, żeby tylko ta wariatka nie usłyszała, a później wystawiłem w kierunku Darcey mały paluszek, który uścisnęła swoim.
-Obietnica, obietnica. – Zaśpiewała, wywołując tak drobnym gestem u mnie śmiech.
-Zayn, chciałeś porozmawiać… - Przekręciłem głowę tylko po to, żeby zobaczyć stojącą w progu Ness. Szybko wstałem, ale zanim poszedłem do blondynki puściłem oczko jej córce, która kolejny raz zachichotała pod nosem.
Usiadłem naprzeciwko Donavan, na wysokim krześle barowym przy wyspie kuchennej i zgarnąłem kubek grzejąc na nim swoje ręce. Ooo tak, ciepełko!
-Więc? – Przerwała w końcu ciszę i popatrzyła na mnie znacząco.
-Więc, co?
-Jesteś tak głupi czy dopiero się robisz, Malik?- Warknęła poirytowana. W sumie to wyglądała nawet ślicznie, kiedy wyprowadzało się ją z równowagi, ale to laska mojego przyjaciela, dlatego muszę trzymać się od niej z daleka, bo to może źle się skończyć. –O czym chciałeś gadać?
-On ci grozi. – Stwierdziłem, na co Ness zmarszczyła zmieszana brwi.
-O czym ty…?
-Nie rób ze mnie debila, Ness! – Okay, przyznaję poniosło mnie, ale widać było na pierwszy rzut oka, iż cała sytuacja z Jeremy’ m wykańcza ją psychicznie.  Mogła zapierać się i wmawiać wszystkim dookoła, że jest inaczej oraz że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale ja wiedziałem. jaka jest prawda. Może teraz wyjdę na cieniasa, jeśli przyznam się do zwracania uwagi na tak drobne szczegóły jak obgryzione przez Donavan paznokcie, ale w obecnej chwili szczerze powiedziawszy mam na to wyjebane. Chyba się o nią martwię i chcę pomóc. Pragnę jej szczęścia… Jej i Louisa. –Jeremy ma coś na ciebie, tak jak Jay na Tomlinsona.
-Czym on mu grozi?
-Chcesz odpowiedzi, co?- Kiwnąłem głową w jej kierunku z chytrym uśmieszkiem, na co pokiwała ochoczo. –Cóż… Ja też, więc zacznij mówić, najpierw chcę wiedzieć, czy ten Skrzat to dziecko Louisa?
-Nie. – Odparła hardo, dlatego uniosłem brwi.
-Okay, to może inaczej… Z kim jeszcze się przespałaś?
-Czy ty jesteś normalny, Zayn? – Zapytała bardzo wolno, a jej oczy biły we mnie piorunami. –Nie będę ci się spowiadać z mojego życia intymnego, jestem przyzwoitą dziewczyną.
-Czyli Louis jest ojcem, dobra jedźmy dalej: Stan, czego od ciebie chce i czym szantażuje?
-Jesteś niemożliwy. – Pokiwała głową z dezaprobatą na boki. –Przecież mówię, że…
-Jer, kobieto. Teraz rozmawiamy o tym kutasie. – Wskazałem na nią palcem, dając jej tym samym sygnał, żeby zaczęła mówić. Uniosłem kubek do ust, a później upiłem łyka, którego później pożałowałem, ponieważ oparzyłem się w język. Syknąłem z bólu, na co ta laleczka zachichotała. –Tsa, bardzo śmieszne, Ness. – Warknąłem lekko zły… Właściwie to nie byłem na nią zły, ale przecież nie mogłem pokazywać, że w jakiś sposób mi zależy na relacji z nią – to dziewczyna Lou.
-To się nazywa karma, Zayn. – Uśmiechnęła się słodko, dlatego nie mogłem się powstrzymać od odwzajemnienia tego drobnego gestu. –On nie może wiedzieć. – Dodała po chwili bardzo poważnym tonem.
-Kto? – Domyśliłem się, że chodzi o naszą rozmowę i nawet wiedziałem, o który ze szczegółów, ale nie miałem pojęcia kto ma się nie dowiedzieć: Louis czy ta szuja Stan?
-Louis, Jeremy… - Westchnęła z bezsilności, po czym zasłoniła sobie twarz dłońmi opierając łokcie na blacie.
-Powiedz mi, a pomogę. Ness przyrzekam, że nic wam się nie stanie, tylko błagam powiedz mi. – Delikatnie dotknąłem jej ręki, którą chwilę później ułożyła na powierzchni wyspy kuchennej i dalej trzymając jej kończynę pocierałem kciukiem wierzch w celu dodania dziewczynie otuchy. Chciałem, żeby wiedziała, że przy mnie nie grozi jej niebezpieczeństwo.
-To nie jest takie proste Zayn, jak mogłoby się wydawać. – Jej głos powoli zaczynał się łamać, a to świadczyło jedynie o płaczu, który był nieunikniony w tej sytuacji. –Jeśli Jer dowie się, że z tobą rozmawiałam, zabije Darcey. – Wyprostowałem się, a moje mięśnie się napięły. Ta mała to przecież dzieciak, a ten chuj grozi jej śmiercią?! Co za jebany kutas, gdyby miał chociaż jaja, żeby rozegrać to w inny sposób… Ale przecież ta ciota zawsze używa tych banalnych sposobów, żeby osiągnąć cel. Skurwiel i masochista – tym właśnie jest. –Jeśli on dowie się, że to dziecko tego posrańca… Mam tylko ją i nie chcę jej stracić, Zayn. – Słone kropelki zaczęły spływać po jej zaróżowionych policzkach i może okażę się strasznym chujem jak przyznam, że w tej chwili wyglądała naprawdę prześlicznie, bo to w końcu cholerna dziewczyna mojego przyjaciela, do której czuję nieodpartą chęć pomagania oraz zapewnienia jej pieprzonego poczucia bezpieczeństwa, ale nie dbam o to. –Louis nie może wiedzieć, bo dobrze wiesz jaki jest ten cholerny dzieciak - będzie się mścił, a ja nie chcę, żeby znów wpakował się w jakieś gówno. Błagam, obiecaj, że nic mu nie powiesz. – Teraz to ona ścisnęła moje palce i oczekiwała odpowiedzi. Cholera jasna!
-On powinien wiedzieć… -Zacząłem, ale kiedy spojrzała na mnie tymi maślanymi oczami najzwyczajniej w świecie wymiękłem. –Nie powiem mu. – Na jej czerwoniutkiej buźce pojawiła się ulga oraz w pewnym sensie radość.
-Teraz twoja kolej, dlaczego Louis znowu pracuje dla Westona?
-Nie wiesz tego ode mnie, jasne? – Szybko przytaknęła na moje słowa. –On chce cię zabić. – Jej palce zacisnęły się na mojej dłoni - którą ku mojemu zdziwieniu nadal trzymała – i powoli zaczęły odcinać dopływ krwi. –Nie dam… Nie pozwolę cie skrzywdzić, Ness rozumiesz? – Drugą ręką uniosłem jej podbródek, żeby na mnie spojrzała, a kiedy już to zrobiła dostrzegłem jak bardzo ta dziewczyna cierpi.
Było mi jej naprawdę szkoda – tyle przeszła i tyle wycierpiała przez Tomlinsona, a na dodatek musiała samotnie wychowywać dziecko… Naprawdę ją podziwiam. Jest silną kobietą, która czasem jest zbyt dumna by poprosić o pomoc, ale czasem trzeba przełknąć dumę i pozwolić drugiej osobie zacząć działać w celu udzielenia pomocnej dłoni i wyciągnięcia z dołka.
Byłem gotowy rzucić wszystko i pomóc jej w każdej chwili, a jedyną rzeczą jaką oczekiwałem było tylko cholerne pozwolenie. Nie chciałem robić czegoś w brew niej, bo zwyczajnie nie chcę mieć w niej wroga – ona mi ufa, a ja tego nie spieprzę… Nie chcę żeby mnie nienawidziła, wolę jak się do mnie uśmiecha, nawet jeśli robi to przez łzy.
-Możesz coś dla mnie zrobić? – Pociągnęła noskiem przez co wyglądała jak mały puchaty królik. Mówiłem, że jest urocza?
-Jasne, co tylko chcesz. – Wzruszyłem ramionami pewny swojej wypowiedzi. Mam jednak nadzieję, że nie każde mi teraz rzucić się z balkonu – chociaż wątpię, żeby była to tego zdolna.
-Przytulisz mnie? - Bez  słowa wstałem i obeszłam blat stając przed nią. Rozłożyłem lekko ramiona, a ona szybko poderwała się z krzesła w wtuliła mocno w moją klatkę piersiową.
Była to dla mnie zupełnie nowa sytuacja, ponieważ zawsze byłem w relacjach z dziewczynami, w których tylko je pieprzę – nigdy nie byłem pocieszycielem, słuchaczem oraz ramieniem do płakania. Uczucie, które teraz mnie wypełniało było… Całkiem przyjemne. Mógłbym powiedzieć, że wręcz polubiłem je od razu.
Niepewnie objąłem ją zamykając tym samym w uścisku. Jej chude ręce zaciskały się w piąstki na mojej koszulce, a ja swoimi delikatnie, ale nadal pewnie ją trzymałem. Pozwoliłem sobie oprzeć brodę o czubek jej głowy i raz nawet – pod wpływem impulsu, oczywiście – pocałowałem jej blond czerep.
Nie wiem jak długo staliśmy w ten sposób, bo straciłem rachubę czasu po jakiś dwóch minutach, jednak przerwał nam mój telefon. Ness niechętnie odsunęła się ode mnie, co mogłem wywnioskować po grymasie na jej nadal purpurowej buźce, a ja wyjąłem z kieszeni swoją komórkę. Spojrzałem na aparat, gdzie na wyświetlaczu widniało zdjęcie Louisa.
-Przepraszam. – Posłałem jej lekki uśmiech, a późnej podszedłem do okna odbierając. –Mów stary.- Odparłem pewnie, dokładnie wpatrując się w widok za oknem.
Na ulicy nie było żywej duszy, a światło dawały latarnie. Pod jedną z nich stała jakaś zakapturzona postać i mógłbym dać sobie palce uciąć, że gapiła się prosto na mnie. Co do cholery?!
-Kurwa, Malik miałeś być na Street Fight i mnie wspierać, a ty się kurwa z dziwkami bujasz! – Tommo starał się przekrzyczeć gwar, który go otaczał co świadczyło tylko o jednym, a mianowicie, że to nie on teraz stoi nonszalancko oparty o stalowy filar i obserwuje mieszkanie Ness.
-Zaraz będę, nie unoś się, cioto. – Mruknąłem, nadal starając się rozpoznać osobnika w czarnym ubiorze.
-Chowaj kutasa do majtek i zaraz cie tu widzę. – Przewróciłem oczami na jego słowa.
-Od kiedy interesuje cie gdzie pcham kutasa, a gdzie nie, Tomlinson? – Powoli spuściłem jasnozieloną roletę, a później odwróciłem się przodem do blondynki, która uważnie mnie obserwowała.
-Od kiedy sprowadziłeś mi do domu córkę tego chuja McKibben’ a, Shirley.
-To Stacy, kretynie. – Mruknąłem zażenowany jego tokiem myślenia oraz pamięcią do imion. Co za oszołom.
-Chyba wiem jak ma na imię ta dziwka! Nie pouczaj mnie i nie wkurwiaj dobrze wiesz, że nie mam dzisiaj humoru przez tego skurwiela, który lizał się z moją dziewczyną. – Wycedził przez zaciśnięte zęby, a ja tylko mogłem wyobrazić sobie jak mocno zaciska powieki starając wybić sobie ten obraz z głowy. –Tak czy inaczej, za ile będziesz?
-Za jakieś trzydzieści minut, narwańcu. – Rozłączyłem się nawet nie czekając na jego odpowiedź.
Znam go od sześciu lat – wiem, że jak się nakręci to potrafi gadać dłużej niż jakaś nastolatka ze swoją przyjaciółką o jakiś pierdołach tylko, że Tommo napierdalał o tym jak bardzo dana rzecz go wkurwiła, co miał ochotę wtedy zrobić, ale powstrzymał się oraz jak zamierza się zemścić, a najgorsze jest to, iż w domu na nowo opowiadałby mi o tym samym. Nie jestem tępy i wbrew pozorom zrozumiem za pierwszym razem… Niespodzianka, Zayn Malik jest rozgarnięty!
Mój wzrok automatycznie przeniósł się na blondynkę, która opierała się tyłkiem o blat i nerwowo zagryzała wargę, nawet na moment nie spuszczając ze mnie swojego przenikliwego spojrzenia. Podszedłem bliżej niej, a po drodze złapałem za puste kubki po naparze ziołowym i włożyłem je do zmywarki.
-Muszę spadać, na razie, Ness. – Pochyliłem się nad nią i szybko musnąłem jej policzek, co ku mojemu zdziwieniu przyjęła z leciutkim uśmiechem.
-Okay. – Mruknęła, a później poszliśmy do salonu, gdzie zostawiłem kurtkę. –Darcey. – Westchnęła, kiedy zobaczyła śpiącą szatynkę na mojej czarnej skórze. Powoli uniosła dziecko, które bezwładnie oparło się na jej lewym barku, a później odprowadziła mnie do drzwi.
-Ness… - Zacząłem, ale zawahałem się, jednak po chwili znowu zacząłem mówić: -Zamknij drzwi i nie otwieraj nikomu. – Zmarszczyła brwi w geście niezrozumienia. –Jakiś typek gapił się na twoje okno.
-Och. – Wymsknęło jej się z ust. Złapałem za jej bark i pochyliłem nieco, aby móc spojrzeć jej w oczy. Jezu, jakie ona miała przepiękne tęczówki...
-W razie czego dzwoń, przyjadę najszybciej jak będę mógł. – Przytaknęła, a ja puściłem jej oczko i odwróciłem się na pięcie w celu wyjścia, jednak przypomniałem sobie jeszcze jedną rzecz, o której musiałem jej nadmienić. –Och, i Ness, możesz być spokojna nie powiem mu. – Postawiłem pierwszy krok po za próg, ale zostałem szarpnięty w tył. Spojrzałem zdezorientowany na Donavan, która miała ten sam wyraz twarzy co ja.
-Dobranoc, Aladynie. – Mały uśmiech zawitał na moich ustach na dźwięk jej zachrypniętego głosiku. Poczochrałem włosy Darcey, która niezadowolona zamruczała wywołując chichot Ness.
-Jeszcze raz dziękuję, Zayn. – Blondynka wspięła się na palce i cmoknęła mnie w policzek zostawiając na nim mokry ślad, a w moim wnętrzu dziwne uczucie… Ciepła? Co się, do chuja ze mną dzieje?!
-Nie ma za co, zamknij drzwi. – Potrząsnęła głową dając mi do zrozumienia, że przyjęła do wiadomości moją przestrogę, a ja już w spokoju opuściłem jej mieszkanie. Dziewiętnastolatka zamknęła od razu drzwi i przekręciła klucz w zamku. Zbiegłem po schodach, po czym wyszedłem z klatki schodowej i wsiadłem do samochodu. Uruchomiłem silnik, a później odjechałem z piskiem opon. W szybkim tempie zmieniałem biegi dodając coraz więcej gazu. Licznik wskazywał już sto trzydzieści kilometrów na godzinę, ale nadal jechałem za wolno.
Pod domem byłem po jakiś dziesięciu minutach. Niczym błyskawica wyskoczyłem z wozu Liama tylko po to, żeby wsiąść do swojej czarnej Audicy i znowu ruszyć w drogę tym razem w kierunku dzielnicy, gdzie odbywało się Street Fight.
Na miejscu byłem dokładnie w chwili, kiedy Louis wykonał ostateczny cios i znokautował jakiegoś blondaska, który opadł bezładnie na zimny asfalt. Tomlinson w pośpiechu ubrał swoją granatową bluzę i stanął obok mnie.
-Gdzie byłeś? – Zapytał spokojnie.
-Śledziłem Stana, a potem Stana i twoją dupcię. – Wzruszyłem ramionami.
-Dowiedziałeś się czegoś konkretnego? – Zaprzeczyłem kiwając głową kilkakrotnie na boki. –Zakurwię tego chuja, jeśli tylko ją skrzywdzi. – Wycedził przez zaciśnięte zęby, a potem poszedł w stronę swojego porsche.
-Tsa, ja też. – Mruknąłem i poszedłem za przykładem przyjaciela kierując się z powrotem do mojego cacka, po drodze jednak zaczepiła mnie jakaś blondynka o brązowych oczach, dlatego jak na kulturalnego oraz dobrze wychowanego człowieka przystało zabrałem ją do samochodu. Przekręciłem kluczyk w stacyjce, ale zanim zdążyłem ruszyć mój telefon wydał dźwięk przychodzącej wiadomości. Kliknąłem kopertę w celu odczytania SMSa, a kiedy zlustrowałem pierwsze słowa mój puls przyśpieszył:
Od: nieznane
Z dziewczyną przyjaciela? Myślałem, że masz więcej klasy, ale… Zamierzasz powiedzieć mu, że ma córkę? Czy może sam zaczniesz robić, jako weekendowy tatuś? Mam do ciebie radę PILNUJ TEJ BLONDYNECZKI I MAŁEGO SKRZATA, BO MOŻE STAĆ IM SIĘ KRZYWDA… Nie straszę cie, ale wiesz… WYPADKI CHODZĄ PO LUDZIACH 
Z
 _______________________________________
Okay, dziś przybywam dla was z rozdziałem z perspektywy Zayna, który OFICJALNIE jest jednym z głównych bohaterów, dlatego niezwłocznie odsyłam was do zakładki "Bohaterowie" aby zapoznać się z jego osobą + pojawiły się dwie nowe postacie tj. Nasza przeurocza Sharon, która z grzecznej i przykładnej córeczki tatusia stała się zdzirą oraz zupełnie nowa Donie, która będzie miała znaczny udział w Errorze. 
Druga sprawa - właściwie to chyba cały czas ją poruszam i powoli już nawet mnie zaczyna to nieźle wkurzać oraz nudzić - KOMENTARZE. Nie, no ale teraz tak poważnie ludzie, obserwuje 49 osób, tak? To może, no nie wiem... Jakoś połowa zaczęłaby komentować? Rozdziały nie pojawiają się z jakimś wielkim opóźnieniem i zakładam, że każdy czyta - chyba, że nie... Nie ważne zresztą, NIE CHCĘ WYJŚĆ NA ZOŁZĘ I NIEWDZIĘCZNICĘ, BO NIE MACIE POSRANEGO OBOWIĄZKU, ŻEBY TO CZYTAĆ, ALE TO MNIE CHOLERNIE MOTYWUJE I PRZELEWA SIĘ NA KOLEJNE ROZDZIAŁY - Aprops rozdziału mi się cholernie podoba i to WASZA zasługa i waszych komentarzy. To naprawdę nie zajmuje tak cholernie dużo czasu, po za tym możecie wstawić chociażby głupią emotikonkę typu ;) lub ;( podobało się, albo nie...
Okay, dobra koniec stypy!! 
Dziękuję osobą, które regularnie komentują niesamowicie was kocham i to głównie wasza zasługa, że mam taką dużą wenę i powstają takie rozdziały (które wcale nie są jakąś wielką rewelację, ale wam się chyba podobają... Raczej nie czytalibyście, gdyby było inaczej i nie komentowalibyście... Nie ważne!!). 
To chyba... Nie! Stop!! 
NOWE ROZDZIAŁY - takowe pojawiając się co tydzień jak już pewnie zdążyliście zauważyć lub przeczytać po prawej stronie zaraz pod stronami w okienku zatytułowanym UWAGA!   
Okay, to tyle - ostatecznie już, hahahah....
Buźka, miśki i do niedzieli ;**


21 komentarzy:

  1. Chyba najlepszy rozdział! czekam aż Louis się w końcu dowie dobrze ze zayn wie chociaż jakoś jej pomoże! czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny no! Mam nadzieje ze Zayn nie zakocha sie w Ness bo tego bym nie zniosła! On ma byc tylko i wyłącznie jej przyjacielem! Kumasz?! xD Louuu zazdrośnik jeden ale i taki kochany że specjalnie dla Ness pracuje dla tego chuja! Kurna powiedz mi dlaczego Zaynowi zaczyna sie podobać Ness?! Dawaj mi tu następny rozdział bo umrę!/Kicia ����❤️
    P.S. Lou ma byc z Ness i koniec kropka! Zrozumiano?! Nie Zayn tylko BOOBEAR!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej
    Kocham tego,bloga
    Ten rozdział jest cudowny
    Jestem ciekawa czy Lou w końcu się dowie o Darcey
    Mam ogromną nadzieję że tak
    OGROMNĄ
    Jej jestem ciekawa jak na to zareaguje ,gdy w końcu się dowie
    A ten gościu który chce zrobić coś Ness i Darcey arrr
    Lou achh bosz
    Cały czas,myślę o tym jak się zachowa,gdy się dowie
    Po prostu ta myśl nie daje mi spokoju od kąd zaczęłam czytać tego bloga
    Kocham
    Kocham
    Kocham
    Uwielbiam czytać twoje rozdziały
    Są nieziemskie
    Będę czekać na kolejny
    Jesteś
    Bardzo bardzo bardzo utalentowana
    Buziaki
    Ściskam
    Melcia :**

    OdpowiedzUsuń
  4. naprawdę dobrze piszesz przeczytała kilka twoich ff i moge powiedziec ze jestem twoja fanka :) czekam na niedziele

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham :D
    I jestem za Zaynem ,ale cicho sza !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. UWIELBIAM, UWIELBIAM I JESZCZE RAZ UWIELBIAM <3
    MAM ZŁE PRZECZUCIA CO DO RELACJI ZAYN'A I NESS :) COŚ MI SIĘ WYDAJĘ, ŻE KTOŚ SIĘ ZAKOCHUJE :)) ALE ŻEBY TAK W "DZIEWCZYNIE" SWOJEGO PRZYJACIELA. ZAYN DOBRZE ROBI NIE MÓWIĄC LOU O TYM, ŻE MA CÓRKĘ, POWINIEN SIĘ DOWIEDZIEĆ TEGO OD NESS <3 I MAM NADZIEJĘ, ŻE TO SIĘ JUŻ NIEDŁUGO WYDARZY ^^

    POZDRAWIAM I CZEKAM NA NEXT

    NATT ♥

    + ZAPRASZAM DO MNIE :* welcome-in-hell-zayn-malik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak zawsze boski, czekam na kolejny, buźka

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział! Tylko mam nadzieję że Zayn nie zakocha się w Ness tylko po prostu będzie jej przyjacielem i zrozumie że nie chce być takim zimnym dupkiem.Lou i Ness mają być razem *__* Mam zaciesz bo Zayn się dowiedział o Darcey no i jeszcze teraz Louis :D A najbardziej mnie ciekawi ten gosciu co grozi dziewczynom o_O
    Kocham twoje opowiadanie ily ♥
    ~N

    OdpowiedzUsuń
  9. z niecierpliwością czekałam na ten rozdział! omg czy ty zawsze musisz tak się znęcać i kończyć w takich momentach? *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow :) świetne, fajnie czasem zobaczyć wydarzenia z innej perspektywy, uważam, że to był świetny pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaaa! Kocham to ff i ciebie że to piszesz!!!!! A teraz jak okurta musisz być by zostawiać nas,czytelników z taką końcówką rozdziału?! Już nie mogę doczekac się następnego,bo ten był MEGA świetny...Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedzi
    1. Przy okazji zapraszam na moje ff pisane na wattpadzie http://www.wattpad.com/story/31270743-war-of-the-minds-l-t-n-h Może akurat kogoś zaciekawi :) Pozdrawiam xx

      Usuń
  13. Świetny rozdział:* jak zwykle z resztą....:) Ciesze się że Zayn jej pomaga, ale.....niech kurde sięw ten związek nie miesza..!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne! Dzisiaj zaczęłam czytać i przeczytałam wszystkie rozdziały i mega ciekawi mnie kto to ten anonimek co grozi Zaynowi. Czekam na nexta. ;*

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja