niedziela, 11 stycznia 2015

16. Faster


Rozdział z dedykacją dla Kici, która przeżywa to opowiadanie tak bardzo jak ja - twój komentarz był bardzo konkretny - oraz Bernadka G.


„Jestem tak stabilna emocjonalnie jak szklanka wody trzymana przez człowieka z parkinsonem, któremu palą się spodnie i tańczy lambadę.”

Ness

-Bo cie straciłem. – Robił to przeze mnie? To… Czy on naprawdę myśli, że jestem na tyle głupia, żeby teraz przepraszać za to, że tylko i wyłącznie z jego inicjatywy nasz związek się zakończył oraz za to, że odeszłam? Jest dupkiem, ale nie sądziłam, że posunie się aż do takiego stopnia, aby wzbudzić we mnie poczucie winy.
-Sam to zniszczyłeś. – Powiedziałam ze spuszczoną głową starając się opanować cisnące mi się do oczu łzy.
Byłam na skraju załamania nerwowego i znowu traciłam kontrolę nad dopiero co odbudowaną konstrukcją mojego życia – żadna nowość, przecież jestem taką idiotką, że trudno się dziwić jak łatwo pozwalam innym czy chociażby sobie pieprzyć życie. Powoli miałam dość i znów chciałam chować głowę ze strachu w piasek jak struś. Kolejny raz miałam nieodpartą ochotę spakować walizki, a później razem z Darcey uciec z tego piekła, żeby zacząć nowy rozdział w miejscu, gdzie nikt mnie nie zna. Znaleźć wreszcie jakiegoś faceta, który jest na tyle dojrzały, żeby zobowiązać się do wzięcia odpowiedzialności za mnie oraz moją córkę, bo w tym momencie utwierdzałam się jedynie w przekonaniu, że Louis nie sprostałby temu wyzwaniu, ponieważ zachowuje się jak dzieciak – próbuje wpoić mi, że cała sytuacja związana z tym idiotą Westonem jest wyłącznie moją winą, bo jak mogłam być taka głupia i odejść od wielkiego Tomlinsona, który kochał mnie tak bardzo, że z tej euforii przerżnął jakąś plastikową pindę, która – nie ukrywajmy – wskoczyła do łóżka Zayna, Matta i zapewne innym gościom z tej zgrai. Nie chciałam żyć w taki sposób. Nie chciałam cały czas obawiać się o bezpieczeństwo mojego dziecka, rodziny oraz swoje. Nie chciałam co chwila odwracać się na ulicy, ponieważ miałam głupie przeczucie, iż ktoś za mną podąża. Obecna sytuacja była dla mnie niczym scena wyrwana z jakiegoś thrillera lub horroru.
-Naprawię to, tylko pozwól mi…
-Nie, Louis. – Pokiwałam poziomo głową. –To już dawno się skończyło, ja… Nie chcę…
-Dlaczego? – Wycedził przez zaciśnięte zęby. –Czemu, do cholery nie dasz mi pieprzonej drugiej szansy?! – Wstał i rozwścieczony chodził po pokoju, ciągnąc za końcówki swoich włosów oraz gorączkowo oddychając. Był w takim stanie, że wystarczyłaby tylko iskra, żeby rozjuszyć ogień.
-Zdradziłeś mnie. – Nie spuszczałam z niego wzroku, bo w tej chwili był niepoczytalny. Wiedziałam, że nigdy nie podniósłby na mnie celowo ręki, ale… Przypadki chodzą po ludziach, a ja nie chcę go do końca znienawidzić. –Otwórz te pieprzone drzwi. – Warknęłam. Miałam dość zabaw w kotka i myszkę, chciałam stąd wyjść, zejść na dół, gdzie dalej będę grała w chorą grę prowadzoną przez Stana z doklejonym uśmiechem, a później wyjść i pójść po Darcey, z którą będę bezpieczna zamknięta w domu.
-Nie.
-Nie zachowuj się jak rozkapryszony gówniarz, tylko otwieraj! –Wrzasnęłam, poirytowana jego zachowaniem.
-Najpierw daj mi szansę. – Podniosłam się i podeszłam do drzwi, w które zaczęłam stukać palcami. Czekałam cierpliwie teraz olewając tego dzieciaka, który uparcie się we mnie wpatrywał przy okazji wiercąc mi dziurę w głowie.
-Chcę wyjść, otwórz. – Oznajmiłam po dwóch minutach. Szatyn powolnym krokiem podszedł do mnie i oparł się plecami o brązowy prostokąt. Westchnął bezsilny, a następnie mocno zacisnął powieki – wyglądał jakby bił się z własnymi myślami. Kolejny raz wypuścił głośno powietrze swoimi ustami i wreszcie odwrócił się do mnie twarzą. Jego niebieskie oczy patrzyły prosto w moje, a on sam zagryzł dolną wargę. Ujął moją twarz w swoje duże dłonie, a później pochylił się nade mną. Dzieliły nas milimetry od pocałunku, jednak Louis zmienił zdanie i jedynie ucałował w opiekuńczy sposób moje czoło.
Dwudziestojednolatek przekręcił klucz w zamku i nacisnął klamkę, później popychając leciutko drzwi. Przełknęłam głośno ślinę, a później niczym pocisk zbiegłam na dół. Będąc na parterze, wzrok wszystkich obecnych powędrował na moją osobę – Zayn gapił się z chytrym uśmieszkiem, te dwie dziwki zabijały mnie wzrokiem zupełnie jak Jeremy, Chris badał mnie spojrzeniem gwałciciela, a Jason… Jego oczy były bez emocji. Odgarnęłam włosy do tyłu i skierowałam się w stronę kuchni. Z półki wyjęłam kubek Tomlinsona, do którego nalałam wody z kranu i wypiłam duszkiem, a później znów napuściłam nieco bezbarwnej cieczy z tym wyjątkiem, że powoli ją sączyłam.
Do pomieszczenia wszedł zdenerwowany Stan, który w mgnieniu oka znalazł się przy mnie. Ułożył dłonie na blacie pomiędzy mną. Mężczyzna wręcz na mnie warczał, dlatego odłożyłam naczynie, z którego zwykłam zawsze pić w celach zapobiegawczych.
-Co ty odpierdalasz?! – Ścisnął z całej siły mój podbródek, a ja nie mogłam powstrzymać syknięcia bólu przed opuszczeniem moich ust.
-Nic.
-Znowu się do niego ślinisz. – Wycedził przez zaciśnięte zęby.
-To nieprawda!
-Nie kłam! – Jeszcze tego mi brakowało, żeby ten kretyn zarzucał mi kłamstwo, doskonale wiem, jaka jest stawka tej gry! Nie będę ulegać Louisowi kosztem zdrowia jak i życia Darcey! –Jesteś na tyle głupia, żeby ryzykować życie tej…
-Tylko ją tknij, to…
-Co zrobisz? Powiesz Louisowi i on ci pomoże?! – Zakpił. –Nie sądzę, zresztą on jest zbyt zajęty tą zdzirą Jessie. – Mimo, że próbowałam to tym razem, znowu zakuło mnie w sercu. Jestem świadoma faktu, że Tomlinsona coś łączy z tą platynową blondynką, ale zwyczajnie nie potrafiłam wyrzec się uczuć zazdrości wobec niego i ten laluni.
-Mam to w dupie, nie kocham go, a on nie kocha mnie. Powiedział mi, że nic dla niego nie znaczę, dlatego odpuść sobie te przekręty, bo mam dość! – Odepchnął się od blatu i złapał w dłoń niebieski kubek z logo Supermana, który zaczął oglądać z każdej strony.
-Jesteś tak niewyobrażalnie głupia, Ness. Pojmij, że nie potrafisz kłamać, a to że próbujesz chronić tego chuja źle wpływa na bezpieczeństwo Darcey! – Wziął zamach, a następnie cisnął kubkiem w ścianę. Po budynku rozniósł się huk spowodowany roztrzaskaniem naczynia na drobne odłamki. W kuchni zaraz pojawił się Malik, który zbadał cała sytuację.
-Co tu się kurwa odpierdala?! –Wrzasnął, dokładnie mi się przypatrując.
-Zastanów się czy warto, Ness. – Powiedział Jeremy, po czym wyszedł z kuchni. Zakryłam sobie twarz dłońmi, którymi później przeczesałam włosy.
-Wszystko gra? –Mulat dotknął mojej dłoni, którą szybko cofnęłam.
-T-tak, pewnie. Szufelka i zmiotka są tak gdzie zawsze? –Dwudziestojednolatek przytaknął, a ja nie chcą wdawać się z nim w dyskusje otworzyłam szafkę pod zlewem i zabrałam owe rzeczy. Podeszłam do szczątek ulubionej szklanki Louisa, którą pozbierałam na łopatkę i wyrzuciłam do kosza.
-Wiesz, że zawsze możesz mi powiedzieć. – Złapał mnie za ramię nie pozwalając tym samym odejść. Odwrócił mnie do siebie przodem i spojrzał prosto w oczy. –Może jestem przyjacielem Louisa, ale tobie też mogę pomóc, Ness wystarczy powiedzieć.
-Okay. – Wzruszyłam ramionami. –Ale wszystko jest w jak najlepszym porządku, Zayn. – Wysiliłam się na uśmiech, który bardziej na celu miał przekonanie mnie, że wszystko jest porządku niż jego.
-Dobra, powiedzmy, że ci wierzę, ale w razie czego masz mój numer. – Przytaknęłam, a później szybkim krokiem poszłam do salonu. Jak gdyby nigdy nic usiadłam obok Jeremy’ go, który objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej swojej klatki piersiowej.
Wszyscy obecni byli pogrążeni w rozmowie dotyczącej kolejnej „akcji” dla Westona, która miała odbyć się prawdopodobnie na Konwój Wojskowy w Moskwie, a po chwili dołączył również do nich Malik. Podczas, gdy Stan próbował swoich brudnych gierek całując mnie, Louis wiercił mu dziurę w głowie i tylko dzięki interwencji Matta siedział spokojnie na swoim miejscu.
-Wiesz już Tomlinson, co masz dla mnie zdobyć? – Przytaknął nawet na niego nie patrząc.-Nie spieprz tego gówniarzu, bo wiesz o co toczy się stawka!
-Słyszałem. –Warknął. –A teraz wypierdalaj z mojego domu! – Wkurwiony Jay prychnął jedynie, a później wyszedł trzaskając z impetem drzwiami.
-O czym on mówił? – Byłam tak samo zdziwiona jak on, kiedy te słowa wypadły z moich ust.
-Nie twoja sprawa! – Podniósł głos, a później wstał i zbiegł po schodach do piwnicy.
-Pójdę już. –Poinformowałam… W sumie sama nie wiem komu chciałam powiedzieć o tym, że wychodzę, przecież prawie każdy tutaj miał to w nosie.
-Odwiozę cię. – Jer już chciał wstać, aby wypełnić swoje postanowienie, ale zatrzymałam go ruchem ręki.
-Obejdzie się. – Warknęłam, a później ubrałam w pośpiechu płaszcz i wyszłam.
Wolnym krokiem szłam w stronę przedszkola Darcey. Wsunęłam dłonie w kieszenie, bo zimna temperatura zaczęła wdawać mi się we znaki, a cholerny pech chciał, że moje rękawiczki zostały w domu Louisa – nie miałam w planach po nie wracać, przez… Najbliższy rok, a może nawet i wiek. Na całe szczęście w kieszeni znalazłam jakieś trzydzieści funtów, dlatego mogłam sobie oszczędzić trudu przejścia przez pół miasta i wsiąść do metra. Zaszłam na najbliższą stację, gdzie zaopatrzyłam się w bilet, a później wsiadłam do środka komunikacji, który zawiózł mnie jakieś pięć minut drogi od parku, do którego z domu miałam niedaleko. W placówce trwały jeszcze zajęcia, dlatego usiadłam przez salą na ławeczce i cierpliwie czekałam na zakończenie lekcji.
W mojej głowie kłębiło się wiele pytań dotyczących Tomlinsona, a właściwie to tylko jedno: W jaki sposób Jason mu grozi? Rozumiem jego złość, gdy zapytałam o przyczynę, ponieważ nie chce, żebym wpychała nos w nieswoje sprawy, ale cholera no martwię się o niego! Wiele razy chciałam pozbyć się uczuć do niego, ale nie potrafię – był i chyba nadal jest moją pierwszą miłością, dlatego moje zamartwianie się o tego idiotę jest uzasadnione. Właśnie w takich chwilach czuję się jakbym miała dwójkę dzieci, za które muszę brać odpowiedzialność. Którym za wszelką cenę muszę zapewnić bezpieczeństwo.
-Mamusia! – W zamyślenia wyrwał mnie głos czterolatki, która wskoczyła na moje kolana i mocno przytuliła. –Wiesz co dzisiaj robiliśmy?
-Co, Maluszku?
-Korale z makaronu! Zobacz, te dał mi Gabe. – Pomachała mi rączką z ozdobą przed oczami. –A ja dałam mu swoje.
-To naprawdę śliczne. – Uśmiechnęłam się do szatynki. –Co chcesz dziś robić?
-Pójdziemy pojeździć na łyżwach?
-Tak, pewnie , a teraz chodź pomogę ci się ubrać. – Według planu ubrałam Darcey, a później włożyłam łańcuszek do plecaka. Złapałam za drobną dłoń dziewczynki i wyszłyśmy z budynku, kierując się w stronę lodowiska, które prowadziła moja mama.
Już sobie mogłam wyobrazić spotkanie z moją rodzicielką… Ten szał w jej oczach, który całkowicie nie przejawiał się w postawie oraz czynach – była oazą spokoju, mimo że w środku szalało tornado. Nie dawała sobie poznać, że jest furiatką zupełnie jak ja tylko, bo już opanowała stłumienie swoich emocji i nauczyła się zachowywać w towarzystwie. Sama się sobie dziwię, ale chciałabym potrafić wyzbyć się uczuć tak jak ona to robi.
Przekroczyłyśmy próg hali, po czym najpierw udałyśmy się do fast fooda, żeby coś zjeść i zaliczyć tym samym obiad. Zamówiłam dla Darcey frytki i gorącą czekoladę, a sobie wzięłam jedynie gorzką herbatę. Szatynka zajadała ze smakiem, podczas gdy ja dławiłam się swoim napojem, ale czego nie robi się dla marzenia własnej matki o mistrzostwie w jeździe figurowej? Heh, to takie popieprzone, że jestem tak podporządkowana mamie, Louisowi, a teraz również Stanowi.
-Co dziś robiłaś, mamusiu?
-Nic ciekawego. – Wzruszyłam ramionami, ponieważ nie chciałam jej martwić. Zresztą ona ma jedynie cztery lata, a ja nie powinnam wystawiać jej na tak duży stres, bo to mogłoby poważnie odbyć się na jej psychice, a jako że próbuję być dobrą matką chcę jej oszczędzić wizyt u psychologa dziecięcego i innych terapeutów. –Ale mów, co tam u twojego Gabe’ a? – Sprawnie zeszłam na inny temat, w czym byłam mistrzynią.
-Dziś idzie na urodziny do swojego kuzyna Alexa, a jutro zapytał czy do niego przyjdę, mogę?
-No nie wiem, ostatnio spędzamy ze sobą coraz to miej czasu…
-Mamusiu, proooszę. – Wydęła dolną wargę i zrobiła te swoje maślane oczka, na które wywróciłam oczami zrezygnowana.
-Okay. –Westchnęłam zrezygnowana. Złapałam za serwetkę, którą wytarłam jej buzię, a później odniosłam naczynia do specjalnego okienka. –Chodź. – Wystawiłam w jej kierunku rękę, którą złapała i pociągnęła do budki, aby zabrać nasze łyżwy.
-Cześć Darcey, Ness.- Uśmiechnął się promiennie Ethan, który pracował tutaj razem ze swoim bratem bliźniakiem Aiden’ m, który z kolei jeździł rolbą i odświeżał lodowisko. Obaj byli naprawdę sympatycznymi gośćmi, który nie potrafią odpędzić się od lasek. Szkoda tylko, że Ethan jest gejem, bo jest strasznie miły… Aiden też, ale przy nim trochę się denerwuję, bo nie chcę z siebie zrobić idiotki przed takim fajnym kolesiem. –Wasze łyżwy – podał mi dwie pary specjalnego obuwia.
-Dzięki, Ethan. – Uśmiechnęłam się leciutko, ale on tego nie odwzajemnił… Coś jest nie tak, on zawsze odwzajemnia moje urocze uśmiechy. No chyba, że to… -Cholera, Aiden. – Trzepnęłam go w ramię, na co zareagował głośnym i przyjemnym dla ucha śmiechem.
-Jak się zorientowałaś?
-Nie uśmiechnąłeś się do mnie, a twój brat zawsze to robi. –Wzruszyłam lewym ramieniem. –Zwracam uwagę na szczegóły… Zresztą nieważne, gdzie Ethan?
-Chory, dlatego przejąłem jego robotę i teraz jadę na dwie fuchy. Hej, co robisz jutro, Ness? – Kiwnął do mnie głową oblizując przy okazji górną wargę. Boże, jaki on jest seksowny, aż za bardzo!
-Nessela, nareszcie! – Z zaplecza wyszła moja kochana mamusia, która w pewnym sensie uratowała mi tyłek, ponieważ nie chciałam się umawiać z Cooperem z racji tego, że nie miałam w planach robienia zamieszania również w jego życiu – za bardzo go lubiłam. –Będziesz dziś trenować? – Bardziej oznajmiła niż zapytała, po czym podparła się dłońmi na biodrach i czekała wyczekując odpowiedzi.
-Dzisiaj jestem z Darcey.
-W takim razie przychodzisz jutro i ćwiczysz cały dzień, Adam zajmie się Darcey. – Poinformowała mnie surowym tonem i dopiero teraz mogła opuścić nasze towarzystwo z godnością.
-Przepraszam Aiden, ale jestem zajęta. Może innym razem?
-Pewnie, jak będziesz miała czas to daj znać. – Przytaknęłam, a później otworzyłam za pomocą kluczyka szafkę, do której włożyłyśmy torbę czterolatki oraz nasze buty, które zastąpiłyśmy łyżwami. Powoli udałyśmy się w stronę wejścia na taflę, a kiedy już to uczyniłyśmy zaczęłyśmy sunąć po śliskiej nawierzchni po obwodzie elipsy. W tle leciały piosenki ze stacji MTV, a na środku moja mama prowadziła musztrę nowym uczennicom, po których cały czas krzyczała.
-Mamusiu, patrz! – Szatynka nabrała trochę więcej prędkości, a później uniosła delikatnie prawą nogę nad lód.
-Pięknie! – Zaśmiałam się widząc, że podziela moje pasje i również próbuje wykonać różne figury – nawet jeśli były one tak drobne, to liczył się tylko fakt, że starała się. –Darcey, uważaj! – Po hali rozniósł się huk, kiedy moja córka wjechała w matkę i obie wylądowały na tyłkach. Zagryzłam obie wargi, aby nie buchnąć głośnym śmiechem, a później szybko pojechałam do nich oraz pomogłam im wstać.
-Przepraszam, babciu nie chciałam. – Spuściła głowę, ale wcale nie dlatego, że było jej przykro – doskonale wiedziałam, że też chce jej się śmiać – ale po to, aby po niej nie krzyczała.
-Nie szkodzi, diabełku, ale następnym razem…
-Umiem jechać na jednej nodze! – Pisnęła uradowana. –Pokarzę ci! –Szarpnęła za jej nadgarstek, aby zwrócić na siebie jej uwagę, a kiedy blondynka spojrzała na nią – zaprezentowała jej swoją nową umiejętność. –Ślicznie, kochanie, a może wstąpisz do drużyny juniorów?
-Nie! –Zaprotestowałam przez co napotkałam na zdziwione spojrzenie mojej trenerki. –J- ja sama ją wszystkiego nauczę.
-Dobrze, ale zanim to zrobisz pokaż dziewczynom...– Wskazała na grupkę trzynastolatek, która przerażona czekała na kolejne komendy.- Jak wykonać prawidłowo Flipa.– Mruknęła zażenowana, a ja jako ta przykładna córka pokiwałam jedynie głową i zdjęłam kurtkę, która blokowała nieco moje ruchy, po czym rozpędziłam się i wykonałam odpowiednią figurę. Podjechałam obok mamy, która wyżywała się na tych nastolatkach.
-A może tak pójdziesz napić się kawy na uspokojenie? –Zasugerowałam. –Posiedzę z nimi trochę i pouczę. – Od razu dodałam.
Po dłuższej chwili zastanowienia Donavan przystała na moją propozycję oraz opuściła taflę na rzecz baru, z którego mogła w spokoju oglądać nasze poczynania. 
To był pierwszy raz kiedy miałam samodzielnie prowadzić zajęcia pod czujnym okiem mojej rodzicielki. Byłam nieco zestresowana, ponieważ Valerie wszędzie potrafi dopatrzeć się jakiegoś błędu. Jedna z dziewczynek uniosła dłoń do góry.
-Tak, o co chodzi?
-Czy ty czasem nie jesteś mistrzynią Włoch w jeździe figurowej? – Zmarszczyła zaciekawiona brwi i zagryzła wargę dokładnie mnie obserwując.
-Tak, ale teraz… -Przerwał mi ich pisk, dlatego lekko się skrzywiłam. Jezu, przecież to tylko głupie osiągnięcie, a one cieszą się jakby odwiedziła je królowa Elżbieta. –Cicho, proszę! –Jęknęłam wręcz błagalnie. –Jest was tutaj tylko dziesięć, a drzecie się jak na wyprzedaży. – Mruknęłam zażenowana. Nie lubiłam takich pisków i tej całej reszty okazywania radości. –Jestem taka jak wy... Ness uściślając, teraz mi się przedstawcie, bo nie chcę zwracać się do was przez EJ, albo TY. – Wskazałam na rudowłosą dziewczynę w zielonym swetrze. –Pierwsza.
-Lyla, potrafisz wykonać Axla? – Przytaknęłam. –Nauczysz nas?
-Nawet was nie znam.
-Och, w takim razie to Gracy, Taylor, Lucy, Brie, Nicole, Dree, Ruby, Daisy i Carly. – Wymieniła wszystkich po kolei rudowłosa. –A teraz pokaż, proooszę. – Wywróciłam oczami, a później zaprezentowałam tego nieszczęsnego potrójnego Axla, ale wreszcie po jeszcze kilku innych pokazach doszłyśmy do porozumienia. Moje uczennice radziły sobie naprawdę świetnie i byłam z nich dumna, gdy po trzydziestu minutach nauczyły się prawidłowo wykonywać Flipa.
-Jesteście świetne! – Zaklaskałam w ręce chcąc im pokazać, że jestem pod wrażeniem ich nowych osiągnięć. Jak na zawołanie rzuciły się na mnie z uściskami, które odwzajemniłam.
-Ness, musicie zejść, będę odświeżać lód.- Za barierki poinformował mnie Aiden.
-Okay! – Odkrzyknęłam, a później oznajmiłam dziewczynom, że na razie koniec. Razem z Darcey poszłyśmy do mojej mamy, która w spokoju piła czarną kawę. –I jak było? – Zapytałam, a kobieta jedynie przysunęła mi pod nos szklankę z ciepłą czekoladą, którą również podała swojej wnuczce.
-Było dobrze. – Powiedziała, jakby od niechcenia, na co prychnęłam cicho – nic by jej się nie stało, gdy chociaż raz powiedziała „Dobra robota, Ness”, albo „Tak trzymaj, byłaś świetna”. Takie komplementy wcale nie bolą, a wręcz przeciwnie bardzo dowartościowują. –Nareszcie wyszedł ci potrójny Axel.
-Tsa. – Mruknęłam niezadowolona. Łyżwy, łyżwy, łyżwy – tylko o tym potrafi ze mną rozmawiać! Jezu Chryste, zaraz zwariuję!
-Pij czekoladę, ogrzejesz się.
-Kazałaś mi zrzucić pięć kilo, a teraz karmisz mnie czekoladą? – Przypomniałam jej z wyrzutem. Val była zmienna jak pogoda i właśnie to mnie wkurzało najbardziej w mojej matce.
-Zrobiłam to, ponieważ nie potrafiłaś wykonać Axla.
-Nie pomyślałaś, że nie chcę się go wcale nauczyć, albo, że potrafię go wykonać, ale nie chcę, bo zależało mi na spędzaniu z tobą więcej czasu?! – Wrzasnęłam… Bez powodu. Wszystko przez ten poranek, chciałabym się jej poradzić, ale w tej chwili było to niemożliwe, ponieważ Jer mi groził, a ja nie chciałam mieć na sumieniu swoich bliskich. –Przepraszam, jestem ostatnio nieco podenerwowana.
-Ale poszło ci całkiem nieźle na zajęciach. – Przyznała z grobową miną.
-Mówisz serio, czy tylko się zgrywasz?
-Nessela ile ty masz lat, żeby posądzać mnie o żarty? – Fakt, ona nigdy nie żartuje, zawsze jest poważna, co jest kontrastem w jej małżeństwie z moim ojcem. –To przecież oczywiste, że mówię prawdę, ale powinnaś być bardziej surowa i wzbudzić w nich respekt, masz być ich trenerem, a nie przyjaciółką.
-Ale czasem opłaca się być miłym, zobacz w kilkanaście minut cała dziesiątka wykonała perfekcyjnie tego Flipa. – Upiłam trochę przepysznego napoju, który w porównaniu z tą obrzydliwą herbatą był niczym boski nektar. Porozmawiałam jeszcze z mamą jakieś dziesięć minut, ponieważ znowu miała zajęcia tym razem z nieco starszą grupą, a późnej razem z Darcey poszłyśmy do Adasia oraz taty.
Adam spędzał popołudnie razem ze swoją dziewczyną, a tatuś pracował nad nowym projektem. Siedziałyśmy w towarzystwie tych dwóch gołąbeczków. Nie miałam z Marisą przyjemności od naszego ostatniego spotkania w kafejce, gdzie byłam z Zaynem na naleśnikach, a ona oczywiście musiała mi to wypomnieć, co poskutkowało jedynie serią pytań mojego nadopiekuńczego braciszka typu: „Kim on jest?”, „Jakie ma wykształcenie?”, „Jak wygląda?”, „Czy cie szanuje?”, ale kiedy dowiedział się, że rozmowa dotyczy Malika kazał mi się trzymać od niego z daleka. Adam był doskonale poinformowany przez Louisa, że Zayn to straszny podrywacz i ma uważać, żeby nie podrywał dziewczyny Donavana.
Dopiero o siódmej wróciłyśmy do naszego mieszkania. Szybko się wykąpałyśmy, a później z wielką miską popcornu siedziałyśmy przed telewizorem i oglądałyśmy jedną z bajek Disneya o „Aladynie”. Czas mijał nam w miłej atmosferze, którą – oczywiście – ktoś musiał przerwać dzwoniąc do drzwi. Bez najmniejszej ochoty podeszłam do brązowego prostokąta, który otworzyłam. Zamarłam widząc tą osobę, spodziewałabym się każdego, ale nie jego. Nawet jeśli w progu stałby teraz Jeremy, ale on!? To był szok. Przede mną stał… 
________________________________________
I kolejne kłopoty w raju... Eh, szkoda mi Ness ;( Na domiar złego Zayn zaczyna coś podejrzewać - dziewczyna nie ma łatwo (#Nayn moments, ludzie!!)
W sumie ten rozdział mi się podoba, ponieważ Ness wreszcie zaczyna łapać dobry kontakt ze swoją matką i jest poświęcony bardziej zainteresowaniom Donavan, niż zmartwieniom takim jak Louis. Na razie musicie się przyzwyczaić, że między Lessie nie będzie zbyt kolorowo...
Jesteście naprawdę kochane i pozytywnie mnie zaskoczyłyście liczbą komentarzy pod piętnastką - jejku nawet sobie nie wyobrażacie jaki miałam zaciesz na pyszczku kiedy zobaczyłam 23 komentarze!! 

To chyba tyle na dziś...
Buźka, miśki ;**



15 komentarzy:

  1. Oj !! Już nie umiem się doczekac nastepnego rozdziału !!;* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny *_* czekam na next . :D serio cudowny :D

    Natt ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. też mi się spodobał bardzo ten rozdział, przyjemnie i szybko się go czytało ^^ ale to zakończenie ... eh zawsze w takim momencie no :( weny Olls:***

    OdpowiedzUsuń
  4. Błagam
    Błagam
    Błagam
    Błagam
    Żeby to był Lou
    Proszę tak bardzo ładnie
    Jej wtedy nie mogła by zaprzeczyć że Darcey to jej córka
    Jej jak ja wytrzymam do kolejnego
    Aaa po prostu boski
    Będę czekać
    Powodzenia w pisaniu
    Buziaki Mela

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje ze to będzie Louis a puzniej Dracey by wyszła i powiedziała ,, Mamusiu kto to?" I wtedy by musiala mu powiedziec. Rozdzial zajebisty nie moge sie doczekac nexta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mogłaś mi to zrobić i przerwać w takim momencie?!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu! Dziewczyno kocham cie i nienawidzę w jednym momencie! Czy to w ogóle możliwe?!
    Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Popiepszony Jeremy! Tomlinson błagam ogarnij wreszcie tą dupę i pokaz jej jak bardzo chcesz z nią być a nie myślisz ze ona odrazu wskoczy ci do łóżka jak ta dxiwka przez ktora skończył sie wasz związek! Kto tam do jasnej cholery stał?! Dawaj mi szybko następny/Kicia ����
    P.S. Dziekuje za dedykacje kochana! ❤️

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja nie cierpię jak w takim momencie kończy się rozdział !!! proszę dawaj następny<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Oooo mamo jak moglas to zrobic! ;) czekam mam nadzieje ze nie dlugo bedzie kolejny ;) i mam nadzieje ze za drzwiami stoi Lou we wlasnej osobie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział. Kiedy next?
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  12. super hiper extra rozdział czekam na kolejny :) ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja