Rozdział z dedykacją dla Kici, która przeżywa to opowiadanie tak bardzo jak ja - twój komentarz był bardzo konkretny - oraz Bernadka G.
„Jestem tak stabilna emocjonalnie jak szklanka wody trzymana przez
człowieka z parkinsonem, któremu palą się spodnie i tańczy lambadę.”
Ness
-Bo cie straciłem. – Robił to przeze mnie? To… Czy on
naprawdę myśli, że jestem na tyle głupia, żeby teraz przepraszać za to, że tylko i wyłącznie z jego inicjatywy
nasz związek się zakończył oraz za to, że odeszłam? Jest dupkiem, ale nie
sądziłam, że posunie się aż do takiego stopnia, aby wzbudzić we mnie poczucie
winy.
-Sam to zniszczyłeś. – Powiedziałam ze spuszczoną głową
starając się opanować cisnące mi się do oczu łzy.
Byłam na skraju załamania nerwowego i znowu traciłam
kontrolę nad dopiero co odbudowaną konstrukcją mojego życia – żadna nowość,
przecież jestem taką idiotką, że trudno się dziwić jak łatwo pozwalam innym czy
chociażby sobie pieprzyć życie. Powoli miałam dość i znów chciałam chować głowę
ze strachu w piasek jak struś. Kolejny raz miałam nieodpartą ochotę spakować
walizki, a później razem z Darcey uciec z tego piekła, żeby zacząć nowy rozdział
w miejscu, gdzie nikt mnie nie zna. Znaleźć wreszcie jakiegoś faceta, który
jest na tyle dojrzały, żeby zobowiązać się do wzięcia odpowiedzialności za mnie
oraz moją córkę, bo w tym momencie utwierdzałam się jedynie w przekonaniu, że
Louis nie sprostałby temu wyzwaniu, ponieważ zachowuje się jak dzieciak –
próbuje wpoić mi, że cała sytuacja związana z tym idiotą Westonem jest
wyłącznie moją winą, bo jak mogłam być taka głupia i odejść od wielkiego
Tomlinsona, który kochał mnie tak bardzo, że z tej euforii przerżnął jakąś
plastikową pindę, która – nie ukrywajmy – wskoczyła do łóżka Zayna,
Matta i zapewne innym gościom z tej zgrai. Nie chciałam żyć w taki sposób. Nie
chciałam cały czas obawiać się o bezpieczeństwo mojego dziecka, rodziny oraz
swoje. Nie chciałam co chwila odwracać się na ulicy, ponieważ miałam głupie
przeczucie, iż ktoś za mną podąża. Obecna sytuacja była dla mnie niczym scena
wyrwana z jakiegoś thrillera lub horroru.
-Naprawię to, tylko pozwól mi…
-Nie, Louis. – Pokiwałam poziomo głową. –To już dawno się
skończyło, ja… Nie chcę…
-Dlaczego? – Wycedził przez zaciśnięte zęby. –Czemu, do
cholery nie dasz mi pieprzonej drugiej szansy?! – Wstał i rozwścieczony chodził
po pokoju, ciągnąc za końcówki swoich włosów oraz gorączkowo oddychając. Był w
takim stanie, że wystarczyłaby tylko iskra, żeby rozjuszyć ogień.
-Zdradziłeś mnie. – Nie spuszczałam z niego wzroku, bo w tej
chwili był niepoczytalny. Wiedziałam, że nigdy nie podniósłby na mnie celowo
ręki, ale… Przypadki chodzą po ludziach, a ja nie chcę go do końca
znienawidzić. –Otwórz te pieprzone drzwi. – Warknęłam. Miałam dość zabaw w kotka
i myszkę, chciałam stąd wyjść, zejść na dół, gdzie dalej będę grała w chorą grę
prowadzoną przez Stana z doklejonym uśmiechem, a później wyjść i pójść po
Darcey, z którą będę bezpieczna zamknięta w domu.
-Nie.
-Nie zachowuj się jak rozkapryszony gówniarz, tylko
otwieraj! –Wrzasnęłam, poirytowana jego zachowaniem.
-Najpierw daj mi szansę. – Podniosłam się i podeszłam do
drzwi, w które zaczęłam stukać palcami. Czekałam cierpliwie teraz olewając tego
dzieciaka, który uparcie się we mnie wpatrywał przy okazji wiercąc mi dziurę w
głowie.
-Chcę wyjść, otwórz. – Oznajmiłam po dwóch minutach. Szatyn
powolnym krokiem podszedł do mnie i oparł się plecami o brązowy prostokąt.
Westchnął bezsilny, a następnie mocno zacisnął powieki – wyglądał jakby bił się
z własnymi myślami. Kolejny raz wypuścił głośno powietrze swoimi ustami i
wreszcie odwrócił się do mnie twarzą. Jego niebieskie oczy patrzyły prosto w
moje, a on sam zagryzł dolną wargę. Ujął moją twarz w swoje duże dłonie, a
później pochylił się nade mną. Dzieliły nas milimetry od pocałunku, jednak
Louis zmienił zdanie i jedynie ucałował w opiekuńczy sposób moje czoło.
Dwudziestojednolatek przekręcił klucz w zamku i nacisnął
klamkę, później popychając leciutko drzwi. Przełknęłam głośno ślinę, a później
niczym pocisk zbiegłam na dół. Będąc na parterze, wzrok wszystkich obecnych
powędrował na moją osobę – Zayn gapił się z chytrym uśmieszkiem, te dwie dziwki
zabijały mnie wzrokiem zupełnie jak Jeremy, Chris badał mnie spojrzeniem
gwałciciela, a Jason… Jego oczy były bez emocji. Odgarnęłam włosy do tyłu i
skierowałam się w stronę kuchni. Z półki wyjęłam kubek Tomlinsona, do którego
nalałam wody z kranu i wypiłam duszkiem, a później znów napuściłam nieco
bezbarwnej cieczy z tym wyjątkiem, że powoli ją sączyłam.
Do pomieszczenia wszedł zdenerwowany Stan, który w mgnieniu
oka znalazł się przy mnie. Ułożył dłonie na blacie pomiędzy mną. Mężczyzna
wręcz na mnie warczał, dlatego odłożyłam naczynie, z którego zwykłam zawsze pić
w celach zapobiegawczych.
-Co ty odpierdalasz?! – Ścisnął z całej siły mój podbródek,
a ja nie mogłam powstrzymać syknięcia bólu przed opuszczeniem moich ust.
-Nic.
-Znowu się do niego ślinisz. – Wycedził przez zaciśnięte
zęby.
-To nieprawda!
-Nie kłam! – Jeszcze tego mi brakowało, żeby ten kretyn
zarzucał mi kłamstwo, doskonale wiem, jaka jest stawka tej gry! Nie będę ulegać
Louisowi kosztem zdrowia jak i życia Darcey! –Jesteś na tyle głupia, żeby
ryzykować życie tej…
-Tylko ją tknij, to…
-Co zrobisz? Powiesz Louisowi i on ci pomoże?! – Zakpił.
–Nie sądzę, zresztą on jest zbyt zajęty tą zdzirą Jessie. – Mimo, że próbowałam
to tym razem, znowu zakuło mnie w sercu. Jestem świadoma faktu, że Tomlinsona
coś łączy z tą platynową blondynką, ale zwyczajnie nie potrafiłam wyrzec się
uczuć zazdrości wobec niego i ten laluni.
-Mam to w dupie, nie kocham go, a on nie kocha mnie.
Powiedział mi, że nic dla niego nie znaczę, dlatego odpuść sobie te przekręty,
bo mam dość! – Odepchnął się od blatu i złapał w dłoń niebieski kubek z logo
Supermana, który zaczął oglądać z każdej strony.
-Jesteś tak niewyobrażalnie głupia, Ness. Pojmij, że nie
potrafisz kłamać, a to że próbujesz chronić tego chuja źle wpływa na
bezpieczeństwo Darcey! – Wziął zamach, a następnie cisnął kubkiem w ścianę. Po
budynku rozniósł się huk spowodowany roztrzaskaniem naczynia na drobne odłamki.
W kuchni zaraz pojawił się Malik, który zbadał cała sytuację.
-Co tu się kurwa odpierdala?! –Wrzasnął, dokładnie mi się
przypatrując.
-Zastanów się czy warto, Ness. – Powiedział Jeremy, po czym
wyszedł z kuchni. Zakryłam sobie twarz dłońmi, którymi później przeczesałam
włosy.
-Wszystko gra? –Mulat dotknął mojej dłoni, którą szybko
cofnęłam.
-T-tak, pewnie. Szufelka i zmiotka są tak gdzie zawsze?
–Dwudziestojednolatek przytaknął, a ja nie chcą wdawać się z nim w dyskusje
otworzyłam szafkę pod zlewem i zabrałam owe rzeczy. Podeszłam do szczątek
ulubionej szklanki Louisa, którą pozbierałam na łopatkę i wyrzuciłam do kosza.
-Wiesz, że zawsze możesz mi powiedzieć. – Złapał mnie za
ramię nie pozwalając tym samym odejść. Odwrócił mnie do siebie przodem i
spojrzał prosto w oczy. –Może jestem przyjacielem Louisa, ale tobie też mogę
pomóc, Ness wystarczy powiedzieć.
-Okay. – Wzruszyłam ramionami. –Ale wszystko jest w jak
najlepszym porządku, Zayn. – Wysiliłam się na uśmiech, który bardziej na celu
miał przekonanie mnie, że wszystko jest porządku niż jego.
-Dobra, powiedzmy, że ci wierzę, ale w razie czego masz mój
numer. – Przytaknęłam, a później szybkim krokiem poszłam do salonu. Jak gdyby
nigdy nic usiadłam obok Jeremy’ go, który objął mnie ramieniem i przyciągnął
bliżej swojej klatki piersiowej.
Wszyscy obecni byli pogrążeni w rozmowie dotyczącej kolejnej „akcji” dla Westona, która miała odbyć się prawdopodobnie na Konwój Wojskowy w Moskwie, a po chwili dołączył również do nich Malik. Podczas, gdy Stan próbował swoich brudnych gierek całując mnie, Louis wiercił mu dziurę w głowie i tylko dzięki interwencji Matta siedział spokojnie na swoim miejscu.
Wszyscy obecni byli pogrążeni w rozmowie dotyczącej kolejnej „akcji” dla Westona, która miała odbyć się prawdopodobnie na Konwój Wojskowy w Moskwie, a po chwili dołączył również do nich Malik. Podczas, gdy Stan próbował swoich brudnych gierek całując mnie, Louis wiercił mu dziurę w głowie i tylko dzięki interwencji Matta siedział spokojnie na swoim miejscu.
-Wiesz już Tomlinson, co masz dla mnie zdobyć? – Przytaknął
nawet na niego nie patrząc.-Nie spieprz tego gówniarzu, bo wiesz o co toczy się
stawka!
-Słyszałem. –Warknął. –A teraz wypierdalaj z mojego domu! – Wkurwiony Jay prychnął jedynie, a później wyszedł trzaskając z impetem
drzwiami.
-O czym on mówił? – Byłam tak samo zdziwiona jak on, kiedy
te słowa wypadły z moich ust.
-Nie twoja sprawa! – Podniósł głos, a później wstał i zbiegł
po schodach do piwnicy.
-Pójdę już. –Poinformowałam… W sumie sama nie wiem komu
chciałam powiedzieć o tym, że wychodzę, przecież prawie każdy tutaj miał to w
nosie.
-Odwiozę cię. – Jer już chciał wstać, aby wypełnić swoje
postanowienie, ale zatrzymałam go ruchem ręki.
-Obejdzie się. – Warknęłam, a później ubrałam w pośpiechu
płaszcz i wyszłam.
Wolnym krokiem szłam w stronę przedszkola Darcey. Wsunęłam dłonie w kieszenie, bo zimna temperatura zaczęła wdawać mi się we znaki, a cholerny pech chciał, że moje rękawiczki zostały w domu Louisa – nie miałam w planach po nie wracać, przez… Najbliższy rok, a może nawet i wiek. Na całe szczęście w kieszeni znalazłam jakieś trzydzieści funtów, dlatego mogłam sobie oszczędzić trudu przejścia przez pół miasta i wsiąść do metra. Zaszłam na najbliższą stację, gdzie zaopatrzyłam się w bilet, a później wsiadłam do środka komunikacji, który zawiózł mnie jakieś pięć minut drogi od parku, do którego z domu miałam niedaleko. W placówce trwały jeszcze zajęcia, dlatego usiadłam przez salą na ławeczce i cierpliwie czekałam na zakończenie lekcji.
Wolnym krokiem szłam w stronę przedszkola Darcey. Wsunęłam dłonie w kieszenie, bo zimna temperatura zaczęła wdawać mi się we znaki, a cholerny pech chciał, że moje rękawiczki zostały w domu Louisa – nie miałam w planach po nie wracać, przez… Najbliższy rok, a może nawet i wiek. Na całe szczęście w kieszeni znalazłam jakieś trzydzieści funtów, dlatego mogłam sobie oszczędzić trudu przejścia przez pół miasta i wsiąść do metra. Zaszłam na najbliższą stację, gdzie zaopatrzyłam się w bilet, a później wsiadłam do środka komunikacji, który zawiózł mnie jakieś pięć minut drogi od parku, do którego z domu miałam niedaleko. W placówce trwały jeszcze zajęcia, dlatego usiadłam przez salą na ławeczce i cierpliwie czekałam na zakończenie lekcji.
W mojej głowie kłębiło się wiele pytań dotyczących
Tomlinsona, a właściwie to tylko jedno: W
jaki sposób Jason mu grozi? Rozumiem jego złość, gdy zapytałam o przyczynę,
ponieważ nie chce, żebym wpychała nos w nieswoje sprawy, ale cholera no martwię
się o niego! Wiele razy chciałam pozbyć się uczuć do niego, ale nie potrafię –
był i chyba nadal jest moją pierwszą miłością, dlatego moje zamartwianie się o
tego idiotę jest uzasadnione. Właśnie w takich chwilach czuję się jakbym miała
dwójkę dzieci, za które muszę brać odpowiedzialność. Którym za wszelką cenę
muszę zapewnić bezpieczeństwo.
-Mamusia! – W zamyślenia wyrwał mnie głos czterolatki, która
wskoczyła na moje kolana i mocno przytuliła. –Wiesz co dzisiaj robiliśmy?
-Co, Maluszku?
-Korale z makaronu! Zobacz, te dał mi Gabe. – Pomachała mi
rączką z ozdobą przed oczami. –A ja dałam mu swoje.
-To naprawdę śliczne. – Uśmiechnęłam się do szatynki. –Co
chcesz dziś robić?
-Pójdziemy pojeździć na łyżwach?
-Tak, pewnie , a teraz chodź pomogę ci się ubrać. – Według
planu ubrałam Darcey, a później włożyłam łańcuszek do plecaka. Złapałam za
drobną dłoń dziewczynki i wyszłyśmy z budynku, kierując się w stronę lodowiska,
które prowadziła moja mama.
Już sobie mogłam wyobrazić spotkanie z moją rodzicielką… Ten
szał w jej oczach, który całkowicie nie przejawiał się w postawie oraz czynach
– była oazą spokoju, mimo że w środku szalało tornado. Nie dawała sobie poznać,
że jest furiatką zupełnie jak ja tylko, bo już opanowała stłumienie swoich emocji
i nauczyła się zachowywać w towarzystwie. Sama się sobie dziwię, ale chciałabym
potrafić wyzbyć się uczuć tak jak ona to robi.
Przekroczyłyśmy próg hali, po czym najpierw udałyśmy się do
fast fooda, żeby coś zjeść i zaliczyć tym samym obiad. Zamówiłam dla Darcey
frytki i gorącą czekoladę, a sobie wzięłam jedynie gorzką herbatę. Szatynka
zajadała ze smakiem, podczas gdy ja dławiłam się swoim napojem, ale czego nie
robi się dla marzenia własnej matki o mistrzostwie w jeździe figurowej? Heh, to
takie popieprzone, że jestem tak podporządkowana mamie, Louisowi, a teraz
również Stanowi.
-Co dziś robiłaś, mamusiu?
-Nic ciekawego. – Wzruszyłam ramionami, ponieważ nie chciałam
jej martwić. Zresztą ona ma jedynie cztery lata, a ja nie powinnam wystawiać
jej na tak duży stres, bo to mogłoby poważnie odbyć się na jej psychice, a jako
że próbuję być dobrą matką chcę jej oszczędzić wizyt u psychologa dziecięcego i
innych terapeutów. –Ale mów, co tam u twojego Gabe’ a? – Sprawnie zeszłam na
inny temat, w czym byłam mistrzynią.
-Dziś idzie na urodziny do swojego kuzyna Alexa, a jutro
zapytał czy do niego przyjdę, mogę?
-No nie wiem, ostatnio spędzamy ze sobą coraz to miej czasu…
-Mamusiu, proooszę. – Wydęła dolną wargę i zrobiła te swoje
maślane oczka, na które wywróciłam oczami zrezygnowana.
-Okay. –Westchnęłam zrezygnowana. Złapałam za serwetkę, którą
wytarłam jej buzię, a później odniosłam naczynia do specjalnego okienka. –Chodź.
– Wystawiłam w jej kierunku rękę, którą złapała i pociągnęła do budki, aby
zabrać nasze łyżwy.
-Cześć Darcey, Ness.- Uśmiechnął się promiennie Ethan, który
pracował tutaj razem ze swoim bratem bliźniakiem Aiden’ m, który z kolei
jeździł rolbą i odświeżał lodowisko. Obaj byli naprawdę sympatycznymi gośćmi,
który nie potrafią odpędzić się od lasek. Szkoda tylko, że Ethan jest gejem, bo
jest strasznie miły… Aiden też, ale przy nim trochę się denerwuję, bo nie chcę
z siebie zrobić idiotki przed takim fajnym kolesiem. –Wasze łyżwy – podał mi
dwie pary specjalnego obuwia.
-Dzięki, Ethan. – Uśmiechnęłam się leciutko, ale on tego nie
odwzajemnił… Coś jest nie tak, on zawsze odwzajemnia moje urocze uśmiechy. No
chyba, że to… -Cholera, Aiden. – Trzepnęłam go w ramię, na co zareagował głośnym
i przyjemnym dla ucha śmiechem.
-Jak się zorientowałaś?
-Nie uśmiechnąłeś się do mnie, a twój brat zawsze to robi.
–Wzruszyłam lewym ramieniem. –Zwracam uwagę na szczegóły… Zresztą nieważne,
gdzie Ethan?
-Chory, dlatego przejąłem jego robotę i teraz jadę na dwie
fuchy. Hej, co robisz jutro, Ness? – Kiwnął do mnie głową oblizując przy okazji
górną wargę. Boże, jaki on jest seksowny,
aż za bardzo!
-Nessela, nareszcie! – Z zaplecza wyszła moja kochana
mamusia, która w pewnym sensie uratowała mi tyłek, ponieważ nie chciałam się
umawiać z Cooperem z racji tego, że nie miałam w planach robienia zamieszania
również w jego życiu – za bardzo go lubiłam. –Będziesz dziś trenować? – Bardziej
oznajmiła niż zapytała, po czym podparła się dłońmi na biodrach i czekała
wyczekując odpowiedzi.
-Dzisiaj jestem z Darcey.
-W takim razie przychodzisz jutro i ćwiczysz cały dzień,
Adam zajmie się Darcey. – Poinformowała mnie surowym tonem i dopiero teraz mogła
opuścić nasze towarzystwo z godnością.
-Przepraszam Aiden, ale jestem zajęta. Może innym razem?
-Pewnie, jak będziesz miała czas to daj znać. – Przytaknęłam,
a później otworzyłam za pomocą kluczyka szafkę, do której włożyłyśmy torbę
czterolatki oraz nasze buty, które zastąpiłyśmy łyżwami. Powoli udałyśmy się w
stronę wejścia na taflę, a kiedy już to uczyniłyśmy zaczęłyśmy sunąć po
śliskiej nawierzchni po obwodzie elipsy. W tle leciały piosenki ze stacji MTV,
a na środku moja mama prowadziła musztrę nowym uczennicom, po których cały czas
krzyczała.
-Mamusiu, patrz! – Szatynka nabrała trochę więcej prędkości,
a później uniosła delikatnie prawą nogę nad lód.
-Pięknie! – Zaśmiałam się widząc, że podziela moje pasje i
również próbuje wykonać różne figury – nawet jeśli były one tak drobne, to
liczył się tylko fakt, że starała się. –Darcey, uważaj! – Po hali rozniósł się
huk, kiedy moja córka wjechała w matkę i obie wylądowały na tyłkach. Zagryzłam
obie wargi, aby nie buchnąć głośnym śmiechem, a później szybko pojechałam do
nich oraz pomogłam im wstać.
-Przepraszam, babciu nie chciałam. – Spuściła głowę, ale
wcale nie dlatego, że było jej przykro – doskonale wiedziałam, że też chce jej
się śmiać – ale po to, aby po niej nie krzyczała.
-Nie szkodzi, diabełku, ale następnym razem…
-Umiem jechać na jednej nodze! – Pisnęła uradowana. –Pokarzę
ci! –Szarpnęła za jej nadgarstek, aby zwrócić na siebie jej uwagę, a kiedy
blondynka spojrzała na nią – zaprezentowała jej swoją nową umiejętność.
–Ślicznie, kochanie, a może wstąpisz do drużyny juniorów?
-Nie! –Zaprotestowałam przez co napotkałam na zdziwione
spojrzenie mojej trenerki. –J- ja sama ją wszystkiego nauczę.
-Dobrze, ale zanim to zrobisz pokaż dziewczynom...– Wskazała na
grupkę trzynastolatek, która przerażona czekała na kolejne komendy.- Jak
wykonać prawidłowo Flipa.– Mruknęła zażenowana, a ja jako ta przykładna córka pokiwałam jedynie głową i
zdjęłam kurtkę, która blokowała nieco moje ruchy, po czym rozpędziłam się i
wykonałam odpowiednią figurę. Podjechałam obok mamy, która wyżywała się na tych
nastolatkach.
-A może tak pójdziesz napić się kawy na uspokojenie?
–Zasugerowałam. –Posiedzę z nimi trochę i pouczę. – Od razu dodałam.
Po dłuższej chwili zastanowienia Donavan przystała na moją propozycję oraz opuściła taflę na rzecz baru, z którego mogła w spokoju oglądać nasze poczynania.
Po dłuższej chwili zastanowienia Donavan przystała na moją propozycję oraz opuściła taflę na rzecz baru, z którego mogła w spokoju oglądać nasze poczynania.
To był pierwszy raz kiedy miałam samodzielnie prowadzić
zajęcia pod czujnym okiem mojej rodzicielki. Byłam nieco zestresowana, ponieważ
Valerie wszędzie potrafi dopatrzeć się jakiegoś błędu. Jedna z dziewczynek
uniosła dłoń do góry.
-Tak, o co chodzi?
-Czy ty czasem nie jesteś mistrzynią Włoch w jeździe
figurowej? – Zmarszczyła zaciekawiona brwi i zagryzła wargę dokładnie mnie
obserwując.
-Tak, ale teraz… -Przerwał mi ich pisk, dlatego lekko się
skrzywiłam. Jezu, przecież to tylko głupie osiągnięcie, a one cieszą się jakby odwiedziła
je królowa Elżbieta. –Cicho, proszę! –Jęknęłam wręcz błagalnie. –Jest was tutaj
tylko dziesięć, a drzecie się jak na wyprzedaży. – Mruknęłam zażenowana. Nie
lubiłam takich pisków i tej całej reszty okazywania radości. –Jestem taka jak
wy... Ness uściślając, teraz mi się przedstawcie, bo nie chcę zwracać się do was
przez EJ, albo TY. – Wskazałam na rudowłosą dziewczynę w zielonym swetrze.
–Pierwsza.
-Lyla, potrafisz wykonać Axla? – Przytaknęłam. –Nauczysz
nas?
-Nawet was nie znam.
-Och, w takim razie to Gracy, Taylor, Lucy, Brie, Nicole,
Dree, Ruby, Daisy i Carly. – Wymieniła wszystkich po kolei rudowłosa. –A teraz
pokaż, proooszę. – Wywróciłam oczami, a później zaprezentowałam tego
nieszczęsnego potrójnego Axla,
ale wreszcie po jeszcze kilku innych pokazach doszłyśmy do porozumienia. Moje uczennice radziły sobie naprawdę
świetnie i byłam z nich dumna, gdy po trzydziestu minutach nauczyły się
prawidłowo wykonywać Flipa.
-Jesteście świetne! – Zaklaskałam w ręce chcąc im pokazać,
że jestem pod wrażeniem ich nowych osiągnięć. Jak na zawołanie rzuciły się na
mnie z uściskami, które odwzajemniłam.
-Ness, musicie zejść, będę odświeżać lód.- Za barierki
poinformował mnie Aiden.
-Okay! – Odkrzyknęłam, a później oznajmiłam dziewczynom, że
na razie koniec. Razem z Darcey poszłyśmy do mojej mamy, która w spokoju piła
czarną kawę. –I jak było? – Zapytałam, a kobieta jedynie przysunęła mi pod nos
szklankę z ciepłą czekoladą, którą również podała swojej wnuczce.
-Było dobrze. – Powiedziała, jakby od niechcenia, na co
prychnęłam cicho – nic by jej się nie stało, gdy chociaż raz powiedziała „Dobra robota, Ness”, albo „Tak trzymaj, byłaś świetna”. Takie
komplementy wcale nie bolą, a wręcz przeciwnie bardzo dowartościowują.
–Nareszcie wyszedł ci potrójny Axel.
-Tsa. – Mruknęłam niezadowolona. Łyżwy, łyżwy, łyżwy – tylko
o tym potrafi ze mną rozmawiać! Jezu
Chryste, zaraz zwariuję!
-Pij czekoladę, ogrzejesz się.
-Kazałaś mi zrzucić pięć kilo, a teraz karmisz mnie
czekoladą? – Przypomniałam jej z wyrzutem. Val była zmienna jak pogoda i
właśnie to mnie wkurzało najbardziej w mojej matce.
-Zrobiłam to, ponieważ nie potrafiłaś wykonać Axla.
-Nie pomyślałaś, że nie chcę się go wcale nauczyć, albo, że
potrafię go wykonać, ale nie chcę, bo zależało mi na spędzaniu z tobą więcej
czasu?! – Wrzasnęłam… Bez powodu. Wszystko przez ten poranek, chciałabym się
jej poradzić, ale w tej chwili było to niemożliwe, ponieważ Jer mi groził, a ja
nie chciałam mieć na sumieniu swoich bliskich. –Przepraszam, jestem ostatnio
nieco podenerwowana.
-Ale poszło ci całkiem nieźle na zajęciach. – Przyznała z
grobową miną.
-Mówisz serio, czy tylko się zgrywasz?
-Nessela ile ty masz lat, żeby posądzać mnie o żarty? – Fakt, ona nigdy nie żartuje, zawsze jest poważna, co jest kontrastem w jej
małżeństwie z moim ojcem. –To przecież oczywiste, że mówię prawdę, ale powinnaś
być bardziej surowa i wzbudzić w nich respekt, masz być ich trenerem, a nie
przyjaciółką.
-Ale czasem opłaca się być miłym, zobacz w kilkanaście minut
cała dziesiątka wykonała perfekcyjnie tego Flipa. – Upiłam trochę przepysznego
napoju, który w porównaniu z tą obrzydliwą herbatą był niczym boski nektar.
Porozmawiałam jeszcze z mamą jakieś dziesięć minut, ponieważ znowu miała
zajęcia tym razem z nieco starszą grupą, a późnej razem z Darcey poszłyśmy do
Adasia oraz taty.
Adam spędzał popołudnie razem ze swoją dziewczyną, a tatuś
pracował nad nowym projektem. Siedziałyśmy w towarzystwie tych dwóch
gołąbeczków. Nie miałam z Marisą przyjemności od naszego ostatniego spotkania w
kafejce, gdzie byłam z Zaynem na naleśnikach, a ona oczywiście musiała mi to
wypomnieć, co poskutkowało jedynie serią pytań mojego nadopiekuńczego braciszka
typu: „Kim on jest?”, „Jakie ma
wykształcenie?”, „Jak wygląda?”, „Czy cie szanuje?”, ale kiedy dowiedział
się, że rozmowa dotyczy Malika kazał mi się trzymać od niego z daleka. Adam był
doskonale poinformowany przez Louisa, że Zayn to straszny podrywacz i ma
uważać, żeby nie podrywał dziewczyny Donavana.
Dopiero o siódmej wróciłyśmy do naszego mieszkania. Szybko
się wykąpałyśmy, a później z wielką miską popcornu siedziałyśmy przed
telewizorem i oglądałyśmy jedną z bajek Disneya o „Aladynie”. Czas mijał nam w
miłej atmosferze, którą – oczywiście – ktoś musiał przerwać dzwoniąc do drzwi.
Bez najmniejszej ochoty podeszłam do brązowego prostokąta, który otworzyłam.
Zamarłam widząc tą osobę, spodziewałabym się każdego, ale nie jego. Nawet jeśli
w progu stałby teraz Jeremy, ale on!? To był szok. Przede mną stał…
________________________________________
I kolejne kłopoty w raju... Eh, szkoda mi Ness ;( Na domiar złego Zayn zaczyna coś podejrzewać - dziewczyna nie ma łatwo (#Nayn moments, ludzie!!)
W sumie ten rozdział mi się podoba, ponieważ Ness wreszcie zaczyna łapać dobry kontakt ze swoją matką i jest poświęcony bardziej zainteresowaniom Donavan, niż zmartwieniom takim jak Louis. Na razie musicie się przyzwyczaić, że między Lessie nie będzie zbyt kolorowo...
Jesteście naprawdę kochane i pozytywnie mnie zaskoczyłyście liczbą komentarzy pod piętnastką - jejku nawet sobie nie wyobrażacie jaki miałam zaciesz na pyszczku kiedy zobaczyłam 23 komentarze!!
To chyba tyle na dziś...
Buźka, miśki ;**
Oj !! Już nie umiem się doczekac nastepnego rozdziału !!;* <3
OdpowiedzUsuńCudeńko <3 next :P
OdpowiedzUsuńŚwietny *_* czekam na next . :D serio cudowny :D
OdpowiedzUsuńNatt ♥
Wow :) czekam...
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńteż mi się spodobał bardzo ten rozdział, przyjemnie i szybko się go czytało ^^ ale to zakończenie ... eh zawsze w takim momencie no :( weny Olls:***
OdpowiedzUsuńBłagam
OdpowiedzUsuńBłagam
Błagam
Błagam
Żeby to był Lou
Proszę tak bardzo ładnie
Jej wtedy nie mogła by zaprzeczyć że Darcey to jej córka
Jej jak ja wytrzymam do kolejnego
Aaa po prostu boski
Będę czekać
Powodzenia w pisaniu
Buziaki Mela
Mam nadzieje ze to będzie Louis a puzniej Dracey by wyszła i powiedziała ,, Mamusiu kto to?" I wtedy by musiala mu powiedziec. Rozdzial zajebisty nie moge sie doczekac nexta.
OdpowiedzUsuńJak mogłaś mi to zrobić i przerwać w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńJezu! Dziewczyno kocham cie i nienawidzę w jednym momencie! Czy to w ogóle możliwe?!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie?! Popiepszony Jeremy! Tomlinson błagam ogarnij wreszcie tą dupę i pokaz jej jak bardzo chcesz z nią być a nie myślisz ze ona odrazu wskoczy ci do łóżka jak ta dxiwka przez ktora skończył sie wasz związek! Kto tam do jasnej cholery stał?! Dawaj mi szybko następny/Kicia ����
P.S. Dziekuje za dedykacje kochana! ❤️
Jak ja nie cierpię jak w takim momencie kończy się rozdział !!! proszę dawaj następny<3
OdpowiedzUsuńOooo mamo jak moglas to zrobic! ;) czekam mam nadzieje ze nie dlugo bedzie kolejny ;) i mam nadzieje ze za drzwiami stoi Lou we wlasnej osobie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Kiedy next?
OdpowiedzUsuńŻyczę weny.
super hiper extra rozdział czekam na kolejny :) ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń