niedziela, 20 września 2015

XIX. Fight Song




„Czasem obracam się i czuję w powietrzu twój zapach i nie mogę, kurwa, nie mogę nie wyrazić tego potwornego kurewsko koszmarnego fizycznego bólu kurewskiej tęsknoty za tobą.”


Ness


Minął kolejny miesiąc, ale tym razem nie chodziło o wyjazd Zayna, a o pogrzeb Louisa. Cholerne dwa miesiące, a ja, jak sobie nie radziłam nie radzę dalej. Najgorsze jest w tym wszystkim jest to, że teraz są wakacje, a ja nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić, bo nie chodzę na uczelnię. Spędzam więcej czasu z Darcey i naszymi przyjaciółmi. Wychodzę z Dani na spacery oraz naszymi dziećmi, próbujemy żyć normalnie, ale z marnym skutkiem.
-Cześć, Mała. –Powiedział obejmując mnie w pasie Zayn i cmokając w policzek. –Gdzie Darcey?
-U Jake’ a. –Westchnęłam.
-Co ty na to, żeby pojechać ze mną na weekend do rodziców? –Zaprzestałam mieszania warzyw na patelni i ze zmarszczonymi brwiami spojrzałam na Malika.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł…
-Zgódź się. Moja mama chce cie poznać, tata też. Obiecałem, że kiedy znowu przyjadę, to zabiorę cie za sobą. Chcę, żeby poznali moją dziewczynę. –Mimo niechęci delikatnie się uśmiechnęłam.
-Czyli znowu jesteśmy razem, tak? –Zapytałam dla upewnienia się, a Zayn jedynie przytaknął kilka razy.
-Będziesz pierwszą kobietą, którą przyprowadzę to domu.
-Ty nigdy… -Pokiwałam głową na boki, będąc w kompletnym szoku.
Nie wierzę, że nigdy nie przyprowadził do domu dziewczyny, żeby przedstawić rodzicom. To nie jest prawdopodobne, żeby taki chłopak, nigdy nie był w poważnym związku.
-Mówię serio, moja mama myślała, że jestem gejem, dopiero, kiedy zobaczyła jak Ally próbuje ze mną pogadać po śmierci Mii pozbyła się tych myśli.
-Traktowałeś ją poważnie? Noo, wiesz… Tą Ally.
-Nie, to była taka wiesz…- Wzruszył ramionami. –Koleżanka, z którą od czasu do czasu się pocałowałem, chodziliśmy razem na imprezy, czasem do kina…
-Była twoją dziewczyną. –Stwierdziłam, na co mulat wywrócił oczami.
-Poczujesz się lepiej, jak przyznam ci rację? –Westchnął zmęczony dwudziestodwulatek, dlatego przytaknęłam. –Okay, była moją dziewczyną, ale nie była tak ważna jak ty.  –Uśmiechnęłam się triumfalnie, a potem musnęłam lekko wargi mojego chłopaka.
-Jak poszło z pośrednikiem?
-Liam wynegocjował dużą kwotę za sprzedaż domu i rozmawialiśmy też z potencjalnymi kupcami, właściwie Dani rozmawiała. –Westchnął przeczesując dłonią włosy. –Wynudziłem się. A ty, jak się bawiłaś z Luke’ m? – Zapytał wyjmując z szafki kubek i wlewając do niego kawę.
-On jest po prostu słodki. –Uśmiechnęłam się do siebie.
Opieka nad Luke’ m przypomniała mi jak to wszystko wyglądało, gdy Darcey była takim maleńkim szkrabem. Jak co noc budziła się z płaczem, a ja wstawałam i za wszelką cenę próbowałam ją uspokoić, mimo że nie miałam już siły, a za kilka godzin musiałam wstać do szkoły. Gdy miała kolki. Jak płakała, kiedy zaczęły wychodzić jej pierwsze ząbki… Wszystkie wspomnienia wróciły i nie ważne, że wtedy wyklinałam cały świat, bo był przeciwko mnie, teraz chciałabym cofnąć czas i przeżyć to jeszcze raz, bo moja mała córeczka ma już cztery latka i w wielu czynnościach radzi sobie już sama.
-I taki grzeczny, cały czas śpi. –Zachichotałam. –Darcey w jego wieku cały czas płakała.
-Chciałabyś mieć jeszcze dzieci? –Zmarszczyłam brwi. Naprawdę o to zapytał? Zaczął taki poważny temat właśnie teraz?
-To chyba jasne, że chciałabym dla Darcey rodzeństwa. –Wzruszyłam nieśmiało barkiem. –A ty, chciałbyś?
-Kiedy wszystkie sprawy się naprostują to tak, bardzo chętnie.
-Jakie sprawy? –Przez twarz Zayna przebiegło przerażenie, ale równie szybko zniknęło.
-Musimy sprzedać ten dom, po za tym muszę coś dla nas znaleźć, bo nie możemy gnieździć się w twoim mieszkanku.
-Na pewno tylko o to chodzi? –Uniosłam podejrzanie lewą brew.
-Tak? –Odpowiedział, ale niezbyt przekonany. –Czemu o to pytasz?
-Bo ostatnio nie martwisz się Zackiem.
-Och, o to chodzi. –Zaśmiał się cichutko pod nosem. –Załatwiłem to, nie masz, czym się martwić, Blondyneczko. –Dwudziestodwulatek odłożył szklankę, a później podszedł do mnie łapiąc za biodra. Ciepłe wargi wylądowały na mojej szyi, którą zaczęły obcałowywać zostawiając mokrą ścieżkę od żuchwy do obojczyka. Mruczałam cichutko z przyjemności. –Ile chcesz mieć jeszcze dzieci? –Wychrypiał Zayn, a ja przymknęłam oczy.
-Jeszcze nie znalazłeś domu.
-Pieprzyć to. –Stwierdził gwałtownie łapiąc za moje pośladki i sadzając na blacie. Dłonie Malika zacisnęły się na moich udach, które rozszerzył, aby mieć lepszy dostęp do moich ust. Zachłannie wpił się w moje usta, które zaczęły współpracować z nim niemalże od razu. Uwielbiałam, kiedy całował mnie w ten sposób, jakby od tego zależały losy świata, jakbyśmy za parę sekund mieli oboje zniknąć…
Objęłam biodra mężczyzny swoimi nogami, tym samym zmniejszając odległość między nami do minimum. Zimne dłonie mulata bez ostrzeżenia wtargnęły pod moją bokserkę i ścisnęły za piersi powodując, że kolejny jęk opuścił moje usta. Zayn uśmiechnął się usatysfakcjonowany, nadal mnie całując. Czułam to.
-Chodź do… -Nim jednak zdążył dokończyć wypowiedź przerwał mu płacz Lucasa. Teraz to ja się uśmiechnęłam. –Ten dzieciak ma wyczucie czasu. –Mruknął niezadowolony dwudziestodwulatek opierając swoje czoło o moje.
-Pojdę do niego.
-Nie, zaraz przestanie. –Zagryzając dolną wargę pokręciłam głową z niedowierzania na boki. –Co cie tak bawi, huh? –Ze zmarszczonymi brwiami kiwnął na mnie głową, wprawiając w jeszcze większe rozbawienie.
-Z doświadczenia wiem, że dziecko płacze, gdy jest głodne lub kiedy ma brudną pieluszkę.
-Założę się, że jest głodny.
-Jadł pół godziny temu. Idź go przebrać.
-Co?! Czemu ja?! –Oburzył się Zayn, gwałtownie odsuwając ode mnie.
-Chciałeś mieć dzieci, więc musisz umieć je przewijać. –Brunet wywrócił oczami, a potem poszedł do salonu, gdzie drzemał nasz chrześniak.
Zadowolona z siebie zeskoczyłam z blatu i wróciłam do gotowania.
Mój telefon wydał z siebie dźwięk, dlatego złapałam za urządzenie leżące na mikrofalówce i odczytałam wiadomość.
Od: Dani
Wpadnę po Luke’ a za godzinkę, bo muszę jeszcze jechać na zakupy. Przepraszam, jeśli sprawiam ci kłopot
Wywróciłam oczami. Kłopot? Ona sobie chyba ze mnie żartuje! To żaden kłopot, to czysta przyjemność. Lucas jest takim kochanym i grzecznym dzieckiem.
Do: Dani
To nie problem ;) Kupisz mi trochę truskawek i borówek dla Darcey?
Od: Dani
Okay ;)
-Ness! –Zawołał Malik, dlatego odłożyłam komórkę i poszłam do salonu.
Zayn stał nad małym Payne’ m z szeroko otwartymi oczami.
-Co się stało? –Zapytałam podchodząc bliżej.
-Nie przewinę go. Brzydzę się.
-Własnych dzieci też nie będziesz przebierał, kiedy zrobią kupę?
-Nie będę. Mogę wstawać w nocy, karmić, robić wszystko, ale nie będę grzebał w pampersach. –Powiedział hardo podając mi pieluchę.
Wywróciłam oczami, a potem zajęłam się przewijaniem maleństwa, co poszło mi bardzo szybko i sprawnie.
-Gotowe. –Uśmiechnęłam się, całując czółko chłopca. –Danielle przyjedzie za godzinę.
-Spoko, mam ci pomóc w kuchni?
-Zajmij się Luke’ m, a ja skończę obiad. –Poprosiłam, a potem wróciłam do kuchni.
Dziś postanowiłam zrobić ryż z warzywami oraz kurczakiem, a pozostało mi tylko wszystko wymieszać oraz nakryć do stołu.
Kiedy wróciłam do salonu zobaczyłam, jak Zayn gra z Darcey na konsoli, a mały Luke leży na jego klatce piersiowej i wpatruje się w ekran cichutko gaworząc.
-A, jeśli nacisnę ten guzik? –Zapytała czterolatka wskazując na przycisk.
-Wyrzuci cie z toru.
-Chodźcie na obiad.
-Okay, chodź, Skrzacie. –Mulat wcisnął pauzę, a potem biorąc Luke’ a wstał i poszedł do kuchni, gdzie ułożył go w nosidełku. Razem z Darcey dołączyłyśmy do niego i usiadłyśmy przy stole, gdzie zjedliśmy obiad, jak prawdziwa rodzina. –Darcey, co ty na to, żeby jutro pojechać do moich rodziców?
-A zabierzemy mamusię? –Przeniosłam swój wzrok na mulata, który zaprzestał wkładania brudnych naczyń do zlewu.
-Jeśli ją przekonasz… Dingo! –Zawołał bardzo głośno, a wielki bernardyn wbiegł do kuchni jak kilku tonowy słoń. Boże, ten pies był wielki, a zarówno Darcey jak i Zayn karmili go coraz więcej.
Malik wrzucił resztki niedojedzone przez szatynkę do miski naszego zwierzaka, a później dołożył jeszcze karmy z puszki. Do drugiej miski nalał wody.
-Mamusiu, a wiesz, że Liv chodzi na gimnastykę?
-Też chciałabyś, żebym cie zapisała?
-Tak. –Powiedziała pewnie. –Chciałabym jeździć na konkursy i mieć medale, tak jak ona.
-Dobrze. –Wzruszyłam ramionami. –Skoro chcesz… Poszukam ci jakiejś szkoły i zapiszę cie od września, okay?
-Okay, dziękuję! Jesteś najlepszą mamusią na świecie! –Wykrzyczała, a następnie rzuciła się na mnie z przytulasami.
-Mhm. –Mruknął Malik. –Już ty się tak nie podlizuj, Darcey.
-Jestem! –Krzyknęła zdyszana Danielle, która po chwili pojawiła się w kuchni. –Cześć, Ness. –Szybko cmoknęła mnie w policzek. –Tutaj masz zakupy. –Poinformowała kładąc na blat reklamówkę i biorąc nosidełko ze swoim synkiem. –Muszę biec, Liam czeka na dole, a jedziemy oglądać domy. Nie możemy cały czas siedzieć na głowie Matta.
-Czyżby kuzynek znowu sprowadzał dziwki? Wiesz… Ja też sądzę, że to nie jest odpowiednie środowisko dla dziecka.
-Zajmij się sobą, kretynie. –Olson wywróciła oczami. –Jeśli doczekasz się własnych dzieci, porozmawiamy o metodach wychowawczych.
-Och, zrobiłbym to, gdyby twój dzieciak mi nie przeszkodził. –Wzruszył ramionami Zayn.
-Dziecko, lepsze od antykoncepcji. –Uśmiechnęła się mulatka, a potem cmokając mnie w policzek wyszła trzaskając drzwiami.
-Co to jest anty… -Zaczęła Darcey, ale Zayn zatrzymał ją gestem ręki.
-Michael ci wyjaśni, a teraz idźcie się spakować, jedziemy na kilka dni. Ja zawiozę psa do twoich rodziców. –Poinformował Malik cmokając mnie w czoło, a potem zapiął Dingo smycz i wyszedł z domu.
Według zaleceń poszłyśmy najpierw do pokoju Darcey, gdzie zapakowałam kilka jej ubrań, a później do siebie, aby zrobić to samo, ale z moimi ciuchami.
~***~
Jechaliśmy już ponad trzy godziny, a ja z sekundy na sekundę denerwowałam się coraz bardziej. Co jeśli rodzice Zayna mnie nie polubią? Co jeśli zrobię coś nie tak? Jeśli się zbłaźnię?
-Mamusiu, dasz mi chusteczkę? –Wyrwana z zamyślenia otworzyłam schowek, z którego wypadła biała koperta z moim imieniem.
Kompletnie zapomniałam o tym liście od Louisa, który Zayn dał mi w dniu pogrzebu. Nie chciałam go czytać, ponieważ nie byłam w stanie, za bardzo bolały mnie zdarzenia z ostatnich dni, kiedy spędziłam kilkadziesiąt godzin w szpitalu odchodząc od zmysłów, a potem zbyt wiele godzin spędziłam na rozpaczaniu. Nie chciałam znowu przechodzić przez pierwsze fazy załamania i depresji.
Ostrożnie otworzyłam list, kiedy to Malik podał czterolatce paczkę z chusteczkami. Wyjęłam ze środka zapisaną niechlujnym pismem kartkę, którą zaczęłam lustrować.      
Droga, Nessie Kochana, Nessie Niezrównoważona, Nessie Zadufana w sobie, Nessie Psychiczna, Nessie Pokręcona, Nessie Ładna, Nessie? Nie, dobra, wiesz? To bez sensu. Zacznę jeszcze raz.
Nessie
Pewnie jesteś na mnie wściekła, bo nie powiedziałem ci prawdy, kiedy pytałaś, czy wszystko w porządku, ale chciałem tylko chronić nasze dziecko, dlatego powinnaś się ogarnąć i schować swoje wkurwienie do kieszeni, bo Darcey jest bezpieczna.
Nie wiem, w jaki sposób mam się z tobą pożegnać. Pewnie, gdybym żył na sto procent ostatni raz bym cie pocałował, bo zawsze kochałem i będę cie kochał niezależnie od okoliczności. Wiem, że wszystko spieprzyłem, kiedy przespałem się z Jessie… Zawsze to ją obwiniałem za to, że wykorzystała fakt, że jestem pijany, ale kiedy patrzę na to teraz – pisząc ten niedorzeczny list, bo bądźmy szczerzy to nie jest, do cholery w moim stylu, po za tym zostałaś tylko ty, ponieważ do Darcey i Malika już napisałem moje ostatnie słowa – wiem, że jestem tak samo winny, bo gdybym „nie pił jak popierdolony” nigdy by nie doszło do takich zdarzeń. Razem wychowalibyśmy Darcey i pewnie stworzylibyśmy szczęśliwą rodzinę… Myślę, że byłym zajebistym ojcem - nauczyłbym ją wszystkiego zaczynając od plucia, a kończąc na jeździe samochodem, bo jestem mistrzem kierownicy – nieważne, co mówi Zayn (Nie słuchaj go, ja jestem i zawsze byłem najlepszy za kółkiem i w łóżku, ale o tym przecież wiesz najlepiej sama).
Tak, czy inaczej. Chciałem ci podziękować za wszystko, co dla mnie kiedykolwiek zrobiłaś – za twoją bezinteresowną miłość do mnie, za wszystkie przysługi, które mi wyświadczyłaś, za wyciągnięcie mnie i moich przyjaciół z paki, za danie mi Darcey, którą kocham – powtarzaj jej to w chwilach, kiedy będzie wątpiła, bo jeśli tego nie zrobisz… Możesz zapomnieć o seksie z Malikiem, bo mój duch będzie was nawiedzał.
Wesz, czego żałuję? Tego, że tyle czasu zmarnowaliśmy na bezsensowne kłótnie – ja ci groziłem odebraniem praw, a ty, że wyślesz mnie na odwyk. Jesteśmy nieźle popieprzeni, wiesz? Ale to chyba sprawia, że byliśmy też wyjątkowi.
Chciałbym, żebyś była szczęśliwa, ale tak prawdziwie. Nie chcę, żeby którykolwiek facet potraktował cie tak paskudnie jak ja, bo zachowałem się jak złamas, dlatego poprosiłem Malika, żeby zajął się zarówno Darcey jak i tobą – przeleć go przy najbliższej okazji, albo przywiąż, żeby znowu ci nie uciekł (w razie, czego Matt może załatwić ci cholernie mocną linkę holowniczą, albo łańcuch, którego Zayn nie pokona).
Napisałem list do naszej córki, ale chciałbym, żebyś jej go dała w jej 16 urodziny. Obiecaj, że to zrobisz i nie zapomnisz!
Pamiętaj, że gdy będziesz miała jakikolwiek problem, to Malik, Liam czy chociażby Anderson ci pomogą, ale obiecaj mi też, że będziesz pilnowała moich przyjaciół, bo jestem pewny, że sami nie dadzą sobie rady.
Twój Lou
Ps. Nie rycz jak bóbr, bo się przekręciłem, po prostu wypij za moje zdrowie… To jest ku mojej pamięci.
Ps2. Niech Malik nie robi głupot i nie bierze udziału w Race Of The Death, bo zapewne ten kutas postawi mu jakieś ultimatum mówiąc, że jeśli Zayn wystartuje to on da tobie i Darcey spokój.
Ps3. Już zaspokajam twoją ciekawość, Słoneczko –Race Of The Death to wyścig śmierci, w którym nie obowiązują żadne zasady, a to = pewna śmierć (chociaż Malik raz go wygrał – nie wiem jak to zrobił, ale wygrał). Zaczyna się w Australii, następne etapy są kolejno w Afryce, Azji przez Europę, Amerykę Północą, a finał w Ameryce Południowej. Trwa około miesiąca, bo ścigają się przez Wielką Pustynię Wiktorii, Thar (w Indiach – żebyś nie główkowała), z Rosji do Berlina (gdzie na pokład wynajętego przez organizatora samolotu zmieści się tylko 10 samochodów. Z Australii są dwa samoloty – 20 wozów, a z Azji tylko 15), potem przez Sonorę (Meksyk) aż do Panamy (w następnym samolocie mieści się tylko 5 aut), na końcu zostaje Atacama.
Ten rajd w porównaniu z wyścigami w Hackney to kurewsko niebezpieczna zabawa, bo nie tylko nie masz chwili wytchnienia, ale policja siedzi ci na ogonie cały czas. Dużo zawodników ginie, bo niektórzy grają nieczysto, a ci, którzy wygrają, ale zostaną złapani gniją w pierdlu.
Mówię ci o tym, ponieważ wiem, że Zayn jest gotowy zawrzeć pakt z diabłem, żebyś była bezpieczna. On cie kocha, Nessie, dlatego musisz wybić mu to z głowy, bo nawet, jeśli uda mu się przeżyć, to jego zawodowa kariera zakończy się równie szybko, co zaczęła.   

Z przerażeniem spojrzałam na Zayna, który w skupieniu prowadził swój samochód. Był taki spokojny… W zupełności skupiał się na przepisach, aby ich nie złamać. Malik wyglądał niezwykle przystojnie, ale to nie zmieniało faktu, że chciał pójść na pewną śmierć.
-Ness, nie mogę się skupić, gdy rozbierasz mnie wzrokiem. –Rzucił, żeby rozładować atmosferę, ale na jego nieszczęście nie rozbawił mnie ten żart. –Okay, o co chodzi? –Zapytał ostrożnie, po czym złapał za moje udo.
-Czym jest Rice Of The Death?
-Co?! –Zawołał zszokowany brunet na moment tracąc panowanie nad kierownicą, jednak na całe szczęście po chwili je odzyskał i znowu jechał prosto.
-To tak chcesz załatwić sprawy z Zackiem?
-Nie wiem, o czym mówisz. –Malik wzruszył ramionami, tym samym zbywając mnie z tematu.
-O, cholernym wyścigu śmierci, który raz wygrałeś! –Podniosłam głos, ponieważ przestała mnie bawić ta szopka.
Byliśmy parą, a osoby w związku powinny sobie ufać bezgranicznie oraz mówić o wszystkim, bo relacje budowane na kłamstwie mogą od razu nas skreślić. Oczekiwałam tylko tej, cholernej prawdy, czy to dużo?
-Dwa razy, w gwoli ścisłości. –Mruknął pod nosem dwudziestodwulatek, a chwilę później zatrzymał swoje auto przed dość sporym domem. –Jesteśmy. –Poinformował moją córkę odwracając się do tyłu, po czym chciał wysiąść, ale nie dopuściłam do tego, ponieważ chwyciłam za nadgarstek mulata, który spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. –Błagam, nie drąż tego tematu…
-Przysięgnij, że w tym roku nie weźmiesz udziału.
-Przyrzekam, że tego nie zrobię. –Wyznał, kładąc dłoń na swojej lewej piersi. –Możemy już iść? –Zapytał, pochylając się nade mną i szybko cmokając w usta. –Chodź, bo Kayla już koczuje w oknie. –Mruknął zażenowany, po czym odpiął mój pas.
Z mocno bijącym sercem wyszłam z samochodu zatrzaskując drzwi, a zaraz obok mnie pojawił się Zayn z Darcey na rękach. Wystawił swoją dłoń w moim kierunku, dlatego bez zastanowienia ją chwyciłam i splotłam nasze palce.
-Wyluzuj, moja mama cie nie zje. –Zaśmiał się pod nosem, a później pociągnął mnie w stronę wejścia.
Malik przez chwilę się wahał, jakby nie wiedział czy wejść tak po prostu, czy może zapukać, aż wreszcie zdecydował się na tą drugą opcję. Nie minęła nawet minuta, a brązowy prostokąt otworzyła brunetka mojego wzrostu.
Była śliczna i miała piękne niebieskie oczy, w których zaiskrzyła nutka bezczelności. Nastolatka nonszalancko oparła się o futrynę tym samym nie pozwalając mulatowi przekroczyć progu.
-Co to za manewry? –Warknął Zayn mordując ją wzrokiem. –Wpuść mnie do domu, Kayla.
-Przez ciebie Dean ze mną zerwał. –Wycedziła przez zaciśnięte zęby. –Kochałam go i…
-Słuchaj, twoja historyjka ujęła mnie za serce, ale nie mam zamiaru stać przed drzwiami. Gdzie jest mama?
-Wyszła na spotkanie z klientem, a tata jest w szpitalu na dyżurze. –Uśmiechnęła się chytrze. –W domu jestem tylko ja, Chris, Natalie i Michael.
-Zajebiście. –Mruknął pod nosem mój chłopak. –Nie mam ochoty na te twoje gierki, dlatego się przesuń.- Ale Kayla ani drgnęła, dalej stała niczym strażnik i pilnowała drzwi. –Nie prowokuj mnie, gówniaro.
-Nie mów tak do niej. –Poprosiłam, co spotkało się tylko z wywróceniem oczami przez bruneta.
-To niech mnie… -Zaczął puszczając moją dłoń i wskazując na dziewczynę.
-Siema, Zayn. –Usłyszeliśmy za plecami, dlatego też się odwróciliśmy. Chris przywitał się ze swoim przyrodnim bratem poprzez przybicie sztamy, a Darcey zmierzwił włosy, co skutkowało tylko oburzeniu i zmarszczeniu noska. –Cześć, Ness. –Uśmiechnęłam się, kiedy postawił kilka kroków, aby mnie przytulić. –Czemu stoicie w progu?
-Bo twoja psychiczna siostra nie chce mnie wpuścić do środka. –Wycedził przez zaciśnięte zęby Malik.
-Co ci znowu odbiło, Kay…?
-Och, zamknij się Chris. –Mruknęła zmęczona.
-Kayla, czy to ta pizza?! - Z wnętrza domu wydobył się wrzask, który należał do Michaela, a później zarówno on, jak i Natalie pojawili się przy drzwiach. –Przyjechałeś z Księżniczką? –Uśmiechnął się chytrze najstarszy Malik, który również mnie przytulił.
-Nie prowokuj mnie, Mike. –Warknął mój chłopak. –Nat, przemów im do rozumu, bo zaraz trafi mnie kurwica. 
-Kayla, wpuść chociaż Ness i Darcey do środka, bo one nie mają z tym nic wspólnego. –Poprosiła dwudziestoczterolatka, która wystawiła ręce w kierunku mojej córki tym samym przejmując ją od Zayna, a potem chwyciła mój nadgarstek i wciągnęła do wnętrza domu. –Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Zayn cie tutaj przywiózł. Nasza mama naprawdę się ucieszy, a tata na sto procent cie pokocha. Powinni wrócić do godziny, tym czasem pomożesz mi zrobić kolację.
-Okay, tylko zdejmę buty. –Wskazałam na sandały, które zsunęłam ze stóp, a później postąpiłam podobnie z klapkami Darcey.
Nat szybko przeciągnęła mnie przez salon i zaprowadziła do dużej oraz nowoczesnej kuchni. Ściany były pokryte bielą, natomiast podłoga szarymi płytkami, a blaty, szafki, lodówka, piekarnik czy chociażby wyspa kuchenna były czarne. To była naprawdę niesamowita aranżacja i bardzo mi się spodobało. Też chcę mieć taką dużą kuchnię, gdzie będę mogła poczuć się jak księżniczka, bo ostatnimi czasy pokochałam gotowanie, dlatego często zapraszamy z Zaynem do nas naszych przyjaciół.
-W czym mam ci pomóc? –Zapytałam zdejmując z ramion narzutkę i odwieszając ją na oparcie jednego z czterech krzeseł barowych.
-W niczym, po prostu usiądź i opowiadaj, co u ciebie?
-U mnie? –Uniosłam brwi. –To ty za kilka miesięcy bierzesz ślub i spodziewasz się dziecka.
-Csi. –Mruknęła oburzona przykładając palec wskazujący do ust. –Nikt jeszcze o tym nie wie, mamy zamiar z Tomem ogłosić to dziś przy kolacji. –Dodała z ekscytacją w oczach, dlatego się uśmiechnęłam i przytuliłam.
Bardzo polubiłam siostrę Zayna. Natalie jest jedną z najbardziej pozytywnych osób, jakie dane mi było w życiu poznać. Cieszę się również z faktu, że razem pracujemy w firmie Phoebe. Nat to wyjątkowa osoba zapewne, dlatego Malik tak bardzo się wkurza, kiedy Tom cały czas wyjeżdża do swojej firmy w Ameryce. Zayn sądzi, że jego przyszły szwagier ma kogoś na boku, to też za pomocą tych swoich umiejętności hakerskich podłączył się do telefonu i laptopa Toma, a wszystkie maile przechodzą najpierw do mojego chłopaka, dopiero później do narzeczonego Nat. On jest strasznie przewrażliwiony na punkcie zapewnieniu wszystkim bezpieczeństwa, ale ma to zapewne odniesienie do tego, że nie uratował Mii.
-Mamusiu, mogę pójść do Zayna? –Przytaknęłam na słowa szatynki, która uważnie rozglądała się po pomieszczeniu, a później pobiegła na dwór, skąd nadal można było usłyszeć Zayna.
-A gdzie jest Tom?
-Powinien przyjechać za pół godziny, ale tylko na dwa dni. –Kiwnęłam głową na znak zrozumienia jej słów. –Po ślubie chcemy się przeprowadzić do Chicago.
-Dlaczego on nie przeniesie firmy tutaj?
-Za dużo z tym roboty, po za tym tam ma zaufanych pracowników, którzy nie mogą się przenieść ze względu na swoje rodziny.
-Och, rozumiem. –Mruknęłam, ale w głębi duszy byłam rozczarowana.
Tom powinien teraz wspierać Nat, ponieważ jest w ciąży, a tym czasem, co on robi? Poświęca się pracy zamiast pomóc jej w planowaniu wesela.  To nie jest sprawiedliwe. Okay, może ma własną firmę i zarabia grube pieniące, aby zagwarantować swojej rodzinie życie w dostatku, ale co z tego, skoro nie poświęca im czasu?
-Chcę ci pomóc. –Wypaliłam ku zdziwieniu brunetki. –Dziwnie się czuję stojąc i nic nie robiąc.
-Bo jesteś tutaj gościem.
-Nie, bo twoich rodziców tutaj nie ma, a my jesteśmy przyjaciółkami, dlatego pozwól sobie pomóc. –Uśmiechnęłam się lekko do dwudziestoczterolatki, która wywróciwszy oczami kazała mi sparzyć pomidory, obrać awokado, które miałam pokroić w kostkę, a kiedy już to zrobiłam zajęłam się wyjmowaniem pestek z papryczek chili.
Siekałam właśnie drobno cebulkę, kiedy poczułam jak silne ramiona obejmują mnie w pasie. Duża dłoń odgarnęła moje włosy na prawą stronę, a potem rozgrzane usta Malika zaczęły muskać zmysłowo moją skórę.
-Przez ciebie się przetnę. –Mruknęłam, starając się skupić na tak prostej czynności jak krojenie.
-Wtedy cie opatrzę, tak jak ty mnie, kiedy pobiłem się z Louisem. –Zarumieniłam się.
Mogliśmy rozmawiać o seksie między sobą, ale nie w towarzystwie jego siostry i innych ludzi, bo to krępujące. Nie będę rozpowiada, o takich rzeczach na prawo i lewo. Nie jestem taka jak Zayn – mnie to onieśmiela.
-Pomogę ci. –Poinformował łapiąc za moje dłonie, którymi pokazywał jak prawidłowo wykonać tą czynność, jaką jest siekanie.
Szło nam idealnie, mimo że wolno, ale było dobrze. Potem według zaleceń Natalie wymieszaliśmy wszystko w dużej misce robiąc salsę, ponieważ dziś szefowa kuchni serwowała kolację meksykańską.
-Jak to możliwe, że przy Ness stajesz się słodziutki jak cukierek? –Zapytała siostra Zayna. –A, kiedy jej nie ma wychodzi z ciebie dupek?
-Przesadzasz, Nat.
-Z czym przesadza? –Każde z nas odwróciło głowę, aby zobaczyć w progu kobietę wzrostu Natalie. Mogła mieć z czterdzieści lat, ale wyglądała na wiele młodszą. Miała długie brązowe włosy, które swobodnie opadały na jej ramiona oraz piersi, a brązowe oczy dokładnie badały każde z nas. Ubrana była w elegancką sukienkę oraz czarne buty od Prady.
-Ze stwierdzeniem, że Zayn potrafi zachować się tylko w towarzystwie Ness. –Para czekoladowych tęczówek spoczęła na mnie, dlatego onieśmielona zagryzłam dolną wargę i spuściłam głowę.
Mama Zayna wyglądała na bardzo władczą kobietę, która przypominała mi Valerie. To znaczy… Nie sądzę, że rodzicielka mojego chłopaka jest taką wariatką, jeśli chodzi o zasady jak moja mama, ale… Zresztą nie ważne.
-Pieprzenie. –Mruknął Malik obejmując mnie tak jak wcześniej, jednak tym razem zaplótł dłonie na moim pasie.
-Przedstawisz nas sobie? –Zapytała kobieta, ale nie widziałam jej wyrazu twarzy, bo nadal nie podniosłam wzroku.
-Przecież opowiadałem ci o Ness, ale skoro nalegasz… -Barki mulata uniosły się do góry by po chwili opaść. –Mamo, to moja dziewczyna Nessela, a to moja mama Annie.
-Miło panią poznać. –Stwierdziłam znajdując w sobie odwagę, żeby podać jej dłoń jak cywilizowany i dobrze wychowany człowiek.
-Och, jaka tam pani. –Zachichotała, a ja już wiedziałam, że ona ani trochę nie przypomina mojej mamy. –Mów mi Annie.
-Widzisz? –Dwudziestodwulatek szturchnął mnie w ramię, dlatego zmroziłam go spojrzeniem. –A tak się bałaś… Mówiłem, że moja mama cie nie zje, w przeciwieństwie do twojej moja nie budzi takiego respektu.
-Zayn. –Warknęła pani Annie. –Masz przeprosić.
-Ale ona sama tak mówi. –Parsknął kpiącym śmiechem.
-Powiem jej o tym, Malik. –Stwierdziłam patrząc na niewzruszonego mężczyznę, który uniósł brwi i chytrze się uśmiechnął. –Nie będziesz już jej ulubieńcem.
-Ona zawsze będzie mnie lubiła, bo inaczej nie można. Zapytaj którąkolwiek kobietę chcesz.
-Nawet twoje byłe? –Wtrącił wchodzący do kuchni Michael, dlatego Zayn chciał na niego ruszyć i jak to ma w zwyczaju rozładować swoją agresję, czyli obijając komuś twarz.
-Ja przynajmniej miałem, jakieś dziewczyny w porównaniu do ciebie. Ty… -Mruknął Zayn pocierając kciukiem i palcem wskazującym swoją brodę. –A może ty jesteś gejem, huh?
-Byłbym nim, gdybyś był prawiczkiem. –Wywrócił oczami starszy z braci. –Naprawdę nie wiem, co ty w nim widzisz, Ness.
-Zazdrościsz mi, bo mam udane życie nie tylko zawodowe, ale i seksualne. –Warknął mój Malik próbując wyrwać się z mojego uścisku, ale w sposób, żeby nie zrobić mi krzywdy.
-Och, tak, masz rację, zazdroszczę ci, że od szesnastego roku życia zachowywałeś się jak męska dziwka.
-Michael! –Zawołała oburzona Annie, karcąc swojego najstarszego syna wzrokiem.
-Ja przynajmniej nie muszę płacić, żeby pieprzyć!
-Zayn. –Warknęłam szarpiąc za ramię bruneta niczym mała dziewczynka, która chce zwrócić jego uwagę na siebie. –Nie kłóćcie się. –Czarne oczy mordowały mnie przed dłuższą chwilę, a potem znowu wrócił spojrzeniem do Mike’ a.
-Myślisz, że nie wiem, że podwalasz się do mojej dziewczyny, żeby zrobić mi na złość? –Zapytał o dziwo spokojnie młodszy Malik.
-Och, a więc znowu jesteście razem. –Westchnął pełen uznania Mikey. –A szło ci tak dobrze, Księżniczko…
-Odwal się, Mike. –Warknęłam. –Sprawia ci to radość, jak wkurzasz Zayna? Lubisz patrzeć jak się wkurza i adrenalina mu skacze, prawda?
-Kocham to.
-Przestań być dupkiem, masz dwadzieścia siedem lat, a zachowujesz się jak skończony dzieciuch. –Pokiwałam głową na boki. –Robisz to cały czas…
-Jestem jego bratem, mogę.
-Weź… -Zayn westchnął, po czym uniósł dłonie na wysokość swojej klatki piersiowej. –Skończ pierdolić, jeśli nie chcesz mieć obitego ryja. Najlepiej będzie jak w ogóle nie będziesz się do mnie odzywał do końca życia. –Po tych słowach wyrwał ramię z mojego uścisku i gdzieś poszedł.
W kuchni zapanowała cisza, której nikt nie chciał przerwać, a właściwie – przynajmniej w moim przypadku – bał się to zrobić. Gdyby nie było tutaj Annie na pewno był od razu bym najechała na Michaela, ale nie chcę wyjść na psychiczną sukę.
-Przejdzie mu. –Machnął ręką Mike i to był właśnie ten pstryczek, który pchnął mnie do działania. Teraz już się nie bałam mówić, teraz krzyczałam jak nienormalna wariatka.
-Przejdzie?! Ty jesteś zdrowo pierdolnięty, Mike! Jak możesz tak traktować Zayna?! To twój brat, a nie frajer, z którego cały czas się śmiejesz! Jak, do cholery ma ci ufać w poważnych sprawach, skoro ty cały czas z niego drwisz?! Tak bracia nie postępują!
-A skąd ty to możesz wiedzieć, Księżniczko, huh? –Zapytał nico zdenerwowany krzyżując ramiona na torsie.
-Bo mój brat nigdy tak nie robił! Zawsze mnie wspierał nawet w najdurniejszych pomysłach! Dziwisz się, że Zayn nie odbiera twoich telefonów, ale gdybyś w stosunku do mnie też się tak zachowywał… Zrobiłabym to samo!  
Ostatnim razem byłam taka wkurzona i zbulwersowana, kiedy byłam w klubie z Louisem i Zaynem, jakieś cztery lata temu. Pamiętam jak Lou podrywał jakąś tanią lalunię, dlatego podeszłam do niej i kulturalnie jej wytłumaczyłam – zamaszyście gestykulując, oczywiście – że ma się odpieprzyć od mojego faceta, ale z równowagi wyprowadziło mnie to, iż Tomlinson kazał mi spadać, bo rozmawiał ze swoją koleżanką – mhm, ja też z moimi kolegami się całowałam, cały czas! Z tamtego wieczoru pamiętam jedynie fakt, że cholernie dużo wypiłam z Malikiem, a następnego dnia obudziłam się w swoim pokoju.
-Nat, gdzie jest Zayn? –Spojrzałam na przyjaciółkę, która nadal nie potrafiła przyswoić zaistniałej przed momentem sytuacji.
-W swoim pokoju. –Mruknął zażenowany Malik wywracając oczami.
Bez słowa skierowałam się w kierunku schodów, ale zatrzymałam się na ich szczycie. Przecież, do cholery jestem tutaj pierwszy raz nie wiem, które drzwi prowadzą do sypialni mojego chłopaka.
-Zayn? –Zawołałam szeptem podchodząc do jednego z brązowych prostokątów, ale odpowiedziała mi cisza. –Malik? –Tym razem podeszłam do innego wejścia. –Z…?
-Aaałłaa! –Nagle po całym wnętrzu rozniósł się krzyk przeplatany z płaczem mojej córki, dlatego nie zważając na nic pobiegłam kierowana instynktem, tym samym docierając do ogrodu.
Darcey siedziała na zielonej trawie i trzymała za swoje kolano. Policzki czterolatki były czerwone i mokre od łez. Obok niej siedział Chris i Kayla, który próbowali ją przekonać, aby pokazała nogę, ponieważ chcieli zidentyfikować źródło tej histerii.
-Maleństwo, co jest? –Zapytałam zmartwiona siadając po prawej stronie szatynki, która niemalże od razu wdrapała się na moje kolana i wtuliła w moją pierś. –Noo, już cichutko, Myszko. Pokaż. –Błękitne oczęta pełne słonych kropelek dokładnie mnie zlustrowały, a potem …
-Co jest, Skrzacie? –Nagle ni stąd ni z owąd pojawił się mój Malik, który przysiadł obok mnie.
-Wywróciłam… Się… -Wychlipała wskazując na prawe kolano, z którego ciekła krew oraz było zielone od trawy. –I… Boli…
-Nakleić ci plaster?
-Będzie… Bolało? –Zapytała pociągając noskiem.
-Tylko trochę, ale jutro zabiorę cie na lody.
-Wolę naleśniki. –Oznajmiła z wydętą wargą. –Tak, jak co rano.
-W takim razie będą naleśniki, ale teraz chodźcie. –Poprosił pomagając mi wstać, a następnie zaprowadził do łazienki, gdzie usadził moją córeczkę na toalecie. Mężczyzna wyjął z szafki za lustrem wodę utlenioną oraz opakowanie z plastrami, po czym zajął się opatrzeniem rany.  
Całość zajęła mu może z dwie minuty, dlatego umył jeszcze szatynce buzię i oznajmił, że może wracać do zabawy.
-Nie musiałaś mnie bronić, Ness. –Stwierdził, kiedy Darcey wybiegła z powrotem bawić się z Chrisem i Kaylą w ogrodzie.
-Ty mnie bronisz, więc chciałam postąpić tak samo. –Wzruszyłam od niechcenia barkami.
-Ale ja jestem twoim facetem, to mój obowiązek.
-Nie lubię, kiedy jesteś wściekły. – Powiedziałam przeczesując włosy dłonią. –Wolę, kiedy się uśmiechasz. –Kąciki ust Zayna drgnęły, a kilka sekund później ujął moją twarz w swoje ręce i wpił się zachłannie w moje usta, ale po chwili się odsunął. Oparł swoje czoło o moje i patrzył mi prosto w oczy.
-To przez ciebie. Ty jesteś powodem moich uśmiechów. –Teraz to ja złapałam za jego kark i złączyłam nasze usta w pocałunku.
Słowa Zayna były piękne i chyba każda dziewczyna chciałaby to usłyszeć od swojego faceta. To cudowne, że daję mu radość i szczęście. Jestem w siódmym niebie wiedząc, że to działa w obydwie strony i nie tylko w moim przypadku jest tak, iż obecność Malika daje mi powody do uśmiechu.
Szybko jednak dłonie mulata z mojej twarzy przeniosły się na tyłek, za który złapały i usadowiły na szafce, strącając tym samym kilka poskładanych w kostkę ręczników oraz kwiatek. Wargi mężczyzny przeniosły się na moją szyję, na której zaczął składać krótkie, ale nadal zmysłowe pocałunki. Zimne ręce Zayna powoli podwijały moją sukienkę, aż wreszcie złapał za moje biodra i lekko zacisnął na nich swoje palce.
-Mhm, nie możemy. –Wymruczałam przymykając oczy.
-Czemu?
-Bo… -Wciągnęłam gwałtownie powietrze, kiedy zahaczył o krawędź moich majtek. –Twoja mama i rodzeństwo… Są w domu.
-A my jesteśmy w łazience. –Dodał szybko Zayn, po czym dalej prowadził tą swoją grę.
Nie potrafiłam pojąć jednego, a mianowicie tego jak to możliwe, że takie rzeczy go nie krępują. No, bo… Okay, Zayn jest facetem, ale ja uważam za żenujące, żeby kochać się w łazience, kiedy ktoś jest w domu i może usłyszeć – nie chodzi o pomieszczenie, ale nigdy nie robiłam i nie chcę tego robić przy publiczności. To zupełnie, jakbym poszła na plażę dla nudystów – nie lubię świecić golizną przed obcymi ludźmi.
-Zayn?! – Nagle rozległo się walenie do drzwi, jednak nawet to go nie zatrzymało. –Zayn!
-Odejdź, Nat. –Wymruczał nadal napastując moją szyję i jej okolice swoimi gorącymi ustami.
-Tata przyjechał.
-Przyjdę za… -Nagle wejście się otworzyło, a stanęła w nich zszokowana brunetka. Zawstydzona odepchnęłam Malika i poprawiłam sukienkę.
-Nie chciałam wam przeszkodzić… -Zaznaczyła na wstępie. –Ale siadamy już do kolacji.
-Nie tylko dzieci są lepsze od antykoncepcji, siostry też. –Mruknął pod nosem dwudziestodwulatek, a potem wyszedł z pomieszczenia zostawiając zdezorientowaną Natalie oraz mnie.
-Co mu odbiło?
-Od dwóch tygodni… No, wiesz… -Wzruszyłam barkami. –My nie…
-A, więc niedobór seksu! –Zawołała przez śmiech, a moje policzki zaszły jeszcze większym różem. –Jaja mu chyba puchną.
-Nat, proszę, przynajmniej ty go nie denerwuj.
-Nieważne, chodź. –Uśmiechnęła się dwudziestoczterolatka, po czym złapała za mój nadgarstek i zaciągnęła do jadalni.
Przy dużym stole siedzieli już wszyscy. Na środku siedział prawdopodobnie tata Zayna, który był brunetem o błękitnych oczach. Mężczyzna był ubrany w jasnoniebieską koszulę z krótkim rękawkiem oraz jeansy. Naprzeciwko niego siedziała Annie. Po obu stronach pana Malika siedzieli jego synowie, a później kolejno obok Michaela - Kayla i Tom. Miejsce obok Zayna było wolne, a potem siedziała Darcey i Chris.
-Cześć, Ness. –Tom jak zwykle wstał i przywitał mnie poprzez krótki uścisk i szybki pocałunek w policzek.
-Heej. –Uśmiechnęłam się lekko.
-Tato, to moja dziewczyna Ness, a to Darcey. –Powiedział patrząc na swojego rodzica. –A to mój tata Peter. –Zwrócił się do mnie.
-Miło pana poznać. –Wymieniliśmy uścisk dłoni, a on ucałował wierz mojej ręki mówiąc, że cała przyjemność po jego stronie.
-Siadaj.
-Pomogę, Nat. –Oznajmiłam, szybko całując policzek mojego faceta, a potem idąc razem z jego siostrą do kuchni. Według zaleceń zabrałam przygotowaną salsę, a Nat resztę i wróciłyśmy, ustawiwszy wszystko na blacie.
Usiadłam pomiędzy moją córką, a Zaynem, który mordował spojrzeniem swojego brata, który opowiadał o nowym zleceniu, jakiego podjęła się jego firma. Powoli jedliśmy, a dwudziestodwulatek zaciskał pod stołem dłoń w pięści, dlatego nie zważając na nic złapałam za jego rękę i splotłam nasze palce razem. Usta mojego chłopak opuściło głośne westchnięcie, a potem lekko się do mnie uśmiechnął i szybko ucałował w policzek.
-Natalie, jak tam przygotowania do ślubu? –Narzuciła nowy temat mama Zayna. Ona prawdopodobnie też miała już dość tych ciągłych biznesowych pogadanek Mike’ a.
-Och, bo właśnie zaszło parę zmian. –Uśmiechnęła się podekscytowana brunetka, a potem złapała za dłoń swojego narzeczonego. –Przełożyliśmy wszystko na wrzesień, ponieważ jestem w ciąży.
-Co? –Wypalił pełen zdziwienia Zayn.
-Będziesz wujkiem. –Wyjaśnił Tom.
-Znowu?
-Jak to znowu? –Dociekał Peter.
-Danielle ma syna. Nie rozmawiałeś z ciocią? –Zapytał zdziwiony mulat. –Myślałem, że pochwaliła się wnukiem… Nieważne, zresztą. –Machnął ręką. –Który tydzień?
-Trzeci, kiedy ja zostanę ciocią, huh? –Natalie wskazała na swojego młodszego brata brodą, dlatego zmarszczyłam brwi, tak jak Michael. –Ty masz przynajmniej z kim robić dzieci w przeciwności do Mike’ a. –Zagryzłam wargę, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem, co zrobił Chris i Kayla. –Więc?
-Pracuję nad tym, ale jak już mówiłem ci wcześniej…
-Niedobór seksu spowodowany…
-Nat. –Upomniała ją pani Annie, karcąc przy okazji spojrzeniem. –Nie przy jedzeniu.
-Ale taka jest prawda! –Zawołała lekko oburzona Natalie. –Zayn przynajmniej ma dziewczynę, a Mike’ a widziałaś kiedyś z kimś płci żeńskiej?
-Nie jestem gejem, Nat. –Mruknął zażenowany brunet. –Mam dużo pracy i nie mam czasu na zabawy w związki.
-Wiesz, czytałam, że z wiekiem plemniki nie są już takie dobre i mogą być problemy…
-Kayla!
-Ale taka jest prawda, mamo. –Poparł Chris. –Nawet na biologii nam to mówili.
-Na litość boską, jesteście w towarzystwie małego dziecka, a rozmawiacie o seksie i plemnikach! –Zawołała mama całej piątki wskazując na Darcey. –Jesteście dorosłymi ludźmi, a nie potraficie nad sobą zapanować! Nie słuchaj ich, Kochanie… -Zwróciła się do niczego nieświadomej czterolatki.
-Zayn kazał zapytać, co to jest anty… -Zaczęła dziewczynka, a ja wyszczerzyłam oczy. O nie.
-Anty, co? –Dopytywał najstarszy z rodzeństwa.
-Powiedział, że ty mi wytłumaczyć. Jak to było? –Dopytywała spoglądając na Aladyna.
-Antykoncepcja.
-Och… -Uśmiechnął się triumfalnie Michael. –To coś, czego rodzice nie zastosowali i tak począł się Zayn.
-Michael. –Warknął tym razem Peter.
-Być może, ale ja na twoim miejscu cieszyłbym się, że mama zapomniała wziąć Escapelle.
-Co? –Zapytała Annie. –Czasami nie rozumiem tych twoich mądrych słów, a jestem prawniczką.
-Tabletki dzień po. –Wyjaśnił. –Wiesz… Pozbycie się życiowych błędów, mamo. –Wzruszył ramionami zadowolony z siebie. –Plan Be. Pozbycie się niechcianej ciąży…
-Stul pysk, gówniarzu. – Warknął Mikey.
-Czy wy możecie skończyć ten cyrk? –Wtrącił wreszcie zmęczony tą wymianą zdań Peter. –Jesteście, do cholery braćmi i powinniście się szanować, a nie wzajemnie obrażać. Ty… -Wskazał na najstarszego. –Powinieneś go wspierać i pomagać, a ty… -Tym razem zwrócił się do Zayna, który nadal śmiejąc się pod nosem bawił się moimi palcami. –Przestań się wreszcie zachowywać jakbyś był za wszystkich odpowiedzialny. To ja jestem ojcem i powinienem się wami opiekować, a nie na odwrót.
-Powiedziałaś mu? –Zwrócił się młodszy Malik do swojej siostry.
-A, co miałam zrobić? Słuchać, jak Mike cały czas mówi, jak z ciebie nieudacznik? Ja też mam już powoli tego dość, Michael. –Westchnęła rozjuszona w stronę dwudziestosiedmiolatka. –Przestań wreszcie dowartościowywać się drwiąc z Zayna, bo gdyby nie on nigdy nie zdałbyś sztuki.
-Stare dzieje.
-O, czym wy, do cholery jasnej mówicie? –Wtrąciła Annie.
-O tym, że gdyby nie Zayn nie mielibyśmy tego, co mamy teraz. –Wyjaśniła Natalie.
-Zamknij się, Nat. –Wycedził przez zaciśnięte zęby mój chłopak.
-To nie jest powód do wstydu, że masz dobre serce, braciszku. –Wyjaśniła ze skruchą brunetka. –Wiesz skąd miałam pieniądze na wymianę do Paryża, tato? –Kiedy mężczyzna pokiwał przecząco głową, kontynuowała dalej. –Od Zayna, dał mi je w dzień śmierci Mii. Cały czas mi pomagał finansowo, kiedy byłam na studiach w Manchesterze, na które nie chcieliście się zgodzić. Było mi wstyd prosić o kasę, a Zayn mnie wspierał w przeciwieństwie do niektórych. –Spojrzała z uniesionymi brwiami na Mike’ a. –Ten gówniarz, który cały czas pakuje się w kłopoty zrobił więcej niż ty. Zawsze robi wszystko, żeby jego bliscy byli bezpieczni i szczęśliwi, a ty tylko potrafisz się chełpić swoją fortuną. Myślę, że zazdrościsz Zaynowi. –Powiedziała w ostateczności.
-Tsa, pewnie. –Parsknął kpiącym śmiechem Michael. –Powiedz mi, czego?
-Szczęścia, ponieważ znalazł kogoś takiego jak Ness; bo spełniło się jego marzenie i teraz jest zawodowym kierowcą; bo mimo całej tej otoczki dupka, jest wartościowym facetem.
-Nat, przestań. –Mruknął zażenowany Zayn.
-Wbij sobie do tego pustego łba, że śmierć Mii to nie jest twoja wina, Zayn. –Warknęła. –Rozumiem, że się pokłóciliście, a ona wyszła, żeby zrobić ci na złość, ale próbowałeś ją uratować. To nie jest twoja wina, że skończyło się paliwo w tym cholernym motorze.
-Pieprzenie, idę zapalić. –Poinformował, po czym wstał i ucałowawszy czubek mojej głowy wyszedł na taras. 
_____________________________________
Jejciu mam fazę na tą piosenkę - normalnie ją kocham ♥ 
Cóż mogę powiedzieć w temacie tego rozdziału - no lubię go bardzo, ale to żadna nowość. Jeszcze nigdy nie byłam z niczego tak dumna jak z tego opowiadania... 
Dziękuję wam, że wgl to czytacie i komentujecie to dla mnie cholernie dużo znaczy. Dziękuję za komentarze... 
A tak na marginesie to uwielbiam tutaj Zayna ;) 
Miłej niedzieli ;**  

6 komentarzy:

  1. ach te rodzinne draki przy kolacji hahahahahha Darcey i tak najlepsza xD super rozdział <33 Olls :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział... z resztą jak wszystkie.
    Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny <3 <3 ale i tak jeszcze nie wybaczylam Ci smierci Louisa :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka :) Dopiero niedawno weszłam na twojego blooga , ale już wszystko przeczytałam :) I jestem zachwycona , masz niesamowity talent :) Twoje opowiadanie bardzo mi się spodobało :) Jestem nim oczarowana :) Żałuję, że dopiero teraz je odkryłam , ale nic straconego :) Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :) Teraz będę co tydzień czekać :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Karolina J
    Ps. Już też nie mogę się doczekać nowego opowiadania :) Na pewno będę je również czytać :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja