„Czasem obracam się i czuję w powietrzu twój zapach i nie mogę, kurwa,
nie mogę nie wyrazić tego potwornego kurewsko koszmarnego fizycznego bólu
kurewskiej tęsknoty za tobą.”
Ness
Minął kolejny miesiąc, ale tym razem nie chodziło o wyjazd
Zayna, a o pogrzeb Louisa. Cholerne dwa miesiące, a ja, jak sobie nie radziłam
nie radzę dalej. Najgorsze jest w tym wszystkim jest to, że teraz są wakacje, a
ja nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić, bo nie chodzę na uczelnię. Spędzam
więcej czasu z Darcey i naszymi przyjaciółmi. Wychodzę z Dani na spacery oraz
naszymi dziećmi, próbujemy żyć
normalnie, ale z marnym skutkiem.
-Cześć, Mała. –Powiedział obejmując mnie w pasie Zayn i
cmokając w policzek. –Gdzie Darcey?
-U Jake’ a. –Westchnęłam.
-Co ty na to, żeby pojechać ze mną na weekend do rodziców?
–Zaprzestałam mieszania warzyw na patelni i ze zmarszczonymi brwiami spojrzałam
na Malika.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł…
-Zgódź się. Moja mama chce cie poznać, tata też. Obiecałem,
że kiedy znowu przyjadę, to zabiorę cie za sobą. Chcę, żeby poznali moją
dziewczynę. –Mimo niechęci delikatnie się uśmiechnęłam.
-Czyli znowu jesteśmy razem, tak? –Zapytałam dla upewnienia
się, a Zayn jedynie przytaknął kilka razy.
-Będziesz pierwszą kobietą, którą przyprowadzę to domu.
-Ty nigdy… -Pokiwałam głową na boki, będąc w kompletnym
szoku.
Nie wierzę, że nigdy nie przyprowadził do domu dziewczyny,
żeby przedstawić rodzicom. To nie jest prawdopodobne, żeby taki chłopak, nigdy
nie był w poważnym związku.
-Mówię serio, moja mama myślała, że jestem gejem, dopiero,
kiedy zobaczyła jak Ally próbuje ze mną pogadać po śmierci Mii pozbyła się tych
myśli.
-Traktowałeś ją poważnie? Noo, wiesz… Tą Ally.
-Nie, to była taka wiesz…- Wzruszył ramionami. –Koleżanka, z
którą od czasu do czasu się pocałowałem, chodziliśmy razem na imprezy, czasem
do kina…
-Była twoją dziewczyną. –Stwierdziłam, na co mulat wywrócił
oczami.
-Poczujesz się lepiej, jak przyznam ci rację? –Westchnął
zmęczony dwudziestodwulatek, dlatego przytaknęłam. –Okay, była moją dziewczyną,
ale nie była tak ważna jak ty. –Uśmiechnęłam
się triumfalnie, a potem musnęłam lekko wargi mojego chłopaka.
-Jak poszło z pośrednikiem?
-Liam wynegocjował dużą kwotę za sprzedaż domu i
rozmawialiśmy też z potencjalnymi kupcami, właściwie Dani rozmawiała. –Westchnął
przeczesując dłonią włosy. –Wynudziłem się. A ty, jak się bawiłaś z Luke’ m? –
Zapytał wyjmując z szafki kubek i wlewając do niego kawę.
-On jest po prostu słodki. –Uśmiechnęłam się do siebie.
Opieka nad Luke’ m przypomniała mi jak to wszystko wyglądało,
gdy Darcey była takim maleńkim szkrabem. Jak co noc budziła się z płaczem, a ja
wstawałam i za wszelką cenę próbowałam ją uspokoić, mimo że nie miałam już
siły, a za kilka godzin musiałam wstać do szkoły. Gdy miała kolki. Jak płakała,
kiedy zaczęły wychodzić jej pierwsze ząbki… Wszystkie wspomnienia wróciły i nie
ważne, że wtedy wyklinałam cały świat, bo był przeciwko mnie, teraz chciałabym
cofnąć czas i przeżyć to jeszcze raz, bo moja mała córeczka ma już cztery latka
i w wielu czynnościach radzi sobie już sama.
-I taki grzeczny, cały czas śpi. –Zachichotałam. –Darcey w
jego wieku cały czas płakała.
-Chciałabyś mieć jeszcze dzieci? –Zmarszczyłam brwi.
Naprawdę o to zapytał? Zaczął taki poważny temat właśnie teraz?
-To chyba jasne, że chciałabym dla Darcey rodzeństwa.
–Wzruszyłam nieśmiało barkiem. –A ty, chciałbyś?
-Kiedy wszystkie sprawy się naprostują to tak, bardzo
chętnie.
-Jakie sprawy? –Przez twarz Zayna przebiegło przerażenie,
ale równie szybko zniknęło.
-Musimy sprzedać ten dom, po za tym muszę coś dla nas
znaleźć, bo nie możemy gnieździć się w twoim mieszkanku.
-Na pewno tylko o to chodzi? –Uniosłam podejrzanie lewą
brew.
-Tak? –Odpowiedział, ale niezbyt przekonany. –Czemu o to
pytasz?
-Bo ostatnio nie martwisz się Zackiem.
-Och, o to chodzi. –Zaśmiał się cichutko pod nosem.
–Załatwiłem to, nie masz, czym się martwić, Blondyneczko. –Dwudziestodwulatek
odłożył szklankę, a później podszedł do mnie łapiąc za biodra. Ciepłe wargi
wylądowały na mojej szyi, którą zaczęły obcałowywać zostawiając mokrą ścieżkę
od żuchwy do obojczyka. Mruczałam cichutko z przyjemności. –Ile chcesz mieć
jeszcze dzieci? –Wychrypiał Zayn, a ja przymknęłam oczy.
-Jeszcze nie znalazłeś domu.
-Pieprzyć to. –Stwierdził gwałtownie łapiąc za moje pośladki
i sadzając na blacie. Dłonie Malika zacisnęły się na moich udach, które
rozszerzył, aby mieć lepszy dostęp do moich ust. Zachłannie wpił się w moje
usta, które zaczęły współpracować z nim niemalże od razu. Uwielbiałam, kiedy
całował mnie w ten sposób, jakby od tego zależały losy świata, jakbyśmy za parę
sekund mieli oboje zniknąć…
Objęłam biodra mężczyzny swoimi nogami, tym samym
zmniejszając odległość między nami do minimum. Zimne dłonie mulata bez ostrzeżenia
wtargnęły pod moją bokserkę i ścisnęły za piersi powodując, że kolejny jęk
opuścił moje usta. Zayn uśmiechnął się usatysfakcjonowany, nadal mnie całując.
Czułam to.
-Chodź do… -Nim jednak zdążył dokończyć wypowiedź przerwał
mu płacz Lucasa. Teraz to ja się uśmiechnęłam. –Ten dzieciak ma wyczucie czasu.
–Mruknął niezadowolony dwudziestodwulatek opierając swoje czoło o moje.
-Pojdę do niego.
-Nie, zaraz przestanie. –Zagryzając dolną wargę pokręciłam
głową z niedowierzania na boki. –Co cie tak bawi, huh? –Ze zmarszczonymi
brwiami kiwnął na mnie głową, wprawiając w jeszcze większe rozbawienie.
-Z doświadczenia wiem, że dziecko płacze, gdy jest głodne
lub kiedy ma brudną pieluszkę.
-Założę się, że jest głodny.
-Jadł pół godziny temu. Idź go przebrać.
-Co?! Czemu ja?! –Oburzył się Zayn, gwałtownie odsuwając ode
mnie.
-Chciałeś mieć dzieci, więc musisz umieć je przewijać.
–Brunet wywrócił oczami, a potem poszedł do salonu, gdzie drzemał nasz
chrześniak.
Zadowolona z siebie zeskoczyłam z blatu i wróciłam do
gotowania.
Mój telefon wydał z siebie dźwięk, dlatego złapałam za
urządzenie leżące na mikrofalówce i odczytałam wiadomość.
Od: Dani
Wpadnę po Luke’ a za
godzinkę, bo muszę jeszcze jechać na zakupy. Przepraszam, jeśli sprawiam ci
kłopot
Wywróciłam oczami. Kłopot? Ona sobie chyba ze mnie żartuje!
To żaden kłopot, to czysta przyjemność. Lucas jest takim kochanym i grzecznym
dzieckiem.
Do: Dani
To nie problem ;)
Kupisz mi trochę truskawek i borówek dla Darcey?
Od: Dani
Okay ;)
-Ness! –Zawołał Malik, dlatego odłożyłam komórkę i poszłam
do salonu.
Zayn stał nad małym Payne’ m z szeroko otwartymi oczami.
-Co się stało? –Zapytałam podchodząc bliżej.
-Nie przewinę go. Brzydzę się.
-Własnych dzieci też nie będziesz przebierał, kiedy zrobią
kupę?
-Nie będę. Mogę wstawać w nocy, karmić, robić wszystko, ale
nie będę grzebał w pampersach. –Powiedział hardo podając mi pieluchę.
Wywróciłam oczami, a potem zajęłam się przewijaniem
maleństwa, co poszło mi bardzo szybko i sprawnie.
-Gotowe. –Uśmiechnęłam się, całując czółko chłopca.
–Danielle przyjedzie za godzinę.
-Spoko, mam ci pomóc w kuchni?
-Zajmij się Luke’ m, a ja skończę obiad. –Poprosiłam, a
potem wróciłam do kuchni.
Dziś postanowiłam zrobić ryż z warzywami oraz kurczakiem, a
pozostało mi tylko wszystko wymieszać oraz nakryć do stołu.
Kiedy wróciłam do salonu zobaczyłam, jak Zayn gra z Darcey
na konsoli, a mały Luke leży na jego klatce piersiowej i wpatruje się w ekran
cichutko gaworząc.
-A, jeśli nacisnę ten guzik? –Zapytała czterolatka wskazując
na przycisk.
-Wyrzuci cie z toru.
-Chodźcie na obiad.
-Okay, chodź, Skrzacie. –Mulat wcisnął pauzę, a potem biorąc
Luke’ a wstał i poszedł do kuchni, gdzie ułożył go w nosidełku. Razem z Darcey
dołączyłyśmy do niego i usiadłyśmy przy stole, gdzie zjedliśmy obiad, jak
prawdziwa rodzina. –Darcey, co ty na to, żeby jutro pojechać do moich rodziców?
-A zabierzemy mamusię? –Przeniosłam swój wzrok na mulata,
który zaprzestał wkładania brudnych naczyń do zlewu.
-Jeśli ją przekonasz… Dingo! –Zawołał bardzo głośno, a
wielki bernardyn wbiegł do kuchni jak kilku tonowy słoń. Boże, ten pies był
wielki, a zarówno Darcey jak i Zayn karmili go coraz więcej.
Malik wrzucił resztki niedojedzone przez szatynkę do miski
naszego zwierzaka, a później dołożył jeszcze karmy z puszki. Do drugiej miski
nalał wody.
-Mamusiu, a wiesz, że Liv chodzi na gimnastykę?
-Też chciałabyś, żebym cie zapisała?
-Tak. –Powiedziała pewnie. –Chciałabym jeździć na konkursy i
mieć medale, tak jak ona.
-Dobrze. –Wzruszyłam ramionami. –Skoro chcesz… Poszukam ci
jakiejś szkoły i zapiszę cie od września, okay?
-Okay, dziękuję! Jesteś najlepszą mamusią na świecie!
–Wykrzyczała, a następnie rzuciła się na mnie z przytulasami.
-Mhm. –Mruknął Malik. –Już ty się tak nie podlizuj, Darcey.
-Jestem! –Krzyknęła zdyszana Danielle, która po chwili
pojawiła się w kuchni. –Cześć, Ness. –Szybko cmoknęła mnie w policzek. –Tutaj
masz zakupy. –Poinformowała kładąc na blat reklamówkę i biorąc nosidełko ze
swoim synkiem. –Muszę biec, Liam czeka na dole, a jedziemy oglądać domy. Nie
możemy cały czas siedzieć na głowie Matta.
-Czyżby kuzynek znowu sprowadzał dziwki? Wiesz… Ja też
sądzę, że to nie jest odpowiednie środowisko dla dziecka.
-Zajmij się sobą, kretynie. –Olson wywróciła oczami. –Jeśli
doczekasz się własnych dzieci, porozmawiamy o metodach wychowawczych.
-Och, zrobiłbym to, gdyby twój dzieciak mi nie przeszkodził.
–Wzruszył ramionami Zayn.
-Dziecko, lepsze od antykoncepcji. –Uśmiechnęła się mulatka,
a potem cmokając mnie w policzek wyszła trzaskając drzwiami.
-Co to jest anty… -Zaczęła Darcey, ale Zayn zatrzymał ją gestem
ręki.
-Michael ci wyjaśni, a teraz idźcie się spakować, jedziemy
na kilka dni. Ja zawiozę psa do twoich rodziców. –Poinformował Malik cmokając
mnie w czoło, a potem zapiął Dingo smycz i wyszedł z domu.
Według zaleceń poszłyśmy najpierw do pokoju Darcey, gdzie
zapakowałam kilka jej ubrań, a później do siebie, aby zrobić to samo, ale z
moimi ciuchami.
~***~
Jechaliśmy już ponad trzy godziny, a ja z sekundy na sekundę
denerwowałam się coraz bardziej. Co jeśli rodzice Zayna mnie nie polubią? Co
jeśli zrobię coś nie tak? Jeśli się zbłaźnię?
-Mamusiu, dasz mi chusteczkę? –Wyrwana z zamyślenia
otworzyłam schowek, z którego wypadła biała koperta z moim imieniem.
Kompletnie zapomniałam o tym liście od Louisa, który Zayn
dał mi w dniu pogrzebu. Nie chciałam go czytać, ponieważ nie byłam w stanie, za
bardzo bolały mnie zdarzenia z ostatnich dni, kiedy spędziłam kilkadziesiąt
godzin w szpitalu odchodząc od zmysłów, a potem zbyt wiele godzin spędziłam na
rozpaczaniu. Nie chciałam znowu przechodzić przez pierwsze fazy załamania i
depresji.
Ostrożnie otworzyłam list, kiedy to Malik podał czterolatce
paczkę z chusteczkami. Wyjęłam ze środka zapisaną niechlujnym pismem kartkę,
którą zaczęłam lustrować.
Nessie
Pewnie jesteś na mnie wściekła, bo nie powiedziałem ci prawdy, kiedy
pytałaś, czy wszystko w porządku, ale chciałem tylko chronić nasze dziecko,
dlatego powinnaś się ogarnąć i schować swoje wkurwienie do kieszeni, bo Darcey
jest bezpieczna.
Nie wiem, w jaki sposób mam się z tobą pożegnać. Pewnie, gdybym żył na sto
procent ostatni raz bym cie pocałował, bo zawsze kochałem i będę cie kochał
niezależnie od okoliczności. Wiem, że wszystko spieprzyłem, kiedy przespałem
się z Jessie… Zawsze to ją obwiniałem za to, że wykorzystała fakt, że jestem
pijany, ale kiedy patrzę na to teraz – pisząc ten niedorzeczny list, bo bądźmy
szczerzy to nie jest, do cholery w moim stylu, po za tym zostałaś tylko ty,
ponieważ do Darcey i Malika już napisałem moje ostatnie słowa – wiem, że jestem
tak samo winny, bo gdybym „nie pił jak popierdolony” nigdy by nie doszło do
takich zdarzeń. Razem wychowalibyśmy Darcey i pewnie stworzylibyśmy szczęśliwą
rodzinę… Myślę, że byłym zajebistym ojcem - nauczyłbym ją wszystkiego
zaczynając od plucia, a kończąc na jeździe samochodem, bo jestem mistrzem
kierownicy – nieważne, co mówi Zayn (Nie słuchaj go, ja jestem i zawsze byłem
najlepszy za kółkiem i w łóżku, ale o tym przecież wiesz najlepiej sama).
Tak, czy inaczej. Chciałem ci podziękować za wszystko, co dla mnie
kiedykolwiek zrobiłaś – za twoją bezinteresowną miłość do mnie, za wszystkie
przysługi, które mi wyświadczyłaś, za wyciągnięcie mnie i moich przyjaciół z
paki, za danie mi Darcey, którą kocham – powtarzaj jej to w chwilach, kiedy
będzie wątpiła, bo jeśli tego nie zrobisz… Możesz zapomnieć o seksie z Malikiem,
bo mój duch będzie was nawiedzał.
Wesz, czego żałuję? Tego, że tyle czasu zmarnowaliśmy na bezsensowne
kłótnie – ja ci groziłem odebraniem praw, a ty, że wyślesz mnie na odwyk.
Jesteśmy nieźle popieprzeni, wiesz? Ale to chyba sprawia, że byliśmy też
wyjątkowi.
Chciałbym, żebyś była szczęśliwa, ale tak prawdziwie. Nie chcę, żeby
którykolwiek facet potraktował cie tak paskudnie jak ja, bo zachowałem się jak
złamas, dlatego poprosiłem Malika, żeby zajął się zarówno Darcey jak i tobą –
przeleć go przy najbliższej okazji, albo przywiąż, żeby znowu ci nie uciekł (w
razie, czego Matt może załatwić ci cholernie mocną linkę holowniczą, albo
łańcuch, którego Zayn nie pokona).
Napisałem list do naszej córki, ale chciałbym, żebyś jej go dała w jej
16 urodziny. Obiecaj, że to zrobisz i nie zapomnisz!
Pamiętaj, że gdy będziesz miała jakikolwiek problem, to Malik, Liam czy
chociażby Anderson ci pomogą, ale obiecaj mi też, że będziesz pilnowała moich
przyjaciół, bo jestem pewny, że sami nie dadzą sobie rady.
Twój Lou
Ps. Nie rycz jak bóbr, bo się przekręciłem, po prostu wypij za moje zdrowie…
To jest ku mojej pamięci.
Ps2. Niech Malik nie robi głupot i nie bierze udziału w Race Of The
Death, bo zapewne ten kutas postawi mu jakieś ultimatum mówiąc, że jeśli Zayn
wystartuje to on da tobie i Darcey spokój.
Ps3. Już zaspokajam twoją ciekawość, Słoneczko –Race Of The Death to
wyścig śmierci, w którym nie obowiązują żadne zasady, a to = pewna śmierć
(chociaż Malik raz go wygrał – nie wiem jak to zrobił, ale wygrał). Zaczyna się
w Australii, następne etapy są kolejno w Afryce, Azji przez Europę, Amerykę
Północą, a finał w Ameryce Południowej. Trwa około miesiąca, bo ścigają się
przez Wielką Pustynię Wiktorii, Thar (w Indiach – żebyś nie główkowała), z
Rosji do Berlina (gdzie na pokład wynajętego przez organizatora samolotu
zmieści się tylko 10 samochodów. Z Australii są dwa samoloty – 20 wozów, a z
Azji tylko 15), potem przez Sonorę (Meksyk) aż do Panamy (w następnym samolocie
mieści się tylko 5 aut), na końcu zostaje Atacama.
Ten rajd w porównaniu z wyścigami w Hackney to kurewsko niebezpieczna
zabawa, bo nie tylko nie masz chwili wytchnienia, ale policja siedzi ci na
ogonie cały czas. Dużo zawodników ginie, bo niektórzy grają nieczysto, a ci,
którzy wygrają, ale zostaną złapani gniją w pierdlu.
Mówię ci o tym, ponieważ wiem, że Zayn jest gotowy zawrzeć pakt z
diabłem, żebyś była bezpieczna. On cie kocha, Nessie, dlatego musisz wybić mu
to z głowy, bo nawet, jeśli uda mu się przeżyć, to jego zawodowa kariera
zakończy się równie szybko, co zaczęła.
Z przerażeniem spojrzałam na Zayna, który w skupieniu
prowadził swój samochód. Był taki spokojny… W zupełności skupiał się na
przepisach, aby ich nie złamać. Malik wyglądał niezwykle przystojnie, ale to
nie zmieniało faktu, że chciał pójść na pewną śmierć.
-Ness, nie mogę się skupić, gdy rozbierasz mnie wzrokiem.
–Rzucił, żeby rozładować atmosferę, ale na jego nieszczęście nie rozbawił mnie
ten żart. –Okay, o co chodzi? –Zapytał ostrożnie, po czym złapał za moje udo.
-Czym jest
Rice Of The Death?
-Co?! –Zawołał zszokowany brunet na moment tracąc panowanie
nad kierownicą, jednak na całe szczęście po chwili je odzyskał i znowu jechał
prosto.
-To tak chcesz załatwić sprawy z Zackiem?
-Nie wiem, o czym mówisz. –Malik wzruszył ramionami, tym
samym zbywając mnie z tematu.
-O, cholernym wyścigu śmierci, który raz wygrałeś!
–Podniosłam głos, ponieważ przestała mnie bawić ta szopka.
Byliśmy parą, a osoby w związku powinny sobie ufać
bezgranicznie oraz mówić o wszystkim, bo relacje budowane na kłamstwie mogą od
razu nas skreślić. Oczekiwałam tylko tej, cholernej prawdy, czy to dużo?
-Dwa razy, w gwoli ścisłości. –Mruknął pod nosem
dwudziestodwulatek, a chwilę później zatrzymał swoje auto przed dość sporym
domem. –Jesteśmy. –Poinformował moją córkę odwracając się do tyłu, po czym chciał
wysiąść, ale nie dopuściłam do tego, ponieważ chwyciłam za nadgarstek mulata,
który spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. –Błagam, nie drąż tego tematu…
-Przysięgnij, że w tym roku nie weźmiesz udziału.
-Przyrzekam, że tego nie zrobię. –Wyznał, kładąc dłoń na
swojej lewej piersi. –Możemy już iść? –Zapytał, pochylając się nade mną i
szybko cmokając w usta. –Chodź, bo Kayla już koczuje w oknie. –Mruknął
zażenowany, po czym odpiął mój pas.
Z mocno bijącym sercem wyszłam z samochodu zatrzaskując drzwi,
a zaraz obok mnie pojawił się Zayn z Darcey na rękach. Wystawił swoją dłoń w
moim kierunku, dlatego bez zastanowienia ją chwyciłam i splotłam nasze palce.
-Wyluzuj, moja mama cie nie zje. –Zaśmiał się pod nosem, a
później pociągnął mnie w stronę wejścia.
Malik przez chwilę się wahał, jakby nie wiedział czy wejść
tak po prostu, czy może zapukać, aż wreszcie zdecydował się na tą drugą opcję.
Nie minęła nawet minuta, a brązowy prostokąt otworzyła brunetka mojego wzrostu.
Była śliczna i miała piękne niebieskie oczy, w których
zaiskrzyła nutka bezczelności. Nastolatka nonszalancko oparła się o futrynę tym
samym nie pozwalając mulatowi przekroczyć progu.
-Co to za manewry? –Warknął Zayn mordując ją wzrokiem.
–Wpuść mnie do domu, Kayla.
-Przez ciebie Dean ze mną zerwał. –Wycedziła przez
zaciśnięte zęby. –Kochałam go i…
-Słuchaj, twoja historyjka ujęła mnie za serce, ale nie mam
zamiaru stać przed drzwiami. Gdzie jest mama?
-Wyszła na spotkanie z klientem, a tata jest w szpitalu na
dyżurze. –Uśmiechnęła się chytrze. –W domu jestem tylko ja, Chris, Natalie i
Michael.
-Zajebiście. –Mruknął pod nosem mój chłopak. –Nie mam ochoty
na te twoje gierki, dlatego się przesuń.- Ale Kayla ani drgnęła, dalej stała
niczym strażnik i pilnowała drzwi. –Nie prowokuj mnie, gówniaro.
-Nie mów tak do niej. –Poprosiłam, co spotkało się tylko z
wywróceniem oczami przez bruneta.
-To niech mnie… -Zaczął puszczając moją dłoń i wskazując na
dziewczynę.
-Siema, Zayn. –Usłyszeliśmy za plecami, dlatego też się
odwróciliśmy. Chris przywitał się ze swoim przyrodnim bratem poprzez przybicie
sztamy, a Darcey zmierzwił włosy, co skutkowało tylko oburzeniu i zmarszczeniu
noska. –Cześć, Ness. –Uśmiechnęłam się, kiedy postawił kilka kroków, aby mnie
przytulić. –Czemu stoicie w progu?
-Bo twoja psychiczna siostra nie chce mnie wpuścić do
środka. –Wycedził przez zaciśnięte zęby Malik.
-Co ci znowu odbiło, Kay…?
-Och, zamknij się Chris. –Mruknęła zmęczona.
-Kayla, czy to ta pizza?! - Z wnętrza domu wydobył się
wrzask, który należał do Michaela, a później zarówno on, jak i Natalie pojawili
się przy drzwiach. –Przyjechałeś z Księżniczką? –Uśmiechnął się chytrze
najstarszy Malik, który również mnie przytulił.
-Nie prowokuj mnie, Mike. –Warknął mój chłopak. –Nat,
przemów im do rozumu, bo zaraz trafi mnie kurwica.
-Kayla, wpuść chociaż Ness i Darcey do środka, bo one nie
mają z tym nic wspólnego. –Poprosiła dwudziestoczterolatka, która wystawiła
ręce w kierunku mojej córki tym samym przejmując ją od Zayna, a potem chwyciła
mój nadgarstek i wciągnęła do wnętrza domu. –Nawet nie wiesz, jak się cieszę,
że Zayn cie tutaj przywiózł. Nasza mama naprawdę się ucieszy, a tata na sto
procent cie pokocha. Powinni wrócić do godziny, tym czasem pomożesz mi zrobić
kolację.
-Okay, tylko zdejmę buty. –Wskazałam na sandały, które
zsunęłam ze stóp, a później postąpiłam podobnie z klapkami Darcey.
Nat szybko przeciągnęła mnie przez salon i zaprowadziła do
dużej oraz nowoczesnej kuchni. Ściany były pokryte bielą, natomiast podłoga
szarymi płytkami, a blaty, szafki, lodówka, piekarnik czy chociażby wyspa
kuchenna były czarne. To była naprawdę niesamowita aranżacja i bardzo mi się
spodobało. Też chcę mieć taką dużą kuchnię, gdzie będę mogła poczuć się jak
księżniczka, bo ostatnimi czasy pokochałam gotowanie, dlatego często zapraszamy
z Zaynem do nas naszych przyjaciół.
-W czym mam ci pomóc? –Zapytałam zdejmując z ramion narzutkę
i odwieszając ją na oparcie jednego z czterech krzeseł barowych.
-W niczym, po prostu usiądź i opowiadaj, co u ciebie?
-U mnie? –Uniosłam brwi. –To ty za kilka miesięcy bierzesz
ślub i spodziewasz się dziecka.
-Csi. –Mruknęła oburzona przykładając palec wskazujący do
ust. –Nikt jeszcze o tym nie wie, mamy zamiar z Tomem ogłosić to dziś przy
kolacji. –Dodała z ekscytacją w oczach, dlatego się uśmiechnęłam i przytuliłam.
Bardzo polubiłam siostrę Zayna. Natalie jest jedną z
najbardziej pozytywnych osób, jakie dane mi było w życiu poznać. Cieszę się
również z faktu, że razem pracujemy w firmie Phoebe. Nat to wyjątkowa osoba
zapewne, dlatego Malik tak bardzo się wkurza, kiedy Tom cały czas wyjeżdża do
swojej firmy w Ameryce. Zayn sądzi, że jego przyszły szwagier ma kogoś na boku,
to też za pomocą tych swoich umiejętności hakerskich podłączył się do telefonu
i laptopa Toma, a wszystkie maile przechodzą najpierw do mojego chłopaka,
dopiero później do narzeczonego Nat. On jest strasznie przewrażliwiony na
punkcie zapewnieniu wszystkim bezpieczeństwa, ale ma to zapewne odniesienie do
tego, że nie uratował Mii.
-Mamusiu, mogę pójść do Zayna? –Przytaknęłam na słowa
szatynki, która uważnie rozglądała się po pomieszczeniu, a później pobiegła na
dwór, skąd nadal można było usłyszeć Zayna.
-A gdzie jest Tom?
-Powinien przyjechać za pół godziny, ale tylko na dwa dni.
–Kiwnęłam głową na znak zrozumienia jej słów. –Po ślubie chcemy się
przeprowadzić do Chicago.
-Dlaczego on nie przeniesie firmy tutaj?
-Za dużo z tym roboty, po za tym tam ma zaufanych
pracowników, którzy nie mogą się przenieść ze względu na swoje rodziny.
-Och, rozumiem. –Mruknęłam, ale w głębi duszy byłam
rozczarowana.
Tom powinien teraz wspierać Nat, ponieważ jest w ciąży, a
tym czasem, co on robi? Poświęca się pracy zamiast pomóc jej w planowaniu
wesela. To nie jest sprawiedliwe. Okay,
może ma własną firmę i zarabia grube pieniące, aby zagwarantować swojej
rodzinie życie w dostatku, ale co z tego, skoro nie poświęca im czasu?
-Chcę ci pomóc. –Wypaliłam ku zdziwieniu brunetki. –Dziwnie
się czuję stojąc i nic nie robiąc.
-Bo jesteś tutaj gościem.
-Nie, bo twoich rodziców tutaj nie ma, a my jesteśmy
przyjaciółkami, dlatego pozwól sobie pomóc. –Uśmiechnęłam się lekko do
dwudziestoczterolatki, która wywróciwszy oczami kazała mi sparzyć pomidory,
obrać awokado, które miałam pokroić w kostkę, a kiedy już to zrobiłam zajęłam
się wyjmowaniem pestek z papryczek chili.
Siekałam właśnie drobno cebulkę, kiedy poczułam jak silne
ramiona obejmują mnie w pasie. Duża dłoń odgarnęła moje włosy na prawą stronę,
a potem rozgrzane usta Malika zaczęły muskać zmysłowo moją skórę.
-Przez ciebie się przetnę. –Mruknęłam, starając się skupić
na tak prostej czynności jak krojenie.
-Wtedy cie opatrzę, tak jak ty mnie, kiedy pobiłem się z
Louisem. –Zarumieniłam się.
Mogliśmy rozmawiać o seksie między sobą, ale nie w
towarzystwie jego siostry i innych ludzi, bo to krępujące. Nie będę rozpowiada,
o takich rzeczach na prawo i lewo. Nie jestem taka jak Zayn – mnie to
onieśmiela.
-Pomogę ci. –Poinformował łapiąc za moje dłonie, którymi
pokazywał jak prawidłowo wykonać tą czynność, jaką jest siekanie.
Szło nam idealnie, mimo że wolno, ale było dobrze. Potem
według zaleceń Natalie wymieszaliśmy wszystko w dużej misce robiąc salsę,
ponieważ dziś szefowa kuchni serwowała kolację meksykańską.
-Jak to możliwe, że przy Ness stajesz się słodziutki jak
cukierek? –Zapytała siostra Zayna. –A, kiedy jej nie ma wychodzi z ciebie
dupek?
-Przesadzasz, Nat.
-Z czym przesadza? –Każde z nas odwróciło głowę, aby
zobaczyć w progu kobietę wzrostu Natalie. Mogła mieć z czterdzieści lat, ale
wyglądała na wiele młodszą. Miała długie brązowe włosy, które swobodnie opadały
na jej ramiona oraz piersi, a brązowe oczy dokładnie badały każde z nas. Ubrana
była w elegancką sukienkę oraz czarne buty od Prady.
-Ze stwierdzeniem, że Zayn potrafi zachować się tylko w
towarzystwie Ness. –Para czekoladowych tęczówek spoczęła na mnie, dlatego
onieśmielona zagryzłam dolną wargę i spuściłam głowę.
Mama Zayna wyglądała na bardzo władczą kobietę, która
przypominała mi Valerie. To znaczy… Nie sądzę, że rodzicielka mojego chłopaka
jest taką wariatką, jeśli chodzi o zasady jak moja mama, ale… Zresztą nie
ważne.
-Pieprzenie. –Mruknął Malik obejmując mnie tak jak
wcześniej, jednak tym razem zaplótł dłonie na moim pasie.
-Przedstawisz nas sobie? –Zapytała kobieta, ale nie
widziałam jej wyrazu twarzy, bo nadal nie podniosłam wzroku.
-Przecież opowiadałem ci o Ness, ale skoro nalegasz… -Barki
mulata uniosły się do góry by po chwili opaść. –Mamo, to moja dziewczyna
Nessela, a to moja mama Annie.
-Miło panią poznać. –Stwierdziłam znajdując w sobie odwagę,
żeby podać jej dłoń jak cywilizowany i dobrze wychowany człowiek.
-Och, jaka tam pani. –Zachichotała, a ja już wiedziałam, że
ona ani trochę nie przypomina mojej mamy. –Mów mi Annie.
-Widzisz? –Dwudziestodwulatek szturchnął mnie w ramię,
dlatego zmroziłam go spojrzeniem. –A tak się bałaś… Mówiłem, że moja mama cie
nie zje, w przeciwieństwie do twojej moja nie budzi takiego respektu.
-Zayn. –Warknęła pani Annie. –Masz przeprosić.
-Ale ona sama tak mówi. –Parsknął kpiącym śmiechem.
-Powiem jej o tym, Malik. –Stwierdziłam patrząc na
niewzruszonego mężczyznę, który uniósł brwi i chytrze się uśmiechnął. –Nie
będziesz już jej ulubieńcem.
-Ona zawsze będzie mnie lubiła, bo inaczej nie można.
Zapytaj którąkolwiek kobietę chcesz.
-Nawet twoje byłe? –Wtrącił wchodzący do kuchni Michael,
dlatego Zayn chciał na niego ruszyć i jak to ma w zwyczaju rozładować swoją
agresję, czyli obijając komuś twarz.
-Ja przynajmniej miałem, jakieś dziewczyny w porównaniu do
ciebie. Ty… -Mruknął Zayn pocierając kciukiem i palcem wskazującym swoją brodę.
–A może ty jesteś gejem, huh?
-Byłbym nim, gdybyś był prawiczkiem. –Wywrócił oczami
starszy z braci. –Naprawdę nie wiem, co ty w nim widzisz, Ness.
-Zazdrościsz mi, bo mam udane życie nie tylko zawodowe, ale
i seksualne. –Warknął mój Malik próbując wyrwać się z mojego uścisku, ale w
sposób, żeby nie zrobić mi krzywdy.
-Och, tak, masz rację, zazdroszczę ci, że od szesnastego
roku życia zachowywałeś się jak męska dziwka.
-Michael! –Zawołała oburzona Annie, karcąc swojego
najstarszego syna wzrokiem.
-Ja przynajmniej nie muszę płacić, żeby pieprzyć!
-Zayn. –Warknęłam szarpiąc za ramię bruneta niczym mała
dziewczynka, która chce zwrócić jego uwagę na siebie. –Nie kłóćcie się. –Czarne
oczy mordowały mnie przed dłuższą chwilę, a potem znowu wrócił spojrzeniem do
Mike’ a.
-Myślisz, że nie wiem, że podwalasz się do mojej dziewczyny,
żeby zrobić mi na złość? –Zapytał o dziwo spokojnie młodszy Malik.
-Och, a więc znowu jesteście razem. –Westchnął pełen uznania
Mikey. –A szło ci tak dobrze, Księżniczko…
-Odwal się, Mike. –Warknęłam. –Sprawia ci to radość, jak
wkurzasz Zayna? Lubisz patrzeć jak się wkurza i adrenalina mu skacze, prawda?
-Kocham to.
-Przestań być dupkiem, masz dwadzieścia siedem lat, a
zachowujesz się jak skończony dzieciuch. –Pokiwałam głową na boki. –Robisz to
cały czas…
-Jestem jego bratem, mogę.
-Weź… -Zayn westchnął, po czym uniósł dłonie na wysokość
swojej klatki piersiowej. –Skończ pierdolić, jeśli nie chcesz mieć obitego
ryja. Najlepiej będzie jak w ogóle nie będziesz się do mnie odzywał do końca
życia. –Po tych słowach wyrwał ramię z mojego uścisku i gdzieś poszedł.
W kuchni zapanowała cisza, której nikt nie chciał przerwać,
a właściwie – przynajmniej w moim przypadku – bał się to zrobić. Gdyby nie było
tutaj Annie na pewno był od razu bym najechała na Michaela, ale nie chcę wyjść
na psychiczną sukę.
-Przejdzie mu. –Machnął ręką Mike i to był właśnie ten
pstryczek, który pchnął mnie do działania. Teraz już się nie bałam mówić, teraz
krzyczałam jak nienormalna wariatka.
-Przejdzie?! Ty jesteś zdrowo pierdolnięty, Mike! Jak możesz
tak traktować Zayna?! To twój brat, a nie frajer, z którego cały czas się
śmiejesz! Jak, do cholery ma ci ufać w poważnych sprawach, skoro ty cały czas z
niego drwisz?! Tak bracia nie postępują!
-A skąd ty to możesz wiedzieć, Księżniczko, huh? –Zapytał
nico zdenerwowany krzyżując ramiona na torsie.
-Bo mój brat nigdy tak nie robił! Zawsze mnie wspierał nawet
w najdurniejszych pomysłach! Dziwisz się, że Zayn nie odbiera twoich telefonów,
ale gdybyś w stosunku do mnie też się tak zachowywał… Zrobiłabym to samo!
Ostatnim razem byłam taka wkurzona i zbulwersowana, kiedy
byłam w klubie z Louisem i Zaynem, jakieś cztery lata temu. Pamiętam jak Lou
podrywał jakąś tanią lalunię, dlatego podeszłam do niej i kulturalnie jej
wytłumaczyłam – zamaszyście gestykulując, oczywiście – że ma się odpieprzyć od
mojego faceta, ale z równowagi wyprowadziło mnie to, iż Tomlinson kazał mi
spadać, bo rozmawiał ze swoją koleżanką
– mhm, ja też z moimi kolegami się
całowałam, cały czas! Z tamtego wieczoru pamiętam jedynie fakt, że cholernie
dużo wypiłam z Malikiem, a następnego dnia obudziłam się w swoim pokoju.
-Nat, gdzie jest Zayn? –Spojrzałam na przyjaciółkę, która
nadal nie potrafiła przyswoić zaistniałej przed momentem sytuacji.
-W swoim pokoju. –Mruknął zażenowany Malik wywracając
oczami.
Bez słowa skierowałam się w kierunku schodów, ale
zatrzymałam się na ich szczycie. Przecież, do cholery jestem tutaj pierwszy raz
nie wiem, które drzwi prowadzą do sypialni mojego chłopaka.
-Zayn? –Zawołałam szeptem podchodząc do jednego z brązowych
prostokątów, ale odpowiedziała mi cisza. –Malik? –Tym razem podeszłam do innego
wejścia. –Z…?
-Aaałłaa! –Nagle po całym wnętrzu rozniósł się krzyk
przeplatany z płaczem mojej córki, dlatego nie zważając na nic pobiegłam
kierowana instynktem, tym samym docierając do ogrodu.
Darcey siedziała na zielonej trawie i trzymała za swoje
kolano. Policzki czterolatki były czerwone i mokre od łez. Obok niej siedział
Chris i Kayla, który próbowali ją przekonać, aby pokazała nogę, ponieważ
chcieli zidentyfikować źródło tej histerii.
-Maleństwo, co jest? –Zapytałam zmartwiona siadając po
prawej stronie szatynki, która niemalże od razu wdrapała się na moje kolana i
wtuliła w moją pierś. –Noo, już cichutko, Myszko. Pokaż. –Błękitne oczęta pełne
słonych kropelek dokładnie mnie zlustrowały, a potem …
-Co jest, Skrzacie? –Nagle ni stąd ni z owąd pojawił się mój
Malik, który przysiadł obok mnie.
-Wywróciłam… Się… -Wychlipała wskazując na prawe kolano, z którego
ciekła krew oraz było zielone od trawy. –I… Boli…
-Nakleić ci plaster?
-Będzie… Bolało? –Zapytała pociągając noskiem.
-Tylko trochę, ale jutro zabiorę cie na lody.
-Wolę naleśniki. –Oznajmiła z wydętą wargą. –Tak, jak co
rano.
-W takim razie będą naleśniki, ale teraz chodźcie. –Poprosił
pomagając mi wstać, a następnie zaprowadził do łazienki, gdzie usadził moją
córeczkę na toalecie. Mężczyzna wyjął z szafki za lustrem wodę utlenioną oraz
opakowanie z plastrami, po czym zajął się opatrzeniem rany.
Całość zajęła mu może z dwie minuty, dlatego umył jeszcze
szatynce buzię i oznajmił, że może wracać do zabawy.
-Nie musiałaś mnie bronić, Ness. –Stwierdził, kiedy Darcey
wybiegła z powrotem bawić się z Chrisem i Kaylą w ogrodzie.
-Ty mnie bronisz, więc chciałam postąpić tak samo.
–Wzruszyłam od niechcenia barkami.
-Ale ja jestem twoim facetem, to mój obowiązek.
-Nie lubię, kiedy jesteś wściekły. – Powiedziałam
przeczesując włosy dłonią. –Wolę, kiedy się uśmiechasz. –Kąciki ust Zayna
drgnęły, a kilka sekund później ujął moją twarz w swoje ręce i wpił się
zachłannie w moje usta, ale po chwili się odsunął. Oparł swoje czoło o moje i
patrzył mi prosto w oczy.
-To przez ciebie. Ty jesteś powodem moich uśmiechów. –Teraz
to ja złapałam za jego kark i złączyłam nasze usta w pocałunku.
Słowa Zayna były piękne i chyba każda dziewczyna chciałaby
to usłyszeć od swojego faceta. To cudowne, że daję mu radość i szczęście.
Jestem w siódmym niebie wiedząc, że to działa w obydwie strony i nie tylko w
moim przypadku jest tak, iż obecność Malika daje mi powody do uśmiechu.
Szybko jednak dłonie mulata z mojej twarzy przeniosły się na
tyłek, za który złapały i usadowiły na szafce, strącając tym samym kilka
poskładanych w kostkę ręczników oraz kwiatek. Wargi mężczyzny przeniosły się na
moją szyję, na której zaczął składać krótkie, ale nadal zmysłowe pocałunki.
Zimne ręce Zayna powoli podwijały moją sukienkę, aż wreszcie złapał za moje
biodra i lekko zacisnął na nich swoje palce.
-Mhm, nie możemy. –Wymruczałam przymykając oczy.
-Czemu?
-Bo… -Wciągnęłam gwałtownie powietrze, kiedy zahaczył o
krawędź moich majtek. –Twoja mama i rodzeństwo… Są w domu.
-A my jesteśmy w łazience. –Dodał szybko Zayn, po czym dalej
prowadził tą swoją grę.
Nie potrafiłam pojąć jednego, a mianowicie tego jak to
możliwe, że takie rzeczy go nie krępują. No, bo… Okay, Zayn jest facetem, ale
ja uważam za żenujące, żeby kochać się w łazience, kiedy ktoś jest w domu i
może usłyszeć – nie chodzi o pomieszczenie, ale nigdy nie robiłam i nie chcę
tego robić przy publiczności. To zupełnie, jakbym poszła na plażę dla nudystów
– nie lubię świecić golizną przed obcymi ludźmi.
-Zayn?! – Nagle rozległo się walenie do drzwi, jednak nawet
to go nie zatrzymało. –Zayn!
-Odejdź, Nat. –Wymruczał nadal napastując moją szyję i jej
okolice swoimi gorącymi ustami.
-Tata przyjechał.
-Przyjdę za… -Nagle wejście się otworzyło, a stanęła w nich
zszokowana brunetka. Zawstydzona odepchnęłam Malika i poprawiłam sukienkę.
-Nie chciałam wam przeszkodzić… -Zaznaczyła na wstępie. –Ale
siadamy już do kolacji.
-Nie tylko dzieci są lepsze od antykoncepcji, siostry też.
–Mruknął pod nosem dwudziestodwulatek, a potem wyszedł z pomieszczenia
zostawiając zdezorientowaną Natalie oraz mnie.
-Co mu odbiło?
-Od dwóch tygodni… No, wiesz… -Wzruszyłam barkami. –My nie…
-A, więc niedobór seksu! –Zawołała przez śmiech, a moje
policzki zaszły jeszcze większym różem. –Jaja mu chyba puchną.
-Nat, proszę, przynajmniej ty go nie denerwuj.
-Nieważne, chodź. –Uśmiechnęła się dwudziestoczterolatka, po
czym złapała za mój nadgarstek i zaciągnęła do jadalni.
Przy dużym stole siedzieli już wszyscy. Na środku siedział
prawdopodobnie tata Zayna, który był brunetem o błękitnych oczach. Mężczyzna
był ubrany w jasnoniebieską koszulę z krótkim rękawkiem oraz jeansy.
Naprzeciwko niego siedziała Annie. Po obu stronach pana Malika siedzieli jego
synowie, a później kolejno obok Michaela - Kayla i Tom. Miejsce obok Zayna było
wolne, a potem siedziała Darcey i Chris.
-Cześć, Ness. –Tom jak zwykle wstał i przywitał mnie poprzez
krótki uścisk i szybki pocałunek w policzek.
-Heej. –Uśmiechnęłam się lekko.
-Tato, to moja dziewczyna Ness, a to Darcey. –Powiedział
patrząc na swojego rodzica. –A to mój tata Peter. –Zwrócił się do mnie.
-Miło pana poznać. –Wymieniliśmy uścisk dłoni, a on ucałował
wierz mojej ręki mówiąc, że cała przyjemność po jego stronie.
-Siadaj.
-Pomogę, Nat. –Oznajmiłam, szybko całując policzek mojego
faceta, a potem idąc razem z jego siostrą do kuchni. Według zaleceń zabrałam przygotowaną
salsę, a Nat resztę i wróciłyśmy, ustawiwszy wszystko na blacie.
Usiadłam pomiędzy moją córką, a Zaynem, który mordował
spojrzeniem swojego brata, który opowiadał o nowym zleceniu, jakiego podjęła
się jego firma. Powoli jedliśmy, a dwudziestodwulatek zaciskał pod stołem dłoń
w pięści, dlatego nie zważając na nic złapałam za jego rękę i splotłam nasze
palce razem. Usta mojego chłopak opuściło głośne westchnięcie, a potem lekko
się do mnie uśmiechnął i szybko ucałował w policzek.
-Natalie, jak tam przygotowania do ślubu? –Narzuciła nowy
temat mama Zayna. Ona prawdopodobnie też miała już dość tych ciągłych
biznesowych pogadanek Mike’ a.
-Och, bo właśnie zaszło parę zmian. –Uśmiechnęła się
podekscytowana brunetka, a potem złapała za dłoń swojego narzeczonego.
–Przełożyliśmy wszystko na wrzesień, ponieważ jestem w ciąży.
-Co? –Wypalił pełen zdziwienia Zayn.
-Będziesz wujkiem. –Wyjaśnił Tom.
-Znowu?
-Jak to znowu? –Dociekał Peter.
-Danielle ma syna. Nie rozmawiałeś z ciocią? –Zapytał
zdziwiony mulat. –Myślałem, że pochwaliła się wnukiem… Nieważne, zresztą.
–Machnął ręką. –Który tydzień?
-Trzeci, kiedy ja zostanę ciocią, huh? –Natalie wskazała na
swojego młodszego brata brodą, dlatego zmarszczyłam brwi, tak jak Michael. –Ty
masz przynajmniej z kim robić dzieci w przeciwności do Mike’ a. –Zagryzłam
wargę, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem, co zrobił Chris i Kayla. –Więc?
-Pracuję nad tym, ale jak już mówiłem ci wcześniej…
-Niedobór seksu spowodowany…
-Nat. –Upomniała ją pani Annie, karcąc przy okazji
spojrzeniem. –Nie przy jedzeniu.
-Ale taka jest prawda! –Zawołała lekko oburzona Natalie.
–Zayn przynajmniej ma dziewczynę, a Mike’ a widziałaś kiedyś z kimś płci
żeńskiej?
-Nie jestem gejem, Nat. –Mruknął zażenowany brunet. –Mam
dużo pracy i nie mam czasu na zabawy w związki.
-Wiesz, czytałam, że z wiekiem plemniki nie są już takie
dobre i mogą być problemy…
-Kayla!
-Ale taka jest prawda, mamo. –Poparł Chris. –Nawet na
biologii nam to mówili.
-Na litość boską, jesteście w towarzystwie małego dziecka, a
rozmawiacie o seksie i plemnikach! –Zawołała mama całej piątki wskazując na
Darcey. –Jesteście dorosłymi ludźmi, a nie potraficie nad sobą zapanować! Nie
słuchaj ich, Kochanie… -Zwróciła się do niczego nieświadomej czterolatki.
-Zayn kazał zapytać, co to jest anty… -Zaczęła dziewczynka,
a ja wyszczerzyłam oczy. O nie.
-Anty, co? –Dopytywał najstarszy z rodzeństwa.
-Powiedział, że ty mi wytłumaczyć. Jak to było? –Dopytywała
spoglądając na Aladyna.
-Antykoncepcja.
-Och… -Uśmiechnął się triumfalnie Michael. –To coś, czego
rodzice nie zastosowali i tak począł się Zayn.
-Michael. –Warknął tym razem Peter.
-Być może, ale ja na twoim miejscu cieszyłbym się, że mama
zapomniała wziąć Escapelle.
-Co? –Zapytała Annie. –Czasami nie rozumiem tych twoich
mądrych słów, a jestem prawniczką.
-Tabletki dzień po. –Wyjaśnił. –Wiesz… Pozbycie się
życiowych błędów, mamo. –Wzruszył ramionami zadowolony z siebie. –Plan Be.
Pozbycie się niechcianej ciąży…
-Stul pysk, gówniarzu. – Warknął Mikey.
-Czy wy możecie skończyć ten cyrk? –Wtrącił wreszcie zmęczony
tą wymianą zdań Peter. –Jesteście, do cholery braćmi i powinniście się
szanować, a nie wzajemnie obrażać. Ty… -Wskazał na najstarszego. –Powinieneś go
wspierać i pomagać, a ty… -Tym razem zwrócił się do Zayna, który nadal śmiejąc
się pod nosem bawił się moimi palcami. –Przestań się wreszcie zachowywać jakbyś
był za wszystkich odpowiedzialny. To ja jestem ojcem i powinienem się wami
opiekować, a nie na odwrót.
-Powiedziałaś mu? –Zwrócił się młodszy Malik do swojej
siostry.
-A, co miałam zrobić? Słuchać, jak Mike cały czas mówi, jak
z ciebie nieudacznik? Ja też mam już powoli tego dość, Michael. –Westchnęła
rozjuszona w stronę dwudziestosiedmiolatka. –Przestań wreszcie dowartościowywać
się drwiąc z Zayna, bo gdyby nie on nigdy nie zdałbyś sztuki.
-Stare dzieje.
-O, czym wy, do cholery jasnej mówicie? –Wtrąciła Annie.
-O tym, że gdyby nie Zayn nie mielibyśmy tego, co mamy
teraz. –Wyjaśniła Natalie.
-Zamknij się, Nat. –Wycedził przez zaciśnięte zęby mój
chłopak.
-To nie jest powód do wstydu, że masz dobre serce,
braciszku. –Wyjaśniła ze skruchą brunetka. –Wiesz skąd miałam pieniądze na
wymianę do Paryża, tato? –Kiedy mężczyzna pokiwał przecząco głową, kontynuowała
dalej. –Od Zayna, dał mi je w dzień śmierci Mii. Cały czas mi pomagał
finansowo, kiedy byłam na studiach w Manchesterze, na które nie chcieliście się
zgodzić. Było mi wstyd prosić o kasę, a Zayn mnie wspierał w przeciwieństwie do
niektórych. –Spojrzała z uniesionymi brwiami na Mike’ a. –Ten gówniarz, który
cały czas pakuje się w kłopoty zrobił więcej niż ty. Zawsze robi wszystko, żeby
jego bliscy byli bezpieczni i szczęśliwi, a ty tylko potrafisz się chełpić
swoją fortuną. Myślę, że zazdrościsz Zaynowi. –Powiedziała w ostateczności.
-Tsa, pewnie. –Parsknął kpiącym śmiechem Michael. –Powiedz mi,
czego?
-Szczęścia, ponieważ znalazł kogoś takiego jak Ness; bo
spełniło się jego marzenie i teraz jest zawodowym kierowcą; bo mimo całej tej
otoczki dupka, jest wartościowym facetem.
-Nat, przestań. –Mruknął zażenowany Zayn.
-Wbij sobie do tego pustego łba, że śmierć Mii to nie jest
twoja wina, Zayn. –Warknęła. –Rozumiem, że się pokłóciliście, a ona wyszła,
żeby zrobić ci na złość, ale próbowałeś ją uratować. To nie jest twoja wina, że
skończyło się paliwo w tym cholernym motorze.
-Pieprzenie, idę zapalić. –Poinformował, po czym wstał i
ucałowawszy czubek mojej głowy wyszedł na taras.
_____________________________________
Jejciu mam fazę na tą piosenkę - normalnie ją kocham ♥
Cóż mogę powiedzieć w temacie tego rozdziału - no lubię go bardzo, ale to żadna nowość. Jeszcze nigdy nie byłam z niczego tak dumna jak z tego opowiadania...
Dziękuję wam, że wgl to czytacie i komentujecie to dla mnie cholernie dużo znaczy. Dziękuję za komentarze...
A tak na marginesie to uwielbiam tutaj Zayna ;)
Miłej niedzieli ;**
O... Cudowny rozdział xD
OdpowiedzUsuńach te rodzinne draki przy kolacji hahahahahha Darcey i tak najlepsza xD super rozdział <33 Olls :***
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział... z resztą jak wszystkie.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny:)
super :*
OdpowiedzUsuńGenialny <3 <3 ale i tak jeszcze nie wybaczylam Ci smierci Louisa :/
OdpowiedzUsuńHejka :) Dopiero niedawno weszłam na twojego blooga , ale już wszystko przeczytałam :) I jestem zachwycona , masz niesamowity talent :) Twoje opowiadanie bardzo mi się spodobało :) Jestem nim oczarowana :) Żałuję, że dopiero teraz je odkryłam , ale nic straconego :) Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :) Teraz będę co tydzień czekać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Karolina J
Ps. Już też nie mogę się doczekać nowego opowiadania :) Na pewno będę je również czytać :)