Ważne newsy pod spodem!!
„Pogniecione skrzydełka,
zgubiona aureolka, taki ze mnie aniołek.”
Ness
Stanęłam
sparaliżowana, a ręce nieznajomego typka dalej obłapiały moje ciało. Wręcz
czarne oczy wierciły mi dziurę w głowie, sprawiając, że po dużej dawce alkoholu
nie było śladu. Byłam pijana i to bardzo, ale w obecnej chwili mój mózg
normalnie funkcjonował. Było to tak pewne jak widok wściekłego Zayna stojącego
zaledwie metr przede mną.
Rozjuszony mulat
przedarł się przez ludzi, którzy nas od siebie odcinali, aż wreszcie nasze
klatki niemalże się stykały. Zacisnął prawą dłoń w pięść i zamachnął się.
Odruchowa skuliłam się, zaciskając mocno powieki, aby uniknąć ciosu…, Który nie
nastąpił… Nie we mnie. Duże i pewne ręce, które mnie obmacywały zniknęły, a w
zamian pojawił się mocny uścisk na nadgarstku. Malik kierował się w stronę
wyjścia, targając mnie za sobą.
Mimo, iż krzyczałam,
żeby mnie puścił, ponieważ chcę dalej bawić się na pakiecie zrobił to dopiero
po wyjściu z lokalu. W brązowych tęczówkach, które tak bardzo kochałam była
istna furia, a jej wynikiem było pchnięcie mnie na ceglaną ścianę za moimi
plecami.
-Co ty odpierdalasz,
Ness?! – wrzasnął na tyle głośno, że jego głos odbijał się echem w mojej
głowie.
-Bawię się –
wzruszyłam lewym barkiem, nie zdając sobie sprawy, o czym do mnie mówi.
Przecież widział, co robiłam, więc dlaczego pyta?! O ile dobrze pamiętam zerwał
ze mną! Nie powinien był mnie wyciągać z klubu! Nie powinien w ogóle tam
przychodzić i psuć mi frajdy! Czułam wściekłość… Nie, byłam prawdziwie
wkurwiona na mojego byłego chłopaka, dlatego spoliczkowałam go. –Czemu mi
przeszkadzasz?! – uniosłam się, tym razem bijąc go piąstkami po twardym jak
cholera torsie. Musiał ćwiczyć.
Niestety, Zayn sobie nic z tego nie robił, stał nieruchomo jak skała i w ciszy
oglądał mój szał. –Nienawidzę cie! Z całego serca cie nienawidzę! – po chwili
złość ustąpiła miejsca poczuciu żałości. Dlaczego mnie już nie chciał? Co
zrobiłam źle? – Jesteś… -zaczęłam, ale ledwo potrafiłam normalnie oddychać.
–Ja… - nie potrafiłam złapać tchu. Dusiłam się. Musiałam… Odepchnąć go. Uciec
jak najszybciej od jego zapachu, który sprawiał, że traciłam kontrolę nad
logicznym myśleniem, prawie tak samo jak drinki wypite przed jakimiś
trzydziestoma minutami wcześniej.
-Ness, co się
dzieje? – spanikowany złapał mnie za ramiona. W jego głosie nie było już
złości, tylko czysty niepokój. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, bo
zachłannie próbowałam zachłysnąć się powietrza. –Nessela, do cholery! –
wrzasnął łapiąc za mój podbródek. Było gorzej niż tragicznie. Zapomniałam jak
się oddycha! –Masz atak – stwierdził, ale prawdopodobnie mówił do siebie.
Zastanawiał się, aż wreszcie zrobił to! Pocałował mnie, jednak nie był to ten
sposób, w który zawsze mnie całował. Teraz jego pocałunek był przesiąknięty
paniką, tęsknotą i potrzebą… Mnie. Desperacko napierał swoimi ustami na moje,
aż ogarnęłam się i odzyskując wszystkie stracone przed momentem umiejętności.
Potrafiłam oddychać! Potrafiłam odwzajemnić jego czułość. Niestety nie trwało
to zbyt długo, ponieważ po zaledwie kilkunastu sekundach Zayn odsunął się ode
mnie. –Zawiozę cie do domu, chodź – pokiwałam przecząco głową, na co zmarszczył
brwi. –Nie wygłupiaj się, jesteś pijana musisz się położyć. Zaopiekuję się
tobą.
-Ale ja nie chcę,
żebyś się mną opiekował.
-Co, czemu? –
otworzył usta ze zdziwienia.
-Bo mnie nie kochasz
– spuściłam głowę, czując jak zbiera mi się na płacz. Po chwili słone krople
zaczęły spływać strumieniami po moich rozgrzanych policzkach.
-Gdybym cie nie kochał,
nie byłoby mnie tutaj – wycedził przez zaciśnięte zęby, zdejmując czarną
katanę, którą okrył moje spocone ramiona. –Chodź – wskazał mi dłonią kierunek,
ale kiedy chciałam postawić pierwszy krok mało, co nie upadłam, bo na całe
szczęście Zayn mnie złapał. –I co ja mam z tobą zrobić, Blondyneczko? – przemawiało przez niego rozbawienie, kiedy brał
mnie na ręce niczym pannę młodą i zanosił do swojego samochodu.
~***~
Obudziłam się z
morderczym bólem głowy. Nie wiedziałam, jakim cudem znalazłam się w moim łóżku.
Z wielką trudnością poderwałam się z łóżka i lekko się chwiejąc ruszyłam do
kuchni.
W powietrzu unosił
się zapach świeżo parzonej kawy oraz naleśników. Niepewnie przekroczyłam próg
pomieszczenia. Stanęłam jak wryta. Byłam przerażona widząc półnagiego mężczyznę
w moim domu. Facet był wysoki, cholernie umięśniony, a długie brązowe włosy
były w nieładzie, jakby przed chwilą kogoś bzykał… Ja chyba nie… To
niedorzeczne przecież mam na sobie ubranie! Odruchowo spojrzałam na swój ubiór.
-Dzień dobry, Blondyneczko – wzdrygnęłam się na dźwięk
tego głosu. Mężczyzna odwrócił się do mnie przodem, a ja nie miałam już wątpliwości,
kim jest. –Nieźle wczoraj zabalowałaś, ale chcę wiedzieć, dlaczego?
-To już nie jest
twoje zmartwienie – warknęłam, podchodząc do blatu i wyjmując z szafki kubek,
do którego wlałam kawy. Usiadłam na krześle przy stole, ignorując nieproszonego
gościa w moim domu. Rozkoszowałam się niesamowitym smakiem kofeiny, która
przyjemnie drażniła moje kubki smakowe.
-Musisz mi
odpowiedzieć na kilka pytań – poinformował mnie, siadając naprzeciwko mnie z
talerzem pełnym naleśników oraz słoikiem nutelli.
-Skąd pewność, że to
zrobię? – warknęłam.
-Bo mnie kochasz i
to się nie zmieni nawet, jeśli będziesz usilnie wmawiała sobie i innym, że mnie
nienawidzisz.
-Nikomu tego nie
wmawiam – wzruszyłam od niechcenia ramionami. –Po prostu wyzbyłam się uczuć tak
jak ty, wbrew pozorom to bardzo proste.
-Po prostu je
tłumisz, a to, co innego. Odpowiadaj – wywróciłam oczami.
-Jeśli to zrobię
wyjdziesz? – pokiwał pionowo głową. –W takim razie pytaj.
-Czemu rzuciłaś
łyżwiarstwo? –co?! A skąd on niby o tym wie?! To nie możliwe, że poszedł do
mojej matki i wypytywał o takie rzeczy!
-Bo taki miałam
kaprys – mruknęłam, biorąc porządnego łyka czarnej cieczy. –Coś jeszcze?
-Czemu poszłaś do
tego cholernego klubu? – spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. Po co tam
poszłam?! To chyba logiczne, po co tam się chodzi! –Louis mówił… - przełknął
głośno ślinę, jakby obawiał się mojej reakcji, ale jego obawy były słuszne, bo
wszystko, co wiązało się z Tomlinsonem wprawiało mnie w istną furię. – Mówił,
że masz problemy –problemy?! Tego już
za wiele! To ja mam problemy?! Prędzej ten idiota!
-Czyżby? – zapytałam
o dziwo spokojnie, marszcząc brwi oraz patrząc prosto w czekoladowe tęczówki.
Zayn jedynie niepewnie pokiwał pionowo głową. –A pochwalił ci się, że chce iść
do pieprzonego sądu, żeby odebrać mi prawa rodzicielskie?! – wrzasnęłam,
gwałtownie wstając. Targało mną wiele emocji, ale miałam już dość tych gierek
Louisa. Zawsze to ja wychodzę na tą gorszą, przez niego straciłam nawet w
oczach Darcey, której wmówił, że nie mam dla niej czasu. –Wczoraj wywlekł
Darcey z domu i jeszcze rozpowiada, że mam problemy psychiczne! On wstydu nie
ma! – czułam jak krew zaczyna mi szybciej płynąć w żyłach. Chodziłam
rozwścieczona po kuchni, czując na sobie wzrok mojego byłego, który nadal nie
miał na sobie pieprzonej koszulki. –Nienawidzę go! – zaczęłam piszczeć jak
nienormalna, szarpiąc za swoje włosy. Ojciec mojego dziecka wykańczał mnie
psychicznie. Wrzeszczałam do czasu, aż silne ramiona nie owinęły mnie w pasie.
Moje plecy opierały się o twardą klatkę piersiową Zayna, który szeptał mi do
ucha cisze „Hush”. Normowałam oddech
i wreszcie uspokoiłam się nieco. –Nienawidzę tego gnojka – wycedziłam przez
zaciśnięte zęby.
-Csi, Ness – jego
uścisk się wzmocnił.
-Nie Zayn, nie będę
spokojna! – rozerwałam jego owinięte ramiona, odchodząc kilka kroków i
odwracając się do niego twarzą. –Ty nie wiesz, co się działo przez trzy,
pieprzone miesiące, bo cie nie było! Nie wiesz, przez co przechodziłam przez
tego egoistę!
-Opowiadał mi…
-On wszystkim mydli
oczy, jeszcze tego nie zauważyłeś?! – nie pozwoliłam dojść Malikowi do słowa.
Byłam wściekła, sfrustrowana i na kacu, a z własnego doświadczenia wiem, że to
mieszanka wybuchowa. –Potrafi wszystkich przekabacić na swoją stronę…! Od
chwili, kiedy poznał Darcey… Ja gram tą złą! Jestem suką, bo nie powiedziałam,
że ma córkę! Jestem suką, bo wolałam pieprzyć się z tobą! Jestem suką, bo
chciałam chronić własne dziecko przed ojcem idiotą!
-Wiem, że Louis
jest…
-Kutasem?!
Sukinsynem?! Psychopatą?! Dupkiem?! Skurwielem?! – wrzeszczałam na całe gardło
mając w poważaniu fakt, że zaraz może rozlec się pukanie do moich drzwi
ostrzegające o ciekawskiej sąsiadeczce, która nie ma własnego życia i bez
przerwy wtrąca się w moje. –Żałuję, że go wtedy spotkałam! Żałuję, że tak się
zaangażowałam w relacje z nim! Nienawidzę go! Z całego serca go nienawidzę! – i
znowu poczułam jak moje ciało oblatają wielkie ramiona.
-Blondyneczko, już jestem z tobą –
powiedział cichutko do mojego ucha. –Pomogę ci…
-Nie chcę twojej
pomocy – warknęłam. –Mam dość tego, że wszyscy traktują mnie jak smarkulę. Mam
prawie dwadzieścia lat, dziecko, psa i studiuję prawo, potrafię sobie poradzić
sama. Bez pomocy rodziców, nadopiekuńczego brata i faceta, który ze mną zerwał
pod pretekstem „zabawiłem się i tyle”.
-To nic złego prosić
o pomoc bliskich, Ness – powiedział odsuwając się nieco i patrząc mi prosto w
oczy. –Wtedy pokazujesz, że jesteś silna – zmarszczyłam brwi. Nie rozumiałam
jego przekazu. –Byłem taki jak ty i widzisz jak skończyłem –wzruszył ramionami
całkiem poważny.
-Tsa, mistrz
nielegalnych wyścigów, walk ulicznych i bóg seksu z magicznym zeszytem –
stwierdziłam z przekąsem.
-Boję się zobowiązań
– pokiwałam przecząco głową. –Dlatego zerwałem, nie chciałem, żeby ten gnój
zrobił ci przeze mnie krzywdę. Grozi mi do teraz… Ja… Nie chcę, żeby skrzywdził
ciebie i Darcey – ujął moją twarz w dłonie i pocierał kciukami moje kości
policzkowe.
-Przestań – złapałam
za jego nadgarstki i odwróciłam głowę, zagryzając dolną wargę. –Przestań to
robić. Nie zachowuj się jakby mi na mnie zależało.
-Zależy mi,
cholernie mocno – Zayn mocniej ścisnął moją twarz. –Nie robiłbym tego, gdyby
było inaczej- wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Gdyby ci zależało
walczyłbyś – pociągnęłam nosem, ponieważ te cholerne łzy znowu zaczęły napływać
do moich oczu. –Ale wolałeś się poddać! Wybrałeś najprostszą drogę!
-Cholera, Ness, a co
twoim zdaniem miałem, do kurwy nędzy zrobić?! Siedziałem trzy miesiące w pace!
– pierwszy raz byłam świadkiem, kiedy Malik krzyczał, a co najgorsze w tym
wszystkim krzyczał po mnie. Wrzeszczał, bo powiedziałam głośno to, do czego bał
się przyznać.
-Zachować się jak
facet! Pokazać, że masz jaja i nie rzucać mnie jak taniej dziwki, którą
pieprzyłeś, bo miałeś taki kaprys! – dwudziestodwulatek zacisnął dłoń w pięść i
przyłożył nią kilka milimetrów od mojej głowy w twardą ścianę.
Bałam się go w takim
stanie. Nie chodziło tutaj głównie o własne bezpieczeństwo, ponieważ byłam w
stu procentach przekonana, że Zayn nigdy nie uderzyłby kobiety, ale byłam
przerażona faktem, że mógł sam sobie wyrządzić wielką krzywdę. On również był
tego świadom tyle, że nie dbał o to, wolał pilnować i dbać o bezpieczeństwo
innych. Właśnie, dlatego po części go kochałam. Nie był egoistą jak jego
najlepszy przyjaciel. Malik jest totalnym przeciwieństwem Louisa, robi rzeczy,
do których Tomlinson nigdy by się nie posuną, nie dorósł. To było coś pięknego,
bo niewiele osób na to stać w dzisiejszych czasach. Mógł się zapierać, wmawiać
innym, pokazywać jak wielkim chujem jest lub potrafi być, ale drobne gesty,
jakie czynił zaprzeczały temu.
-Mam cie dość!
-Co? – szepnęłam
zdziwiona.
-To, Ness! Myślałem,
że jesteś inna, ale dobraliście się z Louisem idealnie! Ty jesteś emocjonalną
masochistką, a on wszystko potrafi spieprzyć! Jesteście siebie warci! –
prychnął kpiącym śmiechem, kręcąc głową na boki z niedowierzania. –Wiesz, czemu
trzy lata temu byłem takim chujem w stosunku do ciebie? – zapytał nieco cichszym
tonem, ale w przeciwieństwie do Zayna ja nie potrafiłam wykrztusić ani słowa, a
jedynym, na co się zdobyłam było pokiwanie przecząco głową. Nie wiedziałam, ale
czy teraz chciałam poznać ten sekret? –Bo wiedziałem, że cie zniszczy! On
zawsze psuje wszystko, czego się dotknie! – zacisnął mocno powieki, jakby
toczył walkę wewnątrz siebie. Pomiędzy dobrem i złem. Krzykiem, a szeptem.
Prawdziwym Zaynem, a skurwielem, który wszystko załatwia przemocą. –Byłaś tylko
dzieckiem, ale kiedy widziałem, że rozmawiając z tobą zalał, pieprzone płatki
sokiem pomarańczowym… Z perspektywy lat widać jasno, że był mu tylko potrzebny
czas – zaśmiał się gorzko. –Odpowiedz mi na jeszcze jedno pytanie, Ness, a
wtedy zniknę z twojego życia, tak jak tego chciałaś… - ślamazarnie skinęłam
głową w dół, a następnie równie wolno zadarłam ją w górę, powtarzając tą
czynność kilka razy. –Po jaką cholerę przyszłaś tej nocy do naszego domu?
Mogłaś wieść spokojne życie, ale przyszłaś… Ja… Nie potrafię tego zrozumieć…
Wytłumacz mi to Nessela! – przerażona podskoczyłam. Ten człowiek jest tak
cholernie pokręcony… Raz jest przemiły i słodki jak lizak, a za moment krzyczy
jak furiat.
-Nie wiem, Zayn –
pokiwałam głową na boki.
Kiedy patrzę na po
tak długim okresie zaczynam sądzić, że to wcale nie była wina Jeremy’ go czy
Moona. Coś mnie tak ciągnęło od samego przyjazdu. Byłam przerażona samą kwestią
pójścia i zobaczenia Louisa oraz moich przyjaciół, ale Stan mi to ułatwił.
Przecież mogłam zaprzeć się nogami, miotać się i krzyczeć, żeby mnie tam nie
prowadził, ale zamiast tego szłam swobodnie – nie zmuszał mnie do tego siłą –
obok Jera. Nikt nie wepchnął mnie przez drzwi do domu Louisa, ponieważ sama z
własnej woli przeszłam przez próg. Chciałam to zrobić…
-Jesteś…
-Głupia, wiem –
mruknęłam ze spuszczoną głową.
-Nie, chciałem
powiedzieć, że najbardziej pokręconą i niezrozumiałą laską, jaką znam –
powiedział na odchodne. Stałam sparaliżowana, a z transu wyrwał mnie trzask
drzwi. Co miała oznaczać ta rozmowa? Czym była? Jaka teraz relacja panowała między
mną, a Zaynem?
Najgorsze w tym
wszystkim było chyba to, że mój były chłopak miał absolutną rację w ocenie
mojej osoby. Byłam emocjonalną masochistką… I chyba podświadomie lubiłam się
tak czuć. Zawsze miałam to, czego chciałam. Nie byłam przyzwyczajona do takiego
bohatera w moim życiu jak Malik. Nie mogłam go mieć na wyłączność, bo był
wolnym duchem i trzymanie go pod kloszem było czymś złym. Nie mogłam narzucać
mu swojej woli i oczekiwać, że tego będzie przestrzegał czy mi ofiarował. Był
jedynym facetem na całej, pieprzonej kuli ziemskiej, który potrafił spojrzeć mi
w oczy i powiedzieć to, czego nikt – nawet Adam, mój ojciec czy chociażby ten
palant Louis – nie był w stanie wyznać. Tym mi imponował, szczerością, ale
również swoją wrażliwością. W głębi duszy Zayn nadal był chłopcem, który kochał
przytulanie.
Z wdzięczności
postanowiłam nie zachowywać się jak egoistka. Chciałam sprawić, że będzie
szczęśliwy, w taki sposób, w jaki on chce tego dla mnie. Pragnęłam spełnić jego
marzenie, dlatego poszłam do sypialni i z torebki wygrzebałam swoją komórkę.
Przeszukałam listę zatrzymując się na tym jednym konkretnym nazwisku osoby,
która w tej sytuacji mogła mi pomóc.
Kochałam i nadal
kocham Malika, ale kiedyś ktoś bardzo mądry powiedział: „Jeśli kogoś kochasz dasz mu wolność, a jeśli
naprawdę mu zależy to wróci do ciebie”. Chciałam dać mu wolność nawet,
jeśli miałoby to oznaczać rozłąkę z tym wariatem. Kocham go i pragnę, żeby był
szczęśliwy, kosztem własnego szczęścia. Nie jestem egoistką, powinnam myśleć o
osobach, które kocham. Powinnam się spiąć i zacząć żyć odpowiedzialnie –
znaleźć pracę, przestać zachowywać się jak nastolatka, której buzują hormony i
wychować córkę jak należy, bo jej tatuś jest
nieźle popieprzony… Muszę zmienić swoje życie i zacznę od faceta, którego
kocham całym sercem.
Wcisnęłam zieloną
słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.
Pierwszy sygnał…
Drugi sygnał…
Trzeci sygnał…
-Halo?
______________________________
Och, za tą końcówkę też chcecie mnie zabić?? xdd Hahahaha, żartuję. Liczę, że wam się spodoba ten rozdział. Mogę wam tylko powiedzieć, że później będzie jeszcze ciekawiej... Raczej, powinno w każdym bądź razie...
Nareszcie wakacje, co?? Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, tym bardziej, że z ocenami wyszłam zajebiście - trochę do paska zabrakło, ale to tylko 0.10 nie rozczulajmy się. Mam nadzieję, że wasze świadectwa też były świetne - nie chwaląc się powiem, że pierwszy raz w życiu mam czwórkę z matmy i jaram się tym jak cholera - przecież, jestem genialna - nie wiem jakim cudem, ale... Nieistotne.
Dziękuję wam niezmiernie za komentarze i głosy w ankietach - dzięki temu wiem, ile osób czyta.
Z racji tego, że są wakacje mam dla was niespodziankę!! Mówiłam wam, że jak skończę tego bloga to powstanie nowy, który powoli zaczęłam pisać. No więc, proszę:
Mam dla was również zwiastun:
Jeśli chodzi o tą historię, to zacznę ją pisać, gdy skończę Error - mam nadzieję, że również wam się spodoba i polubicie to fanfiction. Ostatnio doszłam do wniosku, że to o Zaynie wolę pisać, dlatego - przeważnie - wszystkie moje blogi są o nim, ale jeśli chcecie to mogę stworzyć historię o Louisie, wystarczy tylko powiedzieć..., albo wiecie co?? Specjalnie dla was zacznę pisać tą historię, jeśli tylko znajdę czas. Linka podam wam w najbliższym czasie...
Udanych wakacji, miśki ;**
idealny mimo zachowania Zayna!
OdpowiedzUsuńCudowny. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham! Do kogo dzwoni Ness? Do Adama? Boże nie wytrzymam do następnego rozdziłu! Dodawaj szybko! Pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.Ale z Louisa dupek, oby Darcy została z Nessie. Mam nadzieję że Ness pogodzi się z Zaynem i będą razem. Szczerze mówiąc jak też wole opowiadania o Zaynie. Mi także brakło 0.10 do paska. Nie mogę się doczekać nexta i mam nadzieję że ze względu na wakacje będziesz częściej dodawała rozdziały. Świetny zwiastun, nie mogę się doczekać nowego opowiadania. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńHaha nie wiem czemu miałam przez chwile wrażenie, że notka w jakims stopniu odnosi sie do mnie bo zawsze w komentarzach zaznaczałam że jestem bardziej Louis' girl niż Zayn's girl :D Ale dla mnie to bez znaczenia o kim napiszesz i tak będę czytać :) Rozdział super, Zayn z jednej strony troche zachował się jak dupek ale powiedzmy sobie szczerze, Ness potrzebowała takiego wstrząsu.
OdpowiedzUsuńPS. Najbardziej cieszyłabym sie z opowiadania o Niallu... Taaaak, uwielbiam go :) Ale jak już wspomniałam przeczytam wszystko co napiszesz :) <3
All the Love. xx
@Little_Sinner13
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńBłagam pisz kolejnego bloga o Lou!!
xoxo/Kicia��❤️❤️
<3
OdpowiedzUsuńsuper rozdział zapraszam do siebie http://that-you-make-me-strong-a.blogspot.com
OdpowiedzUsuń