niedziela, 26 kwietnia 2015

31. Take Care



Rozdział z dedykacją dla wszystkich, którzy skomentowali trzydziestkę - to dla mnie naprawdę wiele znaczy, że te wypociny wam się podobają... 


„Mam ochotę pierdolnąć wszystkim i przytulić się do Ciebie.”


Ness

Zmęczona wróciłam do domu po treningu. Mój salon od trzech dni przypominał biuro śledcze i wszędzie walały się jakieś papiery, które miały istotny udział w sprawie Zayna, Louisa i Matta, która miała odbyć się już jutro w południe. Michael cały czas stukał w swój komputer w czym pomagała mu Danielle, podczas gdy Liam zbierał dowody w terenie.
-Ness?!
-Tak?! – Odkrzyknęłam, zdejmując płaszcz i odwieszając go na wieszak.
-Chodź, musisz mi pomóc.
-Już idę. – Mruknęłam na słowa Malika.
Spędziłam z nim zaledwie dwa dni, a już mam powyżej dziurek w nosie. To taki cholerny arogant! Nim jednak weszłam do pokoju dziennego, wykręciłam numer do Adama.
-Halo? – Po drugiej stronie usłyszałam głos mojej córki, która nocowała dziś u rodziców zupełnie jak wczoraj. W sumie spędziła tam cały dzień dzisiejszy i wczorajszy.
Mama twierdzi, że muszę się odprężyć przed jutrzejszymi zawodami, gdyby tylko wiedziała…
-Darcey, daj mi Adasia.
-Adasia nie ma, ale jest dziadziuś.- Cholera. Czemu nigdy go nie ma, kiedy ja potrzebuję brata najbardziej?! On musi mi doradzić!
-Jakbyś mogła go poprosić...
-Dziadku! Mamusia dzwoni!
-Tak, Nessiu? – Zapytał grubym głosem George.
-Tatuś, zajął byś się jutro Darcey po zawodach?
-Tak, skarbie. Coś się stało? Brzmisz niepokojąco. – Ten idiotyczny instynkt rodzica! Jest niczym detektor śledczy.
-To stres, dziękuję. Kocham cie, tatuś. – Nie czekając na odpowiedź szybko się rozłączyłam i poszłam do salonu. Usiadłam w fotelu głośno wzdychając.
-Wszystko gra? –Michael podniósł na mnie swoje zaciekawione spojrzenie, a ja kolejny raz wypuściłam ze świstem powietrze ustami oraz pokręciłam przecząco głową. –Coś się stało? – Spuściłam głowę, za którą złapałam się rękoma. –Słuchaj, jeśli to ważne to mów. – Oznajmił śmiertelnie poważnie zamykając komputer. Przeczesałam swoje włosy, po czym zagryzłam wargi i niepewnie na niego spojrzałam. –Zacznij gadać, Księżniczko. – wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Gdzie Danielle?
-W kiblu. – Wzruszył ramionami. –Nie zmieniaj tematu. – Dodał wrednym tonem. –O co chodzi?
-Mam jutro zawody.
-Co w związku z tym? – Uniósł brwi.
-Mój przejazd jest przewidywany na południe. – Odwróciłam wzrok.
-Że co, kurwa?! Masz być pierdolonym adwokatem, nie możesz iść na te zawody! – Wrzeszczał, a w jego oczach była furia. –Pojedziesz do sądu, nawet jeśli miałbym cie tam zatargać siłą, jarzysz?!
-Czemu się drzesz, Mike? – Zapytała Olson, wchodząc do salonu i siadając obok swojego kuzyna. –Coś się stało? – Przyjrzała mi się niepewnie, a później zlustrowała dwudziestosiedmiolatka.
-Ona ma jutro jakieś jebane zawody, to się stało! Kiedy zamierzałaś nam to powiedzieć, minutę przed rozprawą, że nie przyjdziesz?! – Przerażona przełknęłam głośno ślinę.
Przecież nie chciałam źle! Jestem gotowa wstawić się za Zaynem zawsze, ale nie mogę zawieść Valerie, która na mnie liczy. Kocham mojego Malika i zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby wyciągnąć go z więzienia. Zrezygnuję nawet… Z szansy na mistrzostwo, do którego przygotowywałam się już nawet we Włoszech.
-Masz tam być! – Warknął.
-Nie krzycz po niej. – Trzepnęła go w tył głowy dwudziestodwulatka. –To ważne zawody? –Niepewnie pokiwałam pionowo głową, przygryzając ze zdenerwowania dolną wargę. –Ile trwa przejazd?
-Z trzy minuty. – Wzruszyłam ramionami. – Na dojazd zeszło by jakieś dziesięć minut. To się nie uda, zadzwonię do mamy i powiem, że nie mogę przyjść. – Powiedziałam zrezygnowana.
-Nie możesz rezygnować z marzeń, Ness. – Brunetka złapała mnie za ramiona i spojrzała prosto w oczy. –Zatrzymamy sędziego, coś wymyślimy.
-Zwariowałaś, Danielle? –Uniosłam brwi. Czy ona jest normalna?! Chce zadzierać z tak dużą władzą?! Oszalała do reszty! –Muszę pomóc Zaynowi, Louisowi i Mattowi.
-Ale Zayn chce twojego szczęścia, też kazałby ci iść na te zawody! – Przyłożyła drobną dłonią blat stołu. -Zaufaj mi, opóźnimy rozprawę. Masz tylko piętnaście minut.
-To się nie uda, Dani. – Wtrącił Michael, a ja go poparłam. –A ty, Księżniczko, skoro tak bardzo kochasz mojego brata to wybierzesz właściwie. – Posłał mi chytry uśmieszek, a ja miałam nieodpartą ochotę podrapać mu paznokciami całą tą ładną buźkę. Cholerny manipulant! –Jeszcze jakieś nowości? –Dodał z tą swoją bezczelnością zarówno w głosie jak i na twarzy.
-Kim jest Mia? – Jego spojrzenie mordowało mnie, a w oczach szalała dzika furia.
-To nasza siostra. – Wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Dlaczego się wściekłeś, gdy o niej wspomniałam? – Kolejne pytanie wypłynęło z moich ust bez pozwolenia.
-Nie żyje. – Otworzyłam usta z tego szoku. –Skończyłaś mnie przesłuchiwać? – Warknął, a jedyną czynnością jaką mogłam teraz wykonać było zaprzeczenie kiwiąc głową na boki. –W takim razie oszczędzaj te dociekliwości na jutrzejsze popołudnie. – Pokiwałam pionowo głową i więcej się do niego nie odzywałam. Całą swoją uwagę poświęciłam mowie, jaką wygłoszę w sądzie oraz pytaniom, które zadam.
Gdyby ktoś zaledwie miesiąc po moim pójściu na studia powiedział mi, że już w styczniu będę broniła czterech gości, którzy nie tylko wpakowali się w niezłe gówno, ale są również bliscy mojemu sercu prawdopodobnie buchnęłabym mu śmiechem w twarz. Teraz jestem przerażona, ponieważ jeśli zrobię coś źle oni mogą ponieść cholernie ciężkie konsekwencje. Po za tym to nie jest zwykłe wykroczenie, dotyczy skoku na konwój wojskowy, w dodatku w Rosji! Boję się.
Wybiła północ. Obie z Danielle nadal szukałyśmy dowodów obciążających Jasona w komputerze Malika. Michael już od dobrej godziny spał jak zabity w plikach papierów i pochrapywał pod nosem.
-Ness? – Podniosłam wzrok na mulatkę, która zbierała rozrzucone kartki od razu je porządkując. –Idź na zawody.
-Nie mogę, muszę…
-Musisz wygrać. Nie przejmuj się Mike’ m, on zawsze był nadopiekuńczy w stosunku do Zayna, od czasu śmierci Mii.
-Dlaczego umarła? –Dwudziestodwulatka przygryzła dolą wargę i pokiwała przecząco głową.
-To Zayn powinien ci wszystko wyjaśnić, nie ja. Mogę ci jedynie obiecać, że odwlekę proces na góra piętnaście minut, dlatego musisz się sprężać, rozumiesz? – Nic nie odpowiedziałam.
Jak, do cholery mam się sprężać, kiedy wiem, że mój facet i jego przyjaciele siedzą w mamrze, a ja jako jedyna mogę ich stamtąd wyciągnąć?! Już teraz chodzę zdruzgotana, mimo iż to dopiero jutro jest ten dzień. Wątpię, żebym w ogóle potrafiła utrzymać się na łyżwach!
-Ness, masz to wygrać, bo inaczej zapewniam cie, że Malik się o tym dowie, a znasz go doskonale, żeby wiedzieć co będzie później. –Będzie się obwiniał. By to szlag! I tak źle i tak niedobrze, a co bym nie zrobiła jest cholerne ryzyko.
~***~
-Ness. – Usłyszałam nad uchem, jednak zignorowałam to i przewróciłam się na drugi bok. –Ness, wstawaj, do cholery. – Osoba, która za wszelką cenę próbowała mnie obudził warknęła i mocno mną potrząsnęła, zmuszając abym natychmiast otworzyła oczy. Z wielką niechęcią uniosłam powieki i dostrzegłam lekko zdenerwowaną twarz mulatki, która podpierała się o biodra. –Masz cholerne zawody, dlatego się zbieraj.
-Nie idę, musimy być w sądzie. – Natychmiast złapałam za komórkę, która wskazywała godzinę dziesiątą.
-Możesz być pewna, że Zayn się dowie.
-Czy ty mnie szantażujesz? – Uniosłam na nią zdziwiona brwi. Bawi się ze mną w jakieś podchody z dobrym i złym gliną?! To jest po prostu śmieszne!
-Tak, Ness, to jest szantaż. – Powiedziała pewnie. Mój wzrok automatycznie powędrował na śpiącego Malika. –Idź się przygotuj. Zabierz też rzeczy na zmianę. – Pokręciłam głową na boki. To jest naprawdę idiotyczne. Jak mam niby pójść na głupie mistrzostwo kraju w łyżwiarstwie figurowym, kiedy wiem, że mój chłopak i przyjaciele w tym samym czasie staną przed sądem bez adwokata?! –Ufasz mi?
-Przecież wiesz, że tak. – Czy ona w to wątpiła?! Byłyśmy znajomymi jeszcze zanim poznałam Louisa, a ona mi teraz wyjeżdża z brakiem zaufania! To zabolało.
-W takim razie leć, masz piętnaście minut. No już! – Zawołała, wskazując na drzwi mojej sypialni. Głośno wzdychając, podniosłam się ociężale z sofy i podreptałam do pokoju.
Z szafy wyjęłam jakieś ciuchy oraz czarną sukienkę, szafirową marynarkę oraz obcasy, które spakowałam do torby wcześniej oczywiście składając w schludną kosteczkę. Weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Następnie rozczesałam włosy i zrobiłam sobie makijaż, który i tak zostanie mi poprawiony przed występem. Do podręcznej torebki wrzuciłam tusz, lusterko, błyszczyk oraz puder, a później wyszłam do Danielle oraz nadal śpiącego Michaela.
-Liam czeka przed blokiem. – Poinformowała mnie Olson, na co wywróciłam oczami. Szybko cmoknęłam ją w policzek i wybiegłam z mieszkania. Po drodze sprawnie wyminęłam panią Charlotte, po czym wybiegłam z klatki schodowej i wskoczyłam na przednie siedzenie Nissana Payne’ a.
-Cześć, młoda. – Zgromiłam go spojrzeniem, a on już nic nie mówiąc ruszył.
Jechał szybko, ale to i tak w porównaniu z Malikiem było wolno. W tle grała powolna piosenka, której tytułu ani wykonawcy nie znałam, jednakże było to przeciwieństwem stylu prowadzenia ciemnego blondyna.
Po zalewie dziesięciu minutach samochód zatrzymał się pod halą, w której odbywają się różnego typu imprezy sportowe.
-Nie wysiadasz? – Spojrzał na mnie spod zmarszczonych brwi, a ja jedynie pokiwałam przecząco głową. –Co jest? – Odwrócił się do mnie przodem i trącił delikatnie w ramię.
-Cholernie się boję. – Mruknęłam, zagryzając dolną wargę tak mocno, że poczułam metaliczny smak krwi w ustach. Ohyda.
-Dasz radę, wiele razy jeździłaś i z tego co mówił mi Louis, jesteś w tym świetna.
-Nie chodzi o zawody, tylko o ten pieprzony sąd. Ja nie dam rady, Liam. – Powiedziałam przerażona przez nerwowy śmiech. –Oni będą gnić w więzieniu dobre dziesięć lat, najmniej.
-Będziemy obok. – Powiedział pewnie. –Będziemy cie wspierać całym sercem. – Odważyłam się na niego spojrzeć. Był taki przekonany do swojej racji. –Idź, a jeśli będziesz miała jakiekolwiek problemy z dojazdem… Po prostu zadzwoń, okay? – Przytaknęłam i wybiegłam z auta, kierując się do pokaźnego budynku. W wejściu przepychając się przez tłumy, wreszcie dotarłam do środka i od razu wpadłam w ramiona taty, Adama i Darcey.
-Mamusia! – Przytuliła się do moich nóg. –Gdzie Aladyn? Adaś mówił, że przyjdzie. – Zazgrzytałam zębami, a mój głupi brat odpowiedział mi jedynie triumfalnym uśmieszkiem.
-Myszko, Zayn musiał coś załatwić i…
-Nessela! Idź się przygotować! – Wrzasnęła mama z drugiego końca pomieszczenia, dlatego cały gwar ucichł i spojrzał na mnie.
Boże, ta kobieta ma potężny głos! Pewnym siebie krokiem ruszyłam w stronę Valerie, która akurat rozmawiała z organizatorem.
-Cześć, mamo. – Szybko cmoknęłam kobietę w policzek. –Dzień dobry, panie… Rowan. – Uśmiechnęłam się, gdy w końcu przeczytałam jego nazwisko z plakietki.
-Witam.– Podał mi dłoń, którą ochoczo uścisnęłam. –Ty musisz być Nessela Donawan, wiele o tobie słyszałem. – Pewnie same złe rzeczy…
-Po prostu Ness. – Mruknęłam. –Przepraszam, że o to pytam, ale byłaby możliwość aby mój występ przesunąć na wcześniejszą godzinę? Mam nieco ważniejsze sprawy na głowie, dlatego zależy mi na czasie. – Wypaliłam niczym formułkę, bacznie go obserwując.
-Nessela Donavan. – Syknęła matka, karcąc mnie spojrzeniem. –Nie bądź bezczelna. – Wycedziła przez zaciśnięte zęby. –Przepraszam za nią, nie miała tego na myśli. Moja córka po prostu…
-Nie. – Zatrzymał ją gestem dłoni. –Proszę nie przepraszać. – Dodał z rozbawieniem. –A ty młoda damo…- Westchnął i spuścił głowę. –Mogę przesunąć twój przejazd, skoro tak się śpieszysz, na godzinę jedenastą czterdzieści.
-Naprawdę?! –Pisnęłam uradowana. –Dziękuję! – Pod wpływem emocji rzuciłam mu się na szyję, jednak równie szybko się odsunęłam, błąkając pełne wstydu przepraszam o czym świadczyły purpurowe rumieńce na policzkach. Jezu, co za obciach – przytulam jakiegoś czterdziestoletniego faceta, którego nawet nie znam. –Pójdę się przygotować. – Wskazałam na drzwi szatni, na co moja wściekła mama pokiwała pionowo głową.  
W pokoju było już sporo zawodniczek spoza Londynu jak i również ze stolicy łącznie z moimi koleżankami, z którymi widziałam się tylko przelotnie podczas treningów- Zoey i Ronie. Przywitałam się ze znajomymi przytulasem oraz całusem w policzek, a później zaczęłam się przebierać w cieliste rajstopy oraz białą sukienkę, którą zamówiła dla mnie Valerie. Palmer zrobiła mi delikatny makijaż, którego częścią kulminacyjną były powieki, na które nałożyła odrobinę brokatu. Moja cera wyglądała na jeszcze bledszą i doskonale pasowała do stroju. Zabrałam się za sznurowanie łyżew, kiedy do szatni weszła ta wywłoka.
-Nessela Donavan... – Zaczęła wrednie, dlatego zagryzłam wargę, żeby nie wdawać się z nią w dyskusję.
Prawdą był fakt, że Marie Torres stosowała gierki psychologiczne na swoich rywalkach, ale ja znałam ją bardzo dobrze, ponieważ… Kiedyś się przyjaźniłyśmy.
-Dawno się nie widziałyśmy, prawda? – Stanęła nade mną niczym matka nad dzieckiem, które naprawdę mocno coś przeskrobało i podparła się o swoje biodra.
-Tak, masz rację. – Nawet na nią nie spojrzałam tylko zajęłam się rozgrzewką.
-Nie sądziłam, że tak szybko wrócisz do formy, bo urodzeniu dziecka. – Dodała kąśliwie.
-Nie sądziłam, że nadal jesteś głupią idiotką, która obciągnie każdemu. – Inne uczestniczki zaczęły chichotać.
-Błyskotliwa jak zawsze. – Uśmiechnęła się wrednie, na co wywróciłam oczami.
Jeśli się ode mnie nie odczepi, przestanę być taka miła i moja pięść wyląduje na jej pokrytej tynkiem gębie!
-Pochwal się jeszcze, co u twojego Lou… Och, wybacz zapomniałam, że cie zostawił. – Przytaknęłam, marszcząc nos. –Wiesz na twoim miejscu bym się załamała. Sama z bękartem, to przykre.
-Na całe szczęście nie jesteś mną. – Uśmiechnęłam się lekko. –Po za tym lepiej, żeby dziecko nie miało ojca, niż było zawodową obciągarą znaną w calusieńkiej Anglii, ty coś o tym wiesz, prawda?! – Niebieskowłosa wściekła ruszyła w moim kierunku, ale powstrzymała ją reszta dziewczyn, za co byłam im niezmiernie wdzięczna.
Gardzę tą szmatą. Może mnie obrzucać błotem, ale od mojej Darcey niech się trzyma z daleka, bo wydrapię jej oczy! Gdyby Tomlinson był normalny wiedziałby o tym, że ma córkę… I to w dodatku taką niezwykłą.
Wyjęłam z torebki paczkę papierosów, po czym wyszłam na zewnątrz, aby nieco się uspokoić. Jednak nie było mi to pisane, bo zalewie minutę po tym jak włożyłam fajkę do ust i zaciągnęłam się, opierając plecami o mur, przypałętał się ten… Kryminalista!
-Myślałem, że będziesz wspierać swoich chłoptasiów. –Oznajmił podchodząc zbyt blisko mnie. Czułam na szyi jego śmierdzący oddech.
-Czego chcesz, Weston? – Warknęłam, próbując nie okazywać strachu.
Cóż… Muszę przyznać, że spędzanie czasu z Zaynem udziela mi się i jestem coraz lepsza w udawaniu, iż nic mnie nie boli oraz zatajaniu strachu.
-Nie mieszaj się do tej sprawy, bo to się skończy źle, Maluszku. – Wycedził przez zaciśnięte zęby, a później wyjął mojego szluga i zgniótł butem zaraz po tym jak zrzucił na ziemię. –Rozumiemy się? – Zapytał chwytając moje nadgarstki, które przygwoździł stanowczo zbyt mocno do ściany. Moje usta opuściło głośne syknięcie, co poskutkowało jedynie chytrym uśmieszkiem na jego odrażającej twarzy.
-Mam ci pozwolić, żeby niewinni ludzie trafili do więzienia za ciebie?! – Oburzyłam się, co przypłaciłam jedynie mocniejszym cierpieniem.
-Jacy oni tam znowu niewinni?! – Parsknął kpiącym śmiechem. –Wiele tracisz zadając się z tymi gówniarzami. Przydałby ci się prawdziwy facet, jak ja. – Wymruczał do mojego ucha, przygryzając jego płatek. Po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz, a wczorajsza pizza podeszła mi do gardła. Chryste, zaraz na niego zwymiotuję! –Po rozprawie zabawię się z tobą. – Naparł swoimi biodrami na mnie, a jego obleśnie usta musnęły moją szyję. –Ten smarkacz, nie wie jaki skarb stracił.
-Odwal się, zboczeńcu! – Zaczęłam się szarpać, jednak w porównaniu z nim byłam bezsilna. Z czego ten kretyn jest zrobiony, z pieprzonej stali?! –Dlaczego to robisz?! Czemu, do cholery wrabiasz ich w ten napad?!
-Skarbie... – Odgarnął pasmo moich włosów z policzka, dlatego szybko odwróciłam głowę. Niech mnie nie dotyka! –Ktoś musi być kozłem ofiarnym…
-Groziłeś, że mnie zabijesz, jeśli ci nie pomogą. Przyznaj się, że stoisz za wszystkim! – Wrzasnęłam bliska płaczu, ale on tylko się zaśmiał. –Zacznij mówić, bydlaku! – Uwolniłam jedną dłoń, którą zwinęłam w pięść i przygrzmociłam w jego klatkę piersiową.
-W sumie i tak nikt ci nie uwierzy, więc co mi szkodzi? – Zaśmiał się niczym rasowy zbir z filmów fantastycznych. –Robię przekręty międzynarodowe, zabijam ludzi i zawsze uchodzę ze wszystkiego cało, a wiesze dlaczego? –Potrząsnęłam przecząco głową. –Bo system karny jest chujowy! Zawsze uwierzą mi, bo jestem byłym gliniarzem, którego jedynym wykroczeniem jest zabicie jakiegoś dzieciaka, ale oni o tym też nie wiedzą. – Buchnął kpiącym śmiechem prosto w moją twarz. –Mógłbym cie tu teraz zerżnąć, Blondyneczko. – O ble! Szybko uniosłam kolano, którym z całej siły trafiłam go pomiędzy nogami. –Ty mała suko, kopnęłaś mnie w kutasa. – Jęknął z bólu, zwijając się po podłodze. Już miałam stamtąd uciec, ale nie mogłam, ponieważ moją uwagę przykuło małe pudełeczko, które było skierowane dokładnie na mnie. A niech mnie, mam Westona w garści!
-Heej, wszystko w porządku? – Zaraz obok mnie pojawił się jakiś kujon. –Nic ci nie zrobił? – Zapytał, próbują uregulować oddech.
-Tak, jest dobrze.
-Wybacz, biegłem ile miałem sił, ale nie mam zbyt dobrej kondycji. – Posłał mi krzywy uśmiech. Och, mój ty bohaterze! Co to jest jakaś ukryta kamera?!
-To nieistotne. – Machnęłam ręką. –Chodź. – Pociągnęłam go do środka budynku, z dala od tego niewyżytego seksualnie zboczeńca, który nadal zbierał swoją godność z parkingu. Osobiście uważam, że przesadza, przecież nic tam nie miał.
-Na pewno dobrze się czujesz? – Dotknął mojego ramienia, a mój wzrok automatycznie przeniósł się za jego ręką.
-Potrzebne mi te nagranie.- Wypaliłam nagle. –To sprawa życia i śmierci.
-Zobaczę, co da się zrobić. – Mruknął bez przekonania.
No dobra, spróbujmy inaczej.
Zagryzłam seksownie wargę, lekko się uśmiechając, po czym pchnęłam go brutalnie na ścianę. Rudzielec zaczerpnął gwałtownie powietrza, a jego puls znów przyśpieszył. Zmniejszyłam odległość między nami do minimum i poczułam… Och, on jest obsceniczny! Jak, do diabła na taki gest może mu od razu stanąć?! Matko, Zayn będzie mi to musiał solidnie wynagrodzić. O zgrozo! Przejechałam palcem wskazującym po jego klatce piersiowej, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
-Naprawdę potrzebuję, tej taśmy. – Wymruczałam mu do ucha.
-D-do-dobrze. – Wyjąkał, wywołując tym samym wielki uśmiech na moich ustach. –C-chciał–chciałabyś… No wiesz… Może… Może moglibyśmy… Gdzieś… Razem pójść… - Zdjął swoje kujońskie okulary ala Harry Potter i obtarł wierzchem dłoni spocone czoło. Chryste, człowieku jesteś z damą, a zachowujesz się jak pacan pozbawiony kultury! –Na randkę.
-Przemyślę to, ale najpierw kaseta.
-Oczywiście, zaraz ją przy…
-Następny przejazd Nessela Donavan! – Oznajmił gruby głos wydobywający się z głośników.
-Cholera. – Zabluźniłam pod nosem. –Muszę lecieć. Przynieś tą kasetę do szatni numer dwa. Tylko się pośpiesz, bo inaczej nici z naszego spotkania. – Warknęłam i biegiem ruszyłam w kierunku tafli. Po drodze mijałam schodzące łyżwiarki, które miały już swój pokaz za sobą.
-Nessela Donavan, to twoja ostania szansa na zgłoszenie się!
-No przecież wiem, ty prymitywie. – Warknęłam pod nosem.
Naprawdę trudno biega się w łyżwach oraz myślą, że samym wyglądem doprowadziłam jakiegoś frajera do wzwodu.
W ostatniej chwili wkroczyłam do sali, a spojrzenie wszystkich przeniosło się na mnie.
-Przepraszam za spóźnienie, już zaczynam. – Wysapałam, zdejmując plastikowe paski z płóz i wchodząc na śliską nawierzchnię. Pomieszczenie wypełniły dźwięki piosenki Chrisa Browna Don’t Judge Me, którą pierwszy raz usłyszałam w samochodzie mojego Malika, a ja zaczęłam swój występ…
__________________________________
Okay, więc mamy Westona... Ale czy ten kujon, aby na pewno odda Ness taśmę?? 
Michael jest nieco nerwowy, jeśli sprawa dotyczy Zayna. Chciałam w ten sposób pokazać ich relację po tym jak ich siostra umarła. Właśnie!! Wiecie już kim była tajemnicza Mia, ale o niej będzie trochę więcej nieco później - tym czasem wstawiam jej postać w bohaterach, abyście mogli sobie ją lepiej wyobrazić ;) 
Dziękuję wam za komentarze, jesteście naprawdę kochani ♥ 
Miłej niedzieli, miśki ;**
  

11 komentarzy:

  1. Świetny! Zresztą jak zawsze :) oby ness wygrała zawody no i oczywiście rozprawę juz nie mogę doczekać sie następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholera jaki ładny obrót przyjęły sprawy. Mam nadzieję, że to pójdzie bez większych komplikacji :D Ale, jak znam to opowiadanie to komplikacje, jeszcze będą. Cóż jest coraz ciekawiej :)
    PS. Kocham niedziele i czekam na nie zawsze bo czekam na Errora :D
    Pozdrawiam cieplutko, do kolejnego! :)
    @Little_Sinner13

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah Akcja z kujonkiem mnie nieźle rozśmieszyła. Ness potrafi manipulować facetami.
    Mam nadzieję, że przyniesie jej tą taśmę i lepiej by było gdyby tak zrobił.
    Oby udało się wybronić chłopaków. Musi się udać. Koniec kropka :D.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com - zapraszam do mnie na 7 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie mogę się doczekać next.. XD

    OdpowiedzUsuń
  5. To w łyżwach da się biegac ?! xD Świetny rozdział ^^ Olls :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczny rozdział i mam nadzieje że wszystko się uda; buźka

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku cuuudny! czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  8. najlepsze fanfiction <3 kocham

    OdpowiedzUsuń
  9. ŚWIETNE! naprawdę, jestem pod wrażeniem! :)
    oby tak dalej! czekam z niecierpliwością :)
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział! Polecam równieź http://one-direction-opowiadaniaa.blogspot.com/2015/02/rozdzia-1.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  11. czekamy na next kochana :*

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja