niedziela, 15 marca 2015

25. Treasure




„Pozwolę jej się potknąć, pozwolę jej upaść, a jeśli upadnie zbyt nisko, podniosę ją i poprowadzę tam, dokąd powinna pójść.”

Adam

Dziś jest ten dzień. Dzień, który zaważy na mojej przyszłości oraz zawodzie artysty – jeśli coś nie wypali to się załamię. Od dziecka chciałem tworzyć i robiłem to przez całe życie, a teraz mam zamiar pokazać całemu światu mój projekt, ale jeśli coś nie wypali… Dwadzieścia dwa lata poświęciłem swojej pasji, a teraz… Na otwarcie mojego muzeum mają przyjechać nawet wykładowcy z Julliarda, bo zachciało mi się również performance’ ów, happening’ ów i fluxus’ ów! Jezu Przenajświętszy, to takie stresujące, nawet gdy Ness rodziła Darcey byłem spokojniejszy!
Od pierwszej rano chodziłem po domu w te i we w te. Co chwila otwierałem lodówkę, by moment później ją zamknąć, ponieważ nie byłem w stanie przełknąć nawet kęsa. Ojciec wychodził co kilka minut, aby mnie uspokoić, ale to nic nie dawało. Ba! Wręcz odwrotnie, potęgowało mój strach. Jasny gwint!
Wyjąłem z barku butelkę whisky, której nalałem sobie trochę do szklanki i wypiłem duszkiem, zupełnie jak następnie dwie.
Czas płynął tak wolno, że włączyłem nie tylko swoją komórkę, budzik z mojego pokoju, ale również włączyłem telewizor w salonie, wątpiąc w prawdziwość zegara ściennego, który wisiał w naszej kuchni.
Z Jacka Danielsa przerzuciłem się na mleko, ponieważ nie chciałbym być pijany podczas tak ważnego dla mnie dnia.
Równo o dziesiątej zadzwoniła moja komórka, dlatego szybko po nią pobiegłem po drodze zahaczając o róg dywanu i uderzając się głową w kant szklanej ławy.
Cholera jasna, jeszcze sobie oko wybiję przez to pieprzone otwarcie!
Nie patrząc na wyświetlacz odebrałem i ruszyłem do łazienki.
-Hallo? – Mruknąłem, przeglądając się w lustrze oraz dotykając opuszkiem palca zranione miejsce. Bolało jak diabli.
-Cześć, Adaś. – Zaćwierkała radosna Ness. –Jak tam przed wielkim dniem, denerwujesz się? – Nie, kurwa, wcale! Nie cierpię jej, jest taka wkurzająca dzisiejszego poranka!
-Ness… - Westchnąłem, próbując zapanować nad wewnętrzną chęcią mordu własnej siostry, na którą teraz miałem nieodpartą ochotę. –Nie śpię od pierwszej, wypiłem trzy szklanki whisky ojca oraz trzy kartony mleka, mało nie oślepłem, a ty pytasz czy się denerwuję?!
-Adaś… Mam przyjechać i cie wesprzeć?
-Tak, proszę. – Mruknąłem, krzywiąc się na widok własnego odbicia. Wyglądam paskudnie. –Weź ten swój korektor czy coś, bo mam całe sine oko.
-Okay, coś jeszcze?
-Kup mi w sklepie krakersy.
-Dobrze…
-I dwa Red Bull’ e…
-Adam…
-I Prince Polo, butelkę wody niegazowanej o smaku truskawkowym, Twixa… O! I jeszcze dwa lizaki, jakbyś mogła.
-Okay. – Wycedziła przez zaciśnięte zęby. –Będę do godziny, Marudo. – Wywróciłem oczami, kiedy usłyszałem dźwięk zakończonego połączenia.
Chciałem jeszcze babeczki czekoladowe!
Szybko wybrałem kontakt Donavan i napisałem SMSa.
Do: Nessia
Chcę babeczki, kochana siostrzyczko, jeszcze tylko to… I sok marchewkowy, wiesz, że go ubóstwiam i mnie uspokaja… I misie żelki, i jabłko, i banana… To wszystko. Dzięki, Nessiu jesteś kochana ;**
Ona mnie zabije za tą listę zakupów…
Chwyciłem za ręcznik, a później namoczyłem jego róg, po czym przyłożyłem do pulsującego kącika oka. Ja pierdolę… Krew przestała lecieć, a ja już nieco spokojniejszy udałem się do kuchni, gdzie nerwowo stukałem palcami w blat stołu.
Nie minęło dobre pięć minut, a w jadalni pojawiła się Cecilia, następnie mój tata, a za nim mama.
-Cześć, Skarbie. – Valerie cmoknęła mnie szybko w czoło, a później usiadła obok ojca i wykonywała telefon. –Cholera. – Zabluźniła. Jej wzrok powędrował na mnie i zmarszczyła brwi, ale tylko na chwilę, bo kilka sekund później jej oczy mało co nie wyskoczyły z orbit. –Co ci się stało, Adam?! – Uniosła się przerażona.
-Adam, coś ty zrobił? – Zapytał nieco spokojniej George.
-To wina Ness…- Mruknąłem. –Zadzwoniła, a ja biegłem, żeby odebrać… -Machnąłem ręką, chcąc im pokazać, że nie mam ochoty o tym rozmawiać.
-Adamie Robercie Donavan, czy ty jesteś mądry?! – Wrzasnęła matka. –Mogłeś stracić oko, przez tak szczeniackie zachowanie! 
Okay… Co jest do cholery grane? To jakiś żart, tak? Ukryta kamera! Od kiedy moja rodzicielka tak bardzo martwi się o mnie? Dobra, zawsze martwiła się bardziej o swojego ukochanego Adasia, niż o Ness, ale to już przegięcie! Ja mam dwadzieścia dwa lata, a ona krzyczy po mnie jak po pięciolatku! To żenujące…
-Kochanie, wszystko w porządku? – Zapytał tata. –Ostatnio jesteś strasznie… - Zawiesił się chcąc prawdopodobnie znaleźć odpowiednie słowa, które określą obecny stan mamy, ale również jej nie urażą.
-Empatyczna, ostatnimi czasy. – Uśmiechnęłam się triumfalnie w kierunku architekta, który uniósł zdziwiony brwi. –No co? Ja też znam mądre słowa i nie potrzebne mi to tego studia prawnicze.
-Adaś, jestem! Mam twoje zakupy! – Po chwili blondynka pojawiła się w kuchni.-Boże, Adam, coś ty zrobił?! Myślałam, że żartujesz!
-Serio, Ness?! Gdzie w zdaniu: Mało nie oślepłem, wyłapujesz żart?! – Wrzasnąłem poirytowany.
-Zapomniałeś wspomnieć, że masz też okres. Kupiłabym ci podpaski. – Dodała kąśliwie, a później cmoknęła w policzek George’ a i Valerie.
Wyjąłem z siatki babeczki, batoniki, żelki, owoce oraz napoje, o które prosiłem siostrą, a później zacząłem jeść oraz pić z każdego po trochu. Słodki Jezu, ale dobre…
-Nessela, a co u twojego przyjaciela? –No super, jeszcze ona zaczyna.
Jak mam przekazać, wpoić do głów tym ludziom, że Zayn Malik nie powinien nawet patrzeć na moją siostrę, a co dopiero pakować się w związek z nią?! Po pierwsze to dziewczyna jego przyjaciela, to wbrew zasadą kodeksu faceta. Po drugie nie ma szacunku dla kobiet i na pewno zrani moją Nessię, a po trzecie… No ludzie, przecież to Malik! On ma zeszyt swoich podbojów! To się źle skończy dla Ness, jestem tego pewny zupełnie jak tego, że za tydzień są święta. To kwestia czasu, a ona będzie siedziała u mnie i płakała w moje ramię, klnąc się na Boga, że nigdy w życiu się więcej nie zakocha, bo miłość to same kłopoty oraz cierpienie, z którym ona zwyczajnie w świecie nie może sobie poradzić.
-Dobrze, dziś przyjdzie ze mną i Darcey na wystawę Adasia. – Uśmiechnęła się leciutko.
Super. Po prostu, zajebiście! Ona się w nim zakochała, jest taka naiwna… Ale uwielbiam patrzeć, kiedy jest szczęśliwa, kiedy ma te iskierki w oczach, a radość wręcz od niej emanuje i zaraża każdego wokół.
-Jaki przyjaciel, córeczko?
A ten jak zwykle nie w temacie! Boże trzymaj mnie, bo dziś za siebie nie ręczę.
-Zayn, tato. – Uśmiechnąłem się w najbardziej sztuczny sposób jak tylko potrafiłem. –Jej nowy chłopak to Zayn Malik.
-Adam. – Warknęła.
-To ten twój przyjaciel, tak?
-Nie inaczej. Ten sam, którego podczas mojej ostatniej domówki tutaj, przyłapałeś w łóżku z jakąś laską. Ten sam, prowadzi się z twoją Księżniczką, prawda Nessiu?- Mój głos ociekał słodyczą, ale był wredny.
Nie potrafiłem się powstrzymać – byłem zdenerwowany, a sam fakt, że Malik kręci z moją malutką siostrzyczką był wręcz wkurwiający.
-Adam, wystarczy! –Blondynka przyłożyła dłońmi w stół. –Jesteś nieznośny! Ile razy mam ci powtarzać, że Zayn się zmienił?!
-On się nie zmienił, Ness! On gra!
-Tak jak ty z Marisą?! – Przegięła, nie rozmawiamy tutaj o mnie oraz mojej… Nie jesteśmy oficjalnie razem. Dyskusja tyczy się jej i palanta, który chce ją tylko zaliczyć.
-Nie mieszaj jej do tego.- Warknąłem.
-Zejdź z Malika, bo…
-Bo co?! – Wrzasnąłem sfrustrowany, uderzając rękoma w blat jak moment temu Donavan.
-Bo gówno, Adam! To moje życie i…
-Nessela Donavan! –Wrzasnął ojciec, a my oboje unieśliśmy brwi.
Czyżby zmiana frontów i George teraz obrał moją stronę, a nie swojej ukochanej córuni? A to nowość… Chcę posłuchać więcej…
-Co? – Wzruszyła ramionami.
-Nie odzywaj się tak do brata…
-Serio, tato?! Mam być pobłażliwa, gdy on cały czas wytyka mi jak bardzo mylę się względem Zayna, podczas gdy jego dziewczyna rozpowiada wszystkim, że mam dziecko?! Przecież to jest śmieszne! – Parsknęła kpiącym śmiechem. Zaraz chwilunia…
-Komu powiedziała?
-A chociażby Malikowi! Jeszcze raz z jej ust wypłynie jakiś fakcik o mnie to obiecuję ci, że pożałuje, więc lepiej pilnuj tej laluni, bo będzie wyglądać gorzej niż ty teraz z tym podbitym okiem. – Jej głos był przesączony jadem. Ałć. – Wiesz… Nie chcę się z tobą kłócić, dlatego lepiej sobie pójdę. – Nie zważając na nic wyszła i z impetem trzasnęła drzwiami.
-Kurwa. – Mruknąłem, a później złapałem za komórkę i wykręciłem numer do Parker. Dziewczyna odebrała po drugim sygnale.
-Cześć, Adam. – Przywitała się radośnie.
-Możemy się spotkać? To ważne. – Mruknąłem bez jakichkolwiek emocji.
Przecież to nie prawda, żeby Marisa powiedziała Malikowi o Darcey. Ness wymyśla.
-Tak, pewnie, mam przerwę za dwadzieścia minut…
-Okay, będę. – Nie czekając na reakcję z jej strony rozłączyłem się, a później poszedłem do swojego pokoju się ubrać. Zrzuciłem z siebie piżamę, a później włożyłem bokserki, spodnie z dresu oraz czerwoną bluzę. Przeczesałem dłonią włosy, a następnie zbiegłem po schodach, zatrzymując się dopiero w garażu, gdy wsiadłem do samochodu.
Jechałem dość szybko, aż do chwili kiedy zatrzymałem się pod kawiarnią, w której pracowała Marisa. Po niespełna pięciu minutach dziewczyna wyszła z lokalu i wsiadła do mojego auta, po czym cmoknęła mnie w policzek.
-Mam coś dla ciebie. – Podała mi małą paczuszkę, którą położyłem na tapicerce. –Nie otworzysz? –Zmarszczyła zdziwiona brwi.
Była urażona, ale ja wcale nie chciałem jej zasmucić. Po za tym teraz nie miałem ochoty na jej zmiany nastrojów, mam ważniejsze sprawy na głowie.
-Rozmawiałaś ostatnio z Malikiem?
-Z kim? – Zaśmiała się, marszcząc brwi.
-Taki wysoki mulat, w długich ciemnych włosach, brązowe oczy. – Zacząłem opisywać mojego dawnego kumpla, jednak brunetka nadal nie wiedziała o kim dokładnie rozmawiamy. –Buja się z moją siostrą… Boże, Marisa skup się. – Mruknąłem, gdy dwudziestolatka zaczęła bawić się palcami. Cholernie mnie irytowała takim szczenięcym zachowaniem. Niby była dorosła, pracowała, studiowała zaocznie, ale jej umiejętności skupienia były gorsze niż u pięcioletniego dziecka.
-Przepraszam. – Westchnęła zmęczona. –Nie wiem, o kim mówisz. – Wciągnąłem głośno powietrze, a później je wypuściłem.
Wyjąłem komórkę i zacząłem przewijać kontakty, aż wreszcie dotarłem do numeru Malika, przy którym miałem jego stare zdjęcie. Był trochę młodszy, a jego rysy twarzy nie były tak wyraźne jak teraz, ale ta fotka się nadawała. Podsunąłem aparat pod nos Parker.
-To ten Posraniec, który cały czas je u nas naleśniki. – Wywróciłem oczami, na jej słowa. –Tak, rozmawiałam z nim wiele razy, ale do czego zmierzasz? – Dotknęła mojej dłoni i przyglądała się zaintrygowana moim przesłuchaniem.
-Poruszałaś przy nim temat Ness?
-On cały czas o niej mówi, ostatnio nawet wykłócał się ze mną o talerz, żeby zabrać dla niej naleśniki z nutellą oraz owocami.
-Czy rozmawiałaś z nim o Ness. – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby będą bliskim wybuchu.
-A konkretniej? – Uniosła delikatnie brew i tym właśnie wyprowadziła mnie z równowagi. Przyłożyłem dłońmi w kierownicę, a później westchnąłem i przeczesałem prawą dłonią włosy. Okay, no to jeszcze raz, teraz nieco spokojniej, jak do trzyletniego dziecka.
-Powiedziałaś Zaynowi, że Darcey to córka Ness, czy nie?
-No tak, ale…
-Po jaką cholerę?! – Wrzasnąłem wściekły, ale nie dlatego się przyznała tylko przez to, iż Nessia znowu miała rację, a ja wyszedłem na tego durnego idiotę jak zwykle. –Marisa, najlepiej nie rozmawiaj z nikim o prywatnym życiu mojej siostry, bo teraz jest nieźle wkurzona.
-Ten dupek mówił, że to twoje dziecko!
-Bo Ness mu wcisnęła taki kit, powinnaś…
-Adam. – Mruknęła i zaczęła gładzić kciukiem wierzch mojej dłoni, chcąc mnie w ten sposób uspokoić i w pewnym sensie jej się to udało, ponieważ mój puls zdecydowanie zwolnił, a złość powoli ze mnie ulatywała. –Gdybym wiedziała… Nigdy bym mu nie powiedziała. Powiedz… Nadal są razem, nie rozstali się przeze mnie, tak?
-Wręcz przeciwnie. – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby. –Przez ciebie są razem.
-To chyba dobrze, że Ness jest szczęśliwa, nie?
-Tak, ale nie z Malikiem! Ten kretyn ją skrzywdzi, wiem to!
-Skąd, Adam? Przecież widać, że on szaleje za twoją siostrą. Zależy mu na Ness. – Uśmiechnęła się do mnie leciutko, na co wywróciłem oczami. Złapałem za jej brodę, którą zacząłem masować kciukiem.
-To mój były przyjaciel, znam go i wiem jak traktuje dziewczyny. Zapisuje je i klasyfikuje w cholernym zeszycie, przypisując każdej kolor z możliwościami łóżkowymi. Nie pozwolę mu skrzywdzić mojej siostry, muszę coś zrobić, zrozum!
Byłem tak wściekły, gdy o nich rozmawiałam, a świadomość tego, że ten kutas miał się dziś pojawić razem z Ness oraz Darcey na mojej wystawie sprawiał, iż rodziła się we mnie chęć mordu oraz rozwalania wszystkiego wokół. Kurwa…
-Czy Ness zmieniła się od czasu, kiedy zaczęła się z nim spotykać?
-Co to ma do rzeczy?! On ją i tak zrani. – Wzruszyłem ramionami pewien swojego, jednak dziewczyna zgromiła mnie spojrzeniem. –Częściej się uśmiecha, mama mówiła, że bardziej przykłada się do jazdy, a jej wyniki na studiach są znacznie lepsze, po za tym lepiej dogaduje się z Darcey… Ale nadal nie rozumiem, do czego ty zmierzasz?
-Głupku, to jego zasługa. Jest szczęśliwa, ponieważ ktoś dzieli z nią życie. Ktoś, kto ją wspiera, kocha, przytula, całuje. Kto spędza z nią multum czasu i pokazuje jak ważna dla niego jest… Dziewczyny uwielbiają takie rzeczy. Nie zabieraj jej tego.
-Ona będzie przez niego płakać. – Szarpnąłem za końcówki swoich włosów, wpadając w furię.
To było tak śnieg w lecie – niedorzeczne! Zayn nie jest w stanie żyć z jedną dziewczyną, on woli pieprzenie innych i byt bez zobowiązań, nie ustatkuje się dla Donavan za żadne skarby!
-Wtedy jej pomożesz, ale teraz pozwól jej na odrobinę szczęścia. Ciesz się z nią, dzielcie razem uśmiech i inne radosne emocje. Zaufaj jej w sprawie Zayna, pokaż, że również ją wspierasz oraz że może na ciebie liczyć w każdej sprawie.
-Nie potrafię…
-Potrafisz, przecież nie chcesz jej zawieść, dlatego zaakceptuj ich związek, dobra? – Ujęła moją twarz w dłonie, a później zmusiła, abym spojrzał jej głęboko w oczy. –Obiecaj, że się postarasz.
-Ale…
-Adam. – Warknęła, na co westchnąłem i przewróciłem oczami. Cholera jasna!
-No okay, obiecuję, dobra?! Postaram się go nie zabić, gdy tylko zobaczę. – Kolejny raz wypuściłem głośno powietrze ustami.
-Jesteś świetnym starszym bratem. – Cmoknęła mnie w usta, a później podała znów pakunek, który zabrała z tapicerki. –Otwórz, to prezent z okazji sukcesu.
-Jeszcze go nie osiągnąłem. – Mruknąłem zażenowany.
-Przestań być pesymistą. – Trzepnęła mnie oburzona w klatkę piersiową, a ja wyjąłem z małej torebki breloczek z pędzlem, na którym wyryte były moje inicjały. Na moich ustach zawitał delikatny uśmiech, który wywołała tym drobnym gestem.
-Dziękuję. – Przyciągnąłem ją za szyję bliżej siebie, a później namiętnie pocałowałem.
Zaczynałem się coraz bardziej utwierdzać w przekonaniu, że Marisa jest jedyną kobitą – po za mamą i Ness - która wniosła bardzo dużo do mojego życia. Była nie tylko świetną dziewczyną, ale również i przyjaciółką, która dawała świetnie rady. Potrafiła pocieszyć, gdy się zamartwiałem; przemówić do rozsądku, kiedy zaczynałem świrować; pomóc w chwili, kiedy byłem w potrzebie oraz doskonale doradzić, gdy się zamartwiałem. Sam nie wiem, czym sobie zasłużyłem na to, żeby Bóg postawił ją na mojej drodze, ale jestem mu za to dozgonnie wdzięczny. Jest… Naprawdę niesamowitym człowiekiem.
~***~
Po zakończeniu przerwy Parker pojechałem do muzeum, żeby sprawdzić czy wszystko idzie po mojej myśli.
Budynek był ogromny, ale co się dziwić? W końcu wydałem na niego wszystkie swoje oszczędności, dlatego jeśli coś się nie uda, będę musiał pójść do… Do norm… Normalnej… Pra… Pra… Normalniej pracy. Boże, to nie potrafi mi przejść przez gardło.
W środku panował gwar, a człowiek, którego wynająłem, aby zajął się organizacją tego wszystkiego tylko się wydzierał.
-Scott. – Podszedłem do niego i klepnąłem lekko w plecy. –Jak idzie? –Było to pytanie retoryczne, ponieważ widziałem, jaki syf tutaj był.
-Jest dobrze, powinniśmy się wyrobić do ósmej.
-Powinniście?! 
On sobie chyba ze mnie żarty robił! On nie miał próbować, to był jego cholerny obowiązek, z którego za wszelką cenę miał się wywiązać! Zobowiązał się, a teraz mówi mi, że prawdopodobnie nie zdążą. Co za chała!
-Spokojnie, Adam wszystko pod kontrolą. – Uśmiechnął się lekko.
-Masz się wyrobić do siódmej, bo trzydzieści minut później przyjeżdża catering. – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby, a później zabrałem się do pracy.
~***~
Piętnaście minut przed czasem przyszła Marisa, mama i tata, ale nigdzie nie było Ness, co trochę bardzo mnie martwiło. Co jeśli ten palant coś jej zrobił?
Wszyscy byli ubrani odświętnie, podczas gdy ja wyglądałem jak menel. Cholera!
-Adaś, jak się czujesz? – Zapytała Valerie mocno mnie przytulając.
-Zaraz zwariuję, gdzie jest…
-Adam. – Odwróciłem się, a moim oczom ukazała się moja siostra z Darcey i w towarzystwie Malika.
Dziewiętnastolatka miała na sobie błękitną koronkową sukienkę do kolan z białym paskiem, czarne szpilki oraz marynarkę, a na górze płaszcz. Moja chrześnica ubrana była w kremową sukienkę, czarne buciki oraz kurtkę; natomiast Malik w czarne spodnie, bordową bluzkę, czarne buty i tą swoją katanę. Phi.
-Ness, ja… Przepraszam za rano. – Mruknąłem z grymasem, który starałem się ukryć spuszczając głowę.
-Zachowałeś się podle, ale jesteś moim bratem... – Wzruszyła lewym barkiem. –Wiem, że się martwisz i jestem ci za to wdzięczna. – Przyległa do mnie swoim drobnym ciałem, a ja objąłem ją mocno tuląc do klatki piersiowej. –Adam, nie obraź się, ale śmierdzisz. – Odepchnęła mnie lekko, dlatego pokazałem jej środkowy palec. –Mamy coś dla ciebie, tylko nie wiem, gdzie weźmiesz prysznic. – Zayn podał mi dość sporą torbę.
Przytaknąłem i pobiegłem do swojego biura – na całe szczęście miałem tam łazienkę, jako że spędzałem tutaj całe dnie musiałem się gdzieś kąpać.
Po szybkim prysznicu ubrałem przyniesione przez Ness ciuchy, a później wróciłem do moich bliskich oraz Malika.
-Dzięki, ale nadal mam podbite oko. – Wskazałem na siniaka.
-Zaczekaj... – Zaczęła grzebać w swojej torebce, a po chwili wyjęła jakąś tubkę. –Pokaż to. – Wycisnęła trochę na palec i wtarła mi w twarz.
-Uważaj, to boli. – Jęknąłem, gdy za mocno przyklepała moje limo.
-Jesteś facetem czy babą?!
-Facetem!
-No właśnie. – Przetarła jeszcze kilka razy. – I z głowy, dzieciaku. – Cmoknęła mnie w policzek, a później przytuliła się do Malika.
-Ósma, Adam. – Kiwnąłem na znak zrozumienia słów Scotta i wyszedłem przed budynek, gdzie zebrali się już ludzie, goście honorowi, autorzy wystawianych dzieł oraz paparazzi, którzy mieli za zadanie robić foty do artykułu.
-Adam Donavan? – Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się starszawy facet w garniaku. -Joseph W. Polisi, rektor Julliarda, Emily Collins wykładowca sztuki.– Wskazał na nieco niższą blondynkę ubraną w garsonkę.
Jezu, to nie jest jakieś spotkanie biznesowe mogli przyjść w jeansach – jak ja czy chociażby Malik. Przez to denerwuję się jeszcze bardziej.
-Witam. – Uścisnąłem po kolej ich dłonie. –To dla mnie zaszczyt. – Oboje przytaknęli, a ja przerwałem czerwoną wstęgę, ogłaszając oficjalne otwarcie.
Zarówno goście honorowi jak i zwykli ciekawscy zaczęli wchodzić do środka, a później podziwiać wystawę zdjęć Bianci Morgan, czy chociażby moje albo Tomasa Williamsa rzeźby. Był też performance, happening i inne te pierdoły, które związane są ze sztuką.
Mój poziom stresu tylko wzrastał, podczas gdy moi bliscy świetnie się bawili. Czekałem tylko na zakończenie tych katuszy. Chciałem wiedzieć czy osiągnąłem sukces, czy mój wysiłek nie poszedł na marne i co najważniejsze czy nie zawiodłem tych dzieciaków, których prace wystawiłem. Po za tym ja nie nadaję się do pra… Pra… Pra- cy. Boże daj mi cierpliwość, bo nie wytrzymam i kogoś skrzywdzę, całkiem prawdopodobne, że będzie to rektor tej renomowanej uczelni. Jasna cholera! 
____________________________________
A teraz dwie rzeczy, które lubię najbardziej - Adaś i Bruno Mars ♥ 
Musiałam... Po prostu musiałam napisać ten rozdział i pokazać jak całą sytuację przeżywa mój Adaś - Chryste, jaki są słodki (ale i tak wolę Malika xdd) 
Cóż... Dziękuję wam za komentarze oraz obserwujących i wgl. za wejścia oraz chęć czytania tych wypocin. Tak myślę, że za niedługo (kilka rozdziałów) zacznie się psuć ;///
To tyle na dziś. Zachęcam do komentowania i życzę wam miłej niedzieli ;)
Buźka, miśki ;** 

10 komentarzy:

  1. Kocham wielbię szanuję i ubóstwiam 😃

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam cie za to opowiadanie! :* rozdział jak zwykle świetny i Adaś Na pewno mu się uda :D szkoda ze rozdziały są raz w tygodniu teraz musze czekać do następnej niedzieli :/ życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział xD. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć... Kabhspangwekz *_* Adaś! Ja też chce takiego brata! :* czekam na dramy, bo to one dają ten dreszczyk emocji x czekam na niedziele! :* pozdrawiam Natt ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny
    CUDO
    no a jednak z każdym rozdziałem przekonujesz mnie do Zayna
    czekam na kolejny
    Ach ten Adaś
    kochany...
    buziaki
    Mela

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne!!! Czekam na następny i super, że rozdział napisany z perspektywy Adasia <3 <3 Do następnego, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne!!! Czekam na następny i super, że rozdział napisany z perspektywy Adasia <3 <3 Do następnego, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja