niedziela, 1 marca 2015

23. Heroes



WAŻNA NOTKA POD SPODEM!! 


A on wyglądał jak pluszowy miś. Nawet oczy miał takie same.”


Ness

Po wyjściu Zayna dopiero zaczęła się afera. Adam był naprawdę wkurwiony i dawał mi jasno do zrozumienia, że jestem cholerną małolatą, która znowu popełnia te same błędy. Krzyczał, chodził w te i we w te oraz groził palcem jak surowy rodzic. Na całe szczęście Darcey bawiła się w swoim pokoju, dlatego nie musiała brać udziału w tej bezsensownej wymianie słów- chociaż na pewno słyszała.
-…Jak możesz być tak bezmyślna, Ness?! Przecież on chce cie tylko przelecieć! – Zapał za swoje włosy i zaczął ciągnąć za ich końcówki jak psychicznie chory człowiek. Przerażał mnie w tej chwili.
-Po raz setny, Adaś. – Westchnęłam. Miałam już dość powtarzania tego samego zdania w kółko. –Zayn przyszedł tylko sprawdzić jak się czuję. – Dokończyłam spokojnie.
-Pieprzył cie!
-W ubraniu. – Prychnęłam. –Nie spałam z nim, leżeliśmy tylko i oglądaliśmy głupi film! –Pisnęłam zdenerwowana. –Adam... – Westchnęłam, a później wstałam i do niego podeszłam, łapiąc za dłoń, którą zaczęłam masować kciukiem. –Ja wiem, że się o mnie martwisz, ale zrozum, że ja już nie pozwolę się wykorzystywać, jestem odpowiedzialna. – Szatyn wywrócił oczami, a potem zaczął głęboko oddychać chcąc uspokoić swój puls, który znacznie przyśpieszył. –Po za tym Malik wcale nie jest, aż taki zły. – Wzruszyłam nieśmiało ramieniem.
-Co masz na myśli mówiąc: Nie jest, aż tak zły? – Uniósł podejrzliwie lewą brew do góry. –Ness, co ty knujesz?
-Nic nie knuję, ale… - Spuściłam głowę.
Nie lubię odbywać z nim takich intymnych rozmów. To jest mój brat w dodatku starzy, a nie najlepsza przyjaciółka, której mogę otwarcie zwierzać się z problemów. To nie jest moja Dani. To mój brat, który jest gotowy skopać tyłek każdego chłopaka, który zrani moje małe serduszko.
-Ale, co? – Zagryzłam dolną wargę, nadal na niego nie patrząc. Cholernie bałam się jego reakcji na tą wiadomość. –Cholera Ness, co? – Podniósł trochę głos z zirytowania moją osobą.
Nie jestem typem, który uwielbia rozmawiać o swoich uczuciach. Wolę je schować głęboko w sobie lub próbuję się ich wyrzec, ale nie cierpię się nimi dzielić z innymi.
-Nessiu, wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, nie będę cie oceniał. – Ujął moją twarz w dłonie i uniósł, abym mogła spojrzeć mu prosto w oczy.
Mogę mu powiedzieć o wszystkim, a on nie będzie mnie oceniał?! Co za bzdura! Oczywiście, że mnie za to okrzyczy, przecież jest moim bratem!
-Chodzi o to... – Wzięłam głęboki wdech.
Zaraz powiem mu o czymś bardzo prywatnym, a on będzie miał kolejny powód do kłótni ze mną.
-Ja go lubię, Adaś. – Mruknęłam ze spuszczoną głową.
-Co?! – Wrzasnął. –Lubisz Malika?! Czy ty upadłaś na tym lodowisku na głowę?! Ness, przecież wiesz, że on zachowuje się jak męska dziwka. Będziesz jedną z wielu jego panienek!
-Przestań o nim tak mówić! Sam…
-Ness, rozmawiamy o Zaynie, a nie o mnie. – Warknął.
-Byliście przyjaciółmi, jak możesz go oczerniać?!
-Oczerniać?! Ja ci mówię jak jest, będziesz cierpieć jeszcze bardziej niż po Tomlinsonie!
-To będę, Jezu... – Jęknęłam zdenerwowana. –Pozwól mi popełniać błędy, Adaś.
-Będziesz cierpieć, Ness, a ja nie będę leczył twojego serducha. – Dźgnął mnie palcem w mostek, a później ubrał kurtkę i wyszedł trzaskając drzwiami.
 Jezu Przenajświętszy, to była jedna z najtrudniejszych rozmów w moim życiu. Zupełnie jak ta, gdy mieliśmy po piętnaście oraz osiemnaście lat, a rodzice postanowili zaznajomić nas w sprawach seksu. Mówili jak się zabezpieczać i inne takie… Czułam się wtedy taka zażenowana – przecież mówili nam o tym w szkole, a konferencja na ten temat i to w dodatku z mamą oraz tatą była tak krępująca.
~***~
Adam przyszedł do mnie rano, aby odprowadzić Darcey do szkoły oraz przynieść mi jakieś tabletki na grypę. Było mi jeszcze gorzej niż wczoraj – ledwo co mówiłam, a z nosa leciało mi jak woda z kranu. Cały ranek spędziłam na kanapie oglądając seriale na MTV – znowu zaczęłam się w nie wkręcać i przeżywać losy bohaterów.
Około godziny dziesiątej drzwi mojego mieszkania się otworzyły, a chwilę później nade mną stał Zayn. Na moich ustach pojawił się uśmiech, gdy ucałował moje czoło, a później podał mi jedną z reklamówek.
-Masz zjeść, bo się obrażę. – Rzucił, a później podszedł do telewizora. Wyjął jakiś karton – jak się okazało, była to konsola – oraz podłączył pod plazmę.
-Jesteś niemożliwy.
-Tsa. – Mruknął, nachylając się, aby włożyć kabel do kontaktu. Po chwili wstał z podłogi i chwycił kontroler, a następnie usiadł obok mnie. –Ness, mam cie karmić?
-Potrafię jeść sama, ale nie mam ochoty. – Skrzywiłam się.
Jedyną rzeczą, na którą miałam w tym momencie ochotę było obejrzenie jakiegoś durnego reality show oraz zdrowe gardło.
-Lubisz mnie? – Zmarszczyłam brwi, a on przybliżył się maksymalnie blisko mnie. Jego duża dłoń spoczęła na moich nagim udzie i lekko za nie ścisnęła. Przez niego robi się gorąco, a sam przecież mówił, że nie może, bo Louis to jego przyjaciel. –Ness, pytam czy mnie lubisz?
-Co to ma do rzeczy?
-Odpowiedz.
-Może. – Wzruszyłam nieśmiało ramionami i szybko spuściłam głowę, chcą ukryć wypieki na moich policzkach. Dlaczego, do cholery się przy nim tak często rumienię?!
-Zjedz, specjalnie dla ciebie byłem po naleśniki na drugim końcu miasta, po za tym musiałem przekupić Marisę, żeby wydała na ładnym talerzu. – Westchnęłam zrezygnowana, a później wyjęłam porcję z siatki i ustawiłam na swoich kolanach. –Masz tam jeszcze widelec i nóż. – Podał mi sztućce, a sam zajął się tą głupią grą.
-Nie zmieszczę wszystkiego, pomóż mi. – Jęknęłam po zjedzeniu dwóch placków z pięciu.
-Jadłem już. – Nawet na mnie nie spojrzał tylko grał dalej.
-Lubisz mnie?
-Co to ma do rzeczy?
-Jeśli mnie lubisz, to pomóż, bo cie wyrzucę z mojego mieszkania. – Parsknął śmiechem.
-Ness, bez urazy, ale nie sądzę, żeby taka kruszynka dała sobie ze mną radę.
-Zdziwiłbyś się. – Mruknęła pod nosem.
Może byłam drobna, ale siłę też jakąś miałam, po za tym często, jako dzieci biliśmy się z Adamem i to ja zawsze wygrywałam, mimo iż byłam od niego młodsza. Zawsze byłam od niego lepsza w sporcie, a zapasy to też sport, prawda?
-Nooo Malik, proszę zjedz. – Przeciągnęłam, a później nabiłam na widelec kawałek posiłku i wystawiłam w kierunku ust mulata. Dwudziestojednolatek zjadł ten kęs, tak jak pozostałe i w ten oto sposób cała porcja zniknęła. –Nie jestem głodny, huh? – Trąciłam go w zdrowe ramię.
-Bo nie byłem, ale się uparłaś. – Powiedział na odczepne. –Zagrasz ze mną?
-Nie umiem.
-Nauczę cie, chodź. – Poklepał miejsce między swoimi nogami, dlatego niepewnie się między nimi usadziłam. Mężczyzna objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie w ten sposób, że moje plecy opierały się o jego tors. –Trzymaj. – Podał mi dżojstik, a następnie splótł nasze palce pokazując mi, w jaki sposób wykonać ruch, aby skręcić w lewo lub w prawo, ponieważ graliśmy w jakieś wyścigi. Samochód zahaczył jednak w barierkę, a pad w moich dłoniach zadrżał. Zayn szybko jednak nawrócił i dojechaliśmy do mety jako drudzy. –No i widzisz, potrafisz. – Nagle poczułam mokry ślad na swoim policzku, dlatego szybko dotknęłam owego miejsca palcami.
-Czy ty właśnie…
-Może. – Mruknął niczym niewinny chłopiec. –A to jakiś problem, Ness?
-Nie, oczywiście, że nie, ale sam zapierałeś się, że nie możesz, bo Louis…
-Co ma Louis do tego, że pocałowałem cie w policzek? Nie rozumiem cie, Blondyneczko. – Westchnął z bezsilności.
-Czy ty ze mną pogrywasz? – Przekręciłam głowę, aby spojrzeć w jego śliczne brązowe oczęta.
Były takie piękne, jak czekolada lub kakao. Niesamowicie doskonałe, jakby stworzone właśnie dla niego, żeby mógł mącić dziewczyną w głowach, żeby mi mógł robić nieporządek w myślach.
-Nie mógłbym, lubię cie, Ness. – Uniósł lewy kącik ku górze, a w jego tęczówkach pojawiły się tajemnicze iskierki. –Jesteś śliczna, mądra, zabawna i uwielbiam jak klniesz. – Wzruszył ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Louis tego nienawidził. – Spuściłam głowę, ponieważ przypomniała mi się pierwsza kłótnia z Tomlinsonem właśnie o mój sposób wyrażania się.
Okay, przyznaję zdarzało mi się przeklinać, ale to nie jest powód, żeby on na siłę próbował mnie zmieniać. Powinien mnie akceptować taką jaką jestem, a nie cały czas powtarzać, żebym przestała, bo mnie zostawi. Tak nie powinien wyglądać związek – ludzie, którzy się kochają powinni całkowicie tolerować wady drugiej połówki.
-Jego problem. – Powiedział na odczepne. –Ja lubię cie taką, jesteś wtedy urocza.
-Naprawdę?
To była jakaś nowość.
-Tsa, przecież każdy teraz przeklina, ale nie wszyscy robią to tak pięknie jak ty.
-Przestań mnie uwodzić. – Dźgnęłam go w prawy bok, na co lekko się skrzywił. Idiotko, przecież go postrzelili! –Jezu, przepraszam cie, Malik. – Dodałam pośpiesznie z przejęciem w głosie. –Naprawdę nie chciałam.
-Wyluzuj, nic mi nie jest.
Był taki pewny swojego, mimo iż cierpiał. Jest taki uparty.
Nagle w okolicach tyłka poczułam wibracje, a później rozniósł się dźwięk, jakiejś piosenki Chrisa Browna – rozpoznałam po głosie.
-Przepraszam. – Mruknął, a później uniósł biodra, aby wyjąć komórkę. Spojrzał na wyświetlacz, a jego usta opuściło ciche kurwa. Odebrał i przycisnął urządzenie do ucha. –Mów, Tommo... – Wywróciłam oczami. On po prostu nie ma wyczucia czasu. -Kurwa… Dobra, zaraz będę… Nic nie robię, czemu od razu sugerujesz, że coś robię?!… Masz rację, wkurwiasz mnie tym ciągłym dochodzeniem… Nie jestem z Ness!
Co to miało znaczyć?! Co Louis ma do tego z kim spędzam mój czas? Nie powinien ingerować w moje życie… Już nie. Nie jestem już jego, teraz jestem sama swoim szefem, co pozwala mi robić co chcę, gdzie chcę oraz z kim chcę. Teraz spędzam czas z Malikiem, a temu popaprańcowi nic do tego!  -Pierdol się. Powiedz Jay’ owi, że będę za dziesięć minut. – Wcisnął czerwoną słuchawkę, a następnie oparł swoje czoło o mój czubek głowy. –Wpakowałem się w niezłe gówno, Blondyneczko. – Mruknął w moje włosy.
-Dlaczego się nie wycofałeś od razu po odkryciu mojej tajemnicy?
-Sam nie wiem. – Uniósł ramiona w ramach niewiedzy. –Muszę iść, twój chłopak się niecierpliwi. – Wstał, a później wyszedł z salonu.
-Nie nazywaj go tak! – Wrzasnęłam, ale odpowiedział mi jedynie głośny śmiech. –Malik, zabierz klucze!
-Chcesz, żebym cie odwiedzał częściej? – Jego głowa wysunęła się zza ściany, a na jego ustach widniał uśmiech cwaniaczka.
-Po prostu nie chcę, żebyś grzebał mi w drzwiach jakimś cholerstwem.
-Mogę pogrzebać gdzie indziej. – Znów wrócił do pokoju dziennego i pochylił się nade mną. –Jeśli tylko chcesz. – Szepnął wprost do mojego ucha, a później szybko cmoknął mój policzek. Oblała mnie fala gorąca spowodowana tak… Czułym gestem z jego strony, mimo że był to tylko zwykły buziak. –Chcesz?
-A ty, Malik? Czego ty chcesz?
-W tej chwili mam brudne myśli z tobą w roli głównej, ale muszę iść. Trzymaj się, Ness. – Przejechał dłonią po dopiero co muśniętym licu, a później tak po prostu wyszedł.
Jezu Przenajświętszy, co do cholery to miało znaczyć?! Już sama nie wiem, czego on względem mnie oczekuje. Chce czegoś więcej od przyjaźni, czy ma to być zobowiązujące, a może spontaniczne? Jedno jest pewne -Zayn to naprawdę szalony oraz niebezpieczny gość, który jest bardziej pokręcony niż Louis, ale wiem, że jestem z nim bezpieczna.
Musiałam wyjaśnić z Tomlinsonem kilka kwestii, a mianowicie jedną, dlatego mimo osłabienia spowodowanego chorobą, ubrałam się w bardziej odpowiednie ciuchy niż piżama i wyszłam z domu kierując się w stronę metra. Dzięki temu szybkiemu środkowi transportu pod willą Tomlinsona byłam po zaledwie piętnastu minutach. Kulturalnie stanęłam przed drzwiami, w które uderzyłam kilka razy dłonią. Brązowy prostokąt otworzył się, a w progu stał mulat, który wyglądał na bynajmniej zdziwionego.
-Co tu robisz, Ness? – Warknął, a potem wyszedł przymykając wejście. –Nie możesz wejść, jest u nas Jay, który przypominam ci, że chce cie zabić. – Warknął.
-Wiem, że do tego nie dopuścisz.
-Czyżby? – Uniosłam brwi.
-Skoro chcesz mnie mieć w swoim łóżku, co dałeś mi jasno do zrozumienia jakieś półgodziny temu, postaraj się, żeby nic mi się nie stało. – Zadowolona z siebie wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek, po czym weszłam do środka.
W salonie jak zwykle trwały jakieś dziwne obrady, których głównym tematem byłam… Ja. Odchrząknęłam głośno chcąc zwrócić na siebie uwagę wyłącznie jednej osoby, ale jak na zawołanie odwrócili się również Weston, Matt, Moon, Stan i reszta tego ich gangu, czy czymkolwiek tam są.
-Nessela, miło cie widzieć. – Powiedział z fałszywą uprzejmością trzydziestoparolatek.
-Och, daruj sobie te gierki! – Wrzasnęłam pewnym siebie głosem. –Louis, musimy pogadać, do kuchni. – Jak na komendę wstał, a później poszedł przodem do wskazanego przeze mnie miejsca.
-Blondyneczko, nawet nie wiesz ile tracisz będąc z tym gówniarzem. – Usłyszałam przy uchu zachrypnięty głos i nie, nie należał on do Zayna. Po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz, kiedy ten stary zboczeniec przejechał nosem po moim policzku.
-Jason, zostaw ją. – Wycedził przez zaciśnięte zęby. –Nie masz prawa się zbliżać do Ness zwłaszcza, że wywiązaliśmy się z umowy. – Malik był wściekły… Chociaż to było zbyt łagodnie powiedziane, on wpadł w furię, ale za wszelką cenę próbował się opanować, co – z uznaniem muszę przyznać – wychodziło mu świetnie. Ogromne dłonie puściły moje biodra, które nawet nie wiem kiedy zdążyły złapać, a obok mnie pojawił się mulat. –Idź do niego, później cie odwiozę. – Przytaknęłam i poszłam w kierunku kuchni.
Louis opierał się tyłkiem o blat oraz tępo wpatrywał się w wejście. Dopiero teraz dokładnie mogłam mu się przyjrzeć. Jego twarz wyglądała na zmęczoną, co świadczyło jedynie o tym, że znów nadużył alkoholu – martwiło mnie to, mimo wszystko chciałam, aby był zdrowy i bezpieczny. Ubrany w spodnie z dresu, które luźno wisiały na jego biodrach i szary t-shirt, wyglądał jak bezdomny, zwłasza w tej fryzurze, która przypominała busz.
-O czym chciałaś gadać? – Zapytał z łagodnością w głosie.
Cholera, teraz to znacznie trudniejsze niż mogłoby się wydawać na początku. Nienawidziłam, gdy mówił tym spokojnym tonem, kiedy ja miałam ochotę krzyczeć oraz miotać przedmiotami we wszystkie strony.
-Chciałam… Dziękuję za zapewnienie mi bezpieczeństwa, ale nie musisz tego więcej robić.
-Nessie, czy ty się słyszysz? – Rzucił z oskarżeniem. Czyli teraz będą te jego zmiany nastroju, tak? Okay, niech będzie… -Ten chuj chciał ci wpakować kulkę w głowę. – Podszedł zbyt blisko mnie, a jego ręce ujęły moją twarz zmuszając tym samym, abym spojrzała mu w oczy. –Nie pozwolę cie skrzywdzić, rozumiesz?
-Nie, nie rozumiem! Pojmij wreszcie, że… - I znów to zrobił!
To się powoli robi denerwujące, że nie daje mi dokończyć zdania i przerywa mi pocałunkiem.
Odepchnęłam go, a na jego twarz wtargnęła złość.
-Nie możesz ot tak mnie całować. – Dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową.
-Dlaczego? Lubie cie całować i wiem, że też lubisz, gdy to robię. – Wzruszył ramionami.
Chcąc się chociaż w małym stopniu uspokoić zamknęłam oczy, zasłoniłam usta wierzchem dłoni, a następnie wzięłam głęboki, oczyszczający oddech, który miał za zadanie sprawić, abym nie uniosła się zbytnio w stosunku do tego idioty.
-Nie jesteśmy razem, dlatego…
-To wróć do mnie. Zmienię się, tylko wróć.
-Nie, Louis nie ufam ci już w kwestiach naszego bycia razem. Jesteś, byłeś moją pierwszą miłością, ale to się skończyło, kiedy przeleciałeś tą wywłokę. – Już otwierał usta żeby coś wtrącić, jednak zasłoniłam je swoją ręką. –Zamknij się i posłuchaj, co mam do powiedzenia, chociaż raz do końca. Nie ingeruj w moje życie, nie narzucaj się Malikowi i przestań chlać jak popierdolony, bo wyślę cie na odwyk, mówię poważnie, Louis. – Zabrałam dłoń, a przez jego twarz przebiegły prawdopodobnie wszystkie z możliwych uczuć. Była złość, zawód, radość, zdenerwowanie, irytacja…
-Teraz ty wysłuchaj mnie, Nessie, bo nie będę powtarzał dwa razy. – Warknął, mordując mnie swoim lodowatym spojrzeniem. –Zayn nie będzie twoim nowym chłopakiem…
-Jak możesz…
-Zamknij się! Mówię, że nie będziecie razem, jesteś tylko moja. Będę cie całował, kiedy tylko najdzie mnie ochota, a co najważniejsze odpowiedz mi szczerze, czy Stan ci w jakiś sposób grozi? –Co za podły oszust! Cholerny Zayn mnie okłamał!
-Nie twój pierdolony interes!
-Nie klnij, wiesz, że mnie to wkurwia!
-I bardzo dobrze, bo będę kurwa przeklinać jeśli będę miała na to kurewską ochotę!
-Jeszcze raz przeklniesz… - Wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Spierdalaj. – Powiedziałam patrząc prosto w błękitną głębię, a później wyszłam dumna z kuchni po drodze stawiając czoła zdziwionym twarzom tej hołoty oraz chytremu uśmieszkowi Malika.
-Jak to możliwe, że z tak ładnej buźki wychodzą tak brzydkie słowa? – Rzucił Jason, chcąc prawdopodobnie rozładować napiętą atmosferę, jednak jego zamiar przyniósł zupełnie inny rezultat.
-Uważaj z kim pogrywasz, Weston.
-Mam się bać? – Wstał ze zdumienia, a następnie stanął niemniej niż metr ode mnie.
-Powinieneś, ponieważ jeśli jeszcze raz będziesz mi groził śmiercią lub szantażował Louisa oraz moich przyjaciół, prawnicy mojego ojca wpakują cie do więzienia. Jak myślisz komu uwierzą, byłemu gliniarzowi, który kradł broń od Rosjan oraz robił wiele inny przekrętów międzynarodowych, czy może niewinnej dziewczynie z dobrego domu, która nigdy nie popełniła żadnego wykroczenia? Dla twojej informacji jestem na tyle bogata i mogę znaleźć dowody, które obciążą cie na tyle, że posiedzisz do usranej śmierci w mamrze, a nawet jeśli nie… Cóż myślę, że pięćdziesiąt lat wystarczy.
-Grozisz mi?! – Parsknął kpiącym śmiechem, jednak był on skutkiem obawy, w którą go wprowadziłam.
-Nie, skądże, ja cie tylko ostrzegam. – Przeszłam obok niego trącając barkiem i nie, nie był to zwyczajny przypadek.
-Odwieźć cie?
-Dzięki, Malik, ale wrócę metrem. – Posłałam mu lekki uśmiech, a później z głową uniesioną wysoko wyszłam z tego domu wariatów. To było… Dobre.
Czuję się o wiele lepiej i nawet oddycha mi się lżej, po tym jak powiedziałam Tomlinsonowi, co myślę o jego ingerencjach w moje życie oraz Zayna – oboje jesteśmy dorośli oraz mamy prawo decydować o sobie, więc nie potrzebujemy rad takiego dziwkarza jak Louis. Skoro on ma swoją Jessicę, ja mogę również ułożyć sobie życie z kim zechcę i może to być nawet Malik. Jestem z siebie niesamowicie dumna, ponieważ postawiłam się największemu gangsterowi w Londynie, który robi z moich przyjaciół dziwki od brudnej roboty, a co w tym wszystkim najlepsze mam go w garści, jeśli zdołałby zrobić jakąś krzywdę mnie, mojemu dziecku oraz osobą, które są dla mnie ważne. Nie daruję mu tego, że Zayn mógł zginąć, zupełnie jak Matt, a nawet i Louis wraz z Jeremy’ m. Nie będą więcej mu pomagać w tych kradzieżach w innych krajach – nie będą ryzykować dla niego życia, ponieważ mają inne priorytety niż śmierć przed trzydziestką w imię jakiegoś bydlaka, który nie potrafi pogodzić sie ze zwolnieniem z pracy, z powodu postrzelenia niewinnego człowieka.  Już moja w tym głowa, żeby ten potwór zgnił w więzieniu.
Około godziny dziewiętnastej wróciłam do domu, ponieważ otrzymałam jeszcze telefon od Adama, że wpadnie po rzeczy dla Darcey, gdyż robią dziś sobie maraton ze Spongebobem, a moja córka nocuje u niego. Z racji tego, że byłam aż nadto pobudzona postanowiłam w ramach uspokojenia zanieść ciuchy oraz szczoteczkę do zębów łącznie z pastą do domu moich rodziców. Posiedziałam chwilę z tatą spędzając ten czas na rozmowie, którą sam narzucił, a mianowicie o moim wyznaniu prawdy Louisowi o Darcey. Nie jestem na to gotowa, zresztą po tej dzisiejszej… Wymianie zdań nie sądzę, że będę go chciała widzieć przez najbliższy miesiąc.
Będąc już w swoim mieszkaniu zdjęłam z siebie płaszcz oraz zsunęłam za stóp buty, a następnie udałam się do kuchni, gdzie wyjęłam z lodówki kaszkę, którą zaczęłam jeść łyżeczką.
Nagle po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Zaniepokojona podreptałam w stronę wejścia i spojrzałam przez wizjer. Zobaczyłam mężczyznę ubranego w czarną katanę, którego włosy zlewały się niemalże z nocą. Otworzyłam brązowy prostokąt, a dwudziestojednolatek złapał za moje policzki i zachłannie wpił się w moje usta. Po chwili jego pocałunki przeniosły się na moją szyję, ale, mimo że cholernie mi się to podobało odepchnęłam go. Przyjrzałam się dokładnie jego twarzy, która była nieco zmasakrowana.
-Jezu, co ci się stało, Malik? – Przejechałam opuszkiem palca po jego rozciętej brwi ścierając krew, która ściekała również z policzka oraz wargi. –Kto ci to zrobił? – Byłam przerażona, a na myśl przychodziła mi jedynie jedna osoba, która mogła porwać się na taką zemstę.
-Nic mi nie jest. – Wzruszył ramionami.
-Kto? – Warknęłam, na co przewrócił oczami.
-Twój były, ale bez obaw Blondyneczko on wygląda gorzej ode mnie. – Uśmiechnął się ślicznie i sama się sobie dziwię, ale nieco mnie to uspokoiło.
-Chodź, opatrzę cie. – Pociągnęłam za jego dłoń i zaprowadziłam do kuchni. Wspięłam się na place, jednak nadal nie potrafiłam dosięgnąć apteczki, którą Adam włożył na najwyższą półkę jaka mieściła się w tym pokoju. Poczułam jak jego ręce oplatają moje biodra, a potem uniosłam się i zdjęłam to cholerne czerwone pudełeczko. –Możesz mnie puścić. – Oznajmiłam, a kilka sekund później siedziałam na blacie obok mikrofalówki. Mulat umieścił swoje dłonie na moich udach, które rozszerzył, aby zmniejszyć odległość między naszą dwójką. Wyjęłam z pudełka wodę utlenioną oraz gazik, który nią nasączyłam, a później ostrożnie zaczęłam oczyszczać jego rany, na co cichutko syczał. –Dlaczego się pobiliście?
-Bo to kutas, który myśli, że jesteś jego własnością, a kiedy mówił, że zmusi cie żebyś do niego wróciła… Uderzyłem go, mówiąc, że jest cholernym seksistowskim chujem. – Jego dłoń zaczęła gładzić mój policzek. Nie chciałam jednak odpływać w tej chwili, ponieważ musiałam się nim zająć. –Wtedy mi oddał i powiedział, że mam nie pieprzyć jego dziewczyny. Wiesz co mu odpowiedziałem? – Zaprzeczyłam kiwiąc bardzo wolno głową na boki. –Że prędzej zostaniesz lesbijką niż do niego wrócisz.- Nie mogłam się powstrzymać od zachichotania. On był dla mnie taki dobry, bronił przed wszystkimi. –Wtedy zaczęliśmy się nakurwiać do czasu, aż Matt razem z Moonem nas nie rozdzielili, on wsiadł do swojego grata i gdzieś pojechał, a ja… Musiałem przyjechać do ciebie. – Wzruszył ramionami.
-Dlaczego?
-Bo mam w dupie uprzedzenia Louisa, nie będzie więcej mną rządził, a wiesz czemu? – Znów pokręciłam przecząco głową. –Ponieważ mogę nie tylko odbić mu dziewczynę, ale również sprawić, że jego dotychczas popierdolone życie może zmienić się w istne piekło, bo nie pozwolę żeby rozstawiał mnie po kątach i traktował ciebie jak przedmiot. – Znów naparł swoimi ustami na moje, a ja z wrażenia upuściłam przedmioty trzymane w rękach na podłogę. Ogarnęłam się po chwili, tym samym odpowiedziałam na jego gest. Duże dłonie przeniosły się z moich ud na biodra, aby sekundę później wpełznąć pod moją bluzkę oraz pieścić zimnymi palcami moją już i tak rozgrzaną do czerwoności skórę.
Czy miałam wątpliwości? Czy zastanawiałam się może w tym momencie, czy moje zachowanie jest aby na pewno rozsądne? Co pomyśleliby o mnie moi bliscy? Odpowiedź na każde z tych pytań była oczywista – nie, dlatego nie protestowałam gdy zdarł za mnie koszulkę, a później resztę ubrań w mojej sypialni, mało tego zrobiłam to samo z jego ciuchami. 
_________________________________________
Wow to już dwudziesty trzeci rozdział, kiedy to tak szybko minęło?! 
Jest sprawa - BARDZO WAŻNA -, a mianowicie chodzi o to, że nie wyrobię się z tym ff, dlatego będzie druga część na tym właśnie blogu (to taka informacja... Uprzedzająca?) xd 
Mamy cholernie dużo Nayn, ale jest też wątek z Lessie + NIESPODZIANKA DLA #NAYN SHIPPER zajrzyjcie koniecznie do zakładki fabuła!! 
Jako, że byłam calusieńki tydzień chora miałam dużo czasu na przemyślenie tego bloga i... Cóż cholernie możecie się zdziwić, bo zakończenie może być pokopane i smutne...
Dziękuję wam za komentarze, których było 17 (w tym jeden z reklamą hoteli o.O, ale spoko xdd) 
Co jeszcze, hmm? O, wiem - jeśli chcecie możecie zadawać pytania bohaterom w odpowiedniej zakładce. 
To chyba wszystko. Także... Ten... Obserwujcie, KOMENTUJCIE i miłej niedzieli. 
Buźka, miśki ;** 

13 komentarzy:

  1. No way! Lubie Zayna no ale nie może być z Ness!
    Świetny x

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy... Super. .:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo! Cudo! Slodki Malik! :**
    Zapraszam na dangerous-road-malik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow świetny rozdział! Tyle się dzieje juz nie mogę doczekać się następnego i kiedy Louis dowie się prawdy! 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no, ale się fajnie dzieje... czekam na kolejny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojejć :o co to się dzieje tutaj? Ty mi dajesz Nayn, a ja tak bardzo pragne Lessie :(( uwielbiam to opowiadanie więc wiadomość o 2 części jest najlepszą jaką mogłaś ni przekazać :D smutne zakończenie? Ojejć #2 !
    Mam nadzieję, że dalej tak świetnie Ci pójdzie z tym ff, ale ja poważnie błagam o Lessie ! XD
    Strasznie Ci dziękuje bo wczoraj mnie odwiedziłaś i zostawiłaś komentarz! ❤
    Mam tylko pytanie: ile rozdziałów przewidujesz na ta część ?
    Kocham i całuje Natt xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie jeszcze będzie osiem, góra dziesięć i niestety zmartwię cię - będzie cholernie dużo Nayn (;( Jednak dwa rozdziały napiszę specjalnie dla ciebie z perspektywy Louisa tylko, że będą one pod koniec ;**

      Usuń
    2. Specjalnie dla mnie? :o zaczynam kochać Cię coraz bardziej ! <3 Zaczynam podejrzewać jak skończy się pierwsza część, ale nie będę tu spamować swoimi pomysłami XD powodzenia i czekam na Lou! <3
      Kocham Cie :**

      Usuń
  7. Tak bardzo kocham Nayn <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisz szybko rozdział bo nie moge się doczekać. LOOOOVCIAM<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział. Był zaj****ty. Dużo Nayn jej uwielbiam ich są super słodcy. Kocham tego bloga i nie mogę się doczekać nexta. PS cieszę się że będzie dużo Nayn. Ps2 życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Awww Nayn moments <3. Zayn i Ness razem są idealni.
    Lou mnie wkurza bo traktuje Ness przedmiotowo. No, ale cóż dupek zawsze pozostanie dupkiem.
    Będzie druga część ?! No to zajebiście bo uwielbiam to opowiadanie :)
    Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja