„Nie można zmusić serca by
wybierało rozsądnie. Samo podejmuje decyzje.”
Ness
Obudziłam się wtulona w Zayna, który mocno trzymał mnie
swoich ramionach, jakbym zaraz miała uciec lub zniknąć. Cóż… Nie miałam tego w
planach chociażby zważywszy na to, iż byłam w swoim mieszkaniu i to on był
gościem, którego podejrzewałabym o wyjście przed moim przebudzeniem.
-Mhm, siemasz, Blondyneczko.
– Mruknął zaspanym głosem, a następnie musnął delikatnie moje wargi. –Jak
spałaś? – Dalej z lekką chrypką, przewrócił się na bok wspierając na łokciu i
całą uwagę poświęcając mi.
-To było… Dobre, tak? – Zapytałam, aby się upewnić w przekonaniu,
że to co zrobiliśmy wczorajszej nocy nie było złe.
-Jeśli chodzi ci o…
-Chodzi mi o fakt, że pieprzenie się z tobą nie skończy
twojej przyjaźni z Louisem. Nie chcę, żebyś mnie za to obwiniał, ani on. Ja po
prostu…
-Ness, przecież to był tylko seks. A, co do Tomlinsona… Nie
dowie się, na pewno nie ode mnie.- Wzruszył ramionami, a ja nie kontrolując
siebie przyległam swoim nagim ciałem go niego i wpiłam się zachłannie w jego
wargi. –Lubię cie taką.
-Taką? – Zmarszczyłam brwi i odsunęłam się od Malika,
opierając łokcie na jego torsie. Patrzył mi prosto w oczy i uśmiechał się
naprawdę szczerze.
-Beztroską. – Założył moje rozkosmane włosy za lewe ucho.
–Lekkomyślną, odważną i bezwzględną. Taką, jakiej wczoraj obawiał się nawet
Jason, bo wiesz… Po twoim wyjściu nieźle się wkurwił i prawie zdemolował nam
chatę, krzycząc, że jeśli Lou nie zrobi z tobą porządku bez zastanowienia
ukręci ci łeb. – Uniosłam brwi. Cóż… Jestem pełna podziwu doboru słów przez tego
drania oraz gróźb jakie składa pod moim adresem. –Nie wyglądasz na przejętą.
-Bo się go nie boję. Boję się, co może zrobić Darcey, tobie,
Liamowi, Dani, Mattowi, a nawet tym trzem dupką; o siebie się nie obawiam.
-Ale ja tak i nie pozwolę temu chujowi skrzywdzić ciebie i
Darcey, masz moje słowo, Ness. – Pogłaskał mnie po głowie, a później przyciągnął
bliżej swojej klatki piersiowej, na której oparłam mój blond czerep. Leżałam w
ten sposób nasłuchując spokojnego bicia serca Zayna, który nadal miział mnie po
włosach i od czasu do czasu całował w czubek głowy.
-Zayn?
-Mhm?
-Obiecasz mi coś? – Oparłam brodę na jego mostku i lekko
trąciłam nosem jego żuchwę.
-Jasne, lubię ci obiecywać. –Uśmiechnął się, ale nie był to ten
typowy dla niego uśmiech. Był inny, taki… Chłopięcy. Wyglądał jak nastolatek,
który prowadził bezproblemowe życie - nigdy go takim wcześniej nie widziałam.
Nie martwił się o nic, po prostu leżał ze mną i myślał. Chciałam wiedzieć co
zaprząta jego umysł.
-Nie zapiszesz mnie w swoim dzienniku, prawda?
-Nie, Ness. – Odpowiedział bez zastanowienia. Uspokoił mnie
tym, ponieważ nie chciałam by traktował mnie jak jedną z tych swoich dziwek na
telefon, do których mógł zadzwonić w każdej porze dnia kiedy miał ochotę na
zaspokojenie swoich potrzeb łóżkowych. –Nigdy bym ci tego nie zrobił, obiecuję.
-Przyrzeknij, że tej obietnicy nigdy nie złamiesz. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Kiedykolwiek złamałem dane ci słowo?
-Tak. – Poderwał się gwałtownie z materaca, w ten sposób
sadzając mnie na swoich kolanach, a naszą odległość zmniejszając do minimum.
-Kiedy? – Warknął.
-Kiedy powiedziałeś Louisowi, że Jeremy mnie szantażuje.
Przysięgam, że jeśli napomniałeś o Darcey…
-Nie zrobiłbym tego, Ness.- Złapał za moje barki i lekko za
nie ścisnął. –Nie jestem, aż takim dupkiem.
-Wcale nie jesteś dupkiem. – Przejechałam wierzchem dłoni po
jego policzku oraz brodzie, które pokrywał kilkudniowy zarost. Pasował mu,
wyglądał pięknie.
-Przecież wiesz, jak traktuję laski, jak traktuję innych,
jak potraktowałem ciebie, gdy się martwiłaś. – Zdjął moją rękę, a później spuścił wzrok na pościel.
-Mam to wszystko w dupie, Malik. –Pokiwał głową, jakby nie mógł uwierzyć w to co przed sekundą
powiedziałam. –Dla mnie nie jesteś dupkiem, jesteś dobrym człowiekiem, który troszczy
się o mnie i moją córkę, dziękuję. – Owinęłam ramiona wokół jego pasa, po czym
przyległam do jego nagiego torsu swoją obnażoną klatką piersiową.
-Lubię cie, Blondyneczko,
nawet bardzo lubię.
-Ja ciebie też, Malik…
~***~
Po śniadaniu w kawiarni, w której pracuje dziewczyna mojego
brata, Zayn musiał wracać do domu, ponieważ zobowiązał się przeanalizować
jakieś plany. Nie mówił konkretnie o co chodzi, jednak prosił, żebym nie
zawracała sobie tym głowy, bo da sobie radę ze wszystkim, a wieczorem wpadnie
pooglądać bajki z Darcey.
Postanowiłam, że pójdę na lodowisko z racji tego, że moje wykłady zaczęły się dobre dwie godziny temu.
Postanowiłam, że pójdę na lodowisko z racji tego, że moje wykłady zaczęły się dobre dwie godziny temu.
W hali mama ćwiczyła z tą samą grupą dziewczynek, które
jakiś czas temu tak strasznie mnie dręczyły, żebym pokazała im jedne z
najtrudniejszych figur, a później nieco je poduczyła. Valerie stała oparta o
balustradę, dlatego zaszłam ją od tyłu i zasłoniłam oczy.
-Co do…?!
-Cześć, mamuś. – Cmoknęłam ją w policzek, a później oparłam
brodę na jej ramieniu głośno wypuszczając powietrze ustami.
-To ten twój przyjaciel, huh? – Zmarszczyłam brwi. –Ten,
który ostatnio przeszkodził ci w treningu i podważał regulamin. Zack, prawda? –Odwróciła się do mnie przodem, patrząc wzrokiem, którego nie potrafiłam
odszyfrować oraz skrzyżowanymi na piersi ramionami.
-On ma na imię Zayn, mamo. – Warknęłam, na co uniosła
zdziwiona brwi w górę. –Przepraszam, ale nie chciałam być zołzą, przepraszam.
-Przespałaś się z nim, prawda? – Pokiwała pionowo głową,
chcąc skłonić mnie do szczerych odpowiedzi.
-Skąd wiesz? Dlaczego podejrzewasz mnie o takie rzeczy? – Nie rozumiałam jej. W jaki sposób się domyśliła? Jakim cudem odgadła?
-Nessela... – Westchnęła głęboko. –Może nie jestem wzorową
matką, nie poświęcam ci więcej czasu niż tylko na lodowisku, ale jesteś moim
dzieckiem i widzę, kiedy coś cie martwi, a sytuacja z tym chłopakiem cie
przytłacza, Skarbie. – Złapała moje lodowate dłonie w swoje i przyłożyła do ust,
chuchając na nie ciepłym powietrzem. To takie… Niepodobne do niej. –Co cie
martwi?
-Nie chcę, żeby odszedł, bo bardzo go lubię. On też mnie
lubi, ale nie przeżyję, kiedy odejdzie. Nie chcę znów mieć złamanego serca,
jeśli nie mogę go mieć, pragnę, żeby tylko był, nawet bez zobowiązań.
Sama nie wiem, jaki miałam powód, w końcu nic złego nie zrobiłam z Zaynem, ale rozpłakałam się. Valerie zeszła z tafli, a później przycisnęła moją głowę do swojej piersi szepcząc do ucha, że nie powinnam płakać, bo jeśli mu na mnie zależy znajdzie sposób, żeby ze mną być chociażby miał podpisać pakt z samym diabłem. Tylko, że to też nie pomogło… Łzy lały się strumieniami z moich oczu. Pierwszy raz od trzech lat uprawiałam seks z mężczyzną, którego pragnęłam od chwili, kiedy zjawił się u mnie, aby wypytać o Darcey oraz mnie pocieszał, gdy łkałam w jego ramię, a teraz… Znów ryczę, bo jestem emocjonalną idiotką, która zbyt szybko się przywiązuje, mimo że nikt tego po mnie nie widzi.
Sama nie wiem, jaki miałam powód, w końcu nic złego nie zrobiłam z Zaynem, ale rozpłakałam się. Valerie zeszła z tafli, a później przycisnęła moją głowę do swojej piersi szepcząc do ucha, że nie powinnam płakać, bo jeśli mu na mnie zależy znajdzie sposób, żeby ze mną być chociażby miał podpisać pakt z samym diabłem. Tylko, że to też nie pomogło… Łzy lały się strumieniami z moich oczu. Pierwszy raz od trzech lat uprawiałam seks z mężczyzną, którego pragnęłam od chwili, kiedy zjawił się u mnie, aby wypytać o Darcey oraz mnie pocieszał, gdy łkałam w jego ramię, a teraz… Znów ryczę, bo jestem emocjonalną idiotką, która zbyt szybko się przywiązuje, mimo że nikt tego po mnie nie widzi.
Jestem jakąś psychicznie chorą kretynką, która widzi we
wszystkim ukryty motyw działania oraz ma przeczucie, że każdy napotkany
człowiek, do którego zdążyłam się przyzwyczaić chce tylko mnie skrzywdzić. To
naprawdę trudna dla mnie sprawa, aby okazywać uczucia po tym jak zostałam
potraktowana przez Tomlinsona. Nie zaufam po raz kolejny, nie pozwolę, żeby
ktoś mnie wykorzystał jak tanią dziwkę, której potrzebował, aby się
dowartościować i zabawić jej kosztem. Więcej mnie nie użyje, jako pionka w tej
pieprzonej grze, którą zwykł rozgrywać między mną, sobą i tą suką. Nie w tym
życiu. NIGDY.
-Nessela, może wrócisz do domu i odpoczniesz?
-Oszaleję w tym mieszkaniu, muszę pojeździć, muszę ćwiczyć
do mistrzostw. – Zgarnęłam włosy, a później spięłam je w wysoki koński ogon.
Włożyłam figurówki, a później weszłam na śliską nawierzchnię, po której
zaczęłam sunąć. Na początku jeździłam spokojnie, ale już po chwili wykonywałam
najtrudniejsze figury, które starałam się łączyć na wszystkie możliwe sposoby.
Kiedy byłam w tym miejscu i robiłam to, co naprawdę
uwielbiam, mój umysł był wolny… Od wszystkiego. Od Zayna, tego dupka – Louisa i
całej posranej sytuacji, która przez przypadek znów wpłynęła do mojego życia.
Nienawidzę tego bałaganu! Chcę normalnego życia! Chcę znaleźć faceta, który będzie mnie kochał taką jaka jestem, będzie mnie wspierał, opiekował się mną oraz Darcey, który zrobi wszystko, żebym była szczęśliwa z nim u boku. Czy wymagam, aż tak wiele? Czy to naprawdę tak dużo, że nikt nie jest w stanie spełnić tych warunków? Dlaczego jestem taka żałosna w swojej marnej egzystencji?!
Nienawidzę tego bałaganu! Chcę normalnego życia! Chcę znaleźć faceta, który będzie mnie kochał taką jaka jestem, będzie mnie wspierał, opiekował się mną oraz Darcey, który zrobi wszystko, żebym była szczęśliwa z nim u boku. Czy wymagam, aż tak wiele? Czy to naprawdę tak dużo, że nikt nie jest w stanie spełnić tych warunków? Dlaczego jestem taka żałosna w swojej marnej egzystencji?!
Nagle straciłam równowagę i runęłam na ziemię. Potwornie
bolał mnie tyłek, ale to było nic w porównaniu z lewą kostką. Szybko złapałam
się za kończynę, próbując przezwyciężyć ból oraz stłumić krzyk i łzy, które
znów cisnęły mi się do oczu. Próbowałam wstać, ale w chwili, kiedy starałam się stanąć
na stłuczonej nodze głośno zawyłam z bólu.
-Nessela! – Zaraz obok pojawiła się moja mama i pomogła
zdjąć mi łyżwy. –Pokaż. – Zaczęła naciskać na moją stopę, a ja syczałam pod
nosem. –Nessela, mówiłam, żebyś poszła do domu, teraz możesz znów nie wziąć
udziału w mistrzostwach.
-Mamo, nawet ze skręconą kostką pojadę, nic mnie nie
powstrzyma. Będziesz ze mnie dumna, obiecuję. – Valerie przytuliła mnie do
swojej klatki piersiowej, a następnie pocałowała w czubek głowy.
-Nawet bez tego jestem z ciebie dumna, córeczko.
Jest ze mnie… To niemożliwe! Przecież nigdy mi jeszcze tego nie powiedziała, to takie… Miłe. Czuję się tak dowartościowana, to cudowne uczucie wiedzieć, że ktoś docenia cie za twoją ciężką pracę.
Mama ujęła moją twarz w dłonie tylko po to, żebym mogła spojrzeć jej w oczy tak jak ona w moje.
-Jesteś śliczną młodą kobietą, która codziennie zaskakuje mnie coraz bardziej. Potrafisz pogodzić wszystko – studia, wychowanie córki oraz swoją pasję, jak ty to robisz dzieciaku, huh?
Czy ona właśnie miała łzy w oczach? To takie niewiarygodne, żeby Valerie Donavan płakała. Ta kobieta to najbardziej zagadkowa oraz twarda istota, jaka prawdopodobnie stąpa po ziemi, a teraz najzwyczajniej w świecie widzę jej szloch.
-Tak szybko dorosłaś i już nie potrzebujesz mnie, ojca, ani Adama.
Jest ze mnie… To niemożliwe! Przecież nigdy mi jeszcze tego nie powiedziała, to takie… Miłe. Czuję się tak dowartościowana, to cudowne uczucie wiedzieć, że ktoś docenia cie za twoją ciężką pracę.
Mama ujęła moją twarz w dłonie tylko po to, żebym mogła spojrzeć jej w oczy tak jak ona w moje.
-Jesteś śliczną młodą kobietą, która codziennie zaskakuje mnie coraz bardziej. Potrafisz pogodzić wszystko – studia, wychowanie córki oraz swoją pasję, jak ty to robisz dzieciaku, huh?
Czy ona właśnie miała łzy w oczach? To takie niewiarygodne, żeby Valerie Donavan płakała. Ta kobieta to najbardziej zagadkowa oraz twarda istota, jaka prawdopodobnie stąpa po ziemi, a teraz najzwyczajniej w świecie widzę jej szloch.
-Tak szybko dorosłaś i już nie potrzebujesz mnie, ojca, ani Adama.
-Mamuś, nie płacz. – Załkałam. –Nadal jestem twoją małą
córeczką, która potrzebuje pomocy.
Teraz płakałyśmy obie, a powodem tego był… Kogo ja oszukuję, nie było konkretnej przyczyny tylko małe rzeczy, które kumulowały się w nas i nie pozwalały dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.
Teraz płakałyśmy obie, a powodem tego był… Kogo ja oszukuję, nie było konkretnej przyczyny tylko małe rzeczy, które kumulowały się w nas i nie pozwalały dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.
-Wiem, Skarbie, ale znasz mnie, ja nie potrafię ci doradzić tak
jak tata. – Spuściła głowę, zagryzając przy tym dolną wargę, aby bardziej się
nie rozkleić.
-Nie mów mu, ale ty lepiej przytulasz. – Szepnęłam zgodnie z
prawdą, na co kobieta zaśmiała się.
Mój ojciec to naprawdę niesamowity człowiek, któremu bardzo dużo zawdzięczam. Zawsze był przy mnie, wspierał, motywował do dalszej pracy nad sobą, rozpieszczał, pilnował dosłownie cały czas, kochał najbardziej na świecie i okazywał to poprzez częste przytulanie oraz spędzanie ze mną swojego wolnego czasu; ale jego uściski były tak delikatne, jakbym była maleńką laleczką z porcelany, której bał się zrobić krzywdę. Mama przytulała mocno, pewnie… Chciała przekazać w ten sposób swoją niezwykłą siłę mi. Uwielbiałam takie uściski – lubię czuć, że druga osoba przy mnie jest.
Mój ojciec to naprawdę niesamowity człowiek, któremu bardzo dużo zawdzięczam. Zawsze był przy mnie, wspierał, motywował do dalszej pracy nad sobą, rozpieszczał, pilnował dosłownie cały czas, kochał najbardziej na świecie i okazywał to poprzez częste przytulanie oraz spędzanie ze mną swojego wolnego czasu; ale jego uściski były tak delikatne, jakbym była maleńką laleczką z porcelany, której bał się zrobić krzywdę. Mama przytulała mocno, pewnie… Chciała przekazać w ten sposób swoją niezwykłą siłę mi. Uwielbiałam takie uściski – lubię czuć, że druga osoba przy mnie jest.
-Dobra, dość tego użalania się. – Jej usta opuścił śmiech,
podczas którego otarła swoje lekko opuchnięte oczy, a później wstała
wystawiając w moją stronę dłoń. –Zimno mi w tyłek. – Mruknęła z grymasem na
twarzy przy okazji rozbawiając mnie. –Dasz radę wstać?
-Spróbuję. – Z pomocą rodzicielki podjęłam próbę ustawienia
się do pionu, ale z marnym efektem, dobrze, że zdążyłam złapać się barierki.
-Aiden! – Co?! Po co go woła?!
-Wołała pani? – Zapytał wchodzący do hali szatyn.
Miał dziś na sobie ciemne jeansy, czerwoną koszulkę, która była widoczna dzięki rozpiętej katanie.
Miał dziś na sobie ciemne jeansy, czerwoną koszulkę, która była widoczna dzięki rozpiętej katanie.
-Tak, zawieziesz moją córkę do szpitala.
Czy ta kobieta zwariowała?! Jeszcze kilka dni temu – dosłownie siedem – spotkaliśmy się i wymieniliśmy kilka chłodnych zdań, które przypominały bardziej spotkanie biznesowe niż przyjacielskie.
Czy ta kobieta zwariowała?! Jeszcze kilka dni temu – dosłownie siedem – spotkaliśmy się i wymieniliśmy kilka chłodnych zdań, które przypominały bardziej spotkanie biznesowe niż przyjacielskie.
-Okay. – Oznajmił ochoczo, a później jednym płynnym ruchem
wszedł na lód i wziął mnie w ramiona niczym pannę młodą. Zszedł z śliskiej
nawierzchni, a z trybun zabrał moją kurtkę, kierując się w stronę wyjścia z hali.
Nie odzywając się do mnie, przeszedł na parking i odnalazł swojego czarnego
Range Rovera, którego otworzył oraz usadowił mnie na fotelu pasażera. –Ubierz
się, bo zamarzniesz. – Rzucił bez jakichkolwiek emocji w głosie, w tym samym
czasie podając mi płaszczyk. Wykonałam jego polecenie, ale nie dlatego, że mi
kazał tylko było mi strasznie zimno. Nawet nie zorientowałam się kiedy
mężczyzna zasiadł za kierownicą i odpalił silnik. Wycofał, a później już jechał
w kierunku szpitala.
Jego styl jazdy zdecydowanie różnił się od tego, który
preferował Zayn czy chociażby Louis. Prowadził spokojnie, nie popisywał się i
nie śpiewał pod nosem, mimo iż z radia leciały na pewno znane mu piosenki. Nie
potrafiłam wysiedzieć w tej krępującej ciszy, dlatego musiałam coś zrobić, bo
zaraz oszaleję.
-Jesteś zły. – Stwierdziłam, a on spojrzał na mnie kątem oka.
–Aiden, ja naprawdę nie mam lekkiego życia, jak mogłoby się niektórym wydawać.
-Ness, nie mam ochoty…
-Wysłuchaj mnie, a później powiedz, jakbyś zareagował gdybym
powiedziała ci to wszystko od razu, zaraz po przyjeździe, gdy się poznaliśmy,
okay? – Powoli zaczął mnie irytować. O co, do cholery mu chodzi z tym obrażaniem
się? Nie jestem jego dziewczyną, a on nie będzie mną sterować jak Tomlinson.
-Dobra. – Westchnął zrezygnowany.
-W wieku szesnastu lat zaszłam w ciążę z gościem, który mnie
zdradził z jakąś tanią dziwką. Wyjechałam do Włoch, gdzie trochę czasu zajęło
mi pozbieranie się, po trzech cholernych latach wróciłam, ale przez cholernego
gnoja poszłam do mojego byłego chłopaka i zrobiłam mu awanturę, żeby nie
zbliżał się do mnie, czego oczywiście nie zamierza spełnić. Mój znajomy trafił
do szpitala, gdzie walczył o życie, a później był w śpiączce podczas gdy moja
przyjaciółka przez bite półtora tygodnia siedziała i płakała, a ja nie
wiedziałam jak mam jej pomóc. Po tym jak się wybudził, Zayn trafił do szpitala,
gdzie był operowany. Jeden idiota mnie szantażuje grożąc, że skrzywdzi Darcey,
jeszcze inny chce mnie zabić, ale wiesz co? Jest jeszcze ktoś, kto pisze
Malikowi SMSy, w których straszy, że skrzywdzi Darcey i mnie. Ale heej, nie
martw się mam jeszcze studia, treningi oraz córkę, którą muszę się opiekować i
chronić. Przecież to takie przyziemne sprawy, co drugi człowiek na świecie
prowadzi tak nudne życie jak moje… Dlatego wybacz mi, Aiden, że nie chciałam
wciągać cie do tego syfu. Przepraszam, że jesteś aż tak głupi i myślisz, że cie
spławiam. – Dokończyłam głośno sapiąc, ponieważ to streszczenie mojego życia
kosztowało mnie sporo wysiłku.
Sama nie wiedziałam, co było powodem wyznania mu prawdy, ale
czułam, że muszę to zrobić. Nie chciałam, żeby on jak i reszta ludzi traktował
mnie jak bogatą, nadętą oraz pyszną panienkę, której jedynym zmartwieniem jest
dobór odpowiednich butów do sukienki. Powinien wiedzieć, że pomylił się w
osądzie mnie, a teraz miałam satysfakcję z tego, że go w tym uświadomiłam.
Pojazd zatrzymał się przed wejściem do tego samego szpitala,
w którym kilka dni temu był Liam oraz Zayn. Szybko wyskoczyłam z samochodu i z
bólem dokuśtykałam do recepcji, na której stała jakaś blondynka.
-Dzień dobry. – Uśmiechnęła się promiennie, dlatego z lekką
trudnością, ale odwzajemniłam jej miły gest. –W czym mogę pomóc?
-Poślizgnęłam się na lodowisku i teraz odczuwam ból w
kostce.
-Ness, powinnaś na mnie poczekać. – Oznajmił lekko zasapany
Aiden, który teraz zbliżał się do mnie. Nie zwracałam jednak na niego swojej
uwagi, tylko poświęcałam ją tej dziewczynie, która była niewiele starsza ode
mnie.
-Cześć Mary, doktor Flynn jest teraz zajęty?… Świetnie, bo
właśnie zgłosiła się dziewczyna, która ma problem z nogą… Tak, tak zaraz ją
przywiozę… Dzięki. – Rozłączyła się, a później wyszła zza kontuaru i złapała za
wózek inwalidki. Wbrew mojej woli usadziła mnie na nim i nie zważając na
protesty, które co chwila opuszczały moje usta, zawiozła mnie do windy. Kiedy
owa maszyneria się zatrzymała na czwartym piętrze, pchnęła znów pojazd, a
zatrzymała go dopiero w sali trzysta dwadzieścia.
-Witaj, ty pewnie jesteś moją nową pacjentką. – Uśmiechnął
się starszawy facecik, który podszedł oraz pomógł mi wstać, po czym usadowił na
kozetce. –Jestem doktor Flynn, a ty?
-Ness. – Mruknęłam. –Czy ten wózek był konieczny? – Skierowałam się w kierunku blondynki, ale ona jedynie posłała mi uśmiech i
wyszła.
-Dobrze Ness, powiedz jak to się stało?
-Jeździłam na łyżwach i przygotowywałam się do mistrzostw,
które odbędą się już w styczniu.
-Dobrze, pokaż mi stopę, a kiedy będę sprawdzał czy wszystko
jest w porządku, powiedz czy boli, dobrze? – Co on ma z tym dobrze?
-Okay. – Dziadek ujął moją nogę, a później tak jak wspominał
naciskał w wielu miejscach. Nie bolało mnie nic dopóki nie złapał za wierzch,
dlatego syknęłam. –I co jest złamana czy skręcona?
-Nie, moja droga, raczej obita, dlatego zalecam ci, żebyś
zaraz po przyjeździe do domu obłożyła stopę lodem.
-To wszystko?
-Tak.
-Och, w takim razie dziękuję, doktorze Flynn. – Obdarzyłam go
przyjaznym oraz wdzięcznym uśmiechem, a przed wyjściem na korytarz, powiedzeniu
dziękuję oraz dowiedzenia i zamachałam jeszcze dłonią. Wyszłam z gabinetu, a na
korytarzu czekał już na mnie Aiden.
Szatyn podszedł do mnie i złapał za mój łokieć, jednak wyrwałam się spod jego silnego uścisku.
-Obejdzie się bez twojej pomocy.- Żachnęłam i lekko kulejąc wyszłam ze szpitala.
Nagle poczułam szarpnięcie, a kilka sekund później stałam oko w oko z wściekłym Aiden’ m. W jego tęczówkach lśniły iskierki furii. Jego dłonie zacisnęły się na moich ramionach, dlatego syknęłam.
Szatyn podszedł do mnie i złapał za mój łokieć, jednak wyrwałam się spod jego silnego uścisku.
-Obejdzie się bez twojej pomocy.- Żachnęłam i lekko kulejąc wyszłam ze szpitala.
Nagle poczułam szarpnięcie, a kilka sekund później stałam oko w oko z wściekłym Aiden’ m. W jego tęczówkach lśniły iskierki furii. Jego dłonie zacisnęły się na moich ramionach, dlatego syknęłam.
-Nie ignoruj mnie, Ness.- Wycedził rozjuszony, wzmacniając
uścisk. –Nie tylko ty masz za znajomych skurwieli jak Zayn. – Zmarszczyłam brwi.
Czy on w tej chwili próbował mi grozić?
-Puść mnie. – Powiedziałam spokojnie, starając się nie
okazywać strachu.
-Zamknij się, bo mam już dość grania miłego gościa dla
ciebie, jarzysz?!
-Powiedziała, żebyś puścił. – Szatyn został odepchnięty
przez… Zayna. Skąd on się tutaj pojawił? Kto mu powiedział, gdzie jestem?! To
jakaś głupia gra?! W co ja znowu się wpakowałam?!
-Nie wtrącaj się, Malik. – Warknął. –Mamy do pogadania z
Ness.
-Mów śmiało, chętnie posłucham, co masz do powiedzenia mojej
dziewczynie. – Skrzyżował ręce na piersi, a później popatrzył na niego spokojnie,
mimo iż wiedziałam, że w środku kipiał ze złości. –No, mów, Aiden, czekam. – Wzruszył ramionami.
-Nie twój pierdolony interes. – Rzucił na odczepne i chciał odejść,
ale Zayn przeszkodził mu w tym łapiąc za bark i szarpiąc.
-Powiedz temu chujowi, kimkolwiek jest, żeby przestał
wystawiać mnie na próbę i nie wysyłał więcej tych SMSów, bo prędzej czy później
go znajdę, a wtedy nie będzie już tak kolorowo, jarzysz?
-O czym ty pierdolisz? – Zaśmiał się nerwowo, w czym
zawtórnował mu dwudziestojednolatek z tym wyjątkiem, że jego śmieszek był
kpiący.
-Przestań śledzić Ness i robić jej zdjęcia oraz wysyłać je
do tego psychola, bo oberwiesz za niego, rozumiesz?
-Odpierdol się. – Chłopak szybko czmychnął do swojego
samochodu, po czym odjechał.
-Wszystko gra? – Przytaknęłam. –Po co byłaś w szpitalu, coś
ci się stało?
-Wywróciłam się na lodowisku, ale wszystko w porządku. – Machnęłam ręką. –Co ty tutaj robisz? –Zagryzł dolną wargę oraz zmarszczył brwi.
–Śledziłeś mnie?! – Otworzyłam usta ze zdziwienia, mimo iż w środku cieszyłam się
jak mała dziewczynka.
-Niee. – Mruknął wysokim tonem, na co uniosłam brwi. –Okay,
może, ale to nie zmienia faktu, że gdyby nie ja ten chuj coś by ci zrobił. – Pochylił głowę, żeby spojrzeć mi w oczy, a później szybko musnął moje usta.
–Chodź, zawiozę cie do domu. – Zarzucił ramię na moje barki cichutko przy tym
sycząc, nadal go bolało po operacji. Otworzył mi drzwi Bugatti, a później
usiadł na fotelu kierowcy.
-Skoro mnie śledziłeś…
-Obserwowałem z daleka, okay? Jest apka w telefonie znajdź
dziecko.
-A więc najpierw awansowałam z przyjaciółki na dziewczynę, a
teraz zostałam zdegradowana do pozycji twojego dziecka, tak? – Fuknęłam
oburzona.
-Co powiedział lekarz?
-Och, nie zmieniaj tematu, Malik! – Trzepnęłam go w zdrowe
ramię. –Powiedz mi jedną rzecz, okay? – Przytaknął, jednak całą uwagę skupiał
na drodze. –Kim dla siebie teraz jesteśmy?
-A kim chciałabyś dla mnie być? – Co?!
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że Zayn jest o wiele bardziej skomplikowany od Louisa, bardziej porąbany. Kim chcę dla niego być?! To chyba jasne, ale skoro chce się bawić w takie gierki… Proszę bardzo, grajmy!
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że Zayn jest o wiele bardziej skomplikowany od Louisa, bardziej porąbany. Kim chcę dla niego być?! To chyba jasne, ale skoro chce się bawić w takie gierki… Proszę bardzo, grajmy!
-Znajomą. – Wzruszyłam ramionami.
-Spoko. – Odpowiedział niewzruszony.
-Spoko?!
-Tsa, spoko. Ja się dostosuję do ciebie. – Prychnęłam. –No,
co? – Spojrzał na mnie, a na jego ustach błąkał się cień uśmiechu.
-Gówno, Malik! Jesteś porąbany. – Pokręciłam głową z
niedowierzania na boki.
Taki skomplikowany…
Taki skomplikowany…
-Myślałem, że jestem idiotą, głupim gówniarzem i
lekkomyślnym palantem, tak powiedziałaś.
-Przestań ze mną pogrywać, nie mam na to ochoty.
-Przecież sama zaczęłaś, nie złość się, dziewczyno. –A więc jednak!
Uśmiechnęłam się, a później dosłownie rzuciłam się na niego i pocałowałam. Był zdziwiony, ale szybko zareagował. Nie sądziłam, że usadzi mnie na swoich kolanach, a co w tym wszystkim najbardziej zadziwiające dalej prowadził oraz mnie całował. To takie niebezpieczne, ale i… Podniecające. Nigdy tego nie robiłam… Nigdy nie całowałam się w ten sposób, a on mimo masowania mojego podniebienia językiem skutecznie wyprzedzał innych uczestników ruchu drogowego. Woah.
Uśmiechnęłam się, a później dosłownie rzuciłam się na niego i pocałowałam. Był zdziwiony, ale szybko zareagował. Nie sądziłam, że usadzi mnie na swoich kolanach, a co w tym wszystkim najbardziej zadziwiające dalej prowadził oraz mnie całował. To takie niebezpieczne, ale i… Podniecające. Nigdy tego nie robiłam… Nigdy nie całowałam się w ten sposób, a on mimo masowania mojego podniebienia językiem skutecznie wyprzedzał innych uczestników ruchu drogowego. Woah.
Oderwał się na chwilę ode mnie, a później uśmiechnął chytrze
i odgarnął niesforny kosmyk, który założył za kucyk. Zmienił bieg i dodał nieco
więcej gazu, nadal trzymając mnie na swoich udach.
-To było…
-Dobre, tak? – Powtórzył moje słowa z rana, a ja zawstydzona
schowałam twarz w jego ramieniu.
-Tak. – Mruknęłam. –Robiłeś to kiedyś?
-Nie, ale widziałem na filmie i chciałem spróbować.
-Szybcy i wściekli, huh? – Przytaknął, a później zaparkował
pod moim blokiem. Otworzył drzwi, a ja wysiadłam pierwsza, po mnie Zayn.
-Dasz radę iść?
-Nie jestem kaleką, Malik, ale w ramach upewnienia się
możesz złapać za moją rękę. – Parsknął śmiechem, później splótł nasze palce
razem. Otworzył na pomocą kluczy drzwi główne, a później te od mojego
mieszkania, gdzie… Paliło się światło. Adaś! Jasna cholerna.
-Ness, to ty?!
-Tak, Adam! – Zagryzłam dolną wargę, bo bałam się reakcji
brata na widok mnie z mulatem.
-Chodź na obiad! Mam coś dla ciebie! – Wzięłam głęboki
oddech, a następnie pociągnęłam za sobą bruneta.
W kuchni na krześle barowym siedziała już Darcey i rysowała coś podczas, gdy Adam sprawdzał smak sosu do spaghetti.
-Co on tu robi?- Warknął w kierunku dwudziestojednolatka.
W kuchni na krześle barowym siedziała już Darcey i rysowała coś podczas, gdy Adam sprawdzał smak sosu do spaghetti.
-Co on tu robi?- Warknął w kierunku dwudziestojednolatka.
-Podwiózł mnie, bo byłam w szpitalu. – Uniósł brwi, nie za
bardzo wierząc w prawdziwość moich słów, ale przecież nie kłamałam. –Wywróciłam
się na łyżwach, możesz zapytać mamy. – Wzruszyłam ramionami. –Ale teraz mów, co
dla mnie masz?- Szatyn wręczył mi kremową kopertę, którą otworzyłam i zaczęłam
lustrować, z każdym przeczytanym słowem na moich ustach pojawiał się coraz
to większy uśmiech dumy z niego. –To
niesamowite, Adaś! – Przyległam do niego ciałem i mocno uściskałam.
-Dzięki, Nessiu. Jeśli chcesz możesz zabrać też Malika. – Mruknął od niechcenia, całując czubek mojej głowy. –Muszę lecieć, jestem
umówiony z Marisą. – Pocałował mnie w policzek, a później Darcey w czoło, jednak
nim wyszedł rzucił jeszcze do Zayna, że jeśli mnie skrzywdzi to pożałuje.
Zostaliśmy we trójkę. Zjedliśmy obiad na kolację, a później
z miską popcornu usiedliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy „Śpiącą Królewnę”,
ponieważ dziś film miała wybierać moja córka.
Zayn leżał na całej długości sofy opierając głowę o moje
uda, Skrzat siedział na jego brzuchu,
a ja bawiłam się włosami mulata oraz przykładałam lód do stłuczonej stopy. To
było takie zwykłe, a jednocześnie niesamowite. Czułam się normalna, szczęśliwa.
Czułam się… Dobrze.
____________________________________
Cholera, to chyba najlepszy rozdział do tej pory i jestem z niego naprawdę dumna. Liczę, że wam również przypadnie do gustu.
Mamy przyjemny początek, załamanie, zdradę i słodką końcówkę. Kurczę... Naprawdę jestem zadowolona - chyba pierwszy raz, co jest istnym cudem. Po prostu... Jeszcze piosenka Rihanny... Uwielbiam ją!
Dziękuję wam za komentarze i byłabym wdzięczna jeśli ktoś polecił tego bloga dalej, aby było więcej czytelników - nie twierdzę oczywiście, że 51 obserwujących to mało. Co to to nie! Po prostu...
Co mogę jeszcze napisać?
To raczej wszystko, miłej niedzieli.
Buźka, miśki ;**
Aaaaaaa <3 zdecydowanie mój ulubiony rozdział *.* super Ci wyszedł <3 Olls :***
OdpowiedzUsuńCzyżbyś zaczęła przekonywać mnie do Zayna
OdpowiedzUsuńHej jak Ci się to udało ?
Chociaż i tak jestem ciekawa co zrobi dalej Louis i czy spróbuję ją odzyskać
I czy dowie się o Darcey
Genialny
Buziaki
Ściskam
Mela
Dużo weny <3
Również miłej niedzieli
Jezu! Genialny rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńDo następnego xx
Świetny! ciekawe jak długo będzie trwała ich sielanka? I Aiden nie spodziewałam się ;o
OdpowiedzUsuńOj chyba masz racje że to najlepszy rozdzial.. xD next :3
OdpowiedzUsuńNajlepszy ♥
OdpowiedzUsuńKocham wielbię szanuję 😍
OdpowiedzUsuńKurczaki :o NESS! Biedactwo ty moje! Dobrze, że to tylko stłuczenie! Zayn słodziaku :* rozdział poważnie świetny, tylko jestem zła! Aiden co z tobą nie tak?! :o niby taki milusi i wgl, a tu taki szok! Podeszłaś mnie! :)) Czyżby Adaś zakończył prace nad swoim projektem? Tęsknie za Darcey ! Chce jej więcej! :**
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Natt ❤
Genialny jak zawsze ♥♥♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział jak zawsze. Masz racje najlepszy. Było mnóstwo Zayna i Ness. Kocham ich są cudowni. Pasują do siebie. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńNiesamowity; ciekawa jestem jednak reakcji Louisa...; czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńAiden?! Tego sie nie spodziewalam... Rozdzial super :-) czekam na next:-)
OdpowiedzUsuńSłodko x tak btw where is Lou?:)
OdpowiedzUsuńSzybcy i Wściekli! Jeeej!
OdpowiedzUsuń