sobota, 28 marca 2015

27. All About You



„Jestem Twoją największą wielbicielką . Czy chciałbyś podpisać się na moim sercu?”



Ness

Wstałam naprawdę wypoczęta, jednak mój uśmiech szybko znikł z moich ust, gdy zorientowałam się, że Zayna nie ma obok. Przez myśl przechodziły mi najczarniejsze scenariusze poczynając od zwykłego wyjścia, a kończąc na tym, iż ten gnojek Louis się dowiedział i zrobił drakę.
Nie byłam z Malikiem jakoś szczególnie długo, ale zakochałam się w nim nawet bardziej niż w Tomlinsonie. Byłam pozytywniej nastawiona, nie obawiałam się przyszłości oraz tego, co mi przyniesie tylko cieszyłam się, że mogę po raz kolejny kochać, czuć się potrzebna i chociażby uśmiechać się bez powodu widząc zakochaną parę kroczącą przez ulicę, niezależnie od tego czy to dwójka nastolatków czy staruszków.
Miłość jest piękna! Niby to tylko zwykle uczucie, które łączy dwie zbłąkane dusze w jedność, ale ma w sobie magię. Sprawia, że na nic nie zwracasz uwagi po za osobą, którą kochasz. Możesz kroczyć z ukochanym podczas bardzo drobnego deszczyku, ale dopiero po dłuższym czasie okazuje się, że przesiąkłaś do suchej nitki. To tak jakby… Cały czas była wiosna, a ty codziennie budzisz się na nowo do życia, jak przyroda po mroźnej zimie. Właśnie do takiego stanu doprowadza mnie Zayn.
Poderwałam się niechętnie z łóżka i podreptałam do kuchni, z której dochodziła cicha melodia z radia oraz rozmowa. Stanęłam w przejściu, opierając się o futrynę oraz przyglądałam się scenie przede mną z wielkim uśmiechem na ustach. On wcale mnie nie zostawił!
Malik stał przed blatem w samych spodniach, a na brązowej powierzchni mebli po turecku siedziała najpiękniejsza istotka na calutkim świecie. Dziewczynka podpierała prawy policzek swoją rączką, od czasu do czasu ziewając, jednakże bacznie obserwując poczynania mulata, który smażył naleśniki. Mogłabym oglądać taki widok w nieskończoność. Nagle wzrok Darcey powędrował na mnie, a na malutkich usteczkach pojawił się szeroki uśmiech, dlatego przyłożyłam palec wskazujący do swoich warg, pokazując jej, aby nic nie mówiła. Na paluszkach zaszłam od tyłu dwudziestojednolatka tylko po to, aby objąć go w pasie  i musnąć jego prawą łopatkę kilka razy.
-Ness. – Mruknął, a czterolatka zachichotała.
-Czemu mnie nie obudziłeś? – Mężczyzna szybko rozerwał mój uścisk i przeciągnął mnie do przodu, w ten sposób stałam z nim twarzą w twarz.
-Uroczo wyglądasz jak śpisz, po za tym Skrzat przyszedł, bo miał zły sen. – Spojrzał na nią, co również uczyniłam, a ramach odpowiedzi zobaczyłam jedynie smutnie przytaknięcie z wydętą wargą.
-Co ci się śniło, Myszko? – Odsunęłam się od Zayna i podeszłam do córki, którą wzięłam na ręce. Szatynka wtuliła się we mnie, opierając policzek o mój bark.
-Nie będę jadła szpinaku. – Mruknęła niezadowolona. –Nie chcę mieć zielonych zębów. – Zachichotałam pod nosem, widząc znudzoną minę Malika.
-Darcey, mówiłem ci, że to głupie. Zawsze możesz umyć zęby. – Westchnął bezsilny.
-A jeśli skończy mi się pasta? – Zagryzłam dolną wargę, aby nie wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. –Co wtedy?
-Kupię ci nową tubkę, może być?
-Skąd wiesz, jaki lubię smak?
-Skrzacie, nie lubię, gdy ludzie z rana są marudami, dlatego…
-Czemu palisz papierosy? – Odchylił głowę do tyłu głośno jęcząc z wyczerpania.
-Lubię. – Wzruszył ramionami. –Po za tym to mnie uspokaja, zawsze palę przy kawie… Zresztą, nie zmieniaj tematu, młoda damo, rozmawialiśmy o głupim szpinaku i paście do zębów!
-Jesteś wredny. – Zmarszczyła nosek, a ja pękłam. Śmiałam się naprawdę głośno, a kpiące spojrzenie mulata nie robiło na mnie wrażenia. Byli przekomiczni.
-Darcey, nie mów tak do Zayna. – Mruknęłam, gdy odrobinę się uspokoiłam. –Jest od ciebie starszy, dlatego go szanuj.
-Jak ciebie?
-Tak, przeproś go za swoje zachowanie. –Postawiłam ją na panelach, a szatynka podeszła nieśmiało do wysokiego bruneta, po czym przyległa do jego nogi mocno tuląc. Malik schylił się, żeby wziąć ją na ręce oraz wstać. Czterolatka objęła jego szyję, którą ścisnęła mówiąc przepraszam.
-Nie szkodzi, siadajcie do stołu. – Według polecenia zasiadłyśmy na drewnianych krzesłach, a dwudziestojednolatek podał cały talerz naleśników, nutellę i dżemy. –Muszę lecieć, Ness.
-Przyjdziesz do nas na wigilię?
-Chciałbym, ale zawsze spędzam ją z Louisem i resztą. – Wzruszył ramionami. –Widzimy się za trzy dni? –Ze smutkiem przytaknęłam.
Brązowooki pochylił się nade mną i musnął moje usta, po czym poszedł do mojej sypialni, by po chwili wyjść ubranym. Rzucił jeszcze krótkie do zobaczenia i wyszedł zamykając drzwi.
-To co dziś będziemy robić? – Zapytałam, wycierając szatynce usta oraz policzek z orzechowego musu.
-Kupisz mi pieska?
-Darcey... – Westchnęłam.
Ile razy można powtarzać jedno i to samo? To takie męczące, ale również trudne wytłumaczyć czteroletniemu dziecku, jaka jest przyczyna tego, że nie może mieć własnego zwierzątka.
-Mamusiu, proszę. – Zrobiła tą swoją minkę zbitego psiaka, a mnie zmiękło serce.
Wyglądała dokładnie tak jak Tomlinson… O nie! Nie dam się nabrać! Już ja doskonale znam tą sztuczkę, ona chce mnie załatwić w taki sam sposób jak jej ojciec. Nie tym razem!
-Nie ma opcji, Smerfie. – Zawinęłam usta w wąską linijkę, po czym pokiwałam głową na boki w celu utwierdzeniu ją w tym fakcie, że nie dostanie szczeniaka.
Jestem odpowiedzialną kobietą, potrafię podejmować dorosłe decyzje i muszę przede wszystkim troszczyć się o córkę, która jest moim całym światem. Zrobiłabym wszystko, żeby tylko była bezpieczna, nawet… Zostawiłabym Zayna.  
-Opowiesz mi o tacie? – Już wolę wrócić do tematu tego psa.
Chryste, Darcey  potrafi być czasem naprawdę denerwująca jak Louis.
-Okay... – Westchnęłam. –Co chcesz wiedzieć? – Spojrzałam na nią z zainteresowaniem. Szatynka złapała swoją twarz w dłonie i oparła łokcie na blacie stołu, patrząc na mnie w skupieniu.
-Jest ładny? – Wywróciłam oczami.
-Tak.
-A wysoki?
-Niewiele wyższy ode mnie.
-A co lubi robić? – Pieprzyć dziwki! To jego ulubione zajęcie, oczywiście po za niszczeniem mi życia oraz psychiki.
-Lubi wyścigi samochodowe, sporty walki, czasami lubił śpiewać i łamać zasady.
-Jaki on jest? –Egoistyczny dupek w ładnym opakowaniu, który myśli, że cały świat należy do niego!
-Spontaniczny i bardzo… Specyficzny. Ma trudny charakter i trudno z nim znaleźć wspólny język oraz ciężko go przekonać do swoich racji.
-A jaki lubi kolor?
-Czerwony.
Ta zabawa trwała około półtorej godziny. Darcey pytała nawet o najmniejsze szczegóły, jak na przykład czy Tomlinson też ma pieprzyk na prawym obojczyku tak jak ona, czy chociażby o to gdzie się poznaliśmy. Czy był kiedyś na moich zawodach i inne bzdety, które nie miały dla mnie już znaczenia. Wyleczyłam się z tej bezsensownej obsesji na jego punkcie i czułam się jak nowo narodzona.
Około godziny dwunastej poszłyśmy do willi moich rodziców, ponieważ chciałyśmy jeszcze trochę pomóc w przygotowaniach do kolacji wigilijnej. Zabrałyśmy prezenty dla George’ a, Valerie, Adama, Cecilii oraz Roberto, który był naszym lokajem i na piechotę, spacerkiem ruszyłyśmy do domu. Cała trasa zajęła nam około trzydziestu minut.  
Wewnątrz panował gwar, a moja mama z Cecilią biegały po całym domu i dopinały wszystko na ostatni guzik, tata z Adamem stroili dom, w czym pomagał im Roberto. Dołączyłam się do pomocy kobietom, a moja córka postanowiła z Adasiem stroić choinkę oraz poręcz. Przygotowania były naprawdę długie, mimo iż już wczoraj zaczęliśmy.
Święta w naszej rodzinie zawsze są obchodzone z wielkim hukiem. Jest dużo jedzenia, żywa choinka, pod którą leży masa prezentów i oczywiście ta niesamowita atmosfera! Uwielbiam ten czas, a zwłaszcza, gdy spędzamy go razem. Jest po prostu tak… Idealnie.
Równo o dziewiętnastej usiedliśmy do wieczerzy. Tata odmówił modlitwę i dopiero później – wreszcie – mogliśmy jeść. Cały tydzień robiłam sobie miejsce na te przepyszne dania, które przygotowała Cecilia, a dziś wreszcie mogę się najeść.
Nagle mój telefon wydał z siebie wibracje, dlatego dyskretnie wyjęłam aparat z kieszeni spódniczki i otworzyłam wiadomość, której nadawcą był mój chłopak.
Od: Zayn
Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz Z
„Zabijesz?” O co tutaj chodzi? Niby dlaczego miałbym go pozbawiać życia? Przecież niczego złego nie zrobił. Nie rozumiem.
Do: Zayn
Dlaczego miałabym?
Od: Zayn
^^
Co za matoł. Najpierw podsyca we mnie tą cholerną ciekawość, a teraz nic nie chce powiedzieć. To zupełnie jakby pokazał dziecku lizaka, a później zjadł go na jego oczach, patrząc jak to bezbronne maleństwo płacze.
-Dobra, czas na prezenty! – Odparł z entuzjazmem mój brat, a później razem z Darcey pobiegli pod drzewko przyozdobione w różnego rodzaju bombki i inne ozdoby. Jak mieliśmy w zwyczaju Adam czytał liściki, a czterolatka podawała ostrożnie każdemu pakunek.
W ten oto sposób mój ojciec dostał srebrne spinki do mankietów od mamy, od Cecilii oraz Roberto ręcznie obity skórą dziennik, Donavan podarował George’ owi – jak każdemu oprócz swojej chrześnicy i mamy oczywiście – parę śmiesznych skarpet, a ode mnie oraz Skrzata dostał wieczne pióro z wygrawerowanym imieniem.     
Valerie znalazła pod choinką breloczek z łyżwą od najukochańszego syna, brylantowe kolczyki od ojca, bransoletkę ode mnie oraz córki, a od gosposi i lokaja jedwabną apaszkę.
Nasi pracownicy zostali obdarowani skarpetkami, spinkami do mankietów oraz apaszką (ode mnie i Darcey), pierwszym wydaniem książki Duma i uprzedzenie oraz wiecznym piórem od rodziców.
Adam dostał bardziej trafne prezenty, niż sam podarował, ale to w tej chwili nie istotne, ponieważ w święta bardziej liczy się to, iż dałeś prezent z serca, a nie ile na niego wydałeś.
-Nessiu, jest coś jeszcze dla ciebie. –Zmarszczyłam brwi, kiedy szatynka podała mi czarne pudełeczko.
Uniosłam wieko, a moim oczom ukazał się prześliczny wisiorek z literką M, która była wyłożona malutkimi diamentami. Woah. Na dole była jeszcze karteczka, dlatego szybko ją przeczytałam: „M jak Moja… Chyba, że wolisz M jak Malik ;)”. Zachichotałam pod nosem. On jest taki kochany.
-Darcey, dla ciebie jest to duże pudło. – Dziewczynka niepewnie podeszła do kartonu i uniosła górę, po czym głośno pisnęła oraz zanurkowała w pakunku. Wyjęła z niego… Cholera, zabiję go!
-Mamusiu, zobacz to piesek! – Uradowana podbiegła do mnie i usadziła szczeniaka rasy bernardyn na moich kolanach. –Nazwę go Dingo! Dziękuję, dziękuję!
-Ness… To nie…
-Wiem, Adam. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby. –To sprawka Zayna.
-Mogę do niego zadzwonić i podziękować? – Zapytała Darcey, mrugając jak słodki niewinny psiak. Cholera, no! Wybrałam kontakt Malika i podałam córce telefon.  
-Aladyn? … Jestem Darcey, a ty?… Louis? – Szybko wyrwałam komórkę szatynce i sama przyłożyłam ją do ucha.
-Tak Louis, co za Aladyn?
-Lou, z tej strony Ness, mógłbyś mi, proszę dać Zayna?
-Po co?
-Muszę go zabić. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Okay. Malik, telefon! – Lekko skrzywiłam się na dźwięk tego krzyku, który naprawdę źle wpływał na moje bębenki. –To Nessie. – Dodał z fałszywą uprzejmością. Co on znowu kombinuje?
-Cześć. – Mruknął zakłopotany. –Coś się stało?
-Ja ci powiem co się stało! Jak…
-Mamusiu. – Czterolatka pociągnęła za mój rękaw, dlatego oddałam jej komórkę. –Dziękuję za pieska, jest śliczny, Zayn… Tak, nazwałam go Dingo… Kiedy do nas przyjdziesz?… Dobrze, już daję. Proszę, mamusiu. – Oddała mi moją własność i znów mogłam słuchać jego hipnotyzującego głosu.
-Noo więc, co się stało? – Żarty sobie stroi czy jak?!
Odeszłam od stołu i wyszłam na taras, gdzie mogłam dopiero zacząć krzyczeć – złota zasada mamy głosi, że przy kolacji się nie wrzeszczy.
-Kupiłeś jej psa! To się stało!
-Przecież chciała.
-Wiem, że chciała, Malik, ale co ja, do cholery teraz z tym psem mam zrobić?! Nie mam jak się nim zajmować, jak Darcey jest w przedszkolu, ja mam studia, a później biegnę na lodowisko. Jak ty sobie to wyobrażasz?!- Sfrustrowana przeczesałam palcami włosy. To było po prostu śmieszne!
-Przecież i tak przesiaduję u ciebie, to mogę się zająć tym psem zresztą Skrzatem też.
-Nie rozumiesz... – Jęknęłam niezadowolona. –Ona nie może mieć wszystkiego czego tylko zapragnie na zawołanie. Kupiłabym jej tego psa, ale jeśli skończyłabym college.
-Nie kupiłabyś, bo byś była zajęta pracą w jakiejś kancelarii, Blondyneczko. 
Okay, może by tak było, ale to nie zmienia rzeczy, że szkoda mi tego zwierzaka, bo u mnie w mieszkaniu nie będzie mu się dobrze żyło. Dlaczego on musi być tak cholernie mądry?! Zawsze mąci mi w głowie tą całą Blondyneczką. Ech!
-Dziękuję za łańcuszek, Malik.
-Zmieniasz temat... Dobra, czyli przekonałem cie do psa. – Mruknął prawdopodobnie do siebie. –Proszę bardzo, wiesz, że lubię, gdy się uśmiechasz.
-Teraz się nie uśmiecham. – Starałam się stłumić chęć zachichotania, ponieważ chciałam go trochę pomęczyć i utrzymać w niepewności.
-Kiedy się wkurwiasz jesteś bardziej seksowna. – Wybuchłam śmiechem. –Mówię poważnie, Ness. – Po drugiej stronie też dało się słychać ten uroczy dźwięk. –Dobra, dość śmiechów. Muszę ci coś ważnego powiedzieć.
-A mianowicie?
Nie lubię, gdy jest taki strasznie poważny i tak szybko zmienia nastroje. Czy to normalne? Może ma jakieś zaburzenia psychiczne?
-Jedziemy z chłopakami na sylwestra do Vegas. Próbowałem się wykręcić, ale wiesz, jaki jest Louis. – Westchnął.
Pojedzie do Miasta Grzechu i to w dodatku z Tomlinsonem? Przecież… Louis… Och, to się nie skończy dobrze!
-Heej, jesteś tam?
-Tak… Tak, jestem.
-Zabrałbym cie, ale…
-Louis.
-Właśnie, to trudne zwłasza, że lubię spędzać z tobą czas, a jestem rozrywany, bo cały czas ślęczę nad silnikiem jego gruchota. – Westchnął. –Jestem padnięty.
-Zayn, mam do ciebie jeszcze jedną prośbę.
-Mhm?
-Chowaj przed nim swój telefon, dziś przez przypadek rozmawiał z Darcey.
-Och… -Słychać było, że go to nieco zbiło z tropu. –Okay. Trzymaj się, Blondyneczko.
-Ty też. – Schowałam komórkę do kieszeni i weszłam do środka domu, gdzie było na całe szczęście ciepło. Nie powinnam była wychodzić w cienkim ubraniu na taki ziąb. Brrrr!
Pomogłam mamie oraz naszej gosposi posprzątać, podczas gdy Darcey z ojcem oraz Adasiem oglądali jakiś program w telewizji. Naczynia pozanosiliśmy do kuchni, a Cecilia razem z mamą resztki zapakowały do pojemników i włożyły do lodówki.
-Nessiu, nie musisz zmywać, wystarczy, że włączysz zmywarkę. – Poinformowała mnie Cecilia, na co zmarszczyłam brwi. Przecież to cholerstwo jest zepsute, jakim cudem… -Twój chłopak dziś tutaj był i ją naprawił. 
-Zayn? – Zapytała dla upewnienia moja mama, dlatego gosposia przytaknęła. –W takim razie podziękuj mu, Nessela.
-Okay. – Ziewnęłam. –Pójdę się już położyć. – Mruknęłam i wróciłam do salonu. –Darcey, idziesz już spać?
-Oglądam bajki. – Wskazała na plazmę, w której akurat leciał Spongebob. –Będę spała z Adasiem. – Przytaknęłam, a później poszłam do swojej starej sypialni.
Zdjęłam spódnicę i rajstopy, po czym położyłam się do łóżka. Oczy powoli mi się zamykały, kiedy usłyszałam stukanie w szybę.
-Cholera. – Zabluźniłam pod nosem, jednak podeszłam do okna balonowego i odsłoniłam zasłonę. Wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam mulata opartego o framugę. Był ubrany w tą swoją kurtkę, bluzę z kapturem, czarne rurki, które opinały jego chude nogi oraz Nike. Czerwoną dłonią pisał coś na lekko zaśnieżonej powierzchni, aż wreszcie mogłam odczytać wiadomość, która brzmiała: „Otwórz”. Niezwłocznie wykonałam jego prośbę, łapiąc za kołnierz i wciągając go do środka oraz całując. –Co tu robisz? Myślałam, że spędzasz czas z Louisem i resztą.
-Bo tak było, ale się upili. – Pchnął mnie na ścianę i całował moją szyję, dzięki czemu moje usta opuszczały pomruki przyjemności.
Robił to zupełnie inaczej niż Louis, bardziej podniecająco i nie robił mi tak wielu malinek tylko jedną lub dwie, bo w przypadku Tomlinsona były ich setki.
-Położyłem ich spać i przyjechałem.
Chwycił moją nogę i umieścił na wysokości swojego biodra. Przejechał długimi palcami od mojego pośladka, aż do uda, które ścisnął, a kolejny jęk opuścił moje gardło.
-Jesteś taka seksowna... – Wymruczał całując moje usta.
Podczas gdy nasze języki toczyły ze sobą zawziętą walkę, pozbawiłam go kurtki, a później szarej bluzy, którą zdjęłam przez jego głowę.
-Gdzie Skrzat?
-Z Adasiem. – Wysapałam.
On działał na mnie w taki sposób, że same pocałunki sprawiały, że mój puls przyśpieszał.
-Śpi dziś U niego. – Uśmiechnął się chytrze, a następnie uniósł mnie na wysokość swojego pasa, który oplotłam swoimi nogami.
-To dobrze, bo mam ochotę cie przelecieć. – Próbował rozpiąć moją bluzkę, która z tyłu miała suwak, jednak coś mu nie wychodziło. –Lubisz tą koszulkę? – Zmarszczyłam brwi, a później wzruszyłam jedynie barkami.
Nie wiem… To przecież tylko część ubioru, prawda? Lubić to ja mogę truskawki, ale nie jedną rzecz z mojej garderoby.
-W takim razie, dobrze. – Rozdarł błękitny materiał, który zdjął mi z ramion i rzucił na podłogę. –Dla kogo ta bielizna, Blondyneczko? – Uniósł brew, opierając swoje czoło o moje.
-Miałam cichutką nadzieję, że przyjdziesz. – Wplotłam palce w jego włosy i znów wpiłam się w jego usta, które niemalże od razu zaczęły współpracować z moimi. Odbił się od ściany tylko po to, aby za chwilę rzucić mnie na materac i przygnieść swoim ciałem. Pieścił językiem mój brzuch, a kiedy poczułam uszczypnięcie w pośladek wygięłam się w łuk. Dwudziestojednolatek wykorzystał moment i odpiął jedną ręką mój stanik. Prowadził mokrą ścieżkę od mojej szyi, przez piersi do cieniutkiej gumki od koronkowych string, o które zahaczył zębami. Wiłam się po tym łóżku jak szalona, a palce wbijałam w mebel, starając się nie jęczeć zbyt głośno. –Zayn. – Zaprzestał tych swoich tortu oraz spojrzał na mnie z góry. –Teraz ja. 
Złapałam za brzeg jego czarnego obcisłego t-shirtu i zdjęłam. Przekręciłam nas w ten sposób, że teraz kontrola należała do mnie. Siedziałam na nim okrakiem, ale nic nie robiłam, natomiast jego dłonie trzymały mocno za moje biodra.
-Co teraz? – Zmarszczył brwi, ale nadal przyglądał mi się z ciekawością.
-Podpiszę cie, żeby ze zdziry z Las Vegas wiedziały, że jesteś mój. – Mulat uniósł brwi z chytrym uśmieszkiem, a ja otworzyłam szufladę szafki nocnej i wyjęłam z niej marker. Otworzyłam pisak oraz naciągnęłam nieco gumkę od bokserek mężczyzny, po czym niezmywalnym mazakiem nakreśliłam cztery literki, które składały się w jeden wyraz: „Ness”.  –Gotowe. – Uśmiechnęłam się zadowolona ze swojego dzieła.
-Okay. – Przyciągnął mnie za szyję, a moment później leżałam znów pod nim. Stopami zsunęłam jego spodnie wraz z bokserkami. –Gdzie ci się tak śpieszy, huh?
-Chcę cie, teraz. – Wzruszył ramionami i bez żadnych ceregieli zdjął moje majtki, które rzucił na podłogę.
Wyjął z kieszeni foliową paczuszkę, którą roztargał zębami i włożył. Gwałtownie we mnie wszedł, a później powoli poruszał biodrami, jednak po niespełna minucie przyspieszył. Wbiłam swoje paznokcie w jego plecy, na co jęknął. Czułam, że płonę, było mi tak doskonale.
-Malik, błagam. – Wysapałam.
-Wytrzymaj jeszcze chwilę, Maleńka.
Doszliśmy w tym samym momencie, jednak nim zdążyłam wykrzyczeć jego nazwisko szybko wpił się w moje usta, aby stłumić mój jęk rozkoszy.
-Masz moją bransoletkę. – Spostrzegł, kiedy położył się obok nadal ze mnie nie wychodząc.
-Zauważyłeś?
-Zwracam uwagę na szczegóły. – On też? Woah, tak wiele nas łączy.
-Zostaniesz na noc?
-Pewnie, ale o piątej mnie już nie będzie. Muszę lecieć, żeby ci idioci nie robili nam wyrzutów, w sumie ja bym to przeżył, ale nie chcę, żeby zawracali tobie głowę. – Cmoknął mnie w usta, a później wyszedł ze mnie i mocno przytulił. –Dobranoc, Blondyneczko. – Oparł swoją głowę o moją, a chwilę później już słodko pochrapywał. To było urocze.
Mogłabym się do tego przyzwyczaić. Zasypiać obok faceta, którego kocham i spędzać z nim multum czasu. Zayn jest chyba najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Poświęca mi swoje wolne chwile, martwi się, chroni, pomaga, wspiera. Jest i pokazuje jak bardzo mu zależy. Po za tym akceptuje Darcey, z czego niezmiernie się cieszę. Zaczynam się utwierdzać w przekonaniu, że ten mężczyzna wbrew wszystkim plotkom oraz nieco burzliwej przeszłości jest po prostu idealny. 
________________________________
Dodaję dziś mimo, iż nie było ponad 20 komentarzy, ale z racji tego, że dawno tylu nie było postanowiłam wam zrobić niespodziankę. 
Lubię ten rozdział. Ness wpadła po uszy i wątpię, żeby sobie odpuściła Malika... 
Cóż dziś krótko - jak zawsze zresztą. Dziękuję za komentarze, wejścia i itp. mam nadzieję, że to się nie zmieni... 
To tyle, leniwej soboty...
Buźka, miśki ;**
 

16 komentarzy:

  1. Niezła akcja z tym balkonem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam twój styl pisania :) piszesz po prostu efhrhavbgjnrj zajebiście :D
    Rozdział jak zwykle świetny.
    Ness i Zayn - czy oni mogą być bardziej perfekcyjni ? Są stworzeni dla siebie.
    Darcy rozmawiała z Tomlinsonem już się wystraszyłam, że powie kilka słów za dużo i sprawa się wyda. Na szczęście tak się nie stało :)
    Aww Zayn podarował Skrzatowi jej wymarzonego pieska.
    Las Vegas ?! No coż jeśli Malik pojedzie tam z Louisem i resztą to może się nie skończyć dobrze.
    Czekam na następny rozdział.
    Zapraszam do mnie na 1 rozdział: save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział juz się nie mogę doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak przeczytałam : Nie zabij mnie to pomyślałam że Zayn się wygadał co do Darcy XD poważni ! już miałam nadzieję ;* jak zawsze rozdział cudowny! Czekam na nn ❤

    Natt xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! <3
    Czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Według mnie Louis powinien wiedzieć, że są razem. Zayn i tak nie zostawi Ness <3

    OdpowiedzUsuń
  7. hahahah kupił jej psa ^^ geniusz Zayn <3 świetny rozdział :*** Olls:***

    OdpowiedzUsuń
  8. dzisiaj zaczęłam czytać to ff i mega mi się spodobało! masz talent! czekam dalej :)
    dołączam do obserwowanych i liczę na to samo :)
    http://art-of-killing.blogspot.com/ zapraszam na nowo powstałe ff z Justinem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiedziałam że chodzi mu o psa! :D świetny rozdział i jestem ciekawa czy do jest dobry pomysł żeby zayn jechał Do Las Vegas coś czuje ze nie skończy się to dobrze. Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy będzie następny? W którym rozdziale Louis dowie się o Darcy?

    OdpowiedzUsuń
  11. Cholera dobry ten rozdział, podobał mi sie fragment jak Darcy wypytywała o ojca :) Nie mam nic do Zayna i jego związku z Ness ale jakoś mimo wszystko chciałabym żeby Lou sie ogarnął i był z Ness. Tego się spodziewałam od początku i teraz ciężko mi się przestawić, że ona jednak z Zaynem... W ogole Louisa tak mało ostatnio...

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja