niedziela, 8 marca 2015

24. What Now




„Nie można zmusić serca by wybierało rozsądnie. Samo podejmuje decyzje.”


Ness


Obudziłam się wtulona w Zayna, który mocno trzymał mnie swoich ramionach, jakbym zaraz miała uciec lub zniknąć. Cóż… Nie miałam tego w planach chociażby zważywszy na to, iż byłam w swoim mieszkaniu i to on był gościem, którego podejrzewałabym o wyjście przed moim przebudzeniem.
-Mhm, siemasz, Blondyneczko. – Mruknął zaspanym głosem, a następnie musnął delikatnie moje wargi. –Jak spałaś? – Dalej z lekką chrypką, przewrócił się na bok wspierając na łokciu i całą uwagę poświęcając mi.
-To było… Dobre, tak? – Zapytałam, aby się upewnić w przekonaniu, że to co zrobiliśmy wczorajszej nocy nie było złe.
-Jeśli chodzi ci o…
-Chodzi mi o fakt, że pieprzenie się z tobą nie skończy twojej przyjaźni z Louisem. Nie chcę, żebyś mnie za to obwiniał, ani on. Ja po prostu…
-Ness, przecież to był tylko seks. A, co do Tomlinsona… Nie dowie się, na pewno nie ode mnie.- Wzruszył ramionami, a ja nie kontrolując siebie przyległam swoim nagim ciałem go niego i wpiłam się zachłannie w jego wargi. –Lubię cie taką.
-Taką? – Zmarszczyłam brwi i odsunęłam się od Malika, opierając łokcie na jego torsie. Patrzył mi prosto w oczy i uśmiechał się naprawdę szczerze.
-Beztroską. – Założył moje rozkosmane włosy za lewe ucho. –Lekkomyślną, odważną i bezwzględną. Taką, jakiej wczoraj obawiał się nawet Jason, bo wiesz… Po twoim wyjściu nieźle się wkurwił i prawie zdemolował nam chatę, krzycząc, że jeśli Lou nie zrobi z tobą porządku bez zastanowienia ukręci ci łeb. – Uniosłam brwi. Cóż… Jestem pełna podziwu doboru słów przez tego drania oraz gróźb jakie składa pod moim adresem. –Nie wyglądasz na przejętą.
-Bo się go nie boję. Boję się, co może zrobić Darcey, tobie, Liamowi, Dani, Mattowi, a nawet tym trzem dupką; o siebie się nie obawiam.
-Ale ja tak i nie pozwolę temu chujowi skrzywdzić ciebie i Darcey, masz moje słowo, Ness. – Pogłaskał mnie po głowie, a później przyciągnął bliżej swojej klatki piersiowej, na której oparłam mój blond czerep. Leżałam w ten sposób nasłuchując spokojnego bicia serca Zayna, który nadal miział mnie po włosach i od czasu do czasu całował w czubek głowy.
-Zayn?
-Mhm?
-Obiecasz mi coś? – Oparłam brodę na jego mostku i lekko trąciłam nosem jego żuchwę.
-Jasne, lubię ci obiecywać. –Uśmiechnął się, ale nie był to ten typowy dla niego uśmiech. Był inny, taki… Chłopięcy. Wyglądał jak nastolatek, który prowadził bezproblemowe życie - nigdy go takim wcześniej nie widziałam. Nie martwił się o nic, po prostu leżał ze mną i myślał. Chciałam wiedzieć co zaprząta jego umysł.
-Nie zapiszesz mnie w swoim dzienniku, prawda?
-Nie, Ness. – Odpowiedział bez zastanowienia. Uspokoił mnie tym, ponieważ nie chciałam by traktował mnie jak jedną z tych swoich dziwek na telefon, do których mógł zadzwonić w każdej porze dnia kiedy miał ochotę na zaspokojenie swoich potrzeb łóżkowych. –Nigdy bym ci tego nie zrobił, obiecuję.
-Przyrzeknij, że tej obietnicy nigdy nie złamiesz. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Kiedykolwiek złamałem dane ci słowo?
-Tak. – Poderwał się gwałtownie z materaca, w ten sposób sadzając mnie na swoich kolanach, a naszą odległość zmniejszając do minimum.
-Kiedy? – Warknął.
-Kiedy powiedziałeś Louisowi, że Jeremy mnie szantażuje. Przysięgam, że jeśli napomniałeś o Darcey…
-Nie zrobiłbym tego, Ness.- Złapał za moje barki i lekko za nie ścisnął. –Nie jestem, aż takim dupkiem.
-Wcale nie jesteś dupkiem. – Przejechałam wierzchem dłoni po jego policzku oraz brodzie, które pokrywał kilkudniowy zarost. Pasował mu, wyglądał pięknie.
-Przecież wiesz, jak traktuję laski, jak traktuję innych, jak potraktowałem ciebie, gdy się martwiłaś. – Zdjął moją rękę, a później spuścił wzrok na pościel.
-Mam to wszystko w dupie, Malik. –Pokiwał głową, jakby nie mógł uwierzyć w to co przed sekundą powiedziałam. –Dla mnie nie jesteś dupkiem, jesteś dobrym człowiekiem, który troszczy się o mnie i moją córkę, dziękuję. – Owinęłam ramiona wokół jego pasa, po czym przyległam do jego nagiego torsu swoją obnażoną klatką piersiową.
-Lubię cie, Blondyneczko, nawet bardzo lubię.
-Ja ciebie też, Malik…
~***~
Po śniadaniu w kawiarni, w której pracuje dziewczyna mojego brata, Zayn musiał wracać do domu, ponieważ zobowiązał się przeanalizować jakieś plany. Nie mówił konkretnie o co chodzi, jednak prosił, żebym nie zawracała sobie tym głowy, bo da sobie radę ze wszystkim, a wieczorem wpadnie pooglądać bajki z Darcey.
Postanowiłam, że pójdę na lodowisko z racji tego, że moje wykłady zaczęły się dobre dwie godziny temu.
W hali mama ćwiczyła z tą samą grupą dziewczynek, które jakiś czas temu tak strasznie mnie dręczyły, żebym pokazała im jedne z najtrudniejszych figur, a później nieco je poduczyła. Valerie stała oparta o balustradę, dlatego zaszłam ją od tyłu i zasłoniłam oczy.
-Co do…?!
-Cześć, mamuś. – Cmoknęłam ją w policzek, a później oparłam brodę na jej ramieniu głośno wypuszczając powietrze ustami.
-To ten twój przyjaciel, huh? – Zmarszczyłam brwi. –Ten, który ostatnio przeszkodził ci w treningu i podważał regulamin. Zack, prawda? –Odwróciła się do mnie przodem, patrząc wzrokiem, którego nie potrafiłam odszyfrować oraz skrzyżowanymi na piersi ramionami.
-On ma na imię Zayn, mamo. – Warknęłam, na co uniosła zdziwiona brwi w górę. –Przepraszam, ale nie chciałam być zołzą, przepraszam.
-Przespałaś się z nim, prawda? – Pokiwała pionowo głową, chcąc skłonić mnie do szczerych odpowiedzi.
-Skąd wiesz? Dlaczego podejrzewasz mnie o takie rzeczy? – Nie rozumiałam jej. W jaki sposób się domyśliła? Jakim cudem odgadła?
-Nessela... – Westchnęła głęboko. –Może nie jestem wzorową matką, nie poświęcam ci więcej czasu niż tylko na lodowisku, ale jesteś moim dzieckiem i widzę, kiedy coś cie martwi, a sytuacja z tym chłopakiem cie przytłacza, Skarbie. – Złapała moje lodowate dłonie w swoje i przyłożyła do ust, chuchając na nie ciepłym powietrzem. To takie… Niepodobne do niej. –Co cie martwi?
-Nie chcę, żeby odszedł, bo bardzo go lubię. On też mnie lubi, ale nie przeżyję, kiedy odejdzie. Nie chcę znów mieć złamanego serca, jeśli nie mogę go mieć, pragnę, żeby tylko był, nawet bez zobowiązań. 
Sama nie wiem, jaki miałam powód, w końcu nic złego nie zrobiłam z Zaynem, ale rozpłakałam się. Valerie zeszła z tafli, a później przycisnęła moją głowę do swojej piersi szepcząc do ucha, że nie powinnam płakać, bo jeśli mu na mnie zależy znajdzie sposób, żeby ze mną być chociażby miał podpisać pakt z samym diabłem. Tylko, że to też nie pomogło… Łzy lały się strumieniami z moich oczu. Pierwszy raz od trzech lat uprawiałam seks z mężczyzną, którego pragnęłam od chwili, kiedy zjawił się u mnie, aby wypytać o Darcey oraz mnie pocieszał, gdy łkałam w jego ramię, a teraz… Znów ryczę, bo jestem emocjonalną idiotką, która zbyt szybko się przywiązuje, mimo że nikt tego po mnie nie widzi.
Jestem jakąś psychicznie chorą kretynką, która widzi we wszystkim ukryty motyw działania oraz ma przeczucie, że każdy napotkany człowiek, do którego zdążyłam się przyzwyczaić chce tylko mnie skrzywdzić. To naprawdę trudna dla mnie sprawa, aby okazywać uczucia po tym jak zostałam potraktowana przez Tomlinsona. Nie zaufam po raz kolejny, nie pozwolę, żeby ktoś mnie wykorzystał jak tanią dziwkę, której potrzebował, aby się dowartościować i zabawić jej kosztem. Więcej mnie nie użyje, jako pionka w tej pieprzonej grze, którą zwykł rozgrywać między mną, sobą i tą suką. Nie w tym życiu. NIGDY.
-Nessela, może wrócisz do domu i odpoczniesz?
-Oszaleję w tym mieszkaniu, muszę pojeździć, muszę ćwiczyć do mistrzostw. – Zgarnęłam włosy, a później spięłam je w wysoki koński ogon. Włożyłam figurówki, a później weszłam na śliską nawierzchnię, po której zaczęłam sunąć. Na początku jeździłam spokojnie, ale już po chwili wykonywałam najtrudniejsze figury, które starałam się łączyć na wszystkie możliwe sposoby.
Kiedy byłam w tym miejscu i robiłam to, co naprawdę uwielbiam, mój umysł był wolny… Od wszystkiego. Od Zayna, tego dupka – Louisa i całej posranej sytuacji, która przez przypadek znów wpłynęła do mojego życia.
Nienawidzę tego bałaganu! Chcę normalnego życia! Chcę znaleźć faceta, który będzie mnie kochał taką jaka jestem, będzie mnie wspierał, opiekował się mną oraz Darcey, który zrobi wszystko, żebym była szczęśliwa z nim u boku. Czy wymagam, aż tak wiele? Czy to naprawdę tak dużo, że nikt nie jest w stanie spełnić tych warunków? Dlaczego jestem taka żałosna w swojej marnej egzystencji?!  
Nagle straciłam równowagę i runęłam na ziemię. Potwornie bolał mnie tyłek, ale to było nic w porównaniu z lewą kostką. Szybko złapałam się za kończynę, próbując przezwyciężyć ból oraz stłumić krzyk i łzy, które znów cisnęły mi się do oczu. Próbowałam wstać, ale w chwili, kiedy starałam się stanąć na stłuczonej nodze głośno zawyłam z bólu.
-Nessela! – Zaraz obok pojawiła się moja mama i pomogła zdjąć mi łyżwy. –Pokaż. – Zaczęła naciskać na moją stopę, a ja syczałam pod nosem. –Nessela, mówiłam, żebyś poszła do domu, teraz możesz znów nie wziąć udziału w mistrzostwach.
-Mamo, nawet ze skręconą kostką pojadę, nic mnie nie powstrzyma. Będziesz ze mnie dumna, obiecuję. – Valerie przytuliła mnie do swojej klatki piersiowej, a następnie pocałowała w czubek głowy.
-Nawet bez tego jestem z ciebie dumna, córeczko.
Jest ze mnie… To niemożliwe! Przecież nigdy mi jeszcze tego nie powiedziała, to takie… Miłe. Czuję się tak dowartościowana, to cudowne uczucie wiedzieć, że ktoś docenia cie za twoją ciężką pracę.
Mama ujęła moją twarz w dłonie tylko po to, żebym mogła spojrzeć jej w oczy tak jak ona w moje.
-Jesteś śliczną młodą kobietą, która codziennie zaskakuje mnie coraz bardziej. Potrafisz pogodzić wszystko – studia, wychowanie córki oraz swoją pasję, jak ty to robisz dzieciaku, huh?
Czy ona właśnie miała łzy w oczach? To takie niewiarygodne, żeby Valerie Donavan płakała. Ta kobieta to najbardziej zagadkowa oraz twarda istota, jaka prawdopodobnie stąpa po ziemi, a teraz najzwyczajniej w świecie widzę jej szloch.
-Tak szybko dorosłaś i już nie potrzebujesz mnie, ojca, ani Adama.
-Mamuś, nie płacz. – Załkałam. –Nadal jestem twoją małą córeczką, która potrzebuje pomocy.
Teraz płakałyśmy obie, a powodem tego był… Kogo ja oszukuję, nie było konkretnej przyczyny tylko małe rzeczy, które kumulowały się w nas i nie pozwalały dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.
-Wiem, Skarbie, ale znasz mnie, ja nie potrafię ci doradzić tak jak tata. – Spuściła głowę, zagryzając przy tym dolną wargę, aby bardziej się nie rozkleić.
-Nie mów mu, ale ty lepiej przytulasz. – Szepnęłam zgodnie z prawdą, na co kobieta zaśmiała się.
Mój ojciec to naprawdę niesamowity człowiek, któremu bardzo dużo zawdzięczam. Zawsze był przy mnie, wspierał, motywował do dalszej pracy nad sobą, rozpieszczał, pilnował dosłownie cały czas, kochał najbardziej na świecie i okazywał to poprzez częste przytulanie oraz spędzanie ze mną swojego wolnego czasu; ale jego uściski były tak delikatne, jakbym była maleńką laleczką z porcelany, której bał się zrobić krzywdę. Mama przytulała mocno, pewnie… Chciała przekazać w ten sposób swoją niezwykłą siłę mi. Uwielbiałam takie uściski – lubię czuć, że druga osoba przy mnie jest.
-Dobra, dość tego użalania się. – Jej usta opuścił śmiech, podczas którego otarła swoje lekko opuchnięte oczy, a później wstała wystawiając w moją stronę dłoń. –Zimno mi w tyłek. – Mruknęła z grymasem na twarzy przy okazji rozbawiając mnie. –Dasz radę wstać?
-Spróbuję. – Z pomocą rodzicielki podjęłam próbę ustawienia się do pionu, ale z marnym efektem, dobrze, że zdążyłam złapać się barierki.
-Aiden! – Co?! Po co go woła?!
-Wołała pani? – Zapytał wchodzący do hali szatyn.
Miał dziś na sobie ciemne jeansy, czerwoną koszulkę, która była widoczna dzięki rozpiętej katanie.
-Tak, zawieziesz moją córkę do szpitala. 
Czy ta kobieta zwariowała?! Jeszcze kilka dni temu – dosłownie  siedem – spotkaliśmy się i wymieniliśmy kilka chłodnych zdań, które przypominały bardziej spotkanie biznesowe niż przyjacielskie.
-Okay. – Oznajmił ochoczo, a później jednym płynnym ruchem wszedł na lód i wziął mnie w ramiona niczym pannę młodą. Zszedł z śliskiej nawierzchni, a z trybun zabrał moją kurtkę, kierując się w stronę wyjścia z hali. Nie odzywając się do mnie, przeszedł na parking i odnalazł swojego czarnego Range Rovera, którego otworzył oraz usadowił mnie na fotelu pasażera. –Ubierz się, bo zamarzniesz. – Rzucił bez jakichkolwiek emocji w głosie, w tym samym czasie podając mi płaszczyk. Wykonałam jego polecenie, ale nie dlatego, że mi kazał tylko było mi strasznie zimno. Nawet nie zorientowałam się kiedy mężczyzna zasiadł za kierownicą i odpalił silnik. Wycofał, a później już jechał w kierunku szpitala.
Jego styl jazdy zdecydowanie różnił się od tego, który preferował Zayn czy chociażby Louis. Prowadził spokojnie, nie popisywał się i nie śpiewał pod nosem, mimo iż z radia leciały na pewno znane mu piosenki. Nie potrafiłam wysiedzieć w tej krępującej ciszy, dlatego musiałam coś zrobić, bo zaraz oszaleję.
-Jesteś zły. – Stwierdziłam, a on spojrzał na mnie kątem oka. –Aiden, ja naprawdę nie mam lekkiego życia, jak mogłoby się niektórym wydawać.
-Ness, nie mam ochoty…
-Wysłuchaj mnie, a później powiedz, jakbyś zareagował gdybym powiedziała ci to wszystko od razu, zaraz po przyjeździe, gdy się poznaliśmy, okay? – Powoli zaczął mnie irytować. O co, do cholery mu chodzi z tym obrażaniem się? Nie jestem jego dziewczyną, a on nie będzie mną sterować jak Tomlinson.
-Dobra. – Westchnął zrezygnowany.
-W wieku szesnastu lat zaszłam w ciążę z gościem, który mnie zdradził z jakąś tanią dziwką. Wyjechałam do Włoch, gdzie trochę czasu zajęło mi pozbieranie się, po trzech cholernych latach wróciłam, ale przez cholernego gnoja poszłam do mojego byłego chłopaka i zrobiłam mu awanturę, żeby nie zbliżał się do mnie, czego oczywiście nie zamierza spełnić. Mój znajomy trafił do szpitala, gdzie walczył o życie, a później był w śpiączce podczas gdy moja przyjaciółka przez bite półtora tygodnia siedziała i płakała, a ja nie wiedziałam jak mam jej pomóc. Po tym jak się wybudził, Zayn trafił do szpitala, gdzie był operowany. Jeden idiota mnie szantażuje grożąc, że skrzywdzi Darcey, jeszcze inny chce mnie zabić, ale wiesz co? Jest jeszcze ktoś, kto pisze Malikowi SMSy, w których straszy, że skrzywdzi Darcey i mnie. Ale heej, nie martw się mam jeszcze studia, treningi oraz córkę, którą muszę się opiekować i chronić. Przecież to takie przyziemne sprawy, co drugi człowiek na świecie prowadzi tak nudne życie jak moje… Dlatego wybacz mi, Aiden, że nie chciałam wciągać cie do tego syfu. Przepraszam, że jesteś aż tak głupi i myślisz, że cie spławiam. – Dokończyłam głośno sapiąc, ponieważ to streszczenie mojego życia kosztowało mnie sporo wysiłku.
Sama nie wiedziałam, co było powodem wyznania mu prawdy, ale czułam, że muszę to zrobić. Nie chciałam, żeby on jak i reszta ludzi traktował mnie jak bogatą, nadętą oraz pyszną panienkę, której jedynym zmartwieniem jest dobór odpowiednich butów do sukienki. Powinien wiedzieć, że pomylił się w osądzie mnie, a teraz miałam satysfakcję z tego, że go w tym uświadomiłam.
Pojazd zatrzymał się przed wejściem do tego samego szpitala, w którym kilka dni temu był Liam oraz Zayn. Szybko wyskoczyłam z samochodu i z bólem dokuśtykałam do recepcji, na której stała jakaś blondynka.
-Dzień dobry. – Uśmiechnęła się promiennie, dlatego z lekką trudnością, ale odwzajemniłam jej miły gest. –W czym mogę pomóc?
-Poślizgnęłam się na lodowisku i teraz odczuwam ból w kostce.
-Ness, powinnaś na mnie poczekać. – Oznajmił lekko zasapany Aiden, który teraz zbliżał się do mnie. Nie zwracałam jednak na niego swojej uwagi, tylko poświęcałam ją tej dziewczynie, która była niewiele starsza ode mnie.
-Cześć Mary, doktor Flynn jest teraz zajęty?… Świetnie, bo właśnie zgłosiła się dziewczyna, która ma problem z nogą… Tak, tak zaraz ją przywiozę… Dzięki. – Rozłączyła się, a później wyszła zza kontuaru i złapała za wózek inwalidki. Wbrew mojej woli usadziła mnie na nim i nie zważając na protesty, które co chwila opuszczały moje usta, zawiozła mnie do windy. Kiedy owa maszyneria się zatrzymała na czwartym piętrze, pchnęła znów pojazd, a zatrzymała go dopiero w sali trzysta dwadzieścia.
-Witaj, ty pewnie jesteś moją nową pacjentką. – Uśmiechnął się starszawy facecik, który podszedł oraz pomógł mi wstać, po czym usadowił na kozetce. –Jestem doktor Flynn, a ty?
-Ness. – Mruknęłam. –Czy ten wózek był konieczny? – Skierowałam się w kierunku blondynki, ale ona jedynie posłała mi uśmiech i wyszła.
-Dobrze Ness, powiedz jak to się stało?
-Jeździłam na łyżwach i przygotowywałam się do mistrzostw, które odbędą się już w styczniu.
-Dobrze, pokaż mi stopę, a kiedy będę sprawdzał czy wszystko jest w porządku, powiedz czy boli, dobrze? – Co on ma z tym dobrze?
-Okay. – Dziadek ujął moją nogę, a później tak jak wspominał naciskał w wielu miejscach. Nie bolało mnie nic dopóki nie złapał za wierzch, dlatego syknęłam. –I co jest złamana czy skręcona?
-Nie, moja droga, raczej obita, dlatego zalecam ci, żebyś zaraz po przyjeździe do domu obłożyła stopę lodem.
-To wszystko?
-Tak.
-Och, w takim razie dziękuję, doktorze Flynn. – Obdarzyłam go przyjaznym oraz wdzięcznym uśmiechem, a przed wyjściem na korytarz, powiedzeniu dziękuję oraz dowiedzenia i zamachałam jeszcze dłonią. Wyszłam z gabinetu, a na korytarzu czekał już na mnie Aiden.
Szatyn podszedł do mnie i złapał za mój łokieć, jednak wyrwałam się spod jego silnego uścisku.
-Obejdzie się bez twojej pomocy.- Żachnęłam i lekko kulejąc wyszłam ze szpitala.
Nagle poczułam szarpnięcie, a kilka sekund później stałam oko w oko z wściekłym Aiden’ m. W jego tęczówkach lśniły iskierki furii. Jego dłonie zacisnęły się na moich ramionach, dlatego syknęłam.
-Nie ignoruj mnie, Ness.- Wycedził rozjuszony, wzmacniając uścisk. –Nie tylko ty masz za znajomych skurwieli jak Zayn. – Zmarszczyłam brwi. Czy on w tej chwili próbował mi grozić?
-Puść mnie. – Powiedziałam spokojnie, starając się nie okazywać strachu.
-Zamknij się, bo mam już dość grania miłego gościa dla ciebie, jarzysz?!
-Powiedziała, żebyś puścił. – Szatyn został odepchnięty przez… Zayna. Skąd on się tutaj pojawił? Kto mu powiedział, gdzie jestem?! To jakaś głupia gra?! W co ja znowu się wpakowałam?!
-Nie wtrącaj się, Malik. – Warknął. –Mamy do pogadania z Ness.
-Mów śmiało, chętnie posłucham, co masz do powiedzenia mojej dziewczynie. – Skrzyżował ręce na piersi, a później popatrzył na niego spokojnie, mimo iż wiedziałam, że w środku kipiał ze złości. –No, mów, Aiden, czekam. – Wzruszył ramionami.
-Nie twój pierdolony interes. – Rzucił na odczepne i chciał odejść, ale Zayn przeszkodził mu w tym łapiąc za bark i szarpiąc.
-Powiedz temu chujowi, kimkolwiek jest, żeby przestał wystawiać mnie na próbę i nie wysyłał więcej tych SMSów, bo prędzej czy później go znajdę, a wtedy nie będzie już tak kolorowo, jarzysz?
-O czym ty pierdolisz? – Zaśmiał się nerwowo, w czym zawtórnował mu dwudziestojednolatek z tym wyjątkiem, że jego śmieszek był kpiący.
-Przestań śledzić Ness i robić jej zdjęcia oraz wysyłać je do tego psychola, bo oberwiesz za niego, rozumiesz?
-Odpierdol się. – Chłopak szybko czmychnął do swojego samochodu, po czym odjechał.
-Wszystko gra? – Przytaknęłam. –Po co byłaś w szpitalu, coś ci się stało?
-Wywróciłam się na lodowisku, ale wszystko w porządku. – Machnęłam ręką. –Co ty tutaj robisz? –Zagryzł dolną wargę oraz zmarszczył brwi. –Śledziłeś mnie?! – Otworzyłam usta ze zdziwienia, mimo iż w środku cieszyłam się jak mała dziewczynka.
-Niee. – Mruknął wysokim tonem, na co uniosłam brwi. –Okay, może, ale to nie zmienia faktu, że gdyby nie ja ten chuj coś by ci zrobił. – Pochylił głowę, żeby spojrzeć mi w oczy, a później szybko musnął moje usta. –Chodź, zawiozę cie do domu. – Zarzucił ramię na moje barki cichutko przy tym sycząc, nadal go bolało po operacji. Otworzył mi drzwi Bugatti, a później usiadł na fotelu kierowcy.
-Skoro mnie śledziłeś…
-Obserwowałem z daleka, okay? Jest apka w telefonie znajdź dziecko.
-A więc najpierw awansowałam z przyjaciółki na dziewczynę, a teraz zostałam zdegradowana do pozycji twojego dziecka, tak? – Fuknęłam oburzona.
-Co powiedział lekarz?
-Och, nie zmieniaj tematu, Malik! – Trzepnęłam go w zdrowe ramię. –Powiedz mi jedną rzecz, okay? – Przytaknął, jednak całą uwagę skupiał na drodze. –Kim dla siebie teraz jesteśmy?
-A kim chciałabyś dla mnie być? – Co?!
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że Zayn jest o wiele bardziej skomplikowany od Louisa, bardziej porąbany. Kim chcę dla niego być?! To chyba jasne, ale skoro chce się bawić w takie gierki… Proszę bardzo, grajmy!
-Znajomą. – Wzruszyłam ramionami.
-Spoko. – Odpowiedział niewzruszony.
-Spoko?!
-Tsa, spoko. Ja się dostosuję do ciebie. – Prychnęłam. –No, co? – Spojrzał na mnie, a na jego ustach błąkał się cień uśmiechu.
-Gówno, Malik! Jesteś porąbany. – Pokręciłam głową z niedowierzania na boki.
Taki skomplikowany…
-Myślałem, że jestem idiotą, głupim gówniarzem i lekkomyślnym palantem, tak powiedziałaś.
-Przestań ze mną pogrywać, nie mam na to ochoty.
-Przecież sama zaczęłaś, nie złość się, dziewczyno. –A więc jednak!
Uśmiechnęłam się, a później dosłownie rzuciłam się na niego i pocałowałam. Był zdziwiony, ale szybko zareagował. Nie sądziłam, że usadzi mnie na swoich kolanach, a co w tym wszystkim najbardziej zadziwiające dalej prowadził oraz mnie całował. To takie niebezpieczne, ale i… Podniecające. Nigdy tego nie robiłam… Nigdy nie całowałam się w ten sposób, a on mimo masowania mojego podniebienia językiem skutecznie wyprzedzał innych uczestników ruchu drogowego. Woah.
Oderwał się na chwilę ode mnie, a później uśmiechnął chytrze i odgarnął niesforny kosmyk, który założył za kucyk. Zmienił bieg i dodał nieco więcej gazu, nadal trzymając mnie na swoich udach.
-To było…
-Dobre, tak? – Powtórzył moje słowa z rana, a ja zawstydzona schowałam twarz w jego ramieniu.
-Tak. – Mruknęłam. –Robiłeś to kiedyś?
-Nie, ale widziałem na filmie i chciałem spróbować.
-Szybcy i wściekli, huh? – Przytaknął, a później zaparkował pod moim blokiem. Otworzył drzwi, a ja wysiadłam pierwsza, po mnie Zayn.
-Dasz radę iść?
-Nie jestem kaleką, Malik, ale w ramach upewnienia się możesz złapać za moją rękę. – Parsknął śmiechem, później splótł nasze palce razem. Otworzył na pomocą kluczy drzwi główne, a później te od mojego mieszkania, gdzie… Paliło się światło. Adaś! Jasna cholerna.
-Ness, to ty?!
-Tak, Adam! – Zagryzłam dolną wargę, bo bałam się reakcji brata na widok mnie z mulatem.
-Chodź na obiad! Mam coś dla ciebie! – Wzięłam głęboki oddech, a następnie pociągnęłam za sobą bruneta.
W kuchni na krześle barowym siedziała już Darcey i rysowała coś podczas, gdy Adam sprawdzał smak sosu do spaghetti.
-Co on tu robi?- Warknął w kierunku dwudziestojednolatka.
-Podwiózł mnie, bo byłam w szpitalu. – Uniósł brwi, nie za bardzo wierząc w prawdziwość moich słów, ale przecież nie kłamałam. –Wywróciłam się na łyżwach, możesz zapytać mamy. – Wzruszyłam ramionami. –Ale teraz mów, co dla mnie masz?- Szatyn wręczył mi kremową kopertę, którą otworzyłam i zaczęłam lustrować, z każdym przeczytanym słowem na moich ustach pojawiał się coraz to większy uśmiech dumy z niego. –To niesamowite, Adaś! – Przyległam do niego ciałem i mocno uściskałam.
-Dzięki, Nessiu. Jeśli chcesz możesz zabrać też Malika. – Mruknął od niechcenia, całując czubek mojej głowy. –Muszę lecieć, jestem umówiony z Marisą. – Pocałował mnie w policzek, a później Darcey w czoło, jednak nim wyszedł rzucił jeszcze do Zayna, że jeśli mnie skrzywdzi to pożałuje.
Zostaliśmy we trójkę. Zjedliśmy obiad na kolację, a później z miską popcornu usiedliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy „Śpiącą Królewnę”, ponieważ dziś film miała wybierać moja córka.
Zayn leżał na całej długości sofy opierając głowę o moje uda, Skrzat siedział na jego brzuchu, a ja bawiłam się włosami mulata oraz przykładałam lód do stłuczonej stopy. To było takie zwykłe, a jednocześnie niesamowite. Czułam się normalna, szczęśliwa. Czułam się… Dobrze. 
____________________________________
Cholera, to chyba najlepszy rozdział do tej pory i jestem z niego naprawdę dumna. Liczę, że wam również przypadnie do gustu. 
Mamy przyjemny początek, załamanie, zdradę i słodką końcówkę. Kurczę... Naprawdę jestem zadowolona - chyba pierwszy raz, co jest istnym cudem. Po prostu... Jeszcze piosenka Rihanny... Uwielbiam ją! 
Dziękuję wam za komentarze i byłabym wdzięczna jeśli ktoś polecił tego bloga dalej, aby było więcej czytelników - nie twierdzę oczywiście, że 51 obserwujących to mało. Co to to nie! Po prostu... 
Co mogę jeszcze napisać?
To raczej wszystko, miłej niedzieli.
Buźka, miśki ;**  

14 komentarzy:

  1. Aaaaaaa <3 zdecydowanie mój ulubiony rozdział *.* super Ci wyszedł <3 Olls :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżbyś zaczęła przekonywać mnie do Zayna
    Hej jak Ci się to udało ?
    Chociaż i tak jestem ciekawa co zrobi dalej Louis i czy spróbuję ją odzyskać
    I czy dowie się o Darcey
    Genialny
    Buziaki
    Ściskam
    Mela
    Dużo weny <3
    Również miłej niedzieli

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu! Genialny rozdział! ;)
    Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! ciekawe jak długo będzie trwała ich sielanka? I Aiden nie spodziewałam się ;o

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj chyba masz racje że to najlepszy rozdzial.. xD next :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham wielbię szanuję 😍

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczaki :o NESS! Biedactwo ty moje! Dobrze, że to tylko stłuczenie! Zayn słodziaku :* rozdział poważnie świetny, tylko jestem zła! Aiden co z tobą nie tak?! :o niby taki milusi i wgl, a tu taki szok! Podeszłaś mnie! :)) Czyżby Adaś zakończył prace nad swoim projektem? Tęsknie za Darcey ! Chce jej więcej! :**
    pozdrawiam Natt ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny jak zawsze ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział jak zawsze. Masz racje najlepszy. Było mnóstwo Zayna i Ness. Kocham ich są cudowni. Pasują do siebie. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowity; ciekawa jestem jednak reakcji Louisa...; czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Aiden?! Tego sie nie spodziewalam... Rozdzial super :-) czekam na next:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Słodko x tak btw where is Lou?:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Szybcy i Wściekli! Jeeej!

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja