„Nie mogłem dopuścić do tego, że pewnego
dnia się obudzę i odkryje, że mój pociąg odjechał, a kobieta mojego życia
została na peronie.”
Louis
Siedziałem w salonie. W tle grała
muzyka, którą aktualnie puszczała stacja MTV, a w dłoni obracałem komórkę.
Wahałem się… nie wiedziałem, czy powinienem do niej teraz zadzwonić, a może dać
sobie z tym dzisiaj spokój? Zbyt szybko i pochopnie zadziałałem, jednak nie
mogłem się powstrzymać.
Nessie była jedyną dziewczyną,
która tak bardzo zawróciła mi w głowie. Nie mogłem przeżyć bez niej ani jednego
dnia, zwłasza teraz gdy wróciła i znów pragnąłem by była tylko moją. Chciałem
mieć ją wyłącznie dla siebie - nikt nie miał prawa jej tknąć bez
mojej zgody. Najchętniej schowałbym ją przed światem, a nawet przed sobą, żeby
znów jej nie skrzywdzić. Jednego, czego byłem w stu procentach pewien był fakt,
że tym razem nie odpuszczę tak łatwo jak trzy lata temu. Mogłem szukać jej
dłużej, niż półtora roku. Mogłem się nie poddawać - w końcu to ona,
jako jedyna widziała we mnie dobrego gościa, mimo mojej licznej kartoteki.
Wiedziała, że gdzieś wewnątrz mnie jest ziarno dobra, które jeszcze nie
wykiełkowało.
-Stary, dzwoniłeś. - Przekręciłem głowę w prawo i
spojrzałem na przyjaciela, który właśnie przeczesywał włosy dłonią. Kiwnąłem
tylko na jego słowa, a Anderson wszedł w głąb mojego domu. Matt usadowił się na
fotelu, naprzeciwko mnie i przyglądał mi się ze zmarszczonymi
brwiami. - Stało się coś? - Kolejny raz
przytaknąłem. - Więc…? - przeciągnął, a ja tylko zwilżyłem
górną wargę językiem.
-Czego chciała Nessie? - Zmarszczył brwi, jakby
walczył z własnymi myślami. Zastanawiał się czy wyjawić mi prawdę, czy może wcisnąć
jakieś dobre kłamstwo. - Matt, do kurwy! Czego ona chciała?! - Uderzyłem
dłońmi w szklaną ławę, która nas od siebie oddzielała - na jego
szczęście.
-Uch... - westchnął głęboko, ale nadal nie
udzielił mi odpowiedzi. Moje palce zaczęły uderzać w stół wybijając nieznany mi
rytm oraz wyczekując satysfakcjonujących mnie informacji.
-No, mów - wycedziłem przez zaciśnięte zęby, będąc
bliski wybuchu furii oraz rzucenia się na niego i obicia mu mordy. Dlaczego,
tak trudno mu to pojąć, że ją kocham?!
-Nie wiesz tego ode mnie. - Zaznaczył na wstępie,
na co potrząsnąłem pionowo głową. - Ona… - Brunet nerwowo
przygryzł wargę, a w salonie znów zapadła ta cholerna cisza, która tak
strasznie mnie wkurwiała. - Rozumiesz, że to moja przyjaciółka,
tak? - Wywróciłem oczami, przecież to takie oczywiste, że nie chce mi
powiedzieć, a przyszedł tutaj bez celu. Zapewne liczył, że napije się ze mną
piwa i zwyczajnie pogada o swojej życiowej egzystencji oraz imprezie, na której
zaliczył jakąś niezłą laskę. Jest pieprzonym ciulem, który widzi tylko czubek
własnego nosa, a jego postępowanie ma na celu wyłącznie jego dobro, a nie
innych.
-Ja też jestem podobno twoim przyjacielem - mruknąłem
na tyle głośno, żeby to usłyszał. Moja sugestia do niego dotarła, a sam
Anderson spuścił jedynie głowę. Zakrył twarz dłońmi głośno wzdychając, a
następnie przeczesał nimi włosy.
-Ona mnie zabije.
-Ja zrobię to pierwszy, jak mi nie odpowiesz. - Rzuciłem
komórką o ścianę, a ta roztrzaskała się na kawałki. Nie miałem siły do tego
człowieka, był najbardziej irytującą osobą na świecie, a poznałem już brata
Nessie, który potrafi nieźle wyprowadzić z równowagi. Próbowałem nad sobą
panować i udawało mi się to perfekcyjnie, przecież w każdej chwili mogłem
złapać za blat ławy i cisnąć nią w jeden z boków…
-Dobra, dobra panie nie wkurwiaj mnie,
jeśli chcesz przeżyć. - Uniósł
ręce na wysokość głowy w geście obronnym. - Powiem… Ness składała
papiery na studia prawnicze do University College London. - Uniosłem
brwi ze zdziwienia. Zawsze wiedziałem, że moja Nessie ma wielkie preferencje,
ale… No, no, no zaskoczyła mnie.
-No i w czym problem? Przecież zawsze miała świetne oceny. - Wzruszyłem
ramionami.
Może byłem tępy, ale jeśli chodzi
o życie Donavan byłem na bieżąco. Miałem informacje z pierwszej ręki, co
oczywiście zawdzięczam Liamowi, który raz na tydzień sprawdzał internetową bazę
danych.
-Tak, ale wynik jej matury z matematyki pozostawia wiele do
życzenia.
-Na jaki kierunek chce się dostać?
-Prawo.
Ona jest niemożliwa, ale również
kochana. Zawsze powtarzała, że zrobi wszystko, żeby wyciągnąć mnie w tego gówna,
w jakim się znalazłem, ale nie sądziłem, że po tym ile przez moją głupotę
wycierpiała dalej będzie chciała to zrobić. Obiecała, że zostanie adwokatem, a
gdyby jej plan nie wypalił błagałaby prawników ojca…
-Wiesz, że robi to dla ciebie?
-Matt, nie jestem idiotą - warknąłem. - Kto
odrzucił jej podanie?
-Kurwa - mruknął i zaczął masować kciukiem oraz
palcem wskazującym skronie mrużąc przy tym oczy. - Mam to na końcu
języka… Kurwa mać! - Wstał, a następnie kopnął w fotel. Na jego
twarzy pojawił się cień grymasu spowodowany bólem stopy, jednak za wszelką cenę
starał się go ukryć. Wolnym krokiem ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, ale
przystanął na chwilę. - Dam ci znać do ósmej. - Po tych
słowach wyszedł trzaskając z impetem drzwiami.
Nie miałem czasu na czekanie, aż
temu kretynowi wróci pamięć, musiałem to wiedzieć już! Potrzebowałem
informacji, żeby pomóc Nessie w dostaniu się na jej wymarzone studia. Zasługiwała
na to jak nikt inny, a jakiś pierwszorzędny kutas nie będzie deptał jej
ambicji, bo akurat z matematyki nie jest orłem. Już moja w tym głowa, żeby go
przekonać do zmiany zdania.
-Tommo, telefon! - Niechętnie poderwałem się z
czarnej skórzanej sofy i wolnym krokiem zszedłem po schodach do piwnicy, gdzie
mieściło się… Biuro. W pomieszczeniu Zayn i Chris grali na konsoli, a Jessica
oraz Veronica malowały paznokcie. Skrzywiłem się na sam zapach lakieru, który
wypełniał pokój. - Łap. - Malik rzucił mi komórkę, którą
złapałem i wcisnąłem zieloną słuchawkę.
-Mów - powiedziałem bez emocji.
-Louis, mam to. Gość nazywa się Richard McKibben.
-Dzięki, stary. Wiszę ci przysługę. - Rozłączyłem
się, a chęć do życia we mnie odrodziła się na nowo. Znów czułem, że mam o co
walczyć, a szansa na odzyskanie mojej księżniczki jest większa. - Zayn,
gdzie jest Liam?
-Z Danielle. - Wywróciłem oczami. Boże, co ta
miłość robi z człowiekiem. - Stało się coś? - Przysięgam,
że jeśli raz ktoś zapyta czy coś się stało
osobiście wyrwę mu język z ryja!
-Musi mi sprawdzić Richarda McKibben’ a.
-Gościa z UCL? - Moon zmarszczył brwi, natomiast
ja swoje uniosłem. Skąd taka sierota wie o gościu, który uczy na
uniwersytecie? – Do, czego on ci jest potrzebny?
-Nie twój, pieprzony interes, Moon - warknąłem. - Pamiętam,
że chciałeś zabawić się z moją dziewczyną. - Blondyn spuścił głowę, a
Malik tylko się chytrze uśmiechnął w moim kierunku. - Sprawdzisz mi
go?
-Nie jestem Liamem, ale mogę spróbować. - Oblizał
górną wargę. Wykonał ostatni ruch pokonując Christiana w grze, a potem wstał i
usiadł do laptopa Payne’ a. - Login: Liaś - mówił na głos,
chcąc się z niego ponabijać oraz przy okazji rozbawić resztę. - Hasło:
Wielki Payno. - Pokiwałem głową z niedowierzania. Każdy głupi
wiedział, że hasłem było pełnie imię Dani, a nie wymyślne określenie pały
Liama. Mógłbym się założyć, że mam większy sprzęt od niego… Od nich wszystkich. - Richard
McKibben rektor University College London, wykładowca anglistyki. Ma żonę, z
którą jest od czterdziestu lat oraz szesnastoletnią córkę. Mieszka w Bloomsbury
[i]. Numer sto
dwadzieścia dwa. Ma psa i ceni sobie prywatność. - Mulat wybuchł
śmiechem. - Uwielbia spędzać czas w zaciszu domowym z
rodziną. - Nie rozumiałam tego człowieka. Muszę przyznać, że czasem
zastanawiałem się, dlaczego przyjaźnię się z takim idiotą, który cały czas się
śmieje bez powodu. - Pewnie rżnie swoją żonę, a córeczka robi seks
taśmę. - On jest po prostu niewyżyty seksualnie. Pewnie dawno nie
pieprzył i jaja mu spuchły. - Co ty kombinujesz? - Uniósł
lewą brew do góry i wyczekiwał mojej odpowiedzi.
-Mam z nim do załatwienia kilka spraw, idziesz?
-Tsa, tylko…
-Lou, zostań ze mną. - Zatrzepotała doczepianymi
rzęsami platynowa blondynka, przez którą spieprzyłem sobie życie. Gdyby nie ta
suka i jej pieprzone eksperymenty z testowaniem na mnie dragów różnego rodzaju,
nigdy nie zdradziłbym Nessie, a ona by nie wyjechała. - Zabawimy się.
-Pobaw się z nią. - Wskazałem na Jarred, z którą
po chwili zaczęła lecieć w ślinkę. Kiedyś może by mnie to w jakimś stopniu
podnieciło… W końcu kogo nie kręcą lesbijskie akcje? Jednak teraz… Kocham pewną
blondynkę, która ma mnie za złamasa, ale to nie znaczy, że może zmienić zdania. - Zayn,
idziemy. - Przeszliśmy do garażu. Z haczyka zabrałem kluczyk do
czarnego porsche panamera, a potem wsiedliśmy do samochodu. Na wstecznym
wyjechałem z garażu, a chwilę potem z piskiem opon wyjechałem na drogę. Moim
celem było dostanie się centrum Londynu. - Szukaj tego pierdolonego
numeru. - Mój przyjaciel tylko przytaknął.
-Tak właściwie, to co ten kolo zrobił?
-Nie przyjął Nessie na studia - odpowiedziałem
spokojnie, całą uwagę skupiając na drodze nie chcąc przez nieuwagę kogoś
potrącić. Może byłem złym gościem, który robił lewe interesy, ale moje prawko
było rzeczą świętą i nie miałem w planach jak na razie go tracić.
-Sto dwadzieścia dwa. - Wskazał na jeden z domów,
dlatego zaparkowałem na poboczu. - Czyli jak działamy? Jaki masz
plan?
-Masz pistolet?
-Tsa, a co?
-To chodź - westchnąłem i wysiadłem. Czekałem
kilka sekund, aż Malik zrobi to samo, żeby móc zamknąć moje cacko, a kiedy już
to zrobiłem, zmierzaliśmy w stronę
budynku, w którym miał mieszkać wykładowca mojego blond aniołka. Przeskoczyliśmy
trzy schodki, aby znaleźć się na małym ganku przed drzwiami. Nacisnąłem klamkę,
ale było zamknięte - cóż stracę tylko kilkanaście sekund mojego jakże
cennego czasu, aby dostać się do środka. - Masz jakiś
drucik? - Brunet wyszczerzył się szeroko, a potem złapał za jakąś
ozdobę, która wisiała obok dzwoneczków poruszanych przez wiatr. Urwał jakąś
część, a potem mi ją podał.
-Zawsze do usług, Tomlinson. - Zasalutował i
stanął na czatach podczas, gdy ja otworzyłem zamek.
-Zapraszam. - Wszedłem jako pierwszy, a mój kompan
zamknął drzwi. Zaczęliśmy się rozglądać po jego chacie.
Wnętrze było utrzymane w starym
stylu, ale nie brakowało tutaj takich sprzętów jak plazmowy telewizor, kino
domowe, fortepian czy lodówka tylko odrobinę większa od naszej. Mimo tych
wszystkich drogocennych mebli w stylu renesansowym, dywanów, obrazów oraz
reprodukcji obrazów, porcelany i waz chińskich, czy innego tego typu szajsu
nasz dom był o niebo lepszy od tej muzealnej wystawy staroci.
-Stary, chcesz coś do picia?! - Doszedł mnie krzyk
przyjaciela z kuchni. Nie wierzę w jego głupotę. Nie dość, że nie był u siebie,
to w każdej chwili ktoś mógłby tutaj wejść, a jeśli byśmy tego nie zauważyli
zadzwoniłby po pały, a oni już by nas zwinęli na komisariat i wsadzili za
włamanie!
-Jest whisky?!
-Tsa, popcorn też?!
-Tak! Poszukam czegoś w TV! - Rozsiadłem się na
sofie i złapałem za pilota, którym uruchomiłem wielki telewizor. Skakałem po
kanałach w celu znalezienia jakiegoś ciekawego programu, aż w końcu
zdecydowałem się na bajkę „Gdzie jest Nemo?”.
To była wyższa konieczność.
Obok mnie przysiadł Malik,
podając mi literatkę, w której była już bursztynowa ciecz. Butelkę oraz miskę z
kukurydzą ustawił na stoliku, na który wyciągnął później nogi.
Nie wiem, czy długo czekaliśmy aż
właściciele domu się zjawią, ale dotarliśmy do momentu, gdy ojciec Nemo był
święcie przekonany, że jego syn nie żyje i zrozpaczony ruszył w drogę powrotną
do domu z tą drugą walniętą rybą.
Drzwi się otworzyły, a po
pomieszczeniu rozległ się piskliwy głoski, który należał zapewne do córeczki
pana kutasa.
-Tato, jesteś?! - Po trzaśnięciu brązowym
prostokątem dziewczyna zaczęła iść w stronę salonu. - A wy, to kto? - Stanęła
przed nami podpierając dłońmi biodra. Za kogo ta smarkula się ma? Myśli, że się
przestraszę pulchnej brunetki w kujonkach oraz w sukience od ciotki
Trudy?! - Zapytałam…!
-Zamknij ryj, bo zaraz zamkniesz oczy. - warknął
Malik, wyjmując spluwę zza kurtki. Nastolatka pobladła, a jej animusz uleciał z
niej niczym powietrze z balonu. - Chcę poznać zakończenie. - Wskazał
lufą na plazmę. - Usiądź - rozkazał, a ona dalej stała
sparaliżowana. - Mam ci, kurwa pomóc?!
-Nie wystawiaj go na próbę, ja ci nie pomogę. - Sparaliżowana,
niepewnym krokiem ruszyła w kierunku kanapy. Szesnastolatka usiadła pomiędzy
nami, a Zayn rozpoczął swoje gierki. Najpierw zdjął jej okulary, a potem zaczął
upijać dziewczynę whisky.
W ciągu trzydziestu minut laska
była nieźle wystawiona. Kleiła się do mojego kumpla, który miał na nosie jej
kujonki. Nastolatka starała się go pocałować, ale on na całe szczęście nie miał
w planach do tego dopuścić.
Kolejny raz ktoś wszedł do środka
i trzasnął drzwiami. Powoli zaczęło mnie to wkurwiać, że wchodzą tutaj jak do
obory mimo, że to był ich dom.
-Sharon, jesteś już w domu? - Mulat szturchnął ją,
a ona cała w skowronkach zaczęła się śmiać. Wstałem i podszedłem do komody, o
którą oparłem się tyłkiem. Zza paska wyjąłem pistolet, który zacząłem dokładnie
oglądać zupełnie, jakbym miał go pierwszy raz w dłoni. - Kto
to? - Podstarzały facecik ubrany w garnitur dołączył do zabawy. W
jego oczach była furia, gdy zobaczył, w jakim stanie jest jego dziecko oraz w
jakim towarzystwie się znajduje. - Co ty robisz ze swoim życiem,
dziewczyno?! - wrzasnął na cały dom.
-Ona? - warknąłem. - Czy ty
Richard? - Jego kocie oczy wypalały we mnie dziurę, ale to sprawiało
mi tylko satysfakcję.
-Kim jesteś?
-To nieistotne. - Wzruszyłem ramionami z typowym
uśmiechem cwaniaczka. - Powinieneś skupić się na swojej córce,
zważając na fakt, że mój przyjaciel jest nieobliczalny. - Szybko odwrócił
ode mnie spojrzenie by zapoznać się z sytuacją za nim.
-Czego chcesz? - Jego głos zadrżał. W sumie nie
dziwię się, w końcu Malik trzyma broń przy brodzie jego ukochanej córuni.
-Och, to drobiazg. - Machnąłem ręką, nadal się
uśmiechając. - Doszły mnie słuchy, że pewna ślicznotka nie dostała
się na swoje wymarzone studia i to właśnie ty, Richard odrzuciłeś jej podanie,
ponieważ zabrakło jej kilka procent na maturze z matematyki.
-Wiele osób zostało odrzuconych. - Zaśmiałem się
kpiąco. Dałbym sobie rękę uciąć, że wie o kim mowa.
-Dziewczyna, długie blond włosy, sarnie oczy… jest śliczna,
mądra i jest wicemistrzynią kraju w łyżwiarstwie figurowym - opisałem
mój skarb z pamięci, mając nadzieję, że nie zapomnę o żadnym szczególe, ale ten
chuj, myślący tylko kutasem dalej udawał, że nie wiedział o co chodzi.
-Jeśli poprawi wynik matury…
-Ona nie będzie niczego poprawiać, bo ty ją przyjmiesz.
-Żartujesz sobie, szczeniaku? - parsknął śmiechem,
ale szybko się uciszył, gdy spostrzegł, że jego mało zabawny żarcik nikogo nie
rozbawił.
Wiele osób potrafiło mnie
wyprowadzić z równowagi w krótkim czasie, ale ten człowiek przekraczał ludzkie
pojęcie. Był, cholernie wkurwiający, a fakt, że w każdej chwili mogę pozbyć się
jego córeczki powinien dać mu do myślenia, że ze mną nie warto zadzierać.
Jestem brutalny i nie liczę się z innymi - tylko jedna osoba potrafi utrzymać
mnie w ryzach oraz nie pozwala mi zwariować, a jest nią właśnie Nessie.
-A co jeśli tego nie zrobię? - Naprawę o to
zapytał? Jest aż tak głupim stworzeniem?! Uśmiechnąłem się szeroko i
wymierzyłem pistoletem w jego córkę, która nieświadoma otaczającego jej świata
oraz niebezpieczeństwa, jakie jej grozi próbowała pocałować Malika. Zayn za
wszelką cenę starał odpędzić się od jej końskich zalotów i w pewnym sensie mu
to wychodziło.
-Masz ją przyjąć na studia. - Strzeliłem, a
szklanka w dłoniach nastolatki roztrzaskała się na miliony drobnych kawałeczków. - Bo
za drugim razem nie spudłuję, a kulka trawi prosto w jej głowę - powiedziałem
bez emocji. - Malik, wychodzimy. - Mulat szybko wstał i
stanął przy moim boku.
-Jeśli dowiem się, że nie przyjąłeś Ness to osobiście zajmę
się twoją córeczką - oblizał górną wargę, a potem spojrzał na
przerażoną szesnastolatkę. - Do zobaczenia, Sharon. - McKibben
podniosła na niego wzrok, a na jej ustach zawitał szeroki uśmiech. Brunetka
ochoczo pomachała do niego dłonią, a potem chciała podejść, jednak jej ojciec
ją powstrzymał. Opuściliśmy ich dom, po czym wsiedliśmy do samochodu i
odjechaliśmy w kierunku toru wyścigowego.
Czasem wydaje mi się, że Zayn
jest bardziej brutalny ode mnie, a wszystko przez tą szmatę, która tylko
zabawiła się jego kosztem - jest oschły i traktuje laski jak zabawki.
W sumie ta rzecz nas kiedyś łączyła, bo od czasu gdy poznałem Donavan byłem jej
wierny, oczywiście poza tym incydentem. Oczywiście, wyniosłem z tego błędu
lekcję - nigdy nie pić z Jessicą i Veronicą, bo może się to skończyć
źle. Szkoda tylko, że od czasu zniknięcia Nessie mam problem z alkoholem, a ta
pizda zawsze wykorzysta okazję na seks ze mną. Muszę się zmienić, dla mojej Księżniczki…
Dla siebie, żeby być lepszym człowiekiem, żeby Nessie znów mi zaufała. Nie
poddam się jednak tak łatwo, będę walczył do usranej śmierci, żeby tylko mi
wybaczyła i dała kolejną szansę, bo moje życie bez niej jest niczym. Wolałbym
wybrać jeden dzień z nią, niż wieczność bez niej. Była… Jest dla mnie
wszystkim - dziewczyną, kochanką, przyjaciółką, szczęściem… Nessie
jest spełnieniem moich najskrytszych marzeń, a podobno trzeba walczyć o swoje
oraz nigdy się nie poddawać.
_______________________________________________
Okay, może to dla was małe zdziwienie, ale dziś rozdział z perspektywy Louisa. Mam nadzieję, że wam się spodobał i będziecie choć w małym stopniu rozumieć ile znaczy Ness dla Louisa oraz do czego zdolny jest się posunąć Tomlinson, gdy ktoś w małym stopniu zasmuci Nesselę.
Widzę, że coraz więcej osób zaczyna obserwować i komentować - jestem mega zadowolona, że komuś wgl. podobają się te wypociny.
Okay, to chyba tyle do nexta.
Buźka, miśki ;**
Super, czekam na kolejny, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajny i czekam na kolejny...
OdpowiedzUsuńświetny rozdział jak zawsze :* Olls :***
OdpowiedzUsuńNo naprawdę musiałaś w takim momencie przerwać? :D Nie mogę się doczekać kolejnej części! Rozdział jak zawsze suuppperr! :) x / Emily
OdpowiedzUsuńBARDZO FAJNIE, BARDZO FAJNIE! XD
OdpowiedzUsuńKOŃCÓWKA TRZYMA W NAPIĘCIU, NIE MA CO! XD
;)
Świetny rozdział!!!!! Czekam na nexta Dominika :*
OdpowiedzUsuńO boże co się teraz dzieje Chcę dalej jak najszybciej :D//Kxx
OdpowiedzUsuńTego sie nie da opisac. ♡♡ Cudo ♡ Czekam na kolejny ♡ Pozdrawiam @Maliczeg ♡
OdpowiedzUsuńOmg *-*cudenko fcggvhbghvfg<3
OdpowiedzUsuńNo,no robisz kariere miedzynarodowa! :D
@MartaGogolewska
Do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym niepowiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
Kisses xxx
Przypadkiem znaazlam twojego bloga ale jest on moim zdaniem najlepszym jaki czytalam ;*
OdpowiedzUsuńJedna z najlepszych historii jakie kiedykolwiek czytałam. Pozdrawiam i życzę dużo weny. <3
OdpowiedzUsuńŚwietny! :)
OdpowiedzUsuńTwoje rozdzialy poprostu sie tak szybko czyta a kiedy skonczy to mam straszny niedosyt bo juz koniec pisz szybko:* oczekuje jakis scenek z Ness i Lu :) tylko weny kochana :P
OdpowiedzUsuńŚwietny już sie nie mogę doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńCudowny nie mogę doczekać się następnego. Pozdrawiam i życzę weny <333
OdpowiedzUsuńJej jak Lou kocha Ness
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa kiedy się dowie że ma córkę
Noo cudeńko
Czekam ne nexcik:*
Mam nadzieje, że dodam Ci tej motywacji, bo opowiadanie jest zajebiste! Btw trafia do mojej listy ff. Zasłużyłaś na to.
OdpowiedzUsuńPolecam przy okazji przeczytać opowiadanie Crazy mind, które jest remake'iem autorki opowiadania o tym samym tytule. Dostępne jest na Wattpadzie i blogspocie z tego co wiem.
http://www.wattpad.com/80812212-crazy-mind
http://haveyougotcrazymind.blogspot.com/