niedziela, 16 listopada 2014

8. Do I Wanna Know?



„Nie mogłem dopuścić do tego, że pewnego dnia się obudzę i odkryje, że mój pociąg odjechał, a kobieta mojego życia została na peronie.”


Louis


Siedziałem w salonie. W tle grała muzyka, którą aktualnie puszczała stacja MTV, a w dłoni obracałem komórkę. Wahałem się… nie wiedziałem, czy powinienem do niej teraz zadzwonić, a może dać sobie z tym dzisiaj spokój? Zbyt szybko i pochopnie zadziałałem, jednak nie mogłem się powstrzymać.
Nessie była jedyną dziewczyną, która tak bardzo zawróciła mi w głowie. Nie mogłem przeżyć bez niej ani jednego dnia, zwłasza teraz gdy wróciła i znów pragnąłem by była tylko moją. Chciałem mieć ją wyłącznie dla siebie - nikt nie miał prawa jej tknąć bez mojej zgody. Najchętniej schowałbym ją przed światem, a nawet przed sobą, żeby znów jej nie skrzywdzić. Jednego, czego byłem w stu procentach pewien był fakt, że tym razem nie odpuszczę tak łatwo jak trzy lata temu. Mogłem szukać jej dłużej, niż półtora roku. Mogłem się nie poddawać  - w końcu to ona, jako jedyna widziała we mnie dobrego gościa, mimo mojej licznej kartoteki. Wiedziała, że gdzieś wewnątrz mnie jest ziarno dobra, które jeszcze nie wykiełkowało.
-Stary, dzwoniłeś. - Przekręciłem głowę w prawo i spojrzałem na przyjaciela, który właśnie przeczesywał włosy dłonią. Kiwnąłem tylko na jego słowa, a Anderson wszedł w głąb mojego domu. Matt usadowił się na fotelu, naprzeciwko mnie i przyglądał mi się ze zmarszczonymi brwiami. - Stało się coś? - Kolejny raz przytaknąłem. - Więc…? - przeciągnął, a ja tylko zwilżyłem górną wargę językiem.
-Czego chciała Nessie? - Zmarszczył brwi, jakby walczył z własnymi myślami. Zastanawiał się czy wyjawić mi prawdę, czy może wcisnąć jakieś dobre kłamstwo. - Matt, do kurwy! Czego ona chciała?! - Uderzyłem dłońmi w szklaną ławę, która nas od siebie oddzielała - na jego szczęście.
-Uch... - westchnął głęboko, ale nadal nie udzielił mi odpowiedzi. Moje palce zaczęły uderzać w stół wybijając nieznany mi rytm oraz wyczekując satysfakcjonujących mnie informacji.
-No, mów - wycedziłem przez zaciśnięte zęby, będąc bliski wybuchu furii oraz rzucenia się na niego i obicia mu mordy. Dlaczego, tak trudno mu to pojąć, że ją kocham?!
-Nie wiesz tego ode mnie. - Zaznaczył na wstępie, na co potrząsnąłem pionowo głową. - Ona…  - Brunet nerwowo przygryzł wargę, a w salonie znów zapadła ta cholerna cisza, która tak strasznie mnie wkurwiała. - Rozumiesz, że to moja przyjaciółka, tak? - Wywróciłem oczami, przecież to takie oczywiste, że nie chce mi powiedzieć, a przyszedł tutaj bez celu. Zapewne liczył, że napije się ze mną piwa i zwyczajnie pogada o swojej życiowej egzystencji oraz imprezie, na której zaliczył jakąś niezłą laskę. Jest pieprzonym ciulem, który widzi tylko czubek własnego nosa, a jego postępowanie ma na celu wyłącznie jego dobro, a nie innych.
-Ja też jestem podobno twoim przyjacielem - mruknąłem na tyle głośno, żeby to usłyszał. Moja sugestia do niego dotarła, a sam Anderson spuścił jedynie głowę. Zakrył twarz dłońmi głośno wzdychając, a następnie przeczesał nimi włosy.
-Ona mnie zabije.
-Ja zrobię to pierwszy, jak mi nie odpowiesz. - Rzuciłem komórką o ścianę, a ta roztrzaskała się na kawałki. Nie miałem siły do tego człowieka, był najbardziej irytującą osobą na świecie, a poznałem już brata Nessie, który potrafi nieźle wyprowadzić z równowagi. Próbowałem nad sobą panować i udawało mi się to perfekcyjnie, przecież w każdej chwili mogłem złapać za blat ławy i cisnąć nią w jeden z boków…
-Dobra, dobra panie nie wkurwiaj mnie, jeśli chcesz przeżyć. Uniósł ręce na wysokość głowy w geście obronnym. - Powiem… Ness składała papiery na studia prawnicze do University College London. - Uniosłem brwi ze zdziwienia. Zawsze wiedziałem, że moja Nessie ma wielkie preferencje, ale… No, no, no zaskoczyła mnie.
-No i w czym problem? Przecież zawsze miała świetne oceny. - Wzruszyłem ramionami. 
Może byłem tępy, ale jeśli chodzi o życie Donavan byłem na bieżąco. Miałem informacje z pierwszej ręki, co oczywiście zawdzięczam Liamowi, który raz na tydzień sprawdzał internetową bazę danych.
-Tak, ale wynik jej matury z matematyki pozostawia wiele do życzenia.
-Na jaki kierunek chce się dostać?
-Prawo.  
Ona jest niemożliwa, ale również kochana. Zawsze powtarzała, że zrobi wszystko, żeby wyciągnąć mnie w tego gówna, w jakim się znalazłem, ale nie sądziłem, że po tym ile przez moją głupotę wycierpiała dalej będzie chciała to zrobić. Obiecała, że zostanie adwokatem, a gdyby jej plan nie wypalił błagałaby prawników ojca… 
-Wiesz, że robi to dla ciebie?
-Matt, nie jestem idiotą - warknąłem. - Kto odrzucił jej podanie?
-Kurwa - mruknął i zaczął masować kciukiem oraz palcem wskazującym skronie mrużąc przy tym oczy. - Mam to na końcu języka… Kurwa mać! - Wstał, a następnie kopnął w fotel. Na jego twarzy pojawił się cień grymasu spowodowany bólem stopy, jednak za wszelką cenę starał się go ukryć. Wolnym krokiem ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, ale przystanął na chwilę. - Dam ci znać do ósmej. - Po tych słowach wyszedł trzaskając z impetem drzwiami.
Nie miałem czasu na czekanie, aż temu kretynowi wróci pamięć, musiałem to wiedzieć już! Potrzebowałem informacji, żeby pomóc Nessie w dostaniu się na jej wymarzone studia. Zasługiwała na to jak nikt inny, a jakiś pierwszorzędny kutas nie będzie deptał jej ambicji, bo akurat z matematyki nie jest orłem. Już moja w tym głowa, żeby go przekonać do zmiany zdania.
-Tommo, telefon! - Niechętnie poderwałem się z czarnej skórzanej sofy i wolnym krokiem zszedłem po schodach do piwnicy, gdzie mieściło się… Biuro. W pomieszczeniu Zayn i Chris grali na konsoli, a Jessica oraz Veronica malowały paznokcie. Skrzywiłem się na sam zapach lakieru, który wypełniał pokój. - Łap. - Malik rzucił mi komórkę, którą złapałem i wcisnąłem zieloną słuchawkę.
-Mów - powiedziałem bez emocji.
-Louis, mam to. Gość nazywa się Richard McKibben.
-Dzięki, stary. Wiszę ci przysługę. - Rozłączyłem się, a chęć do życia we mnie odrodziła się na nowo. Znów czułem, że mam o co walczyć, a szansa na odzyskanie mojej księżniczki jest większa. - Zayn, gdzie jest Liam?
-Z Danielle. - Wywróciłem oczami. Boże, co ta miłość robi z człowiekiem. - Stało się coś? - Przysięgam, że jeśli raz ktoś zapyta czy coś się stało osobiście wyrwę mu język z ryja!
-Musi mi sprawdzić Richarda McKibben’ a.
-Gościa z UCL? - Moon zmarszczył brwi, natomiast ja swoje uniosłem. Skąd taka sierota wie o gościu, który uczy na uniwersytecie? – Do, czego on ci jest potrzebny?
-Nie twój, pieprzony interes, Moon - warknąłem. - Pamiętam, że chciałeś zabawić się z moją dziewczyną. - Blondyn spuścił głowę, a Malik tylko się chytrze uśmiechnął w moim kierunku. - Sprawdzisz mi go?
-Nie jestem Liamem, ale mogę spróbować. - Oblizał górną wargę. Wykonał ostatni ruch pokonując Christiana w grze, a potem wstał i usiadł do laptopa Payne’ a. - Login: Liaś - mówił na głos, chcąc się z niego ponabijać oraz przy okazji rozbawić resztę. - Hasło: Wielki Payno. - Pokiwałem głową z niedowierzania. Każdy głupi wiedział, że hasłem było pełnie imię Dani, a nie wymyślne określenie pały Liama. Mógłbym się założyć, że mam większy sprzęt od niego… Od nich wszystkich. - Richard McKibben rektor University College London, wykładowca anglistyki. Ma żonę, z którą jest od czterdziestu lat oraz szesnastoletnią córkę. Mieszka w Bloomsbury [i]. Numer sto dwadzieścia dwa. Ma psa i ceni sobie prywatność. - Mulat wybuchł śmiechem. - Uwielbia spędzać czas w zaciszu domowym z rodziną. - Nie rozumiałam tego człowieka. Muszę przyznać, że czasem zastanawiałem się, dlaczego przyjaźnię się z takim idiotą, który cały czas się śmieje bez powodu. - Pewnie rżnie swoją żonę, a córeczka robi seks taśmę. - On jest po prostu niewyżyty seksualnie. Pewnie dawno nie pieprzył i jaja mu spuchły. - Co ty kombinujesz? - Uniósł lewą brew do góry i wyczekiwał mojej odpowiedzi.
-Mam z nim do załatwienia kilka spraw, idziesz?
-Tsa, tylko…
-Lou, zostań ze mną. - Zatrzepotała doczepianymi rzęsami platynowa blondynka, przez którą spieprzyłem sobie życie. Gdyby nie ta suka i jej pieprzone eksperymenty z testowaniem na mnie dragów różnego rodzaju, nigdy nie zdradziłbym Nessie, a ona by nie wyjechała. - Zabawimy się.
-Pobaw się z nią. - Wskazałem na Jarred, z którą po chwili zaczęła lecieć w ślinkę. Kiedyś może by mnie to w jakimś stopniu podnieciło… W końcu kogo nie kręcą lesbijskie akcje? Jednak teraz… Kocham pewną blondynkę, która ma mnie za złamasa, ale to nie znaczy, że może zmienić zdania. - Zayn, idziemy. - Przeszliśmy do garażu. Z haczyka zabrałem kluczyk do czarnego porsche panamera, a potem wsiedliśmy do samochodu. Na wstecznym wyjechałem z garażu, a chwilę potem z piskiem opon wyjechałem na drogę. Moim celem było dostanie się centrum Londynu. - Szukaj tego pierdolonego numeru. - Mój przyjaciel tylko przytaknął.
-Tak właściwie, to co ten kolo zrobił?
-Nie przyjął Nessie na studia - odpowiedziałem spokojnie, całą uwagę skupiając na drodze nie chcąc przez nieuwagę kogoś potrącić. Może byłem złym gościem, który robił lewe interesy, ale moje prawko było rzeczą świętą i nie miałem w planach jak na razie go tracić.
-Sto dwadzieścia dwa. - Wskazał na jeden z domów, dlatego zaparkowałem na poboczu. - Czyli jak działamy? Jaki masz plan?
-Masz pistolet?
-Tsa, a co?
-To chodź - westchnąłem i wysiadłem. Czekałem kilka sekund, aż Malik zrobi to samo, żeby móc zamknąć moje cacko, a kiedy już to zrobiłem,  zmierzaliśmy w stronę budynku, w którym miał mieszkać wykładowca mojego blond aniołka. Przeskoczyliśmy trzy schodki, aby znaleźć się na małym ganku przed drzwiami. Nacisnąłem klamkę, ale było zamknięte - cóż stracę tylko kilkanaście sekund mojego jakże cennego czasu, aby dostać się do środka. - Masz jakiś drucik? - Brunet wyszczerzył się szeroko, a potem złapał za jakąś ozdobę, która wisiała obok dzwoneczków poruszanych przez wiatr. Urwał jakąś część, a potem mi ją podał.
-Zawsze do usług, Tomlinson. - Zasalutował i stanął na czatach podczas, gdy ja otworzyłem zamek.
-Zapraszam. - Wszedłem jako pierwszy, a mój kompan zamknął drzwi. Zaczęliśmy się rozglądać po jego chacie.
Wnętrze było utrzymane w starym stylu, ale nie brakowało tutaj takich sprzętów jak plazmowy telewizor, kino domowe, fortepian czy lodówka tylko odrobinę większa od naszej. Mimo tych wszystkich drogocennych mebli w stylu renesansowym, dywanów, obrazów oraz reprodukcji obrazów, porcelany i waz chińskich, czy innego tego typu szajsu nasz dom był o niebo lepszy od tej muzealnej wystawy staroci.
-Stary, chcesz coś do picia?! - Doszedł mnie krzyk przyjaciela z kuchni. Nie wierzę w jego głupotę. Nie dość, że nie był u siebie, to w każdej chwili ktoś mógłby tutaj wejść, a jeśli byśmy tego nie zauważyli zadzwoniłby po pały, a oni już by nas zwinęli na komisariat i wsadzili za włamanie!
-Jest whisky?!
-Tsa, popcorn też?!
-Tak! Poszukam czegoś w TV! - Rozsiadłem się na sofie i złapałem za pilota, którym uruchomiłem wielki telewizor. Skakałem po kanałach w celu znalezienia jakiegoś ciekawego programu, aż w końcu zdecydowałem się na bajkę „Gdzie jest Nemo?”. To była wyższa konieczność.
Obok mnie przysiadł Malik, podając mi literatkę, w której była już bursztynowa ciecz. Butelkę oraz miskę z kukurydzą ustawił na stoliku, na który wyciągnął później nogi.
Nie wiem, czy długo czekaliśmy aż właściciele domu się zjawią, ale dotarliśmy do momentu, gdy ojciec Nemo był święcie przekonany, że jego syn nie żyje i zrozpaczony ruszył w drogę powrotną do domu z tą drugą walniętą rybą.
Drzwi się otworzyły, a po pomieszczeniu rozległ się piskliwy głoski, który należał zapewne do córeczki pana kutasa.
-Tato, jesteś?! - Po trzaśnięciu brązowym prostokątem dziewczyna zaczęła iść w stronę salonu. - A wy, to kto? - Stanęła przed nami podpierając dłońmi biodra. Za kogo ta smarkula się ma? Myśli, że się przestraszę pulchnej brunetki w kujonkach oraz w sukience od ciotki Trudy?! - Zapytałam…!
-Zamknij ryj, bo zaraz zamkniesz oczy. - warknął Malik, wyjmując spluwę zza kurtki. Nastolatka pobladła, a jej animusz uleciał z niej niczym powietrze z balonu. - Chcę poznać zakończenie. - Wskazał lufą na plazmę. - Usiądź - rozkazał, a ona dalej stała sparaliżowana. - Mam ci, kurwa pomóc?!
-Nie wystawiaj go na próbę, ja ci nie pomogę. - Sparaliżowana, niepewnym krokiem ruszyła w kierunku kanapy. Szesnastolatka usiadła pomiędzy nami, a Zayn rozpoczął swoje gierki. Najpierw zdjął jej okulary, a potem zaczął upijać dziewczynę whisky.
W ciągu trzydziestu minut laska była nieźle wystawiona. Kleiła się do mojego kumpla, który miał na nosie jej kujonki. Nastolatka starała się go pocałować, ale on na całe szczęście nie miał w planach do tego dopuścić.
Kolejny raz ktoś wszedł do środka i trzasnął drzwiami. Powoli zaczęło mnie to wkurwiać, że wchodzą tutaj jak do obory mimo, że to był ich dom.
-Sharon, jesteś już w domu? - Mulat szturchnął ją, a ona cała w skowronkach zaczęła się śmiać. Wstałem i podszedłem do komody, o którą oparłem się tyłkiem. Zza paska wyjąłem pistolet, który zacząłem dokładnie oglądać zupełnie, jakbym miał go pierwszy raz w dłoni. - Kto to? - Podstarzały facecik ubrany w garnitur dołączył do zabawy. W jego oczach była furia, gdy zobaczył, w jakim stanie jest jego dziecko oraz w jakim towarzystwie się znajduje. - Co ty robisz ze swoim życiem, dziewczyno?! - wrzasnął na cały dom.
-Ona? - warknąłem. - Czy ty Richard? - Jego kocie oczy wypalały we mnie dziurę, ale to sprawiało mi tylko satysfakcję.
-Kim jesteś?
-To nieistotne. - Wzruszyłem ramionami z typowym uśmiechem cwaniaczka. - Powinieneś skupić się na swojej córce, zważając na fakt, że mój przyjaciel jest nieobliczalny. - Szybko odwrócił ode mnie spojrzenie by zapoznać się z sytuacją za nim.
-Czego chcesz? - Jego głos zadrżał. W sumie nie dziwię się, w końcu Malik trzyma broń przy brodzie jego ukochanej córuni.
-Och, to drobiazg. - Machnąłem ręką, nadal się uśmiechając. - Doszły mnie słuchy, że pewna ślicznotka nie dostała się na swoje wymarzone studia i to właśnie ty, Richard odrzuciłeś jej podanie, ponieważ zabrakło jej kilka procent na maturze z matematyki.
-Wiele osób zostało odrzuconych. - Zaśmiałem się kpiąco. Dałbym sobie rękę uciąć, że wie o kim mowa.
-Dziewczyna, długie blond włosy, sarnie oczy… jest śliczna, mądra i jest wicemistrzynią kraju w łyżwiarstwie figurowym - opisałem mój skarb z pamięci, mając nadzieję, że nie zapomnę o żadnym szczególe, ale ten chuj, myślący tylko kutasem dalej udawał, że nie wiedział o co chodzi.
-Jeśli poprawi wynik matury…
-Ona nie będzie niczego poprawiać, bo ty ją przyjmiesz.
-Żartujesz sobie, szczeniaku? - parsknął śmiechem, ale szybko się uciszył, gdy spostrzegł, że jego mało zabawny żarcik nikogo nie rozbawił.
Wiele osób potrafiło mnie wyprowadzić z równowagi w krótkim czasie, ale ten człowiek przekraczał ludzkie pojęcie. Był, cholernie wkurwiający, a fakt, że w każdej chwili mogę pozbyć się jego córeczki powinien dać mu do myślenia, że ze mną nie warto zadzierać. Jestem brutalny i nie liczę się z innymi - tylko jedna osoba potrafi utrzymać mnie w ryzach oraz nie pozwala mi zwariować, a jest nią właśnie Nessie.
-A co jeśli tego nie zrobię? - Naprawę o to zapytał? Jest aż tak głupim stworzeniem?! Uśmiechnąłem się szeroko i wymierzyłem pistoletem w jego córkę, która nieświadoma otaczającego jej świata oraz niebezpieczeństwa, jakie jej grozi próbowała pocałować Malika. Zayn za wszelką cenę starał odpędzić się od jej końskich zalotów i w pewnym sensie mu to wychodziło.
-Masz ją przyjąć na studia. - Strzeliłem, a szklanka w dłoniach nastolatki roztrzaskała się na miliony drobnych kawałeczków. - Bo za drugim razem nie spudłuję, a kulka trawi prosto w jej głowę - powiedziałem bez emocji. - Malik, wychodzimy. - Mulat szybko wstał i stanął przy moim boku.
-Jeśli dowiem się, że nie przyjąłeś Ness to osobiście zajmę się twoją córeczką - oblizał górną wargę, a potem spojrzał na przerażoną szesnastolatkę. - Do zobaczenia, Sharon. - McKibben podniosła na niego wzrok, a na jej ustach zawitał szeroki uśmiech. Brunetka ochoczo pomachała do niego dłonią, a potem chciała podejść, jednak jej ojciec ją powstrzymał. Opuściliśmy ich dom, po czym wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy w kierunku toru wyścigowego.
Czasem wydaje mi się, że Zayn jest bardziej brutalny ode mnie, a wszystko przez tą szmatę, która tylko zabawiła się jego kosztem - jest oschły i traktuje laski jak zabawki. W sumie ta rzecz nas kiedyś łączyła, bo od czasu gdy poznałem Donavan byłem jej wierny, oczywiście poza tym incydentem. Oczywiście, wyniosłem z tego błędu lekcję - nigdy nie pić z Jessicą i Veronicą, bo może się to skończyć źle. Szkoda tylko, że od czasu zniknięcia Nessie mam problem z alkoholem, a ta pizda zawsze wykorzysta okazję na seks ze mną. Muszę się zmienić, dla mojej Księżniczki… Dla siebie, żeby być lepszym człowiekiem, żeby Nessie znów mi zaufała. Nie poddam się jednak tak łatwo, będę walczył do usranej śmierci, żeby tylko mi wybaczyła i dała kolejną szansę, bo moje życie bez niej jest niczym. Wolałbym wybrać jeden dzień z nią, niż wieczność bez niej. Była… Jest dla mnie wszystkim - dziewczyną, kochanką, przyjaciółką, szczęściem… Nessie jest spełnieniem moich najskrytszych marzeń, a podobno trzeba walczyć o swoje oraz nigdy się nie poddawać.


 _______________________________________________
Okay, może to dla was małe zdziwienie, ale dziś rozdział z perspektywy Louisa. Mam nadzieję, że wam się spodobał i będziecie choć w małym stopniu rozumieć ile znaczy Ness dla Louisa oraz do czego zdolny jest się posunąć Tomlinson, gdy ktoś w małym stopniu zasmuci Nesselę. 
Widzę, że coraz więcej osób zaczyna obserwować i komentować - jestem mega zadowolona, że komuś wgl. podobają się te wypociny. 
Okay, to chyba tyle do nexta.
Buźka, miśki ;** 

18 komentarzy:

  1. Super, czekam na kolejny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział jak zawsze :* Olls :***

    OdpowiedzUsuń
  3. No naprawdę musiałaś w takim momencie przerwać? :D Nie mogę się doczekać kolejnej części! Rozdział jak zawsze suuppperr! :) x / Emily

    OdpowiedzUsuń
  4. BARDZO FAJNIE, BARDZO FAJNIE! XD
    KOŃCÓWKA TRZYMA W NAPIĘCIU, NIE MA CO! XD
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział!!!!! Czekam na nexta Dominika :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O boże co się teraz dzieje Chcę dalej jak najszybciej :D//Kxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego sie nie da opisac. ♡♡ Cudo ♡ Czekam na kolejny ♡ Pozdrawiam @Maliczeg ♡

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg *-*cudenko fcggvhbghvfg<3
    No,no robisz kariere miedzynarodowa! :D
    @MartaGogolewska

    OdpowiedzUsuń
  9. Do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
    Cieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym niepowiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
    Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
    Kisses xxx

    OdpowiedzUsuń
  10. Przypadkiem znaazlam twojego bloga ale jest on moim zdaniem najlepszym jaki czytalam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jedna z najlepszych historii jakie kiedykolwiek czytałam. Pozdrawiam i życzę dużo weny. <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Twoje rozdzialy poprostu sie tak szybko czyta a kiedy skonczy to mam straszny niedosyt bo juz koniec pisz szybko:* oczekuje jakis scenek z Ness i Lu :) tylko weny kochana :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny już sie nie mogę doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny nie mogę doczekać się następnego. Pozdrawiam i życzę weny <333

    OdpowiedzUsuń
  15. Jej jak Lou kocha Ness
    jestem ciekawa kiedy się dowie że ma córkę
    Noo cudeńko
    Czekam ne nexcik:*

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam nadzieje, że dodam Ci tej motywacji, bo opowiadanie jest zajebiste! Btw trafia do mojej listy ff. Zasłużyłaś na to.

    Polecam przy okazji przeczytać opowiadanie Crazy mind, które jest remake'iem autorki opowiadania o tym samym tytule. Dostępne jest na Wattpadzie i blogspocie z tego co wiem.

    http://www.wattpad.com/80812212-crazy-mind
    http://haveyougotcrazymind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja