czwartek, 9 października 2014

4. (I Can't) Forget About You



„Nikt nie może cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale każdy może zacząć od dziś i dopisać nowe zakończenie.”


Ness
 


To było dla mnie jak siarczysty policzek. Słowa mojego rozmówcy obijały się echem o moją czaszkę. Nie dostałam się na studia, o których marzyłam od zawsze…
Sparaliżowana siedziałam na krześle i tępo wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Niebo zachmurzyło się, a deszcz był nieuniknionym zjawiskiem. Granatowe chmury leniwie przemieszczały się po niebie.
-Pani podanie zostało rozpatrzone negatywnie - powtórzył rektor University College London. Jeszcze bardziej mnie dołując i powodując głębsze refleksje nad moją marną egzystencją oraz głupotą, jaką obdarzył mnie Bóg.
-A-ale dlaczego? - Starałam się, aby mój głos nie drżał, jednak wychodziło mi to marnie. Brakowało jeszcze kilku stopni, w których najpierw się rozczarowuję, a następnie nie dowierzam, czuję zawód, obrażam siebie, a na końcu dochodzę do wniosku, że po prostu jestem głupią idiotką, która nigdy nie potrafi walczyć o swoje, czy chociażby się usamodzielnić oraz płaczę, bo nie wytrzymuję.
-Cóż nie będę owijał w bawełnę. Ma pani świetne wyniki, jednakże wynik pani matury z matematyki pozostawia wiele do życzenia. - ­Cholerna matma! Nigdy za sobą nie przepadałyśmy, a ona zawsze utrudniała mi życie. - Jeśli poprawiłaby pani wynik, wtedy będziemy zaszczyceni gościć taką studentkę na naszej uczelni.
-Okay - powiedziałam niepewnie. Jeśli dobrze rozumiem za niedługo mają być jakieś poprawki maturalne, tak? Zresztą nie jest to istotne w tej chwili, moim priorytetem jest załapanie matematyki i dostanie się na uniwerek moich marzeń.
-Za jakieś dwa do trzech tygodni powinny być poprawki matur, dlatego też ma pani trzy tygodnie na dostarczenie wyniku, a pani kandydatura zostanie rozpatrzona w przeciągu dwóch dni. -Pokiwałam pionowo głową na znak zrozumienia, ale dopiero po chwili zorientowałam się, że nie rozmawiamy bezpośrednio twarzą w twarz, a on nie widzi tego gestu.
-Dobrze - westchnęłam. Nie będę tam studiować, bo nigdy nie zrozumiem matematyki!
-Do widzenia.
-Tsa, do widzenia. - Rozłączyłam się i z hukiem odłożyłam komórkę na blat kuchenny.
Schowałam twarz w dłonie i regulowałam oddech. W tym momencie chciałabym po prostu zniknąć lub spoliczkować się za moją głupotę, która nie zna granic! Jestem idealnym przykładem głupiej blondynki ze stereotypów i kawałów. Przeczesałam włosy dłonią, a chwilę później odchyliłam głowę do tyłu.
-Co robisz? - Darcey przyglądała mi się z uniesioną brwią.
-Konam - mruknęłam, a trzylatka zmarszczyła brwi.
-Dlaczego?
-Bo jestem głupia. - Usiadłam normalnie i odwróciłam się do niej przodem. Szatynka zaplotła ręce na piersi i przestąpiła z nogi na nogę.
-Nie jesteś głupia, mamusiu. - Wdrapała się na moje kolana i mocno przytuliła, chcą dodać mi tym samym trochę otuchy. Owinęłam ramiona wokół jej drobnego ciałka i ucałowałam czubek jej głowy.
-Jestem, słoneczko. Nie przyjęli mnie na studia.
-A to dupki! - fuknęła oburzona. To było naprawdę komiczne i odrobinę poprawiło mi humor, ale bądź co bądź Darcey nie powinna używać takiego słownictwa.
-Nie mów tak, skarbie. 
Do kuchni wszedł Adam. Chłopak był ubrany w czarne jeansy, białą koszulkę, koszulę w czerwono niebieską kratę, a na górze na ramionach spoczywała czarna skórzana kurtka. Włosy były ułożone za pomocą żelu ku górze. Mogę z zachwytem powiedzieć, że wyglądał bosko i gdybyśmy tylko nie byli spokrewnieni to bym się za niego zabrała.
-Nessiu, co jest? - Stanął nade mną i przyglądał się wzrokiem zmartwionego starszego brata, którym oczywiście był.
-Mamusia nie będzie się już uczyła. - Widać było, że Darcey bardzo to przeżywa, nawet bardziej ode mnie. Oczywiście - było mi przykro jednak nie chciałam, żeby moja córka była przeze mnie smutna.
-Matma? - zapytał niepewnie, na co pokiwałam tylko głową. Szatyn przyciągnął mnie do swojej piersi i cmoknął głośno w czoło. - Odwołam spotkanie z Marisą i pójdziemy do…
-Nie! - Szybko zaprotestowałam i gwałtownie się od niego odsunęłam. Mężczyzna przyglądał mi się ze zmarszczonymi brwiami. - Nie będziesz niczego odwoływał z mojego powodu. Mam dość tego, że traktujecie mnie jak smarkulę, której cały czas trzeba pomagać, bo nie daje sobie rady z wychowaniem dziecka; czy chociażby pocieszać, bo nie dostałam się na studia. - Adaś też ma prawo do szczęścia i nie powinien wywyższać mnie powyżej swoich spraw oraz przyjemności. Wczoraj nie potrafił się nagadać o tej dziewczynie, a teraz tak po prostu chce odwołać randkę?! - Nie obraź się Adam, ale będziesz młotkiem jeśli odwołasz.
-Dla ciebie zrobię wszystko i nawet, gdybym miał się spotkać z królową to bym ją olał, żeby chociażby cię pocieszyć. - Pacnął mnie w nos.
Czym sobie zasłużyłam na tak wspaniałego brata? Zawsze dostawałam to czego pragnę, a Adam ciężko na to pracował. To właśnie dlatego jest artystą i jego obrazy są wystawiane w galeriach sztuki nowoczesnej na całym świecie – choć może tylko w Mediolanie i Londynie. Nie zasługuję, żeby żyć razem z tak wspaniałą osobą, która swoim zachowaniem pokazuje jak wielkie posiada serce. Nie zważając na nic, na nikogo, on zawsze służy pomocną dłonią. Jest człowiekiem, którym ja zawsze pragnęłam być. Adam jest nie tylko mądry, przystojny, empatyczny, towarzyski, pewny siebie i utalentowany - jest również osobą, która zawsze działa na swój sposób i nie przejmuje się opinią innych ludzi. Ja niestety tak nie potrafię - zawsze liczyłam się ze zdaniem społeczeństwa na temat mojej osoby.
-Zrobisz dla mnie wszystko? - Potwierdzająco pokiwał głową. - To zacznij w końcu myśleć o sobie i nie przejmuj się mną, bo zasługujesz na szczęście najbardziej na świecie. - Znów wtuliłam się w jego tors.
-Jesteś kochana, Nessiu. - Ucałował mój policzek. - Ale i tak bardziej kocham Darcey. - Wystawił mi język, na co pokiwałam z dezaprobatą głową. Ten człowiek jest niemożliwy i zmienny jak pogoda. - Muszę lecieć. - Ostatni raz pocałował nas w czoła, a potem wybiegł z domu trzaskając drzwiami.
-Wracamy do domku?
-Tak. - Trzylatka pobiegła się ubrać, dlatego postanowiłam pójść w jej ślady.
Wyszłyśmy z willi rodziców wcześniej ją zamykając. Szłyśmy chodnikiem trzymając się za ręce, aż do naszego mieszkania. Po drodze minęłyśmy naszą przemiłą sąsiadkę, która nie potrafiła przejść obojętnie bez jakiejś kąśliwej uwagi. Szczerze, to babsko powinno zająć się swoją własną osobą, a nie moją. Nie ma prawa wtykać nosa w nieswoje sprawy, a tym bardziej w sprawy dotyczące mojego dziecka. Z jakiej racji miałabym jej niby powiedzieć kto jest biologicznym ojcem Darcey?! Nie mam potrzeby, żeby spowiadać się jakiejś obcej paniusi, która we wszystkim widzi problem z mojego życia prywatnego, a tym bardziej opowiadać o mojej przyszłości. Jest idiotką jeśli myśli, że jest inaczej.
Bez słowa minęłyśmy starszą panią i weszłyśmy do naszego domu. Rozebrałyśmy się z kurtek i butów.
-Mamusiu, będziemy rysować? - Popatrzyła na mnie maślanymi oczami, które zawsze sprawiają, że robi mi się ciepło na sercu. Jest taka sama jak Lou, który wyćwiczył ten patent do perfekcji. To dzięki niej do końca go nie znienawidziłam, nadal gdzieś w środku serca mi na nim zależy i wiem, że może kiedyś będzie dobrą osobą nie tylko dla mnie, ale również dla innych.
-Biegnij po kredki i kartki, ja muszę zadzwonić do mojego przyjaciela. - Przytaknęła i poczłapała do swojego pokoju. Wybrałam numer do Matta, który w liceum udzielał mi korepetycji z matematyki i udałam się do kuchni w celu zaparzenia ciepłej herbaty dla siebie oraz Darcey. Wyjęłam kubki, do których wrzuciłam dwie torebki wysuszonych ziółek i postawiłam wodę cały czas oczekując, aż Anderson zechce odebrać telefon. Udało się dopiero za piątym razem.
-Halo? - Usłyszałam lekko zachrypnięty głos po drugiej stronie. - Ness, to ty?
-Matty, potrzebuję twojej pomocy - powiedziałam bez owijania w bawełnę. Zawsze przechodziłam do rzeczy, gdy czegoś potrzebowałam. Nienawidzę mydlić ludziom oczu, ani bawić się w podchody podlizując się, aby dopiąć swojego - mówię prosto z mostu, czego mi potrzeba i staram się nie przejmować określeniami typu cholerna suka lub rozpieszczona gówniara, która zawsze dostaje to, czego chce. Potrafię walczyć o swoje i właśnie dzięki temu mam wszystko, czego zapragnę.
-Coś się stało, Malutka? - Jego ton ociekał wręcz troską o moją osobę.
-Chcę studiować, ale nie mogę dopóki nie poprawię cholernej matematyki. - Wypuściłam głośno powietrze, a po w odpowiedzi usłyszałam donośny śmiech, który przyjemnie gładził moje bębenki. Uwielbiałam, kiedy Matthew się śmiał, ponieważ przypominał małe dziecko, które bawi otaczający świat. Które drwi sobie ze wszystkiego wokół i robi to na co ma ochotę.
-Moja Malutka, wcale się nie zmieniła. Co chcesz studiować?
-Prawo - stwierdziłam pewna swojego. Doskonale wiedziałam, czego chciałam i zamierzałam dokonać tego jak zwykle zresztą. Nie zamierzałam się poddać mimo, że jeszcze godzinę temu całkowicie straciłam nadzieję, jednak jak to mówią kobieta zmienną jest, a to absolutna prawda.
-Mhm - wymruczał. - Pani prawnik, huh?
-Mhm. - Zalałam wrzątkiem herbaty i odłożyłam czajnik, następnie mieszając wywar i dodając cukier.
-Mam! - W kuchni pojawiła się moja córeczka. Przyłożyłam palec wskazujący do ust chcąc jej dać do zrozumienia, żeby była odrobinę ciszej, ponieważ wciąż rozmawiam.
-Kto to?
-To z telewizji - zbyłam go. Nie chciałam go informować o tym, że trzy lata temu po numerku w sypialni jego rodziców z Louisem zaszłam w ciążę, której owocem jest Darcey. Powiem mu, ale nie teraz. Najpierw muszę wszystko uporządkować. Zniechęcić Tomlinsona do dalszych działań, co z jego uporem osła będzie, cholernie trudne, jednak podejmę się tego wyzwania. - Matt, pomożesz mi? Udzielisz kilku lekcji? Proszeee... - jęknęłam błagalnie do słuchawki, na co dwudziestolatek tylko westchnął.
-Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, tak?
-Mhm. - Podałam kubek małej szatynce, która siedziała na wysokim krześle przy wyspie kuchennej i rysowała kotka.
-To, po cholerę zadajesz takie głupie pytania? - Prychnęłam na te słowa. Matty to najlepszy przyjaciel pod słońcem, który mimo, że wyjechałam bez słowa i bez pożegnania wybaczył mi. - Przyjdź do mnie jutro o… Co powiesz na ósmą rano, ewentualnie dziewiątą?
-Mi pasuje.
-To się cieszę. Na razie, Ness. - Już miał się rozłączyć jednak zapobiegłam temu:
-Matt, czekaj!
-O co chodzi? - Mogłabym przysiąc, że właśnie w tej chwili marszczy zabawnie brwi.
-Dziękuję, jesteś kochany.
-No wiem. - Zachichotałam w czym kilka sekund później mi zawtórnował. - Na razie, Malutka.
-Paa. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam na blat. Usiadłam naprzeciwko niebieskookiej dziewczynki, która założyła niesforne kosmyki za uszy i starannie rysowała czarne stworzonko, które coraz bardziej przypominało małego rozkosznego kotka, których osobiście nie cierpię.
Darcey mimo, że ma dopiero trzy latka jest dzieckiem z niezwykłym talentem. Potrafi tak pięknie i realistycznie rysować, że czasem aż zadziwia nie tylko mnie, ale również Adama, który oprawia jej obrazki w ramki i wiesza w swojej pracowni.
Dokładnie przyglądałam się mojej małej artystce popijając ciepły napój, kiedy mój telefon znów zaczął dzwonić. Niechętnie złapałam za urządzenie leżące nieopodal kubka na kredki mojej córeczki. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Louisa. Bez zastanowienia odrzuciłam połączenie, a przez najbliższe pięć minut, kolejne dwadzieścia. Jednak, gdy po raz kolejny usłyszałam melodię piosenki Bang Bang w wykonaniu Jessie J, Ariany Grande oraz Nicki Minaj - moja cierpliwość się skończyła. Odebrałam:
-Czego chcesz? - Starałam się, aby mój głos brzmiał jak najgroźniej, aby tylko go zniechęcić.
-Nessie, martwiłem się. Czemu nie odbierałaś? - Bo nie miałam zamiaru słuchać twojej ckliwej historii o tym, jak rzekomo się o mnie bałeś zabawiając się z tą szmatą na sofie w salonie.
-Nie miałam czasu - westchnęłam obojętnie.
-Możemy się spotkać?
-Nie, Louis, nie mam zamiaru cię oglądać. Nie będę z tobą rozmawiała, a już w szczególności nie mam zamiaru przebywać w twoim towarzystwie, bo jesteś cholerny dupkiem - warknęłam, mimo, że w moich oczach powoli zaczęły gromadzić się łzy. Nie ważne jak bardzo starałabym się być suką w stosunku do niego to zwyczajnie nie potrafię, bo ten kretyn nadal jest dla mnie ważny.
-Nessie, daj mi tylko jedną…
-Nie dostaniesz nawet pół szansy, a wiesz dlaczego? - Nie czekałam na jego odpowiedź, nie dałam mu nawet dojść do słowa. Nakręciłam się i teraz to ja miałam chwilę, żeby się wygadać, po histeryzować i wygarnąć mu za wszystkie czasy. - Bo nie mam zamiaru marnować sobie znowu przez ciebie życia! Jesteś podłym draniem, który nie liczy się z uczuciami osób, dla których jest ważny! Widzisz tylko czubek własnego nosa i ranisz wszystkich dookoła tylko po to, żeby dostać to czego chcesz! Jesteś… Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało! - Słone krople spływały po moich rozgrzanych policzkach, a ja nie potrafiłam ich zatamować.
-Nie płacz - powiedzieli w tym samy czasie. Darcey szybko zeskoczyła ze stołka i przyległa do mnie ciałem. Trzylatka gładziła swoją małą rączką moje plecy.
-Nessie, wiem, że wcale tak nie myślisz i wiec, że będę walczył. Będę walczył o nas do końca. - Po tych słowach się rozłączył, a ja zaniosłam się jeszcze większym lamentem. Policzki piekły mnie niemiłosiernie, a słone potoki łez kapały na tył niebieskiej bluzeczki Darcey.
Jego słowa obijały się o moją czaszkę będę walczył, będę walczył o nas do końca. Znał mnie jak mało kto i doskonale wiedział, kiedy kłamię. Zapomniałam o tym i to był błąd, bo chcąc wcisnąć mu ściemę o mojej rzekomej nienawiści do jego osoby nie okłamywałam tylko Louisa, ale również siebie… 

___________________________________________
 Okay, wreszcie - nareszcie skończyłam!! Wooohoooo!!
Przepraszam, że tak długo zwlekałam i mimo dużej ilości komentarzy nie dodawałam tego rozdziału. Prawda jest taka, że zaczęłam go w tamtym tygodniu już w piątek, ale w sobotę rano dowiedziałam się czegoś, co całkowicie wpłynęło na moje samopoczucie i szczerze powiedziawszy chodziłam jak nieprzytomna. Nie będę wam się tutaj wyżalać, bo nie chcę robić z siebie ofiary losu, jednak liczę, że zrozumiecie i wybaczycie mi to. 
 Jest Louis, który po raz kolejny zakomunikował Nessie, że nie zamierza odpuścić. 
Uwielbiam ten stan, kiedy przeglądam dla zabawy YT i ogarniam nowe nuty, które cały czas zaprzątają moją głowę, a piosenka R5 jest boska ♥
W zakładce "Pytania do bohaterów" możecie pytać postaci o co tylko chcecie i jeśli chcecie. 
Cóż... to tyle. Liczę, że wam się spodoba i skomentujecie chociażby emotikonem. 
Okay, lecę się uczyć na gegrę...
Buźka, miśki ;**

16 komentarzy:

  1. Super ♥ do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć po prostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu ;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział naprawdę genialny, fajnie się czyta i naprawdę zachęca do dalszego czytania. Ness nie dostała się przez matmę, bożee jak ja nienawidzę tego przedmiotu sama zawsze mam z nim problemy :D mam nadzieje, że Matt jej pomoże i dostanie się na studia. Omg Tomlinson będzie walczył ciekawe co z tego wyniknie :)
    Życzę weny! x

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale cudo O.O
    dopiero teraz znalazłam tego bloga ,genialny
    Nie mogę doczekać się na następnego rozdziału
    Mela

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochany rozdział! Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na nastepny ;)
    Moglabys dodawac troszke szybciej?;) jak jest nowy musze soe cofac bo nie wiem co bylo i potem dopiero czytac nowy haha wgl swietna fabula i mam wielka nadzieje ze nie wybaczy Lou bo to jeszcze nie czas na to o wiele wiele za wczesniej i mam nadzieje ze jak sie dowie o malym skarbku to nie stchorzy bo to dowodzi ze chce odzyskac bo chce jej ciala a nie kocha jej wgl jak ja zdradzil to juz nie walczyl czyli chyba mu nie zalezalo cos bo to nie jest normalne ? I ta akcja w jego domu na imprezie....siedzial z jakimis dziewczynami oraz z ta co ZDRADZIL ja czyli maja dalej kontakt a wiec to nie jest napewno chlopak ktorykocha ;/ jestem nowa na tym blogu ale bardzo mi sie spodobal i jest we mnie wielka nadzieja ze sie na tobie i na blogu nie zawiode <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały pojawiają się w chwili kiedy mam trochę wolnego czasu. A jeśli chodzi o to, że Lou nie walczył o Ness, gdyż ta zaraz po zdradzie wyjechała.

      Usuń
  8. Rodział niesamowity mam nadziej ze niedlugi dowiedza sie o Darcy <3 do nastepnego. ;))

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja