„Nikt nie może cofnąć
się w czasie i napisać nowego początku, ale każdy może zacząć od dziś i dopisać
nowe zakończenie.”
Ness
To było dla mnie jak siarczysty
policzek. Słowa mojego rozmówcy obijały się echem o moją czaszkę. Nie dostałam
się na studia, o których marzyłam od zawsze…
Sparaliżowana siedziałam na
krześle i tępo wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Niebo zachmurzyło się, a
deszcz był nieuniknionym zjawiskiem. Granatowe chmury leniwie przemieszczały
się po niebie.
-Pani podanie zostało rozpatrzone negatywnie - powtórzył
rektor University College London. Jeszcze bardziej mnie dołując i powodując
głębsze refleksje nad moją marną egzystencją oraz głupotą, jaką obdarzył mnie
Bóg.
-A-ale dlaczego? - Starałam się, aby mój głos nie
drżał, jednak wychodziło mi to marnie. Brakowało jeszcze kilku stopni, w
których najpierw się rozczarowuję, a następnie nie dowierzam, czuję zawód,
obrażam siebie, a na końcu dochodzę do wniosku, że po prostu jestem głupią
idiotką, która nigdy nie potrafi walczyć o swoje, czy chociażby się
usamodzielnić oraz płaczę, bo nie wytrzymuję.
-Cóż nie będę owijał w bawełnę. Ma pani świetne wyniki,
jednakże wynik pani matury z matematyki pozostawia wiele do życzenia. - Cholerna matma! Nigdy
za sobą nie przepadałyśmy, a ona zawsze utrudniała mi życie. - Jeśli
poprawiłaby pani wynik, wtedy będziemy zaszczyceni gościć taką studentkę na
naszej uczelni.
-Okay - powiedziałam niepewnie. Jeśli dobrze
rozumiem za niedługo mają być jakieś poprawki maturalne, tak? Zresztą nie jest
to istotne w tej chwili, moim priorytetem jest załapanie matematyki i dostanie
się na uniwerek moich marzeń.
-Za jakieś dwa do trzech tygodni powinny być poprawki matur,
dlatego też ma pani trzy tygodnie na dostarczenie wyniku, a pani kandydatura
zostanie rozpatrzona w przeciągu dwóch dni. -Pokiwałam pionowo głową na
znak zrozumienia, ale dopiero po chwili zorientowałam się, że nie rozmawiamy
bezpośrednio twarzą w twarz, a on nie widzi tego gestu.
-Dobrze - westchnęłam. Nie będę tam studiować, bo nigdy nie
zrozumiem matematyki!
-Do widzenia.
-Tsa, do widzenia. - Rozłączyłam się i z hukiem
odłożyłam komórkę na blat kuchenny.
Schowałam twarz w dłonie i
regulowałam oddech. W tym momencie chciałabym po prostu zniknąć lub
spoliczkować się za moją głupotę, która nie zna granic! Jestem idealnym
przykładem głupiej blondynki ze stereotypów i kawałów. Przeczesałam włosy
dłonią, a chwilę później odchyliłam głowę do tyłu.
-Co robisz? - Darcey przyglądała mi się z
uniesioną brwią.
-Konam - mruknęłam, a trzylatka zmarszczyła brwi.
-Dlaczego?
-Bo jestem głupia. - Usiadłam normalnie i
odwróciłam się do niej przodem. Szatynka zaplotła ręce na piersi i przestąpiła
z nogi na nogę.
-Nie jesteś głupia, mamusiu. - Wdrapała się na
moje kolana i mocno przytuliła, chcą dodać mi tym samym trochę otuchy. Owinęłam
ramiona wokół jej drobnego ciałka i ucałowałam czubek jej głowy.
-Jestem, słoneczko. Nie przyjęli mnie na studia.
-A to dupki! - fuknęła oburzona. To było naprawdę
komiczne i odrobinę poprawiło mi humor, ale bądź co bądź Darcey nie powinna
używać takiego słownictwa.
-Nie mów tak, skarbie.
Do kuchni wszedł Adam. Chłopak
był ubrany w czarne jeansy, białą koszulkę, koszulę w czerwono niebieską kratę,
a na górze na ramionach spoczywała czarna skórzana kurtka. Włosy były ułożone
za pomocą żelu ku górze. Mogę z zachwytem powiedzieć, że wyglądał bosko i
gdybyśmy tylko nie byli spokrewnieni to bym się za niego zabrała.
-Nessiu, co jest? - Stanął nade mną i przyglądał
się wzrokiem zmartwionego starszego brata, którym oczywiście był.
-Mamusia nie będzie się już uczyła. - Widać było,
że Darcey bardzo to przeżywa, nawet bardziej ode mnie. Oczywiście - było
mi przykro jednak nie chciałam, żeby moja córka była przeze mnie smutna.
-Matma? - zapytał niepewnie, na co pokiwałam tylko
głową. Szatyn przyciągnął mnie do swojej piersi i cmoknął głośno w czoło. - Odwołam
spotkanie z Marisą i pójdziemy do…
-Nie! - Szybko zaprotestowałam i gwałtownie się od
niego odsunęłam. Mężczyzna przyglądał mi się ze zmarszczonymi brwiami. - Nie
będziesz niczego odwoływał z mojego powodu. Mam dość tego, że traktujecie mnie
jak smarkulę, której cały czas trzeba pomagać, bo nie daje sobie rady z
wychowaniem dziecka; czy chociażby pocieszać, bo nie dostałam się na studia. - Adaś
też ma prawo do szczęścia i nie powinien wywyższać mnie powyżej swoich spraw
oraz przyjemności. Wczoraj nie potrafił się nagadać o tej dziewczynie, a teraz
tak po prostu chce odwołać randkę?! - Nie obraź się Adam, ale będziesz
młotkiem jeśli odwołasz.
-Dla ciebie zrobię wszystko i nawet, gdybym miał się spotkać
z królową to bym ją olał, żeby chociażby cię pocieszyć. - Pacnął mnie
w nos.
Czym sobie zasłużyłam na tak
wspaniałego brata? Zawsze dostawałam to czego pragnę, a Adam ciężko na to
pracował. To właśnie dlatego jest artystą i jego obrazy są wystawiane w
galeriach sztuki nowoczesnej na całym świecie – choć może tylko w Mediolanie i
Londynie. Nie zasługuję, żeby żyć razem z tak wspaniałą osobą, która swoim
zachowaniem pokazuje jak wielkie posiada serce. Nie zważając na nic, na nikogo,
on zawsze służy pomocną dłonią. Jest człowiekiem, którym ja zawsze pragnęłam być.
Adam jest nie tylko mądry, przystojny, empatyczny, towarzyski, pewny siebie i
utalentowany - jest również osobą, która zawsze działa na swój sposób
i nie przejmuje się opinią innych ludzi. Ja niestety tak nie potrafię - zawsze
liczyłam się ze zdaniem społeczeństwa na temat mojej osoby.
-Zrobisz dla mnie wszystko? - Potwierdzająco
pokiwał głową. - To zacznij w końcu myśleć o sobie i nie przejmuj się
mną, bo zasługujesz na szczęście najbardziej na świecie. - Znów
wtuliłam się w jego tors.
-Jesteś kochana, Nessiu. - Ucałował mój policzek. - Ale
i tak bardziej kocham Darcey. - Wystawił mi język, na co pokiwałam z
dezaprobatą głową. Ten człowiek jest niemożliwy i zmienny jak
pogoda. - Muszę lecieć. - Ostatni raz pocałował nas w
czoła, a potem wybiegł z domu trzaskając drzwiami.
-Wracamy do domku?
-Tak. - Trzylatka pobiegła się ubrać, dlatego
postanowiłam pójść w jej ślady.
Wyszłyśmy z willi rodziców
wcześniej ją zamykając. Szłyśmy chodnikiem trzymając się za ręce, aż do naszego
mieszkania. Po drodze minęłyśmy naszą przemiłą sąsiadkę,
która nie potrafiła przejść obojętnie bez jakiejś kąśliwej uwagi. Szczerze, to
babsko powinno zająć się swoją własną osobą, a nie moją. Nie ma prawa wtykać
nosa w nieswoje sprawy, a tym bardziej w sprawy dotyczące mojego dziecka. Z
jakiej racji miałabym jej niby powiedzieć kto jest biologicznym ojcem Darcey?!
Nie mam potrzeby, żeby spowiadać się jakiejś obcej paniusi, która we wszystkim
widzi problem z mojego życia prywatnego, a tym bardziej opowiadać o mojej
przyszłości. Jest idiotką jeśli myśli, że jest inaczej.
Bez słowa minęłyśmy starszą panią
i weszłyśmy do naszego domu. Rozebrałyśmy się z kurtek i butów.
-Mamusiu, będziemy rysować? - Popatrzyła na mnie
maślanymi oczami, które zawsze sprawiają, że robi mi się ciepło na sercu. Jest
taka sama jak Lou, który wyćwiczył ten patent do perfekcji. To dzięki niej do
końca go nie znienawidziłam, nadal gdzieś w środku serca mi na nim zależy i
wiem, że może kiedyś będzie dobrą osobą nie tylko dla mnie, ale również dla
innych.
-Biegnij po kredki i kartki, ja muszę zadzwonić do mojego
przyjaciela. - Przytaknęła i poczłapała do swojego pokoju. Wybrałam
numer do Matta, który w liceum udzielał mi korepetycji z matematyki i udałam
się do kuchni w celu zaparzenia ciepłej herbaty dla siebie oraz Darcey. Wyjęłam
kubki, do których wrzuciłam dwie torebki wysuszonych ziółek i postawiłam wodę
cały czas oczekując, aż Anderson zechce odebrać telefon. Udało się dopiero za
piątym razem.
-Halo? - Usłyszałam lekko zachrypnięty głos po
drugiej stronie. - Ness, to ty?
-Matty, potrzebuję twojej pomocy - powiedziałam
bez owijania w bawełnę. Zawsze przechodziłam do rzeczy, gdy czegoś
potrzebowałam. Nienawidzę mydlić ludziom oczu, ani bawić się w podchody podlizując
się, aby dopiąć swojego - mówię prosto z mostu, czego mi potrzeba i
staram się nie przejmować określeniami typu cholerna suka lub
rozpieszczona
gówniara, która zawsze dostaje to, czego chce. Potrafię walczyć o swoje i
właśnie dzięki temu mam wszystko, czego zapragnę.
-Coś się stało, Malutka? - Jego
ton ociekał wręcz troską o moją osobę.
-Chcę studiować, ale nie mogę dopóki nie poprawię cholernej
matematyki. - Wypuściłam głośno powietrze, a po w odpowiedzi
usłyszałam donośny śmiech, który przyjemnie gładził moje bębenki. Uwielbiałam,
kiedy Matthew się śmiał, ponieważ przypominał małe dziecko, które bawi
otaczający świat. Które drwi sobie ze wszystkiego wokół i robi to na co ma
ochotę.
-Moja Malutka,
wcale się nie zmieniła. Co chcesz studiować?
-Prawo - stwierdziłam pewna swojego. Doskonale
wiedziałam, czego chciałam i zamierzałam dokonać tego jak zwykle zresztą. Nie
zamierzałam się poddać mimo, że jeszcze godzinę temu całkowicie straciłam
nadzieję, jednak jak to mówią kobieta zmienną jest,
a to absolutna prawda.
-Mhm - wymruczał. - Pani prawnik, huh?
-Mhm. - Zalałam wrzątkiem herbaty i odłożyłam
czajnik, następnie mieszając wywar i dodając cukier.
-Mam! - W kuchni pojawiła się moja córeczka.
Przyłożyłam palec wskazujący do ust chcąc jej dać do zrozumienia, żeby była
odrobinę ciszej, ponieważ wciąż rozmawiam.
-Kto to?
-To z telewizji - zbyłam go. Nie chciałam go
informować o tym, że trzy lata temu po numerku w sypialni jego rodziców z
Louisem zaszłam w ciążę, której owocem jest Darcey. Powiem mu, ale nie teraz.
Najpierw muszę wszystko uporządkować. Zniechęcić Tomlinsona do dalszych
działań, co z jego uporem osła będzie, cholernie trudne, jednak podejmę się
tego wyzwania. - Matt, pomożesz mi? Udzielisz kilku lekcji?
Proszeee... - jęknęłam błagalnie do słuchawki, na co dwudziestolatek
tylko westchnął.
-Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, tak?
-Mhm. - Podałam kubek małej szatynce, która
siedziała na wysokim krześle przy wyspie kuchennej i rysowała kotka.
-To, po cholerę zadajesz takie głupie pytania? -
Prychnęłam na te słowa. Matty to najlepszy przyjaciel pod słońcem, który mimo,
że wyjechałam bez słowa i bez pożegnania wybaczył mi. - Przyjdź do
mnie jutro o… Co powiesz na ósmą rano, ewentualnie dziewiątą?
-Mi pasuje.
-To się cieszę. Na razie, Ness. - Już miał się
rozłączyć jednak zapobiegłam temu:
-Matt, czekaj!
-O co chodzi? - Mogłabym przysiąc, że właśnie w
tej chwili marszczy zabawnie brwi.
-Dziękuję, jesteś kochany.
-No wiem. - Zachichotałam w czym kilka sekund
później mi zawtórnował. - Na razie, Malutka.
-Paa. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam
na blat. Usiadłam naprzeciwko niebieskookiej dziewczynki, która założyła
niesforne kosmyki za uszy i starannie rysowała czarne stworzonko, które coraz
bardziej przypominało małego rozkosznego kotka, których osobiście nie cierpię.
Darcey mimo, że ma dopiero trzy
latka jest dzieckiem z niezwykłym talentem. Potrafi tak pięknie i realistycznie
rysować, że czasem aż zadziwia nie tylko mnie, ale również Adama, który oprawia
jej obrazki w ramki i wiesza w swojej pracowni.
Dokładnie przyglądałam się mojej
małej artystce popijając ciepły napój, kiedy mój telefon znów zaczął dzwonić.
Niechętnie złapałam za urządzenie leżące nieopodal kubka na kredki mojej
córeczki. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Louisa. Bez zastanowienia odrzuciłam
połączenie, a przez najbliższe pięć minut, kolejne dwadzieścia. Jednak, gdy po
raz kolejny usłyszałam melodię piosenki Bang Bang w wykonaniu Jessie J, Ariany
Grande oraz Nicki Minaj - moja cierpliwość się skończyła. Odebrałam:
-Czego chcesz? - Starałam się, aby mój głos
brzmiał jak najgroźniej, aby tylko go zniechęcić.
-Nessie, martwiłem się. Czemu nie odbierałaś? - Bo nie miałam zamiaru słuchać twojej ckliwej
historii o tym, jak rzekomo się o mnie bałeś zabawiając się z tą szmatą na
sofie w salonie.
-Nie miałam czasu - westchnęłam obojętnie.
-Możemy się spotkać?
-Nie, Louis, nie mam zamiaru cię oglądać. Nie będę z tobą
rozmawiała, a już w szczególności nie mam zamiaru przebywać w twoim
towarzystwie, bo jesteś cholerny dupkiem - warknęłam, mimo, że w
moich oczach powoli zaczęły gromadzić się łzy. Nie ważne jak bardzo starałabym
się być suką w stosunku do niego to zwyczajnie nie potrafię, bo ten kretyn
nadal jest dla mnie ważny.
-Nessie, daj mi tylko jedną…
-Nie dostaniesz nawet pół szansy, a wiesz dlaczego? - Nie
czekałam na jego odpowiedź, nie dałam mu nawet dojść do słowa. Nakręciłam się i
teraz to ja miałam chwilę, żeby się wygadać, po histeryzować i wygarnąć mu za
wszystkie czasy. - Bo nie mam zamiaru marnować sobie znowu przez
ciebie życia! Jesteś podłym draniem, który nie liczy się z uczuciami osób, dla
których jest ważny! Widzisz tylko czubek własnego nosa i ranisz wszystkich
dookoła tylko po to, żeby dostać to czego chcesz! Jesteś… Jesteś najgorszym co
mnie w życiu spotkało! - Słone krople spływały po moich rozgrzanych
policzkach, a ja nie potrafiłam ich zatamować.
-Nie płacz - powiedzieli w tym samy czasie. Darcey
szybko zeskoczyła ze stołka i przyległa do mnie ciałem. Trzylatka gładziła
swoją małą rączką moje plecy.
-Nessie, wiem, że wcale tak nie myślisz i wiec, że będę
walczył. Będę walczył o nas do końca. - Po tych słowach się
rozłączył, a ja zaniosłam się jeszcze większym lamentem. Policzki piekły mnie
niemiłosiernie, a słone potoki łez kapały na tył niebieskiej bluzeczki Darcey.
Jego słowa obijały się o moją
czaszkę będę
walczył, będę walczył o nas do końca. Znał mnie jak mało kto i doskonale
wiedział, kiedy kłamię. Zapomniałam o tym i to był błąd, bo chcąc wcisnąć mu
ściemę o mojej rzekomej nienawiści do jego osoby nie okłamywałam tylko Louisa,
ale również siebie…
___________________________________________
Okay, wreszcie - nareszcie skończyłam!! Wooohoooo!!
Przepraszam, że tak długo zwlekałam i mimo dużej ilości komentarzy nie dodawałam tego rozdziału. Prawda jest taka, że zaczęłam go w tamtym tygodniu już w piątek, ale w sobotę rano dowiedziałam się czegoś, co całkowicie wpłynęło na moje samopoczucie i szczerze powiedziawszy chodziłam jak nieprzytomna. Nie będę wam się tutaj wyżalać, bo nie chcę robić z siebie ofiary losu, jednak liczę, że zrozumiecie i wybaczycie mi to.
Jest Louis, który po raz kolejny zakomunikował Nessie, że nie zamierza odpuścić.
Uwielbiam ten stan, kiedy przeglądam dla zabawy YT i ogarniam nowe nuty, które cały czas zaprzątają moją głowę, a piosenka R5 jest boska ♥
W zakładce "Pytania do bohaterów" możecie pytać postaci o co tylko chcecie i jeśli chcecie.
Cóż... to tyle. Liczę, że wam się spodoba i skomentujecie chociażby emotikonem.
Okay, lecę się uczyć na gegrę...
Buźka, miśki ;**
Cudowny blog <3
OdpowiedzUsuń<3 Olls :***
OdpowiedzUsuńCudo ;***
OdpowiedzUsuńSuper ♥ do następnego ;*
OdpowiedzUsuńWspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D
OdpowiedzUsuńO matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć po prostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu ;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBoski :)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę genialny, fajnie się czyta i naprawdę zachęca do dalszego czytania. Ness nie dostała się przez matmę, bożee jak ja nienawidzę tego przedmiotu sama zawsze mam z nim problemy :D mam nadzieje, że Matt jej pomoże i dostanie się na studia. Omg Tomlinson będzie walczył ciekawe co z tego wyniknie :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny! x
Ale cudo O.O
OdpowiedzUsuńdopiero teraz znalazłam tego bloga ,genialny
Nie mogę doczekać się na następnego rozdziału
Mela
Kochany rozdział! Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńKochaM<3
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńMoglabys dodawac troszke szybciej?;) jak jest nowy musze soe cofac bo nie wiem co bylo i potem dopiero czytac nowy haha wgl swietna fabula i mam wielka nadzieje ze nie wybaczy Lou bo to jeszcze nie czas na to o wiele wiele za wczesniej i mam nadzieje ze jak sie dowie o malym skarbku to nie stchorzy bo to dowodzi ze chce odzyskac bo chce jej ciala a nie kocha jej wgl jak ja zdradzil to juz nie walczyl czyli chyba mu nie zalezalo cos bo to nie jest normalne ? I ta akcja w jego domu na imprezie....siedzial z jakimis dziewczynami oraz z ta co ZDRADZIL ja czyli maja dalej kontakt a wiec to nie jest napewno chlopak ktorykocha ;/ jestem nowa na tym blogu ale bardzo mi sie spodobal i jest we mnie wielka nadzieja ze sie na tobie i na blogu nie zawiode <3
Rozdziały pojawiają się w chwili kiedy mam trochę wolnego czasu. A jeśli chodzi o to, że Lou nie walczył o Ness, gdyż ta zaraz po zdradzie wyjechała.
Usuńcudo !
OdpowiedzUsuńRodział niesamowity mam nadziej ze niedlugi dowiedza sie o Darcy <3 do nastepnego. ;))
OdpowiedzUsuń