sobota, 18 października 2014

5. Love The Way You Lie



„Może jeszcze nie dziś wieczór, może jeszcze nie jutro, ale jeszcze będzie wszystko okay.”


Ness


Przez całą noc nie zmrużyłam oka, a wszystko zawdzięczam Louisowi, który bezczelnie siedział w mojej głowie i nie miał na razie w planach wyjść. Byłam w takim stanie, że wyjęłam stary album i zaczęłam go przeglądać. Znów popadałam w to błędne koło, z którego nie potrafiłam się wydostać trzy lata temu. Po raz kolejny czułam ból w klatce piersiowej, a hektolitry słonych łez spływało po moich policzkach. To niewiarygodne, do czego ten człowiek mnie doprowadził i to głupim telefonem oraz przysięgą, w której wyznał, że nie ma w planach się poddać. Od zawsze był zdeterminowany i dzięki swojemu uporowi zawsze dostawał to, czego tylko chciał, ale tym razem nie chciałam dać mu tej cholernej satysfakcji. Nie mam już szesnastu lat, a on nie jest priorytetem w moim życiu - teraz to miejsce należy do Darcey.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk budzika, który wczoraj nastawiłam, aby nie spóźnić się do przedszkola z córką. Złapałam za komórkę i wyłączyłam alarm, po czym zamknęłam ten cholerny album i wrzuciłam do szuflady. Wolnym krokiem ruszyłam w kierunku kuchni, gdzie zrobiłam kanapki. Wróciłam do swojej sypialni tylko po to, aby zabrać ciuchy na dzisiejszy dzień, a następnie powędrowałam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic i ubrałam się. Mimo nałożonego makijażu oraz kąpieli wyglądałam paskudnie… Czułam się paskudnie. Wyszczotkowałam zęby i powędrowałam do pokoju trzylatki. Dziewczynka uroczo spała tuląc do siebie swojego misia. Wyjęłam z jej szafy ubrania, a potem usiadłam na brzegu jej łóżka. Delikatnie zaczęłam gładzić jej policzek.
-Wstawaj, słoneczko - wyszeptałam do jej ucha, a szatynka otworzyła oczy. Rozciągnęła się i szybko cmoknęła mój policzek.
-Mogę dzisiaj sama się ubrać?
-No pewnie. - Odwzajemniłam jej szczery uśmiech. –Tylko się pośpiesz. - Wstałam i poczochrałam jej włoski. - Czekam w kuchni. - Pokiwała potwierdzająco głową, a ja wyszłam z jej królestwa. Zabrałam z kuchni dwa talerze oraz kubki z herbatą, z którymi usiadłam w salonie. Włączyłam telewizor i wyciągnęłam nogi na szklany stolik. Powoli przeżuwałam każdy kęs chleba z sałatą, serem oraz pomidorem od czasu do czasu popijając ciepłym napojem.
W telewizji nie było nic ciekawego, dlatego zdecydowałam się na MTV, gdzie aktualnie leciały Ex na plaży. Szczerze? Oglądam to tylko dlatego, że w tym programie bierze udział Vicky z Ekipy z Newcastle. Nie mam zbyt dużo czasu na obczajanie tych wszystkich seriali i bardzo mi z tego powodu przykro, bo kiedyś byłam na bieżąco – Operacja: Stylówa, Brzydkie Kaczątka, Niemożliwe, Inna, były u mnie podstawową czynnością, którą każdego dnia musiałam zaliczyć.
Czasami tęsknię za tym beztroskim życiem nastolatki, której jedynym problemem jest to, w co powinna się ubrać do szkoły, żeby wyglądać pięknie, ale kiedy przypomnę sobie wszystko przez co przeszłam… Cieszę się, że mam to już za sobą i nie muszę się więcej użerać z tymi idiotami z mojego liceum. Poza tym, kiedyś w końcu trzeba dorosnąć i się ustatkować, a mój czas nadszedł w chwili, kiedy dowiedziałam się o ciąży. Potrafię być odpowiedzialną, kochającą matką dla Darcey, jednak nie zapominam o sobie oraz moich potrzebach jak na przykład wyjście w sobotni wieczór z bratem do kina lub na imprezę, czy dajmy na to studia.
W przypadku Tomlinsona jego dojrzałość zatrzymała się na poziomie osiemnastoletniego gnojka, który bawi się życiem. Nadal jest szczeniakiem, który nie potrafi się ustatkować i dalej wykorzystuje oraz zabawia się kosztem naiwnych dziewczyn, którym wmawia, że są jego jedyną i na całe życie. Współczuję tym laskom, bo sama kiedyś taka byłam, ale na całe szczęście przejrzałam na oczy. Chociaż muszę przyznać, że jedyną rzeczą, której nie żałuję, a on jest jej twórcą - jest Darcey i jestem mu za nią niezmiernie wdzięczna. Dał mi największy, a zarazem najpiękniejszy skarb w postaci dziecka, które jest całym moim światem.
-Może być? - Przeniosłam swój wzrok na niziutką kruszynkę i otworzyłam usta ze zdziwienia. Trzylatka ubrała się w brązową sukienkę, która sięgała jej do połowy ud, czarne rajstopy oraz brązowe botki. Włosy miała rozczesane i z prawej strony założone za uszko. Wyglądała ślicznie i uroczo.
-Dla kogo moja Księżniczka się tak wystroiła? - Uniosłam lewą brew, a moje dziecko zachichotało. Rozpędziła się i wskoczyła na sofę obok mnie. Zabrała talerzyk, który ułożyła na swoich kolanach, a moment później zaczęła już pałaszować. - Odpowiesz mi? - Drążyłam dalej ten sam temat, na co szatynka wywróciła teatralnie oczami. On robił to identycznie.
-Mamo - jęknęła błagalnie.
-Darcey, odpowiedz. - Poprosiłam tonem nieznaczącym sprzeciwu.
-Boo, w przedszkolu jest taki Gabe... - zaczęła, a jej oczka się zaświeciły. - I jest ładny. Wczoraj Lilly ciągnęła mnie za włosy, a on mnie obronił i powiedział, że jestem jego dziewczyną.
-Aww, to urocze. - Na jej policzki wtargnął się przeuroczy rumieniec. - Pokarzesz mi go dzisiaj?
-Ale nie zrobisz mi siary?
-Siary?! - oburzyłam się. - Czy ty wiesz co to znaczy? I kto, do cholery ci naopowiadał takich głupot?!
-No nasz Adaś. - Wzruszyła ramionami. –Powiedział, że raz ośmieszyłaś go przed Daisy i przez ciebie myślała, że Adaś jest idiotą.
-Nie słuchaj go, miałam wtedy tylko jedenaście lat, a on pierwszy raz przyprowadził dziewczynę do domu. - Sama nie wiem dlaczego, ale zaczęłam tłumaczyć się przed własną córką. To było odrobinę dziwne… Nie, to było głupie i cholernie dziwne -  to ona powinna się tłumaczyć przede mną, a nie ja przed nią. Już wczoraj powinnam wiedzieć, że moja córa ma chłopaka! Jest lepsza od ciebie. Zignorowałam denerwujący głosik mojej podświadomości. - Zresztą nieważne, zbieraj się. - Niebieskooka istotka podbiegła do garderoby na korytarzy i wsunęła na ramionka płaszczyk w odcieniu zgniłej zieleni oraz chustę, która idealnie współgrała z resztą jej ubioru. Zapakowałam jej do torebki śniadanie, a potem sama się ubrałam. Gotowe wyszłyśmy z domu, który zamknęłyśmy.
-Dzień dobry, pani Charlotte. - Odwróciłam się, aby zobaczyć do kogo właśnie mówiła Darcey. Oczy mało nie wyskoczyły mi z orbit, kiedy moja przeurocza sąsiadeczka, która wtyka nos we wszystkie sprawy niekoniecznie jej dotyczące, machała do trzylatki.
-Dzień dobry, Darcey. Dokąd się wybierasz?
-No do przedszkola - oznajmiła lekko zbulwersowana. - Przecież mówiłam pani wczoraj, jak przyszłam tutaj z Adasiem po książkę.
-Tak, wybacz - zaśmiała się staruszka. –Wypadło mi z głowy, tak to już jest na starość.
-Nic nie szkodzi, starość nie radość. - Wzruszyła lewym ramieniem.
-Darcey! - upomniałam ją, chodź wcale nie chciałam tego robić. - Przeproś panią Charlotte za swoje zachowanie.
-Daj spokój, Nesselo. - Machnęła ręką wprowadzając mnie w jeszcze większe zdziwienie niż przed chwilą. Co się stało z tą kobietą? Co tutaj się wczoraj wydarzyło? - Mam nadzieję, że wpadniesz dziś do mnie na herbatkę, Darcey.
-No pewnie, do zobaczenia. - Pomachała kobiecie na do widzenia, a potem pociągnęła mnie w kierunku wyjścia. – No, mamusiu pośpiesz się, chcę się bawić z Gabe’ m! - Tupnęła nóżką.
-Okay, okay. - Wolnym krokiem zmierzałyśmy w kierunku przedszkola. - Darcey, od kiedy pijasz sobie herbatki z tą babą?
-Z panią Charlotte? - Przytaknęłam. - Wczoraj zaprosiła mnie i Adasia, a że Adaś chciał skosztować ciasta i burczało mu w brzuszku… No, wiesz jaki on jest. - Machnęła rączką.
Czasami bawi mnie fakt, że rozmawiamy ze sobą niczym dwie przyjaciółki, ale to właśnie jest piękne w naszej więzi - nie tylko jesteśmy matką i córką, ale także dobrymi kumpelami, które lubią razem żartować oraz plotkować o chłopcach.
Pod budynkiem placówki byłyśmy po piętnastu minutach. Otworzyłam duże szklane drzwi i przepuściłam córkę przodem. Trzylatka pobiegła od razu do swojej szafki, gdzie odwiesiła swój płaszczyk i zmieniła botki na tenisówki. Wróciła do mnie, po czym złapała za nadgarstek pociągnęła w kierunku swojego oddziału.
-Popatrz. - Wskazała na chłopca, który bawił się w towarzystwie blondyna oraz dwóch bliźniaków. -To jest mój Gabe.
Chłopiec był naprawdę śliczny. Był szatynem o niebieskich oczach ubranym w czerwone rurki oraz koszulkę w paski… Jasne cholera! Wyglądał zupełnie jak Louis, gdy był młodszy. Miejmy nadzieję, że nie wyrośnie na takiego samego dupka.
-Darcey! - Dzieciak podbiegł do nas i cmoknął moją córkę w policzek. - Cześć, jestem Gabe. - Wystawił dłoń w moim kierunku, a ja z uśmiechem ją uścisnęłam.
-Miło cię poznać, ja jestem Ness.
-Jesteś bardzo ładna. - Zachichotałam na te słowa. Niezły z niego czaruś, już wiem dlaczego podoba się Darcey. Chcąc nie chcą muszę przyznać, że szatynka ma ten sam gust co ja. Nie wiem czy to dobrze, ale mam nadzieję, że nie popełni moich błędów. - Darcey, a przyjdziesz dziś do mnie? - Trzylatka spojrzała na mnie z błagalnym wyrazem twarzy.
-Mogę?
-Darcey, dziś jak cię odbiorę to porozmawiam z mamą Gabe’ a i jeśli ona się zgodzi jutro będziesz mogła do niego pójść. Zgoda? - Oboje westchnęli zrezygnowani, ale przystali na moją propozycję. Dziewczynka ucałowała mój policzek, a potem pobiegła za swoim kolegą się bawić.
Wyszłam z przedszkola i udałam się w stronę domu Matta. Mój przyjaciel mieszkał w willi razem ze swoimi rodzicami, którzy rzadko, kiedy bywali w domu oraz bratem, który studiował w Ameryce i młodszą siostrą. Mieszkał tutaj także Zayn - kuzyn Matta, który był najlepszym przyjacielem Louisa. 
Zapukałam kulturalnie do drzwi, które po chwili otworzyła siedemnastoletnia brunetka.
Carly wypiękniała. Jej lekko falowane włosy sięgały jej już za piersi i opadały kaskadami na plecy, rysy stały się bardziej wyraźne, oczy nadal były duże i zielone - wręcz przeszywające. Miała ciało modelki, urosła niewiele, bo nadal miała metr siedemdziesiąt pięć.
-Ness?
-Cześć Car, Matt w domu?
-T- tak - powiedziała nadal niedowierzając w to, że właśnie stoję przed nią. - Wejdź. - Otworzyła szerzej drzwi i puściła mnie przodem. -  Jest w salonie. - Przytaknęłam i pomaszerowałam w kierunku dużego pokoju. Byłam w szoku. Co, do cholery ON tutaj robił?! - Matty, masz gościa. - Wzrok mężczyzn powędrował na moją osobę. Louis wstał ze zdziwienia, a chwilę potem stał dosłownie kilka centymetrów ode mnie. Złapał za moją dłoń nadal nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego i delikatnie gładził jej wierzch kciukiem.
-Nessie.
-Nawet nie próbuj - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, wyrywając rękę z jego uścisku. - Matt…
-Przyniosę książki. - Brunet wstał i wolnym krokiem poszedł w kierunku schodów, aby powoli po nich wejść i udać się do swojego pokoju.
Zostawił mnie sam na sam z Tomlinsonem. To zupełnie, jakby wystawił mnie na pewną śmierć. Westchnęłam i ruszyłam w stronę tarasu. Otworzyłam drzwi i wyszłam. Usiadłam na drewnianej huśtawce po turecki i wyjęłam z torebki paczkę papierosów. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam w ustach to świństwo, ale musiałam dziś zapalić.
Sama obecność Lou powoduje we mnie złość. Mam ochotę krzyczeć, wyzywać go, bić i pokazywać na wszystkie sposoby jak cierpiałam przez tego kretyna. Chcę pokazać całemu światu jak bardzo mnie skrzywdził. Jak zniszczył prawdziwą Ness, która teraz próbuje udawać, że jest dobrze, a tak naprawdę to rozsypuje się od środka. To niesprawiedliwe, że to właśnie ja muszę przechodzić przez piekło i to z powodu głupiego faceta, których mogę mieć na pęczki, bo w końcu jestem blondynką, a to właśnie dla nich mężczyźni najczęściej tracą głowę.
Włożyłam szluga do ust i odpaliłam. Zaciągnęłam się pozwalając, aby biały dym pieścił moje płuca swoim ostrym smakiem. Wypuściłam powietrze ustami, głęboko wdychając. Pomogło, w pewnym sensie poczułam się lepiej. Osiągnęłam chwilowy stan ukojenia, który musiał przerwać Tomlinson kładąc rękę na moim barku.
-Miałaś nie palić. - Nawet na niego nie spojrzałam. Nie chciałam widzieć jego rozczarowanego wzroku oraz smutku, który mimo, że nigdy go nie okazywał gdzieś tam w jego sercu był.
-Miałeś być na zawsze - wypaliłam bez przemyślenia.
-Nessiu, ja nie…
-Nie Nessiuj mi tutaj, Tomlinson. - Odsunęłam się od niego. Stałam nad nim wściekła i mroziłam spojrzeniem. - Nie chcę tego słyszeć, rozumiesz? Nie chcę tłumaczeń, że byłeś pijany, ani tego, że cię uwiodła, bo już zwyczajnie ci nie wierzę, ale dziękuję ci. - Zmarszczył brwi. Był w szoku, że mogłabym mu być za cokolwiek wdzięczna. - Dziękuję, że mogłam przejrzeć na oczy. Dziękuję, za złamanie mi serca, bo dzięki temu jestem o jeden zawód miłosny bliżej mojej prawdziwej miłości. Dziękuję ci za D… - W porę zdążyłam ugryźć się w język. Dlaczego, do cholery muszę mieć aż tak niewyparzony język?! Co ze mną nie tak?!
-Za co?
-Po prostu… Zapomnij, okay?
-Nie. - Gwałtownie wstał i przycisnął mnie do ściany domu Andersona. Mój oddech przyśpieszył, a on przykuł moje nadgarstki do muru. Czułam wydychane przez jego usta powietrze na szyi i miałam dreszcze oraz napady gorąca. Swoim nosem wodził po moim lewym policzku doprowadzając moje biedne serce do palpitacji. - Dalej twierdzisz, że nic do mnie nie czujesz?
-Bo nie czuję. - Starałam się brzmieć poważnie, jednak on skutecznie mi to uniemożliwiał. Sprawiał, że czułam się jak na haju, moim osobistym i darmowym odlocie po narkotyku, który mogłabym przedawkować, ale nigdy nie miałabym dość. Potrzebowałam odwyku, teraz. Już. Natychmiast! - Jesteś dla mnie nikim i udowodnię to.
-Czekam. - Wpiłam się łapczywie w jego wargi, ale tylko na krótki moment. –Widzisz? Jak całowanie zwykłej, obślizgłej ryby. Nic dla mnie… - Nie pozwolił mi dokończyć, gdyż naparł swoimi ustami na moje. Walczyłam. Walczyłam z każdych sił, aby nie odwzajemnić jego pocałunku, ale nie mogłam… byłam za słaba i poddałam się temu. Nasze języki idealnie ze sobą współgrały i tańczyły dziki taniec, którego żadne z nas nie chciało przerywać. Szatyn uwolnił mój prawy nadgarstek i złapał za udo, które uniósł na wysokość swojego pasa. Wolną rękę wplotłam w jego włosy ciągnąc lekko za końcówki, na co zareagował jękiem. Przeniósł się na szyję, którą teraz obdarowywał mokrymi, trwającymi około sekundy całusami. Odpływałam. Mruczałam pod nosem z przyjemności, jaką mi teraz dawał.
-Ness! Gdzie jesteś?! - Z transu wyrwał mnie głos Matta. Odepchnęłam od siebie Louisa i spoliczkowałam.
-Nigdy więcej tego nie rób - warknęłam i chciałam odejść jednak znów przygwoździł moje plecy do jasnej powierzchni.
-Będę to robił, kiedy tylko zechcę. - Jego głos był taki spokojny i przyjazny dla ucha. - Bo cię kocham i będę cały czas walczył, żeby cię odzyskać, nawet jeśli za każdy pocałunek miałbym dostawać po mordzie.. - Złożył ostatni szybki buziak na moich ustach i wyszedł zostawiając mnie w osłupieniu.
Cholernie się zawiodłam na samej sobie. Nigdy nie byłam tak rozczarowana swoim postępowaniem. Zazwyczaj, gdy się na kogoś obrażałam to moje dąsy trwały bardzo długo, a teraz? Tak po prostu daję mu się czarować i pozawalać na takie rzeczy! To tylko kolejny dowód na to, że zniszczył mnie i obnażył z prawdziwej postaci. Przez Louisa przyjęłam osłonę łatwego celu, który każdy może skrzywdzić, bo straciłam swój charakter i silną wolę. Z niezależnej szesnastolatki stałam się łatwowierną, słabą oraz nie potrafiącą walczyć o swoje dziewiętnastoletnią idiotką, która nadal kocha tego młotka, który trzy lata temu sprawił, że jej kruche serduszko, pierwszy raz prawdziwie kochające, rozpadło się na miliardy drobnych kawałeczków. Naprawiłam się. Odrodziłam się na nowo, doprowadziłam się do normalnego stanu w Mediolanie, a teraz wróciłam i znów bawię się w tą grę wiedząc, że gram na przegranej pozycji. To silniejsze ode mnie, ponieważ wiem, że będę przez niego bardzo cierpieć, ale chcę zaryzykować dla tych kilku chwil szczęścia. Codziennie toczę walkę sama ze sobą rozważając myśl, czy pozwolić mu na ponowne zbliżenie się do mnie i Darcey. Każdego ranka podejmuję decyzję, czy powiedzieć mu to wszystko, co chciałam, a spisałam w formie listu, którego nigdy nie wysłałam, a który czytałam każdej nocy, kiedy łzy lały się strumieniami, a ja nie potrafiłam się uspokoić. Kiedy całe noce przepłakałam i pytałam siebie, dlaczego nie jestem dla NIEGO wystarczająco dobra?
Teraz chciałam tylko jednego. Z całych sił pragnęłam się od niego odciąć i nie pozwolić na akcje oraz sytuacje, w których jego idealne usta dotykają moich. Na chwile, kiedy przebywam z nim na osobności, czy rozmowę lub spojrzenia trwające nawet i ułamek sekundy. Dość! Nie pozwolę mu znowu grać na moich uczuciach. To koniec. Od jutra zaczynam być niezależną od tego dupka dziewiętnastoletnią kobietą, która potrafi powiedzieć NIE.  
__________________________________________
Jejciu uwielbiam Love The Way You Lie i Rihannę oraz Eminema razem!! 
Co do rozdziału to nie podoba mi się - jest nudny i tandetny. Za szybko pojawiła się akcja z buziakiem Lessie i jestem na siebie cholernie zła. 
Jedyną rzeczą, która poprawia mi humor jest wzrastająca liczba obserwatorów oraz ilość komentarzy - kocham was!! ♥ 
Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Nie mam bladego pojęcia kiedy pojawi sie 6 rozdział, jednak będę się starała żeby był już na za tydzień. 
To chyba tyle... Nie! Stop! Jeszcze jedno: 
To tyle miśki, buźka ;**

13 komentarzy:

  1. Wow O.O
    Cudo
    Darcey ma taki gust jak mama
    słodka :**
    Już nie mogę się doczekać nexcika
    Buziaki Mela

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski, ale akcja z Louisem; buźka; czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne! Popłakałabym się gdybym umiała! Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. ah ten Louis xD Olls :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny <3. Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg nie wytrzymam po prostu jkdsjkjfjkjkr#(jkjkcxbhdsahjejkdskajewlk zajebisty kiedy next? ~cleo

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow co za rozdział <3 tak trzymaj kochana @mortajuliana

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże to jest genialne. Po prostu nie mogę znaleźć słów, żeby to opisać. Powiem tyle, że już kocham to opowiadanie i z nie cierpliwością czekam na następny rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaaaaaaaaaaaaa! Po prostu Cię kocham!!!!!!?
    ~Aga

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę się zgodzić, że Eminem i Rihanna to najlepszy duet na świecie.Ich utwory nadają taki klimat!
    Bycie niezależną kobietą jakoś nie wychodzi Ness, zwłaszcza kiedy w jej pobliżu jest Louis. Bardzo podobała mi się ich rozmowa, i o mało co dziewczyna nie wygadała się o Darcey! Mimo, iż to dopiero piąty rozdział nie mogę się doczekać, kiedy Tomlinson się o niej dowie! Boże, roznosi mnie całą ;d Uwielbiam takie dramy.
    Ja osobiście uważam, ze pocałunek był w porządku; znaczy jak na rozwój akcji. Tommo ją kocha i będzie o nią walczył, Boże jakie to było urocze, urzekło moje skamieniałem serce.
    Jestem ciekawa jak dalej potoczy się rozwój relacji tej dwójki :)
    Muszę jednak powiedzieć o jednej rzeczy, która mi się nie podoba; mianowicie, malutka Darcey. Trzy latki nie są tak rozwinięte! Nie potrafią się tak porządnie wysławiać, wybierać ciuchów, i najważniejsze, nie zwracają uwagi na "chłopców". Kiedy w końcu zaczynają ich zauważać to jest "fuuj". Przepraszam za to, ale irytuje mnie to pewnie z powodu mojej siostry, która jest dużo starsza od małej. Ja wiem, ze to fikcja, ale.... wkurza mnie to xDDD
    Przepraszam za to, ale ja muszę mówić to co mi się nie podoba ;d
    Życzę weny i dziękuję za komentarz u mnie :)
    Buziole ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaaaa jakie to było....
    Śliczne ,boskie ,cudne
    Jeny to było genialne
    Ja chcę już więcej
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej
    Pożera mnie ciekawość
    Ściskam Mela
    :**
    Życzę weny,dużo dużo weny

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja