„Może jeszcze nie dziś
wieczór, może jeszcze nie jutro, ale jeszcze będzie wszystko okay.”
Ness
Przez całą noc nie zmrużyłam oka,
a wszystko zawdzięczam Louisowi, który bezczelnie siedział w mojej głowie i nie
miał na razie w planach wyjść. Byłam w takim stanie, że wyjęłam stary album i
zaczęłam go przeglądać. Znów popadałam w to błędne koło, z którego nie
potrafiłam się wydostać trzy lata temu. Po raz kolejny czułam ból w klatce
piersiowej, a hektolitry słonych łez spływało po moich policzkach. To
niewiarygodne, do czego ten człowiek mnie doprowadził i to głupim telefonem
oraz przysięgą, w której wyznał, że nie ma w planach się poddać. Od zawsze był
zdeterminowany i dzięki swojemu uporowi zawsze dostawał to, czego tylko chciał,
ale tym razem nie chciałam dać mu tej cholernej satysfakcji. Nie mam już
szesnastu lat, a on nie jest priorytetem w moim życiu - teraz to
miejsce należy do Darcey.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk
budzika, który wczoraj nastawiłam, aby nie spóźnić się do przedszkola z córką.
Złapałam za komórkę i wyłączyłam alarm, po czym zamknęłam ten cholerny album i
wrzuciłam do szuflady. Wolnym krokiem ruszyłam w kierunku kuchni, gdzie
zrobiłam kanapki. Wróciłam do swojej sypialni tylko po to, aby zabrać ciuchy na
dzisiejszy dzień, a następnie powędrowałam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic
i ubrałam się. Mimo nałożonego makijażu oraz kąpieli wyglądałam paskudnie…
Czułam się paskudnie. Wyszczotkowałam zęby i powędrowałam do pokoju trzylatki.
Dziewczynka uroczo spała tuląc do siebie swojego misia. Wyjęłam z jej szafy
ubrania, a potem usiadłam na brzegu jej łóżka. Delikatnie zaczęłam gładzić jej
policzek.
-Wstawaj, słoneczko - wyszeptałam do jej ucha, a
szatynka otworzyła oczy. Rozciągnęła się i szybko cmoknęła mój policzek.
-Mogę dzisiaj sama się ubrać?
-No pewnie. - Odwzajemniłam jej szczery uśmiech.
–Tylko się pośpiesz. - Wstałam i poczochrałam jej
włoski. - Czekam w kuchni. - Pokiwała potwierdzająco głową,
a ja wyszłam z jej królestwa. Zabrałam z kuchni dwa talerze oraz kubki z
herbatą, z którymi usiadłam w salonie. Włączyłam telewizor i wyciągnęłam nogi
na szklany stolik. Powoli przeżuwałam każdy kęs chleba z sałatą, serem oraz
pomidorem od czasu do czasu popijając ciepłym napojem.
W telewizji nie było nic
ciekawego, dlatego zdecydowałam się na MTV, gdzie aktualnie leciały Ex na plaży.
Szczerze? Oglądam to tylko dlatego, że w tym programie bierze udział Vicky z
Ekipy z Newcastle. Nie mam zbyt dużo czasu na obczajanie tych wszystkich
seriali i bardzo mi z tego powodu przykro, bo kiedyś byłam na bieżąco – Operacja: Stylówa,
Brzydkie Kaczątka, Niemożliwe, Inna,
były u mnie podstawową czynnością, którą każdego dnia musiałam
zaliczyć.
Czasami tęsknię za tym beztroskim
życiem nastolatki, której jedynym problemem jest to, w co powinna się ubrać do
szkoły, żeby wyglądać pięknie, ale kiedy przypomnę sobie wszystko przez co
przeszłam… Cieszę się, że mam to już za sobą i nie muszę się więcej użerać z tymi
idiotami z mojego liceum. Poza tym, kiedyś w końcu trzeba dorosnąć i się
ustatkować, a mój czas nadszedł w chwili, kiedy dowiedziałam się o ciąży.
Potrafię być odpowiedzialną, kochającą matką dla Darcey, jednak nie zapominam o
sobie oraz moich potrzebach jak na przykład wyjście w sobotni wieczór z bratem
do kina lub na imprezę, czy dajmy na to studia.
W przypadku Tomlinsona jego
dojrzałość zatrzymała się na poziomie osiemnastoletniego gnojka, który bawi się
życiem. Nadal jest szczeniakiem, który nie potrafi się ustatkować i dalej
wykorzystuje oraz zabawia się kosztem naiwnych dziewczyn, którym wmawia, że są
jego jedyną i na całe życie. Współczuję tym laskom, bo sama kiedyś taka byłam,
ale na całe szczęście przejrzałam na oczy. Chociaż muszę przyznać, że jedyną
rzeczą, której nie żałuję, a on jest jej twórcą - jest Darcey i
jestem mu za nią niezmiernie wdzięczna. Dał mi największy, a zarazem najpiękniejszy
skarb w postaci dziecka, które jest całym moim światem.
-Może być? - Przeniosłam swój wzrok na niziutką
kruszynkę i otworzyłam usta ze zdziwienia. Trzylatka ubrała się w brązową
sukienkę, która sięgała jej do połowy ud, czarne rajstopy oraz brązowe botki.
Włosy miała rozczesane i z prawej strony założone za uszko. Wyglądała ślicznie
i uroczo.
-Dla kogo moja Księżniczka się tak wystroiła? - Uniosłam
lewą brew, a moje dziecko zachichotało. Rozpędziła się i wskoczyła na sofę obok
mnie. Zabrała talerzyk, który ułożyła na swoich kolanach, a moment później
zaczęła już pałaszować. - Odpowiesz mi? - Drążyłam dalej
ten sam temat, na co szatynka wywróciła teatralnie oczami. On robił to
identycznie.
-Mamo - jęknęła błagalnie.
-Darcey, odpowiedz. - Poprosiłam tonem
nieznaczącym sprzeciwu.
-Boo, w przedszkolu jest taki Gabe... - zaczęła, a
jej oczka się zaświeciły. - I jest ładny. Wczoraj Lilly ciągnęła mnie
za włosy, a on mnie obronił i powiedział, że jestem jego dziewczyną.
-Aww, to urocze. - Na jej policzki wtargnął się
przeuroczy rumieniec. - Pokarzesz mi go dzisiaj?
-Ale nie zrobisz mi siary?
-Siary?! - oburzyłam się. - Czy ty wiesz
co to znaczy? I kto, do cholery ci naopowiadał takich głupot?!
-No nasz Adaś. - Wzruszyła ramionami. –Powiedział,
że raz ośmieszyłaś go przed Daisy i przez ciebie myślała, że Adaś jest idiotą.
-Nie słuchaj go, miałam wtedy tylko jedenaście lat, a on
pierwszy raz przyprowadził dziewczynę do domu. - Sama nie wiem
dlaczego, ale zaczęłam tłumaczyć się przed własną córką. To było odrobinę
dziwne… Nie, to było głupie i cholernie dziwne - to ona powinna się
tłumaczyć przede mną, a nie ja przed nią. Już wczoraj powinnam wiedzieć, że
moja córa ma chłopaka! Jest lepsza od
ciebie. Zignorowałam denerwujący głosik mojej podświadomości. - Zresztą
nieważne, zbieraj się. - Niebieskooka istotka podbiegła do garderoby
na korytarzy i wsunęła na ramionka płaszczyk w odcieniu zgniłej zieleni oraz
chustę, która idealnie współgrała z resztą jej ubioru. Zapakowałam jej do
torebki śniadanie, a potem sama się ubrałam. Gotowe wyszłyśmy z domu, który
zamknęłyśmy.
-Dzień dobry, pani Charlotte. - Odwróciłam się,
aby zobaczyć do kogo właśnie mówiła Darcey. Oczy mało nie wyskoczyły mi z
orbit, kiedy moja przeurocza
sąsiadeczka, która wtyka nos we wszystkie sprawy niekoniecznie jej
dotyczące, machała do trzylatki.
-Dzień dobry, Darcey. Dokąd się wybierasz?
-No do przedszkola - oznajmiła lekko
zbulwersowana. - Przecież mówiłam pani wczoraj, jak przyszłam tutaj z
Adasiem po książkę.
-Tak, wybacz - zaśmiała się staruszka. –Wypadło mi
z głowy, tak to już jest na starość.
-Nic nie szkodzi, starość nie radość. - Wzruszyła
lewym ramieniem.
-Darcey! - upomniałam ją, chodź wcale nie chciałam
tego robić. - Przeproś panią Charlotte za swoje zachowanie.
-Daj spokój, Nesselo. - Machnęła ręką wprowadzając
mnie w jeszcze większe zdziwienie niż przed chwilą. Co się stało z tą kobietą?
Co tutaj się wczoraj wydarzyło? - Mam nadzieję, że wpadniesz dziś do
mnie na herbatkę, Darcey.
-No pewnie, do zobaczenia. - Pomachała kobiecie na
do widzenia, a potem pociągnęła mnie w kierunku wyjścia. – No,
mamusiu pośpiesz się, chcę się bawić z Gabe’ m! - Tupnęła nóżką.
-Okay, okay. - Wolnym krokiem zmierzałyśmy w
kierunku przedszkola. - Darcey, od kiedy pijasz sobie herbatki z tą
babą?
-Z panią Charlotte? - Przytaknęłam. - Wczoraj
zaprosiła mnie i Adasia, a że Adaś chciał skosztować ciasta i burczało mu w
brzuszku… No, wiesz jaki on jest. - Machnęła rączką.
Czasami bawi mnie fakt, że
rozmawiamy ze sobą niczym dwie przyjaciółki, ale to właśnie jest piękne w
naszej więzi - nie tylko jesteśmy matką i córką, ale także dobrymi
kumpelami, które lubią razem żartować oraz plotkować o chłopcach.
Pod budynkiem placówki byłyśmy po
piętnastu minutach. Otworzyłam duże szklane drzwi i przepuściłam córkę przodem.
Trzylatka pobiegła od razu do swojej szafki, gdzie odwiesiła swój płaszczyk i
zmieniła botki na tenisówki. Wróciła do mnie, po czym złapała za nadgarstek
pociągnęła w kierunku swojego oddziału.
-Popatrz. - Wskazała na chłopca, który bawił się w
towarzystwie blondyna oraz dwóch bliźniaków. -To jest mój Gabe.
Chłopiec był naprawdę śliczny.
Był szatynem o niebieskich oczach ubranym w czerwone rurki oraz koszulkę w
paski… Jasne cholera! Wyglądał zupełnie jak Louis, gdy był młodszy. Miejmy
nadzieję, że nie wyrośnie na takiego samego dupka.
-Darcey! - Dzieciak podbiegł do nas i cmoknął moją
córkę w policzek. - Cześć, jestem Gabe. - Wystawił dłoń w
moim kierunku, a ja z uśmiechem ją uścisnęłam.
-Miło cię poznać, ja jestem Ness.
-Jesteś bardzo ładna. - Zachichotałam na te słowa.
Niezły z niego czaruś, już wiem dlaczego podoba się Darcey. Chcąc nie chcą
muszę przyznać, że szatynka ma ten sam gust co ja. Nie wiem czy to dobrze, ale
mam nadzieję, że nie popełni moich błędów. - Darcey, a przyjdziesz
dziś do mnie? - Trzylatka spojrzała na mnie z błagalnym wyrazem
twarzy.
-Mogę?
-Darcey, dziś jak cię odbiorę to porozmawiam z mamą Gabe’ a
i jeśli ona się zgodzi jutro będziesz mogła do niego pójść. Zgoda? - Oboje
westchnęli zrezygnowani, ale przystali na moją propozycję. Dziewczynka ucałowała
mój policzek, a potem pobiegła za swoim kolegą się bawić.
Wyszłam z przedszkola i udałam
się w stronę domu Matta. Mój przyjaciel mieszkał w willi razem ze swoimi
rodzicami, którzy rzadko, kiedy bywali w domu oraz bratem, który studiował w
Ameryce i młodszą siostrą. Mieszkał tutaj także Zayn - kuzyn Matta, który był
najlepszym przyjacielem Louisa.
Zapukałam kulturalnie do drzwi,
które po chwili otworzyła siedemnastoletnia brunetka.
Carly wypiękniała. Jej lekko
falowane włosy sięgały jej już za piersi i opadały kaskadami na plecy, rysy
stały się bardziej wyraźne, oczy nadal były duże i zielone - wręcz
przeszywające. Miała ciało modelki, urosła niewiele, bo nadal miała metr
siedemdziesiąt pięć.
-Ness?
-Cześć Car, Matt w domu?
-T- tak - powiedziała nadal niedowierzając w to,
że właśnie stoję przed nią. - Wejdź. - Otworzyła szerzej
drzwi i puściła mnie przodem. - Jest w salonie. - Przytaknęłam
i pomaszerowałam w kierunku dużego pokoju. Byłam w szoku. Co, do cholery ON tutaj
robił?! - Matty, masz gościa. - Wzrok mężczyzn powędrował
na moją osobę. Louis wstał ze zdziwienia, a chwilę potem stał dosłownie kilka
centymetrów ode mnie. Złapał za moją dłoń nadal nie przerywając naszego
kontaktu wzrokowego i delikatnie gładził jej wierzch kciukiem.
-Nessie.
-Nawet nie próbuj - wycedziłam przez zaciśnięte
zęby, wyrywając rękę z jego uścisku. - Matt…
-Przyniosę książki. - Brunet wstał i wolnym
krokiem poszedł w kierunku schodów, aby powoli po nich wejść i udać się do
swojego pokoju.
Zostawił mnie sam na sam z
Tomlinsonem. To zupełnie, jakby wystawił mnie na pewną śmierć. Westchnęłam i
ruszyłam w stronę tarasu. Otworzyłam drzwi i wyszłam. Usiadłam na drewnianej
huśtawce po turecki i wyjęłam z torebki paczkę papierosów. Nie pamiętam kiedy
ostatni raz miałam w ustach to świństwo, ale musiałam dziś zapalić.
Sama obecność Lou powoduje we
mnie złość. Mam ochotę krzyczeć, wyzywać go, bić i pokazywać na wszystkie
sposoby jak cierpiałam przez tego kretyna. Chcę pokazać całemu światu jak
bardzo mnie skrzywdził. Jak zniszczył prawdziwą Ness, która teraz próbuje
udawać, że jest dobrze, a tak naprawdę to rozsypuje się od środka. To
niesprawiedliwe, że to właśnie ja muszę przechodzić przez piekło i to z powodu
głupiego faceta, których mogę mieć na pęczki, bo w końcu jestem blondynką, a to
właśnie dla nich mężczyźni najczęściej tracą głowę.
Włożyłam szluga do ust i
odpaliłam. Zaciągnęłam się pozwalając, aby biały dym pieścił moje płuca swoim
ostrym smakiem. Wypuściłam powietrze ustami, głęboko wdychając. Pomogło, w
pewnym sensie poczułam się lepiej. Osiągnęłam chwilowy stan ukojenia, który
musiał przerwać Tomlinson kładąc rękę na moim barku.
-Miałaś nie palić. - Nawet na niego nie
spojrzałam. Nie chciałam widzieć jego rozczarowanego wzroku oraz smutku, który
mimo, że nigdy go nie okazywał gdzieś tam w jego sercu był.
-Miałeś być na zawsze - wypaliłam bez
przemyślenia.
-Nessiu, ja nie…
-Nie Nessiuj mi tutaj, Tomlinson. - Odsunęłam się
od niego. Stałam nad nim wściekła i mroziłam spojrzeniem. - Nie chcę
tego słyszeć, rozumiesz? Nie chcę tłumaczeń, że byłeś pijany, ani tego, że cię
uwiodła, bo już zwyczajnie ci nie wierzę, ale dziękuję ci. - Zmarszczył
brwi. Był w szoku, że mogłabym mu być za cokolwiek wdzięczna. - Dziękuję,
że mogłam przejrzeć na oczy. Dziękuję, za złamanie mi serca, bo dzięki temu
jestem o jeden zawód miłosny bliżej mojej prawdziwej miłości. Dziękuję ci za D… - W
porę zdążyłam ugryźć się w język. Dlaczego, do cholery muszę mieć aż tak
niewyparzony język?! Co ze mną nie tak?!
-Za co?
-Po prostu… Zapomnij, okay?
-Nie. - Gwałtownie wstał i przycisnął mnie do
ściany domu Andersona. Mój oddech przyśpieszył, a on przykuł moje nadgarstki do
muru. Czułam wydychane przez jego usta powietrze na szyi i miałam dreszcze oraz
napady gorąca. Swoim nosem wodził po moim lewym policzku doprowadzając moje
biedne serce do palpitacji. - Dalej twierdzisz, że nic do mnie nie
czujesz?
-Bo nie czuję. - Starałam się brzmieć poważnie,
jednak on skutecznie mi to uniemożliwiał. Sprawiał, że czułam się jak na haju,
moim osobistym i darmowym odlocie po narkotyku, który mogłabym przedawkować,
ale nigdy nie miałabym dość. Potrzebowałam odwyku, teraz. Już.
Natychmiast! - Jesteś dla mnie nikim i udowodnię to.
-Czekam. - Wpiłam się łapczywie w jego wargi, ale
tylko na krótki moment. –Widzisz? Jak całowanie zwykłej, obślizgłej ryby. Nic
dla mnie… - Nie pozwolił mi dokończyć, gdyż naparł swoimi ustami na
moje. Walczyłam. Walczyłam z każdych sił, aby nie odwzajemnić jego pocałunku,
ale nie mogłam… byłam za słaba i poddałam się temu. Nasze języki idealnie ze
sobą współgrały i tańczyły dziki taniec, którego żadne z nas nie chciało
przerywać. Szatyn uwolnił mój prawy nadgarstek i złapał za udo, które uniósł na
wysokość swojego pasa. Wolną rękę wplotłam w jego włosy ciągnąc lekko za
końcówki, na co zareagował jękiem. Przeniósł się na szyję, którą teraz
obdarowywał mokrymi, trwającymi około sekundy całusami. Odpływałam. Mruczałam
pod nosem z przyjemności, jaką mi teraz dawał.
-Ness! Gdzie jesteś?! - Z transu wyrwał mnie głos
Matta. Odepchnęłam od siebie Louisa i spoliczkowałam.
-Nigdy więcej tego nie rób - warknęłam i chciałam
odejść jednak znów przygwoździł moje plecy do jasnej powierzchni.
-Będę to robił, kiedy tylko zechcę. - Jego głos
był taki spokojny i przyjazny dla ucha. - Bo cię kocham i będę cały
czas walczył, żeby cię odzyskać, nawet jeśli za każdy pocałunek miałbym
dostawać po mordzie.. - Złożył ostatni szybki buziak na moich ustach
i wyszedł zostawiając mnie w osłupieniu.
Cholernie się zawiodłam na samej
sobie. Nigdy nie byłam tak rozczarowana swoim postępowaniem. Zazwyczaj, gdy się
na kogoś obrażałam to moje dąsy trwały bardzo długo, a teraz? Tak po prostu
daję mu się czarować i pozawalać na takie rzeczy! To tylko kolejny dowód na to,
że zniszczył mnie i obnażył z prawdziwej postaci. Przez Louisa przyjęłam osłonę
łatwego celu, który każdy może skrzywdzić, bo straciłam swój charakter i silną
wolę. Z niezależnej szesnastolatki stałam się łatwowierną, słabą oraz nie
potrafiącą walczyć o swoje dziewiętnastoletnią idiotką, która nadal kocha tego
młotka, który trzy lata temu sprawił, że jej kruche serduszko, pierwszy raz
prawdziwie kochające, rozpadło się na miliardy drobnych kawałeczków. Naprawiłam
się. Odrodziłam się na nowo, doprowadziłam się do normalnego stanu w
Mediolanie, a teraz wróciłam i znów bawię się w tą grę wiedząc, że gram na
przegranej pozycji. To silniejsze ode mnie, ponieważ wiem, że będę przez niego
bardzo cierpieć, ale chcę zaryzykować dla tych kilku chwil szczęścia.
Codziennie toczę walkę sama ze sobą rozważając myśl, czy pozwolić mu na ponowne
zbliżenie się do mnie i Darcey. Każdego ranka podejmuję decyzję, czy powiedzieć
mu to wszystko, co chciałam, a spisałam w formie listu, którego nigdy nie
wysłałam, a który czytałam każdej nocy, kiedy łzy lały się strumieniami, a ja
nie potrafiłam się uspokoić. Kiedy całe noce przepłakałam i pytałam siebie,
dlaczego nie jestem dla NIEGO
wystarczająco dobra?
Teraz chciałam tylko jednego. Z
całych sił pragnęłam się od niego odciąć i nie pozwolić na akcje oraz sytuacje,
w których jego idealne usta dotykają moich. Na chwile, kiedy przebywam z nim na
osobności, czy rozmowę lub spojrzenia trwające nawet i ułamek sekundy. Dość!
Nie pozwolę mu znowu grać na moich uczuciach. To koniec. Od jutra zaczynam być
niezależną od tego dupka dziewiętnastoletnią kobietą, która potrafi powiedzieć NIE.
__________________________________________
Jejciu uwielbiam Love The Way You Lie i Rihannę oraz Eminema razem!!
Co do rozdziału to nie podoba mi się - jest nudny i tandetny. Za szybko pojawiła się akcja z buziakiem Lessie i jestem na siebie cholernie zła.
Jedyną rzeczą, która poprawia mi humor jest wzrastająca liczba obserwatorów oraz ilość komentarzy - kocham was!! ♥
Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Nie mam bladego pojęcia kiedy pojawi sie 6 rozdział, jednak będę się starała żeby był już na za tydzień.
To chyba tyle... Nie! Stop! Jeszcze jedno:
To tyle miśki, buźka ;**
<3 czekam na nn!!!
OdpowiedzUsuńWow O.O
OdpowiedzUsuńCudo
Darcey ma taki gust jak mama
słodka :**
Już nie mogę się doczekać nexcika
Buziaki Mela
Boski, ale akcja z Louisem; buźka; czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńPiękne! Popłakałabym się gdybym umiała! Czekam na następny
OdpowiedzUsuńah ten Louis xD Olls :***
OdpowiedzUsuńCudny <3. Czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńOmg nie wytrzymam po prostu jkdsjkjfjkjkr#(jkjkcxbhdsahjejkdskajewlk zajebisty kiedy next? ~cleo
OdpowiedzUsuńWow co za rozdział <3 tak trzymaj kochana @mortajuliana
OdpowiedzUsuńBoże to jest genialne. Po prostu nie mogę znaleźć słów, żeby to opisać. Powiem tyle, że już kocham to opowiadanie i z nie cierpliwością czekam na następny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaa! Po prostu Cię kocham!!!!!!?
OdpowiedzUsuń~Aga
Muszę się zgodzić, że Eminem i Rihanna to najlepszy duet na świecie.Ich utwory nadają taki klimat!
OdpowiedzUsuńBycie niezależną kobietą jakoś nie wychodzi Ness, zwłaszcza kiedy w jej pobliżu jest Louis. Bardzo podobała mi się ich rozmowa, i o mało co dziewczyna nie wygadała się o Darcey! Mimo, iż to dopiero piąty rozdział nie mogę się doczekać, kiedy Tomlinson się o niej dowie! Boże, roznosi mnie całą ;d Uwielbiam takie dramy.
Ja osobiście uważam, ze pocałunek był w porządku; znaczy jak na rozwój akcji. Tommo ją kocha i będzie o nią walczył, Boże jakie to było urocze, urzekło moje skamieniałem serce.
Jestem ciekawa jak dalej potoczy się rozwój relacji tej dwójki :)
Muszę jednak powiedzieć o jednej rzeczy, która mi się nie podoba; mianowicie, malutka Darcey. Trzy latki nie są tak rozwinięte! Nie potrafią się tak porządnie wysławiać, wybierać ciuchów, i najważniejsze, nie zwracają uwagi na "chłopców". Kiedy w końcu zaczynają ich zauważać to jest "fuuj". Przepraszam za to, ale irytuje mnie to pewnie z powodu mojej siostry, która jest dużo starsza od małej. Ja wiem, ze to fikcja, ale.... wkurza mnie to xDDD
Przepraszam za to, ale ja muszę mówić to co mi się nie podoba ;d
Życzę weny i dziękuję za komentarz u mnie :)
Buziole ;*
Aaaaaa jakie to było....
OdpowiedzUsuńŚliczne ,boskie ,cudne
Jeny to było genialne
Ja chcę już więcej
Nie mogę się doczekać co będzie dalej
Pożera mnie ciekawość
Ściskam Mela
:**
Życzę weny,dużo dużo weny
cos pieknego!
OdpowiedzUsuń