wtorek, 2 września 2014

1. Stupid Love



„Lu­bimy wra­cać w miej­sca, gdzie spot­kało nas coś dobrego, gdzie spot­ka­liśmy ko­goś ważne­go dla nas. Lu­bimy te pow­ro­ty, bo sta­le ma­my nadzieję, że ktoś lub coś jeszcze na nas tam czeka.”


Ness



Wpatrywałam się w okno samolotu dobrą godzinę. Za szybą widać było puchate chmurki oraz ptaki szybujące w przestworzach.
 Pamiętam, że jak byłam mała to zawsze chciałam skosztować chmury. Według opowieści taty twierdziłam, że to wata cukrowa. Na samą myśl o moim dzieciństwie się uśmiechnęłam. Miałam wspaniałe dzieciństwo i nigdy niczego mi nie brakowało. Miałam miłość rodzicielką i nadal ją mam. Jestem księżniczką tatusia w stosunku, której jest nadopiekuńczy. Moje kontakty z mamą są świetne mimo, że czasem zdarzają się nam spięcia, gdy spóźnię się na trening. Jest też Adaś, który jest nie tylko moim bratem, ale też przyjacielem. Wiem, że mogę mu powiedzieć o wszystkim i zawsze będzie starał się mi pomóc. Moje życie jest czasem dziwne zakręcone, ale za nic w świecie z nikim bym się nie zamieniła.
Nagle poczułam jak ktoś szarpie za mój rękaw, dlatego wyjęłam słuchawki z uszu i spojrzałam na prawo. Moim oczom ukazała się postać małej szatynki o pięknych niebieskich oczach. Na sam jej widok uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Darcey to najważniejsza osóbka w moim życiu. Pamiętam dokładnie ten dzień, kiedy dowiedziałam się o ciąży.


***
Przez cały tydzień źle się czułam i wymiotowałam. Mama kazała mi iść do lekarza, a że nie miałam prawa jazdy - i dalej nie mam - to Adam mnie zawiózł.
Szatyn wszedł razem ze mną do budynku, gdzie już od progu natrafiłam na serdeczny uśmiech pani z recepcji. Kobieta zarejestrowała mnie i kazała czekać na swoją kolej przed gabinetem. Skierowaliśmy się pod pokój, gdzie przyjmował doktor Collins. Usiedliśmy na krzesłach i gadaliśmy do czasu, kiedy mężczyzna w białym kitlu nie wyczytał mojego nazwiska. Weszłam do białego pomieszczenia, które mimo mglistych ścian i niezbyt przyjemnego zapachu było całkiem przytulne.
-Witaj Nessie, co cię do mnie sprowadza?
 Pan Collins był mężczyzną po czterdziestce, który miał dwójkę dzieci. Jego żona zginęła w wypadku samochodowym, kiedy jakiś pijany kierowca wjechał w bok jej samochodu.
-Od kilku dni źle się czuję. Cały czas wymiotuję i jestem osłabiona. Nie wiem… może jest to spowodowane naszym wyjazdem… Na wszelki wypadek mama kazała pójść się zbadać - uśmiechnęłam się lekko.
Lekarz kazał mi podwinąć koszulkę i osłuchał mnie, a potem zrobił jeszcze badania kontrolne. Efektem była wizyta u ginekologa, która miała odbyć się jeszcze dzisiejszego dnia.
Czy to możliwe, że…? Nie na pewno nie, przecież uważaliśmy. 
Wyszłam z gabinetu i opowiedziałam bratu o przypuszczeniach naszego lekarza. Adaś usiadł z powrotem na krzesełku, a ja poszłam w kierunku windy. Wjechałam na czwarte piętro, gdzie mieścił się między innymi gabinet ginekologa. Kulturalnie zapukałam, a po usłyszeniu pozwolenia weszłam.
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się w kierunku brunetki, która na oko mogła mieć z trzydzieści lat. – Mam skierowanie od doktora Collinsa.- Pokazałam jej karteczkę, a ona dokładnie ją zlustrowała. Kazała się ułożyć na kozetce i podwinąć koszulkę. Zrobiłam wszystko według jej zaleceń, a kobieta posmarowała mi brzuch zimnym żelem, od którego przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
-Spokojnie, teraz sprawdzimy czy wszystko w porządku, żeby wykluczyć ciążę, dobrze?- Pokiwałam pionowo głową, a lekarka zaczęła rozprowadzać żel jakimś urządzeniem. Na ekranie obok widziałam co się dzieje w moim brzuchu. 
Po chwili badanie USG zakończyło się, a pani ginekolog podała mi ręcznik papierowy, abym wytarła resztę mazi. 
-Gratuluję.- Zmarszczyłam brwi. Czego ta kobieta mi gratuluje?- Zostaniesz mamusią - uśmiechnęła się przyjaźnie, a ja myślałam, że to żart. 
Mam tylko szesnaście lat! Co będzie ze szkołą, z treningami? Mama mnie zamorduje! W tym roku miałam przygotowywać się do mistrzostw w jeździe figurowej!
-Pani żartuje - zaśmiałam się nerwowo. – Proszę, niech pani powie, że żartuje.- Brunetka pokiwała przecząco głową. Podała mi mały świstek, który okazał się zdjęciem. 
Oszołomiona wyszłam z gabinetu i skierowałam się w kierunku brata. Nastolatek siedział i przeglądał jakieś czasopismo.
-Ness… - westchnął.- To nie tak jak wygląda… Ja nie czytam babskich gazetek - zaśmiał się nerwowo.- Co powiedział ginekolog?- Nie potrafiłam nawet odpowiedzieć. Podałam mu jedynie karteluszek, a on wyszczerzył oczy.- Czyje to dziecko?- Pokiwałam przecząco głową, że nie powiem.- Musisz mi powiedzieć, dobrze wiesz, że mama nie da za wygraną.
-To… wymyśl coś Adaś… Musisz mi pomóc, proszę - jęknęłam błagalnie, na co szatyn podrapał się zakłopotany w tył głowy.
-Chodź.- Złapał za mój nadgarstek i prowadził w stronę samochodu. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do domu. Całą drogę milczeliśmy, aż do czasu, gdy Adam nie zaparkował na podjeździe. Chciałam wysiąść, ale zatrzymał mnie. –Powiemy, że byliśmy w klubie. Ktoś dosypał ci coś do soku i zgwałcił.- Przytaknęłam.  

***
-Cześć myszko, wyspałaś się?- Z wydętą wargą pokiwała przecząco głową. – Zły sen?- Pokiwała pionowo główką. – Co ci się śniło?
-Że straszny pan mnie gonił i biegłam, tak szybko, że mnie nóżki bolały. A on mnie gonił i gonił. I wtedy przyszedł jeszcze jeden pan. Był taki duży i miał oczy jak ja. I włosy takie... - złapała za kosmyk swoich włosków, które były całe potargane. –I powiedział, że nie pozwoli mnie skrzywdzić, ale ten zły pan mnie porwał i dobry pan mi nie pomógł.- Przytuliła się do mnie mocno, a ja pocałowałam ją w czubek głowy.
-Nigdy nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda Darcey, rozumiesz?- Przytaknęła. Zabrała jedną słuchawkę i włożyła sobie do ucha. W rączce trzymała swojego misia, którego dostała na drugie urodzinki od Adasia.
-Proszę zapiąć pasy, za chwilę podchodzimy do lądowania.- Według zaleceń stewardessy zapięłam pasy córce i sobie.
Po kilkunastu minutach wylądowaliśmy bezpiecznie na lotnisku. Adaś i tata pozabierali nasze bagaże, a my z moją mamą czekałyśmy w samochodzie. Kiedy chłopcy przyszli z wszystkimi walizkami i zapakowali je do auta, pojechaliśmy do domu.
Tata obiecał mi, że będę mogła mieszkać sama, dlatego kupił mi mieszkanie w centrum miasta. Już dzisiaj będziemy mogły z Darcey się tam przenieść. Nie chcę cały czas siedzieć na głowie rodzicom, ponieważ mają swoje problemy. Przeżyją beze mnie, poza tym mają Adasia, a my będziemy ich odwiedzać kiedy tylko będziemy mogły.
Najpierw pojechaliśmy do willi rodziców, gdzie wychowywałam się całe życie, aby zabrać resztę rzeczy. Uwielbiam ten dom, bo przypomina mi wszystkie chwile - nieważne czy były dobre czy złe… Kocham to miejsce.
Weszliśmy do środka, gdzie przywitała nas gosposia, lokaj i przyjaciel taty, który jest jego prawą ręką, kiedy chodzi o interesy.
Cecilia od razu mnie uściskiem zupełnie jak reszta domowników.
Wbiegłam po schodach do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się duża przestrzeń.
Mój pokój zaprojektował tata. Pomieszczenie było średnie i utrzymane w barwach bieli i różu. Na środku stało duże dwuosobowe łóżko idealnie zaścielone, co zapewne jest sprawą Cecilii. Nad nim wisiał nietypowy żyrandol. Naprzeciw drzwi znajdowało się okno, a na wschodniej ścianie mieściły się drzwi do łazienki oraz garderoby. Nad łóżkiem wisiał obraz, a przed oknem stał fotel, obok którego ustawiono lampę. Miałam też biurko, na którym leżał laptop oraz stały ramki ze zdjęciami. 
Niepewnie weszłam do pomieszczenia i podeszłam do biurka. Wzięłam do rąk czarną ramkę i uśmiechnęłam się lekko widząc fotografię.
Na zdjęciu przedstawione były dwie osoby, jedną była szesnastoletnia blondynka ubrana w białą koronkową sukienkę do połowy ud oraz sandałki. Jej długie włosy opadały kaskadami na plecy. Drugą postacią był dziewiętnastoletni szatyn ubrany w czarne jeansy oraz białą koszulkę na szerokich ramionach, która uwydatniała jego mięśnie. Na stopach miał adidasy od Nike. Jego włosy były ułożone w artystyczny nieład.Chłopak trzymał za policzki dziewczyny i przyciągał ją bliżej siebie pogłębiając całusa, a ona obejmowała go w pasie i również zaangażowana była w oddawanie czułości.
-Mamusiu dlaczego płaczesz?- Odwróciłam się i wierzchem dłoni wytarłam wilgłe policzki. -Dlaczego jesteś smutna?- Darcey podeszła do mnie i zabrała ramkę z moich rąk. – To ten pan z mojego snu!
-Ten zły?
-Nie - zmarszczyła nosek i pokiwała przecząco głową.- On jest dobry. To jest tatuś?
-Darcey zawołaj Adasia, żeby mi pomógł.- Szatynka przytaknęła, a potem wybiegła z mojego pokoju, by po chwili wrócić z moim bratem. Donavan pomógł mi zapakować do kartonów resztę moich rzeczy, a następnie zawiózł nas do naszego nowego mieszkania swoim czarnym Range Roverem. 
______________________________

Okay, wiem, że ten rozdział jest do dupy, ale nie miałam na niego pomysłu. Generalnie wiem jak chcę napisać to opowiadanie, ale ten rozdział... huh, jest chyba najgorszym jaki kiedykolwiek napisałam (oczywiście nie wliczając moich wcześniejszych opowiadań). Cóż liczę, że chodź w jednej dziesiątej procenta wam się spodoba i ktoś skomentuje...
Buźka miśki ;**
P.S. obiecuję, że drugi rozdział będzie dłuższy ;)

5 komentarzy:

  1. Rozdział zajebisty, a opowiadanie wydaje się ciekawe. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a sądząc po tym jestem niemal pewna iż całe opowiadanie wyjdzie Ci zajebiście. Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że wrzuciłaś nowy rozdział, jest :) , czekam na następny, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do dupy?! No co?! Chyba literki na klawiaturze ci się po przestawiały! Rozdział zajebisty nie mogę doczekać się następnego. Mam nadzieje że pojawi się jeszcze w tym tygodniu:D Wracając do tego koma pod rozdziałem. Dziewczyno ile ja bym dała aby pisać tak jak ty!!!! Życzę weny!! <3<3

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu się doczekałam jej! :) Rozdział jest świetny na pewno zachęca mnie do dalszego czytania, moim skromnym zdaniem zapowiada się na prawde dobry fanfic :D Nie mogę sie juz doczekac następnego. Życzę weny!
    Miłego dnia słońce x

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział fajnie się zapowiada niecierpliwie czekam na nexta pzdr Kinga

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja