„Lubimy wracać w miejsca, gdzie spotkało nas coś dobrego,
gdzie spotkaliśmy kogoś ważnego dla nas. Lubimy te powroty,
bo stale mamy nadzieję, że ktoś lub coś jeszcze na nas tam
czeka.”
Ness
Wpatrywałam się w okno samolotu
dobrą godzinę. Za szybą widać było puchate chmurki oraz ptaki szybujące w
przestworzach.
Pamiętam, że jak byłam mała
to zawsze chciałam skosztować chmury. Według opowieści taty twierdziłam, że to
wata cukrowa. Na samą myśl o moim dzieciństwie się uśmiechnęłam. Miałam
wspaniałe dzieciństwo i nigdy niczego mi nie brakowało. Miałam miłość
rodzicielką i nadal ją mam. Jestem księżniczką tatusia w stosunku, której jest
nadopiekuńczy. Moje kontakty z mamą są świetne mimo, że czasem zdarzają się nam
spięcia, gdy spóźnię się na trening. Jest też Adaś, który jest nie tylko moim
bratem, ale też przyjacielem. Wiem, że mogę mu powiedzieć o wszystkim i zawsze
będzie starał się mi pomóc. Moje życie jest czasem dziwne zakręcone, ale za nic
w świecie z nikim bym się nie zamieniła.
Nagle poczułam jak ktoś szarpie
za mój rękaw, dlatego wyjęłam słuchawki z uszu i spojrzałam na prawo. Moim
oczom ukazała się postać małej szatynki o pięknych niebieskich oczach. Na sam
jej widok uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Darcey to najważniejsza osóbka w
moim życiu. Pamiętam dokładnie ten dzień, kiedy dowiedziałam się o ciąży.
***
Przez cały tydzień źle się
czułam i wymiotowałam. Mama kazała mi iść do lekarza, a że nie miałam prawa
jazdy - i dalej nie mam - to Adam mnie zawiózł.
Szatyn wszedł razem ze mną do
budynku, gdzie już od progu natrafiłam na serdeczny uśmiech pani z recepcji.
Kobieta zarejestrowała mnie i kazała czekać na swoją kolej przed gabinetem.
Skierowaliśmy się pod pokój, gdzie przyjmował doktor Collins. Usiedliśmy na
krzesłach i gadaliśmy do czasu, kiedy mężczyzna w białym kitlu nie wyczytał
mojego nazwiska. Weszłam do białego pomieszczenia, które mimo mglistych ścian i
niezbyt przyjemnego zapachu było całkiem przytulne.
-Witaj
Nessie, co cię do mnie sprowadza?
Pan Collins był mężczyzną po czterdziestce,
który miał dwójkę dzieci. Jego żona zginęła w wypadku samochodowym, kiedy jakiś
pijany kierowca wjechał w bok jej samochodu.
-Od
kilku dni źle się czuję. Cały czas wymiotuję i jestem osłabiona. Nie wiem… może
jest to spowodowane naszym wyjazdem… Na wszelki wypadek mama kazała pójść się
zbadać - uśmiechnęłam się lekko.
Lekarz kazał mi podwinąć koszulkę
i osłuchał mnie, a potem zrobił jeszcze badania kontrolne. Efektem była wizyta
u ginekologa, która miała odbyć się jeszcze dzisiejszego dnia.
Czy to możliwe, że…? Nie na
pewno nie, przecież uważaliśmy.
Wyszłam z gabinetu i
opowiedziałam bratu o przypuszczeniach naszego lekarza. Adaś usiadł z powrotem
na krzesełku, a ja poszłam w kierunku windy. Wjechałam na czwarte piętro,
gdzie mieścił się między innymi gabinet ginekologa. Kulturalnie zapukałam, a po
usłyszeniu pozwolenia weszłam.
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się w kierunku
brunetki, która na oko mogła mieć z trzydzieści lat. – Mam skierowanie od
doktora Collinsa.- Pokazałam jej karteczkę, a ona dokładnie ją zlustrowała.
Kazała się ułożyć na kozetce i podwinąć koszulkę. Zrobiłam wszystko według jej
zaleceń, a kobieta posmarowała mi brzuch zimnym żelem, od którego przeszedł
mnie nieprzyjemny dreszcz.
-Spokojnie,
teraz sprawdzimy czy wszystko w porządku, żeby wykluczyć ciążę, dobrze?-
Pokiwałam pionowo głową, a lekarka zaczęła rozprowadzać żel jakimś urządzeniem.
Na ekranie obok widziałam co się dzieje w moim brzuchu.
Po chwili badanie USG
zakończyło się, a pani ginekolog podała mi ręcznik papierowy, abym wytarła
resztę mazi.
-Gratuluję.-
Zmarszczyłam brwi. Czego ta kobieta mi gratuluje?- Zostaniesz mamusią - uśmiechnęła
się przyjaźnie, a ja myślałam, że to żart.
Mam tylko szesnaście
lat! Co będzie ze szkołą, z treningami? Mama mnie zamorduje! W tym roku miałam
przygotowywać się do mistrzostw w jeździe figurowej!
-Pani
żartuje - zaśmiałam się nerwowo. – Proszę, niech pani powie, że
żartuje.- Brunetka pokiwała przecząco głową. Podała mi mały świstek, który
okazał się zdjęciem.
Oszołomiona wyszłam z
gabinetu i skierowałam się w kierunku brata. Nastolatek siedział i przeglądał
jakieś czasopismo.
-Ness… - westchnął.-
To nie tak jak wygląda… Ja nie czytam babskich gazetek - zaśmiał się
nerwowo.- Co powiedział ginekolog?- Nie potrafiłam nawet odpowiedzieć. Podałam
mu jedynie karteluszek, a on wyszczerzył oczy.- Czyje to dziecko?- Pokiwałam
przecząco głową, że nie powiem.- Musisz mi powiedzieć, dobrze wiesz, że mama
nie da za wygraną.
-To…
wymyśl coś Adaś… Musisz mi pomóc, proszę - jęknęłam błagalnie, na co
szatyn podrapał się zakłopotany w tył głowy.
-Chodź.-
Złapał za mój nadgarstek i prowadził w stronę samochodu. Wsiedliśmy i
pojechaliśmy do domu. Całą drogę milczeliśmy, aż do czasu, gdy Adam nie
zaparkował na podjeździe. Chciałam wysiąść, ale zatrzymał mnie. –Powiemy, że
byliśmy w klubie. Ktoś dosypał ci coś do soku i zgwałcił.- Przytaknęłam.
***
-Cześć myszko, wyspałaś się?- Z wydętą wargą pokiwała
przecząco głową. – Zły sen?- Pokiwała pionowo główką. – Co ci się śniło?
-Że straszny pan mnie gonił i biegłam, tak szybko, że mnie
nóżki bolały. A on mnie gonił i gonił. I wtedy przyszedł jeszcze jeden pan. Był
taki duży i miał oczy jak ja. I włosy takie... - złapała za kosmyk
swoich włosków, które były całe potargane. –I powiedział, że nie pozwoli mnie
skrzywdzić, ale ten zły pan mnie porwał i dobry pan mi nie pomógł.- Przytuliła
się do mnie mocno, a ja pocałowałam ją w czubek głowy.
-Nigdy nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda Darcey,
rozumiesz?- Przytaknęła. Zabrała jedną słuchawkę i włożyła sobie do ucha. W
rączce trzymała swojego misia, którego dostała na drugie urodzinki od Adasia.
-Proszę zapiąć pasy, za chwilę podchodzimy do lądowania.-
Według zaleceń stewardessy zapięłam pasy córce i sobie.
Po kilkunastu minutach
wylądowaliśmy bezpiecznie na lotnisku. Adaś i tata pozabierali nasze bagaże, a
my z moją mamą czekałyśmy w samochodzie. Kiedy chłopcy przyszli z wszystkimi
walizkami i zapakowali je do auta, pojechaliśmy do domu.
Tata obiecał mi, że będę mogła
mieszkać sama, dlatego kupił mi mieszkanie w centrum miasta. Już dzisiaj
będziemy mogły z Darcey się tam przenieść. Nie chcę cały czas siedzieć na głowie
rodzicom, ponieważ mają swoje problemy. Przeżyją beze mnie, poza tym mają
Adasia, a my będziemy ich odwiedzać kiedy tylko będziemy mogły.
Najpierw pojechaliśmy do willi
rodziców, gdzie wychowywałam się całe życie, aby zabrać resztę rzeczy. Uwielbiam
ten dom, bo przypomina mi wszystkie chwile - nieważne czy były dobre
czy złe… Kocham to miejsce.
Weszliśmy do środka, gdzie
przywitała nas gosposia, lokaj i przyjaciel taty, który jest jego prawą ręką,
kiedy chodzi o interesy.
Cecilia od razu mnie uściskiem
zupełnie jak reszta domowników.
Wbiegłam po schodach do mojego
pokoju. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się duża przestrzeń.
Mój pokój zaprojektował tata.
Pomieszczenie było średnie i utrzymane w barwach bieli i różu. Na środku stało
duże dwuosobowe łóżko idealnie zaścielone, co zapewne jest sprawą Cecilii. Nad
nim wisiał nietypowy żyrandol. Naprzeciw drzwi znajdowało się okno, a na
wschodniej ścianie mieściły się drzwi do łazienki oraz garderoby. Nad łóżkiem
wisiał obraz, a przed oknem stał fotel, obok którego ustawiono lampę. Miałam
też biurko, na którym leżał laptop oraz stały ramki ze zdjęciami.
Niepewnie weszłam do pomieszczenia
i podeszłam do biurka. Wzięłam do rąk czarną ramkę i uśmiechnęłam się lekko
widząc fotografię.
Na zdjęciu przedstawione były
dwie osoby, jedną była szesnastoletnia blondynka ubrana w białą koronkową
sukienkę do połowy ud oraz sandałki. Jej długie włosy opadały kaskadami na
plecy. Drugą postacią był dziewiętnastoletni szatyn ubrany w czarne jeansy oraz
białą koszulkę na szerokich ramionach, która uwydatniała jego mięśnie. Na
stopach miał adidasy od Nike. Jego włosy były ułożone w artystyczny nieład.Chłopak
trzymał za policzki dziewczyny i przyciągał ją bliżej siebie pogłębiając
całusa, a ona obejmowała go w pasie i również zaangażowana była w oddawanie
czułości.
-Mamusiu dlaczego płaczesz?- Odwróciłam się i wierzchem
dłoni wytarłam wilgłe policzki. -Dlaczego jesteś smutna?- Darcey podeszła do mnie
i zabrała ramkę z moich rąk. – To ten pan z mojego snu!
-Ten zły?
-Nie - zmarszczyła nosek i pokiwała przecząco
głową.- On jest dobry. To jest tatuś?
-Darcey zawołaj Adasia, żeby mi pomógł.- Szatynka
przytaknęła, a potem wybiegła z mojego pokoju, by po chwili wrócić z moim
bratem. Donavan pomógł mi zapakować do kartonów resztę moich rzeczy, a
następnie zawiózł nas do naszego nowego mieszkania swoim czarnym Range
Roverem.
______________________________
Okay, wiem, że ten rozdział jest do dupy, ale nie
miałam na niego pomysłu. Generalnie wiem jak chcę napisać to opowiadanie, ale
ten rozdział... huh, jest chyba najgorszym jaki kiedykolwiek napisałam
(oczywiście nie wliczając moich wcześniejszych opowiadań). Cóż liczę, że chodź
w jednej dziesiątej procenta wam się spodoba i ktoś skomentuje...
Buźka miśki ;**
P.S. obiecuję, że drugi rozdział będzie dłuższy ;)
P.S. obiecuję, że drugi rozdział będzie dłuższy ;)
Rozdział zajebisty, a opowiadanie wydaje się ciekawe. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a sądząc po tym jestem niemal pewna iż całe opowiadanie wyjdzie Ci zajebiście. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wrzuciłaś nowy rozdział, jest :) , czekam na następny, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCo do dupy?! No co?! Chyba literki na klawiaturze ci się po przestawiały! Rozdział zajebisty nie mogę doczekać się następnego. Mam nadzieje że pojawi się jeszcze w tym tygodniu:D Wracając do tego koma pod rozdziałem. Dziewczyno ile ja bym dała aby pisać tak jak ty!!!! Życzę weny!! <3<3
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam jej! :) Rozdział jest świetny na pewno zachęca mnie do dalszego czytania, moim skromnym zdaniem zapowiada się na prawde dobry fanfic :D Nie mogę sie juz doczekac następnego. Życzę weny!
OdpowiedzUsuńMiłego dnia słońce x
Super rozdział fajnie się zapowiada niecierpliwie czekam na nexta pzdr Kinga
OdpowiedzUsuń