Rozdział z dedykacją dla osób, które skomentowały poprzedni rozdział tj. Weronika Malik, Olls, Taka Jedna, @MagicIno i anonimka (7.11.2015r. 11:03).
WAŻNA NOTKA POD SPODEM!!
„Serca już nie mam, rozum tracę co dzień coraz bardziej, nie myślę, nie
istnieje, po prostu trwam między pustką a ciszą, między brzdękiem otwierającej
się butelki piwa a dymem ze szluga, trwam tak pomiędzy rzeczywistością a
zaświatami, trwam, bo niby jestem, a umieram.”
Zayn
Siedziałem oparty o ścianę w
kuchni i piłem whisky, którą kupiłem wczorajszego dnia. Nie miałem siły, nie
miałem sensu życia po tym jak Ness odeszła. To był właśnie mój osobisty
koszmar, który się ziścił – zostałem sam… Sam z Dingo. Obaj byliśmy pogrążeni w
depresji po zniknięciu Nesselii oraz Darcey.
Nie mam nawet pojęcia, dlaczego
odeszła. Nie zostawiła żadnego listu czy czegoś z tego typu rzeczy. To był już
miesiąc odkąd ich nie było i nikt nie miał bladego pojęcia, gdzie są. Adam nie
miał żadnych wiadomości oczywiście poza informacją, że Ness przed ucieczką
pożyczyła od niego kilka tysięcy; pan Donavan również, tak samo jak Valerie,
Marisa czy też Danielle. Czułem się jakby ktoś ukradł słońce z mojego świata, a
tym samym zabrał całą radość, miłość i ciepło. Byłem sam jak palec w pustym
mieszkaniu, w brudnej kuchni, która wyglądała jak wysypisko śmieci, ponieważ
leżało tutaj pełno pustych butelek po Jacku Daniel’ sie oraz petów po
papierosach.
Nagle drzwi mieszkania otworzyły
się, a po kilkunastu sekundach przede mną stanęła Natalie.
Moja siostra miała na sobie
krótkie jeansowe szorty oraz luźną bluzkę na ramiączkach, która zasłaniała jej
nieco już zaokrąglony brzuszek.
-Boże, jak ty możesz wytrzymać w
tym smrodzie? –Mruknęła zażenowana brunetka, podchodząc do okna i otwierając je
na oścież, aby pozbyć się brzydkiego zapachu oraz dymu. –Co ty robisz ze swoim
życiem, Zayn? –Zapytała przykucając obok mnie, a później łapiąc za moją dłoń,
którą lekko ścisnęła. Nie odpowiedziałem jej, przecież wiedziała, że sobie nie radzę,
dlatego tylko oparłem głowę o bark mojej siostry i głośno westchnąłem. –Jakieś
wieści od Ness? –Zaprzeczyłem kiwiąc głową na boki, gdybym miał jakieś wieści
nie zapijałbym się w nieskończoność. –Znajdziesz ją, braciszku. –Powiedziała
gładząc mój policzek.
-Nikt nie wie, gdzie ona jest,
Nat. –Wychrypiałem. –Wyłączyła telefon… A ostrzegała mnie, że jeśli wezmę
udział w Race Of The Death to odejdzie. –Zakryłem twarz dłonią. –Nie chciałem,
żeby stała jej się krzywda, jak Mii, Nat. –Jęknąłem żałośnie, a uścisk mojej
siostry się wzmocnił. Mocniej przycisnęła moją głowę do swojej piersi i
gładziła moje włosy, jakbym był jej dzieckiem.
-Jestem pewna, że ona to wie,
potrzebowała po prostu czasu, aby to wszystko sobie ułożyć, Zayn…
-Minął miesiąc, Natalie. –Przypomniałem.
–Cholerne trzydzieści jeden dni i jebane siedemset czterdzieści cztery godziny,
a ty mi mówisz, że ona musi sobie wszystko poukładać… Ona odeszła i już nie
wróci, a ja nie umiem żyć bez niej.
-Ale nie możesz się zapijać na
śmierć, Zayn.
-A co innego mam robić, Nat?!
–Wrzasnąłem wściekły.
Łatwo było jej mówić, skoro miała
udane życie. Miała przy sobie osobę, którą kochała i nie musiała żyć bez niej,
miała też dziecko, które przypominało jej o Tomie, kiedy ten był w Ameryce, a
ja? Co ja, do ciężkiej cholery miałem?! Gówno! Nie miałem Ness. Nie było
również Darcey. Byłem sam z psem, który pewnie też miał mnie dość.
-Wstawaj. –Zarządziła sama
ustawiając się do pionu, a potem zmuszając do tego mnie. –Za miesiąc wychodzę
za mąż, dlatego pojedziesz ze mną załatwić kilka spraw na mieście. Idź wziąć
prysznic, bo zalatuje od ciebie whisky oraz szlugami. –Oznajmiła popychając
mnie w stronę łazienki, do której po chwili przyniosła mi czyste ubrania.
Nie miałem ochoty na jakiekolwiek
wyjścia, a już w szczególności załatwienie spraw związanych z jej ślubem z tym
palantem. Jedyną rzeczą, na którą miałem ochotę było robienie tego, w czym mi
bezczelnie przeszkodziła – chciałem pić i dalej użalać się nad sobą. Po jakiego
diabła mi w tym przeszkadza?! Niech da mi święty spokój!
Przeczesałem jeszcze tylko dłonią
nadal mokre włosy i wyszedłem do Natalie. Kobieta kończyła sprzątać kuchnię,
która znowu zaczynała świecić czystością.
-Nie musiałaś, zrobiłbym to sam.
-Oboje wiemy, że zrobiłbyś to
dopiero wówczas, kiedy Ness by wróciła, a teraz idziemy. –Oznajmiła łapiąc za
moje przedramię i pociągnęła w stronę wyjścia. Wciągnąłem na nogi buty, których
tyły zadeptałem, a potem wyszedłem za Nat i zakluczyłem drzwi – jeszcze
brakuje, żebym miał jakieś cyrki z kradzieżą.
Wsiadłem do czerwonego Bentleya Continental
z tego roku, które sprawił jej ten chuj Tom, a Natalie uruchomiła silnik i
ruszyła kulturalnie jak przystało kobietom w ciąży.
-Pojedziemy najpierw na przymiarkę
sukni, potem do Harrego, żeby obgadać menu, następnie na salę dogadać
szczegóły, zostaną nam jeszcze sprawy zaproszeń, a na samym końcu zabiorę cie
na naleśniki, bo wiem, że one w maleńkim stopniu poprawią ci humor. –Zakończyła
z współczującym uśmiechem, którego mimo chęci nie potrafiłem odwzajemnić.
Brunetka zatrzymała swój wypasiony
wóz dopiero przed salonem sukni ślubnych, do którego weszliśmy. Nigdy nie byłem
w takim miejscu i szczerze powiedziawszy nigdy więcej nie miałem zamiaru tutaj
wracać. To miejsce kojarzyło mi się tylko ze szczęściem, a one z Nesselą,
której nie było obok mnie. To ona powinna siedzieć na tej cholernej sofie i
doradzać mojej siostrze, a nie ja.
-Zayn, błagam, skup się, to dla
mnie naprawdę ważne. –Jęknęła żałośnie moja starsza siostra, dlatego zmęczony
przetarłem oczy i przyjrzałem się jej dokładnie.
Dwudziestoczterolatka miała na
sobie długą białą suknię, w której wyglądała jak księżniczka. Gorset został wyłożony
drobnymi kamyczkami, a plecy były częściowo odkryte za sprawą koronki,
natomiast dół był rozkloszowany – była naprawdę śliczna. Nie sukienka, tylko
Nat.
-Wyglądasz pięknie. –Stwierdziłem
zagryzając dolną wargę. –Tom to farciarz, ale jeśli cie skrzywdzi to go zabiję.
-Przestań. –Młoda kobieta
wywróciła oczami, a później usiadła obok mnie i mocno przytuliła. –Ona wróci,
Zayn. Masz moje słowo, że pomogę ci ją znaleźć. –Szczerze w to wątpię. –Proszę,
nie staczaj się.
-Nie potrafię sobie bez niej
poradzić, Nat. –Pokiwałem głową na boki z niedowierzania. –Kochałem się w niej
od chwili, kiedy weszła do domu Matta, a to było dobre kilka lat temu. Znosiłem
to, że była z Tomlinsonem, przeżyłem jak wyjechała przez niego, wytrzymałem
nawet bez zbliżania się do niej, kiedy Zack mi groził, ale teraz jest inaczej,
bo wszystko zaczęło się układać. Pozbyłem się Williamsa, ale straciłem ją, a
ostrzegała, że jeśli wezmę udział to widzę ją po raz ostatni. Jestem idiotą.
-Nie jesteś. –Wyszeptała. –Kochasz
ją prawdziwie i wszystkie działania, jakich się podjąłeś miały na celu ochronę
Ness, dlatego ona na pewno to zrozumie, ale postaw się też w jej sytuacji… Boi
się, że coś może ci się stać.
-Jestem dorosły i…
-Ona też, a boisz się o nią.
-Bo ją kocham… -Wytłumaczyłem
szybko. –Och… -Westchnąłem niemalże od razu, kiedy dotarł do mnie sens naszej
rozmowy.
Nessela bała się, że coś może mi
się stać, ponieważ mnie kochała w taki sam sposób jak ja kochałem ją. A miłość
przecież na tym właśnie polega – na troszczeniu się o drugą osobę, na chęci
zapewnienia jej bezpieczeństwa za wszelką cenę nawet, jeśli tą ceną byłoby
oddanie życia. Bo miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, to całkowite
podporządkowanie się tej drugiej osobie i robienie rzeczy, które niekoniecznie
muszą nam się podobać, ale liczy się tylko to, że wywołują uśmiech na twarzy
tej wyjątkowej osoby.
-Muszę z nią porozmawiać, Nat. Nie
wiem, jak ale muszę to zrobić.
-Znajdziemy sposób.- Pocieszyła
mnie brunetka, gładząc po policzku. –Ale musisz mi obiecać, że przestaniesz z
piciem, bo moja córka nie może mieć chrzestnego alkoholika. –Uśmiechnąłem się lekko,
ponieważ to była najlepsza wiadomość od miesiąca.
Cieszyłem się, że znowu zostanę
wujkiem, ale największą radość sprawił mi fakt, że Natalie wybrała właśnie mnie
na ojca chrzestnego, a nie Michaela. Znowu miałem powód, żeby czuć się lepiej
od mojego starszego brata – miliardera. Byłem, jestem i zawsze będę od niego
lepszy.
-Obiecaj mi. –Naciskała młoda
kobieta, na co wywróciłem oczami.
-Masz… -Zacząłem, ale nie
dokończyłem tej myśli, ponieważ zaraz w mojej głowie zabrzmiały słowa Donavan.
–Nat, ja zawsze łamię obietnice. –Brązowooka zmarszczyła brwi. –Ness tak zawsze
mówiła, kiedy zachowałem się jak złamas.
-Nie jesteś złamasem.
-Jestem. –Wzruszyłem barkami
obojętnie, a potem wstałem. –Leć się przebrać, mamy jeszcze trochę miejsc na
twojej liście. –Uśmiechnąłem się lekko, mimo że z przymusu, ale nie chciałem,
żeby Natalie mnie dalej podnosiła na duchu, bo przez to czułem się jeszcze
gorzej.
-Daj mi minutkę. –Pokiwałem
pionowo głową, a potem znów usiadłem na sofie, ale wyjąłem z kieszeni moją komórkę
i po raz enty wybrałem kontakt Ness, ale standardowo odpowiedziała mi
sekretarka: „Abonament ma wyłączony
telefon.” Jak dla mnie było to jednoznaczne z „Zjebałeś sprawę głupi kutasie, więc teraz nie masz co liczyć na cud”.
Nat wyszła po nieco dłuższym
czasie niż sześćdziesiąt sekund, ale nie miałem z tym problemu, bo od razu
poszliśmy do samochodu, a ona obrała kierunek na restaurację tego jej genialnego kucharza.
Harry był wysokim i umięśnionym
brunetem o zielonych oczach, który cały czas się szczerzył, dlatego musiałem
walczyć sam za sobą z nieodpartą chęcią wpakowania mu pięści w twarz i
zapytania z sarkazmem: Dalej ci do
śmiechu, chuju?
-Natalie, wyglądasz zjawiskowo.
–Powiedział przytulając moją siostrę i całując jej policzek.
-Ciebie też miło widzieć. Poznaj
proszę mojego brata, Zayna.
-Och, znam go. –Zmarszczyłem brwi.
Niby skąd ten cieć mnie kojarzy?! –Marisa za każdym razem wyklinała cie, kiedy
przychodziły z Ness na moje lekcje.
-Gdzie jest Ness? –Warknąłem i w
błyskawicznym tempie łapiąc za jego czarny fartuch, a następnie przypierając go
do ściany. –Gadaj, bo…
-Zayn, uspokój się! -Natalie z trudem, ale jednak mnie
odciągnęła.
Czułem się jak gówno. Nie
potrafiłem nad sobą zapanować, ale prawdziwy szał dopadał mnie w chwili, kiedy
ktoś wypowiadał imię Nesselii. Mógłbym nawet zabić taką osobę, bo, po jaką
cholerę o niej mówią, skoro nie wiedzą, dokąd uciekła?!
-Nie wiem, gdzie jest twoja
dziewczyna…
-To, po chuj o niej mówisz?
–Warknąłem poprawiając czarną koszulkę, a potem wychodząc na zewnątrz, aby
zapalić.
Od miesiąca paliłem nałogowo po
kilka paczek dziennie. Żyłem w nałogach – piłem i paliłem, i nie potrzebowałem
niczego innego. To mnie w pewnym sensie uspokajało, pozwalało oderwać myśli od
Ness, której powodu wyjazdu nie potrafiłem sobie wyjaśnić. Nie wierzę, że
odeszła tylko przez Race Of The Death – wiem, że obiecywała to zrobić, ale… Ona
taka nie jest – znam ją lepiej niż samego siebie. Nie odeszła przez wyścig, ale
w takim razie, co było przyczyną? Musiałem to jak najszybciej rozwikłać,
ponieważ niszczyło mnie to psychicznie.
Całą moją refleksję przerwał mój
pieprzony telefon, na który mimo moich żmudnych nadziei wcale nie dzwoniła
Donavan.
-Czego chcesz, Ally? –Mruknąłem od
niechcenia, biorąc kolejnego bucha.
-Chciałabym, żebyś przyjechał
omówić ze mną sprawę twojego domu. –Oznajmiła z radością.
-Nie mam czasu.
-Wiem, że Ness cie zostawiła, ale
to nie jest powód, żeby się obrażać na cały świat, Zayn. –Wywróciłem oczami.
Co ona, do diabła mogła wiedzieć o
mnie i Ness?! Allison nie miała bladego pojęcia, co nas łączyło. Ona była w stu
procentach przekonana, że zna mnie na wylot, bo kiedyś w bardzo dawnej
przeszłości coś nas łączyło… Coś, co nic dla mnie nie znaczyło… Coś, co było
tylko dziecinną zabawą – chciałem najzwyczajniej w świecie mieć kogoś do
przytulania, a że ona była pod ręką i była moją przyjaciółką, świetnie się
nadawała do wypełnienia tego nieznanego mi uczucia pustki. Ally nie była
pieprzonym ekspertem, nie wiedziała nic o mnie i moich sekretach. Ona nie była
Nesselą i nigdy nią nie będzie, mimo prób i chęci.
-Pomagam Natalie w organizacji jej
ślubu, więc nie mam czasu na rozmowy o tej pieprzonej willi. –Warknąłem, po
czym się rozłączyłem i schowałem komórkę do kieszeni spodni.
Nie chciałem już tego domu, a
wręcz go nienawidziłem. Kupiłem działkę tylko po to, żeby zbudować dom dla
mnie, Ness i Darcey… Dom dla mojej rodziny, ale wszystko szlag trafił, bo
uciekła. Ally miała zająć się projektami oraz pilnować, aby prace budowlane
posuwały się na przód i przebiegały perfekcyjnie, ale już nie potrzebuję tego
domu! Nienawidzę go z całego serca i nie chcę, żeby jego budowa została
skończona. Nie miałem już mojego domu, nie miałem już dokąd wracać. Nie miałem
mojego szczęścia, bo zastąpiło je uczucie pustki. Zgubiłem się i nie miałem już
pomysłu na powrót. Utknąłem w miejscu, gdzie było ciemno, pusto, zimno i
przerażająco cicho. Utknąłem w miejscu pomiędzy nocnymi koszmarami, a
marzeniami, które zgubiłem.
-Jak się czujesz nie mając już
nic? –Od niechcenia przekręciłem głowę w prawo, gdzie stał ten palant Zack.
-Po co tutaj przyszedłeś?
–Zapytałem, mimo że nawet nie miałem na to ochoty.
-Och, to proste, chciałem zobaczyć
jak sobie radzisz po jej odejściu. –Wzruszył barkami, a potem usadowił się na
barierce i wyjął szluga, którego zapalił.
-Odpieprz się, okay? –Powiedziałem
o dziwo bardzo spokojnie. –Czego ty jeszcze chcesz, Zack? Zrobiłem to, czego
chciałeś, więc…
-Wyluzuj, Malik. –Zatrzymał mnie
gestem dłoni. –Wygrałeś Race Of The Death z pomocą swojego rąbniętego kuzyna,
dlatego jak obiecałem wystawię ci Maxa.
-Mam w dupie tego dzieciaka.
–Brązowe brwi Williamsa zmarszczyły się ze zdziwienia. –To było dawno temu.
-Gość zabił twoją siostrę.
–Wzruszyłem barkami.
Miał rację – Max zabił Mię, ale
rację miała też Ness mówiąc mi, że nigdy nie będę szczęśliwy, jeśli będę
rozpamiętywał stare błędy. Nie naprawię przeszłości – bo tak, mógłbym pobić
Maxa i wyładować całe swoje rozgoryczenie oraz ból po stracie siostry, ale to
nie przywróci życia Mii. Dlatego nie chciałem już się mścić na Dawsonie – byłem
ponad to. Wiem, że moja siostra by tego nie chciała – wbrew pozorom Mia go
kochała, czy mi się to podobało czy nie. To był zwykły wypadek i byłem
przekonany, że on też nie mógł się z tym pogodzić dokładnie tak jak ja i
właśnie, dlatego wyjechał – Max potrzebował zmiany otoczenia.
-Mia, mówi ci coś to imię? –Zack
był co najmniej wkurzony, dlatego przytaknąłem kilka razy. –Kim była?
-Moją siostrą, co to ma do rzeczy?
-Umarła, bo ten kutas ją zabił, a
ty mu tak zwyczajnie odpuszczasz?!
-To był zwykły wypadek i mógł się
przytrafić każdemu, Zack. –Powtórzyłem słowa, które jakiś czas temu powiedziała
mi moja dziewczyna z tym wyjątkiem, że na końcu powiedziałem Zack, a nie Zayn.
-Ja cie nie rozumiem, Malik.
-Nie ty jedyny. –Westchnąłem
wypuszczając ustami biały dym.
-Zayn?! –Nagle na dwór wybiegła
przerażona Natalie. –Co on, do diabła tutaj robi?! –Wrzasnęła na mnie, dlatego
wzruszyłem ramionami z niewiedzy. Sam nie wiedziałem, czego chciał Williams.
–Znowu idziesz z nim na jakieś chore układy?!
-Twój braciszek wmawia mi, że nie
chce mścić się na Maxie Dawsonie. –Brązowe oczęta Nat dokładnie mnie zbadały,
dlatego spuściłem głowę.
-I nie potrafisz tego pojąć,
gnojku?! –Ryknęła sfrustrowana. –Mam ci to może przeliterować, Zack?! Zayn
dorósł, dlatego odpieprz się od niego! –Dwudziestoczterolatka pchnęła go,
dlatego szybko zareagowałem odciągając ją do tyłu i zasłaniając własnym ciałem
– jeszcze tego brakuje, żeby mojej siostrzenicy coś się stało, bo jej matka nad
sobą nie potrafi zapanować i prowokuje największego skurwiela w Londynie.
-Zrób to jeszcze raz…
-Odpierdol się, Zack. –Warknąłem
prawdziwie wściekły. –Dotknij Nat, a obiecuję, że cie zabije.
-Zauważyłeś, że nigdy nie
dotrzymujesz obietnic? –Zazgrzytałem zębami, nawet niech nie próbuje poruszać
tego tematu. –Przyrzekałeś, że jeśli tknę Ness to mnie zabijesz, ale… Heej,
nadal tutaj jestem. –Zacisnąłem dłonie w pięści z furii. –Całowałem ją, przytulałem,
kiedy ty zachowywałeś się jak kutas i nadal stoję… -Uderzyłem go. Wymierzyłem
mu bombę prosto w nos, a on zachwiał się do tyłu i upadł na ziemię. Spadł z tej
pieprzonej barierki, a ja poczułem się nieco lepiej.
-Nie prowokuj mnie, sukinsynu.
–Warknąłem patrząc jak się podnosi.
-Zayn, chodźmy. –Brunetka złapała
za moją dłoń i rozprostowała moje palce, co przyszło jej z trudem, a potem
pociągnęła mnie za rękę w stronę swojego samochodu.
Siedząc już w fotelu pasażera
zakryłem twarz dłońmi. Nie umiem bez niej żyć, do diabła! Więc jak mam sobie
radzić?!
-Znajdziesz ją. –Pokiwałem
przecząco głową. Nie dam rady. Ostatnim razem szukałem jej trzy lata, kiedy
uciekła przez Louisa, a teraz uciekła przede mną, więc nie mam żadnych szans.
–Jesteś Malik, a to nazwisko do czegoś zobowiązuje, braciszku. –Powiedziała
dotykając mojego uda. –Jeśli naprawdę ją kochasz to znajdziesz drogę nawet,
jeśli ta prowadzi przez piekło.
-Co ty na studiach
psychologicznych byłaś, czy jak? –Zapytałem zdezorientowany.
Natalie była prawdopodobnie jedyną
osobą – poza Ness, oczywiście – która potrafiła mi tak doskonale doradzić,
kiedy stałem na rozwidleniu dróg lub, kiedy nie miałem, żadnego pomysłu na
życie.
-Właściwie to… Tak. –Oznajmiła
nieśmiało wzruszając ramionami. –Zaczęłam pracę u twojej sąsiadki, bo chcę
otworzyć własny gabinet, a nie chcę sępić u Toma. –Uniosłem brwi.
-Jesteś porąbana, Nat.
-Wiesz, bo dłuższej obserwacji
stwierdzam, że u nas to rodzinne. Cała nasza trójka jest zdrowo kopnięta… No,
bo zobacz… Mike ma te swoje zastrzeżenia i nie potrafi sobie znaleźć
dziewczyny, mało tego cały czas dowartościowuje się poniżając ciebie. Ty jesteś
psychopatą i w sumie samobójcą, bo podejmujesz się takich rzeczy, jakbyś był
niezniszczalny, co jest absurdem. Ja zawsze będę stała murem za tobą i
Michaelem, bo jesteście moimi braćmi i jestem gotowa nawet przejść piekło. Mia
też była rąbnięta… -Zaśmiałem się krótko pod nosem. –Kto, do diabła farbuje
włosy na wściekło czerwone?!
-Ness powiedziałaby, że jesteśmy
wyjątkowi.
-Ona we wszystkim potrafi
dopatrzeć się dobra. –Pokiwałem pionowo głową na potwierdzenie jej słów. –Okay,
zostały nam jeszcze zaproszenia, a potem jedziemy do Daisy.
-Nie mam ochoty jeść. –Burknąłem
pod nosem niczym obrażony smarkacz… Przecież właśnie nim byłem.
-Ale ja jestem głodna, bo jestem w
ciąży, jakbyś nie zauważył. –Dodała z przekąsem Natalie, na co wywróciłem
oczami.
-Myślałem, że zajadasz stres przez
ślubem. –Odgryzłem się.
-Nie prowokuj mnie, Zayn. Twoje
humorki są gorsze niż u kobiety w ciąży. Raz jesteś obrażony na cały świat i
zapijasz swoje smutki w alkoholu, za chwilę pokazujesz jak bardzo jesteś
pokorny względem Maxa, potem wygrażasz, że zabijesz Zacka, a teraz kolejny raz
włącza ci się opcja dupek. –Pokiwałem głową na boki nie wiedząc już, co mam jej
odpowiedzieć.
Miałem wyjść na mięczaka i
powiedzieć, że się gubię? Mam dwadzieścia dwa lata, nie wiem ile razy już
ryzykowałem swoim życiem dla dobra moich bliskich, miałem wspaniałą kobietę,
którą kocham całym sercem, mogłem mieć dziecko, ale wolałem strzelać fochy, bo
nie chciałem iść na pieprzone łyżwy z Ness… Spieprzyłem sprawę… ZNOWU.
Nat tak jak zapowiedziała
zaparkowała przed jakimś budynkiem, do którego rzecz jasna musiałem obowiązkowo
wejść razem z nią.
W środku było… Jak w biurowcu.
-Natalie, kochanie świetnie
wyglądasz. Ciąża ci służy! –Wykrzyknęła radośnie jakaś blondynka. –A kim jest
ten przystojniaczek? –Kiwnęła na mnie głową, dlatego też kolejny raz
przewróciłem oczami. Płytkie babsko, a gdybym miał pryszcze na twarzy to pewnie
nie zwróciłaby na mnie uwagi. Phi!
-Katie, to mój młodszy brat Zayn.
Zayn to właśnie organizatorka mojego ślubu i wesela.
-Mało mnie to obchodzi, Nat.
-Przepraszam za niego, ostatnio ma
podły humor.
-Od miesiąca. –Poprawiłem
dwudziestoczterolatkę. –Od chwili, kiedy moja dziewczyna wyjechała nie mówiąc
dokąd.
-W takim razie zapraszam cie na
drinka. –Zaproponowała z uśmiechem Katie, na co uniosłem brwi.
-Zayn jest abstynentem.
-Tsa, odstawiam tępe zdziry już od
pół roku. –Powiedziałem dumny z samego siebie, na co blondynka poczerwieniała
ze złości. –To wielki postęp, bo kiedyś prowadziłem dziennik, w którym
zapisywałem swoje podboje łóżkowe.
-Myślałam, że Mike sobie żartował…
–Ożywiła się nagle brunetka, na co pokręciłem przecząco głową. –Jesteś świnią.
Jeszcze powiedz mi, że zapisałeś tam Ness!
-Zrobiłem to, ale tylko po to,
żeby ze mną zerwała. –Natalie już miała na mnie nawrzeszczeć, ale nie zrobiła
tego, jakby przypomniała sobie bardzo istotną kwestię.
-Och, no tak… Zack. –Ze
zmarszczonym nosem przytaknąłem. –Twoje życie jest popieprzone.
-Powiedz mi coś, czego nie wiem,
Nat. –Uśmiechnąłem się lekko. –Mam ochotę na kawę, dlatego pośpiesz się.
-Zrzęda. –Mruknęła mierzwiąc moje
włosy ręką, a potem pociągnęła mnie na sofę, gdzie ta cała Katie rozłożyła
cztery duże albumy z zaproszeniami.
Siedziałem jak skończony idiota –
kolejny już raz tego dnia – i czekałem, aż wreszcie któraś z nich wybierze
jakieś zaproszenie i będziemy mogli jechać z Nat dalej, ale na razie się na to
nie zanosiło, w końcu minęło już półtorej godziny.
-Wybierz coś wreszcie, bo się tu
zestarzeję. –Jęknąłem błagalnie w kierunku siostry, która ciągle przeglądała
album numer trzy, a został jeszcze jeden!
-To trudne, zobacz ile tutaj jest
pięknych zaproszeń! –Zawołała oburzona ku zadowoleniu Katie, która cały czas
posyłała mi zadziorne uśmieszki.
-Są brzydkie, ładne jest te.
–Wskazałem na kartkę z albumu numer cztery, który z nudów zacząłem przeglądać.
–Bierz i zamawiaj te. –Warknąłem w kierunku blondynki, która przyglądała nam
się z uwagą. –A ty chodź, bo przez te twoje „zadania na dziś” zgłodniałem.
–Mruknąłem niezadowolony do Natalie.
-Boże, jaki ty jesteś marudny.
Potrzebujesz dziewczyny.
-Mam dziewczynę, idiotko!
–Uniosłem się w stronę Katie. –Wychodzimy, Nat. –Warknąłem szarpiąc za
nadgarstek siostry i wyprowadzając ją z tego popieprzonego biura. –Daj
kluczyki.
-Nie będziesz prowadził mojego
samochodu, bo jesteś wściekły i nie do końca trzeźwy, po za tym jestem ciąży.
-To twoja wymówka na wszystko.
–Podsumowałem siadając niezadowolony na miejscu pasażera.
-Przyzwyczaj się, bo kiedyś twoja
dziewczyna też będzie miała takie wymówki. –Odgryzła się, a potem w ciszy
jechała w stronę Daisy. Z radia
leciała jakaś smętna piosenka, a jeśli wierzyć temu ustrojstwu był to Passenger i Let her
go.
-To
chyba jakieś jaja. –Burknąłem cicho, ku radosnemu chichotowi siostry.
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej
odejść… Kochałeś ją zbyt mocno, bo bez reszty oddałeś się miłości…
Po
upływie dziesięciu góra piętnastu minut brunetka zatrzymała swój wóz na
parkingu kawiarni, do której weszliśmy. Byłoby to dla mnie zdziwieniem, gdyby
było tutaj mało ludzi zwłaszcza o piątej po południu. Nie zwlekając podszedłem
do kontuaru, za którym stała Marisa omijając dość długą kolejkę.
-Siema,
Parker. –Wysiliłem się na uśmiech.
-Och,
ty żyjesz! –Wykrzyknęła przejęta Latynoska. –Całe szczęście. –Dodała ciszej.
-Ciebie
też miło widzieć, zwłaszcza po tym, jak sprzedałaś mi kolano. –Warknąłem
przypominając sobie tą dziwną sytuację, kiedy przyjechałem do jej domu, aby
zapytać czy jest może Ness, a ona kopnęła mnie prosto w krocze.
-Zasłużyłeś
sobie. –Wycedziła przez zaciśnięte zęby, wskazując na mnie palcem.
-Daj
mi jedno latte i espresso, wariatko.
-Robię
to tylko, dlatego że twoja siostra jest w ciąży. –Przewróciłem oczami. –Po tym,
co robiłeś powinieneś mieć tutaj zakaz wstępu! –Zawołała pełna złości.
-A
co zrobiłem?! Możesz mi wyjaśnić?!
-O
ty już dobrze wiesz, złamasie!
-Czemu,
do diabła mnie nienawidzisz, Marisa? –Zapytałem spokojnie, bo gdybym zaczął po
niej krzyczeć, to ona zrobiłaby to samo i prawdopodobnie jej szef wyrzuciłby
nas oboje.
-Bo
skrzywdziłeś moją przyjaciółkę, Zayn i nie wybaczę ci tego nigdy.
-Jeśli
wiesz, gdzie jest Ness…
-Zapomnij.
–Przerwała kładąc przede mną dwie szklanki. –Dwadzieścia funtów.
-Żarty
sobie ze mnie robisz?
-Zasłużyłam
na napiwek. –Uśmiechnęła się sztucznie dziewczyna Adama, na co westchnąłem, ale
wręczyłem jej ten cholerny banknot, a potem zabrałem gorące napoje i poszedłem
do stolika, który zajęła Natalie.
-Woah,
niezły z was duecik.
-Daj
spokój, to istna wariatka. Nie wiem, jak Adam może z nią wytrzymać. –Pokręciłem
głową z niedowierzania na boki.
-Cześć,
piękna! –Usłyszeliśmy głośny okrzyk radości Parker, dlatego z zaciekawieniem
przeniosłem na nią swój wzrok. –Tak, przyjadę za tydzień… Chodzi wkurwiony na
cały świat, ale nie powiedziałam…
-Czy
ona…? –Zaczęła moja siostra, ale nie słuchałem jej, bo bez zastanowienia
wyrwałem tablet siedzącej przy sąsiednim stoliku nastolatki, która nie kryła
swojego oburzenia, co miałem głęboko w dupie. Włamałem się za pomocą urządzenia
do telefonu Marisy, co o dziwo wcale nie było takie trudne, bo nie miała
żadnego hasła zabezpieczającego.
-Daj
mi długopis, Nat. –Powiedziałem poruszony, a dwudziestoczterolatka podała mi
pisak, którym na serwetce nabazgrałem numer. Wpisałem go w dokładnie tą samą
bazę, którą wykorzystuje NASA i którą ja
wykorzystałem ostatnio, kiedy
Ness oddawała się popijawie w Plum. –Ta dziewczyna chyba zwariowała do reszty…
-Westchnąłem przykładając czołem w blat stołu.
-Znalazłeś
ją? –Dopytywała Nat, dlatego zgodnie z prawdą przytaknąłem. –No i gdzie jest?
-W
pieprzonym Madrycie…
_______________________________
Skończyłam ten rozdział dopiero wczoraj, ale jestem z niego dumna... A piosenkę w tle po prostu ubóstwiam!
Dziękuję wam za te pięć komentarzy pod ostatnim rozdziałem - jesteście kochane. Boli mnie - i też cholernie wkurwia - fakt, że kiedy miałam tą przerwę w październiku potrafiliście komentować i wypytawać "kiedy następy?", a kiedy ten już się pojawił to komentuje tylko 5 osób... Nie to, że jestem niewdzięczna, czy coś po prostu tego nie rozumiem - możliwe, że to dlatego, bo jestem blond, ale... To nie jest wina mojego koloru włosów!!
Tak, czy inaczej w zakładce "Bohaterowie" macie już postać Clary (nowej znajomej Matta) oraz Ally (przyjaciółki Zayna).
Miłej niedzieli ;**
Next next xD super :)
OdpowiedzUsuńBoże to jest piękne! Biedny Zay. Musi znaleść Ness. Ten cały Zack to bardzo wkurwiająca osoba. Widać że cieszy go jak ktoś cierpi. I zdziwiło mnie zachowanie Marisy. Zawsze uważałam że jast taka miła i lubi Malika. Ale cóż ... można się mylić. Od początku rozdziału myślałam że Ness uciekła do włoch do Federico. Malik musisz spiąć dupę i o ną walczyć!
OdpowiedzUsuńA co do komentarzy to fakt jest to wkurzające nawet z mojego punktu widzenia. Ale pod innym opowiadaniem widziałam komentarze 'kiedy do cholery następny rozdział?' Więc cóż jeszcze mówić.
Moja przyjaciółka też uwielbia tę piosenkę.
+ dziękuję za dedykację i życzę weny bo wspaniale piszesz.
O boziuuu cudo *_*
OdpowiedzUsuńProszę naxt od wczoraj czytam to jest zajebisty fanfic chce wiedzieć co się stanie z dalszymi losami Zayna i Nessy jak Dercey
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykacje :**** rozdział jak zwykle cudowny :*** już się nie mogę doczekać nexta <3 Olls :***
OdpowiedzUsuńdziękuję za dedykację i kolejny super rozdział. :*
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem, ponieważ bardzo pilnujesz interpunkcji. Nie dostrzegłam rażących się błędów. Do tego fabuła jest ciekawie prowadzona.
OdpowiedzUsuńMinusem są zapisy dialogów. Są one błędne i dobrze by było gdybyś zwróciła na to uwagę :).