niedziela, 19 lipca 2015

X. Shut Up and Love Me




„Jest jednym z mężczyzn, przez których płakałam najczęściej i zarazem jedynym, do którego nie mam o to żalu.”


Ness

Obudził mnie śpiew. Osoby, które znajdowały się w mojej sypialni śpiewały głośno Happy Birthday…, Więc to dzisiaj… Dziś kończę dwadzieścia lat.
Sama nie wiem czy powinnam się cieszyć, czy może płakać. Mam dwadzieścia lat, jestem o rok starsza. Jeden rok bliżej starości. Kolejny rok, w którym nic nie osiągnęłam, a wręcz przeciwnie dużo straciłam, – ale do tego już się dawno przyzwyczaiłam. Zawsze niszczę to, na czym zależy mi najbardziej, tak jak zniszczyłam swoją rodzinę, związek z Zaynem czy swoją szansę na zdobycie mistrzostwa kraju w łyżwiarstwie. Jestem dwudziestoletnią kupą chodzącego nieszczęścia i spustoszenia, a najgorsze, że za rok będę tą samą katastrofą tylko, że o głupi rok starszą…
-Happy Birthday dear Ness, Happy Birthday to you! – niechętnie otworzyłam oczy, ale doznałam chyba największego szoku w moim dotychczasowym życiu. Byli tutaj wszyscy – mama, tata, Adam, Federico, Marisa, Darcey, Danielle, Liam, Matt, Louis, ale brakowało Zayna. W sumie… Nie powinno to być zdziwieniem, ponieważ dał mi wczoraj jasno do zrozumienia, co jest między nami, ale to nadal bolało.
-Wstawaj, wiedźmo – zaśmiał się mój brat, a później razem z Darcey i Mattem zaczęli skakać po materacu, przez co moje ciało również zaczęło się unosić.
-Wstaję, ale przestań – zachichotałam pod nosem, chcąc im pokazać, że jednak dzisiejszego dnia wszystko jest w porządku, mimo iż nie było.
Zaprzestali wygłupów i usiedli na brzegu łóżka.
-Mamy prezenty! – zawołała moja córka, ściskając mi szyję i mocno tuląc. –Kocham cie, mamusiu – cmoknęła mój policzek.
-Ja ciebie też, myszko – poczochrałam lekko jej włoski, które wczoraj nieco wyrównaliśmy. –Tato, mamo… - zaczęłam wstając. –Ja chciałam…
-Nic się nie stało, kochanie – od razu znalazłam się w ramionach George’ a, który ucałował czubek mojej głowy. –Cieszę się, że cie mam – zacisnęłam piąstki na jego drogim garniturze, tuląc jeszcze bardziej policzek do prawej strony klatki piersiowej. Po chwili do naszego przytulasa dołączyła mama, która też cmoknęła mój policzek i pogładziła włosy; Adam i reszta moich gości. To najcudowniejszy prezent na świecie.
-Tak bardzo was kocham – i właśnie wtedy bariera puściła. Znowu płakałam – po dziesięciu godzinach snu wróciłam do tego, co robiłam przed zaśnięciem, ale tym razem nie były to łzy smutku, żałości czy bezsilności… Te były ze szczęścia, wzruszenia, radości i wszystkich tych pozytywnych uczuć. –Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że was mam… Przepraszam za to, co powiedziałam…
-Nessiu – zaczął ojciec, który był w tej chwili najbliżej mnie.
-Nie, ja chcę was przeprosić… - pociągnęłam nosem. –Zachowywałam się jak skończona suka, a wszystko przez to, że życie wymknęło mi się kolejny raz spod kontroli… Obwiniałam wszystkich oprócz siebie… Bardzo was wszystkich przepraszam i mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczycie…
-Nie kiedyś tylko teraz, idiotko – mruknął Adam, zapewne wywracając oczami. –Gdybyśmy ci nie wybaczyli to by nas tutaj nie było… Po za tym kupiłem ci skarpetki w Olafa – no jasne, mam dwadzieścia lat, a on zamiast kupić mi chociażby głupią koszulkę woli podarować skarpetki z bohaterem bajki dla dzieci! W sumie… Lepsze to niż nic, ale zawsze daje mi skarpetki i nieważne czy to święta, moje urodziny czy walentynki. Mam całą szufladę skarpet w dziecinne wzorki. –I… Zapisałem cie na kurs gotowania – odsunęłam się od taty i spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. Przecież dobrze wie, że potrafię zrobić naleśniki, a to w zupełności wystarcza, bo Darcey je uwielbia. Po co mi więcej? –Nie patrz tak – Donavan zagroził mi palcem. –Jesteś dorosła, masz dziecko, a nie potrafisz gotować! – rzucił oskarżycielsko, na co otworzyłam usta ze zdziwienia. –To podstawowa czynność, którą każda kobieta powinna umieć, dlatego ty i Marisa będziecie się uczyć – dodał, krzyżując ramiona na torsie.
-Zapisałeś mnie też?! – oburzyła się Parker, na co mój braciszek przytaknął. –Tobie całkiem odbiło, Adam!
-Mam dość gotowania dla waszej dwójki, a chciałbym, chociaż raz zjeść coś, co zrobiłyście same, a nie zamówionego w jakimś barze – obie z brunetką prychnęłyśmy i wywróciłyśmy oczami. –Będzie fajnie, a jeśli się czegoś nauczycie kupię wam fartuszki – uśmiechnął się szeroko, rozkładając ramiona.
-Jesteś najgłupszym bratem na świecie, ale naprawdę mocno cie kocham – przyległam do niego ciałem.
-A ty najbardziej popieprzoną siostrą, ale życie bez ciebie jest nudne – łzy znowu zaczęły spływać po moich policzkach. Mam niewyobrażalne szczęście, że mam tak wspaniałych przyjaciół i rodzinę. Jestem cholerną farciarą.
-Tort! – pisnęła moja córeczka, którą Louis trzymał na rękach. –Chcę jeść tort! – klasnęła w dłonie.
-Dobra, zjesz tort, a później zaprowadzę cie do przedszkola – szatyn cmoknął ją głośno w policzek, a czterolatka głośno się zaśmiała. –Chodź, Nessie – kiwnął głową, dlatego wszyscy ruszyliśmy za nim.
W salonie na stoliku stał duży tort czekoladowy, na którym paliło się dwadzieścia świeczek, oraz ustawione zostały talerzyki i łyżeczki.
-Pomyśl życzenie, Ness – powiedziała Dani, posyłając mi pokrzepiający uśmiech. Zapewne wiedziała, co wczoraj zaszło między mną i jej kuzynem… W końcu naprawdę głośno wrzeszczeliśmy… Ja krzyczałam i histeryzowałam, bo Zayn ma inną.
Nachyliłam się nad ciastem przytrzymując włosy. Chcę być szczęśliwa – wypowiedziałam w myślach, a później nabrałam powietrza w płuca i ze wszystkich sił zdmuchnęłam świeczki.
Mama pokroiła wypiek i nałożyła każdemu na talerz. Usiedliśmy na sofie oraz fotelach i zaczęliśmy pałaszować.
Kiedy patrzę teraz na nich wszystkich… Na Louisa z siedzącą mu na kolanach Darcey… Szczęśliwych rodziców… Zakochanych Danielle i Liama oraz Adama i Marisę… Matta, który ma czarną plamkę z kremu ma policzku… Beztroskiego Fede… Chciałabym móc zamknąć tę chwilę w jakiejś sekretnej skrzynce, żeby nikt mi jej nigdy nie zabrał, a gdy będzie mi źle, albo smutno – żebym mogła ją otworzyć i znowu się w niej znaleźć.
Całą sielankę przerwał telefon mojego taty, a później Adama. Obaj odeszli od stołu, aby na stronie porozmawiać, a gdy wrócili powiedzieli, że muszą wracać do pracy. W ten właśnie sposób moja magiczna chwila dobiegła końca. Mama miała zajęcia na lodowisku, Matt miał jechać do Newcastle po jakieś części, aby Zayn mógł mu podrasować samochód, Marisa również musiała wracać do pracy, a Dani i Liam mieli wizytę u lekarza. Wyszli, a zostało nas tylko czterech.
-Nessie, ubierz Darcey, odprowadzę ją do przedszkola, później muszę lecieć – przytaknęłam, a później złapałam za dłoń czterolatki, którą zaprowadziłam do łazienki i szybko umyłam.
Zawiniętą w mięciutki ręcznik oraz z suszarką i szczotką w dłoniach, zaniosłam do jej pokoju. Posadziłam Darcey na łóżku, a sama wyjęłam z szafy ciuchy, w które ubrałam dziewczynkę. Następnie zajęłam się suszeniem jasnobrązowych włosów, co zajęło kilka minut.   
-Gotowa – cmoknęłam lekko zaróżowiony policzek.
-Czemu Zayn nie przyszedł? – wzruszyłam jedynie ramionami. –Jest na mnie zły?
-Oczywiście, że nie – szybko zaprzeczyłam. To niedorzeczne! – Jest zły na mnie, Darcey – potarłam kciukiem policzek szatynki. –Chodź, zrobię ci kanapki – wystawiłam w jej kierunku dłoń, którą ujęła i razem wyszłyśmy do Fede oraz Louisa, który właśnie kończył robić drugie śniadanie dla naszej córki.
-Gotowa? – w ramach odpowiedzi czterolatka jedynie pokiwała pionowo głową. –W takim razie daj mamie buziaka i lecimy – mimo niechęci uśmiech sam pojawił się na moich ustach. Przykucnęłam przy córce, która mnie uściskała i cmoknęła.
-Uważaj na siebie – poprosiłam, kiedy razem z Tomlinsonem szła w stronę drzwi. Głośno wzdychając wstałam, biorąc kubek herbaty od Ferro.
-Fajny początek dnia?
-Najlepszy – szturchnęłam go lekko biodrem, na co objął mnie ramieniem i przyciągnął całując w skroń.
-Nadal chcesz to zrobić?
-Tak, Fede – opowiedziałam pewna swojego.
-Ty go naprawdę kochasz – stwierdził pełen podziwu. –Mimo, że potraktował cie jak merda – wzruszyłam barkami. Nic na to nie poradzę. -Mi ucciderei per una ragazza.
-A co z twoją Francescą?- zaśmiał się kpiąco.
-Po co mi dziewczyna, która zabrania robić tego co kocham?
-Och, Federico – jęknęłam z współczuciem. Odłożyłam kubek i mocno go przytuliłam. –Jeszcze znajdziesz taką osobę, która pokocha wszystkie twoje dziwactwa, nawet to, że się ślinisz podczas snu – zmroził mnie spojrzeniem, a ja kolejny raz zachichotałam. –Nie bądź na mnie zły, przecież dzieci też się ślinią – czy to źle, że złoszczenie mojego przyjaciela sprawiało mi niewyobrażalną radość?
-Smettila, Ness – warknął.
-Chcę przez to powiedzieć, że…
-Smettila! – zawołał i zaczął mnie łaskotać. Teraz to ja krzyczałam roześmiana, aby przestał.
-Stop, Federico! Stop! – piszczałam niczym mała dziewczynka.
Dopiero po dłuższej chwili Włoch zaprzestał tortur i poczochrał mi włosy.
-Idź się ubrać, a później pojedziemy – przytaknęłam, ale nim wyszłam z kuchni podziękowałam mu.
Zabrałam z sypialni bieliznę i ciuchy, z którymi poszłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic i zmyć z siebie wczorajszy dzień. Jaśminowy żel pod prysznic ukoił moje nerwy, które wczoraj były naprawdę zszarpane. Włosy umyłam jabłkowym szamponem, a następnie spłukałam całą pianę ze swojego ciała. Owinięta ręcznikiem zaczęłam suszyć swoje blond włosy, które ostatecznie rozczesałam i delikatnie zakręciłam lokówką. Po zrobieniu sobie lekkiego makijażu, ubrałam błękitną bieliznę. Na nogi wciągnęłam obcisłe czarne rurki, a przez głowę włożyłam równie przylegającą czarną koszulkę z krótkim rękawkiem.
Kiedy wyszłam z łazienki, Federico skakał po kanałach w telewizorze.
-Idziemy? – zapytałam, a mężczyzna poderwał się i za mną poszedł do przedpokoju, gdzie ubraliśmy kurtki oraz buty.
Szybko zbiegliśmy schodami i wsiedliśmy do samochodu. Nie rozmawialiśmy, a ciszę zagłuszało radio, w którym podawali wiadomości, z których po piętnastu minutach zrezygnowano na rzecz muzyki. Leciała akurat piosenka Zedda, w której śpiewa Selena Gomez, a ja zaczęłam się wsłuchiwać dokładniej w jej słowa.
I’m slippin down a chain reaction
And here I go here I go here I go go
And once again I’m yours in fractions
It takes me down pulls me down pulls me down low
To głupie, ale czułam się w ten sam sposób. Miłość do Zayna sprawiała, że byłam w rozsypce, sięgałam dna… To nieodwzajemnione uczucie ciągnęło mnie w dół. Wreszcie wiedziałam, co czuła Sharon w chwili, gdy potraktował ją jak śmiecia. Ona też go kochała – uwiódł ją i sprawił, że nie mogła myśleć o niczym innym. Zayn był centrum jej wszechświata, a gdy powiedział, że odchodzi… Jej świat się zawalił. Sądziłam, że jest żałosna… A teraz to samo mogłam powiedzieć o sobie. Malik chyba nawet sam do końca nie był świadomy tego, co z nami robił… Tak sądzę.
Zayn był niczym mały chłopiec, który widział w sobie wszelkie zło, ale tak naprawdę był tylko chłopcem, który cholernie lubił się przytulać. Zrobił i nadal robi wiele dobrych rzeczy, których nawet zdobywca pokojowej nagrody nobla nie byłby w stanie zrobić. Może laureaci wykonywali czyny godne podziwu dla dobra ogółu i braterstwa między narodami, ale czy byliby w stanie zaryzykować własne życie dla przyjaciół? Czy odważyliby się złamać prawo, aby uratować jedno marne życie? Czy weszliby do cholernej bazy wojskowej w Rosji, aby gangster nie zabił jednego człowieka, po którym świat wcale by nie płakał? Nie. Tylko Zayn potrafił się zdobyć na tak głupie i niebezpieczne wyzwania. Tylko on potrafi postawić wszystko na szali, aby zapewnić bezpieczeństwo tym, których kocha… Lub osobą, które niczym nie zawiniły, a są przez niego narażone na niebezpieczeństwo. Zayn jest bohaterem. Jest niczym Superman, tylko bez tych wszystkich mocy. Jego super mocą jest dobre serce.
Chevrolet zatrzymał się po trzydziestu minutach przed ogromnym budynkiem, który był jedną z siedzib Federacji Wyścigów. Bez słowa wysiedliśmy z samochodu i ramię w ramię ruszyliśmy w stronę wejścia.
Wnętrze było urządzone bardzo nowocześnie. Zaraz po przekroczeniu progu w oczy rzucała się recepcja, ale kiedy postawiło się kilka kroków naprzód większą uwagę przyciągały samochody marki Ferrari, Chevrolet i Mercedes.
Włoch złapał mnie w pasie i zaprowadził do eleganckiego kontuaru, za którym stała wysoka blondynka ubrana w czarną ołówkową spódnicę, białą koszulę, której dwa guziczki były odpięte oraz czarne lakierowane szpilki. Włosy były spięte w nienagannego koka, a twarz była ozdobiona subtelnym makijażem. Kobieta mogła mieć jakieś dwadzieścia pięć lat. Była naprawdę ładna.
-W czym mogę pomóc? – nawet głos miała melodyjny. Ona była czystą perfekcją, jak Zayn.
-Federico Ferro, jestem umówiony z Danielem – oznajmił tym swoim biznesowym tonem.
-Zaraz sprawdzę – uśmiechnęła się lekko, a później wstukała coś w klawiaturę komputera. Po chwili spojrzała na nas spod wachlarza czarnych rzęs i kolejny raz posłała prześliczny uśmiech. –Piętro numer dwadzieścia dwa, pokój siódmy – Fede skinął jedynie głową i znów prowadził mnie w nieznanym kierunku. Byłam… Oszołomiona tym wszystkim.
Weszliśmy do windy, w której leciała cholernie wkurzająca muzyczka. Drzwi się zamknęły zaraz po tym jak mój przyjaciel wcisnął odpowiedni przycisk.
-Ładna była, prawda? – zapytałam, a dwudziestolatek uniósł zdziwiony lewą brew.
-Questo è un test? – pokiwałam przecząco głową. –Jest zbyt perfekcyjna, jak dla mnie – wyrzucił barkami w powietrze. –Sorriso- kąciki moich ust powędrowały ku górze, spełniając tym samym prośbę dwudziestolatka.
Drzwi windy rozsunęły się, a my wysiedliśmy. Hol był zupełnie pusty… No prawie, po za kolejnym blatem, za którym stała tym razem brunetka, równie idealna, co jej poprzedniczka.
-Pan Smith już na was czeka – uśmiechnęła się szeroko ukazując dwa dołeczki. –Och – westchnęła, gdy przechodziliśmy obok, tym samym nas zatrzymując. –Czy mógłbyś dać mi autograf? Mój brat jest twoim wielkim fanem.
-Si, certo – odpowiedział Ferro z równie wielkim uśmiechem. Około dwudziestoletnia kobieta podała mu karteczkę oraz długopis, na którym nabazgrał swoją parafkę z dedykacją dla Scotta, a później ruszyliśmy dalej korytarzem. –Era una Bella – zaśmiałam się pod nosem.
Federico nacisnął pozłacaną klamkę i pchnął duże mahoniowe drzwi, przepuszczając mnie przodem.
Gabinet był naprawdę ogromny i urządzony nowocześnie. Duże okna rzucały wiele światła do pomieszczenia, które utrzymane było w kolorze szarym. W centrum stało spore biurko, na którym był laptop od Apple, kubeczek z firmowymi długopisami, dwie mini reprodukcje samochodzików, ramka z jakimś zdjęciem oraz dwa segregatory. Za meblem siedział około czterdziestopięcioletni mężczyzna w garniturze, który był skupiony na swojej pracy. Przed biurkiem ustawiono dużą skórzaną sofę w kolorze czarnym, a po obu jej stronach dwa fotele. Po lewej stronie cała ściana była wyłożona niebieskimi segregatorami, natomiast prawa strona biura poświęcona była różnym fotografią.  
-Buongiorno- rzucił Fede, wyrywając z transu Daniela, który poniósł na nas swój wzrok. Po chwili wstał i podszedł do nas, witając poprzez uścisk dłoni.
-Proszę, usiądźcie – wskazał na kanapę, a kiedy już na niej zasiedliśmy, sam spoczął na fotelu. –Więc – potarł dłonie niczym biznesmen, któremu mieliśmy zaproponować jedną z najlepszych inwestycji…, Ale tak właśnie było, bo mieliśmy taką inwestycję. –Co to za sprawa? – uśmiechnął się szeroko.
-Na ostatnich wyścigach wasz kraj przegrał – wzruszył od niechcenia ramionami dwudziestolatek, na co przeniosłam na niego przerażony wzrok. Jeśli tak ma zamiar go przekonać, to już powinien odpuścić.
-Do czego zmierzasz, chłopcze? – syknął urażony Smith. Właśnie Fede, do czego, do cholery zmierzasz?!
-Do niczego, Brytyjczycy są słabi w wyścigach – zaśmiał się kpiąco.
-Fede – warknęłam, ale nic sobie z tego nie robił i kontynuował swoją zabawę, która na celu miała wyśmianie naszej Anglii. Niech go diabli!
-Z racji tego, że jestem grande, postanowiłem ci pomóc – rozłożył na oparciu swoje ramiona i założył nogę na nogę.
-Zamierzasz…
-Non, Dio non Vogla! – poderwał się niczym poparzony. Poprawił swój bordowy sweter, dalej nerwowo chodząc po pokoju i mrucząc coś po włosku, czego nie byłam w stanie dosłyszeć. –Chciałem dać ci namiary na świetnego kierowcę – powiedział wreszcie na moment przystając. –Chłopak jest całkiem niezły, ale jest jeden haczyk – Daniel zmarszczył brwi i posłał mi krótkie spojrzenie.
-O, co chodzi?
-To mistrz nielegalnych wyścigów…
-On jest naprawdę świetnym kierowcą, proszę pana – wtrąciłam się w zdanie przyjaciela. –Ma niewyobrażalny talent i bardzo kocha wyścigi. Pragnie robić to zawodowo… Pokarzemy go panu – dodałam wreszcie, ale odpowiedziała mi cisza. Smith podszedł do ściany ze zdjęciami, które zaczął uważnie skanować.  -Fede – szepnęłam, tak żeby tylko Ferro usłyszał. -Fare qualcosa – poprosiłam po włosku, aby Daniel nie zrozumiał.
Zayn musiał dostać tą szansę. To było jego marzenie i zamierzałam je spełnić, ponieważ tylko to mogłam zrobić, żeby mu podziękować za wszystko, co zrobił dla mnie oraz Darcey. Chciałam mu się odwdzięczyć i byłam gotowa zrobić wszystko, aby spełnić, chociaż to jedno z marzeń Malika.
-Jak mogę cie przekonać, Daniel? – prezes odwrócił się do nas przodem i patrzył przez chwilę tępym wzrokiem, aż wreszcie otworzył usta i zaczął mówić:
-Jeśli pokona mistrza Włoch, podpiszę z nim umowę.
-Questo è impossibile, Ness – powiedział przez lekko kpiący śmiech, patrząc mi prosto w oczy. -Sono il migliore –tsa, najlepszy i cholernie skromny.
-Zayn cie pokona – stwierdziłam pewnie. –Mogę się nawet o to z tobą założyć.
-Buono – powiedział bez zająknięcia. –Założę się o tysiąc funtów – wystawił w moją stronę dłoń, którą od razu uścisnęłam. Tej jedynej rzeczy byłam pewna w stu procentach. Wiedziałam, jakie możliwości miał Malik i nawet z zamkniętymi oczami pokona Fede, musi mieć jedynie… Zachętę. –Dziś przyjdziesz na nasz wyścig – rzucił lekko zezłoszczony w stronę Smitha. –Ness, podaj mu adres – syknął w moim kierunku.
Federico nigdy nie lubił, gdy ktoś nie doceniał jego umiejętności, a w tej sytuacji podważyłam jego trzy letnią karierę, na którą składało się podwójne mistrzostwo Włoch oraz drugie w Europie podczas jednego z najważniejszych wyścigów. To prawda był naprawdę wielki, bo osiągnął to jeszcze przed skończeniem dwudziestych pierwszych urodzin, ale… Zayn Malik był on niego lepszy, bo osiągnął sukces już w wieku szesnastu lat. Trzy lata w porównaniu z sześcioma jest niczym.
Po podaniu namiarów Smithowi wyszliśmy z gabinetu oraz budynku, po czym wsiedliśmy do samochodu. Ferro uruchomił silnik i zmierzał w stronę mojego mieszkania.
-Ale ty wiesz, że on ze mną nie wygra, tak? – zapytał, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami. –Nie dostanie umowy…
-Zdenerwuj go.
-Co? – teraz zmarszczył brwi.
-Po prostu wkurz go jak innych swoich rywali. Spraw, żeby cie znienawidził i zaproponuj wyścig.
-Wtedy przegra – wzruszył ramionami.
-U niego to działa nieco inaczej, Fede – zagryzłam wargę.
-Niech będzie… 
________________________________
Standardowo jaram się piosenką w tle, bo Demi... 
Jejciu, tak bardzo uwielbiam Ness, mimo wszystko nadal potrafi otworzyć serce na Zayna i wiele dla niego zrobić... 
Dobra, dość zachwytu..., Albo jeszcze nie...
Naprawdę mile mnie zaskoczyliście ilością komentarzy. Kiedy to zobaczyłam byłam naprawdę szczęśliwa, a uśmiech sam cisnął mi się na usta. Także bardzo wam dziękuję za wsparcie. 
Korzystając z okazji, chcę was zaprosić na bloga o 5sos, który niedawno powstał, żeby was przekonać jeszcze bardziej powiem, że Zayn gra tam jedną z kluczowych postaci. 
Buźka, miśki ;** 

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam <3 nie mogę się doczekać co będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy piszesz coś w innym języku, niż polski, dodaj do tego tłumaczenie.
    To tylko rada ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste. Jestem pewna, że Zayn wygra, ale najpierw musi się zgodzić. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham ;** czekam na nn. Pozdro xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Fede jest taki uroczy ale to nic w porownaniu z Zaynem

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny.. nie mogę się doczekać next :P

    OdpowiedzUsuń
  6. jest bajkowe, myślę, że o tym wiesz :)
    gratuluję pomysłu i weny życzę i zapraszam do siebie
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział. wgl całe te tłumaczenie:D Czekam na next:)
    @MagicIno

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny! ;)) szkoda mi Ness :/ z niecierpliwoscia czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy next! Kiedy next!?

    OdpowiedzUsuń
  10. Super! jak zwykle <3
    Pozdrawiam! xx
    @Little_Sinner13

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja