niedziela, 14 lutego 2016

XXXIV. Dear No One


„Twoje ciepło, brązowe oczy, śliczne perfumy, to jak całujesz, wkurzasz, piszesz. Sprawiasz, iż z dnia na dzień jesteś mi coraz bliższy. Nie poddajmy się na starcie.”


Ness



                Wróciłam do domu około szesnastej, ponieważ byłam jeszcze u Kevina, ale jak się okazało Darcey została odebrana przez swojego tatusia. Jak, do cholery to się stało, huh?! Louis zmartwychwstał czy co?! Naprawdę, daję słowo, że kiedyś tego człowieka uduszę. Już nawet nie chodzi o to, że Zayn jest nieco agresywny, a przez nieco mam na myśli bardzo agresywny, ale mógłby mnie, chociaż szanować i nie podważać mojego autorytetu w oczach mojej córki! Naprawdę mnie to denerwuje, że zawsze, naprawdę zawsze to ja jestem najgorsza w całym wszechświecie.
-Ness, to ty? – Dobiegł mnie głos mojego chłopaka, ale nie odpowiedziałam, tylko zdjęłam kurtkę oraz botki, po czym chciałam przejść do salonu. Niestety od razu musiałam wpaść na Malika. To naprawdę popieprzone czuć się we własnym domu jak obcy, a wszystko przez ciągłe kłótnie, które wyniszczają mnie psychicznie. – Pytałem… 
-Nie jestem głucha – warknęłam i chciałam przejść, ale dwudziestodwulatek do tego nie dopuścił. Delikatnie złapał na moją dłoń, którą splótł ze swoją.
-Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła, Ness?
-Czy ty sobie ze mnie w tej chwili stroisz żarty? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Cały miesiąc zachowujesz się jak skończony palant, a teraz przychodzisz z tą przystoją gębą i słodkim: Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła i myślisz, że sprawa z głowy?!
-Nie krzycz, bo Darcey śpi. – Zazgrzytałam zębami. – Ness, wiem, że jestem najgorszym gnojem na całej planecie, ale jak mam ci to wyjaśnić, żebyś mnie zrozumiała?
-Po włosku – mruknęłam, a potem wyrwałam swoją dłoń i poszłam do kuchni, żeby zaparzyć sobie herbaty. Niestety nawet tutaj musiał za mną przyjść i dalej gnębić. Co za gnojek. – Możesz mnie zostawić? – zapytałam w miarę spokojnie. To… w obecnej sytuacji wkurzała mnie nawet sama gęba Malika. Mogłabym się na niego rzucić i zadrapać paznokciami, aż do krwi.
-Porozmawiaj ze mną.
-Nie.
-Proszę – jęknął błagalnie ściskając delikatnie moją prawą dłoń.
Walczyłam sama ze sobą. Jakby siedziały we mnie dwie osoby. Dwie Ness. Jedna, jak cholera chciała znowu porozmawiać, naprawić wszystko, co się zepsuło. Chciała, żeby wszystko było jak dawniej. Spokojnie, bez żadnych kłótni, za to z czułymi i czasem niewinnymi pocałunkami. Ale druga Ness była tak bardzo zawzięta… nie chciała, żeby kolejny facet ją ustawiał i mówił, co może robić, a czego nie. Do cholery jestem dorosłą kobietą, a to nie jest średniowiecze! Poza tym nie jestem własnością Zayna i on nie ma prawa mnie ustawiać. Nie pozwolę na to.
-Ness, błagam. – Z zaciśniętą szczęką usiadłam przy stole. Mulat przez chwilę mi się przyglądał, aż wreszcie usiadł naprzeciwko i dalej się we mnie wpatrywał.
-Zacznij gadać, bo muszę napisać esej – mruknęłam obojętnie.
-Mogę dać ci mój samochód, ale proszę, napisz mi SMSa czy coś, że jesteś na miejscu, żebym się nie martwił. – Zmarszczyłam brwi.
Czy on właśnie… Zayn Malik pożycza mi swój samochód i nie widzi w tym problemu? Co się wydarzyło, że nagle przestał się bać, że rozbiję tą jego superfurę? Co się zmieniło, skoro rano na mnie na wrzeszczał, a teraz jest miły? No, co, do cholery się stało?!
-Czemu?
-Bo się martwię o ciebie.
-Nie o to pytam.  Czemu zmieniłeś zdanie?
-Bo zdałem sobie sprawę, że zachowuję się jak Louis i cię osaczam – wyznał łapiąc za moją dłoń, którą zaczął pocierać swoim kciukiem. – Nie chcę, żeby Zack coś ci zrobił, bo tego sobie nie wybaczę, Ness.
-On blefuje, czemu wszyscy mu wierzycie? – Czemu do, diabła próbowałam przekonać bardziej siebie niż jego?
Zack William zabił ojca mojej córeczki, a teraz groził również mojemu chłopakowi i dziecku. Był złem wcielonym, który był bezwzględnym mordercą, ale ze wszystkiego wychodził cało, bez szwanku. Za zabójstwo Louisa nie dostał wyroku, bo ta głupia suka Donie dała mu alibi. Nienawidzę tej szmaty i jeśli spotkam kiedykolwiek i niezależnie czy będzie to centrum miasta, czy koniec świata, przyłożę jej. Wpakuję jej pięść w nos i będę się tym szczycić. Będę czerpać radość z uderzenia ten zdziry.
-Ness, nie sądzę, żeby ten gość blefował – powiedział po dłuższej chwili Malik. – Wiem, że to całkiem niewiarygodne, bo serio, takie rzeczy dzieją się w filmach, ale ten facet zabił mojego przyjaciela, a teraz chce odebrać mi ciebie…
-Zayn, nie musisz… - Pokiwałam głową na boki chcąc dać mu do zrozumienia, że nie musi mi tego wszystkiego mówić, bo przecież zdawałam sobie z tego sprawę.
-Ale chcę. Jestem w stu procentach pewien, że nie potrafię żyć bez ciebie, Ness. Wiesz jak bardzo bolało, kiedy wyjechałaś z rodzicami do Włoch? – Potrząsnęłam głową na boki. – Ness ja trafiłem na odwyk.
-Ale…
-Nie było takiej potrzeby, żeby ci o tym mówić. – Wzruszył obojętnie ramionami. – Poza tym nie jestem pewien, czy chciałabyś się związać z ćpunem.
Głośno wzdychając, wreszcie wyrwałam dłoń z jego uścisku i wstałam, co wprawiło mojego chłopaka w zdumienie. Bez zbędnych ceregieli obeszłam stół i wgramoliłam się na kolana Zayna. Wydawał się być przerażony, ale nie miał powodów do strachu. Oparłam policzek o jego pierś i wsłuchiwałam się w przyśpieszoną pracę jego serca. Malik siedział niczym sparaliżowany. Nie ruszał się, nawet mnie nie obiął. Tylko siedział jak posąg.
-Kocham cię za to, jaki jesteś, a nie kim jesteś, rozumiesz? – zapytałem wreszcie lekko unosząc głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. – Możesz być ćpunem albo cholernym sadystą, ale nie potrafię sobie wyobrazić życia bez ciebie, Zayn. – Czekoladowe tęczówki niepewnie przeniosły się na moją osobę. Była w nich obawa. – Pocałuj mnie, proszę. – Przez chwilę zdawało się, że się waha, ale w ostateczności delikatnie musnął moje usta swoimi. Całował mnie tak przyjemnie, że powoli cała złość, która się we mnie gromadziła przez kilka tygodni, uchodziła jak powietrze z balona. Wszystko wyparowywało przez sposób, w jaki mnie całował, a robił to z taką pasją i tęsknotą, że nie potrafiłam się dłużej denerwować na niego.
Może jestem naiwniaczką. Może jestem najgłupszą dziewczyną na świecie, bo uważam, że mogę być prawdziwie szczęśliwa z Zaynem, ale taka jest prawda. Wiem, że możemy oboje stworzyć szczęśliwą rodzinę i dobrze wychować nasze dzieci. Możemy być szczęśliwi, ale musimy pozbyć się z naszego życia Zacka. Problem polega jednak na tym, że nigdzie go nie ma i nikt nie wie, gdzie może być ten drań. Przez tą niepewność czuję się jak kaczka, która nie zna dnia ani godzin, kiedy pójdzie na odstrzał. W każdej chwili mogłam stracić osoby, które kocham i nie podobało mi się to. Nienawidziłam świadomości, że ktoś tak mały rangą jak Zack, może decydować zamiast Boga, kiedy i kto umrze. Nie cierpię tego.
-Mogę o coś zapytać? – Zadał pytanie, kiedy na chwilę oderwał się od moich ust, dlatego skinęłam głową. – Kim jest Kevin?
-Moim głupim kuzynem z Irlandii, który przyjechał tutaj na studia.
-Ale skoro przyjechał na studia, czemu nie chodzi na zajęcia?
-Mówiłam już, że jest głupi – powtórzyłam, a w odpowiedzi dostałam śmiech.
-Wiesz, co się dziś wydarzyło? – Pokiwałam głową na boki. – Darcey nazwała mnie swoim tatą i cholernie mi się to spodobało.
-To chyba dobrze, huh?
-To cudowne – wyznał pewien swojego. – Kocham ją jak własną córkę.
Nie odpowiedziałam już, tylko oparłam swój policzek o tors mojego chłopaka, który opiekuńczo gładził mój brzuch i od czasu do czasu całował moją skroń.
-Ness?
-Huh?
-Zapisz się do szkoły rodzenia.
-Co?! – zawołałam oburzona gwałtownie wstając i patrząc na niego jak na totalnego idiotę.
-Sam nie pójdę.
-Ale ja wiem, jak rodzić dzieci.
-Ja też chcę wiedzieć. Chcę cię wspierać. Poza tym, skąd mam wiedzieć, co zrobić, kiedy zaczniesz rodzić w domu?
-Powiem ci.
-Nie.
-Zabierz Matta albo Marisę, ja nie pójdę – powiedziałam pewna swojego.
Nie będę chodziła do szkoły rodzenia, a już na pewno nie po tym, co przeżyłam, kiedy byłam w ciąży z Darcey. Te głupie babska były podłe. I, co z tego, że zaszłam w ciążę w wieku piętnastu lat, a mój chłopak mnie zdradził?! To nie jest powód, żeby wytykać mnie palcami. Ciekawe, czy tak samo zachowywałyby się, gdyby dajmy na to ktoś zgwałcił ich nastoletnie córki i one zaszły w ciążę. Też by się śmiały, że to puszczalskie małolaty?! Przynajmniej moja córka ma młodą mamę, a nie stare próchno, któremu strzelają wszystkie kości! Nie wrócę do szkoły rodzenia nawet, jeśli Zayn miałby być obok i trzymać za rękę. Nie będę wysłuchiwała tych samych głupot, co ostatnio – rodząc Darcey i tak o wszystkim zapomniałam, i robiłam wszystko kierowana instynktem oraz radami położnych.
-Czemu, Ness?
-Bo już wszystko wiem – skłamałam, na co mulat uniósł brwi. – Zabierz kogoś innego, skoro tak bardzo chcesz tam iść.
-Co się stało?
-Nic.
-Ness – zaakcentował moje imię, dlatego wywróciłem oczami. – Powiedz mi.
-A, co to zmieni? Przecież nie pojedziesz do Włoch i nie pobijesz tych bab za to, że sprawiły mi przykrość.
-Ale tutaj będę cię bronił i w razie, czego pobiję ich facetów. – Zaśmiałam się pod nosem, a on wstał i objął mnie w pasie lekko muskając moje usta. – Nie daj się prosić, poza tym już nas zapisałem.
-Palant – podsumowałam, po czym zarzuciłam ręce na jego szyję i tym razem to ja pocałowałam jego.
-Jutro o szesnastej są pierwsze zajęcia.
-Jutro idziemy do sądu na jedną z rozpraw, żeby zobaczyć jak to wszystko wygląda – wyznałam zgodnie z prawdą.
-Odwołaj, poza tym ty już wygrałaś sama jedną sprawę.
-Ale chcę tam pójść.
-Zabiorę Matta – mruknął zażenowany. – Ale jak wyjdę na geja… - Pokiwał głową z politowaniem na boki, a ja głośno się zaśmiałam.
-Jesteś zbyt przystojny na geja – powiedziałam gładząc jego lekko zarośnięty policzek.
-Tak sądzisz? – Przytaknęłam. – Matt mnie zabije za zaciągnięcie go do szkoły rodzenia.
-Zabierz Liama, on już tam był, więc będzie wiedział, co i jak.
-Liam jedzie jutro z Luke’ m i Danielle do Leeds, a Marisy nie zabiorę, więc zostaje tylko Matt.
-Dasz sobie radę.
-Potrafisz podnieść człowieka na duchu               - prychnął.
-Nie potrafię wspierać. – Wzruszyłam od niechcenia lewym barkiem.
-I tak cię kocham, ale jeśli wystawisz mnie następnym razem… - Pokiwał głową na boki, a potem trącił swoim nosem mój.
-Obiecasz mi coś?
-Zawsze.
-Porozmawiaj ze swoją mamą i przeproś.
-Ale nie to.
-Zayn, nie bądź dupkiem, to twoja mama, a ty zachowałeś się jak pierwszorzędny kutas.
-Bywa. – Brunet wzruszył obojętnie ramionami, po czym mnie puścił i wyjął z lodówki pudełko z pizzy. – Zjesz? – Skinęłam, a on włożył dwa kawałki do mikrofalówki.
-Proszę, porozmawiaj z nią.
-Nie.
-Proszę.
-Ness.
-Proszę.
-Okay! – zawołał wytrącony z równowagi. – Pogadam z nią, ale później, teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. 

***
Siedzieliśmy w trójkę przed telewizorem w salonie. Darcey oglądała bajki, Zayn masował mi stopy, a ja pisałam pracę dla Richardsona, której tematem była obrona klienta będącego podejrzanym o morderstwo. Wyobrażałam sobie cały czas, że to mowa, w której mam bronić Zacka, więc za cholerę nie potrafiłam się za to zabrać, dlatego co chwila nerwowo skubałam skórki paznokci.
-Możesz przestać? – Uniosłam wzrok znad monitora mojego laptopa. – Kurewsko mnie to irytuje, Ness.
-Znowu masz jakiś problem, Zayn?
-Nie, po prostu to irytujące – mruknął wzruszając ramionami. – Masz jakiś problem z zadaniem?
-Tak.
-Jeśli chcesz, żebym się tym zajął to daj komputer, a ja to przełożę na za tydzień – poinformował, a ja głośno westchnęłam wywracając przy okazji oczami. – No, co?
-Nie możesz tak robić. To nielegalne.
-Ej, może faktycznie tak jest, ale moja dziewczyna jest prawniczką i już raz wyciągnęła mnie z niezłego gówna – powiedział z uśmiechem triumfu, ale to wcale mnie nie rozbawiło. Zayn to chyba zauważył, bo momentalnie zaprzestał śmiechu i usiadł obok mnie na oparciu fotela. – Mowa obronna? – zapytał przyglądając mi się ze zmarszczonymi brwiami.
-Zayn, ja cały czas mam w głowie to, jak on zabił Louisa – szepnęłam tak, żeby Darcey nie usłyszała.
-Obiecuję, że go znajdę, Ness – zapewnił całując mnie w czubek głowy. – Obiecaj mi, że nie będziesz się tym zamartwiać.
-Próbuję, okay? – warknęłam chyba zbyt mocno, bo mój chłopak zacisnął gwałtownie szczękę. – Przepraszam – jęknęłam po chwili. – Jestem taka rozemocjonowana…
-Wiem, ale musisz mi uwierzyć, że się staram, Ness.
-Ja to wiem tyle, że myśl, jak ten dupek bezkarnie żyje i chodzi po ulicach Londynu wprawia mnie w szewską pasję… - Skrzywiłam się czując nagły ból brzucha.
-Wszystko gra? – zapytał z niepokojem Malik.
-Tak – skłamałam.
-Ness, przecież możesz mi powiedzieć.
-I mówię. Jest w porządku, dlatego przestań mnie już nękać, jestem zmęczona.
-Może powinnaś się położyć? – zasugerował mulat, ale szybko zaprzeczyłam trzęsąc głową na boki. – Rano obudzę cię wcześniej i skończysz pracę.
-Mówisz serio? – Brunet przytaknął. – Ale musisz przyrzec, że mnie obudzisz, Zayn.
-Słowo – powiedział z powagą w głosie. – Idź się położyć i odpocznij, ja się wszystkim zajmę – oznajmił, a potem szybko cmoknął mnie w policzek.
Poszłam za jego radą. Zamknęłam laptopa i odłożyłam go pod szklany stolik, a potem wstałam lekko obolała, nim jednak poszłam do sypialni ucałowałam Darcey w policzek. Będąc już w pokoju, wyjęłam z szafy białą koszulkę ze Stich’ m, która spokojnie zasłaniała mi tyłek oraz parę czystych koronkowych biodrówek, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, który nieco rozluźnił wszystkie z moich napiętych mięśni, a potem wytarłam się ręcznikiem i ubrałam. Nałożyłam na włosy odżywkę i je rozczesałam, a potem wróciłam do sypialni, gdzie położyłam się do łóżka. Przytuliłam policzek do poduszki i przymknęłam oczy, a sen przyszedł szybciej niż mogłabym się tego spodziewać. 
_______________________________________
Dziś przychodzę punktualnie z rozdziałem (cóż za nowość!!) i mam nadzieję, że to docenicie i pokarzecie mi to w komentarzach, abym mogła spiąć tyłek i z kolejnym wyrobić się na czas. 
Korzystając z okazji chciałabym was zaprosić na: 

Powoli staram się kończyć to opowiadanie, ale... kurczę, za każdym razem, kiedy próbuję wymyśleć, co ma być dalej... pojawiają się nowe pomysły, a to nie jest fajne, bo wszystko mi się miesza...

Tak, czy inaczej 
see, ya!!  


 




19 komentarzy:

  1. Ooo.. pogodzili się <3
    rozdział boski!!
    Czekam na next xx
    Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale sie ciesze ze sie pogodzili bo to było już męczące troszke :*/ Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy pojawi się następny? Nie mogę się doczekać:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu nie dodajesz następnego rozdziału? Dłużej nie wytrzymam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy dzisiaj w końcu pojawi się nowy? :(

    OdpowiedzUsuń
  7. http://droga-w-dol.blogspot.com/?m=1
    polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde no już miesiąc nie ma nowego :( kiedy w końcu będzie? :(

    OdpowiedzUsuń
  9. To juz nie jest zabawne, miesiąc nie ma nowego rozdziału. Rozumiemy to ze masz swoje zycie, ale dodaj jakąś notke, ze rozdziału nie będzie bo cos sie stalo. Teraz zachowalas się jak suka, która tylko czeka na komentarze. A niestety moja droga twoje rozdziały już od pewnego czasu ciągną się jak flaki z olejem. Glowna bohaterka to totalne dno. Moglas zakończyć wszystko w pierwszej czesci, bo droga Ci nie wyszła .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi anonimir, myślisz, że autorce jest miło jak czyta takie komentarze? Jak widzi, że obrażasz ją i jej opowiadanie? Wiesz ile czasu i serca trzeba włożyć w takie opowiadanie? Ja wiem, bo sama piszę. I coś ci powiem pisanie nie jest łatwe, a gdy masz jakiś problem w życiu to nie lecisz pisać bloga. Nie możesz wiedzieć czy autorka nie ma jakiś problemów. A wyzywanie jej od suk tu nic nie da. I nie jest to wymuszanie komentarzy.
      Liczę, że zrozumiałaś o co mi chodzi.

      Pozdrawiam autorkę, która czyta takie komentarze.

      Usuń
  10. Kocham to co piszesz I ròb to dalej bo jesteś w ty, świetna

    OdpowiedzUsuń
  11. Mogłabyś chociaż wstawić jakiegoś posta że chwilowo nie będzie rozdziałów a tak to wszyscy twoi czytelnicy się denerwują.. jeszcze chwila a miną 2 miesiące :'(

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dobrze piszesz. Właśnie nadganiam Twoje stare notki i jestem urzeczona. Mam nadzieję, że wrócisz szybko z nową notką.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja