niedziela, 15 lutego 2015

21. Starry Eyed




W wieku pięciu lat myślałam, że chłopacy są po to by opiekować się dziewczyną, chodzić z nią za rękę, przytulać ją i nie dać jej zrobić krzywdy! Myliłam się … Cholernie się myliłam. Chłopacy potrafią tylko ranić. Są, za chwilę ich nie ma, a najlepsze jest to, że nie dają o sobie zapomnieć …”

Ness

Jak ten kretyn mógł się rozłączyć?! W takim momencie… Cholerny Louis Tomlinson i jego pieprzone uprzedzenia. Zayn to mój przyjaciel… Tak sądzę, bo ostatnio sprawy się trochę pokomplikowały – cały czas wymyśla nowe problemy. Na przykład wczoraj jak z nim rozmawiałam, powiedział, że mam dać mu spokój, bo tylko mącę mu w życiu – przemilczałam oczywiście fakt, kto jako pierwszy zaczął się narzucać komu! Cholerny, niezdecydowany bachor! On i Louis są oboje po jednych pieniądzach – zabawią się tylko, pokażą, że możesz im zaufać, a jak wszystko będzie wydawało się być jak z bajki powiedzą zwykłe: Spierdalaj. To takie typowe…
Poprosiłam dziś Adasia, aby zajął się Darcey podczas gdy ja będę wspierała Danielle w szpitalu. Pewnym siebie krokiem ruszyłam do sali, w której leżał Liam i zaszłam mulatkę od tyłu, po czym cmoknęłam głośno w policzek.
-Ness, cześć. – Mruknęła. Nadal było z nią źle, bała się o Payne’ a i nieodstępowana jego łóżka nawet na krok – wyjątkiem były wizyty w toalecie, ponieważ z potrzebami fizjologicznymi nie dało się wygrać.
-Proszę. – Podałam jej kubek z espresso, a ona podziękowała mi lekkim uśmiechem. Usiadłam obok niej i głośno westchnęłam. –Dani?
-Tak?
-Wiesz… Trochę głupio mi o to pytać, ale po prostu muszę… Wiem, że masz teraz większe zmartwienia na głowie, ale…
-Ness, do rzeczy. – Zaśmiała się cichutko. –Zawsze tak paplasz, gdy ktoś ci wpadł w oko… O mamusiu, zakochałaś się! – Pisnęła uradowana, a później schowała mnie w swoich chudych ramionach. –Nessiu, nawet nie wiesz jak się cieszę…
-Danielle... – Mruknęłam zażenowana. –W nikim się nie zakochałam, okay? Moje pytanie tyczy się twojego głupiego kuzyna. – Wzruszyłam ramionami, kiedy wreszcie mnie puściła i przyglądała się zdziwiona.
-Którego?
-Malika.
-Że kogo?!- Wrzasnęła oburzona. –Ness, z całym szacunkiem, ale wiesz jaki jest Zayn. Nie angażuj się z nim w żadne relacje, bardzo cie proszę, okay? – Złapała za moje barki, po czym spojrzała prosto w moje oczy.
-Coś się stało, Dani. – Olson zmarszczyła brwi. –On ma kłopoty, czuję to. – Zdenerwowana wstałam i zaczęłam chodzić w te i we w te, przeczesując włosy dłonią, które skutecznie wypadały zza ucha.
Próbowałam. Naprawdę próbowałam nie myśleć o tym dupku, ale nie potrafię go sobie wybić z głowy. Martwię się o tego cholernego Aladyna, tak samo mocno jak o moją Darcey. Czuję się za niego odpowiedzialna, jakbym była jego… Nieważne. Przez niego nie spałam od dwóch dni, a on mówi, że mam się od niego odwalić – tak po prostu to powiedział. Jest gorszy od Louisa, ale… Klnę się na własne życie, że jest w nim dobro i wszystkie jego działania są wywołane przymusem… 
No pewnie! Dlaczego od razu na to nie wpadłam?! Na pewno Louis go do tego popchnął. Zapewne postawił mu ultimatum i kazał wybierać między mną, a najlepszym przyjacielem. To taki samolub…
-Wiem, że coś się stało. – Złapałam się za głowę i znowu usiadłam.
-Ness, o czym ty mówisz?
-O tym, że Louis namącił mu w głowie! To taki egoista... – Pokręciłam zrezygnowana głową. –A Zayn mi ostatnio sporo pomógł.
-To wcale nie oznacza, że się zmienił, Ness. – Westchnęła poirytowana. –Wiem, że to mój kuzyn, ale nie chcę, żeby cie skrzywdził, przecież wiesz…
-Dani... – Nasz wzrok powędrował na ciemnego blondyna, który… Otworzył oczy i złapał za dłoń swojej dziewczyny. –Danielle, ja…
-Csi, Liam, nic nie mów. – Pogłaskała go po głowie, a potem ucałowała wierzch jego dłoni. Z oczy brunetki zaczęły spływać łzy radości. –Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam. – Wychlipała, a później przyległa do niego ciałem, rozklejając się na dobre. –Tak bardzo cie kocham, Li.
-Też cie… Kocham, Słoneczko. – Zaczął gładzić ręką jej ciemne włosy.
-Pójdę po lekarza. – Wskazałam na drzwi, ponieważ nie chciałam im przeszkadzać. 
Właściwie to nie chciałam patrzeć na ich szczęście, podczas gdy ja sama czułam nieogarnięty smutek, złość oraz zawód na moim przyjacielu. 
Opuściłam pokój, po czym pomaszerowałam w kierunku gabinetu lekarza, który prowadził „chorobę” Liama. Zapukałam, a następnie pchnęłam biały prostokąt i weszłam do środka. Moim oczom ukazał się ten sam mężczyzna, któremu kilka dni temu Zayn groził. 
-Dzień dobry. – Wysiliłam się na lekki uśmiech, którego nie odwzajemnił.
-Och, to ty. – Mruknął z niechęcią na mój widok. –Twój chłopak też tu jest? – Skrzyżował dłonie na klatce piersiowej i spojrzał na mnie z wrogością.
-To nie mój chłopak. – Syknęłam pod nosem. 
Jeszcze tego brakowało, żeby jakiś cholerny doktorek prawił mi morale. Jasna cholera, zaraz popadnę w obłęd! 
-Liam właśnie się wybudził. – Blondyn szybko wybiegł ze swojego biura, a ja kulturalnie wyszłam za nim, niestety zamiast pójść do sali Payne’ a wpadłam na twardą klatkę największego dupka na świecie!
-Co tu robisz? – Warknął w moim kierunku.
-Nie twój pierdolony interes. – Warknęłam i chciałam go wyminąć, ale uniemożliwił mi to zaciskając mocno palce na moich ramionach. –To mnie boli.
-I ma boleć, masz czuć to co ja.
-O czym ty…
-Boli mnie serce, kiedy cały czas widzę cie z innym facetem. Nie możesz być z Malikiem. 
Czy on był poważny?! Przecież nie byłam w związku z Zaynem! Louis i te jego urojenia… Co za dziwak.
-Przyjaźnię się z nim, idioto. –Jego uścisk złagodniał, a po chwili całkowicie mnie puścił. –Gdzie on jest, muszę z nim porozmawiać. – Potarłam rękoma miejsca, gdzie moment wcześniej mnie szczypał. Szatyn wyglądał jakby przez kilka sekund walczył sam ze sobą, aż w końcu uderzył pięścią w ścianę. Stało się coś złego – zawsze się tak zachowywał, gdy się o coś obwiniał. –Mów, Louis!
-Oni go operują, Nessie.
Właśnie tymi trzema słowami sprawił, że mój puls niebezpiecznie przyśpieszył. Zaczęłam kiwać przecząco głową, to nie prawda, Louis robi to specjalnie, żeby mnie zranić... Ale po co miałby to robić?  
-Przepraszam, mogłem go nie brać na tą akcję, ale… Kurwa mać! Wiesz jakie ultimatum postawił mi Weston?!  
Nie wiem, czym się teraz kierowałam, ale przytuliłam go. Był zaskoczony moim gestem, ale szybko jego dłonie zacisnęły się na moim płaszczu. 
-Nie mogłem pozwolić, żeby cie skrzywdził, rozumiesz?
-Louis, ja naprawdę to doceniam, ale to co było między nami już nie wróci.– Mruknęłam w jego ramię. 
Nie chciałam pakować się znów do jego niebezpiecznego świata, nie teraz kiedy miałam dziecko, któremu musiałam zapewnić bezpieczeństwo, a życie z Tomlinsonem to ciągłe ryzyko – każdy chciał go zabić, albo groził mu śmiercią osób, które były dla niego ważne.
-Nessie, daj mi szansę. – Przycisnął moją głowę do swojej piersi i ucałował włosy.
-Zrozum, że nie mogę… Nie chcę czuć strachu, bo w każdej chwili ktoś może mnie zabić. Ja… Przepraszam. – Odepchnęłam go od siebie, a później wbiegłam do windy szybko wciskając przycisk zero. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłam przez zamknięciem drzwi były te smutne niebieskie oczy wpatrzone we mnie.
Wybiegłam z budynku szpitala, a po mojej twarzy zaczęły spływać potoki gorzkich łez. 
Już sama nie wiedziałam, co jest przyczyną mojego płaczu, ale ostatnio dzieje się zbyt dużo… Moje życie nabrało tak szybkiego tępa, że nie radzę sobie na zakrętach… O ile w ogóle potrafię je pokonać. Zbyt wiele uczuć oraz emocji kłębi się w mojej głowie, a ja nie potrafię ich zignorować – jestem zbyt uczuciowa. Myślałam, że jak wrócę po trzech latach do mojego rodzinnego miasta wszystko będzie już dobrze, ale cholernie się myliłam. A chciałam tylko być szczęśliwa, czy to aż tak wiele? Czy to źle, że po tych wszystkich krzywdach, udrękach i zawodach jakie przeszłam, pragnęłam za dużo? Przecież należy mi się to, tak jak każdemu! Chcę być tak szczęśliwa jak Dani i Liam, jak Adam oraz Marisa… Moje życie jest tak żałośnie śmieszne, że sama nie wiem kiedy całkowicie się załamię i zakończę to wszystko.
Całą moją wewnętrzną refleksję przerwał telefon, dlatego wyjęłam komórkę z kieszeni płaszcza i spojrzałam na wyświetlacz. Na ekranie widniało zdjęcie Aidena… Jasna cholera, miałam się z nim spotkać, obiecałam! Niepewnie wcisnęłam zieloną słuchawkę, a później przyłożyłam aparat do ucha.
-H- halo? – Pisnęłam, czego sama się przeraziłam. Szybko odchrząknęłam uznając, że po tej czynności będę brzmiała jak dojrzała kobieta, a nie rozkrzyczana trzynastolatka. –Cześć, Aiden. – Poprawiłam się.
-Siemasz, Ness.  Masz może dziś czas?
-Aiden ja… - Wzięłam szybki wdech. –Nie chcę ci dziś psuć humoru, ponieważ wracam właśnie ze szpitala…
-Coś ci się stało, czy jak? – Zapytał równie szybko, na co wywróciłam oczami. 
To się powoli robiło irytujące! Nie mam pięciu lat, żeby zarówno Aiden, Louis oraz Zayn martwili się o mnie. Dam sobie radę sama, zawsze dawałam i nie potrzebuję bohatera, który będzie mnie chronił przed niebezpieczeństwem. Nie potrzebowałam też rycerza na białym koniu, który uratuje mnie z wieży… Chciałam kogoś, kto mimo moich humorków oraz protestów przyjdzie, przyciśnie do ściany i pocałuje mówiąc, że kocha. Chcę kolesia, który będzie normalny.
-Nie, Aiden, mój kolega właśnie się wybudził ze śpiączki. – Wzruszyłam ramionami, mimo że to nie był prawdziwy powód mojego obecnego stanu psychicznego. Cholerny Zayn!
-To chyba dobrze, nie?
-Tak, to wspaniałe. – Przyznałam mu rację, ale nadal nie miałam ochoty się z nim dziś spotkać.
-Dziś w Daisy za półgodziny i nie przyjmuję odmowy, Mała. – Wywróciłam oczami, gdy usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia. 
Czy już zawsze ludzie będą mnie zmuszać do robienia rzeczy, na które nie mam chęci? To takie wkurzające!
Nie chciałam jednak ranić Aidena, ponieważ bardzo go lubiłam – dlatego też przełamałam się i poszłam do wyznaczonej kawiarni. Po przekroczeniu progu lokalu od razu odnalazłam szatyna, który siedział przy stoliku zaraz pod ścianą. Niechętnie podeszłam do niego i zasiadłam naprzeciwko. Piwne tęczówki zeskanowały mnie, a tańczyły w nich radosne iskierki. Chłopak miał na sobie skórzaną kurtkę, ale wyglądał w niej przeciętnie – wolałam oglądać w takowej Malika… Czy ja to naprawdę powiedziałam?!
-Cieszę się, że mnie nie wystawiłaś. – Posłał mi szczery uśmiech, który był równocześnie zadziorny.
-Aiden, wbrew pozorom, nie jestem taką świnią. – Wzruszyłam ramionami, a później poprosiłam kelnera o cappuccino, które otrzymałam po jakiś trzech minutach. Złapałam za ucho kubka, po czym przystawiłam je do ust, dmuchnęłam kilka razy, aby nie poparzyć języka, aż w końcu upiłam troszkę.
Mój towarzysz starał się podciągnąć naszą rozmowę – mimo, iż to on cały czas mówił, a ja udawałam, że go słucham, ponieważ myślami byłam zupełnie gdzie indziej.  
Oni go operują… - słowa Tomlinsona obijały mi się o czaszkę, powodując tym samym okropny ból głowy.
-Ness, wszystko w porządku? – Dotknął mojej dłoni, a ja spojrzałam na nasze kończyny, jednak szybko przeniosłam swój wzrok na niego. Oczekiwał ode mnie odpowiedzi, ale ja za cholerę nie wiedziałam w jaki sposób ubrać w słowa cały ten chaos kłębiący się w moim umyśle, dlatego jedyną rzeczą, na którą byłam w stanie wykonać było zaprzeczenie kiwając głową na boki. –Możesz mi powiedzieć o wszystkim…
-Właśnie, że nie mogę, Aiden. Naprawdę cie lubię, ale nie mogę obarczać cie swoimi problemami, nie zasługujesz na to, żebym niszczyła ci życie wciągając tym samym do świata, w którym przez przypadek się znalazłam. – Powiedziałam na jednym tchu, starając się nie uronić ani jednej łezki.
-Masz kłopoty? To przez tego typka, który był ostatnio na lodowisku, tak?! – Podniósł głos, na co przestraszona podskoczyłam. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ten mężczyzna był wściekły – zawsze stwarzał pozory bezproblemowego gościa, który wiedzie pełne luzu życie. –Klnę się na Boga, że jeśli cie skrzywdził to…
-Aiden! – Syknęłam, chcąc w ten sposób, aby się zamknął, ponieważ inni klienci zaczęli podejrzanie nam się przyglądać. Jeszcze tego brakowało, żeby obcy ludzie widzieli we mnie wariatkę! –Zayn nic nie zrobił, po prostu… Martwię się o niego, wiesz?
-Dlaczego, Ness? Czemu martwisz się o faceta, który cie rani? 
Zarówno on jak i ja sama nie potrafiłam uwierzyć we własną głupotę. Jak mogłam odchodzić od zmysłów przez kolesia, który kazał mi się odwalić?! Mam coś nie po kolei w głowie, tracę rozum!
-Bo właśnie jest operowany i walczy o życie. – Mruknęłam pod nosem.
-Och, wybacz… Nie miałem pojęcia, gdybyś mi powiedziała wcześniej…
-Aiden, jak już mówiłam, lubię cie, ale nie chcę mieszać ci w życiu. Pójdę już.  
Wyłożyłam na blat banknot, a później niemalże wybiegłam z kawiarni. Szybko udałam się do najbliższe apteki, gdzie zaopatrzyłam się w tabletki, które miały mi pomóc zasnąć oraz ukoić moje zszarpane nerwy i dopiero później wróciłam do domu.
Na zegarku była dopiero siedemnasta, dlatego zrobiłam sobie herbaty i zażyłam środki, po czym położyłam się na sofie w salonie oraz włączyłam telewizję. Właśnie leciał Magic Mike, a ja powoli zaczęłam podniecać się popisami tych striptizerów. Nawet nie wiem, kiedy moje powieki się zamknęły, a ja pogrążyłam się we śnie.
-Mamusiu?!
-Ness, jesteś?! – Krzyczeli na przemian Darcey i Adam. 
Nie, dlaczego oni mi to robią? Nadal z zamkniętymi oczami odliczyłam do dziesięciu, mając w sobie cień nadziei, że sobie pójdą.
Pragnęłam samotności, snu – jego przede wszystkim. Chciałam znów zasnąć i odczuć tą ulgę jaką była ucieczka z tego posranego świata, który znów chce skopać mi tyłek. Chociaż właściwie… Najbardziej denerwował mnie fakt, że Zayn sobie tak ze mną pogrywał – to główny powód mojego podłego nastroju oraz niechęci do jakichkolwiek czynności życiowych. I on śmie się nazywać moim przyjacielem... Sama go tak nazwałaś, Malik nigdy nie mówił, że jest twoim przyjacielem! – krzyczała moja podświadomość. Zaraz, a wtedy na lodowisku jak prawie doszło do kłótni z moją mamą?! Powiedział, że jest moim przyjacielem! Ściemniał, idiotko!
-Mamusiu! – Poczułam ból w okolicach żeber, na które wskoczyła moja córka. –Wstawaj!
-Już, Darcey. – Mruknęłam, a później niechętnie uniosłam powieki. 
Przed moimi oczami była uśmiechnięta buzia czteroletniej dziewczynki, której niebieskie tęczówki wpatrzone były we mnie. Jasno brązowe włosy zasłaniały jej uszy oraz wpadały jej do oczu, dlatego co chwilę nerwowo je poprawiała.
-Nessiu, wszystko gra? – Tuż obok mnie przysiadł mój brat i dotknął mojego czoła. –Jesteś rozpalona, gdzie masz termometr?
-Adaś, bez przesady, nie jestem chora. – Usiadłam normalnie, sadzając sobie dziecko na kolanach w ten sposób, że jej plecy opierały się o moją klatkę piersiową.
-Nie wierzę, zaprowadzę jutro moją Księżniczkę do przedszkola. – Pacnął Skrzata w nosek, dlatego głośno się zaśmiała. –A później zabiorę ją na lody…
-Jest zima, Adam. – Przypomniałam.
-Sztywniara. – Fuknął z grymasem. –W takim razie gofry…
-Wolę naleśniki, Adaś. – mruknęła Darcey, co dało mi cholerną satysfakcję. 
Wreszcie stosunki między mną, a czterolatką zaczęły znów być perfekcyjne. 
-I zapiekankę Aladyna! – Klasnęła radosna w swoje małe rączki. –Mamusiu, kiedy przyjdzie Aladyn? – Przekręciła głowę, aby na mnie spojrzeć, a ja skorzystałam z okazji i cmoknęłam ją w nosek, który zabawne zmarszczyła.
-Kim jest ten cały Aladyn? – Zapytał zmieszany Donavan. –Ness? – Uniósł brwi.
-To postać z tej bajki, pamiętasz oglądaliśmy ją jako dzieci. – Wymyśliłam na poczekaniu. 
Przecież jeśli mój brat dowiedział się, że ostatnie dni Darcey i ja spędziłyśmy z Malikiem chyba by mnie zamordował.
Nie chodzi mi tutaj o to, że Adam i Zayn się nie lubili, bo kiedyś byli przyjaciółmi i często razem chodzili wyrywać panienki, kiedy ja byłam w związku z Tomlinsonem, ale o fakt, iż mógłby mnie skrzywdzić co – O ironio! – już zrobił. Nie chciałam zwierzać się szatynowi z tego szczegółu z mojego życia, ponieważ wiem jakby zareagował. Poszedłby do Malika i kazałby mu się ode mnie odwalić, ale mulat zrobiłby mu zapewne na złość.
-Nie kręć. – Wycedził przez zaciśnięte zęby. 
Westchnęłam głęboko, a później zaczęłam bawić się włosami mojej córeczki, która – o dziwo – siedziała spokojnie oraz nie rzucała się, że ktoś tyka się jej włosków.
-Adaś, a pójdziemy juro na plac zabaw?
-Jasne, Księżniczko. – Jego wargi wygięły się w lekki uśmiech, jednak nadal przeszywał mnie spojrzeniem, chcąc poznać tajemnicę, której mu przecież nie zdradzę.
-A zrobisz mi coś do jedzenia?
-Tak. – Podniósł się, a później poszedł do kuchni.
-Dlaczego Adaś nie wie o Aladynie? –Zapytała, gładząc dłonią jeden z moich blond kosmyków. –Nie lubi go?
-Darcey… To nieco skomplikowana relacja.
-Jak to?
-Adaś myśli, że Zayn nas skrzywdzi, dlatego jeśli chcesz żeby Aladyn dalej nas odwiedzał…
-Adaś nie może wiedzieć? – Mimowolnie przytaknęłam. –A kiedy przyjdzie? – Wzruszyłam ramionami mimo, iż znałam odpowiedź na to pytanie. 
Malik tutaj nie przyjdzie, ponieważ nie wpuszczę go do domu – kazał mi się odwalić? W takim razie wice wersa! Niech się nie zbliża. 
-Zadzwonisz do niego?
-On zgubił telefon. – Słowa wypadły z moich ust zanim jeszcze zdążyłam o nich pomyśleć. 
Jestem głupia – uczę ją, że nie powinno się kłamać, a sama co robię? Łżę jak pies! –To znaczy… Rozmawiałam z nim wczoraj i powiedział, żebym zostawiła go w spokoju.
-Już nas nie lubi?!
-Najwyraźniej nie.- Wzruszyłam ramionami, a Darcey posmutniała. Jej dolna warga zaczęła niebezpiecznie drżeć, co było przepowiednią nieuniknionego płaczu czterolatki. –Ale heej, Skarbie, nie ma się co smucić. – Potarłam jej usteczka kciukiem. –Znajdziesz nowego kolegę.
-Ale ja go lubię, a ty lubisz Aladyna? 
Czy lubię Zayna? Sama nie wiem… Myślałam, że tak, ale po tych jego chamskich odzywkach przez telefon oraz zmiennych nastrojach już sama nie wiem jakim uczuciem go darzę… Lubię, czy może nie cierpię i mam dość? To takie… Popieprzone! Nie, to nie jest popieprzone, to Malik taki jest! On ma tak nasrane w głowie i teraz próbuje to samo zrobić ze mną! Chce, żebym była tak samo postrzelona jak on! 
-Mamusiu. – Szarpnęła za moje ramię, tym samym wybudzając mnie z zamyślenia. –Lubisz go?
-Nie wiem, Darcey, nie wiem. 
I znowu te cholerne łzy zaczęły zbierać się w moich powiekach.
-Nie płacz, mamusiu. – Szatynka mocno mnie przytuliła, chcąc w ten sposób mnie pocieszyć.- Znajdę nam nowego Aladyna, który będzie nas kochał, dobrze? 
Jak to możliwe, żeby czteroletnie dziecko było tak mądre? Tak maleńka istotka potrafi najlepiej na świecie pocieszać i dodawać mi otuchy oraz nadziei na lepsze jutro. 
__________________________________
Mam rozumieć, że rozdział z perspektywy Lou wam się nie podobał, okay. 
Cóż... Mam nadzieję, że ten o wiele bardziej wam się spodoba i postaracie się o nieco więcej komentarzy, bo pod dwudziestką było ich zaledwie 9, a pod dziewiętnastką 17, z tego wnioskuję, że wolicie perspektywę Malika, dlatego następny rozdział będzie należał właśnie do niego. 
Proszę, komentujcie, ponieważ nie mam bladego pojęcia czy robię coś źle, a jeśli tak to chyba nie ma sensu pisać dalej (mimo, iż mam już większość zaplanowanych rozdziałów oraz kilka zakończeń).
To chyba tyle, pamiętajcie, że na was liczę. Miłej niedzieli...
Buźka, miśki ;**   



14 komentarzy:

  1. Ajj
    Kocham
    Kocham to
    Genialny rozdział
    Liaś się obudził
    Moment z Lou aww
    Darcey jej ta mała jest bardzo mądra
    NIE ROBISZ NIC ŹLE
    JA CI DAM NIE MA SENSU PISAĆ
    Dla mnie uwierz ma ogromny sens
    Kocham tego bloga
    A ty mi się tu nie waż go kończyć
    Masz mega ogromny talent
    OGROMNY
    czekam na kolejny
    Rozdział z perspektywy Malika hmm jestem ciekawa czy będzie też coś o Lou
    Buziaki
    Ściskam
    Mela
    Błagam pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żeby coś ale mi się podobają z perspektywy Lou :*
      Mela:*

      Usuń
  2. Wspaniały . . . i z każdym rozdziałem gubię się coraz bardziej z kim powinna być. Z Malikiem czy Tomlinsonem. Ciężki wybór. Ale podoba mi się ten ff i będę go czytała do końca. Jest cudowny. Czkam na nn *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się podobał! Wgl co jest z Zaynem i Lou nie tak?
    Świetny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Perspektywa nessie najlepsza! ^^ jest taka niezdecydowana. Rozdział świetny jak zawsze! biedny zayn :( ale aakcja jak nessie przytulila Louisa awww *-* 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. jak prawie pod kazdym rozdziałem Nayn forever

    OdpowiedzUsuń
  6. Spróbuj nie dokończyć tego opowiadania, a cię znajdę i wykastruje :D
    Kocham Nayn i nic co do tego się nie zmieni :D
    Pisz dalej :P
    Mia

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział (jak zawsze) fantastyczny, a ty piszesz bosko; perspektywa Louisa fajna; czekam na kolejny; buźka <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawy rozdział, ciekawe co teraz Lou zrobi:P Olls:***

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie nie ma znaczenia czy piszesz z perspektywy Ness, Lou czy Zayna. Zawsze jest świetnie! I przyłączam się do Mia Rosa - jak nie dokończysz to Cię znajdę i nie wiem co Ci zrobię! :D Masz fajny styl pisania i naprawdę lubię to opowiadanie więc proszę nie przestawaj go pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział. Uwielbiam rozdziały z perspektywy Zayna i Ness. Ogólnie uwielbiam Malika i mam nadzieję że będzie on z Nassie. Oby było jak najwięcej rozdziałów. Życzę weny. I mam nadzieję że rozdział będzie jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie ważne z jakiej perspektywy napiszesz, rozdział i tak będzie wspaniały i zawsze go skomentuję.
    Ness powinna być z Lou czy Zaynem ? Już kurde sama nie wiem heh.
    Liam się wreszcie obudził jeeejku jak się cieszę :)
    Darcey chce szukać nowego Alladyna ? O nie! Nic i nikt nie zastąpi tamtego :D Zayna nie można zastąpić jakąś marną podróbą heheh.
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdz. Nie lubie Malika oczywiście tylko w tym blogu i nie chce nikogo tu obrazac jak cos. Kiedy Ness powie Lou ze ma z nim corke i kiedy beda razem? Nie moge sie doczekac nastepnego rozdz.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś nominowana do Liebster Award :) Gratulacje!
    Więcej informacji tutaj: http://life-loves-to-surprise-us.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja