poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Epilog: Sing Me To Sleep



Końcóweczka + coś na dole, co może, ale nie musi was zainteresować..

 
„Życie jest zbyt krótkie, aby pić niedobrą herbatę, czytać złe książki i marnować czas na ludzi, dla których gówno znaczymy.”

Darcey

Siedziałam w salonie z moim nowym laptopem na kolanach i powoli wychodziłam z siebie. Ileż można się wydzierać?! Rozumiem, że Mia i Tom pokłócili się o jakąś tam błahostkę, a już w szczególności ogarniam, że przeważnie rodzeństwo drze ze sobą koty o głupoty, i serio jestem cholernie wyrozumiałą starszą siostrą, ale żeby biegać po całym domu i wrzeszczeć już bitą czwartą godzinę bez jakiejkolwiek przerwy?! To lekkie przegięcie!
Josie: Sto lat sto lat, Darcey!! ;*** Moc buziaków ;**
Ja: Dzięki za pamięć, Jo
Josie: Wieczorne wyjście aktualne?
Josie: Nie chcę wyjść na jędzę, ale głupia ta sprawa z Jake’ m. Oboje przegięliście i powinniście się dogadać i przestań odpieprzać Wenezuelę, dobra?
Ja: Faktycznie, wychodzisz na jędzę. Muszę kończyć, tata przyjechał
Zamknęłam komputer nie bawiąc się nawet w wylogowanie. Odliczyłam w myślach do dwudziestu, a kiedy doszłam do zera drzwi mojego domu się otworzyły i stanął w nich mój tata.
Był wysokim, nawet umięśnionym Mulatem o brązowych oczach. Jego ciemnobrązowe włosy były nienagannie ułożone ku górze. Zayn miał trzydzieści trzy lata, ale wyglądał znacznie młodziej, dlatego większość moich koleżanek się w nim podkochiwała (co swoją drogą było dość obrzydliwe – to mój ojciec, jakby nie było i przecież ma żonę, tak?!). Tata był ubrany w czarne spodnie, biały podkoszulek, skórzaną kurtkę oraz białe Jordany. Na nadgarstku miał Rolexa, którego mama kupiła mu na urodziny rok temu.
- Tommy! – wrzasnął na tyle głośno, że jego głos niósł się echem po całym domu.
Po chwili dość wysoki jak na swój wiek dziesięciolatek pojawił się przed nim. Wyglądał identycznie jak tata, z tą różnicą, że nie miał markowego zegarka, ani butów, bo mama nienawidziła, kiedy ktoś bałaganił, a zamiast kurtki miał jakąś bluzę z Nike’ i.
- Co się tu do cholery wyprawia, huh?
- Mia – wskazał na dziewczynkę, która przybiegła za nim i od razu wskoczyła tacie na ręce – to mała larwa i zabrała mojego koalę. Wiesz, co z nim zrobiła?! Powiem ci, tato! Ona urwała mu głowę, a co zrobiła potem?! Przyszyła ją na drugą stronę! – Zachichotałam pod nosem, ale kto normalny by tego nie zrobił? – Nie śmiej się, Darc. – Wymierzył we mnie paluchem. – Gdybym zrobił to z Panem Misiem nie byłoby ci do śmiechu – zagroził, a ja ze zdziwienia otworzyłam usta.
- Grozisz Panu Misiowi? – zapytałam dla upewnienia, czy aby na pewno się nie przesłyszałam, ale kiedy skinął wstałam i podeszłam do niego, po czym trzepnęłam go w tą pustą głowę. – Tknij go tylko, a zrobię z tobą to samo, co Mia z Panem Hugginsem.
- Mam się już zacząć bać?!
- Ty mały gnomie! – wrzasnęłam, a gdy pokazał mi język, tata od razu za niego chwycił i ścisnął.
- Po pierwsze byłbym niezmiernie wdzięczny, gdybyś skończył się wydzierać – oznajmił na granicy wytrzymałości i puścił język Toma. – Po drugie nie przezywaj swoich sióstr i nie groź ich pluszowym zabawkom. – Posłał mi nieco zażenowane spojrzenie, ale wywróciłam tylko oczami. Niech mnie nie ocenia, tak?! Ten miś był ze mną od początku! – Po trzecie…
- Nie krzycz po moim misiu – dokończyła mama, która wyszła zza pleców taty i musnęła jego usta.
- Myślałem, że to ja jestem twoim misiem…Wiesz, Ness – wzruszył niby obojętnie ramionami, ale zawsze tak robił – byłem nim jeszcze długo przed tym, jak począłem tego gówniarza. – Kiwnął głową w stronę Toma, który mordował wzrokiem zlewającą go Mię.
Uwielbiałam te dzieciaki, byli tak zdrowo kopnięci.
- Wyłap zależność byłem nim, to czas przeszły, kocie – cmoknęła blondynka, a potem przykucnęła przed Tomem i zmierzwiła mu włosy.
- Mamo, możesz się ze mną wyprowadzić?
- Marz dalej, smrodzie – prychnęła Mia. – Tata nigdzie nie puści mamusi, prawda, tatusiu? – Ręką zaczęła gładzić nieco zarośnięty policzek Zayna, jak to miała w zwyczaju robić, żeby go przekupić lub żeby przyznał jej w czymś rację. Mała manipulantka.
- Mia, słownictwo – upomniała ją mama. – Wszystkiego najlepszego, Skrzacie – powiedziała w moim kierunku, a potem mocno mnie do siebie przytuliła. – Nadal nie potrafię uwierzyć, że kończysz szesnaście lat – westchnęła, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. – Pamiętasz jak oglądali z Jake’ m Żółwie Ninja, a potem biegali po domu wymachując tym plastikowym gównem? – skierowała do taty, który jedynie się zaśmiał. Po policzkach mamy zaczęły spływać łezki. – Czemu ty tak szybko rośniesz, Darcey? – Pociągnęła nosem. – Za chwilę kończysz liceum, potem pójdziesz na studia i wyprowadzisz się z domu. – Co proszę?! Jakie wyprowadzisz się z domu?! Nie ma takiej opcji! – Tommy, obiecaj mamusi, że nie dorośniesz.
- Postaram się, mamo – powiedział całkiem szczerze, a potem zabrał jej torebkę i zaniósł do gabinetu, by po chwili wrócić.
- Nie martw się, Blondyneczko – powiedział tata, po czym objął ramionami mamę i przyciągnął blisko swojego torsu – kiedy wyjadą, to zrobimy sobie nowego dzieciaka – zapewnił cmokając ją w kark.
- Pod warunkiem, że ty tego dzieciaka urodzisz, Malik.
Boże, uwielbiałam ich. Mama i tata byli cudownym wzorem udanego małżeństwa (to znaczy, nie żeby wujek Liam i ciocia Danielle byli złym małżeństwem, bo byli serio świetni). Oboje kochali się bezgranicznie i mimo częstych kłótni o błahe rzeczy, jak to, że tata bierze udział w wyścigach samochodowych dla tego idioty, co kiedyś, gdy miał dwadzieścia ileś lat, albo o to, że mama zarysowała ten super wóz, który specjalnie dla niej złożył, bo byli przesłodcy. Mieli to coś, o czym marzyła każda nastolatka – szaleńczą miłość, która zaczęła się jeszcze w szkole średniej. Tata wiele razy opowiadał Mii do snu, jak to się wydarzyło, że poznał mamę, a potem się zeszli. To była ulubiona historia całej naszej trójki i zwykle to tata ją opowiadał, bo mama była zajęta wgapianiem się w niego z miłością i uwielbieniem, jakby był jakimś bogiem. Moim ulubionym momentem był jednak ten, kiedy ten psychol porwał mamę, a tata razem z wujkiem Mattem, Liamem i Mike’ m ją uratowali, i serio nawet ta drama, kiedy to wujek Matt mało co nie umarł w szpitalu była mega… to znaczy… Mówiąc mega mam na myśli, że to bardzo ładnie z jego strony, że chciał poświęcić życie dla mojej mamusi.
- Zapłodnię cię i nawet nie będziesz wiedziała kiedy, jak i gdzie.
- Chyba raczej będę wiedziała jak, geniuszu – mruknęła ze zmarszczonym nosem, co wywołało u mnie chichot.
- Po czyjej jesteś stronie, Skrzacie?! – oburzył się tata.
- Oj, noo – przeciągnęłam – przepraszam.
- To urocze, że moje dzieci obierają moją stronę – wyznała mama, a potem wyciągnęła ręce do Mii, która od razu do niej poszła. – Chcesz kolejne, bo myślisz, że będzie cię wspierać, prawda?
- Wal się, Ness.
- Znowu strzelasz fochy? – zapytał wchodzący do domu wujek Liam razem z malutką Ronie, a chwilę później dołączył Luke i ciocia Danielle. – Wszystkiego najlepszego, Darcey – powiedział całując mnie w policzek i wręczając torbę.
- Przecież nie musieliście – westchnęłam, ale normalnie cieszyłam się jak Tom, kiedy mama robiła deser i dała mu podwójną porcję. Mam na myśli, kto normalny nie lubi dostawać prezentów, tak?
- Więc, o co poszło tym razem? – zapytała Danielle, a mama tylko się zaśmiała przejmując od Liama malutką.
- Zayn nie ma nikogo w swoim obozie, więc chce mieć dzidziusia – cmoknęła łaskocząc Ronie pod brodą. – Wujek to frajer – dodała wesoło do dziewczynki, która zachichotała.
- Tak, ucz ją kłamstw – prychnął tata. – Od razu powiedz, że ciocia to jędza.
- Spróbuj się tylko do mnie w nocy zbliżyć, to zrzucę cię z łóżka – zagroziła. – Chodźcie, zrobię kawę – zaproponowała mama, a potem przeszła do kuchni. W jej ślady poszli wszyscy, a kiedy chciałam zrobić to samo, to tata mnie powstrzymał.
Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. O co, do diabła chodzi? Naprawdę się zezłościł, że nie stanęłam w jego obronie przed mamą, jak zwykle? Przecież to były tylko głupie żarty! Powinien to zrozumieć, prawda?!
- Możemy pogadać i moim gabinecie? – Niepewnie przytaknęłam, a potem poszłam za tatą do jego biura. – Usiądź. – Wskazał na swój skórzany fotel, dlatego potulnie wykonałam jego prośbę, ale nie spuszczałam z niego swojego wzroku.
Mężczyzna przez dłuższą chwilę przyglądał się mi z jakąś niewyjaśnioną obawą w oczach, aż wreszcie podszedł do zdjęcia, które przedstawiało dwójkę młodych ludzi na tle zachodzącego słońca. Kobieta miała długie blond włosy oraz była ubrana w zwiewną białą sukienkę na cieniutkich ramiączkach, i która sięgała jej do połowy ud, a mężczyzna w czarne spodnie oraz białą koszulkę. Chłopak opierał swoje czoło o jej, a dłonią trzymał za lekko zaokrąglony brzuszek. Ona natomiast bawiła się jego kruczoczarnymi włosami na karku. To było zdjęcie ze ślubu rodziców, który wzięli na Hawajach zaraz po tym jak wujek Matt wyszedł ze szpitala dziesięć lat temu.
Tata odsunął nieco duży obraz i wyjął coś zza niego, a potem podszedł do mnie i przykucnął łapiąc mnie za dłoń.
- Darcey, wiesz, że cię kocham całym sercem? – Niepewnie skinęłam. – Pamiętasz Louisa? – Zaprzeczyłam kiwając głową na boki. – Umarł jak miałaś pięć lat i on… – Wziął głęboki wdech, a potem zagryzł dolną wargę. Ewidentnie bił się z myślami. – On był twoim ojcem.
- Przecież… – Prychnęłam z niedowierzania. – Mam twoje nazwisko! – zawołałam, a mój głos zaczął się łamać.
- Nie płacz, Skrzacie – szepnął gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni. – Nie chcę cię zasmucać, ale obiecałem Louisowi, że coś ci od niego przekażę. – Położył nieco zżółkniętą kopertę na blacie biurka. – Zanim jednak to przeczytasz musisz wiedzieć, że niezależnie od tego, co ten idiota tam wypisał, ja zawsze będę cię kochał jak swoją rodzoną córkę, dobra? – Przytaknęłam, mimo tego wielkiego szoku. – Jeśli będziesz chciała ze mną porozmawiać, będę wysłuchiwał głupot jakie wygaduje Liam – oznajmił, po czym ucałował opiekuńczo czubek mojej głowy. – Och, i jeśli Jake dziś przyjdzie poproś go proszę, żeby nie niszczył naszego trawnika.
- Dobra – mruknęłam, ale wiedziałam w stu procentach, że Jake się tutaj nie pojawi prawdopodobnie już nigdy w życiu.
Dość często się kłóciliśmy, ale tydzień temu było naprawdę poważnie. Oboje przesadziliśmy i powiedzieliśmy za dużo, a teraz żadne z nas nie miało odwagi przyznać się do błędu przed tą drugą osobą.
Niepewnie odkleiłam kopertę, a potem wyjęłam z niej białą kartkę zapisaną niestarannym pismem.

Cześć, Księżniczko
Na samym początku chciałbym cię przeprosić za to, że nie potrafię ubrać w słowa to, co naprawdę chciałbym ci powiedzieć, ale mam nadzieję, że zrozumiesz.
Pewnie mnie nie pamiętasz, ale jestem twoim ojcem i cholernie cię kocham. Znamy się dopiero kilka miesięcy i naprawdę to cholernie niewiele w porównaniu z pięcioma latami, kiedy wcale nie miałem pojęcia o twoim istnieniu. Wiem, że to moja wina i nie obwiniaj za to Nessie, bo nie powiedziała ci o mnie z konkretnej przyczyny, skarbie. Zachowałem się jak pierwszorzędny dupek wobec twojej matki, a jej psychiczna natura jest w ten sposób w maleńki sposób uzasadniona.
Żałuję, że sprawy musiały potoczyć się tak, a nie inaczej. Chciałbym widzieć jak dorastasz. Jak piękną młodą kobietą teraz jesteś. Chciałbym cię nauczyć jeździć samochodem. Dawać reprymendy wszystkim potencjalnym kandydatom na chłopaka. Chciałbym cię przytulić, kiedy będziesz myślała, że cały twój świat się zawalił. Chciałbym robić te wszystkie rzeczy, które zapewne teraz robi Zayn.
Mam nadzieję, że Malik opiekuje się tobą i Nessie, a jeśli nie… Masz moje słowo, że kiedyś wyrównam z nim rachunki.
Chciałbym cię przeprosić, córeczko. Zrobiłem wiele złych rzeczy, a kilka miało nawet związek z tobą. Chciałem cię chronić, dlatego odizolowałem cię od tego szczeniaka Gabe’ a. Na moje nieszczęście przypałętał się ten cały Jake – dzieciak wkurza mnie jeszcze bardziej, niż Gabe. Gdybym wiedział, że ten mały gnojek będzie takim wrzodem na dupie, uwierz mi – nigdy nie byłbym taki surowy wobec twojego Gabe’ a.
Mam nadzieję, że jakimś cudem lub magicznym sposobem, Malik znajdzie sposób, żeby pozbyć się tego małego gnojka z twojego życia.
Nie zrozum mnie źle, Księżniczko. Chcę po prostu dla ciebie jak najlepiej i nie sądzę, żeby Jake właśnie był tą najlepszą rzeczą dla ciebie. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze, Darcey. I żałuję, że nie mogę ci tego właśnie dać. Musisz mi uwierzyć, kochanie, że gdybym miał możliwość cofnięcia czasu NIGDY nie pozwoliłbym wyjechać Nessie i naprawdę pomógłbym jej cię wychować. Zrobiłbym wszystko, co w mojej mocy, żeby zapewnić wam bezpieczeństwo oraz wszystko, co najlepsze.
Z mniej przyjemnych rzeczy – mam nadzieję, że Zayn załatwił wszystkie sprawy z tym socjopatą. Chciałbym mieć pewność, że nie grozi ci niebezpieczeństo.
Z tych bardziej prawdopodobnych – błagam powiedz, że Zayn ułożył sobie wszystko z Nessie i są szczęśliwi, bo w innym wypadku jakimś cudem będę musiał zmartwychwstać czy coś i znowu im pomóc. Gorzej z nimi niż z dziećmi, ale nie będę cię teraz zanudzał ich popieprzonym  tokiem myślenia. Po prostu bądźmy dobrej myśli, okay?
Z najbardziej przyjemnych rzeczy – Wszystkiego Najlepszego, Szesnastolatko! – Bo Malik dał ci ten list w szesnaste urodziny, tak? Jeśli nie dotrzymał obietnicy możesz mu przekazać, że… jego życie już nigdy nie będzie spokojne. Tak, czy inaczej nieważne. Masz dziś urodziny, albo nie masz i tak dostaniesz ode mnie prezent.
W kopercie powinna być niebieska karta kredytowa. Jest na niej 30 tys.£. Nie mam pojęcia, czego konkretnie ci potrzeba, dlatego liczę, że te pieniądze wynagrodzą ci brak jakiejś rzeczy materialnej.
Twój pin: 7282
Kocham Cię całym sercem, skarbie
Tata
&&&
- Myszko, wszystko w porządku? – zapytała zaniepokojona mama, kiedy weszłam do kuchni, ale nie byłam w stanie odpowiedzieć. Nie potrafiłam zatamować łez, które spływały mi strumieniami po policzkach. – Co się stało, Darcey? – Kobieta wstała i oddała małą Ronie Liamowi. Chciała do mnie podejść, ale tata ją uprzedził i bez zbędnych pytań przytulił mnie do swojego torsu.
- Dziękuję – pociągnęłam nosem wtulając się jeszcze bardziej w koszulkę Zayna.
- Drobiazg, Skrzacie. – Pocałował mnie w czubek głowy.
W tej chwili byłam wdzięczna, że Bóg obdarował mnie tak wspaniałym ojcem jak Zayn. On nigdy nie pytał, tylko przytulał i rozumiał, a kiedy byłam już gotowa, żeby mówić, to mnie wysłuchiwał. Naprawdę  go kochałam, nawet jeśli nie był moim biologicznym ojcem. Zayn był najlepszy na świecie. Był nie tylko moim tatą, ale również i przyjacielem, któremu mogłam się zwierzyć z większości rzeczy, które mnie trapiły.
- Dałeś jej list? – zapytała mama, na co przytaknął.
- Chochlik, jesteś?! – Po domu rozniósł się krzyk Jake’ a, na co się wzdrygnęłam. – Cześć, młody. – Jake pojawiając się w kuchni zmierzwił włosy Toma, który dał mu kuksańca w ramię. – Mam coś dla ciebie, Darcey – powiedział nieśmiało, po czym wręczył mi prostokątne pudełko średnich rozmiarów.
- Dzięki, Jake – szepnęłam chcąc w jakiś sposób opanować łzy.
- Wszystko, gra? – Przytaknęłam. – Możemy pogadać?
- Gadamy, teraz.
- Darcey, proszę – mruknął od niechcenia.
Jake był wysokim i przystojnym szesnastolatkiem o ciemnobrązowych włosach oraz czekoladowych oczach. Jego włosy były starannie ułożone ku górze. Jake był idealny pod każdym względem – miał twarz niczym model z jakiegoś pisma dla sławnych i bogatych. Miał wyraźne kości policzkowe, długie rzęsy oraz pełne usta. Och, a znamię na jego lewej brwi było urocze. Dziś był ubrany w czarne spodnie dżinsowe, biały t-shirt, koszulę w czarnoniebieską kratę, a na stopach miał czerwone Jordany. Na szyi miał łańcuszek, który dałam mu z okazji Dnia Przyjaciela.
Bez słowa złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam w stronę mojego pokoju, gdzie usiadłam na szerokim parapecie.
- Więc – zaczął.
- Więc…
- Bekah ze mną zerwała – powiedział i usiadł obok.
- Mam powiedzieć, że mi przykro, żeby poprawić ci humor? – mruknęłam od niechcenia pod nosem.
- Przestań, Darcey – westchnął, a potem chwycił mnie za dłoń. – Twoje pytanie było nie na miejscu i moja reakcja jest jak najbardziej uzasadniona.
- Tak, bo ty pieprzysz tylko te, które ślinią się na twój widok – prychnęłam, po czym wstałam i usiadłam na biurku. – Ty, nawet do mnie nie podchodź, Jake – warknęłam, kiedy szesnastolatek chciał wstać.
- Nie przelecę cię, bo jesteś moją przyjaciółką, do cholery. Nie powinnaś nawet o to prosić, Darcey.
- Odwal się, tyle ci powiem, Jake.
- Czy ty w ogóle przepuszczasz słowa przez maszynkę zanim je wypowiesz? – zapytał i pokręcił palcem wskazującym po lewej stronie czoła. – Powinnaś to zrobić z kimś kogo naprawdę kochasz, poza tym spotykasz się z tym debilem ze starszej klasy. Swoją drogą czy twoi rodzice o tym wiedzą? Wątpię, żeby Zaynowi się to spodobało i…
- Styl twarz! – zawołałam wyprowadzona z równowagi. – Myślałam, że jesteś moim pieprzonym przyjacielem i mi pomożesz, ale okazałeś się być tylko kretynem, który wytyka innym błędy, a sam popełnia identyczne!
- Nie prosiłem cię, żebyś mnie rozdziewiczyła – parsknął kpiąco pod nosem, a potem podszedł bliżej mnie.
- Bo wolałeś zrobić to z jakąś pustą szmatą, Jake. – Pokiwałam głową na boki z zagryzioną wargą. – Poprosiłam ciebie, bo ci ufam, ale ty masz to w dupie, więc jeśli nie chcesz mi spieprzyć do końca tych urodzin… wyjdź, Jake – pociągnęłam nosem.
- Chochlik, noo – przeciągnął, a potem ujął moją twarz w dłonie i zmusił, żebym na niego spojrzała. – Ja… Odmówiłem, bo boję się, że zrobię ci krzywdę, a nie dlatego, że… Darcey, jesteś najpiękniejszą, najmądrzejszą i najbardziej zabawną laską jaką znam. Zależy mi na tobie i nie chcę niczego zepsuć.
- Co to znaczy?
To znaczyło tylko tyle, że ten Król Dramatu mnie pocałował. Ale jak pocałował! Pocałował mnie w sposób, że zaparło mi dech w piersiach, a świat się zatrzymał i mogłam cieszyć się tą chwilę, którą przedłużyłam, kiedy chciał się odsunąć. Objęłam biodra Jake’ a nogami i przyciągnęłam bliżej siebie, a dłonie zacisnęłam na jego koszulce. Nie licząc się z niczym wepchnęłam mu język do ust, ale nie trwało to zbyt długo, bo Jakey się odsunął.
- Co robisz?
- Nie całuj mnie w ten sposób, bo będę miał poważny problem.
- Wystarczy cię pocałować i ci staje?
- Kocham cię, Chochliku, ale przeginasz.
- Ja ciebie też kocham.  
 _______________________________________________ 
Dziękuję wam za cierpliwość i wgl, że chcieliście czytać ten chłam. Mam nadzieję, że w nikim nie budzi się chęć mordu mojej osoby, a jeśli tak to pfff.... chyba nie ma opcji, żebyście mnie w jakiś sposób namierzyli soo... 
Dziękuję wam za wszelkie wsparcie oraz słowa otuchy w postaci komentarzy. 
Mam dla was coś, co może was jakoś przekonać, jeśli nadal macie ochotę poczytać coś mojego to zapraszam na Wattpada. 

4 komentarze:

  1. Przy liście Lou uroniłam kilka łez i kocham to jak przez całe ff budziiłaś we mnie emocje! Śmiałam się, plakałam i wkurzałam na zmianę i to jest dowodem na to jak świetną pisarką jesteś! ❤ na każdy rozdział czekałam niecierpliwie, a jak juz sie pojawił, nie było żadnej mocy, która mogłaby mnie od niego odciągnąć! Gratuluje ci z całego serca osiągniętego sukcesu i mam nadzieje, że jesteś z siebie cholernie dumna - ja bym była.
    Wszystkiego dobrego dla ciebie i mnóstwo weny, która przyda ci się przy następnych pracach!
    Powodzenia
    Natt xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i wsparcie, to dla mnie wiele znaczy, naprawdę :**

      Usuń
  2. Kocham tę opowiadanie, najlepsze jakie czytałam 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy liście ryczałam jak nie wiem. Super opowiadanie naprawdę.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja