niedziela, 17 stycznia 2016

XXXII. Hello




„Brakuje mi tych rozmów, brakuje mi naszego głupiego gadania, brakuje mi Ciebie. Rozumiesz?”


Ness


Minęło półtorej tygodnia od tej pseudo kłótni z Zaynem. Nie zamieniliśmy od tamtej pory słowa, w ogóle rzadko się widujemy… to znaczy, tak mieszkamy razem, ale mijamy się. On wychodzi wcześnie rano zanim jeszcze wstanę, a wraca, kiedy ja już śpię i przenosi mnie do sypialni.
Nie chcę tego. Nie chcę, żeby troszczył się o mnie jak o małe dziecko, które nie potrafi sobie same poradzić. Boli mnie jego świadomość, że sama nie jestem sobie w stanie poradzić i nawet zaczynam sobie to powoli uświadamiać. Zrobił ze mnie osobę, którą nigdy nie byłam. Zayn wykreował sobie o mnie nieprawdziwe wyobrażenia i próbuje mnie zmieniać, a ja się buntuję – potem wynikają z tego kłótnie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przez Zayna zaczynam stawać się tą biedną Ness, która potrzebuje takiej osoby; która potrzebuje rycerza w zbroi i na białym koniu, aby uratował ją z wieży. Naprawdę nie zniosę więcej tego, że człowiek, którego kocham nad życie ma mnie za słabą. Powinien we mnie wierzyć. Powinien być dumny, że postawiłam się Zackowi. Powinien powiedzieć to, co wtedy, kiedy postawiłam się Stanowi. Zayn powinien wyznać, że taką właśnie mnie lubi – bezwzględną, powinien zareagować, tak jak po naszym pierwszym seksie. Powinien powiedzieć, że taka mu się podobam, ale nie zrobił tego. Wolał mnie zwyzywać od idiotek…
-Ness, obudź się - powiedział ktoś szeptem, lekko mną potrząsając, dlatego niechętnie uniosłam powieki. Wszyscy na mnie patrzeli, ale tylko jedno spojrzenie biło we mnie piorunami i należało one do wykładowcy.
-Wyspała się, pani? – wycedził rozjuszony Harper.
-Przepraszam – mruknęłam zawstydzona.
Było mi tak bardzo wstyd, że przez moje problemy nie potrafiłam się skupić na studiach, które rozpoczęły się kilka dni temu. To było złe, że przez moje kłótnie z Zaynem chodziłam i funkcjonowałam jak zombie… to znaczy… tak, poświęcałam taką samą uwagę Darcey jak zawsze, ale byłam rozkojarzona i zauważał to każdy, a najbardziej Adam, Marisa czy nawet Danielle. Byłam pewna, że Zayn zdążył już ich poinformować, co między nami zaszło i jaka była tego przyczyna – nie mogło być inaczej, skoro cały czas przesiadywał u Matta lub u Liama. Boże… mam już dość, tej posranej sytuacji i naprawdę chciałabym się z nim pogodzić, ale ilekroć chcę wszystko naprostować, wszystko jeszcze bardziej się miesza i wychodzi z tego jeszcze większy ambaras.
-Wszystko z tobą w porządku? – zapytał Max, a ja pokiwałam przecząco głową. Naprawdę starałam się nie rozpłakać. –Jeśli chcesz… możesz mi powiedzieć. – Blondyn wzruszył niepewnie lewym barkiem, a ja zagryzłam dolną wargę.
-Ja po prostu nie potrafię znieść tego, że traktuje mnie jak bezbronną dziewczynę, którą musi bronić – westchnęłam. –Potrafię sama zatroszczyć się o siebie i Darcey, nie potrzebuję rycerza, a Zayn chce mnie cały czas bronić. Umiem…
-Mówisz jak Mia – prychnął z powagą Dawson.
-Opowiedz mi o niej – poprosiłam bez zastanowienia, na co dwudziestodwulatek smutno się uśmiechnął.
-Może nie tutaj – powiedział, a potem wstał, ponieważ Harper zakończył swój wykład. –Poczekam na ciebie po wykładach i pójdziemy na kawę. –Przytaknęłam, a potem również wyszłam z sali, po czym skierowałam się w stronę innego pomieszczenia, gdzie miałam jeszcze jeden wykład, na którym musiałam się skupić.
***
Max czekał na schodach i robił coś na telefonie, dlatego zaraz po zatrzymaniu się obok niego postukałam blondyna w ramię, tym samym zwracając jego uwagę na moją osobę. Mężczyzna bez słowa wstał i poszliśmy do pobliskiej kawiarni, gdzie zamówiwszy dwie kawy zajęliśmy stolik przy oknie.
-Co chcesz wiedzieć o Mii? – zapytał prosto z mostu, a ja poczułam, że na moje policzka wkrada się rumieniec spowodowany wstydem.
-Jaka była? – wypowiedziałam szeptem.
-Wspaniała. –Max wzruszył ramionami bez zastanowienia. –Śliczna, mądra i czasem naprawdę wredna, ale… kochałem ją, jakkolwiek niedorzecznie to brzmi. –Zmarszczyłam brwi.
-Czemu uważasz to za niedorzeczne?
-Zayn myśli, że ją zabiłem – mruknął pod nosem. – Tyle, że ja naprawdę próbowałem się wtedy zatrzymać, Ness – westchnął zmęczony. – Wiem, że nie jestem święty, ale próbowałem zatrzymać ten, cholerny motor… nie mogę sobie wybaczyć, że ją na to namówiłem. – Pokiwał głową na boki, a potem zaczął mieszać łyżeczką w szklance, mimo że nawet nie posłodził.
-Co się wtedy stało, Max? –Blondyn wzruszył ramionami.
-Zack grzebał przy hamulcach – wyznał, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz na dźwięk imienia tego psychopaty. – Byłem głupi myśląc, że mi odpuści… - Dawson kolejny raz pokiwał głową na boki, jakby chcąc wyrzucić z głowy obraz wspomnień tamtego wieczoru. – Mój kuzyn to istny maniak – prychnął pod nosem.
-Kuzyn?! –wypowiedziałam przerażona. – Zack Williams jest twoim kuzynem?!
-Dla mnie to też wstyd, Ness – powiedział ze spuszczoną głową. – Pożyczył mi hajs na remont motoru, a kiedy nie miałem mu z czego oddać, wściekł się, ale nie tak bardzo, kiedy jego dziewczyna mnie pocałowała. Miałem tylko szesnaście lat i cholernie się wtedy spiłem, a ta sucz wykorzystała okazję… Zayn też przez nią ma przesrane – zaśmiał się smutno.
-Mówisz o Evie? – Uniosłam pytająco lewą brew ku górze, a on przytaknął. – Ale…
-Zawsze była puszczalską szmatą, ale Zack tego nie zauważał. Ona się szmaciła, a on twierdził, że to wina tych gości, którzy ją zaliczyli… Sama proponowała niezobowiązujący seks, ale Zayn spodobał jej się od pierwszego wejrzenia… Można powiedzieć, że pierwszy raz ktoś tak bardzo zawrócił jej w głowie i nawet fakt, że nosi dziecko Zacka nie przeszkodził jej w kolejnej zdradzie. Myślała, że Zayn jest inny, ale…
-Ale, co? – zapytałam głodna informacji. Niezwykle pobudził moją ciekawość. – Proszę, mów dalej, Max.
-Przeliczyła się, zresztą mieliśmy rozmawiać o kimś innym, a nie o tej puszczalskiej suce… Wracając, Zayn kochał Mię i zawsze robił wszystko, żeby była bezpieczna, co niezmiernie ją wkurzało, tak jak ciebie teraz. – Wywróciłam oczami. – Po jej śmierci nie potrafił się pozbierać i chciał mnie zabić… wiesz, śmierć za śmierć. – Wyrzucił barki w powietrze. – Ja musiałem wyjechać, bo też nie potrafiłem się z tym pogodzić i… dalej nie mogę. Tak bardzo ją kocham… - Z całej siły przymrużył powieki i zacisnął dłonie na brzegu blatu.
                Musiałam coś zrobić. Musiałam w jakiś sposób wesprzeć Maxa, bo jego historia była naprawdę smutna i było mi go żal. Naprawdę kochał siostrę Zayna i obwiniał się za jej śmierć, dokładnie jak mój chłopak. Obaj mieli problem z pogodzeniem się z faktem, że śmierć Mii nie jest ich winą, a tego drania – Zacka, który tylko miesza w naszych życiach. Z całych sił pragnęłam teraz wpakować tego palanta do więzienia, a nawet do jakiegoś zakładu dla chorych umysłowo, bo to, co on odpierdziela przechodzi ludzkie pojęcie! Jak można być aż tak mściwym i pozbawionym wszelkich skrupułów oraz morali draniem?! Jak ten dupek może patrzeć w lustro wiedząc, że wyrządził tyle zła? To nie jest normalne, żeby wszystkie te zbrodnie uchodziły mu na sucho – powinien ponieść jakieś konsekwencje swoich czynów, bo te samowolne niszczenie cudzych żyć oraz spokoju jest totalnie porąbane. Zack to parszywy gnojek i dołożę wszelkich starań, żeby poniósł jakąś odpowiedzialność.
-Ness? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Dawsona, na którego uniosła wzrok.
-Huh? – mruknęłam.
-On to robi, bo boi się, że straci cię tak jak Mię. Zayn wie, że jeśli zabraknie mu jeszcze ciebie to jego życie straci sens to, dlatego cały czas chce cię pilnować i chronić przez Williamsem.
-Przecież ten frajer tylko tak mówi, nie zabije mnie – prychnęłam, ale sama nie wierzyłam w te słowa.
                Ja tylko chciałam trochę więcej wolności i zaufania. Nie to, że czuję się w związku z Zaynem jak w więzieniu lub w klatce, nie. Po prostu cały czas radziłam sobie sama i to ja troszczyłam się o siebie i Darcey – z małą pomocą Adama i moich rodziców, ale przeważnie zdawałam się wyłącznie na siebie – trudno mi teraz przywyknąć do tego, że ktoś traktuje mnie jak małą dziewczynkę. Boli mnie fakt, że Malik widzi we mnie kruchą, naiwną, niewinną i bezbronną, ponieważ wiem na ile mnie stać oraz jak dążyć do postawionych sobie celów. Chciałabym… chcę, żeby się o mnie troszczył, ale nie tak bardzo jak teraz – może mnie odbierać z tej uczelni, ale bez przesady, żeby za każdym razem, kiedy Zayn nie ma czasu zlecał swoim przyjaciołom sprawowanie nade mną opieki jak nad osobą objętą programem ochrony świadków! Nie potrzebuję niańki! Mam dwadzieścia lat, a nie pięć!
-Nie lekceważ go – ostrzegł mnie Max. – Będę się zbierał, muszę dokończyć jeden projekt. Trzymaj się, Ness i spróbuj go zrozumieć – powiedział na odchodne, a potem wyszedł zostawiając pieniądze za obie kawy. Dopiłam jeszcze swoją, a potem również opuściłam lokal, po czym wsiadłam do samochodu i pojechałam po Darcey, którą musiałam zawieść na zajęcia z gimnastyki.
-Mamusiu?
-Tak? – zapytałam zerkając w lusterko wsteczne, aby zobaczyć twarz mojej córeczki.
-A wiesz, że Jake chodzi treningi z piłki nożnej?
-Co w związku z tym? – mruknęłam unosząc lewą brew.
-Też chcę – powiedziała pewnie.
-Darcey, nie bierzesz sobie za dużo na głowę? – mruknęłam zmieniając bieg i dodając nieco więcej gazu. – Chodzisz do przedszkola, teraz gimnastyka i jeszcze piłka nożna?
-Mhm – wyznała pewna swojego.
-Będziesz zmęczona.
-Ale ja chcę. – Wywróciłam oczami.
-Zastanowię się. – Ucięłam temat, a potem zaparkowałam pod halą i zaprowadziłam czterolatkę do środka. – Przyjadę za dwie godziny – oznajmiłam, tak jak zawsze, po czym cmokając policzek szatynki wróciłam do samochodu, którym pojechałam w stronę domu Danielle i Liama.
Trasa zajęła mi jakieś piętnaście minut, ale żałuję, że nie dłużej, ponieważ wtedy może nie zastałabym u nich Zayna, z którym nie miałam ochoty ani odwagi do kolejnej potyczki słownej, dlatego nawet nie wysiadłam. W chwili, kiedy zobaczyłam te jego super auto, nawet nie opuściłam swojego samochodu, tylko wyjęłam komórkę z torebki i wykręciłam numer do Dani.
-Cześć, Ness – zaczęła radośnie. – Gdzie jesteś?
-Czekam pod twoim domem, więc proszę, pośpiesz się – mruknęłam lekko zirytowana.
-Może wejdziesz?
-Może lepiej nie, bo mój chłopak znowu będzie robił sceny.
-Ness… - mruknęła jakby zmęczona moją osobą. – Oboje jesteście zdrowo popieprzeni, ale powinniście się wreszcie dogadać, poza tym mam dość Malika spędzającego u mnie całe dnie.
-Och, a więc to u ciebie przesiaduje – westchnęłam szczerze zdziwiona.
Byłam pewna, że to z Mattem spędza te wszystkie dnie, ale z drugiej strony Anderson poświęca teraz multum swojego czasu Marisie, więc w sumie nie mam się czemu dziwić. Malikowi został jedynie Liam, ponieważ decydując się na spędzanie czasu z Mattem natknąłby się na Marisę, która pewnie nie szczędziłaby sobie obelg rzucanych w jego kierunku, a z kolei wybierając towarzystwo Ryana pewnie natrafiłby na podobną sytuację – swojego przyjaciela, który spędza czas z dziewczyną i nie mającym dla niego nawet sekundy wolnego czasu.
-To nie jest twoja sprawa, gdzie jestem. – Usłyszałam warknięcie w słuchawce, a głos należał do Zayna.  – Ja się nie martwię o ciebie, więc z łaski swojej ty nie martw się o mnie.
-Pieprz się – westchnęłam zmęczona. – Nie przenoś mnie wieczorem, kiedy śpię na kanapie.
-Będę robił, co zechcę.
-Ale nie ze mną, bo nie jestem zabawką! – wrzasnęłam uderzając sfrustrowana w kierownicę. –Nie jestem Mią i umiem dać sobie radę, poza tym czy jak kiedykolwiek wsiadłam z którymś z was do samochodu, kiedy się ścigaliście?! – Odpowiedziała mi cisza, więc postanowiłam kontynuować i dalej rozładowywać swoje rozgoryczenie. – Nigdy tego nie zrobiłam i nie zrobię, nawet jak będziesz prosił i nigdy nie wsiądę z tobą do samochodu na torze, rozumiesz?!
-Przestań się wydzierać – mruknął niby od niechcenia, ale wiedziałam, że moje słowa go zabolały.
Tamtego dnia był naprawdę podekscytowany, kiedy chciał mnie przewieść bolidem, ale przesadził, bo naprawdę się wystraszyłam, że przez te wszystkie wyścigi kiedyś go stracę, a tego bym nie zniosła. Mimo wszystko naprawdę kocham tego idiotę i nie wyobrażam sobie życia bez niego i tych wszystkich rzeczy, które dla mnie robi z miłości, mimo iż czasem strasznie mnie to denerwuje.
-Jesteś niesprawiedliwy – powiedziałam czując jak w oczach zbierają mi się łzy, które natychmiast starłam wierzchem dłoni.
-Nie płacz, Ness. – Zdołałam dosłyszeć zanim wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
Przeczesałam rękoma włosy i oparłam głowę o zagłówek, a dłonie zacisnęłam mocno na kierownicy. Regulowałam swój oddech, aby się uspokoić i z dumą muszę przyznać, że to naprawdę mi pomogło, ponieważ kiedy kilka minut później przyszła Danielle, byłam już sobą.
-To, co jedziemy? – zapytała rozsiadając się w fotelu pasażera, jako odpowiedź pokiwałam pionowo głową i uruchomiłam silnik, po czym obrałam kurs na centrum.
Jakiś czas temu Olson uparła się, żebyśmy zapisały się na zajęcia z jogi, dlatego razem Marisą na to przystałyśmy – niechętnie, ale jednak się zgodziłyśmy. Razem z nami dołączył też Matt, który chyba był jedynym facetem, ale radził sobie chyba lepiej od instruktorki, której często dogryzał, a ona z kolei wzięła go za geja, ponieważ przyszedł z trzema dziewczynami i rozmawiał o zakupach – kiepskie pierwsze wrażenie, ale Lena zmieniła zdanie, kiedy przyłapała go i Marisę na seksie w szatni. Tak czy inaczej chodzimy teraz we czwórkę i świetnie się bawimy spędzając czas razem, jak grupa przyjaciół, którą przecież jesteśmy.
Po zaparkowaniu koło auta Andersona, wysiadłyśmy i zabezpieczyłam swój samochód, a potem weszłyśmy do budynku, gdzie na recepcji przywitała nas Martha. Weszłyśmy do odpowiedniej sali, gdzie odnalazłyśmy naszych przyjaciół, z którymi od razu się przywitałyśmy.
Czekaliśmy wszyscy jakieś trzydzieści minut, ale instruktorki nigdzie nie było, a reszta grupy zaczęła się już denerwować, ale najbardziej wzburzony był chyba Matt, który oznajmił, że sam poprowadzi te daremne zajęcia, skoro ta suka nie traktuje tego poważnie. I zrobił to, poprowadził zajęcia. Kazał zabrać maty i mówił oraz pokazywał nam zupełnie nowe pozycje, których Lena nigdy nie pokazywała. Przez godzinę ćwiczyliśmy i nawet raz dostałam z dziewczynami upomnienie, bo Matt tak bardzo się wczuł w instruktora, że nasze rozmowy zaczęły go rozpraszać.
Po zajęciach rozjechaliśmy się w swoje strony – Matt z Marisą do McDonalds’ a, a ja z Dani po Darcey. Wszystko było naprawdę dobrze, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo ten dzień nie mógł być już gorszy, skoro zdążyłam pokłócić się z Zaynem przez telefon, ale jednak… Zaczynam podejrzewać, że ja naprawdę przyciągam kłopoty – nieświadomie, a może nawet i świadomie, ale przyciągam je jak magnez.
-Zadzwoń do Matta – poprosiłam przyjaciółkę, a sama wysiadłam z samochodu i wyjęłam córkę. Poszłam z drugiej strony, aby zobaczyć jak wygląda mój samochód po stłuczce. Cholera!
-Ten dupek nie odbiera, zadzwonię do Liama.
-Niech nie mówi nic Malikowi – powiedziałam, a ona przytaknęła, po czym wykręciła numer do swojego chłopaka.
-Cześć, kochanie – zaczęła niepewnie. -… Chodzi o to, że musisz przyjechać pod stację benzynową… W sumie to tak, bo jakiś baran w nas wjechał… Nie mów nic Zaynowi… Tak, Ness prosiła… Nie rób scen, tylko przyjeżdżaj… Mhm, kocham. – Po tych słowach się wyłączyła i rzuciła swoją komórkę na fotel pasażera.
Koleś, który w nas wjechał mógł mieć z czterdzieści lat, albo więcej – prawdopodobnie był starszy od mojego taty. Facet nic nie powiedział, tylko oglądał wgniecenie w swoim samochodzie – kretyn! Wjechał we mnie, a bardziej interesuje go to pieprzone auto!
Po niespełna dwudziestu minutach…
-Cholera, Danielle mówiłam, żeby Liam nic mu nie mówił – warknęłam wściekła na przyjaciółkę, kiedy zobaczyłam samochód mojego chłopaka.
-Przecież ja… - zaczęła, ale niedane było jej dokończyć, ponieważ Zayn szybko wyskoczył z auta i podszedł do tego gościa, po którym zaczął wrzeszczeć. Koleś nie pozostawał mu dłużny, ale zaprzestał, kiedy Malik przyparł go do maski i uderzył.
-Nic wam nie jest? – zapytał Liam z Luke’ m na rękach.
-Czego w zdaniu nie mów Malikowi nie rozumiesz? – warknęłam.
-Przewijałem Luke’ a, a było na głośniku – wyjaśnił. – Poza tym powinniście się wreszcie dogadać, będziecie mieli dzieci, a kłócicie się jak para gówniarzy.
-Zajmij się sobą – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Nie wtrącaj się do moich spraw, może Zayn ci się zwierza… nie wnikam w to, ale nie masz prawa mnie oceniać, jarzysz?!
-Jesteś popieprzona, Ness.
-Przynajmniej nie biorę udziału w jakiś pieprzonych wyścigach, przez które mogłam stracić życie! – odgryzłam się.
-Ale uciekasz od problemów – parsknął kpiącym śmiechem. – Zamiast powiedzieć Louisowi, że jesteś w ciąży, wolałaś uciec, a kiedy przyłapałaś Malika na całowaniu jego ex, też uciekłaś, bo jesteś tchórzem. Ja w porównaniu do ciebie potrafię stawić czoła problemom i nie uciekam jak mała przestraszona dziewczynka. O jejciu zdradził mnie chłopak! – Pomachał dłonią przed swoją twarzą. – Jestem w ciąży, dlatego nic mu nie powiem i ucieknę do Włoch, zostawię wszystkich bez wyjaśnienia!
-Wal się, tyle ci powiem – żachnęłam. – Gówno wiesz, a pierdolisz najwięcej!
-Wielka pokrzywdzona dziewczynka, która nie dostała tego, czego chciała. Lubisz bawić się facetami, prawda? – Zmarszczył noc i skinął na mnie głową.
-Kocham to – powiedziałam z przekąsem. – Kiedy moje kumpele wyrwały jakiegoś faceta, wszystkie musiałyśmy go zaliczyć. – Liam warknął na mnie, a ja poczułam satysfakcję. – Wy mieliście podobnie, prawda? – Zmarszczyłam brwi udając, że próbuję sobie coś przypomnieć, bo w rzeczywistości pamiętam wszystko. – Ile razy zdradziłeś Danielle, huh? Ile ich było? Ja pamiętam tylko Charlie, Jas, Taylor, Vicky, Nikki i Roxy, ale znając was było ich całe multum.
-Zamknij się, okay?!
-Bo mówię prawdę, czy może, dlatego że nie chcesz pojąć, że twoje zdrady, cholernie bolały moją przyjaciółkę?
-Nic nie wiesz…
-Wiem wszystko. Poznaliście się w szkole i jesteście ze sobą od trzynastego roku życia, a ty ją zdradzałeś. Powinieneś być wdzięczny Bogu, że masz tak wspaniałą dziewczynę, bo ja na jej miejscu już dawno rozwaliłabym ci tą zakłamaną mordę.
-Ness – przeciągnął moje imię Zayn.
-No, co, Ness?! Taka jest prawda i wiesz o tym. – Wskazałam na niego palcem. – Wy po prostu widzicie tylko problemy w nas, a w sobie nie. – Wzruszyłam barkami. – Nie masz bladego pojęcia ile razy Dani płakała przez tego gnojka. – Kiwnęłam głową w stronę Liama. – Ale przecież wy jesteście facetami, wam wolno wszystko!
-Uspokój się i nie rób scen, Ness – wycedził przez zaciśnięte zęby Payne. – Ludzi się gapią.
-Woah – westchnęłam pełna podziwu. – Zawieź mnie do domu Zayn – poprosiłam, a on jedynie przytaknął. Oboje skierowaliśmy się w stronę SSC Areo, dopiero teraz ustawiłam Darcey na ziemi, a ona wskoczyła na tylnie siedzenie, potem usiadłam na fotelu pasażera, a na końcu Zayn. Mężczyzna włączył silnik i jechał powoli bez słowa.
-Zayn, a mama zapisze mnie na piłkę nożną – pochwaliła się Darecy, a Malik spojrzał na mnie kątem oka.
-To naprawdę fajnie – powiedział z uśmiechem, a potem zmienił bieg. – Będziesz chodziła do grupy z Jake’ m czy z dziewczynami?
-Nie wiem, a jak lepiej?
-Zależy. Chłopcy mogę grać trochę bardziej brutalnie, ale dziewczyny… huh… one mogą być nieco bardziej wredne… Tak czy inaczej jestem pewien, że poradzisz sobie wszędzie, bo jesteś niezwykłą dziewczynką.
-Tak myślisz?
-Ja to wiem, Darcey.
Po kolejnych dziesięciu minutach ciszy byliśmy już na naszym osiedlu. Darcey zaraz po wyjściu z samochodu pobiegła do domu, a ja czekałam aż Zayn coś powie.
-Wrócę późno, nie czekaj na mnie – wyznał i chciał wsiąść do auta, ale zatrzymałam go.
-I, co, tylko tyle masz mi do powiedzenia? – prychnęłam pod nosem. – Żadnego: Powinnaś bardziej uważać? –Nic mi nie odpowiedział, tylko wsiadł do tego pieprzonego samochodu i pojechał.
Zmęczona i przede wszystkim zawiedziona weszłam na odpowiednie piętro, po czym stanęłam jak wryta. Co, do diabła ona tutaj robi i czemu Zayn mnie nie poinformował o tej wizycie, a najważniejsze, dlaczego ten dupek się ulotnił?! 
_______________________________________
#ERRORdrama
 Cóż, jak już wcześniej wspomniałam czas dramatów i kłótni o byle pierdoły. Wszystkich dopadła szara rzeczywistość i dotarło do nich, że bajkowe życie nie istnieje... 
No i jest moje Hello ♥ 
See ya!! ;**

12 komentarzy:

  1. Rozdzial mega ciekawe kto byl tam w domu.Czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto ich odwiedził? Next next xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ochotę walnąć Liamowi ! Czekam na następny ����(:

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję że Zayn się ogarnie i wreszcie porozmawią

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże.. ja nie wytrzymam do następnej niedzieli, chce już next ;* /Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie i to niby Ness jest tchórzem ale to Malik spierdala kiedy tylko chce :")/ Dominika

    OdpowiedzUsuń
  7. Trafiłam na Twojego bloga i bardzo mi się podoba.Masz talent niewątpliwie. Piszesz lekko i szybko pochłania się rozdziały.
    Co do Zayna..niech się człowiek weźmie w garść i ogarnie.Ugh
    Pozdrwiam
    Justblvxx <33!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na mojego bloga,również o Zaynie xoxo
      http://newcompany-zaynmalik-ff.blogspot.com

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. przepraszam, jeszcze nie skończyłam ;'( wiem, że to już drugi tydzień, ale miałam sporo na głowie i nie mam czasu, żeby go skończyć obiecuję, że za tydzień się pojawi, a jeśli nie... możecie wszyscy mnie zabić, nawet podam wam mój adres, żeby ułatwić sprawę (następny rozdział prawdopodobnie będzie w sobotę, bo w niedzielę idę na urodziny babci, noo chyba, że zdążę rano - o ile mój laptop nie będzie strzelał fochów i się zawieszał). Przepraszam...

      Usuń
  9. Podoba mi się twój styl pisania ;-))
    Zapraszam na nowe opowiadanie http://rose-incredible-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = Motywacja