„Kobiety najbardziej przywiązują się do
mężczyzn, którzy potrafią ich słuchać, okazywać im czułość i doprowadzać je do
śmiechu.”
Zayn
Obudziłem się z cholernym bólem po
lewej stronie klatki piersiowej oraz prawej strony podbrzusza. Chciałem się
podnieść, ale jakieś popierdolone kabelki mi to uniemożliwiały, dlatego
złapałem za nie i wyrwałem. Z lekką trudnością usiadłem na łóżku i rozejrzałem
się po pomieszczeniu.
Nie byłem w swojej sypialni. Tutaj ściany były białe… Wszystko było białe – zamknęli mnie w wariatkowie. Dotknąłem opuszkiem palca ledwie widoczny ślad na mojej piersi i cicho syknąłem.
Nie byłem w swojej sypialni. Tutaj ściany były białe… Wszystko było białe – zamknęli mnie w wariatkowie. Dotknąłem opuszkiem palca ledwie widoczny ślad na mojej piersi i cicho syknąłem.
-Kurwa. – Mruknąłem, a później
złapałem się dłońmi za głowę.
Przez tego chuja Jasona mało co tam nie zginąłem! Mógłbym go teraz najnormalniej w świecie zapierdolić. Mógłbym…
Moje wewnętrzne rozmyślania na temat zemsty na Westonie przerwała moja pieprzona komórka, dlatego też wziąłem urządzenie i odczytałem kolejną wiadomość od nieznanego numeru.
Przez tego chuja Jasona mało co tam nie zginąłem! Mógłbym go teraz najnormalniej w świecie zapierdolić. Mógłbym…
Moje wewnętrzne rozmyślania na temat zemsty na Westonie przerwała moja pieprzona komórka, dlatego też wziąłem urządzenie i odczytałem kolejną wiadomość od nieznanego numeru.
Od: nieznane
Oj, Zayn Zayn Zayn jakiś ty biedny… Ale to dopiero początek tyle, że ja
nie zadam ci bólu fizycznego, a psychiczny. Wiesz, że ta twoja Blondyneczka tutaj była? Heh jest taka
śliczna, że mam z nią związane brudne myśli… Ja i ona w jakimś kiblu, albo w
jednej klasie na uniwersytecie, na którym się uczy… Zajmę się nią obiecuję
Z
Szybko wstałem i podszedłem do
fotela, w którym leżały moje rzeczy poskładane w idealną kostkę. Wciągnąłem na
nogi spodnie, a przez głowę przełożyłem czarną koszulkę i zarzuciłem na ramiona
kurtkę ignorując cały dokuczający mi ból. W pośpiechu ubrałem buty, nawet ich
nie sznurując. Wybiegłem z sali, jednak po drodze zaczepiła mnie jakaś
pielęgniarka mówiąc, że powinienem teraz leżeć i odpoczywać, ponieważ mój stan
zdrowia nie jest najlepszy.
-Zostaw mnie.- Wycedziłem przez
zaciśnięte zęby, a później odepchnąłem ją od siebie. –Gdzie jest gabinet
lekarza, który mnie prowadzi?
-Naprawdę, powinieneś wrócić do
łóżka.
-Nie będę się powtarzał, gdzie jest
ten pierdolony gabinet?! – Wrzasnąłem poirytowany.
Muszę iść do Ness, ponieważ mnie potrzebuje. Nie mogę pozwolić, żeby ten psychopata zrobił jej jakąkolwiek krzywdę i to w dodatku z mojego powodu, bo uroił sobie jakąś chęć zemsty.
Muszę iść do Ness, ponieważ mnie potrzebuje. Nie mogę pozwolić, żeby ten psychopata zrobił jej jakąkolwiek krzywdę i to w dodatku z mojego powodu, bo uroił sobie jakąś chęć zemsty.
-Jakiś problem, panie Malik? – Spojrzałem na niskiego doktorka, który na nosie miał grube okulary spode łba.
Problem?! Żartuje sobie ze mnie w tej chwili?! Oczywiście, że mam problem! Jestem Zayn Malik – ja zawsze mam problem!
Problem?! Żartuje sobie ze mnie w tej chwili?! Oczywiście, że mam problem! Jestem Zayn Malik – ja zawsze mam problem!
-Chcę wyjść, a ta lalunia nie chce
mnie wypuścić.- Warknąłem mordując przy okazji młodą pielęgniarkę wzrokiem.
Speszona kobieta spuściła głowę, a na jej policzkach pojawiły się wypieki.
Speszona kobieta spuściła głowę, a na jej policzkach pojawiły się wypieki.
-Powinien pan odpoczywać, dopiero
wczoraj zrobiliśmy panu operację, a rany są jeszcze świeże.
-Chcę wyjść teraz! Co mam, kurwa
podpisać, żeby wyjść na własne życzenie?! – Wrzasnąłem sfrustrowany.
Lekarz głęboko westchnął, a później wskazał mi ręką drogę do swojego gabinetu. Podał mi jedną kartkę, na której bez zastanowienie złożyłem podpis, a później biegiem ruszyłem do windy. W pośpiechu zacząłem przeszukiwać kieszenie - nawet nie wiem, czym mam jakieś pieniądze na taksówkę.
Ucieszyłem się, kiedy znalazłem kilkanaście funtów oraz bransoletkę, kupioną w Moskwie dla Ness. Zadzwoniłem po taryfę, a kiedy wyszedłem z budynku szpitala – samochód już czekał. Niezwłocznie do niego wsiadłem i podałem kierowcy odpowiedni adres, gdzie aktualnie miała przebywać Ness – według jej codziennego kieratu powinna teraz odprowadzać Skrzata do przedszkola, dlatego tam też pojechałem.
Lekarz głęboko westchnął, a później wskazał mi ręką drogę do swojego gabinetu. Podał mi jedną kartkę, na której bez zastanowienie złożyłem podpis, a później biegiem ruszyłem do windy. W pośpiechu zacząłem przeszukiwać kieszenie - nawet nie wiem, czym mam jakieś pieniądze na taksówkę.
Ucieszyłem się, kiedy znalazłem kilkanaście funtów oraz bransoletkę, kupioną w Moskwie dla Ness. Zadzwoniłem po taryfę, a kiedy wyszedłem z budynku szpitala – samochód już czekał. Niezwłocznie do niego wsiadłem i podałem kierowcy odpowiedni adres, gdzie aktualnie miała przebywać Ness – według jej codziennego kieratu powinna teraz odprowadzać Skrzata do przedszkola, dlatego tam też pojechałem.
Po niespełna dziesięciu minutach
wepchnąłem taksówkarzowi dwieście funtów i wybiegłem z auta, krzycząc, aby
zatrzymał resztę. Cholerny ból w klatce piersiowej oraz w okolicach brzucha nie
ustawał nawet na moment, ale miałem to gdzieś, ponieważ mam ważniejsze
priorytety w życiu, niż użalanie się nad sobą. Od wejścia do budynku
przedszkola, do którego uczęszczała Darcey dzieliło mnie dosłownie kilka
kroków, jednak nie wszedłem do środka, gdyż dobiegł mnie radony głos
czterolatki – ona strasznie głośno mówi.
-A zabierzesz mnie na te lody?
-Księżniczko… - Westchnął…
Adam?! A co on tutaj, do cholery robił?! To Ness zawsze zaprowadza swoją córkę, a tym czasem…
-Mama powiedziała jasno, żadnych lodów. – Wywróciłem oczami na jego słowa.
Od kiedy Adam Donavan jest taki surowy i to względem dzieci?! Co mu się do chuja stało?! Kiedyś był fajny, a teraz… Zrzędzi jak stary dziad.
Adam?! A co on tutaj, do cholery robił?! To Ness zawsze zaprowadza swoją córkę, a tym czasem…
-Mama powiedziała jasno, żadnych lodów. – Wywróciłem oczami na jego słowa.
Od kiedy Adam Donavan jest taki surowy i to względem dzieci?! Co mu się do chuja stało?! Kiedyś był fajny, a teraz… Zrzędzi jak stary dziad.
-Aladyn! – Pisnęła głośno, a potem rzuciła się biegiem w moją
stronę i przyległa do moich nóg. Ukucnąłem przed nią tylko po to, aby po chwili
wziąć ją na ręce oraz wrócić z nią do pionu. –Puść mnie! – Warknęła, a jej
drobna rączka uderzyła w moją prawą pierś. Dziewczynka zaczęła się szamotać,
ale ja nie miałem zamiaru jej puszczać, jednak musiałem to zrobić, ponieważ z
odsieczą przybiegł Donavan.
-Skrzacie, co jest? – Kiwnąłem głową w kierunku małej osóbki, która
teraz przypominała obrażoną Ness. Skrzyżowała ręce na piersi oraz przestępowała
z nogi na nogę, a jej niebieskie oczy biły we mnie lodem. –Jesteś na mnie zła?
-Co ty tu robisz, Malik? – Warknął
mój dawny partner w wyrywaniu dup, ale go zignorowałem.
-Darcey, powiedz co zrobiłem? – Znów przed nią kucnąłem i złapałem za jej malutką dłoń. –Gdzie jest Ness?
-Mamusia jest chora, ale nie chce
cie widzieć. – Wydęła smutna dolną wargę. –Dlaczego kazałeś mamusi dać ci
spokój?
Jasna cholera! Zawsze muszę coś spieprzyć?! Ja po prostu chciałem, żeby była bezpieczna, nie chodziło mi o… By to szlag trafił.
Jasna cholera! Zawsze muszę coś spieprzyć?! Ja po prostu chciałem, żeby była bezpieczna, nie chodziło mi o… By to szlag trafił.
-Posłuchaj Skrzacie. – Położyłem dłoń na jej barku, a jej wzrok momentalnie
powędrował za moją ręką. –Nie mówiłem poważnie, przecież wiesz, że lubię twoją
mamę, okay? Nigdy bym jej nie skrzywdził, a najbardziej zależy mi na waszym
bezpieczeństwie, rozumiesz mnie? – Powoli pokiwała pionowo głową.
-Zayn, trzymaj się z dala od mojej
siostry i Darcey, bo jeśli kiedykolwiek zobaczę cie w towarzystwie którejś z
nich, pożegnasz się z jajami. – Wycedził przez zaciśnięte żeby, a później
odepchnął mnie tym samym torując sobie przejście. Syknąłem z bólu, jednak nie
zwlekałem ani chwili i ruszyłem biegiem w stronę mieszkania Blondyneczki.
Z trudem wbiegłem po schodach, a
kiedy znalazłem się na odpowiednim piętrze zacząłem dzwonić oraz walić do jej
drzwi. Niestety nikt mi nie otwierał, ba! Było cicho jak makiem zasiał. Coś się
musiało stać, przecież Darcey mówiła, że Ness jest w domu. A co jeśli ten
psychol coś jej zrobił?! Przecież pisał, że chce się z nią zabawić. Nagle
sąsiednie wejście się otworzyło. Wywróciłem oczami na sam widok stojącej w
progu tej starej wrednej baby – pani Charlotte.
-Zack, możesz przestać walić w te
drzwi? Przez ciebie nie słyszę co mówi Alberto. – Rzuciła z wyrzutem.
Kim jest Alberto?! Może to jest tej facet, z którym właśnie się pierzyła?
Kim jest Alberto?! Może to jest tej facet, z którym właśnie się pierzyła?
-Jestem Zayn. – Warknąłem. –Mniejsza
o to… - Mruknąłem, ponieważ zdałem sobie sprawę, że to babsko może mi w tej
chwili pomóc. –Ma pani może wsuwkę?
-Po co ci ona? – Uniosła pytająco
jedną brew.
-Żeby spiąć włosy. – Wywróciłem
oczami.
To niewiarygodne, że ta babcia jest tak, cholernie wkurwiająca. Mam ochotę ją uprowadzić, a później wywieść najlepiej do Australii lub Ameryki… Właściwie wszystko jedno, byleby z dala od mieszkania Ness, bo te jej zaczepki są nie na miejscu.
To niewiarygodne, że ta babcia jest tak, cholernie wkurwiająca. Mam ochotę ją uprowadzić, a później wywieść najlepiej do Australii lub Ameryki… Właściwie wszystko jedno, byleby z dala od mieszkania Ness, bo te jej zaczepki są nie na miejscu.
-Powinieneś je ściąć. – Pokiwała
głową z politowaniem na boki, a potem zniknęła w głębi swojego domu. Po chwili
jednak wróciła i podała mi cienką spinkę. Nie zważając na jej obecność wygiąłem
kawałek metalu w linię prostą, a później
wetknąłem ją do zamka i zacząłem kręcić do czasu, aż usłyszałem cichutkiego
kliknięcia. Nacisnąłem klamkę, a później pchnąłem delikatnie brązowy prostokąt.
Udało się.
-Dzięki.
Oddałem kobiecie jej własność, a następnie wszedłem do mieszkania Donavan. Nie bawiłem się nawet w zdejmowanie butów, tylko szybko przeszedłem do salonu. Ogarnęła mnie nieopisana ulga, kiedy zobaczyłem śpiącą blondynkę na sofie owiniętą w czarny koc. Podszedłem od razu do kuchni, gdzie zaparzyłem dwa kubki herbaty, z którymi wróciłem do Ness.
Oddałem kobiecie jej własność, a następnie wszedłem do mieszkania Donavan. Nie bawiłem się nawet w zdejmowanie butów, tylko szybko przeszedłem do salonu. Ogarnęła mnie nieopisana ulga, kiedy zobaczyłem śpiącą blondynkę na sofie owiniętą w czarny koc. Podszedłem od razu do kuchni, gdzie zaparzyłem dwa kubki herbaty, z którymi wróciłem do Ness.
Była naprawdę piękna – nawet jeśli
jej nos był cały czerwony, a twarz rozpalona. Ness była wyjątkową kobietą,
którą Louis cholernie skrzywdził i chyba miałem mu to za złe, ponieważ… Sam nie
wiem dlaczego, ale zrobił źle, a ja miałem nieodpartą ochotę mu za to odpłacić
– z drugiej strony to mój najlepszy przyjaciel, dlatego nie mogę podwalać się
do jego dziewczyny.
Zrezygnowany potrząsnąłem głową, a
później straciłem ochotę na odwiedziny oraz rozmowę z nią, dlatego pochyliłem
się nad dziewiętnastolatką i musnąłem jej gorący policzek, po czym ruszyłem w
kierunku drzwi. Już miałem zamykać za sobą brązowy prostokąt, kiedy usłyszałem
najpiękniejsze wypowiedzenie mojego nazwiska na świecie.
-Malik. – Warknęła, dlatego wróciłem
się i stanąłem przodem do niej. Uśmiech sam pojawił się na moich ustach, w
chwili kiedy zobaczyłem złość oraz nieodpartą chęć mordu w jej oczach.
-Sss... – Syknąłem, kiedy jej prawa
dłoń zwinięta w pięść przyłożyła w moją lewą pierś, w samo centrum rany, którą
niedawno mi zszyli.
-Co ci jest?!- Zapytała szybko,
podchodząc zdecydowanie zbyt blisko mnie.
-Nic. – Wzruszyłem ramionami,
próbując wysilić się na uśmiech, ale za cholerę nie chciało mi to wyjść. Kurwa.
-Pokarz.
Zaczęła zdejmować moją kurtkę, a kiedy rzuciła ją na podłogę zabrała się za koszulkę.
Zaczęła zdejmować moją kurtkę, a kiedy rzuciła ją na podłogę zabrała się za koszulkę.
-Ness, z łaski swojej nie rozbieraj
mnie, bo pani Charlotte zapewne koczuje pod drzwiami.
-Jesteś idiotą, Malik. – Nim
zdążyłem cokolwiek powiedzieć Blondyneczka
trzymała już w dłoniach mój t-shirt. –C-co ci się stało? –Przerażona
dotknęła opuszkami palców rysę jaka została po operacji na moim torsie. –Jezu,
Zayn. – Jęknęła zlęknięta. –Co oni ci tam zrobili? – Zadarła głowę w górę, a
nasze oczy się ze sobą spotkały.
Nie potrafiłem wydusić z siebie ani jednego słowa, dlatego najzwyczajniej w świecie schowałem ją w swoich ramionach. Ness zawinęła swoje ramiona wokół mojego pasa i ani na moment nie puszczała.
-Martwiłam się.
Nie potrafiłem wydusić z siebie ani jednego słowa, dlatego najzwyczajniej w świecie schowałem ją w swoich ramionach. Ness zawinęła swoje ramiona wokół mojego pasa i ani na moment nie puszczała.
-Martwiłam się.
-Niepotrzebnie, jestem dużym
chłopcem.
-Ale nadal głupim! – Uniosła się.
–Pakujesz się w kłopoty.
-Ness, taki już mój żywot, nie
zmienisz tego. – Wzruszyłem ramionami, a ona wyrwała się z mojego uścisku.
-Chcesz się założyć? – Uśmiechnęła
się zadziornie, a ja jedynie pokiwałem przecząco głową. –Malik, jaki ty masz
problem? – Skrzyżowała ręce na piersi i przestępowała z nogi na nogę – a nie
mówiłem, że Darcey ma to po niej?!
-W tej chwili? – Zapytałem dla
upewnienia się, a ona przytaknęła. –Chcę cie pocałować, ale nie mogę, bo jesteś
dziewczyną mojego kumpla.
-Nic mnie nie łączy z Louisem.
-Kiedyś łączyło, a on ma do ciebie
sentyment i nie pozwala się nikomu do ciebie zbliżyć.
Blondynka patrzyła na mnie zszokowana, dlatego postanowiłem przerwać tą dziwaczną atmosferę i schyliłem się po moją kurtkę, gdzie z kieszeni wewnętrznej wyjąłem srebrną bransoletkę, którą kupiłem jej w Rosji. Podałem dziewczynie ozdobę, a ona przyglądała mi się zdumiona.
-Dziękuję Zayn, jesteś zajebistym kolesiem. – Zacząłem przedrzeźniać Ness, ponieważ wiedziałem, że w ten sposób ją rozśmieszę – nie pomyliłem się.
Blondynka patrzyła na mnie zszokowana, dlatego postanowiłem przerwać tą dziwaczną atmosferę i schyliłem się po moją kurtkę, gdzie z kieszeni wewnętrznej wyjąłem srebrną bransoletkę, którą kupiłem jej w Rosji. Podałem dziewczynie ozdobę, a ona przyglądała mi się zdumiona.
-Dziękuję Zayn, jesteś zajebistym kolesiem. – Zacząłem przedrzeźniać Ness, ponieważ wiedziałem, że w ten sposób ją rozśmieszę – nie pomyliłem się.
-Dziękuję, ale nie musiałeś. – Wzruszyła nieśmiało ramieniem. –Jest bardzo ładna, zapniesz? – Wysunęła lewą
dłoń w moim kierunku, a później podała mi biżuterię, którą zapiąłem na jej
nadgarstku. –Dziękuję, Zayn jesteś zajebistym kolesiem. – Parsknąłem śmiechem. Z
ust Blondyneczki zabrzmiało to dość
śmiesznie.
Ness nie wyglądała na dziewczynę,
która przeklina, ale czasem jej się to zdarzało. Louis mówił mi kiedyś, że tego
właśnie w niej nie lubi, ponieważ Donavan jest zbyt ładna oraz niewinna, żeby
rzucać syfem na prawo i lewo. Czasem go nie rozumiałem, w końcu każdemu zdarzy
się kiedyś użyć brzydkich słów, a Blondyneczka
miała to tego pełne prawo. Jednak kiedy teraz usłyszałem jak mówi zajebisty coś mnie urzekło – ona to
wypowiada z takim śmiesznym akcentem. Jest Brytyjką, ale momentami jej werbalizacja
zalatywała włoskim, mimo wszystko to jest urocze. Ona jest urocza, kiedy klnie
i używa brzydkich wyrazów.
-Co cie bawi, Malik? – Mruknęła,
podejrzliwie mi się przyglądając.
-Ty, Blondyneczko.
Nie mogłem się powstrzymać od założenia niesfornego kosmyka za jej ucho. Nie potrafiłem zabrać ręki z jej policzka, nie kontrolowałem swoich ruchów. Mój kciuk zjechał na jej wargę, którą zaczął masować. Jasnobrązowe oczy był skupione na moich, a najgorsze było to, że nie protestowała! Pozwalała mi na ten flirt! Powinna dać mi w pysk za podwalanie się! Za tak egoistyczne traktowanie jej – kazałem, żeby dała mi spokój, a teraz przychodzę do niej i najzwyczajniej w świecie mącę jej w głowie jak mój kumpel… Jestem idiotą.
Nie mogłem się powstrzymać od założenia niesfornego kosmyka za jej ucho. Nie potrafiłem zabrać ręki z jej policzka, nie kontrolowałem swoich ruchów. Mój kciuk zjechał na jej wargę, którą zaczął masować. Jasnobrązowe oczy był skupione na moich, a najgorsze było to, że nie protestowała! Pozwalała mi na ten flirt! Powinna dać mi w pysk za podwalanie się! Za tak egoistyczne traktowanie jej – kazałem, żeby dała mi spokój, a teraz przychodzę do niej i najzwyczajniej w świecie mącę jej w głowie jak mój kumpel… Jestem idiotą.
-Pocałujesz mnie w końcu, czy dalej
będziesz się bawił w podchody? – Tym właśnie pytaniem wyrwała mnie z tego
dziwnego, ale również przyjemnego transu. Zabrałem rękę, która zawiała luźno
wzdłuż mojego ciała.
-Nie mogę, Ness. – Mruknąłem ze
spuszczoną głową.
-Przecież…
-Zrozum… Louis to mój przyjaciel,
który cie kocha. Postaw się w mojej sytuacji. – Spuściła głowę, prawdopodobnie
zrobiło jej się wstyd, dlatego złapałem jej dłoń, którą zacząłem delikatnie
pocierać. Znowu podniosła na mnie wzrok i zagryzła dolną wargę. Boże, jest taka
seksowna. –Między nami spoko?
-Między nami nigdy nie będzie
spoko, Malik. – Uśmiechnęła się lekko, a później pociągnęła mnie w stronę
salonu. –Posiedzisz ze mną?
-Tsa. – Zdjąłem buty bez użycia rąk,
a później rozłożyłem się na sofie.
-Przesuń się. – Mruknęła.
-Powinnaś się mną opiekować,
zważywszy na fakt, że zrobiłem dziś awanturę w szpitalu, żeby do ciebie
przyjść.
-Myślałam, że cie wypuścili… - Mruknęła zdumiona. –Jesteś cholernym idiotą, Malik!- Wrzasnęła. –Jesteś nieodpowiedzialnym
dupkiem, który nie dba o własne zdrowie! –Wywróciłem oczami, a później złapałem
za jej nadgarstek i przyciągnąłem do siebie, w ten sposób leżała teraz na mojej
klatce piersiowej. –Jesteś takim lekkomyślnym gówniarzem. – Stwierdziła, kręcąc
głową z dezaprobatą na boki.
-Martwiłem się, że ten psychol coś
ci zrobił, Ness. – Znów założyłem blond pasmo za jej ucho.
-Boli cie? – Przejechała paznokciem
po ranie, a ja odruchowo spojrzałem na owe miejsce. Tsa, nadal byłem bez
koszulki…
-Kiedy ze mną rozmawiasz, to o tym
nie myślę.
-To słodkie. – Zachichotała. –Wiesz…
Muszę ci się do czegoś przyznać… - Mruknęła, a na jej policzki wpłynął
rumieniec. –Powiedziałam Darcey, że nie chcesz nas już oglądać, ja naprawdę…
-Heej, Ness, wyluzuj. Rozmawiałem z
nią i jest okay. – Blondynka cmoknęła mnie szybko w lewy policzek pozostawiając
na nim mokry ślad. –Oglądamy coś?
-Możemy, ale musisz mi zrobić
miejsce obok siebie.- Chciała się podnieść, jednak złapałem ją za odcinek
lędźwiowy tym samym jej to uniemożliwiając. Spojrzała na mnie ze zmarszczonymi
brwiami, na co wywróciłem oczami.
-Nie możesz tak leżeć?
-Dopiero co cie kroili na stole
operacyjnym, a ja jestem ciężka.
-Jesteś głupia, a nie ciężka, Ness.
– Prychnąłem. –Kładź się i nie marudź, ale najpierw daj pilota. – Blondyneczka fuknęła oburzona, jednak
wykonała moją prośbę. Nim znowu położyła się na mnie złapała jeszcze za koc i
nakryła nas. Zacząłem szukać jakiegoś interesującego programu, ale niczego nie
znalazłem.
-Zostaw to, kocham ten film! – Zaprotestowała, kiedy na ekranie pojawił się Adam Sandler.
-Co to za szajs? – Niezbyt widziało
mi się patrzenie na jakiś gówniany seans.
-Zaraz cie uderzę, Malik. – Warknęła, na co uniosłem brwi. –Pięćdziesiąt pierwszych randek to cudowny film,
a Henry tak bardzo stara się o Lucy. – Rozmarzyła się, rysując kółeczka
paznokciem na prawej stronie mojego torsu.
-Następnym razem przyniosę do
ciebie XBOXA i jakieś filmy akcji.
-Zamknij się. – Zbyła mnie.
Ona jest po prostu niemożliwa. Jak to możliwe, że w tak – na pozór – niewinnej istotce jest taki zadziorny charakter oraz stanowczość?
Zrezygnowany, założyłem prawą rękę za głowę, natomiast lewą obejmowałem dziewczynę lekko czochrając jej włosy. Nasze klatki piersiowe powoli unosiły się i opadały w dół – jakby były synchronizowane.
Ona jest po prostu niemożliwa. Jak to możliwe, że w tak – na pozór – niewinnej istotce jest taki zadziorny charakter oraz stanowczość?
Zrezygnowany, założyłem prawą rękę za głowę, natomiast lewą obejmowałem dziewczynę lekko czochrając jej włosy. Nasze klatki piersiowe powoli unosiły się i opadały w dół – jakby były synchronizowane.
Jezu, co ja najlepszego robię?!
Przecież nie mogę leżeć z Ness, kiedy mój przyjaciel chce ją odzyskać. Ale… Ona
też pragnęła mnie całować, ba! Nawet sama o to prosiła! To wszystko jest mega
popierdolone.
Nagle poczułem wibracje w okolicach
prawego uda, dlatego ostrożnie, żeby nie obudzić śpiącej dziewiętnastolatki
wyjąłem komórkę i odczytałem kolejną wiadomość od tajemniczego Z.
Od: nieznane
A więc teraz będziesz jej pilnować 24/7, żebym nie mógł się z nią
pobawić?! Cóż za szlachetność, Zayn! Jestem pełen podziwu zwłaszcza, że kiedy cie
operowali ona tuliła twojego przyjaciela… Ale wiesz, co? Kiedy przekabacałeś tą
małą… Darcey, byłem pod wrażeniem twojej gry aktorskiej… No chyba, że wcale nie
grałeś i z twardego koksa stałeś się zwykłą cipą
Z
Cóż… Kimkolwiek był miał rację.
Będę pilnował Ness cały czas, niezależnie od tego czy wróci do Louisa, czy nie.
Mój Skrzat też będzie bezpieczny, za
wszelką cenę. Jedyną rzeczą, w której się mylił był fakt, że nie jestem cipą
tylko skurwielem, który go zakurwi, gdy tylko dowie się kim jest. Nie dam sobie
grozić, a tym bardziej nie pozwolę, żeby ten idiota wciągał to swojej
psychologicznej gierki niewinne osoby.
Skupiłem swoją całą uwagę na tym
ckliwym romansidle i – aż głupio mi się przyznać – ale to całkiem… Całkiem
fajny film. Gość naprawdę zadał sobie sporo trudu co dzień uwodząc na nowo tą
samą laskę. Więc, okay, przyznaję rację Blondyneczce
i mówię otwarcie – sam przed sobą – że to całkiem niezłe kino, ale i tak
zaopatrzę ją w konsolę oraz jakieś video z pościgami lub walkami. Skoro mam z
nią spędzać więcej czasu nie mogę się nudzić, a dobierać się do niej też nie
mogę, dlatego muszę mieć zajęcie. Nawet jeśli miałbym cały dzień grać i tępo
gapić się w ekran… Nie będę oglądał komedii romantycznych, bo ich nie lubię.
Wolę akcję, albo horrory, wszystko tylko nie te mdłe romanse.
Nie wierzę w miłość, to takie…
Tandetne. W każdym z tych filmów bohaterzy poznają się przez przypadek, jest
miłość od pierwszego wejrzenia, potem jakiś mały kryzys, a na końcu żyją długo
i szczęśliwie, ale prawdziwe życie to nie jakiś popierdolony film! Tutaj trzeba
walczyć o swoje, bo nikt ci nie pomoże – każdy jest kowalem swojego losu.
Musisz pracować, żeby włożyć coś do garnka tym samym nie umrzeć z głodu. Po za
tym w tych wszystkich amerykańskich filmach nie korzystają z toalet – brak
potrzeb fizjologicznych w realu by nie przeszedł.
-Mamusiu! – Obudził mnie krzyk
Darcey.
-Ness, miałaś zamykać drzwi jak
śpisz. – Miałem ochotę uderzyć głową w ścianę. Przecież to takie oczywiste, że
Adam miał tutaj przyjść ze Skrzatem.
–Kurwa, Malik co tu robisz?!- Wydarł się, a dziewiętnastolatka drzemiąca na
mojej klacie niespokojnie drgnęła i się przebudziła.
-Adaś, dlaczego krzyczysz? – Wymruczała zaspanym głosem.
Mógłbym go słuchać za każdym razem, kiedy się budzi.
Mógłbym go słuchać za każdym razem, kiedy się budzi.
-Kpisz sobie ze mnie, czy jak?!
Miałaś się z nim nie zadawać, a ty co robisz?! Pieprzysz go, kiedy twoje
dziecko jest w szkole!
-Wynoś się Adam. – Warknęła
wkurwiona. –Wyjdź z mojego mieszkania! Nie mam ochoty słuchać twoich morali
dotyczących mnie oraz Zayna! Tak dla przypomnienia, sam w Mediolanie co noc
miałeś inną panienkę. – Uśmiechnęła się z satysfakcją.
-Nie zmieniaj tematu, Ness! – Adam
był naprawdę wkurzony, a ja nie chciałem, żeby kłócili się przeze mnie, dlatego
kulturalnie wstałem i poszedłem po swoją koszulkę, którą ubrałem.
-Pójdę już, Blondyneczko. – Pochyliłem się, żeby ucałować jej czoło, a później
to samo zrobiłem z Darcey. Wsunąłem na stopy buty i pochwyciwszy kurtkę,
wyszedłem z mieszkania Donavan.
To było… Miłe doświadczenie leżeć z
Ness i pilnować, żeby jej sen był spokojny. W sumie mógłbym to robić cały czas,
jeśli tylko by mi na to pozwoliła.
Na piechotę, zmagając się z
cholernym bólem, wróciłem do domu. Droga zajęła mi dobrą godzinę, a moje myśli
cały czas zaprzątała ta pyskata dziewiętnastolatka. Przekroczyłem próg wielkiej
willi i rozebrałem się ze zbędnych ciuchów. Od razu udałem się do salonu, gdzie
siedzieli wszyscy łącznie z Westonem.
-Zayn, miło cie widzieć zdrowego.
Naprawdę nie wiem jak mogło do tego dojść. – Pierdolenie! Na pewno wiedział, że
ci Rosjanie będą chcieli wystrzelać mnie jak kaczki. –Tutaj macie pieniądze,
ale najpierw pendrive. – Pokazał dłonią, że mam mu oddać pamięć, jednak na razie
nie miałem tego w planach. Ten typek coś kombinuje.
-Jezu, Zayn! – Do mojego ciała
przyległa ta mała idiotka Stacy, szybko ją jednak odepchnąłem, ponieważ jej
gest sprawiał mi ból. –Co się stało, nie lubisz mnie już?
-Jestem po operacji kretynko i tak,
nie lubię cie. – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
-Malik, moje dokumenty. – Warknął.
Musiałem coś wymyśleć, najpierw sam chciałem dokładnie przeanalizować całe te chaotyczne plany. Nerwowo zacząłem przeszukiwać kieszenie.
Musiałem coś wymyśleć, najpierw sam chciałem dokładnie przeanalizować całe te chaotyczne plany. Nerwowo zacząłem przeszukiwać kieszenie.
-Stary, pewnie wypadł mi w szpitalu.
– Mruknąłem zawiedziony. –Wrócę tam jutro i poszukam, okay?
-Niech będzie. –Westchnął wytrącony
z równowagi. –Lubię cie, Malik, dlatego nie spierz tego. – Przytaknąłem, a
później skierowałem się do swojej sypialni, skąd zabrałem czyste dresy i
poszedłem do łazienki, aby wziąć prysznic. Kiedy już się odświeżyłem i ubrałem
– położyłem się do łóżka, niezwłocznie musiałem odpocząć, bo ten dzień
dostarczył mi bardzo dużo mocnych wrażeń oraz trudnych decyzji, które muszę
podjąć między innymi względem Ness.
_______________________________________
Dobra! Już rozdział dwudziesty drugi, wow! Tak szybko to idzie... Teraz będzie trochę bardzo dużo #Nayn moments, ale tylko przez kilka rozdziałów będzie słodko, skomplikowanie i gorąco ^^ - nie, no żarcik? -A może jednak?? Kto wie co głupia ja wymyślę...
Mam pewien pomysł, co powiecie na spoiler następnego rozdziału?? Tak, wiecie... Żeby was bardziej zaintrygować i wprowadzić w niecierpliwość, tak tak zła ja! Hahahahahaha...
Dziękuję za 15 komentarz jesteście kochani, że znajdujecie chwilkę, żeby skomentować, bo to naprawdę mnie motywuje...
Dziękuję za dwie nominacje do L.A. jednakże nie będę jej robić, ponieważ... Cóż nie mam na to zwyczajnie czasu ;)
Na dziś to tyle, piszcie co myślicie o takich spoilerach i czy wgl. je chcecie tutaj macie zapowiedź rozdziału 23, który pojawi się już za tydzień:
Tsa, mistrz painta to ja!! Hahahaha...
Miłej niedzieli, buźka miśki ;**