„Człowiek automatycznie się
uczył, że wszystko co wolno jest potwornie nudne, a ciekawe tylko to co
zabronione.”
Zayn
O piątej wygramoliłem się z łóżka Ness. Wciągnąłem na nogi
bokserki, spodnie i buty, a przez głowę przełożyłem bluzę. Na ramiona ubrałem
jeszcze kurtkę, a później spojrzałem na śpiącą blondynkę, która urodą
przypominała anioła. Czarny t-shirt położyłem na blacie szafki, tak jak jej
bieliznę, którą wczoraj porozrzucałem po pokoju. Pochyliłem się nad nią i
delikatnie musnąłem jej usta.
Cholera, nie wiedziałem, że będzie tak trudno jak zacznę z
nią kręcić. Lou powinien trochę odpuścić, zwłasza Ness, której chciał podłożyć
podsłuch. Bez kitu, przecież to tylko dziewczyna, a nie jakiś bandzior, albo
świadek koronny, żeby aż tak ją pilnować. Prawda jest taka, że ten palant nie
ufa ani jej, ani mnie i dlatego jest tak przewrażliwiony. Jeszcze to Vegas…
Może miesiąc temu byłbym na to chętny jak na seks bez zobowiązań, ale od tego
wieczoru, kiedy pobiłem się z Tomlinsonem o Donavan i przespałem z nią jest
inaczej. Nie bzykam nieznajomych, tylko Ness i jest mi z nią cholernie dobrze.
Nie chcę tego zmieniać, nawet ze względu na Louisa. Ja też chcę być szczęśliwy
chociaż raz.
Wyszedłem po cichu z pokoju dziewiętnastolatki na korytarz i
rozejrzałem się. Nic się tutaj nie zmieniło, jest tak jak tamtej nocy, kiedy…
George przyłapał mnie z jakąś laską w jego sypialni. Nieźle się wtedy wkurzył.
Zszedłem na parter, gdzie cały czas leciały bajki, a na sofie spał Adam, Darcey i ten pies, którego mała mocno tuliła.
Zszedłem na parter, gdzie cały czas leciały bajki, a na sofie spał Adam, Darcey i ten pies, którego mała mocno tuliła.
Musiałem już wracać, bo miałem masę roboty przy wozie mojego
przyjaciela, zresztą swój też musiałem podrasować z racji tego, że dziś miałem
się ścigać. Bez zbędnego hałasu wyszedłem kulturalnie przez drzwi, które
zamknąłem kluczem wyjętym spod doniczki. Odłożyłem go w to samo miejsce, a później
wsiadłem w swój samochód i uruchomiłem silnik, odjeżdżając z piskiem opon.
Włączyłem ogrzewanie, radio oraz spuściłem szybę, ponieważ potrzebowałem
zapalić.
Droga do domu minęła mi szybko, ponieważ o tej porze nie było
jeszcze takich dużych korków, mimo iż stałem na pieprzonych światłach. Zdążyłem
wypalić pół paczki fajek, ale to ostatnio było częstym zjawiskiem, bo moje
życie jest nieco bardziej stresujące niż zazwyczaj.
Mogłem wejść bez uzbrojenia do bazy wojskowej w Moskwie,
żeby wykraść tajemnicze dane. Mogłem ścigać się w najbardziej niebezpiecznym
wyścigu świata, którym wbrew pozorom wcale nie był Isle of Man TT czy Dakar, a
nielegalny Race Of The Death, w którym raz brałem już udział. Bardziej
obawiałem się straty, niezależnie czy chodziło o przyjaźń z Louisem czy mojego
– jakkolwiek dziwnie to brzmi w moim przypadku – związku z Ness… Już raz
straciłem kogoś i nie chcę tego znowu doświadczyć. Mam swoje powody, żeby być
takim pozbawionym empatii skurwielem i nawet Donavan się tego nie dowie – przynajmniej
na razie. Nie chodzi o brak zaufania, bo cholernie jej ufam, ale… Boję się o
nich wszystkich. Są moją rodziną i chcąc nie chcąc są na mnie skazani do póki
żyję. Danielle za chuja się mnie nie wyrzeknie, Matt tak samo. Louis… Ten
kretyn jest na mnie skazany nawet po śmierci, ponieważ będę nawiedzał tą
sierotę nawet w koszmarach, kiedy będzie leżał ze swoją cizią i robił jej
dobrze. A Ness… Jeśli odejdzie… Pogodzę się z tym, bo ktoś mądry kiedyś
powiedział: „Jeśli kogoś bardzo mocno
lubisz, to pozwolisz mu złamać swoje serce.”
Wszedłem do dużej willi, której byłem współwłaścicielem, a
pierwszą czynnością, jaką zrobiłem było odwieszenie kurtki i zsunięcie ze stóp
butów. Potrzebowałem kofeiny, dlatego niemalże pobiegłem do kuchni, aby
zaparzyć sobie - i tym czubom w sumie też – czarnej, gorzkiej kawy. Moje
zdziwienie było ogromne, kiedy dzbanek był pełen, a nad nim unosiła się para.
Słodki Jezu, czyja to sprawka? Kto aż tak bardzo mnie kocha? Wyjąłem swój kubek
z szafki, po czym nalałem sobie napoju
życia. Podmuchałem trochę i wreszcie wziąłem porządnego łyka. Moje usta
opuścił pomruk przyjemności, kiedy połknąłem sporą ilość cieczy. Z tego
niesamowicie rozkosznego transu wyrwało mnie odchrząknięcie, dlatego
przeczesałem wzrokiem pomieszczenie. Spojrzenie zatrzymałem dopiero przy stole,
gdzie siedziała moja kuzynka.
Danielle wyglądała jak gówno. Wnioskuję z tego, że
prawdopodobnie nie spała zbyt dobrze, co zapewne jest sprawką tego małego
potworka wewnątrz niej lub dzikiego seksu z Liamem, którego gwałci prawie
każdej nocy od wyjścia ze szpitala. Niech się dzieci bawią, ale powinni się
zabezpieczać, bo doskonale wiedzą do czego prowadzi takie bzykanko jak u
króliczków. Noo… W każdym razie już za kilka miesięcy będzie cholernie ciekawie.
-Przytyłaś. – Wyznałem ze śmiertelną powagą.
Musiałem sobie jakoś poprawić humor i rozładować napiętą atmosferę, która się między nami nawiązała. Lubiłem ją denerwować, chociaż w sumie to było moje drugie ulubione zajęcie po za seksem – wyścigów oraz walk nie liczę, ponieważ to moje życie. Dani zawsze, gdy się wkurwiała miała śmieszną żyłkę po prawej stronie czoła, która tak zabawnie pulsowała. Ten widok napawał mnie radością zawsze.
-Ogranicz czekoladę.
Musiałem sobie jakoś poprawić humor i rozładować napiętą atmosferę, która się między nami nawiązała. Lubiłem ją denerwować, chociaż w sumie to było moje drugie ulubione zajęcie po za seksem – wyścigów oraz walk nie liczę, ponieważ to moje życie. Dani zawsze, gdy się wkurwiała miała śmieszną żyłkę po prawej stronie czoła, która tak zabawnie pulsowała. Ten widok napawał mnie radością zawsze.
-Ogranicz czekoladę.
-Kutas. – Zaśmiałem się pod nosem, ruszając zawadiacko
brwiami. –Co ta dziewczyna w tobie widzi, huh? – Pokiwała śmiertelnie poważna
głową na boki.
-Kocha mnie. – Wzruszyłem ramionami, jakby to była
najbardziej oczywista rzecz na całym bożym świecie. –Jak każdy, bo jestem
seksowny, przystojny, odważny, kurewsko miły, uczynny, kulturalny,
najmądrzejszy i cholernie słodki. – Kolejny raz uśmiechnąłem się szeroko, kiedy
skończyłem wyliczać na palcach małą ilość moich zalet oraz cech charakteru. Nic
nie mogę poradzić na to, że jestem idealny.
-Jesteś takim idiotą, Zayn. – Zmarszczyłem brwi. Okay,
zaczęło się robić poważnie. –Bez urazy. – Uniosłem dłonie na wysokość twarzy
dając tym samym do zrozumienia Olson, że nie chowam żalu względem jej osoby.
–Robisz to tylko po to, żeby wkurzyć Lou, prawda?
Oczywiście, że nie! Bardzo lubię moją Blondyneczkę i nie mam w planach jej krzywdzić. Chcę ją mieć całą dla siebie, bo wprost ubóstwiam siedzenie z nią, rozmawianie, oglądanie tych ckliwych i mdłych komedii romantycznych, jej uśmiech, to jak zabawnie marszczy nos, albo jak jest wściekła… Pomagać jej w nauce, zajmować się Skrzatem, kiedy Ness jest na lodowisku… Kurwa, wkręciłem się w tą znajomość i nie zamierzam odpuścić!
Oczywiście, że nie! Bardzo lubię moją Blondyneczkę i nie mam w planach jej krzywdzić. Chcę ją mieć całą dla siebie, bo wprost ubóstwiam siedzenie z nią, rozmawianie, oglądanie tych ckliwych i mdłych komedii romantycznych, jej uśmiech, to jak zabawnie marszczy nos, albo jak jest wściekła… Pomagać jej w nauce, zajmować się Skrzatem, kiedy Ness jest na lodowisku… Kurwa, wkręciłem się w tą znajomość i nie zamierzam odpuścić!
-Tak. – Odparłem bez zastanowienia ze śmiertelną powagą w
głosie, zagryzając dolną część ust.
-Zayn, niszczysz szansę na ich związek. Wiesz, że Louis
kocha Ness, a Ness kocha Louisa.
Nonsens! Gdyby ona go kochała nie pieprzyła by się ze mną. Nie pozwalałaby, żebym ją całował. Zakazałaby mi dotykania, przytulania. Powiedziałaby: Spierdalaj, chuju! Mam faceta, którego kocham! Ale Donavan mnie nazywa swoim facetem! To ja noszę znamię z niezmywalnego markera na podbrzuszu, dokładnie nad kutasem! To ja mam zakaz pieprzenia zdzir z Vegas!
Nonsens! Gdyby ona go kochała nie pieprzyła by się ze mną. Nie pozwalałaby, żebym ją całował. Zakazałaby mi dotykania, przytulania. Powiedziałaby: Spierdalaj, chuju! Mam faceta, którego kocham! Ale Donavan mnie nazywa swoim facetem! To ja noszę znamię z niezmywalnego markera na podbrzuszu, dokładnie nad kutasem! To ja mam zakaz pieprzenia zdzir z Vegas!
-Ona go nie kocha, Danielle. – Uśmiechnąłem się chytrze, bo
uwielbiałem rozwiewać jej marzenia, różową przyszłość z tęczą, jednorożcami i
innym chłamem, który uwielbiają laski.
-Skąd ty… - Mruknęła, marszcząc brwi i dokładnie mi się
przyglądając. Po chwili jej niewiedza zamieniła się w zdziwienie, które
przejawiła otworzeniem ust na wzór literki O.
–Ty posrany dziwkarzu, jak mogłeś mu to zrobić?! – W mgnieniu oka znalazła się
przy mnie, a ja poczułem cholerne pieczenie na lewym policzku. –To dziewczyna
twojego przyjaciela, a ty ją bzykałeś!
-Uważaj na słowa, Dani. – Warknąłem całkowicie poważny,
mierząc w nią palcem wskazującym. -Zdradzę ci sekret: Nadal to robię. – Szepnąłem z triumfalnym uśmieszkiem. –A tobie, Louisowi, Mattowi, Liamowi i
chuj wie komu jeszcze, gówno do tego gdzie pcham kutasa. – Wyluzowany wzruszyłem
ramionami. –A jeśli chodzi ci o tą „wielką miłość”... – Zrobiłem w powietrzu
cudzysłów, ale tylko po to, aby pokazać dwudziestodwulatce jak cholernie ta
sytuacja mnie bawi. –Ness i Louisa… Popatrz na to z jej perspektywy: Zranił ją,
zostawił samą z…
W porę zamilkłem. Nie powiem jej o Darcey. Jeśli Blondyneczka uzna to za stosowne, sama im powie.
-Ze złamanym sercem i zabawiał się z Jess po kątach. Według ciebie i Tomlinsona powinna teraz na kolanach błagać go o wybaczenie, bo… Kurwa, sam nie rozumiem, jak laska może mieć tak nasrane w głowie, żeby nie wrócić to tak idealnego faceta! Nie wiem, Dani… Może mój ponadprzeciętny poziom inteligencji nie pozwala tego pojąć. Kurwa, wytłumacz mi! – Oburzony skrzyżowałem ręce na torsie i popatrzyłem na nią z góry.
No czy ona była normalna?! Ten dzieciak w jej brzuchu, cholernie mocno musi ją kopać – mimo, iż to dopiero trzeci miesiąc, a nogi tego dzieciaka nie są na tyle silne i wykształcone – skoro ma takie klapki na oczach, zasłaniające jej realia prawdziwego życia!
W porę zamilkłem. Nie powiem jej o Darcey. Jeśli Blondyneczka uzna to za stosowne, sama im powie.
-Ze złamanym sercem i zabawiał się z Jess po kątach. Według ciebie i Tomlinsona powinna teraz na kolanach błagać go o wybaczenie, bo… Kurwa, sam nie rozumiem, jak laska może mieć tak nasrane w głowie, żeby nie wrócić to tak idealnego faceta! Nie wiem, Dani… Może mój ponadprzeciętny poziom inteligencji nie pozwala tego pojąć. Kurwa, wytłumacz mi! – Oburzony skrzyżowałem ręce na torsie i popatrzyłem na nią z góry.
No czy ona była normalna?! Ten dzieciak w jej brzuchu, cholernie mocno musi ją kopać – mimo, iż to dopiero trzeci miesiąc, a nogi tego dzieciaka nie są na tyle silne i wykształcone – skoro ma takie klapki na oczach, zasłaniające jej realia prawdziwego życia!
-Przestań być kutasem i odpuść ją sobie. – Pokiwałem
przecząco głową. –Zayn, wiesz, że będziesz cierpiał bardziej niż po Mii. – Zacisnąłem szczękę.
Miała nie wypowiadać tego imienia! Prosiłem tylko o tak drobną rzecz, a ona…! Kurwa pierdolona mać! Ta niewyparzona jadaczka Olson!
-Przepraszam, ale musiałam…- Złapała mnie za bark, który masowała w ramach udobruchania mnie. Nie jestem szczeniakiem i nie przekabaci mnie tak łatwo! –Zakończ to, nim znów stracisz kontrolę, błagam. Nie lubię patrzeć jak cierpisz. – Ujęła moją twarz w dłonie i pocierała kciukami policzki. Zacisnąłem mocno powieki, a później ostrożnie ją od siebie odsunąłem.
Miała nie wypowiadać tego imienia! Prosiłem tylko o tak drobną rzecz, a ona…! Kurwa pierdolona mać! Ta niewyparzona jadaczka Olson!
-Przepraszam, ale musiałam…- Złapała mnie za bark, który masowała w ramach udobruchania mnie. Nie jestem szczeniakiem i nie przekabaci mnie tak łatwo! –Zakończ to, nim znów stracisz kontrolę, błagam. Nie lubię patrzeć jak cierpisz. – Ujęła moją twarz w dłonie i pocierała kciukami policzki. Zacisnąłem mocno powieki, a później ostrożnie ją od siebie odsunąłem.
-Ona nie chce cierpieć, Danielle. Nie chce być znowu częścią
tego syfu. Odpuszczę, jeśli Tommo da jej święty spokój. Odpuszczę, jeśli będę
wiedział, że nic jej nie grozi ze strony Stana, Westona, Louisa i tego chuja,
który mi grozi. Teraz ona mnie potrzebuje.
-Powiedz Louisowi. – Powiedziała ze skruchą, jakby skarała
się mnie przekonać do zmiany decyzji.
-Ness nie chce od niego niczego, woli mnie. – Znów ściszyłem
swój głos, aby zdenerwować kuzynkę.
Fakt, że jest o rok starsza, o trzy lata bardziej dojrzalsza całkowicie mi zwisał, bo nadrabiałem to urodą i inteligencją, ale nie pozwolę, żeby ona decydowała za mnie oraz mówiła mi co mam robić, a czego nie. Nie jest moją matką i nigdy nie będzie!
Fakt, że jest o rok starsza, o trzy lata bardziej dojrzalsza całkowicie mi zwisał, bo nadrabiałem to urodą i inteligencją, ale nie pozwolę, żeby ona decydowała za mnie oraz mówiła mi co mam robić, a czego nie. Nie jest moją matką i nigdy nie będzie!
-Co by powiedziała ciocia Annie, gdyby cie teraz widziała? – Pokręciła głową na boki z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.
-Nie byłaby zadowolona z twojego zachowania, Olson. – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby. –Tak samo jak ciotka Trish i wujek Mark, a
wiesz dlaczego? –Mulatka zazgrzytała swoimi kłami. –Bo na pierwszym miejscu
zawsze była rodzina. Cieszyliby się,
że jestem szczęśliwy, a nie wytykali błędy jak ty! Bo przecież jestem
dziwkarzem, który tylko zalicza i porzuca! – Krzyczałem rozbawiony – zawsze tak
reagowałem, to taki niedorzeczny nawyk ukazujący moją wewnętrzną frustrację.
–Mam wyjebane na ciebie, Matta i wszystkich fałszywych przyjaciół jacy mnie
otaczają! Powtarzacie mi, żebym się ustatkował i zmądrzał, a kiedy to robię
karzesz przestać! Zdecyduj się czego chcesz, Danielle, bo robisz mi rozpierdol
w chaosie! Wiesz co teraz zrobię? – Pokiwała wystraszona głową na boki. –Pójdę
do pierdolonego garażu i naprawię to chujowe auto twojego ulubieńca, któremu
wchodzisz do dupy, a później zajmę się swoim. Prześpię się i pojadę się
wyładować w Street Fight, albo jakimś wyścigu… - Wzruszyłem ramionami, bo
szczerze powiedziawszy nie wiedziałem co będzie lepsze. Adrenalina i wolność,
wywołana prowadzeniem, czy może adrenalina i obicie komuś mordy. Nie potrafiłem
się zdecydować. –A ty z łaski swojej do końca dnia i życia nie wymówisz imienia
mojej matki, Mii i nikogo z mojej prawdziwej rodziny. – Odwróciłem się i
wkurwiony do granic możliwości poszedłem do garażu, gdzie poświęciłem się
pracy.
Dani miała fatalne wyczucie chwili i zawsze mówiła to, czego
nie chciałem usłyszeć w kłótniach. Nie powinna wspominać o mojej Mii –
przekroczyła granicę i nie zamierzałem jej tego wybaczać. Wyciągała brudy
sprzed kilku lat, a tego jej nie mogłem podarować. Mia była ważna i Danielle
doskonale o tym wiedziała. Miała świadomość, co się stało oraz jak się po tym
czułem. Olson, tak jak Matt byli przekonani oraz zaznajomieni przez swoich
starych o tragedii, jaka mnie dotknęła, ale Anderson nie wspominał o tym, czego
nie mogłem powiedzieć o mojej wścibskiej kuzynce. Doprowadzała mnie do szału!
Znoszę wszystko, czym mnie obrzuca – wyzwiska i inne, ale nie miała, kurwa
prawa, żeby mieszać w to moją małą Mię. To była granica gdzie kończyła się
niewinna zabawa, a zaczynało czyste chamstwo.
Po kilku godzinach pracy pod kurewskim japońskim Nissanem –
jak już musi kupować takie gówniane wozy to niech chociaż odwozi je do innego
mechanika, bo mnie, kurwa nerwica dopada, kiedy mam ślęczeć nad takim gratem.
Naprawię Tomlinsonowi każdy samochód, ale made in Japan lub made in China…
Naklnę się przy nich za wsze czasy. Palę jeszcze więcej kalorii, niż w łóżku.
Wreszcie mogłem zająć się moim nowym dzieckiem, jakim było
nowiusieńkie sprowadzone z Ameryki - SSC Aero z osiągiem 414,26km/h. Boże,
pokochałem to cudeńko od pierwszego spojrzenia. Mógłbym w nim jeść, spać,
pieprzyć się z Ness… Mogłem wszystko i chciałem to robić w tym aucie. Już sobie
wyobrażam te zazdrosne miny Tomlinsona, Payne’ a, Andersona… Każdego, kto zobaczy
mnie w tym cudzie techniki oraz motoryzacji. Poświęcałem podrasowaniu tego
cacka cały swój wolny czas, ale nadal nie było gotowe i nie mogłem się nim
ścigać. Chciałem mieć najszybszy wóz świata i zamierzałem spełnić to życzenie
modyfikując silnik oraz dodając butle z podtlenkiem azotu.
Moim problemem nie było to pragnienie, ale zwyczajne
lenistwo. Po renowacji zabawki Louisa miałem dość zszarpane nerwy, które
zawdzięczałem przede wszystkim cholernej Danielle – Liam powinien jej zakleić
usta kropelką, a jeśli nie on… Sam się tym zajmę. Wyświadczę nie tylko wielką
przysługę sobie, ale również temu młodemu – wiem, że to będzie chłopak – bo
matka nie będzie mu zrzędzić nad głową.
Wykończony psychicznie poszedłem do swojej sypialni, gdzie
od razu położyłem się na łóżku. Nie mogłem spać, mimo iż tego potrzebowałem
przed nocną rozrywką oraz wylotem do pierdolonego Vegas.
Podwinąłem bluzę, a moim oczom ukazał się kawałek czarnej linii, dlatego opuściłem nico spodnie, aby podziwiać cały malunek. Na sam widok uśmiechnąłem się. Była taka skupiona bazgrząc swoje imię… Wystawiła nawet język, czego nie była zapewne świadoma. Ness chciała mnie oznaczyć, dlatego pozwoliłem jej na to – jako jedynej.
Powoli mój przyśpieszony puls zwolnił, ale nie było to długotrwałe zjawisko, ponieważ moja komórka zadzwoniła. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Westona. Nie miałem ochoty znowu się wkurwiać, ale postanowiłem odebrać.
Podwinąłem bluzę, a moim oczom ukazał się kawałek czarnej linii, dlatego opuściłem nico spodnie, aby podziwiać cały malunek. Na sam widok uśmiechnąłem się. Była taka skupiona bazgrząc swoje imię… Wystawiła nawet język, czego nie była zapewne świadoma. Ness chciała mnie oznaczyć, dlatego pozwoliłem jej na to – jako jedynej.
Powoli mój przyśpieszony puls zwolnił, ale nie było to długotrwałe zjawisko, ponieważ moja komórka zadzwoniła. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Westona. Nie miałem ochoty znowu się wkurwiać, ale postanowiłem odebrać.
-Czego? – Warknąłem. Nie przepadałem za nim, wręcz
gardziłem.
-Może grzeczniej, gówniarzu? – Jego ton też był zimny, ale
na mnie nie robił wrażenia. Nadal miałem Jasona za kutasa bez mózgu. –Co
zrobiłeś, szczylu?
-Naprawiłem wóz Louisa. – Wzruszyłem ramionami, a w
odpowiedzi dostałem kpiący śmiech. Okay, nie kumam.
-Skończ pierdolić! Skopiowałeś dane z konwoju.
-Nie, Weston. Ja jestem bardziej w deseń wykonać polecenie
bez zbędnych pytań. Dostałem kasę i więcej mnie nie obchodzi.
-Więc kto?!
-Chuj wie… Może Stan, wiesz, że to skończony fiut.
-Grozi waszej dziewczynie... – Mruknął pod nosem, dlatego
wywróciłem oczami. Ona nie jest nasza, tylko moja. –Radzę ci uważać na tą Blondyneczkę, bo jej niewyparzony
jęzor sprowadzi na nią kłopoty.
-Odpierdol się od Ness. – Powiedziałem na odczepne.
Wyłączyłem urządzenie i ułożyłem na swoim brzuchu, jednak nie poleżało tam zbyt
długo, ponieważ dosłownie kilka sekund później aparat zawibrował, a ja
kliknąłem w wiadomość.
Od: nieznane
Mam nadzieję, że
pieprzenie tej laseczki jest warte zachodu, Malik w końcu ryzykujesz przyjaźń z
Tomlinsonem. Wiesz… Twoje zaangażowanie w związek z Ness zostaną wynagrodzone.
Powiem ci sekret: Dziś stracisz wszystko
Z
Zaśmiałem się pod nosem. Ja nigdy nie przegrywam! Jestem
zwycięzcą, jeszcze nigdy nie poniosłem porażki, więc dlaczego ten gnój jest
taki pewien, że dziś będę miał pecha? Wszystko mam pod kontrolą – Ness jest
bezpieczna u swojego starszego w domu, wozy są w stu procentach sprawne, a ja
jestem… Jestem Zayn Perfekcja Malik,
nigdy nie podwinęła mi się noga w tym co robię – no prawie.
Około godziny ósmej do mojego pokoju w parzyła Stacy – by ją
szlag! Od kiedy ona tutaj tak często bywa?! Ten chuj McKibben mógłby się
wreszcie zainteresować swoją dziwkarską córunią, a nie zwalać wychowania na
mnie.
-Louis kazał przekazać, że zaraz jedziecie na Street Fight. – Uśmiechnęła się lekko, a ja jedynie przytaknąłem i wolnym krokiem poszedłem do
garażu. Wsiadłem do Bugatti, po czym pojechałem w wyznaczone miejsce.
Parking był zapełniony laskami w skąpych strojach - które
teraz przypominały rasowe kurwy, którymi w sumie były. Dawały każdemu zawodnikowi,
który miał jakiekolwiek szanse, żeby wygrać – oraz samych kierowców i
uczestników walk. Kiedy wysiadłem z samochodu przy moim boku pojawiła się ta
sama blondynka, która pracuje na lodowisku mamy Ness.
Donie była dwudziestoletnią blondynką o brązowych oczach,
ale nie takich ładnych jak Donavan. Moja Blondyneczka
w porównaniu z nią to kruszynka, ponieważ Rodriguez była nieco bardziej…
Potężniejsza w budowie. Nie była gruba, czy coś z tych rzeczy… Była jedynie
grubsza od Ness. Foczka na każdych wyścigach latała za mną jak ćma za światłem
i kiedy jeszcze nie byłem z Donavan, kilka razy ją zaliczyłem, była pomarańczowym. Tyle, że od ery Ness nie
miałem w planach korzystać znów.
-Zayn, zabawimy się dziś? – Wywróciłem oczami na jej
pytanie.
-Jestem zajęty, Donie. – Blondynka zazgrzytała zębami.
Teraz z perspektywy czasu zastanawiam się czy czasem nie spotkałem jej znacznie wcześniej. Była tak samo upierdliwa jak dziunia, która kiedyś spotykała się z Mattem i dała nam wszystkim dupy, ale… To nie możliwe, bo Nancy była brunetką o brązowych oczach, idealnym ciele, dużych gabarytach i pustką w głowie.
Teraz z perspektywy czasu zastanawiam się czy czasem nie spotkałem jej znacznie wcześniej. Była tak samo upierdliwa jak dziunia, która kiedyś spotykała się z Mattem i dała nam wszystkim dupy, ale… To nie możliwe, bo Nancy była brunetką o brązowych oczach, idealnym ciele, dużych gabarytach i pustką w głowie.
-W takim razie, po wyścigu.
-Dziś walczę. – Mruknąłem zażenowany. –Ale to i tak nie
zmienia faktu, że nie mogę.
-Niby czemu? Nigdy nie przeszkadzało ci, że laski wskakują tobie
do łóżka. – Z nutką oburzenia podparła się o biodra. –Kochałeś to, Malik! Co się,
do cholery odmieniło?!
-Mam dziewczynę. – Wzruszyłem ramionami, a jej wyraz twarzy
był bezcenny. –Jeśli chcesz, to Louis jest wolny.
-Kim ona jest?! – Zmarszczyłem brwi.
Głupia jest czy jak? Myśli, że jej powiem? Niedoczekanie!
Głupia jest czy jak? Myśli, że jej powiem? Niedoczekanie!
-Niezłą laseczką, przy której wszystkie inne są mi zbędne.
Sorka, Donie, ale muszę lecieć, nie? – Złapałem ją za barki i przesunąłem
trochę na bok, torując sobie drogę.
Szybkim krokiem poszedłem do Scotta, który był dzisiaj gospodarzem. Przywitaliśmy się przybijając sztamę, a później zdjąłem koszulkę i stanąłem naprzeciwko jakiegoś dryblasa ze wzrokiem obłąkania. Scott dał nam sygnał, dlatego zacząłem przestawienie.
Szybkim krokiem poszedłem do Scotta, który był dzisiaj gospodarzem. Przywitaliśmy się przybijając sztamę, a później zdjąłem koszulkę i stanąłem naprzeciwko jakiegoś dryblasa ze wzrokiem obłąkania. Scott dał nam sygnał, dlatego zacząłem przestawienie.
Bawiłem się z nim i cały czas podpuszczałem. Uwielbiałem
gierki psychologiczne na moich przeciwnikach w Street Fight to było… Dobre. Po
chwili jednak miałem dość i znokautowałem go. Jestem zmęczony. Postanowiłem
jeszcze przed powrotem zapalić, dlatego w domu byłem znacznie później od
Tomlinsona.
Po przekroczeniu progu doznałem lekkiego szoku na widok siedzących na sofie policjantów.
Po przekroczeniu progu doznałem lekkiego szoku na widok siedzących na sofie policjantów.
-Zayn Malik? – Zapytał jeden, a ja przytaknąłem. –Razem z
Louisem Tomlinsonem, Jeremy’ m Stanem oraz Matthew Andersonem zostajecie aresztowani
za napad na konwój wojskowy w Moskwie. -Uniosłem brwi, przyglądając się
przyjaciołom i temu sukinsynowi. –Zapraszam do radiowozu. – Kulturalnie
wyszliśmy z chłopakami za gliniarzami, którzy później wpakowali nas do wozu i
zawieźli do aresztu.
Miał rację. Ten pierdolony psychol miał rację! Dziś
przegrałem, a stawka była cholernie wysoka, ponieważ teraz moja Blondyneczka i Skrzat były bez opieki. Straciłem wszystko, a raczej dopiero
stracę.
____________________________________
No więc... Trochę się porobiło i małymi kroczkami zbliżamy się do końca pierwszej części - druga będzie publikowana na tym blogu!!
Pojawiła się też postać Donie (jest w bohaterach, jeśli chcecie możecie oglądnąć), a może Nancy? o.O
Jest również traumatyczne wspomnienie tajemniczej Mii, która jest bardzo ważną postacią z przeszłości Zayna...
Oj, będzie się działo...
Korzystają z okazji chcę złożyć wam życzenia świąteczne, także ten... Wesołych...
Dziękuję wam niezmiernie za komentarze, jesteście wielkie i kochane!!
Miłej niedzieli
Buźka, miśki ;**
Świetny rozdział :) juz się nie mogę doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńi wesołych ;)
Co to za Mia ? W każdym bądź razie Dani nieźle wkurzyła Malika, ale powinien jej odpuścić bo jest w ciąży i może mieć swoje humorki :D
OdpowiedzUsuńO nie teraz Skrzat i Ness są w niebezpieczeństwie oby nic poważnego im się nie stało.
Czekam na następny.
Zajebisty rozdzialik ;-) I wesołych.
OdpowiedzUsuńNo to ten no zajebisty rozdział xd
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i no ten wesołych świąt xx
OMG !!! Jak to się stało że oni idą za kratki ojjj coś czuje że Blondyneczka pokarze pazurki :D:D Olls:***
OdpowiedzUsuńSuper rozdził no i troche spuznione wesolych swiat
OdpowiedzUsuńjeju ale sie dzieje..assdfjadf
OdpowiedzUsuńnareszcie!
OdpowiedzUsuńcieszę się, rozdział wspaniały
czekam na dalsze :)
zapraszam do siebie :)
pojawił się zwiastun:D
http://art-of-killing.blogspot.com
Oo.. Czekam na next xD
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3
OdpowiedzUsuń